Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie wiem jak dalej będzie kochani. Stoję przed bardzo trudnymi decyzjami, które muszę podjąć. Wiem, że Jesteście przy mnie , zawsze gotowi do pomocy , ale wyboru muszę dokonać sama. Niektórzy moi Przyjaciele z 12 kroków ( i nie tylko) znają doskonale mój problem i moją sytuację. Wiem, że muszę trwać. Po prostu tak czuję. Widocznie ta moja choroba, to całe cierpienie było potrzebne do mojej przemiany. Tak twardo stałam przy swoim, tak się obwarowałam murem, że potrzeba było aż takiego wstrząsu, musiałam odczuć nieludzki wręcz ból fizyczny , abym mogła zrozumieć. I to nie ważne czy ta zmiana potrwa chwilę, czy zostanie na dłużej. Bóg poprzez Nasze doświadczenia dał nam szansę. A jak my ją odczytamy i wykorzystamy zależy tylko od nas. Ja w swoim życiu doznałam niewiele miłości , słowo ,, niewiele,, i tak napisałam na wyrost. Całe moje dzieciństwo i dorosłe życie walczyłam o miłość. O odrobinę ludzkich uczuć. Chociażby szacunek, tolerancję czy akceptację. Nie wiem czy potraficie mnie zrozumieć. Zawsze bardzo kochałam ludzi , a doznałam od nich tyle zła.
Buntowałam się , odpłacałam tym samym. Próbowałam zrozumiec ich zachowanie. To wszystko było niepotrzebne. Wystarczyło trochę tolerancji i zaakceptowania. Mieli prawo tak postępować i tak myśleć. Jak każdy z nas. Złość na nich była kompletnie nie na miejscu. Pewnie mieli swoje powody , argumenty, przekonania - jakiekolwiek one były. Nawet jeżeli ich opinie i zachowanie bardzo bolało to najważniejsze było i jest przebaczenie... To był i jeszcze jest kochani mój największy problem, ale już pracuję nad tym. Usilnie i bardzo mocno . Złość, nienawiść, zazdrość i zawiść do czego nas zaprowadzą ? Odpowiedzcie sobie proszę sami. Mnie zniszczyły jako człowieka i kobietę. Te destrukcyjne uczucia i zachowania powodowały barierę do ujrzenia prawdy, nieraz bardzo bolesnej dla mnie. Powodowały blokadę i zamknięcie się wszystkich innych uczuć, tych ludzkich, tych pozytywnych i dobrych. A co dalej za tym idzie zniszczenia więzi z innymi , odtrącenie ich, skrzywdzenie pewnie i sprawienie im bólu. I co mi to dało ? Czy sprawiło,że poczułam się lepiej, że poczułam satysfakcjię z pewnego rodzaju zemsty ? Może tylko przez chwilę. Poźniej przychodził wstyd i uświadomienie sobie swojej głupoty i dziecinnego wręcz zachowania ( nie obrażając. dzieci). Tyle kochani życia , jakże cennego zmarnowałam na takie zachowanie. Ale cieszę się , że było mi jeszcze dane to zrozumieć i choć w małej części naprawić. Naprawić poprzez słowo przepraszam, poprzez gest , modlitwę i moje zachowanie. Poprzez odmianę mojego myślenia i otwarcie serca - tak na oścież.
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 07:13
Haniu, kciuki trzymam i w modlitwie pamiętam.
Dobrego dnia.
Haniast [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 08:48
Czy obserwowaliście kiedyś dzieci ? Jak wszystko przyjmują z pokorą .... Uwaga - nie mówię o nastolatkach ..... Tak jak dla nas Bóg jest wzorem i ideałem do naśladowania , tak dla naszych dzieci My nimi jesteśmy. Różnica jest jednak taka, że One nie dyskutują, nie buntują się, nie kombinują... Dla dzieci wystarczy jedno nasze słowo ( no dobrze, czasem kilka...już się nie śmiejcie - realnie kilkaset) aby zrobiły jak powiedzieliśmy. My musimy dostać mocno w głowę i doznać wstrząsu , aby dotarła do nas prawda... Podam Wam przykład moich obserwacji ze szpitala. Wiem , jestem monotematyczna , ale właśnie tam widać prawdziwe życie, jego sens , jego całe piękno i cud... Leżałam wtedy w szpitalu. Pewnego wieczoru zrobił się nagle gwar i zamiesznie. Pielęgniarki biegały po pokojach i pytały czy ktoś ma coca colę. To było dawno temu i napój ten był raczej rarytasem. Zapytałam o co chodzi ? Pielęgniarka powiedziała,że pewien chłopiec umiera .Jego ostatnim życzeniem i wiekim pragnieniem jest napić się coca coli. Niestety nie mogłam pomóc, ale wiem,że jakoś zdobyli to dla Niego... Poszłam pod jego boks ( bo takie były przeszklone i otwarte). Modliłam się ... Chłopak miał może 13- 14 lat. Po godzinie umarł.... Widziałam Jego spokój i pogodzenie się z losem. Właściwie to pełną akceptację losu. Nie miał żalu, pretensji. Nie krzyczał , nie płakał. Nie obwiniał innych. Uśmiechał się delikatnie i głaskał swoich Rodziców po rękach i twarzach. Nie powiedział tych słów , ale wiedziałam ,że chce im przekazać ,, jest dobrze, nie martwcie się ,, .... Tak reagują dzieci. Z OGROMNĄ pokorą i spokojem przyjmują to co jest im pisane.... Gdy umierał mój maleńki synek , też widziałam na Jego buźce spokój. Trzymał mnie mocno Swoją rączką za palec. Nie płakał , nie miał nawet grymasu na twarzy ... spokój ... Gdy umarł wyglądał jakby zasnął... Może dlatego,że dostałam w tamtym momencie siłę od Pana . Utuliłam Go w swoich ramionach, zaśpiewałam kołysankę. Czuł tą moją miłość......... Kochani spróbujmy być czasem takimi dziećmi. Bez roszczeń, bez złości , bez pretensji, bez gdybania, wymyślonych przez nas scenariuszy, bez nakręcania się przyjmujmy nasz los , nasze traumatyczne i cięzkie przeżycia jako sygnał od Boga. Sygnał , aby coś zmienić . Nie za jakis czas , nie za chwilę . TERAZ i TU .... Obyśmy nie zdali sobie potem sprawy ,że mamy zbyt mało czasu. Aby coś naprawić, pogodzić się z kimś, przebaczyć , aby siebie zmienić, wzbogacić... Wszystkiego nie da się tak od razu. Ja wybrałam sobie jedną rzecz i na razie wystarczy. Jeżeli Pan Bóg da mi szansę i czas to zrobię drugi krok, a może i następny .... i następny.....
Ostatnio zmieniony przez Haniast 2012-10-10, 12:07, w całości zmieniany 1 raz
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 09:06
Haniu ALE MOCNE TWE SŁOWA I BARDZO PRAWDZIWE--szkoda ,że nie było mi dane poznac ciebie bliżej ale nie tracę nadziei
mirnie [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 10:12
Haniu ,piękne świadectwo.
Haniu , tak niewiele moge Ci pomóc , a tak wiele moge od Ciebie dostać . Pamiętaj o tym .
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 17:16
Życzę Ci dużo siły, ale ...........przecież Ty jesteś silną kobietą.
Pozdrawiam.
cola [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 17:43
Haniast napisał/a:
Czy obserwowaliście kiedyś dzieci ? Jak wszystko przyjmują z pokorą ....
Pracuje z nimi, z tymi najmniejszymi i ucze sie od nich prostoty, zwyczajnosci.............tak znaczy tak.................nie znaczy nie.....................Haniu mam wiele podobnych wspomnień..............Moc w słabosci sie doskonali............pozdrawiam
maryniaa [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 17:54
Haniu nie jestem w stanie wyrazic słowami tego co czuje.....niech Ci Pan Bóg błogosławi
Haniu nie bylam na rekolekcjach, nie moglam .....tak bardzo zalujé , jestes wspaniala ,Silna Kobieta,mam nadzieje ze kiedys bede mogla jechac na rekolekcje i poznac Ciebie i innych sycharkow. Twoje slowa wyciskaja lzy, ale sa prawdziwe i daja duzo do myslenia. Dziekuje z calego serca. Przytulam i pamietam o Tobie w modlitwie. Dziekuje.
smutnamała2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 22:54
Ife napisał/a:
Twoje slowa wyciskaja lzy,
Tak to prawda .......
Piękne jest to co napisałaś, a jeszcze piękniejsze to co chcesz przekazać,..........dziękuję Ci Haniu.............
Pozdrawiam
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-11, 01:25
Haniu, poruszyłaś pozytywnie wiele osób swoją obecnością w Mokrzeszowie, a mnie na pewno.
Piszesz pięknie i prawdziwie o rzeczach nieraz trudnych. Jeszcze raz dzięki za wszystko.
Tak jak piszesz, prawdą jest że czasem żyjemy jakby w letargu i dopiero musimy dostać kopa od życia żeby docenić nawet najprostsze rzeczy. Choć dla mnie prostota jest istotą geniuszu. Dzieci są proste, one nie udają i nie grają. Tak samo my, Sycharki dopiero uczymy się jak to jest być sobą, nie grać i być autentycznym. Pan Jezus też coś wspominał o dzieciach i o stawaniu się nimi, jako o warunku na wejście do nieba. To jest moje odkrycie i chyba zrozumienie wreszcie słów Jezusa. Dzięki za twą myśl, bo chyba dopiero dotarło do mnie to co On wtedy o dzieciach powiedział. Pozdrawiam.
To prawda. Dzieci są w swojej prostocie bardzo prawdziwe. Naturalność to ich cecha główna. Nie udają przed nikim, nie starają się na pokaz. Nie myślą przed wypowiadaniem swoich uczuć i myśli -czy wypada ? czy można ? po co ?... Przyjmują wszystko pozytywnie , bo uznają,że tak ma być. Mam na mysli tu np.ludzi i dzieci niepełnosprawne, kalectwo . One nie zastanawiają sie czy podać takiej osobie rękę , czy porozmawiać, pobawić się. Są otwarte na wszystko i wszystkich. Otwarte póki ich nasz świat, świat dorosłych nie zmieni i nie zabrudzi ich czystości. Dopóki nie zaczniemy ,, uświadamiać,, nie podawaj ręki bo możesz się zarazić, nie podchodź niech ktoś inny podejdzie, a najlepiej to wogóle odwróć się i udawaj ,że nie widzisz... Czy nie jest tak ?....
Teraz troszeczkę inaczej . Opowiem Wam kochani dwie sytuacjie, które właśnie w swojej naturalności i prostocie były zabawne.... dla tych , którzy nie byli na rekolekcjach powiem, aby mogli zrozumieć śmieszność sytuacji , że jestem w trakcie leczenia ciężką chemią , a skutkiem ubocznym jest to ,że wypadły mi wszystkie włosy, oj- po prostu jestem kompetnie łysa i tyle ... odrosną...
Pierwasza sytuacja to pobyt na rekolekcjach. Sobota- pod prysznicem , pewna Pani ( którą bardzo pozdrawiam i ściskam) po kąpieli zapytała mnie czy nie mam przypadkiem suszarki. Powiedziałam, że niestety nie zabrałam, a Ona że też zapomniała. I do końca nie zorientowała się o co chodzi ...
Druga sytuacjia to w autobusie. Siedziałam naprzeciw małej dziewczynki, która uważnie i dość długo mi się przyglądała po czym powiedziała na cały głos ,, ... widzisz Mamusiu tej pani trwała ondulacja też nie wyszła ,, ... Śmiechu było co nie miara . Szkoda tylko ,że mama tej dziewczynki zamiast jej wytłumaczyć okrzyczała ją ... Kochani samo życie ...
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-11, 07:36
Dobre zwłaszcza z tą ondulacją , czy mogę sprzedać?
Ostatnio słyszałem taki dowcip: Biega Pan Jezus po jeziorze i krzyczy, Tato , Taatooooo... daj popływać.
Dobrego dnia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.