Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Czy ma to sens w moim przypadku nie zgadzać się na rozwód ? Przecież nie mogę zmusić kogoś do miłości ...
Nie zmusisz, nie masz takiej władzy. Ale też przysięgając składasz własne zobowiązanie, że nie opuścisz aż do śmierci. Zgadzając się na rozwód - zgadzasz się na opuszczenie przed śmiercią. Zobowiązanie męża jest jego i on za nie odpowiada. Zobowiązanie, przysięga Twoja jest Twoja i Ty za nią odpowiadasz, za jej wypełnienie, niezależnie od tego, co robi druga strona.
Poczytaj materiały na forum, wiele wyjaśniają.
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-08, 22:40
A więc bardziej był to impuls. Polecam Ci te formy modlitwy, o których wyżej piszę.
Posłuszeństwo woli Boga, którą usłyszysz - to śmierć i przegrana szatana i Twoje wielkie zwycięstwo; ale posłuszeństwo emocjom to wielka igraszka dla złego ducha... niestety, a dla człowieka tylko dodatkowe cierpienie
A co do zgody na rozwód - jak pisała Nirwana, twoja zgoda to Twoja zerwana przysięga małżeńska.
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-09, 07:30
Słuchajcie mój mąż wczoraj przyszedł i powiedział mi, że on moim mężem już nie chcę być ...
Że on teraz czuję się dobrze, że jest szczęśliwy, rano wstaje uśmiechnięty.
Że wszystko to jest moja winna bo ja trułam od rana, były awantury ...
On starał się przez ten cały czas i teraz chcę patrzeć tylko na siebie
Że w czasie naszej rozłąki miał już 3 dziewczyny. Ta ostatnia się w nim zakochała i on powiedział jej KONIEC. Bo on już nie zamierza się wiązać, ZERO UCZUĆ.
I że teraz wszystko zależy ode mnie. Bo on się chcę ze mną przyjaznić i chcę, aby Tymon jak najmniej ucierpiał na naszym rozstaniu.
A jeśli chodzi o rozwód to on mu jest niepotrzebny, może kiedyś jak będziemy potrzebować jakiś kredyt, albo coś ... ???
Nie wiem czy sobie z tym poradzę ??? To jest dla mnie chore ...
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-09, 09:05
Ostatnio zmieniony przez laura_33_31 2012-11-29, 08:29, w całości zmieniany 1 raz
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-09, 09:41
A przepraszam może za trywialne pytanie: Jak powinny wyglądać te granice ???
Bo ja już chyba sama nadaję się do leczenia bo się pogubiłam.
DominikaS
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-09, 12:25
Dominiko,
mysle ze wazne jest bys sie modlila o dary Ducha Sw. On pomoze Ci rozeznac co jest chore a co nie, co jest zdrowe dla Ciebie a co moze wyrzadzic Ci krzywde..
Czy myslalas o sobie? O tym, co chcesz zrobic dla siebie? Moze by warto cos zrobic, na forum na przyklad dziala program 12 Krokow, polecam.
Musisz sie wzmocnic. Sama z siebie mozesz, ale na chwile, duzo modlitwy, wsparcia, moze kierownik duchowy, moze Twoj staly spowiednik? Pomysl o osobach ktore darzysz zaufaniem.
Trudno jest czasami zyc z czlowiekiem, ktory sie zmienil o 180 stopni. Ale wazne zebys Ty miala '' kregoslup'' moralny i psychiczny zdrowy i caly i Ty sie nie pogubila.
Czasem niewarto wdawac sie w wielkie dyskusje, szlochy, lamenty przed wspolmalzonkiem ktory depcze sakrament, ktory rani z premedytacja... To jest jak szukanie zaczepki aby bojka byla gotowa.
A i jezeli ktos mowi mi cos naprawde niedorzecznego, to ja ucze sie pamietac o tym, by nie dyskutowac, tylko skracam temat do: Dobrze, ale ja mysle inaczej. To Twoja opinia.
Z Panem Bogiem, Dominiko.
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-09, 18:00
Jeszcze raz piszę, Dominiko - modlitwa, taka jak opisałem wyżej, adoracja Najświętszego Sakramentu, modlitwa Pismem Świętym, rekolekcje (jak nie dasz rady wyjechać na nie, to internetowe, domowe) - bez skupienia się na Bogu nie podejmiesz żadnej dobrej decyzji - i nikt nie powie za Ciebie, gdzie granice, czy, kiedy i jaki je je wyznaczyć.
Działasz impulsywnie, to masz impulsywną, obronną-atakujacą reakcję męża. Działaj dalej impulsywnie, to będziesz eskalować problem, zamiast uderzyć w jego serce.
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 08:27
witajcie
Bardzo dziękuje za to, że jesteście :)
Wczoraj odbyłam 1,5h rozmowę z Panią Psycholog.
Na tyle ile mi się udało (ze względu na czas) przedstawiłam jej jak zmieniała się sytuacja od kiedy widziałyśmy się ostatni raz (maj, czerwiec). Ona bardzo pochwaliła moje zachowanie. Powiedziała mi, że każde takie nasze spotkanie z mężem jest dla dziecka najpiękniejszym dniem a kontakt z ojcem bezcenny. Powiedziała oczywiście, że jeśli mi to nie przeszkadza nie widzi w tym nic złego, że robię obiady i częstuje męża. Ona zna trochę przeszłość mojego męża, więc ona twierdzi, że on jest POTŁUCZONY.
- mama rozstaję sie z tatą kiedy mąż ma 4 lata
(brak kontaktu z biologicznym ojcem do lat 18)
- ojczym, który nie toleruje męża
- okres buntu
- przeprowadzka do dziadków ze względu na złe kontakty z ojczymem
- choroba babci; zaangażowanie nastolatka w opiekę nad babcią
- ponownie rozpad rodziny mamy
(jeden brat mieszka z tatą, drugi z mamą)
- alkoholizm zarówno biologicznego ojca jak i ojczyma
Oczywiście to nie jest wytłumaczenie na zachowanie mojego męża.
Ale próbuje wziąść wszystkie aspekty pod rozwagę i pomóc.
Adrianie masz rację mój błąd - absolutnie nie powinnam go nakłaniać do powrotu do domu. Bo to nie tędy droga. A działa w odwrotną stronę ...
Wiem, że nikt nie ma przepisu na powrót męża do domu i tak naprawdę nikt z nas nie wie co się wydarzy.
Obrałam sobie taką metodę - miłością - i zobaczymy co z tego wyniknie
Dość często słyszę o tym, że ludzie do siebie wracają nawet po kilku latach ... Ale już sama nie wiem czy to nie dlatego, że chcę to słyszeć ...
Jestem znowu bogatsza o jedno spotkanie i trochę uspokojona.
Pamiętam o modliwie
Pozdrawiam Was serdecznie,
Dominika S
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 09:12
Witaj Dominiko,
chciałam tylko spytać czy ta pani psycholog to chrześcijańska?
mi się wydaje, że miłość to coś więcej niż uleganie i niemoc zachowania się inaczej - czyli np robie obiadki i jestem milutka, bo boję się że on wogóle nie przyjdzie i wogóle nie będę go widywała i z nim przebywała.
Owszem mogę je robić, jeśli robię to w wolności i z Miłości - czyli jeśli rozeznam ze swoim kier duchowym, że to jest dla mnie i mojego mężą dobre - bo np stawia mu jakieś wymagania, a ze mnie nie robi podnóżka, to ok, ale jeśli robię te obiadki, bo nie mam siły ich nie robić, to to nie jest miłosc tylko słabość.
Czyli można to tak streścić, że np ktoś kto nadstawia drugi policzek, bo nie ma siły się bronić, wcale nie praktykuje miłości chrześcijańskiej. Nadstawić drugi policzek z miłości można tylko wtedy, gdy owszem mam siłę się obronić, ale rezygnują z tego (tak jak Pan Jezus zrezygnoował - przecież nie było tak, że nie mógł ich wszystkich chcących go ukrzyżować jednym skonieniem palca obrócić w pył oraz ich zamiary, ale nie uczynił teg choć miał siłę i moc)
To są dosć skomolikowane sprawy, ale żeby móc kochać trzeba się jednak nimi zainteresować trochę;)
Bo jeżeli nie ma we mnie wolności (czytaj braku przymusu w postaci lęku, że jeżeli skończą się obiadki to i skończy się łaska mego męża i poszuka ciekawszych zajęć niż przyjście do domu i spędzenia z nami czasu) to i miłości też nie ma.
Bo miłość ma dwa skrzydła. Jedno to afirmacja, czyli miłość taka powiedzmy a priori, bo jest Twoim mężem i to wystarczy aby go kochać, a drugie skrzydło to wymagania, a jakie one mają być to nie rozeznajemy w emocjach, nie rozeznajemy ze strachu i lęku tylko rozeznajemy modlitwą i dobrze rozeznawać przy wsparciu jakjiegoś kier duchowego, bo ktoś kto jest z boku i dodatkowo zanim coś podpowie i naprowadzi to ma to przemodlone, jest wg mnie ogromnym wsparciem.
Pozdraswiam Cię serdecznie i życzę dobrych wyborów
bunia1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 11:11
Witajcie,
Przeczytałam z uwagą wszystkie posty,
jestem w podobnej sytuacji, choć troche innej. Moj mąż się wyprowadził, bo w domu nie ma atmosfery, bo nie spelniam jego warunków, stosowal niejednokrotnie przemoc -agresje slowna, nie panuje nad emocjami.
Ok, dla mnie czas zdrowienia, jestem sama z dziecmi nie naklaniam do powrotu, bardziej On chce wymusic na mnie, zebym Go o to prosila.
Ale mam problem - dzieci, maja 9 i 11 lat, zabiera ich (jednego) na noc - doslownie na noc poznym wieczorem ,kiedy maja wlasciwie zrobione juz zadania, zeby nagle (wczesniej tego nie robil)pobawic sie, mam wrazenie, ze manipuluje mna, wykorzystujac do tego dzieci.
Mam problem powazny problem - mlodszy stal sie smutny, rozstrojony, agresywny. chce Tate w domu nawet za cene awantur-tak mowi (poziom dziecka), ja stoje na rozdrozu, upodlic sie dac soba pomiatac, sluchac wyzwisk? - dla dzieci? czy musza sie przyzwyczaic do tego ze tata nie mieszka z nami, tylko siedzi sobie calymi dniami odnoszac sie do mnie na przemian milo, arogancko? Jak chronic dzieci? Wiem, moj maz jest bardzo niedojrzaly emocjonalnie, rozwazam czasem sprawdzenie czy ten zwiazek jest waznie zawarty. Ale: dzieci, tak bardzo martwie sie o nich, o i ch przyszlosc.
Prosze o porady?
Katarzyna74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 16:50
Mada, bardzo mądry post. :)
Buniu
bunia1 napisał/a:
Mam problem powazny problem - mlodszy stal sie smutny, rozstrojony, agresywny. chce Tate w domu nawet za cene awantur-tak mowi (poziom dziecka), ja stoje na rozdrozu, upodlic sie dac soba pomiatac, sluchac wyzwisk? - dla dzieci? czy musza sie przyzwyczaic do tego ze tata nie mieszka z nami, tylko siedzi sobie calymi dniami odnoszac sie do mnie na przemian milo, arogancko? Jak chronic dzieci?
No na pewno nie ulegać dziecku i robić coś wbrew sobie - co w Twoim przypadku oznacza KRZYWDZENIE Ciebie. I pośrednio dzieci też.
Dzieci nie rozumieją, ale muszą widzieć Ciebie mocną i konsekwentną, patrzącą perpsektywicznie. Tak jak nie rozumieją, czemu nie mogą palić papierosów, na razie to "rodzice zakazali i jest to groźne dla zdrowia" do nich nie dociera. I często mimo zakazów próbują - nie rozumieją. Tak samo nie rozumieją, jak ważne jest poczucie własnej godności, które nie pozwala na agresję. Nie rozumieją teraz, to zrozumieją później.
Polecam też zastanowienie się nad opieką psychologa dla dzieci. To dla nich trudna sytuacja, a ponieważ nie rozumieją, o co chodzi, przezywają to mocno. Psycholog dziecięcy potrafi wyjaśnić na ich poziomie tę sytuację, nie burząc ani Twojego, ani ojcowskiego autorytetu.
Warto też tworzyć wokół siebie koalicję życzliwych ludzi, bliskich i Tobie i dzieciom, które będą Cię wspierały w Twojej postawie, byś nie poczuła się w tym osamotniona, a dzieci widziały, że jest brak społecznego przyzwolenia na agresję, przemoc. Dobrze, żeby był to mężczyzna, np. Twój brat/kuzyn/szwagier/ojciec/ojciec chrzestny dzieci/wujek - po prostu ktoś bliski i ważny dla nich.
Dominiko, też pomyśl o takiej koalicji. Najtrudniej bowiem zostać z problemem samemu. Wiem, że macie taką koalicję tu na forum , ale mam na myśli też jakąś osobę lub osoby, które znacie w rzeczywistości i spotykacie się z nimi.
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 17:36
Katarzyna74 napisał/a:
Mada, bardzo mądry post. :)
Dziękuję;) na rekolekcjach było;)
wiem, że tak ładnie tego i jasno nie przekazałam jak tam mówili, ale jak ktoś chce ładniej to może pojechać, do czego serdecznie zachęcam;)
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-10, 21:51
Podpisuje sie pod tym co napisala Mada we wczesniejszym poscie.
Buniu,
jezeli chcesz, napisz do mnie na priv, ja mam bardzo podobna sytuacje.
Z Bogiem, dziewczyny.
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-11, 08:41
Dziewczyny
Dziękuje bardzo za wszystkie wasze uwagi. Wczoraj przeżyłam chyba trochę taki punkt zwrotny w moim myśleniu.
Po pierwsze chyba do mnie doszło, że moje małżeństwo nie jest już do uratowania.
Po drugie zaczynam myśleć o sobie i dziecku.
Tymon jest teraz najważniejszy: on i jego potrzeby oraz uśmiech na jego twarzyczce.
Zauważyłam też, że znika alkohol z mojego domu (Bartek pije w czasie swoich odwiedzin) więc potwierdziły się moje obawy.
Pomyślalam sobie kurcze - jestem młoda, atrakcyjna, wykształccona.
Mam fajny dom i na pierwszym miejscu cudownego synusia, rodzinę i przyjaciół.
Teraz to nie zabrzmiało skromnie :)
Jasne jest mi przykro bardzo kocham mojego męża, ale nie mam wyjścia - nie zmuszę go do tego, aby był ze mną, z nami. I chyba muszę sobie zdać sprawę, że powroty takich małżeństw są rzadkie :(:( zbyt rzadkie, żeby liczyć na cud.
Mam nadzieję, że mi się uda wytrwać dłużej w takiej postawie bo nie ukrywam jak same/i widzicie, że mam huśtawki nastrojów.
Buniu
Jeśli chodzi o Ciebie zazdroszczę Ci takiej postawy. Bardzo bym wiele dała za to, aby potrafić się tak zachowywać i myśleć. Niestety nie potrafię Ci pomóć bo sama widziesz ile popełniam błędów, ale jestem z Tobą myślami.
Trzymajcie się cieplutko, myślę o Was i zaglądam tutaj często, aby się od Was uczyć
Dominika S
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.