Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
I wiesz co ja może małymi kroczkami, ale czuję, że idę do przodu, ale obawiam się, że on się nie zmieni :(
...............
Cytat:
Słuchajcie wszyscy moi znajomi i rodzina twierdzą, że bardzo się zmieniłam wew.
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 09:49
Wiem, wiem, że nie zabrzmiało to skromnie.
A o zmianę u mojego męża chodziło mi o picie alkoholu, narkotyki oraz wieczna zabawa.
Myślę, że ta zmiana nie nastąpi szybko bo on obraca się teraz w takim towarzystwie dla których to ozznacza ŻYCIE.
Przepraszam, ale jestem z Wami szczera - tak czuję.
Dominika
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 10:54
Cytat:
Wiem, wiem, że nie zabrzmiało to skromnie.
...................zupełnie tak nie pomyślałem
Chodziło mi o samą przemianę .
Skoro ty się zmieniłaś , to dlaczego u niego to niemożliwe ???
........ tym bardziej , że jak piszesz , mogę powiedzieć - dobija już dna .
No i zasadnicza sprawa .
Coś mi się zdaje , że tu kto Inny karty rozdaje ,
i przemienia kogo chce i kiedy chce .
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 11:14
Cytat:
Ja teraz już nie piszę smsów, nie robię obiadków i nie nawiązuje rozmowy, więc ograniczamy się tylko do krótkiego cześć i to wszystko.
Dominiko, sądzę, że warto abyś powiedziała mężowi, skąd ta zmiana Twojej postawy. Logicznie i bezemocjonalnie podaj mu argumenty. Inaczej może myśleć, że to chwilowe damskie fochy, lub inne rozchwianie emocjonalne. On powinien znać Twoją stabilną postawę, i zachowania jakie z niej wynikają (to co zacytowałam). A co on z tym zrobi, i kiedy - to już jego sprawa.
Co do zmiany - mam podobne zdanie co mare
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 11:29
Szczerze to też sobie o tym pomyślałam.
Oczywiście ja jeszcze mam sobie dużo do zarzucenia. Dużo pracy przede mną. Ja się nie zmieniłam, ale się zmieniam, pracuję nad tym.
Oczywiście, że mój mąż może się zmienić. Modlę się o to. Modlę się o jego wybory, o to, żeby nie wyrządził sobie krzywdy, żeby spotykał na swojej drodze mądrych ludzi.
Ja dziękuje Bogu, że tu dotarłam, że Was spotkałam.
Że coraz więcej wokół mnie ludzi od których się uczę ...
Przytulam Was mocno do serca. Trzymajcie proszę mocno kciuki za mnie bo jeszcze wiele przede mną ... ale zaczynam wzrastać w wierze, że wiele dobrego - bo moją przyszłość zawierzyłam Bogu.
[ Dodano: 2012-10-23, 13:22 ]
Obejrzałam film Spotkanie i płaczę ...że szczęścia, że odnalazłam Boga, dzięki kryzysowi, dzięki mojemu mężowi.
Ostatnio zmieniony przez DominikaS 2012-10-23, 17:29, w całości zmieniany 2 razy
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 15:15
Kciuków trzymać nie będę, bo to przesąd , ale modlitwę moją masz
Pogody Ducha
Michalina [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 15:38
Dziękuję Mirko ...właśnie miałam to pisać o tym Dominice, ja także się pomodlę
DominikaS napisał/a:
odnalazłam Boga, dzięki kryzysowi, dzięki mojemu mężowi.
To tak jak ja Dominiko , mój mąż śmiał się ze mnie i szydził na sprawie w sądzie, że dzięki tej sytuacji odnalazłam Boga...ale to prawda dzięki temu przewartościowałam swoje życie, w którym nie było Boga tak naprawdę...było za to wiele oj wiele zabobonów, przesądów, wiary w to co piszą w horoskopach, sennikach, trzymałam słonika z trąbą do góry na szczęście i inne rzeczy typu fengshui, leki homeopatyczne na gardło...dużo tego było...a najśmieszniejsze jest to, że ja sobie kompletnie nie zdawałam sprawy, że są to grzechy ciężkie przeciw pierwszemu przykazaniu teraz ponoszę tego straszne konsekwencje, ale jak sobie to uświadomiłam, odbyłam spowiedź generalną, zwróciłam Bogu pierwsze miejsce przynajmniej tak mi się wydaje, co jakiś czas na modlitwie "oświeca" mnie Pan Jezus, że jeszcze to i tamto było nie tak...też już wszystko powierzyłam Bogu i cieszę się, że Go odnalazłam, szkoda, że w takich okolicznościach, ale wiem, że wszystko jest po coś i widocznie tak miało być...pomimo, że sąd orzekł w moim przypadku rozwód ja dalej kocham bardzo mojego męża, modlę się o jego nawrócenie i mam nadzieję, że Bóg nas kiedyś znów połączy...
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 17:27
Bardzo Wam dziękuje dziewczyny za modlitwę.
Za to ''trzymajcie kciuki'' przepraszam - stare nawyki :) cały czas się uczę.
Słuchajcie mój mąż dzisiaj zadzwonił o 16.00, że dzisiaj nie przyjedzie i że będzie jutro popołudniu i przygotuje jutro obiad dla nas a ja ze spokojem odpowiedziałam dobrze.
Nie ukrywam, że w mojej głowie pojawiło się od razu mnóstwo pytań i wątpliwości: ciekawe dlaczego ?, pewno z kimś się spotyka, może powinnam mu odpisać, że jeśli nie ma ochoty spotykać się z dzieckiem to niech się nie zmusza itd.
Ale spokojnie. Z Panem Bogiem dam radę.
Przecież i tak nic mi to nie da ta informacją co on teraz w tym momencie robi i dlaczego nie przyjedzie dzisiaj spotkać się z Tymciem, prawda ???
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 19:55
Cytat:
może powinnam mu odpisać, że jeśli nie ma ochoty spotykać się z dzieckiem to niech się nie zmusza itd.
........... absolutnie NIE
wg. mnie
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 20:12
Ok. A co myślicie o zjedzeniu razem obiadu, który on przygotuje dla nas ?
Bo chyba według Dobsona to nie powinnam tego obiadu jeść :)
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 21:32
Nie wiem , co by na to Dobson
ale skoro chłop waży strawę dla kobity ( z własny woli i bez nijakiego przymuszenia )
to musi cosik w tym być dobrego .
........... ale na wszelki wypadek , zamień talerze
lena [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 00:11
Cytat:
Ok. A co myślicie o zjedzeniu razem obiadu, który on przygotuje dla nas ?
Bo chyba według Dobsona to nie powinnam tego obiadu jeść :)
Dominiko...nie że nie możesz zjesć....chodzi o to,czy przyrządzenie tegoż obiadu nie koliduje w Twoje plany.
Mąż zadzwonił,przełozył spotkanie na jutro i obiecał obiad.
Nie zjedzenie go ...skoro sie zgodziłas,było by zwykłą fanaberią,dziecinadą....
Inaczej sprawa wygląda,jesli mimo Twoich sprzeciwów,maz przyjezdża,gotuje,podaje i wymaga abyś zjadła.
Widzisz róznicę???
Według mnie podstawowym Twoim błędem jest to,że nie Ty,ale mąż ustala warunki.......choćby te dotyczace wizyt.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 09:10
Cytat:
Według mnie podstawowym Twoim błędem jest to,że nie Ty,ale mąż ustala warunki.......choćby te dotyczace wizyt.
Jedna malutka uwaga , nie ....... właściwie WIELKA , przestrzegam .
Ja traktuj dziecka jak swojej własności ( nie mówię , że tak robisz ! ) , "twoje" dziecko .
W sensie :MY - ja + dziecko , ON
Dziecko przy wszelkich konfliktach małżeńskich , rozwodach - ZAWSZE będzie przegrane .
DominikaS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 11:01
Wiem mare świetnie zdaje sobie z tego sprawę.
Ja mam kontakt cały czas z psychologiem dziecięcym. Wiem, że dla dziecka konflikt, rozstanie rodziców, rozwód NIGDY nie jest dobre (chyba, że w rodzinie jest alkoholizm, przemoc itd)
Przerobiłam ten temat wielokrotnie.
Mój mąż również często mówił o swoim trudnym dzieciństwie: brak kontaktu z Tatą, trudny kontakt z ojczymem. Bardzo brakowało mu Taty.
Więc ja jestem wyczulona na tym punkcie dlatego też tak starałam się na początku, aby Tymcio jak najmniej odczuł tą sytuację stąd te obiady, miła atmosfera itd.
Dzieci w tym wszystkich są najbiedniejsze.
Mój mąż jeszcze w grudniu odradzał mojej cioci rozwód, mówił o dzieciach ...
A już w kwietniu usłyszałam: w czym problem, Tymon będzie z rozwiedzionego domu. Ty sobie znajdziesz faceta, ja będę z tym facetem w przyjacielskich kontaktach i Tymon nawet może mu mówić TATO. Bardzo to przeżyłam ...
Mam nadzieję, że nauczę syna co to znaczy odpowiedzialność ...
Czego ja oczekuje od mojego męża skoro jego Mama przyszła do mnie i powiedziała:
Zdaj sobie sprawę, że to już jest koniec.
Was już nie ma. Jest Bartek - ojciec i Dominika - mama. I to cała relacja między wami.
A Tymon sobie z tym poradzi bo to jest dziecko a dzieci są silne.
Tylko ty musisz sobie zdać z tego sprawę, że nie jesteś już żoną Bartka.
A przykre jest to, że to ty usłyszysz w przyszłości, że to twoja wina od dziecka.
Ręce mi opadły .... nie wiedziałam co jej mam na to powiedzieć.
Sama jest w separacji po raz drugi.
Miałam jej ochotę wykrzyczeć tak dziecko sobie poradzi - tak jak radzi sobie teraz twój syn !!!!
Niestety moja teściowa od dłuższego czasu nie ma z nami kontaktu, nie widzi wnuka, Bartek powiedział mi tylko, że mama się na niego cyt''wypięła'' (dotyczy to oczywiście finansów).
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mały cierpi, tęskni za Babcią.
Chociaż nie powiem bo mi jest również przykro bo nagle przestaliśmy być Rodziną.
Mój mąż mnie ciągle tylko wypytuje czy Mama do mnie zadzwoniła, czy już znalazła mi jakąś pracę itd. Więc najprawdopodobniej nie mają tak dobrych relacji teraz.
A też niestety mój mąż był/w dalszym ciągu jest uzależniony od Mamy.
Teraz jeśli tylko rozmawiamy o naszym małżeństwie od razu pojawia się temat: Moja mama została sama. Była z alkoholikiem przez tyle lat. Ludzie się nie zmieniają. Mogła to przerwać tyle lat temu i teraz może żyłaby z kimś innym i była szczęśliwa.
Bardzo jest poraniony.
Bardzo tego dużo: problemy z sexem, alkohol, narkotyki, imprezy, chora przeszłość.
Nie wiem czy kiedykolwiek uda nam się z tego podzwignąć ...
Bardzo go kocham i bardzo bym mu chciała pomóc.
I mam nadzieję, że nie stawiam tu żadnej krzywdzącej go diagnozy ...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.