Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Alkoholizm to owszem choroba, i niestety, ale nie polega na braku silnej woli; to choroba dużo bardziej złożona.
Tak jest nazwana nirwano
Sorry człek nie rodzi się z ta choroba jeno nabywa dobrowolnie sobie ją sam.
Zatem po co bajdurzyc...czy alkoholok to ofiara choroby ..czy ofiara włąsnego wyboru ...
a ze ta zaleznośc jest żłożona???
hmmm...
każdy włąsny problem człowieka jest złozony..
ale sa tacy jacy pokonuja problemy i tacy jacy sobie z nimi nie radza..
a ci popadają w uzaleznienia..
a jakie moze byc lekarstwo??
zapewne jest -jak z niego wyjśc..(z uzaleznienia) i pokonac własne problemy...
i prosze nirwano nie spłycaj tematu do tłumaczen..to nie ja ..jeno moja choroba
bo tym sposobem dalej tacy ludzie tkwią we własnych błedach i przekonaniach.
zamieniajac czynne uzaleznienia ..na ofiare choroby...
pozdrawiam
[ Dodano: 2012-09-12, 13:01 ]
Alkoholizm jest często chorobą naszej cywilizacji. Wielu ludzi, niezależnie od ich wieku, popada w uzależnienie nie zdając sobie niekiedy z tego sprawy. Każdemu z nich pomoc w wyzdrowieniu jest potrzebna. Bardzo dużo zależy od formy tej pomocy. Ważne jest by dać szansę każdemu, kto jej potrzebuje, ale również chce takową otrzymać. Jeśli odpowiednio podana zostanie ręka osobie uzależnionej, opierając się na niej wyjdzie z tego. Wszystko co zostanie poczynione w tym kierunku jest w stanie uratować choćby jedną uzależnioną duszę. Bo alkoholizm to nie tylko choroba ciała, to również choroba psychiki.
Dlaczego ludzie popadają w uzależnienia?
Powodów jest wiele. Każdy alkoholik ma swoje własne powody, dla których sięgnął ?do butelki?. Najczęściej jest to brak pracy, czyli tak naprawdę brak środków do życia. Porzucenie przez bliską osobę, lub śmierć tejże osoby. Jakiś zawód życiowy, bądź samotność.
Każdy z tych powodów jest ?dobry? bo pomóc sobie zapomnieć o rzeczywistości. Tylko czemu środek do tego użyty musi prowadzić do zguby?
Do czego prowadzi nadużywanie alkoholu?
Tak samo jak powodów nadużywania alkoholu, tak samo i skutków jest nieliczenie wiele. M.in. wypadki samochodowe, pobicia, rozbite rodziny, złamane kariery zawodowe, samobójstwa, choroby. Występuje również szereg zaburzeń psychicznych, tu np.: utrata zainteresowań pozaalkoholowych, spadek precyzji myślenia, szybkie męczenie się pracą umysłową, osłabienie koncentracji uwagi, zaburzenia pamięci, zwiększona drażliwość, trudności w opanowaniu agresji, zmienność nastrojów. Ponadto następują takie zmiany jak: alkoholik sprawia wrażenie, tak jakby przestał się liczyć z opinia publiczną. Z coraz większym trudem potrafi być za coś odpowiedzialny. Bywa, że staje się nieuczciwy, nieobowiązkowy, a dla zdobycia alkoholu potrafi zaniedbać rodzinę. W miarę rozwoju choroby tego typu zaburzenia maja stałą tendencje nasilania się.
Jaki jest wpływ nadużywania alkoholu na zdrowie człowieka?
Nadużywanie alkoholu wpływa ujemnie na cały organizm - stwarza ryzyko nadciśnienia, miokardiopatii i zaburzeń rytmu serca. Konsekwencją właśnie tych zaburzeń jest wysokie ryzyko nagłego zgonu osób uzależnionych od alkoholu. Intensywne picie zwiększa również ryzyko udarów krwotocznych oraz zaburzeń krzepnięcia. Często uszkodzona przez alkohol bywa wątroba. Główne zmiany patologiczne to stłuszczenie, zapalenie i marskość. Ryzyko uszkodzenia wątroby przez alkohol zależy od jego ilości i rodzaju, sposobu odżywiania oraz czynników hormonalnych. Długotrwałe nadużywanie alkoholu hamuje funkcjonowanie układu immunologicznego, co powoduje zwiększenie podatności na choroby zakaźne i może być szczególnie niebezpieczne dla osób z uszkodzoną odpornością, na przykład nosicieli wirusa HIV. Niektóre badania wskazują na to, że alkohol może zwiększać podatność na zakażenie tym wirusem. Obserwuje się też silny związek pomiędzy nadużywaniem alkoholu a pewnymi rodzajami nowotworów.
Jak leczyć chorobę cywilizacyjną naszego wieku?
Zadanie trudne, ale nie jest nie do pokonania. Rozwój uzależnień oznacza zmiany w różnych obszarach życia człowieka. Proste wyeliminowanie alkoholu - abstynencja - może nie wystarczać do poprawy życia osoby uzależnionej. Osoba taka, mimo że nie będzie piła, może zachowywać się "jak pijana". Zdrowienie z uzależnienia jest możliwe tylko dzięki ciężkiej pracy nad zmianą swego funkcjonowania. Zaniedbanie tej pracy na ogół prędzej czy później prowadzi do powrotu do aktywnego picia.
Można powiedzieć, że leczenie z uzależnienia przebiega etapami. Pierwszy z nich nazywany jest ?życiem emocjonalnym?. W kolejnych podetapach uświadamianie jest uzależnionemu, że alkohol może być źródłem pozytywnych uczuć i że przy jego pomocy można na nie wpływać. Jak uzyskać sprawność w wywoływaniu pożądanych uczuć. Alkohol staje się głównym sposobem wywoływania uczuć. Przy jego pomocy eliminuje się przykre stany, przez co skala emocji staje się uboższa. Rezygnuje się z naturalnego przeżywania na rzecz sztucznego wywoływania uczuć za pomocą alkoholu. Pojawiają się problemy emocjonalne związane z piciem: wstyd, lęk, poczucie winy, huśtawka nastrojów. Ucieka się od nich w alkohol, "żeby nic nie czuć". Jednak coraz trudniej osiągnąć ukojenie. Przeżywa się wtedy głównie bezradność i lęk. Wahanie: pozwolić na przypływ naturalnych uczuć, czy nadal próbować zagłuszać je alkoholem ? Chwilowo zaprzestaje się używania alkoholu do wpływu na uczucia. Abstynencja co prawda zmusza do konfrontacji z przykrymi uczuciami, ale zaczyna też dawać ulgę i spokój, ponieważ przestaje przybywać problemów. Abstynencja staje się głównym źródłem pozytywnych uczuć, przynosi satysfakcję, zadowolenie, radość. Pozwala uczyć się rozpoznawania i przeżywania emocji.
Kolejnym etapem jest ?poczucie tożsamości?. Ważne pytanie ? ?kim jestem?? Tu pojawia się owy element samookreślenia: ja jako osoba pijąca. Po alkoholu zaczyna się uzyskiwać lepszy, lecz zafałszowany obraz samego siebie. W obrazie samego siebie coraz bardziej ważna staje się sprawność w piciu. Pojawia się pytanie, czy przypadkiem nie jestem alkoholikiem. Zaprzeczanie temu i uciekanie w picie staje się coraz ważniejsze. Ciągłe fałszowanie obrazu siebie powoduje trudności z określeniem, kim naprawdę jestem. Kiedy już nadużywający alkoholu uświadomi sobie kim naprawdę jest prawda o sobie jako alkoholiku staje się głównym źródłem samopoznania. "Trzeźwy alkoholik" to podstawowy wyznacznik poczucia tożsamości. Wreszcie następuje podetap rozwoju - poszukiwanie nowych źródeł i sposobów budowania obrazu własnej osoby. Przestaje się widzieć siebie wyłącznie jako niepijącego alkoholika, coraz większego znaczenia zaczynają nabierać inne cechy.
Następny etap to ?stosunki z ludźmi?. W bliskim otoczeniu pojawiają się pijący. Wspólne picie zaczyna być sposobem kontaktowania się z ludźmi. Trzeba więc unikać dalszych problemów i na jakiś czas porzucić kontakty ?alkoholowe?. Wybiera się wtedy wyłącznie kontakty na trzeźwo, z niepijącymi. Sprawa utrzymania abstynencji jest główną treścią tych kontaktów i podstawą satysfakcjonujących więzi. Poszukuje się nowych, wartościowych kontaktów opartych na innych podstawach niż tylko abstynencja. Wzbogaca się sposoby nawiązywania i utrzymywania związków z ludźmi.
Kiedy zakończy się ten etap następuje etap zwany ?Kontakty z rzeczywistością - zdolność do bycia tu i teraz?. W którym to alkoholik uczy się dystansowania od realnych sytuacji i kontaktowania się pod wpływem alkoholu z fałszywym obrazem rzeczywistości. W kryzysie całkowicie traci rozeznanie w swojej realnej sytuacji, a jednocześnie niezdolność do skonfrontowania się z nią bez alkoholu. Poszukuje więc aktywnie takich informacji o swojej sytuacji, które pomagają utrzymać abstynencję. Dzięki trzeźwieniu wzrasta koncentracja na bieżących sprawach. Coraz lepiej rozpoznaje się i eliminuje zafałszowania obrazu rzeczywistości, zwłaszcza związane z uzależnieniem. Następnie poszukuje się nowych sposobów, aby bardziej świadomie i pełniej odbierać rzeczywistość.
W kolejnym etapie alkoholik zastanawia się co tak naprawdę jest źródłem wewnętrznej mocy. Uczy się, że picie może dawać poczucie mocy i oparcia. Pojawia się wiara w możliwość łatwego osiągania takiego poczucia. Wreszcie pojawia się lęk przed dalszą utratą mocy spowodowaną piciem, a jednocześnie lęk przed bezsilnością, jeżeli się przestanie pić. Powstrzymywanie się od picia sprawia, że już nie traci się sił, a nawet zaczyna się je odzyskiwać. Wzrasta zaufanie do abstynencji jako szansy odzyskania mocy, również poprzez własny wysiłek i mobilizację. Głównym źródłem mocy staje się świadomość, że potrafię nie pić i połączyć własny wkład w utrzymanie abstynencji z pomocą i oparciem w sile większej od własnej: pochodzącej od innych ludzi, Boga, przyrody, wyższych wartości. Aż w końcu zaczyna korzystać z innych niż abstynencja źródeł mocy i poszukuje nowych.
Następny etap walki z alkoholizmem to ?organizacja życia?. Na początku ?chory? uczy się, że poświęcanie czasu na picie może mieć wartość. W planie dnia zaczynają się pojawiać nieprzewidziane sytuacje, gdy się pije. Po pewnym czasie pojawia się lęk przed dalszymi przykrymi zaskoczeniami, które zdarzają się w związku z piciem, a jednocześnie lęk przed koniecznością realistycznego nadrobienia wszystkiego, co się zaniedbało. Zaprzestanie picia stwarza możliwość zorganizowania czasu. Rosną możliwości zapanowania nad organizacją własnego życia. Najważniejsze staje się planowanie czasu i zajęć koniecznych do utrzymania abstynencji. Przestrzeganie porządku dnia i budowanie realistycznych planów umożliwia wykonywanie koniecznych zadań życiowych. Następuje wreszcie czas kiedy uzależniony rozwija w sobie coraz lepsza organizację życia, znajduje w nim miejsce na wartościowe czynności i zadania.
Ostatnim etapem jest ?zdrowie fizyczne?. Alkoholik musi się nauczyć, że środki odurzające tylko na początku dają poczucie wolności i nie pozwalają odczuwać bólu. Jednak po pewnym czasie prowadzą do wyniszczania organizmu. Kiedy taki uzależniony zda sobie z tego sprawę daje o sobie znać lęk przed dalszym rujnowaniem zdrowia przez alkohol, a jednocześnie lęk przed znoszeniem dolegliwości na trzeźwo i zobaczeniem rzeczywistych rozmiarów szkód zdrowotnych. Przerywa się picie, żeby trochę wydobrzeć, dolegliwości narastają. Ale po pewnym czasie abstynencja ułatwia poprawę zdrowia i kondycji fizycznej, zwłaszcza dzięki unikaniu szkodliwego wpływu alkoholu i zmianie dotychczasowego trybu życia. Wreszcie trzeźwy alkoholik zaczyna świadomie dbać o własne zdrowie, poszukiwać i zastosowywać nowe sposoby na osiąganie coraz lepszego stanu fizycznego.
Bardzo ważne podczas leczenia alkoholika jest, aby był przy nim ktoś, kto go kocha i będzie wspierał w trudnych momentach leczenia. Miłością można zdziałać niewiarygodnie dużo.
Warto się wiec zastanowić zanim się sięgnie po alkohol, czy oby na pewno jest to opłacalna inwestycja. Bo nie tylko można sobie zrujnować zdrowie fizyczne, ale również stracić wiele wartości, które maja dla nas znaczenie.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-12, 14:24
Ważne, żeby "nie zagadać" tematu.
Skoro są alkoholicy, narkomani, seksoholicy i inni -holicy, którzy z nałogu wychodzą w takim sensie, że ten nałóg ich nie pokonuje, to znaczy, że po prostu możliwe jest poradzenie sobie z nałogiem. I czy to jest choroba, czy brak silnej woli - określenia te są drugorzędne. Chodzi o to, że jest taki lekarz, który sobie z tą chorobą może poradzić. I tym lekarzem jest Jezus.
A czy ten Lekarz trafi do ciebie w ten sposób, że poradzisz sobie z problemem poprzez mitingi AA (choćbyś chodził na nie całe życie), czy poprzez terapię psychologiczną czy w jeszcze inny sposób, to już "kwestia techniczna". Ważne byś się do Niego zwrócił i tę relację z Nim utrzymywał stale (modlitwa, Eucharystia, komunia, sakramenty...). Bo jak nie utrzymasz tej najważniejszej relacji, to po prostu polegniesz pod ciężarem własnych fałszywych myśli, przekonań, dążeń, emocji lub złego, który ci podrzuca te fałszywe myśli i "jeździ" po twoich emocjach.
Czyli można troszczyć się i niepokoić o wiele (choroba czy nie choroba, brak silnej woli czy nie chodzi o silną wolę, pijany "na sucho" czy trzeźwy, zapił bo nie zwentylował czy za słabo zwentylował, miał trudne dzieciństwo itd. itd.), a wystarczy tylko jednego: usiąść przy Panu i słuchać Go: Łk 10, 38-42.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-12, 15:28
Jarek321 napisał/a:
Ważne, żeby "nie zagadać" tematu.
Popieram
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-12, 17:41
Augustyn napisał/a:
Moim zdaniem małzenstwo jest jak stół. Tak jak stól musi miec trzy nogi, aby dobrze stał, tak potrzeba trzech rzeczy, aby malzenstwo dobrze stało.
Są to:
1/ miłość
2/ wierność
3/ uczciwość malzeńska
Ja to stół kojarzę tylko z czterema nogami (choć pewnie są wyjątki )
I tak, żeby stół = małżeństwo dobrze stał musi mieć, oprócz tych trzech wyżej wymienoinych nóg, jeszcze jedną:
4/Bóg postawiony na pierwszym miejscu przez obu małżonków
Ale to taka moja mała dygresja
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-12, 23:32
Witam,
czytam i czytam i tak mi się kojarzy, z tym co poruszył Jarek, ten tekst:
(4) [...]Tobiasz podniósł się z łóżka i powiedział do Sary: Wstań, siostro moja! Pomodlimy się razem do naszego Pana, żeby nam okazał swą łaskę i miał nas w swojej opiece.
(5) Gdy zaś ona wstała, zaczęli się modlić o Bożą opiekę. Modlili się tak: Błogosławiony jesteś, Boże ojców naszych, i błogosławione jest imię Twoje po wszystkie wieki wieków. Niech Cię błogosławią niebiosa i wszystkie stworzenia na wieki!
(6) To Ty stworzyłeś Adama i jego małżonkę, Ewę, aby była mu pomocą i wsparciem, i z tych dwojga powstał cały ludzki rodzaj. To Ty powiedziałeś: Niedobrze jest mężczyźnie być samemu, stwórzmy mu podobną do niego pomoc.
(7) I ja też biorę mą siostrę za żonę nie dla zaspokojenia żądz, lecz z czystej miłości. Miej litość nad nią i nade mną i pozwól nam pozostać razem aż do starości.
(8) I powiedzieli razem: Amen. Amen.
(Ks. Tobiasza (w) 8:4-8, Biblia Warszawsko-Praska)
Tak sobie myślę, że dla każdego człowieka proces uzdrawiania małzeństwa zaczyna się i kończy w innym miejscu i nie da się tego generalizować. Dla jednego to będzie uzdrowienie swojego spojżenia i stosunku do współmałżonka i stadła, dla drugiego dopiero 100% pojednanie i odbudowanie tego co zrujnowano w obojgu.
Zdanie się na Bożą Wolę jest niezbędne w drodze do uzdrowienia bo Jego jest Siła i Moc by nas uzdrowić. Nie wszyscy pytaliśmy Go o zgodę na konkretny związek małzeński, decydowalismy czasem z własnej woli i zupełnie nieodpowiednich pobudek , a to , że nam pobłogosławił w Kościele nie znaczy, ze widzi ten związek tak jak my.
Myślę, że kryzysy są nam dopuszczone dla odrzucenia naszego chciejstwa wobec siebie i współmałzonka. Jednak mimo tego zawsze Bóg będzie dążył do uzdrowienia i odbudowania jedności ponieważ nasze duchowe małzeńskie ciało żyje dzięki Sercu Jezusa, które w nim bije.( To On podnióśł małżeństwo do rangi Sakramentu i w nim pozostaje czyniąc ten związek obrazem Trójcy Świętej.)
Jednakże nie będzie tego czynił na siłę. Gdy którakolwiek ze stron nie będzie gotowa na przeżywanie związku według bożego zamysłu ( planu czy uregulowań ) to po ludzku małżonkowie pozostaną rozdzieleni, gdy przyjdzie kryzys.
Jednakże to właśnie duchowe ciało, Jedność, gwarantuje nam szansę na podźwignięcie małzeństwa z każdego upadku, bo "dane " mu jest Zmartwychwstałe Serce Jezusa. Po ludzku czas tego uzdrowienia uzależniony jest od woli i dyspozycji współmałżonków co do przyjęcia tego Daru Miłości i tu się pojawia kwestia wolnej woli człowieka. Bóg nie wciśnie swojej Miłości do serca bez zgody jego właściciela. Ale poczeka ,a czekając będzie pobudzał serce i sumienie tego współmałżonka, który nie może lub nie chce przyjąć Daru Uzdrowienia. Przeciez obiecał szukać każdej zgubionej owcy.
Takie jest moje rozumienie poruszanej kwestii.
Augustyn [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 01:40
Jarek,zapytales:
"Czy jeżeli ten alkoholizm wystąpił przed ślubem, to uzdrowienie chorego małżonka, by mógł on wypełnić swoje obowiązki jest niemożliwe?? Zwłaszcza, że - przypominam - mamy do czynienia z ważnym małżeństwem (bo nic innego nie zostało stwierdzone). Czy musi nastąpić stwierdzenie nieważności małżeństwa, by uzdrowienie tego człowieka było możliwe? Po co stawiać takie tamy, we własnej głowie, Jezusowi?"
Wiadomo, że nie wszyscy ludzie są powolywani przez Boga do malzenstwa, ktorzy akurat pojdą do kościola zlozyc przysięgę malzeńską.
Chodzi mi o problem niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej. czyli niezdolności do "prowadzenia mercedesa".
Moim zdaniem kluczowym jest moment zawierania malzenstwa czyli "wypisywania dowodu rejestracyjnego mercedesa", ktory albo jest wazny albo nie !
Trzymając się tej terminologii: W pewnych okolicznosciach wystarczy, że jedna strona jest zdolna do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich czyli ma prawo jazdy i siada za kierownicą.
Tak jest w przypadku skladania przysięgi tylko przez jednego z malzonków, a drugi jest na przyklad czlonkiem innego kosciola.
"Instrukcja Matrimonii sacramentum z 18.03.1966 r., która zachowuje do ważności formę kanoniczną zawierania małżeństw mieszanych, ale znosi obowiązek składania odpowiednich przyrzeczeń przez stronę niekatolicką. Odtąd rękojmię składa tylko strona katolicka."
http://mateusz.pl/rodzina/as-mm.htm
Aniołek 5,
napisalas:
„Ja to stół kojarzę tylko z czterema nogami (choć pewnie są wyjątki )
I tak, żeby stół = małżeństwo dobrze stał musi mieć, oprócz tych trzech wyżej wymienoinych nóg, jeszcze jedną:
4/Bóg postawiony na pierwszym miejscu przez obu małżonków”
A ja Boga porównalbym do okrągłego stolu, który łączy te trzy nogi ( milość, wierność i uczciwość)
Może dlatego, że św, Augustyn napisał kiedyś:
""Bóg jest jak koło, którego środek jest wszędzie, a obwód nigdzie"
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 08:39
Augustyn napisał/a:
Norbert
proponuję, abyś sprawdzil czy alkoholizm jest w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób
Poniewaz Jarka prośba była nie zagadać tematu-to krótko:
1.a wikipedia jest jak najbardziej adekwatna do ustalania prawdy?(polecam sprawdzic co to wikipedia i jak powstała)
2.alkohol jak kazda substancja odurzająca pozostawia w organiżmie zmiany,między innymi także psychiki-dlatego klasyfikowana jest jako choroba
3.Z alkoholizmem nie rodzi się nikt ,jeno nabywa się go z własnego wyboru(choroba alkoholowa)
4.polecam sprawdzić w necie przyczyny doprowadzajace od sposobów odurzania się i dlaczego.
5.Nikotynizm to także uzaleznienie (z własnego wyboru)następstwem jego ma szanse byc choroba rak(dla przykładu).
Zatem :
alkoholizm jak każde inne uzaleznienie jest pod wpływem
WŁASNEGO WYBORU....
i zgadzam się-
tak jak napisał Jarek uzdrowieniem ma sznse byc wiara w Boga...
a czemu??
chocby dlatego że dzieki Bogu uczymy sie w swoim zyciu prawidłowych wyborów ,zachowan -dla tych jacy w sobie nie posiadają wzorców, wiara staje się przykładem zycia.
Nie wiem w ilu procentach jest to na całym świecie? -ale czytałem że co drugi alkoholik odnajduje się w Bogu.
Z jednej strony (może) szkoda że tak pózno - z drugiej pokładając moc w Bogu szczęście że w ogóle.
Choc to nieraz trudne Augustynie -wazne jest w tym tylko jedno,
świadomosc tego że sam zgotowałem sobie taki los...
wot-prawda o sobie
jest takie ciekawe powiedzenie terapetów:
...skoro już Pani/Pan wie co było problemem w zyciu ,jak Pani/Pan zamierza to zmienic.....
pozdrawiam
p.s Jarku już nie zasmiecam tematu
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 12:06
Augustynie... powiem tak... to Twój wybór czy będziesz racjonalizował, że jakakolwiek niezdolność człowieka jest nie do pokonania przez Boga. Ja uważam, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Tylko tyle i aż tyle. To, że niekatolik nie składa odpowiedniej przysięgi nie ma nic do rzeczy w sprawie, o której mówimy.
Najkrocej rzecz ujmując alkoholizm jest to fizyczna alergia na alkohol plus psychiczna obsesja alkoholu ( tak określa alkoholizm Bill W. w ksiązce 12 Krokow i 12 Tradycji AA)
Jest takie pojęcie "alkoholik instant' (jak kawa instant): wlewasz do czlowieka alkohol i masz alkoholika
Podatność na uzaleznienie od alkoholu jest przekazywana genetycznie zwlaszcza w linii męskiej "Szacuje się, że w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej 5-10% kobiet
i 25% mężczyzn spokrewnionych z alkoholikiem popadnie w uzależnienie od alkoholu"
http://www.icap.org/LinkC...wIU%3D&tabid=75
napisaleś: "alkoholizm jak każde inne uzaleznienie jest pod wpływem WŁASNEGO WYBORU"
Uzaleznienie to PUŁAPKA w którą czlowiek wpada jak w bagno, chociaz nikt tego nie chce.
Obrazuje to trafne powiedzonko:
"GDY JESZCZE MOZESZ PRZESTAĆ, TO NIE CHCESZ
A GDY CHESZ PRZESTAĆ, TO JUZ NIE MOŻESZ"
Alkoholik nie ma wyboru: pić czy nie pić, bo gdyby go miał, to by nie potrzebował Boga i ludzi do pomocy
Alkoholik ma wybór: leczyc się lub nie leczyć się
Jarek,
Jak myslisz dlaczego alkoholizm jest uznawany przez kościól katolicki jako przyczyna stwierdzenia niewazności malzenstwa czyli ze alkoholik na mercedesa nie ma co liczyc ?
napisaleś:
"To, że niekatolik nie składa odpowiedniej przysięgi nie ma nic do rzeczy w sprawie, o której mówimy."
Ale mi chodziło wlasnie o katolika, który sam w kosciele sklada przyrzeczenie malzenskie w obecnosci swojego ukochanego niekatolika.
"Odtąd rękojmię składa tylko strona katolicka."
http://mateusz.pl/rodzina/as-mm.htm
Ten fakt wskazuje, że nie potrzeba zlozenia przyrzeczenia przez drugą stronę, zeby sakrament malzenstwa byl wazny - zeby dostac od Jezusa meredesa :)
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 09:11
Augustynie bez rozciagania i wywodów...
Gdy wiem że w rodzinie był problem alkoholu(jak napisałes w genach)-uczulam sie na ten problem.
Gdy słysze otoczenie mówiące o mnie prawde -wierze a nie zaprzeczam.
A skoro odrzucam wszystko i ulegam złu a z nim idacemu uzaleznieniu.
To kowalem swego losu jestem sam...
bez tłumaczen i przecucan win na CHOROBĘ....
Najgorsza zdolnoscia każdego uzaleznionego, jest tłumaczenie całemu światu....
to nie moja wina....
pozdrawiam
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 13:55
Augustyn napisał/a:
Jak myslisz dlaczego alkoholizm jest uznawany przez kościól katolicki jako przyczyna stwierdzenia niewazności malzenstwa czyli ze alkoholik na mercedesa nie ma co liczyc ?
Małżeństwo cieszy się przychylnością prawa, dlatego w wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego.
Sobór Watykański II stwierdził, że nie można rozdzielać od siebie strony charyzmatycznej Kościoła od strony oficjalnej, formalnej.
Jezus powiedział:
Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». Mt 16, 18-19.
Augustynie, Ty jakby unikasz odniesienia się do tego, o czym piszę. Wchodzisz w kwestie "techniczne"- alkoholizm, seksoholizm, jakieś statystyki i inne rzeczy świadczące o tym, że małżeństwo nie zostało ważnie zawarte. Ja piszę zupełnie o czymś innym. Twierdzę, zgodnie z Ewangelią, że Jezus może człowieka uzdrowić, uzdolnić również w tym zakresie, który może być przyczyną stwierdzenia nieważności małżeństwa. I tyle.
Jak ktoś chce stwierdzać nieważność małżeństwa - niech sobie stwierdza, jak ktoś nie chce iść do sądu biskupiego, niech sobie trwa w sakramencie. I w jednym, i w drugim przypadku Jezus może człowieka uzdrowić, również z alkoholizmu, również z seksoholizmu i z innych zniewoleń. Może nie będzie to uzdrowienie tak spektakularne jak wskrzeszenie czy zniknięcie nowotworu, może będzie związane z wysiłkiem polegającym na ciągłej pracy nad sobą (np. mitingi AA). Ale jest to możliwe, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Nikt nie ma obowiązku, by stwierdzać nieważność małżeństwa i nikt nie ma obowiązku trwania w małżeństwie, które uważa za nieważne. Kościół mówi tylko jakie przesłanki są istotne, by nieważność została stwierdzona, a co istotne nie jest. A jeżeli ktoś, mimo swoich głębokich wątpliwości co do ważności małżeństwa trwa w tym małżeństwie i czyni to w imię swoich przekonań/chęci bycia "w porządku"/z innych względów to po prostu jego sprawa, jego decyzja. Być może jest to jego droga, którą wskazał mu Pan. A być może drogą kogoś innego, którą poprowadził go Pan będzie życiowe doświadczenie nieważnego małżeństwa.
Augustynie, nikt Tobie ani nikomu nie broni iść do sądu biskupiego ze sprawą o stwierdzenie nieważności małżeństwa, a Jezus może człowieka uzdrowić bez względu na to czy zostanie stwierdzona nieważność czy nie.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-15, 18:09
Jarek321 napisał/a:
Rozumiem to krótkie przedstawienie prawa kanonicznego.
Piszesz, że liczy się czas - moment, kiedy alkoholizm u małżonka wystąpił - przed ślubem czy już po zawarciu małżeństwa.
Piszesz też: "jezeli choroba np. alkoholowa wystapi w czasie trwania malzenstwa , to mimo iz chory jest niezdolny do wykonywania istotnych obowiązków malzenskich malzenstwo nadal trwa. Wtedy ratunkiem jest jedynie uzdrowienie chorego malzonka, aby mogl on wypelnić swoje obowiązki."
Mam jednak takie pytanie:
Czy jeżeli ten alkoholizm wystąpił przed ślubem, to uzdrowienie chorego małżonka, by mógł on wypełnić swoje obowiązki jest niemożliwe?? Zwłaszcza, że - przypominam - mamy do czynienia z ważnym małżeństwem (bo nic innego nie zostało stwierdzone). Czy musi nastąpić stwierdzenie nieważności małżeństwa, by uzdrowienie tego człowieka było możliwe? Po co stawiać takie tamy, we własnej głowie, Jezusowi?
Jarek, to bardzo wazne czy uzaleznienie było przed zawarciem małżeństwa czy do niego doszło po zawarciu małzeństwa.
O ile w drugim przypadku zakładać mozna, że osoba wybiera w miare świadomie za partnera współmałżonka bo jego świadomość psychiczna jest wolna od jakkichkolwiek używek zaburzających poczytalność rzeczywistości.
O tyle w pierwszym przypadku uzaleznienia juz o takie założenie trudno zakładać.
Teraz...
jeśli do uzdrowienia z moca boska dojdzie u pierwszego...bo zakładamy Bóg jest wszechmogący to wychodzi, że osoba taka może jak najbardziej umieć odtąd spełniac obowiązki wobec swojego współmałżonka tylko...
no właśnie wraz z tą inną zdrowa, wolna od używek świadomością mogę stwierdzić, iż osobę jaką wybrałem na współmałżonka była złym wyborem.
Szukac wtedy mogłem szukać i wybrać nie partnera o podobnych cechach charakteru, wspólnych celach, pasjach a jedynie opiekuna i ratownika chcącego mi matkować, wypełniac za mnie moje obowiązki, osobe która miała za mnie przezyc życie.
W drugim przypadku... wchodzę w związek małżeński w miare dojrzale, wolny od uzależnień bo przecież nikt z nas nie jest idealny i doskonały, potrafie sie uczyc tą relację tworzyc.
Owszem mogę będąc niedojrzałym w pełni na jakims etapie swojego zycia w nałóg popaść bo słabość psychiki człowieka może mi podpowiadać łatwiejsze drogi radzenia sobie z problemami.
Ale...
ale gdy poradzę sobie z tym uzależnieniem z pomocą Boga, za jego sprawą, czy za sprawą człowieka innego, terapii to przy boku jednak mam nadal osobę, która w momencie zawierania ślubu chciałem i kochałem.
Alkoholik, inna osoba uzależniona bo o takich mowa tu, jednak może mieć wraz z ta "inna", uzdrowioną juz rzeczywistością tego kim jestem dzis a kim byłem wczoraj za dotknięciem "Bożego palca" widzieć jednak w tym wyborze swoim kiedys współmałżonka właśnie bład poznawczy.
Będąc uzaleznionym nie mogłem mieć. A nie mogłem mieć bo alkohol był przyczyna zaburzonego spojrzenia nie tylko na to co sie dzieje wokół mnie ale tez na to z kim się wiąże, jakie osoby wybieram za osoby mi bliskie, znajome....
Poza tym osoba taka zazwyczaj to młoda osoba, która przez alkohol nie wyrobiłą swojego charakteru, nie ukształtowała sie jako samodzielna jednostka wiedząca czego chce, jakie ma zinteresowania, pasje, potrzeby. Zazwyczaj to osoba wychowana w patologicznej rodzinie, środowisku gdzie alkohol był motorem zycia. Takie młode jednostki wychodzącego z takiego środowiska do samodzielnego zycia są niezaradne, szukaja oczywiście jak każdy człowiek swojego sposobu na zycie, ale jednak brak dobrych wzorców plus przyzwolenie na pewne rzeczy sprawia, że żyją podobnie jak inni w ich środowisku.
Wyzwolenie sie z tego, poznanie siebie to naprawde sprawia czasem, że taka młoda osoba przeżywa swoje dorastanie dopiero w późnym wieku czyli dopiero jak jest trzeźwa. Dopiero wtedy może świadomie wiedzieć czego chce od życia, kim chce byc i z kim chce być.
Więc może byc tak, że moge wypełniac odtąd obowiązki małżeńskie, Bóg uwolnił mnie od nałogu, ale niestety małzonka sie nie zmieni już. Wyboru dokonanego nie jest sie w stanie zmienic.
Dlaczego? Tamten wybór był z poziomu wiedzy zupełnie innej wiedzy osoby....
Tu owszem znów Bóg jest wszechmogący i może i to sprawic, że pokocham tą osobe..ale to kolejny cud, najpierw cud uzdrowienia z nałogu, później pokochania tej osoby, którą nieświadomie będąc uzależnionym poślubiłem... Duzo tych cudów...choć dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych...
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-15, 18:53
W jednym przypadku tak....
W drugim przypadku siak...
Rzecz o autach....
Rzecz o stole z trzema nogami...
Rzecz o alkoholu, który na Wikipedii tak, na innej stronie inaczej...
Chciałbym być z Wami i dłużej tak sobie mędrkować i filozofować swawolnie, ale coś czuję, że to temat dla ludzi, którzy mają dalece więcej wolnego czasu niż ja.
Ja mam swoje zadania do wykonania.
Życzę Wam, abyście się wzajemnie rozumieli, szanowali i miłowali, wierzę, że akurat tutaj "to se vrati".
Światła Ducha Świętego dla wszystkich
Augustyn [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-16, 11:26
Stanislaw,
jak nie chcesz "mędrkować i filozofować swawolnie" to Twoja sprawa ...
Ja mam zamiar poznać prawdę na temat istoty malzenstwa, a zwłaszcza tego czym jest moje małżeństwo
Żylem w nieświadomości ćwierć wieku i nie mam zamiaru robic tego dalej..
A wracając do dyskusji:
Norbert,
napisaleś:
"To kowalem swego losu jestem sam...
bez tłumaczen i przecucan win na CHOROBĘ....
Najgorsza zdolnoscia każdego uzaleznionego, jest tłumaczenie całemu światu....
to nie moja wina.... "
polecam Twojej uwadze słowa Billa W.
"Niektórzy ludzie usilnie oponują przeciw temu, że AA traktuje alkoholizm jako chorobę. Ich zdaniem, takie podejście zdejmuje z alkoholika ciężar odpowiedzialności moralnej. Jak dobrze wiedzą wszyscy aowcy, jest to dalekie od prawdy. Nie wykorzystujemy koncepcji choroby do tego, by „rozgrzeszyć” naszych uczestników i uwolnić ich od odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie: pojęciem choroby i to potencjalnie śmiertelnej, posługujemy się tak, by na barki cierpiącej na nią osoby złożyć olbrzymią odpowiedzialność – moralną powinność korzystania z Dwunastu Kroków AA w celu wyzdrowienia - („Jak to widzi Bill”).
bywalec,
napisales slowa, ktore sa mi bliskie jako zdrowiejącemu seksoholikowi:
"Wyzwolenie sie z tego, poznanie siebie to naprawde sprawia czasem, że taka młoda osoba przeżywa swoje dorastanie dopiero w późnym wieku czyli dopiero jak jest trzeźwa. Dopiero wtedy może świadomie wiedzieć czego chce od życia, kim chce byc i z kim chce być."
Obecnie rozwazam tę część przysięgi malzenskiej, która brzmi: "Że cię nie opuszczę aż do śmierci"
Poniżej pytanie i wyjasnienie, ktore temu służy:
"Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
Drugie pytanie ma na celu uświadomić narzeczonym, że w życiu mogą ich spotykać różne okoliczności i sytuacje. Słowa „w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli” skłaniają do refleksji: czy z osobą, którą wybraliście chcecie przechodzić przez radosne i trudne chwile? A jeśli „zła dola” oznaczać będzie, że to ta ukochana będzie dla ciebie przyczyna trudności, czy wtedy nie odmówisz jej swojej miłości? Może będzie chora, może ujawni trudne dla ciebie cechy charakteru?"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.