Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Prosty przykład, pewien znany i lubiany jest właśnie w trakcie drugiego już procesu o stwierdzenie nieważności, by jak mi się zdaje zawrzeć trzeci związek sakramentalny.
Kto chce, niechaj komentuje.
Stanisławie a co komentowac ..takie jest poprostu zycie..
ale aby nieco przyblizyc problem opowiem kawał..
Przychodzi bogaty amerykanin do księdza i mówi:
Prosze księdza mieszkam w Ameryce,ale od kilkulat przebywam w Polsce.
Ksiadz:
No tak synu czy masz jakiś problem?
Facet:
Tak prosze ksiedza chciałem prosić o msze i dobre słowo księdza nad grobem mojego psa,jakiego musze pochowac.
Ksiądz:
synu -czy ty żartujesz z powagi koscioła ,
msza? moje słowo Boże nad grobem psa?-to jakas kpina.
Facet:
alez prosze księdza ten pies był moim najwierniejszym przyjacielem od 12 lat,choć to pies był bardzo bliski memu secu,dlatego prosze o msze i słowo Boże-bo to jakby odszedł ktos bliski z mojej rodziny.
A ja przeciez zawsze wierzylłem w Boga
Ksiądz:
synu ty naprawde nie rozumiesz,robisz sobie kpine ze mnie,z wiary ,z Boga -jak można składac taką propozycje ,idz w pokoju nie znajdziesz u mnie zrozumienia.
Facet:
odchodząc z głośnym oddechem,powiedział tylko na odchodne-wielka szkoda prosze księdza bo na ten cel przeznaczyłem 10.000 dolarów datku na parfie.
I nagle ksiądz:
poczekaj no synu,zaszło nieporozumienie...
dlaczego nie powiedziałes że pies był psem katolickim..
pozdrawiam i miłego dnia
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-31, 20:03
No dobrze, żarcik, na piątkowy wieczór...ładny...
Ale chyba nie chodzi o żarciki, ale o postawę wobec faktów, jakie dzieją się w Kościele, naszym Kościele.
Ktoś wcześniej napisał, że nie może tu chodzić o upieranie się przy własnej wizji.
A ja się pytam: jeżeli w Kościele dochodzi do spraw gorszących, to ja jako katolik mam chyba prawo do obrony mojego sakramentu, szczególnie w obliczu kryzysu w moim związku małżeńskim.
Niech nawet będzie, że się upieram.
Pozdrawiam.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-31, 22:41
Stanisław1 napisał/a:
Na tym forum żartować trzeba z wyczuciem, tego się nauczyłem, często bywa tak, że żart mający na celu rozbawienie przynosi efekt odwrotny.
Ale Staszku czy to forum to grobowiec umierających za życia??
Wszak ludzie bliscy Boga -to ludzie szczęśliwi,smiejący sie ,radosni
to czyni wiara otwiera radośc życia i serca...
wybacz że to napisze ..czasami mam wrażenie że jakas tu powolna umieralnia...
miałem napisac nowy żart..no ale sie powstrzymam...
oj Staszku cośik mi się wydaje że znów masz doła....
trzym sie i jak najszybciej wyłaz z tego doła...
i nie obawiał sie radości...pomysl tak po ludzku jakiego Staszka chce widzieć jego zona...
wesołego,zyjącego,radosnego...
czy smutasa nafaszerowanego jakimis ideałami..i nie mówie że sa złe,ale nie wszystko pasuje Stanisławowi co siedzi w innych
pozdrawiam
[ Dodano: 2012-08-31, 23:55 ]
Stanisław1 napisał/a:
Ale chyba nie chodzi o żarciki, ale o postawę wobec faktów, jakie dzieją się w Kościele, naszym Kościele.
I odpowiem pewno że nie chodzi o żarcik..choć jest bardzo zyciowy..to zapewne przyznasz.....
natomiast co do postawy...tak postawa to cudna rzecz,ale jak postawa sie przekłada nad zycie co??
zakładam że wchodze z moja postawa w pozycje veto....
czyli veto dla stwierdzenia nie zgadzam sie z decyzja stwierdzająca moja niewaznośc sakramentu....
i po piorunującym finale...jest normalne zycie Staszku,życie koło kogos kto juz nie kocha,kto nie cierpi przebywac razem,ktos kto wyłozył wszystkie karty na stół by nie byc juz razem....
zastanów sie co wówczas wygrywasz???
Jarek starał się to napisac ...wygrywasz włąsna dume i pokaz całemu światu
bo ja to taki jestem...
ale to nijak ma sie do normalnego zycia Staszku.....
Bo Bóg daje zawsze wolny wybór..i nam...i tym innym co zyja..lub zyli w relacjach z nami...
a wszyscy jestesmy dziećmi Bozymi...nie ma dla Boga lepszych i gorszych....
miłej nocy
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-01, 08:55
Aniołku czy stawiam Stanisława na pierwszym miejscu???
raczej nie ..Staszek jest dorosłym facetem..zatem wie co dobre i co złe dla niego i innych otaczajacych go w zyciu...
Wie zapewne czy pełna zgodnośc jest w nim z ideałami,sercem i sumieniem...czy moze jest to zasada?
wpadając między wrony i człek zaczyna krakac...
Ja Staszku nie chce juz krakac....wole słuchac tego co w sercu..i staram sie by było zgodne z Boskim....
a co da żarcików to:
jeszcze jeden na to że klerycy to tez ludzie i róznie to bywa....
Przychodzi kobieta( bogata europejka) do księdza i mówi:
Prosze księdza chce ochrzcic mego kota,bardzo go lubie ,jest dla mnie wiernym przyjacielem.
Niestety ostatnio biedotka moja cięzko choruje -i wiem i czuje w sercu że Bóg pielegnuje i dba o to co Jego,a tym jego jest własnie chrzest.
Ksiądz:
córko nie chrzcimy zwierząt,nigdy takowej praktyki nie było w kościele katolickim,jest to niezgodnośc.
Kobieta:
Ja wiem prosze ksiedza ale może wyjątek od reguły,przeciez nie robimy nic złego kot to tez istota boska.
Ksiądz:
córko ja sam nie zdecyduje,choc wiem że kot to istota stworzona przez Boga,ale zbyt marnym na tym świecie by decydowac.
Prosze iśc do proboszcza.
Idzie kobieta do proboszcza i mówi to samo co księdzu.
Proboszcz oczywiście oburzony,nie wyraża zgody,argumentuja za NIE.
Rozmowa zaczyna dobiegac do konca gdy nagle kobieta mówi:
szkoda że i u proboszcza nie znalazłam zrozumienia a tak chciałam z serca wynagrodzic przychylnośc do odstapienia o reguły, dośc pokaznym datkiem na parafie i całą diecezje.
Finał ?
kota ochrzczono,ale cała sytuacja nabrała rozgłosu bo znalazły się w parafi osoby pośród wiernych oburzone sytuacją-jak tak mozna!!.
Oburzenie zobrazowało się doniesieniem do biskupa.
Wzywa biskup proboszca na rozmowe,ten staje przed nim i proboszcz mówi:
Kto księdzu zezwolił na takie coś jak chrzest kota.
Proboszcz mówi:
Jak kto? wszak za przychylnością Boga.
biskup:
Co mi tu ksiądz za dyrdymały opowiada i placze w to jakies plany Boskie.
Nie ma takich działan w całej religii katolickiej,zatem kto księdzu zezwolił.?
a proboszcz:
powtarzam księże biskupie.
Bóg i jego radośc z chojnych datków na parafie i decezje ,i prosze to jest czek dla księdza biskupa na diecezję w wysokości 50,000 euro.
Proboszcz spojrzał usmiech na twarzy i mówi...
wie co ksiądz dobrze oczywiście mądra decyzja i popieram
,a teraz może rozwazmy przygotowania kota do bierzmowania...
i drugi kawał...
Był bogaty biznesmen.
piekny dom,super samochody,świetnie dzialająca firma,cudowna kochająca zona,wspaniałe dzieciaki
Mieli wszystko a w tym wszystkim także kochali Boga.
Przyszły jednak złe czasy krachu na rynku firma coraz gorzej i gorzej trzeba było brac pozyczki by prosperowac.
pewnego dnia wchodzi mężczyzna do kościoła siada w ławce i mówi:
Boze zawsze cie kochałem,jezeli i ty mnie (nas )kochasz prosze cię o jedna prosta sprawe daj mi wygrana na loteri-szcześliwy czek ..przeciez to tak niewiele.
Po jakimś czasie wygrywają inni na loterii ,faceta firma coraz bardziej upada,długi rosna,dom zastawiony,samochody ida na wyprzedaz,żona ma się coraz gorzej w tej sytuacji,a dzieciom trudno jest godzic sie z wizją biedy.
Facet znów wchodzi do kościoła i jak poprzednio.
Boże prosze,ja nigdy nie prosiłem ani błagałem..daj mi tylko ten jeden wygrany los na loteri.
Dzieki temu dasz nam sznse odbudowania rodziny i scześcia ,błągam cie o jeden jedyny los.
Znów wygrywają na loterii inni.
Facet po czasie znów wchodzi do koscioła..
jest cieniem człowieka,brudny,zapyziały,brzydko pachnący-az inni w kosciele osuwają sie od niego, odchodza z niesmakiem.
Siada jak zazwyczaj w ławce i mówi:
I to jest ta twoja miłośc? to jest to twoje dbanie o ludzi??
straciłem wszystko:
firme,dom,radości doczesne,odeszła żona,dzieci sie mnie wstydza,
spię po klatkach schodowych ,wyjadam że smietników a prosiłem tak niewiele ...
daj mi tylko jeden jedyny wygrywający los.....
i nagle wielki błysk,grom z nieba,rozchylają sie niebiosa i za blaskiem wielkiego swiatła widac starcza siwą postac....
i potęzny-gruby głos
i czego chcesz więcej miły człowieku,
to prawda że oczekiwałes tak niewiele...
ale zamiast miec do mnie żal że nic nie zrobiłem ,pomyslałbys wówczas jak mnie wspomóc i kupic choć raz ten jeden jedyny los na loterie....
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2012-09-01, 09:24, w całości zmieniany 2 razy
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-01, 09:07
Etam - powtórzenie idei kawału powyżej. Czyli już ma brodę.
Kawałując - znać miarę trzeba
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-01, 09:27
Nirwanna napisał/a:
Etam - powtórzenie idei kawału powyżej. Czyli już ma brodę.
Kawałując - znać miarę trzeba
Albo nirwano rozumiec kawały.....by to miec to trza zyc....
a nie miec namiastke życia w grobowcu......
miłego zamierania w świecie iluzji
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-01, 10:00
I Tobie, Norbercie, miłego dnia
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-01, 14:56
"Skoro Kościół jest be..."
Niedługo Kościół będzie gdzie indziej i Sychar też gdzie indziej.
Ja byłem chrzczony w Kościele katolickim. Niektórzy wstapili do "kościoła sycharowego".
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-02, 00:48
A ja napisze Stanisławie otwarcie ,by chocby zakonczyc pewne bzdury i zywotnośc gdzies gdzie według mnie brak zycia...(to forum)
Budujesz i popierasz zdanie Andrzeja ..a dla mnie postawa twórcy tego forum -to czysta patologia jaka z upływem lat staje sie chora ..
nie słyszysz prostoty przekazu Jarka..na co i komu to potrzebne -to co zachodzi w Andrzeju i podobnym ...
Tak Stanisławie gdy konczy sie związek,gdy ktos mówie nie umiem i nie potrafie z toba zyc..to trza stanąc na wysokości zadania i przyjąc to..a za tym brac odpowiedzialnośc za własne zycie ..można owszem zyc w marazmie..i kultywowac cos co jest bzdurą..
a dlaczego bzdura???
niech Andrzej rozwazy w jakim swiettle stawia chocby swoją zone...to ja wierny sakramentowi..to ja wierny miłości..to ja...
Jakie ja ...egoistyczne..i wciąz stawiające w świetle -to ona zbładziła a ja dobry parafianin czekam na nia
fałsz w najczystrzej postaci....i napisze wprost mnie sie chce wymiotowac na taka postawe,,,,,
postawe jak jest najbardziej z dala od prawdziwej wiary.....
trzymaj tak dalej Staszku a stracisz całe małzeństwo
i popieram Jarka powstało tu sanktuarium "Sychar"...a to sanktuarium ma tyle do wiary co kazania księdza Natanka.....
wiara pod siebie..i wiara związana tylko z tym jak ja to czuje,jak chce i jak odczuwam.....
a najgorsze że większośc z tych bzdur wtyka sie do głowy ludziom poranionym..takim jacy nie potrafia okreslic własnej sytuacji
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-02, 01:27
Norbert1 napisał/a:
wiara pod siebie..i wiara związana tylko z tym jak ja to czuje,jak chce i jak odczuwam.....
a najgorsze że większośc z tych bzdur wtyka sie do głowy ludziom poranionym..takim jacy nie potrafia okreslic własnej sytuacji
No właśnie, to jest w tym najważniejsze.
Dobrze, że wszyscy ponosimy odpowiedzialność za własne czyny, zwłaszcza wobec naszych bliźnich.
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-02, 11:22
Witaj Norbercie,
Norbert1 napisał/a:
Tak Stanisławie gdy konczy sie związek,gdy ktos mówie nie umiem i nie potrafie z toba zyc..to trza stanąc na wysokości zadania i przyjąc to..a za tym brac odpowiedzialnośc za własne zycie ..można owszem zyc w marazmie..i kultywowac cos co jest bzdurą..
Z tego co pamiętam, popraw mnie jeżeli się mylę, niejednokrotnie pisałeś na tym forum, że parę lat temu podjąłeś decyzję o separacji formalnej i o wyprowadzeniu się z domu. Potem, wbrew woli Twojej Żony wprowadziłeś się na nowo. Ostatnio pisałeś, że byliście razem na weselu i że Żona robiła wszytsko, byleby tylko nie patrzeć na Ciebie w tańcu...
Napisałeś o tym otwarcie, więc nie przytaczam żadnych poufnych informacji, jedynie cytując Ciebie.
Każesz innym stanąć na wysokości zadania...
Rozumiem, Twoje życie to nie Sychar.
Zacytuję Ci pewną mądrość życiową:
"Niechaj na całym świecie wojna, byleby moja wieś spokojna".
Zacznij od siebie, zanim ocenisz innych.
[ Dodano: 2012-09-02, 12:27 ]
bywalec napisał/a:
i swoja drogą Stanisław czym dla ciebie jest miłość? bo dla każdej osoby ma ona inny wymiar to też wazne....
Bóg jest Miłością, to od Niego pochodzi dobro, zaufanie, zawierzenie, oddanie, radość i szczęście, jakie człowiek może dać drugiemu. Wystarczy czerpać.
Do w/w przypadków się nie odniosę. Nie znam ich.
Powtórzę raz jeszcze: DOPÓKI NIE ZOSTAŁA STWIERDZONA NIEWAŻNOŚĆ SAKRAMENTU JEST ONO WAŻNE.
Sakrament dał nam Dobry Pan Bóg, w bardzo konkretnym celu.
Niechaj więc każdy, wedle swojej wolnej woli rozezna w jakim.
Pozdrawiam Cię Bywalczyni serdecznie:)
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-02, 11:44
Stanisław1 napisał/a:
Bóg jest Miłością, to od Niego pochodzi dobro, zaufanie, zawierzenie, oddanie, radość i szczęście, jakie człowiek może dać drugiemu. Wystarczy czerpać.
- gdyby każdy z nas w ten sposób odnosił się i rozumiał miłość i bardzo sie starał to to forum nie miało by racji bytu a oto przeciez tu chodzi.- dziekuję Stanisławie
Stanisław1 napisał/a:
Sakrament dał nam Dobry Pan Bóg, w bardzo konkretnym celu.
Niechaj więc każdy, wedle swojej wolnej woli rozezna w jakim.
- jest to trudne ale nie niemozliwe,wykorzystujmy więc swoje doświadczenie w małżeństwie w tym własnie celu a nie oczekujmy cudów od Boga aby uzdrawiał to czego naprawdę my nie chcemy biorąc pod uwagę naszą negatywną postawę wobec włąsnych zmian.Pokazując palcem winę na drugiego(jeden palec pokazuje innych ale trzy palce wskazują na nas samych,przypatrzcie się dobrze)
Stanisław1 napisał/a:
Powtórzę raz jeszcze: DOPÓKI NIE ZOSTAŁA STWIERDZONA NIEWAŻNOŚĆ SAKRAMENTU JEST ONO WAŻNE.
!!!!!!!!!!!!!
Norbert1 napisał/a:
a najgorsze że większośc z tych bzdur wtyka sie do głowy ludziom poranionym..
- Norbert dlaczego znowu atakujesz,czy znowu masz trudniejszy okres w twoim życiu ,miałam już nadzieję ,że wiele zrozumiałeś wtedy ,kiedy przepraszałeś niektorych z nas na forum a teraz znowu powtórka- co tak bardzo cie gniecie ,kazdy ma wybór ty też ,jeżeli to forum ci się nie podoba i nie chcesz akceptować jego zasad to przeciez masz wolną drogę aby z niego wyjśc-czy to takie trudne dla ciebie.Ostatnio czytając twoje wpisy zauważyłąm wiele mądrych i praktycznych rad- ale jak widać twoja osobowość jest bardzo chwiejna to tez o czymś świadczy?
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-02, 13:58
Regina22 napisał/a:
Mam już zamęt jedni składają wnioski i mają unieważnione małżeństwo i dobrze i inni nie i też dobrze a inni robią to samo i mają się źle i jest im źle.
Trafiłaś w sedno Regino. Zamęt. To właśnie od pewnego czasu dzieje się w tym temacie.
Przepraszam i biję się w piersi, jeżeli i moja osoba się do tego przyczyniła.
Pragnę tylko zaznaczyć raz jeszcze, zanim stąd odejdę, że mnie SYCHAR ogromnie pomógł, kiedy rok temu przychodziłem tu rozbity.
Myślę, że z SYCHARU, tak jak ze studni przy której Pan Jezus spotkał się z Samarytanką każdy, kto tu przychodzi czerpie, tyle, ile w danym momencie potrzebuje.
SYCHAR może być drogowskazem, jednak nie może zastąpić decyzji, które każdy z nas kiedyś podjął, albo podjąć będzie musiał.
Mnie SYCHAR pomógł, wyprostował, poznałem tu wiele wspaniałych osób, w przeróżnych, często niesamowicie zakręconych sytuacjach małżeńskich.
I właśnie dlatego, że uzyskałem tutaj pomoc, pragnę jednoznacznie zaprotestować przeciwko opluwaniu i manipulowaniu dobrem, jakie się tutaj znajduje.
Pragnę zainteresowanym, Jarkowi i Norbertowi przypomnieć, że SYCHAR nie jest sektą i że na mocy prawomocnych dokumentów wysokich rangą duchownych działa w Kościele katolickim jako wspólnota ludzi wierzących, deklarujących się jako katolicy.
Jako ta wspólnota, ma swoich duszpasterzy, rekolekcje i spotkania formacyjne, grupy modlitewne i co najważniejsze JEST WSPÓLNOTĄ NIEZWYKLE POTRZEBNĄ.
Nikt Wam nie każde identyfikować się z SYCHAREN, jeżeli nie chcecie już uczestniczyć w jego tworzeniu i rozwijaniu APELUJĘ do Was nie mąćcie, nie podważajcie świadectw innych ludzi, skupcie się na sobie i Waszych problemach.
Szukajcie sposobów ich rozwiązania, bo jak widać są one w Was i nikt za Was ich nie przepracuje.
Życzę wytrwałości i odwagi w tym trudnym procesie i bardzo proszę nie atakujcie już więcej Andrzeja i Jego dzieła: SYCHARU.
Z Panem Bogiem.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-02, 14:11
Stanisław1 napisał/a:
bardzo proszę nie atakujcie już więcej Andrzeja i Jego dzieła: SYCHARU.
To jest właśnie to, o czym piszę i mówię już od dawna. I wielu mówi, ale już tylko po cichu...
W moim przekonaniu Sychar jest dziełem Boga, a nie Andrzeja. I dopóki w tej kwestii będzie niezrozumienie, to dopóty będzie zamęt.
Jak się czujesz Andrzeju z tym, że Sychar to jest Twoje dzieło?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.