Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Odpowiedź
Autor Wiadomość
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-04, 13:47   Odpowiedź

mario napisał/a:
Orsz napisał/a:

Cytat:
Jak wygląda ten świat? Co robimy by się zmienił? Prawie nic. Łajdactwo się panoszy i ma nad nami bezwzględna władzę. I niestety nie widzę nawet wspólnoty interesu by to zmienić.
Żeby żyć trzeba mieć jakąś spójną mniejszą lub większą wizje swojej roli w tym świecie. Ja miałem jakąś koncepcję, ona upadła, bo opierała się na pewnej nadziei na przyszłość i wierze w ludzi. Wiem, że sam wiele rzeczy zabagniłem i w sumie ponoszę słuszną karę. Jednak surowość tej kary mnie złamała. Mam iść drogą, nie wiedzę nawet drogowskazów.
Może ta książka Miriakulum....? Ale jej nie mam.
Ja nie mogę tylko na małżeństwie się koncentrować, muszę zbudować jakąś nową koncepcje świata. Mi runą cały świat.
Ale moja żona o tym nie wie. I tak cierpi, więc nie chce pogłębiać jej zgryzot. Więc jestem sam. I jak tu mówić o miłości, wspólnoci, małżeństwie? Ja się zamykam, bo to co dla mnie najważniejsze, musze trawić tylko w sobie. Przekłada się to też na nasze relacje.
I ja tu wychodze z siebie, a świat sobie radośnie żyje. Dalej się ludzie zdradzają, dalej się deprawują, dalej głupota bierze górę. Nie można wytłumaczyć najoczywistrzych prawd.
I w takim świecie mają żyć moje dzieci? Jaki to ma sens?


Orsz, to tylko fragment Twojego wpisu, ale jestem zszokowany ilością wylanego tu żalu, gniewu, złych emocji? Sam nie wiem czego, nie jestem specjalistą, odbieram to jako zwykły człowieczek o małym rozumku, w którym wiele rzeczy się nie mieści.
1. Używasz liczby mnogiej (co robimy) lub słowo "świat". A co robisz TY? Motasz się jak rybka na haczyku. Z wyższych wartości wspominasz tylko o jakiejś książce, ani razu nie padło słowo BÓG. Gdzie jest On w tym wszystkim i jakie Ty masz z Nim powiązania?
2. Miałeś koncepcję, ona upadła, sam twierdzisz że opierała się na nadziei i ludziach. Po raz kolejny pytam, a Bóg gdzie i nadzieja na Nim oparta?
3. Do kogo przepraszam masz pretensje że świat sobie radośnie żyje, nie zwracając uwagi na Orsza? Halo, świecie, Orsz do ciebie mówi, posłuchaj go, bo on chce cię zmienić? Orsz, trochę tych wpisów tu masz, wiele pewnie czytałeś. Czy według Ciebie trzeba się skrzyknąć i razem zmieniać świat? A może każdy niech zmienia siebie a wtedy świat, przynajmniej wokół nas będzie inny. Ten nasz światek a nie cały świat. Nie jesteś wszechmogący, odpuść sobie. Usiądź i ochłoń. Wiem że upał i gorzej się myśli ale przynajmniej wyhamuj, bo za daleko jedziesz. Swoją drogę już zgubiłeś, teraz błądzisz, brakuje Ci gps-a a mapy (drogowskazów) nie umiesz czytać.
4. Dlaczego się zamykasz w sobie? Idź do ludzi, terapeutów, psychologów, spowiedników. Najważniejsze: ZWRÓĆ SIĘ DO BOGA!!! W Nim szukaj najpierw spokoju a potem pomocy od Niego i ludzi których On Ci postawi przy Twojej drodze.
Co do dzieci, to za przeproszeniem, takie stwierdzenie że nie mają podstaw by żyć w takim świecie prowadzi do bardzo złych rzeczy. Wielu rodziców uśmiercało swoje dzieci by miały lepiej, by nie cierpiały na świecie. Niech Cię Bóg broni od takiego myślenia a co dopiero czynów.
Orsz: JEZU, UFAM TOBIE i od tego zacznij. Rób coś ze sobą ale w Bogu.
Pozdrawiam.
P.S.
Nie pamiętam Twoich innych wpisów, komentuję ten, na bieżąco. Mam nadzieję że się nie obrazisz, albo sprostuj jeśli źle Cię odbieram. Ale sam fakt że że w tematach innych osób wkładasz wielość tekstu o sobie może świadczyć że sobie nie radzisz, że nie wiesz jak sobie pomóc. Tak to odbieram, że "krzyczysz", dopóki Cię ktoś usłyszy.




Mario, słowo Bóg padło, raz. Powiem Ci, że próbuje się odwoływać do Boga, ale nie jestem w stanie długo wytrwać. Sam zauważyłeś ile negatywnych emocji jest we mnie. Teraz przynajmniej mam możliwość wylewania ich z siebie. A jak jestem w stanie Łaski Oświecającej jestem skrepowany. Czuje się przygnieciony wymaganiami miłości. A miłości we mnie nie ma. Są tylko jakieś pragnienia dobra, którego istota niewątpliwie opiera się na zasadach chrześcijańskich, katolickich, ale właśnie nie ma tej miłości. Bo mam wrażenie, że jak nie mam jej do żony to nie mam jej w ogóle. I co ja na to poradzę?
Tak, pretensje mam i wolę nie pisać jakie, wole się nie nakręcać. Nie masz racji, twierdząc, że trzeba zmienić przede wszystkim siebie, bo tylko to jest w zasięgu naszych możliwości. Choć masz racje, że od siebie trzeba zacząć, by zmieniać świata na lepsze. Takie podglądy, że tylko "wokół nas"może być lepiej uważam wręcz za skandaliczne w dzisiejszych czasach i tu odbiję piłeczkę do Ciebie. Ty też moim zdaniem nie jesteś idealny, jeśli prezentujesz taką spolegliwość wobec zła, którego efekty aż huczą na tym forum w postaci opisów wielu ludzkich dramatów. Trzeba zauważać ich źródło. Nie zostawiać losów świata przypadkowi, powiem inaczej diabłowi. Ja nie wiem jak to robić, straciłem jakby cały potencjał. Piszę to od tak, byś wiedział Ty i inni, co we mnie siedzi. Ja nie twierdzę, że jestem dobry. Piszę jak jest. Za wszelkie nawet najostrzejsze oceny będę bardzo wdzięczny. W końcu o to chodzi w terapii, by pacjent przedstawił siebie. Niniejszym to czynię.

Słusznie zauważyłeś, że chce coś światu powiedzieć, czasami nie tylko powiedzieć. Jestem przepojony wściekłością na winnych mojego cierpienia, na to co się stało w mojej rodzinie. I nie chodzi wcale o kochanka mojej żony, on jest sam ofiarą zła. Mi chodzi o kreatorów tego zła w Polsce i na świecie, także w kościele.
Myślisz mario, że upał ma tu coś do rzeczy? Nieprawda. Czy zima, czy lato, od roku stabilizuję się w moich przekonaniach.
W kwestii dzieci zupełnie na opak mnie zrozumiałeś. One właśnie będą chyba w stanie coś ze mnie wykrzesać. Chcę w to wierzyć. One mają bezwzględne prawo do życia, ale nie w takim syfie!
Mario, nie zamkniesz się przed światem. Albo Ty zmienisz ten świat, albo on zniszczy Ciebie. W świecie rozgrywa się wielka walka między dobrem, a złem. Zło jest wyjątkowo perfidne, podstępne i dysponuje przytłaczająca przewagą.
Masz rację, że trzeba pielęgnować własny świat w stałym kontakcie z Bogiem i od niego czerpać siły, ale absolutnie nie można odpuszczać temu co nas otacza. To miałem na myśli pisząc o braku wspólnoty. A nie muszę chyba dodawać, że ja ten swój świat w którym mógłbym mieć oparcie w zasadzie straciłem. Został Bóg, wiem o tym, ale świat duchowy jest dla mnie mało namacalny.
Co mnie boli? Widzę straszną ignorancję na sprawy publiczne u wielu przyzwoitych ludzi, bogobojnych. Widzę brak zaangażowania, a nawet popieranie zła. W tym stanie rzeczy można popaść w stan beznadziei. Ja jestem jemu bliski. Odbijam się od niego i wracam z powrotem.
Piszesz, "rób coś ze sobą w Bogu". OK. Ale nie pacyfikuj moich zapędów ekspansywnych. Te zapędy są ostatkiem mojej chęci do życia.

P.S. Nie wiedziałem, że tematy są tak spersonalizowane, tz. przypisane jednej osobie, jednemy problemowi. Przepraszam za zamieszaanie i niniejszym tworzę oddzielny wątek. Nie przypisuję sobie do niego praw własności :). Możecie pisać jak odpowiadać światu, ale także o czymkolwiek innym, np jak spacyfikować siebie samego.
 
     
mario
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-04, 15:35   

Witaj ponownie.
Nie będę Cię cytował, bo trochę tego dużo do wyboru, wiele treści przedstawiasz.
Najpierw jedno, co zapamiętałem: "pozostał Bóg, ale to świat duchowy, taki mało namacalny".
Nie wiem czy dosłownie Cię przytoczyłem, nie w tym rzecz. Wierzysz w Boga, w Trójcy Świętej Jedynego, który jest Bytem Duchowym? Więc jak może być namacalny? Nasza wiara na tym się opiera, że wierzymy choć nie widzimy. Jezus - obecny w Chlebie, wierzysz że jest? Widzisz Biały Chleb, w Nim jest Jezus, Wierzysz w to? Dotykasz też tylko Opłatek, a wiara uczy że to jest Ciało Pana, wierzysz?
Orsz, podziwiam Twój zapał, ale nie jeden już na tym świecie był "szaleniec" ( w pozytywnym znaczeniu ), który chciał zmienić świat cały. Nie żebym Ci podcinał skrzydła, ale..... :-/
Orsz, dla Ciebie najważniejszym powinno być takie życie by zasłużyć na Królestwo Boże, na Raj, Niebo z Jezusem. W małżeństwie dodatkowo winno Ci zależeć na zbawieniu żony i dzieci. W tym względzie robisz co możesz, nic więcej. Na siłę nie zrobisz nic. Nawet Bóg nie zbawia nikogo na siłę, daje wybór, czeka. Jak długo może czekać? On wie, my niestety nie. Dlatego ważne jest żeby TU I TERAZ żyć tak, jakby się za chwilę miało odejść z tego świata i stanąć przed Bogiem.
Dzieci, jeżeli im przekażesz a co ważniejsze swoim życiem pokażesz jak żyć, możesz być spokojny, będą żyć i tworzyć wokół siebie dobro, nie zginą. Możesz to zrobić dla nich, tyle i aż tyle. Resztę oddaj Bogu, On nie pozwoli zginąć Swoim Dzieciom. Sam zechciał być dla nas Ojcem. Czy może chcieć nas zgubić. Nawet jeśliby kto życie stracił na tym świecie, wielokroć więcej zyska. I tego się trzymaj. Szatan był, jest i będzie, dopóki będzie istniał ten świat. Możesz się oburzać na jego działalność i wyrażać swój sprzeciw. Myślisz że się Tobą przejmuje, dalej będzie robił co robi, powiem więcej, jeszcze bardziej będzie atakował Ciebie, nawet w Twoich bliskich (żonie, dzieciach). On nie odpuszcza, nigdy, chyba że sam Jezus go "pogoni". Uwierz w to, że nie stawisz mu czoła, a już na pewno się Mu nie oprzesz jeżeli zapragniesz działać sam, bez Boga.
Orsz, zło trzeba piętnować, pokazywać, potępiać. Nie można natomiast potępiać ludzi, bo ludzie zawsze mają szanse na porzucenie zła, a szatan zawsze sobie kogoś znajdzie, kto będzie mu służył.
Podsumowując. Jak dla mnie, jedynym sposobem na walkę ze złem i złym, to bliskość Boga. Jemu się oddaj, proś Maryję o pomoc i Świętych Patronów oraz Aniołów.
Orsz, dasz radę, tylko uwierz w to co możliwe. Nie wojowanie z całym złem tego świata ale w naprawę siebie, z Bogiem i w Bogu.
Powodzenia.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-04, 18:31   

Mario dobrze gada. Z jednym wyjątkiem - my mamy nie tylko "zasłużyć" na Królestwo Boże, ale też tworzyć je już teraz tu na ziemi.
Z jednej strony mówisz, że Bóg nie jest namacalny, a z drugiej, że zło jest perfidne i panoszy się po świcie. Mówisz o tej samej rzeczywistości duchowej, ale z położeniem akcentu na zło, ono dla Ciebie jest bardziej realne niż Bóg. Zmień myślenie na pozytywne, na dobro, myśl o Bogu jako o czymś tak samo realnym jak zło, ale Potężniejszym, Dobrym, Miłosiernym Ojcu. W miejsce myśli jaki to świat zły wstaw myśli o potędze i miłosierdziu Boga, i o tym że jesteś Jego dzieckiem. A potem to już idzie z górki :-)
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-04, 19:06   

Królestwo Boże zaczyna się w naszych sercach. :mrgreen:
 
     
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-06, 16:07   

Nirwanna napisał/a:
Zmień myślenie na pozytywne, na dobro, myśl o Bogu jako o czymś tak samo realnym jak zło, ale Potężniejszym, Dobrym, Miłosiernym Ojcu. W miejsce myśli jaki to świat zły wstaw myśli o potędze i miłosierdziu Boga, i o tym że jesteś Jego dzieckiem.


a ja od siebie dodam, w każdym człowieku nawet tym , który po ludzku wydaje mam sie złym, staraj sie dostrzec dobro, choć malutka namiastkę tego dobra............pomyśl wtedy - ja tez jestem grzesznikiem i nie mnie rozgrzeszać innych-nie pielęgnuj w swym sercu negatywnych emocji......................one niszczą człowieka.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-15, 21:19   

Szczerze pisząc, ja też nieraz zastanawiam się co się z tym naszym światem dzieje. I był taki etap, kiedy oglądając film" Dziewczyny z przemytu" ( piekna historia, polecam), napisałam w pamietniku " Panie Boże, gdzie Ty jesteś, skoro pozwalasz na takie rzeczy" Ale też z innej strony... jak wiecie, ostatnio i ja przeżywam małżeński kryzys... Więc czasami jest mi bardzo, bardzo źle. I raz był taki moment, kiedy poszłam zaniesc mężowi kanapki i spotkałam się z nim po drodze w trakcie kursu. I jakoś tak dzienie mnie olał, tak trochę jakbym mu przeszkadzała, chociaż sam do mnie dzwonił... No, niewazne. W kazdym bądź razie poczułam się źle. Poszłam więc do parku , usiadłam na ławce i poczytałam modlitwy, które mam spisane w zeszyciku i często stanowią one dla mnie pociechę. (mam je zawsze przy sobie, polecam coś takiego). potem wracałam do domu i było mi dobrze. Sprawiły to nie tylko modlitwy, ale też i banalne rzeczy: szum wiatru w koronach drzew, ptaki, które cwierkały, takie odgłosy przyrody.... I wtedy sobie pomyslałam, jak mogłam kiedyś, dawno temu, godzinami chodzic po parkach, podziwiac przyrode i dziekowac Bogu za to, że ona jest. Naprawdę dziekowałam Bogu za każdą drobnostkę....
Do czego zmierzam.... Sądze, że to nie Bóg opuscił świat, ale ludzie od niego odeszli. On dał nam wolną wolę, a my z niej źle skorzystalismy. On jest we wszystkim, w każdym listku i wietrze.... Ale to ludzie sprawiaja, że go nigdzie nie widzimy. Wszystko dokładnie jest pomyslane, tylko ludzie sobie wszystko komplikuja.
To tak jak z tym in vitro. jestem młodą osobą, ale jestem przeciwniczką tej metody. Bo wszystko jest doskonale przez Boga pomyslane. Są ludzie, którzy nie mogą miec dzieci. I są dzieci, ktore nie mają rodziców. Proste, prawda?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-22, 18:06   

MonikaMaria3 napisał/a:
to nie Bóg opuscił świat, ale ludzie od niego odeszli. On dał nam wolną wolę, a my z niej źle skorzystalismy. On jest we wszystkim, w każdym listku i wietrze.... Ale to ludzie sprawiaja, że go nigdzie nie widzimy. Wszystko dokładnie jest pomyslane, tylko ludzie sobie wszystko komplikuja.
:mrgreen:
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-10, 16:27   

Kapitalne przytoczenie cytatu wczesnochrześcijańskiego przez ojca prof. Jacka Salijego.
Mniej więcej tak brzmi wypowiedź ówczesnego Papieża. "Jeśli żona pokutuje to należy zone przyjąc". A jeśli nie to nie muszę. Czyli moje działanie musi być poprzedzone oceną pokuty żony.
Muszę tę pokutę ocenić, czy jest prawdziwa, czy jest właściwa.
Rozumiem takze, że nie mogę żony przyjąć tylko jeśli trwa z tym grzesznym związku. Wówczas mam obowiązek ja oddalić pod rygorem współuczestnictwa w jej grzechu.

Ja się z tym zgadzam.

Nieraz słyszałem tu opinie przeciwne, że nie moją rola jest ocenianie żony i jej pokuty.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-10, 18:21   

MonikaMaria3 napisał/a:
Sądze, że to nie Bóg opuscił świat, ale ludzie od niego odeszli. On dał nam wolną wolę, a my z niej źle skorzystalismy. On jest we wszystkim, w każdym listku i wietrze.... Ale to ludzie sprawiaja, że go nigdzie nie widzimy. Wszystko dokładnie jest pomyslane, tylko ludzie sobie wszystko komplikuja.
- suuuuuuuper :lol: :lol: :lol:
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-10, 18:23   

Orsz napisał z nutą zawiedzenia

Cytat:
że nie moją rola jest ocenianie żony i jej pokuty.
- bo to zdecydowanie nie twoja rola - akim ty jesteś aby oceniać drugiego człowieka i jeszce oceniać formę i zaangażowanie w pokucie :shock: czy ty może jestes ideałem na tym świecie gdzie ideałów nie ma :?:
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-10, 18:38   

Jestem dzieckiem Bożym. Zostałem stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Otrzymałem rozum i stoją przede mną zadania. Przyjąć, nie przyjąć żonę. Nie mam innego narzędzia jak mój mózg, sumienie.
Nie jestem ideałem, to oczywiste, ale ja nie zdradziłem, mam inne grzechy na sumieniu.
Jestem istota niedoskonałą, jednak w tej swojej niedoskonałości mam działać. Muszę dochować najwyższej staranności, aby ocenę sumienia mojej żony przeprowadzić w duchu miłości i sprawiedliwości. Za nieprzestrzeganie tych zasad odpowiem przed Bogiem. Nie neguj mojego obowiązku życia w prawdzie. A na nieprzestrzeganie tych zasad powyżej, możesz mi jak najbardziej zwracać uwagę. W miarę możliwości może bym się podzielił niektórymi dylematami. Już to chyba czyniłem.
Ale czemu spotykam się z negacją oceny sumienia mojej żony samą w sobie? Jak byk przecież stoi w tym cytacie tryb warunkowy. Kto to ma rozstrzygnąć? Mam pójść spytać sie księdza? Ksiądz też jest niedoskonały, niedoskonała może być spowiedź.
To nie takie proste.
Naprawdę, wolał bym nie mieć tych dylematów. Wolałbym być w roli strażaka z "Ognioodpornego".
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-10, 19:12   

Orsz napisał/a:
Nie mam innego narzędzia jak mój mózg, sumienie.
Nie jestem ideałem, to oczywiste, ale ja nie zdradziłem, mam inne grzechy na sumieniu.
- mam wrażenie ,że dokonujesz cieżaru grzechu czyli jego jakby kategorii ale ja nie zdradziłem, czy z tego
Orsz napisał/a:
Otrzymałem rozum i stoją przede mną zadania
powodu może czujesz się lepszy.- każdy z nas otrzymał jakies zadania przychodząc na ten świat a rozum nie zawsze jest dobrym doradzcą czasami warto na swiat i ludzi spojrzec sercem a moze przede wszystkim sercem.
jest takie powiedzenie ,że miłość rządzi się swoimi prawami o których rozum nie pojęcia.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-10, 19:27   

Gogol, ja jestem głęboko przekonany, że Pan Bóg nie stworzył świata absurdalnego i miłość nie zaprzecza madrości. Nie chcę absolutnie mówić, że pozjadałem wszystkie rozumy. Jestem bardzo ułomny intelektualnie, mam ogormne braki, wiem, że moja droga do prawdy się dopiera w zasadzie zaczyna i nigdy do niej nie dojdę. O wiele mądrzejsi głosili wiem, że nic nie wiem.
Jednak pewne prawdy, które w sobie odkrywam muszę głosić, tak jak Ty głosisz swoje.
Proszę też pamiętać, że to jest mój głos w dyskusji. Uwież mi. Staram sie ograniczać moja pyche. Jestem otwarty na argumenty.
Słusznie mi wytknęłaś tę grubiańskość w rozmowie z Martą. I za to Ci dziękuję.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-10, 20:36   

spojrzenie na ludzi sercem wcale do końca nie wyklucza rozumu ale jego wyrachowanie oraz to i poprzez rozum chcemy wszystko pojąć- ale to nie jest w zasięgu naszych mozliwości.Wiele zjawisk i sytuacji nie jestes w stanie pojąć rozumem i jeżeli twoje serce nie otworzy się na ludzi a wiara nie będzie wypełniona całkowitym oddaniem sie Bogu to dla mnie sprawa beznadziejna i ja cieszę się ,ze jestem juz daleka od analizowania wielu sytaucji w moim życiu wykorzystujac tylko rozum,który niestety jest ułomny i nie jest w stanie zrozumiec tego co bym chciała. :lol:
orsz pozwól sobie chociaz na odrobinę ,na jakis wycinek w twoim życiu na który popatrzyć sercem a mniej powieje chłodem i racjonalizmem i jestem prawie pewna ,ze bedzie ci łatwiej i lżej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10