Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak uratowac takie małżeństwo?
Autor Wiadomość
Ania19771
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-19, 12:03   

Elżbieta1974 napisał/a:

Więc zamknij oczy i powiedz

Jezu Ty się tym zajmij!!!!!!!!!!! I zobaczysz co sie stanie!


Najcudowniejsze słowa jakie słyszałam , przynoszą taką ulgę sercu ...
Choć na chwilę można się zanurzyć w ciszy i spokoju -polecam
/Anka
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-19, 23:12   

Ania19771 napisał/a:
Elżbieta1974 napisał/a:

Więc zamknij oczy i powiedz

Jezu Ty się tym zajmij!!!!!!!!!!! I zobaczysz co sie stanie!


Próbuję i nie umiem!!! Czasami tak bardzo potrzebuję pomocy, tak bardzo chcę by ktoś zdjął ten ciężar z moich barków. Ale nie umiem, nie umiem powiedziec Jezu, Ty się tym zajmij.
 
     
Elżbieta1974
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 01:40   

Monia, dla mnie to było bardzo trudne, od momentu wyprowadzki męża zajęło cały rok, ten rok bardzo dużo zmienił, na początku był ogromny żal i złość i pytanie czemu? Za co? czemu moje dzieci? co złego zrobiłam? potem zapisałam się na 12-kroków i ... jeszcze większy bunt....
A potem przyszła taka bezsilność, siadywałam w Łagiewnikach w ławce i gapiłam się w Jego obraz, mogłam tak godzinami....
I ciągle wydawało mi się, że jak coś zrobię, to Bóg też coś da, coś zmieni, kilka miesięcy temu uświadomiłam sobie, że nadal to jest jakieś targowanie się, a gdzie bądź Twoja wola.
No to niech będzie Twoja wola....
Taki etap osiągnęłam od 25 kwietnia 2011.... Dużo czasu... Warto było!
Warto pwtarzać :Jezu proszę Ty się zajmij,

Tak jak CI napisałą Ania inaczej wtedy wszystko widzisz, nie jest bezproblemowo, nie ma sielanki, ale jest przy Tobie Siła, która pomaga.
Nie wiem jaki Bóg ma wobec nas plan, nie wiem dokąd dotrzemy z naszym małżeństwem, póki co jesteśmy po rozwodzie, ale znów jesteśmy razem rodzicami dla naszych dzieci, umiemy rozmawiać o dzieciach, o bieżących problemach typu zepsuty samochód o pogodzie.
Tematu nas jako małżonków w ogóle nie ma, bo dla męża póki co ten temat zamknięty...
Więc tak jak powiedzieli mi na tym forum mądrzy ludzie :daję czas czasowi....

NO i ja mam zmienić się w anioła, hahahaha, poprawić w sobie to co złe, zamknąć to co boli, zobaczyć gdzie ja nawaliłam w związku i nie powtarzać już tych błędów....
Da mnie ogromnie trudne, bo stare schematy wracają, emocje, emocje, emocje,
Ale z Bożą pomocą, z pomocą ludzi, którzy stoją na mojej drodze powoli idę do przodu.

DLa mnie bardzo dużo zrobi program 12-kroków. POlecam z całego serca.
Wreszcie zobaczyłam też swój udział w kryzysie, ale nie po to by to roztrząsać, tylko by wyciągnąć wnioski i zmieniać siebie!
Spróbuj może...
Podchodziłam do wielu spraw w ten sposób, że sama muszę się z nimi uporać!
NA 12-krokach, wreszcie ktoś mędrze i obiektywnie doradzał i jeszcze jedno dostałąm to o co w ogóle nigdy nie rposiłam: tam mogłam się "wygadać, wylać swoje żale, nawet nie pot, zeby ktoś pocieszył, czy radził, po to, żeby wyrzucić z siebie", gdy teraz czytam swoje wpisy to inaczej widzę pewne sprawy....

Trzymam za Ciebie za Was kciuki z wspieram modlitwą, żeby się udało wszystko naprawić.

Małymi kroczkami Z Bogiem dasza radę!

[ Dodano: 2012-07-20, 03:00 ]
Bajka o zasmuconym smutku

Po piaszczystej drodze wędrowała niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny.

Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: Kim jesteś?

Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: - Ja? … Nazywają mnie smutkiem.

- Ach! Smutek! - zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.

- Znasz mnie? - zapytał smutek niedowierzająco.

- Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.

- Tak sądzisz… - zdziwił się smutek - to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?

- A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?

- Ja… jestem smutny - odpowiedział smutek łamiącym się głosem.

Staruszka usiadła obok niego - smutny jesteś… - powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową - a co Cię tak bardzo zasmuciło?

Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył.

- Ach… wiesz… - zaczął powoli i z namysłem - najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy - i znowu westchnął.

- Wiesz… ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności.

- Masz rację - potwierdziła staruszka - ja też często widuję takich ludzi.

Smutek jeszcze bardziej się skurczył - przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia.

Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.

Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie - płacz, płacz smutku - wyszeptała czule - musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona.

Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę - ale… ale kim Ty właściwie jesteś?

- Ja? - zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko.

- JA JESTEM NADZIEJA!


[ Dodano: 2012-07-20, 03:01 ]
Pogody Ducha!
 
     
Ania19771
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 12:52   

[/quote]
Próbuję i nie umiem!!! Czasami tak bardzo potrzebuję pomocy, tak bardzo chcę by ktoś zdjął ten ciężar z moich barków. Ale nie umiem, nie umiem powiedziec Jezu, Ty się tym zajmij.[/quote]

Moniko-wiem i rozumiem Cię bardzo dobrze
Niestety nie da się przeskoczyć pewnego etapu , nie da się odciąć ,zapomnieć , przyspieszyć naprawy ...dlatego tak ważne są te słowa: JEZU , TY się tym zajmij !!!!
Moniko, gdy już będziesz u kresu sił , gdy naprawdę nie dasz rady ruszyć do przodu -Jezus Ci pomoże ..tylko uwierz
Może nie od razu ale z czasem -odwracając głowę w tył --dostrzeżesz te małe wytchnienia w bólu i zrozumiesz kto Ci pomaga
Z mojej strony mogę Ci ofiarować modlitwę i rozmowę gdy będziesz tego potrzebować -Twoja historia jest też moją historią więc znam ten smak strachu bólu i niepewności
Przytulam/Anka
 
     
aniołek25
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 16:24   

JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ-potarzam to codziennie. I może dlatego jeszcze wierzę, może dlatego wciąż kocham a może nawet kocham co raz bardziej. Po ludzku nie ma już dla Nas szans, ale Pan szepce mi wierz i módl się, więc się modlę i krzyczę- Jezu Ty się tym zajmij
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-23, 11:34   

Tak bardzo chciałabym, żeby kiedyś te moje smutki się skończyły. Oboje z mężem kroczymy po tak cieniutkim lodzie naszych relacji. Byle pierdoła jest w stanie to peknąc. Och, jak ja czasami chciałabym tych malutkich peknięc uniknąc. tak chciałabym, żeby odbudowac na nowo, nie na kruchym lodzi, ale na skale... Ale jak?
 
     
aniołek25
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-23, 15:10   

Smutki się nie skończą. Jak mielibyśmy zauważyć radości kiedy nie byłoby smutków. Bądź silna- Pan Bóg weźmie Cię za rękę tylko Go o to proś. Wierzę w Was, wierzę że Wam się uda. Wspieram modlitwą.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-27, 11:13   

Dzisiaj mąż oznajmił mi, że chce się zwolnic z poczty... Nosił się z tym zamiarem od jakiegoś czau. Ta cała historia z tamą kobietą tylko umocniła go w przekonaniu, że tak byc powinno.
Szczerze mówiąc nie wiem, czy to dobra decyzja. Z jednej strony się ciesze, bo to oznacza, że on nie będzie miał pretekstu, by się z nią kontaktowac, chociaz od przwie 2 miesięcy tego raczej nie robi. A z drugiej stony boję się co dalej. Owszem, ma drugą prace, ale to umowa zlecenie. A tam była stała. W swoim sercu ja naprawdę chcę by stamtąd odszedł. Nie chcę, żeby miał z nią nic wspólnego... Ale boję się, choc ma moje wsparcie.
jak go powinnam wspierac w tym wszystkim. jak zareagowac, gdy pomimo tego, znowu go przyłapię na jakimś kontakcie z nią? Nie wiem.... Staram się mu wierzyc, ale ta obawa pozostaje. Poza tym nie wiem, jaka ona jest naprawdę. Widziałam, że to on do niej wydzwaniał, ona nigdy nie dzwoniła, no chyba, że w sprawach zawodowych. Z tego, co mi mówiła, ona nie chciała tego wszystkiego i dawała mu do zrozumienia, że ona do niego nic nie ma. Ale chyba jakoś musiała prowokowac, skoro mój mąż zachowywał się tak dziwnie. Boje się, że i ona mnie okłamuje... Chyba naprawdę czasem wariuje. czas do maja uswiadamiał mi, że nic dobrego mnie ze strony męża nie spotka, bo zachowywał sie jak ostatni drań. Potem, kiedy wyznaczyłam granice, jakoś udało nam się cokolwiek posklejac. Mąż przez ostatnie dwa miesiące starał się i alej się stara. Więc czemu mi tak trudno uwierzyc, że naprawdę tego chce? jak mogę pomóc mu i sobie? jak mozna pomóc nam?
 
     
aniołek25
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-27, 22:50   

Nie jestem pewna czy rzucenie pracy to dobry pomysł (mój mąż też pracuje na poczcie- co za zbieg okoliczności). Odejście z pracy nie wyeliminuje problemu- ona nie przestanie istnieć. Poza tym nie chodzi o to żeby eliminować pokusy tylko o to żeby się im oprzeć. W każdej pracy są kobiety i stanowią potencjalne zagrożenie. Z drugiej strony skoro Twój mąż chce odejść z pracy to dowód na to, że chce urwać relacje z Nią na dobre- a to już dobry znak :)
 
     
AdrianQ7
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-27, 23:29   

Tak, jeśli mąż chce odejść naprawdę dlatego, żeby odciąć sie od tamtej niezdrowej relacji raz na zawsze - to bardzo dobry znak i powinnaś mu na to pozwolić i go wspierać.
Pamiętaj, jeśli dwoje ludzi się kocha, dadzą radę, nawet w trudnościach finansowych i innych, ważniejsza jest wasza relacja (i oczywiście wasza relacja do Pana Boga, ale tu mówię w porównaniu do bezpieczeństwa finansowego). Moniko, wpieramy Cię, kształtuj swe serce wpatrując się w Jedyną, Nieskończoną Miłość - będziesz piękna dla Boga i też piękna dla męża :)
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-27, 23:44   

Cytat:
Tak, jeśli mąż chce odejść naprawdę dlatego, żeby odciąć sie od tamtej niezdrowej relacji raz na zawsze - to bardzo dobry znak i powinnaś mu na to pozwolić i go wspierać.

Szczerze mówiąc on o tym myslał juz trochę wczesniej, ale został ze względu na nasze problemy. Jednak wydaje mi się, że ta historia z tamtą kobietą to była kropla, która przelała czarę goryczy. I nie tylko, nie dogadywał się z naczelniczką.
Oczywiście będę go wspierac, jestem całym sercem z nim... Chociaz to moje serce jest bardzo obolałe i poranione... Ale wciąż wierne i kocha. Chciałabym, aby i on odpowiedział mi tym samym... I próbuje, ale jak wiecie sami, u mnie lęk wciąż pozostaje. Nigdy nie sądziłam, że będzie zdolny do tylu kłamstw i oszustw. I ciągle boje się, ale ufam Bogu. On wszystko wie.
I nie powiem, skakałabym z radości gdyby naprawdę się zwolnił. Wiem, Aniołku25, ze ona nie zniknie, ale nie będzie już tylu okazji, co czynią złodzieja. Oby.... tak bardzo chciałabym, by nam się udało. By udało się każdemu z Forum... Bóg widzi i czuwa, ale my możemy tylko czekac... A tak trudno z tą cierpliwościa... Ale nie mniej jestem szczęsliwa... I nie dlatego, że próbujemy się dogadac z mężem.... Ale przede wszytkim, że znowu odnalazłam cos cennego... Na nowo okryłam to, co sprawiało, że zycie jest łatwiejsze, że potrafiłam dawac siebie innym, szczerze kochac... Że miałam zaufanie i wiare.... Kiedy było źle, modliłam się i to mi zawsze pomagało, nawet wtedy, kiedy miałam kilka lat, kiedy byłam nastolatką, młodą kobieta...Potem się pogubiłam. Oboje się z mężem zgubilismy.
A teraz na nowo odkryłam w swoim życiu Boga. On zawsze był, tylko ja Go nie widziałam... A może nie chciałam widziec. uciekałam we wróżki, horoskopy, tarota...Przestałam chodzic do Koscioła i zycie było coraz bardziej puste.
Teraz jest cięzko, ale naprawdę czuję się lepiej. DZIĘKUJĘ :-D
 
     
aniołek25
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-28, 00:17   

W Bogu nadzieja :) On Was umocni- zobaczysz :) Pozdrawiam cieplutko
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-29, 21:36   

Czasami mysle, że chciałabym cofnąc czas. Nie zrobiłabym tylu błedów, co zrobiłam. Ale też chciałabym cofnąc czas do tych momentów, kiedy mój mąż był tym wspaniałym, niezwykle odpowiedzialnym facetem, jakiego poznałam i pokochałam. Ale też wtedy miał inne towarzystwo.... Mając 21 lat, obracał się w kręgach znajomych powyżej lub blisko 30, najczęściej mających już własne rodziny.
Teraz jest inaczej. Ma zupełnie inne towarzystwo: ludzi młodszych od niego nawet o 12 lat. Mieszkamy w nieciekawej okolicy. Nasi sąsiedzi w większosci nie pracują i codziennie piwkują sobie pod klatką. Mąż bardzo często, kiedy wraca w nocy z pracy, piwkuje z nimi, z tymi, co mają lat 20. Mam wrażenie, że cofa się w rozwoju. Ostatnio byłam zła. Była już 1 w nocy, kiedy zobaczyłam, jak mąż stoi pod klatką z tymi smarkaczami, a nadto stoją tam 2 dziewczyny mające po 18 lat. Koleżanki jednego z tych 24 latków. Więc zeszłam. nie powiem, zachowywał się wobec mnie bardzo ok, przytulał i całował ale odniosłam wrażenie, że nie był zadowolony. W nocy doszło do kłótni. Byłam zła, że zamiast przyjsc do domu, stał z nimi i nawet nie dał znac, że już przyjechał. pewnie myslał, że spię....
Podobna sytuacja miała miejsce przedwczoraj. Wrócił o 2 z pracy ( niestety tak wraca) i nawet nie wysłał sygnału. bałam się, że coś mu się stało.... Ale on znowu stał z kolegami pod klatką. Zaraz przyszedł do domu, przeprosił i powiedział, że spałam i nie chciał mnie budzic, a chciał się napic piwa. I było wszystko ok, aż dowiedziałm się, że planuje o 6 rano, na prośbę jednego z kolegów pójsc pomóc jednej z tych dziewczyn, bo ona i kolega wrabali się w krzaki autem i nie chciała, by ojciec się dowiedział... Normalnie coś mnie trafiło... Aby pomóc obcej osobie, którą widział raz w życiu nie waha się spac 3 godzin, ale aby pomóc mi w czymkolwiek to jednak zawsze miał opory. Wywiązała się karczemna awantura... Był na mnie wściekły, ale nie poszedł im pomóc. Owszem, jestem zazdrosna.... Tym bardziej, że ta dziewczyna to typ urody, który mu się podoba. Niestety po tej historii z 23 latką jestem przewrażliwiona. Ale też chodziło o to, że on się wogóle nie wysypia.
Wczoraj znowu napisał, że po pracy idzie się napic piwa. Więc zeszłam na dól. jak zwykle stało tak kilka osób, częśc już narąbana, częsc nacpana... Nic nowego. I do tego srednia wieku lat 20. Mąz przyjechał, mi też przyniosł piwo, ale widziałm, że był zły, że jestem. Była 3, kiedy wrócilismy do domu. Od progu dowiedziałam się, że jestem nienormalna, ze go pilnuje... nawet nie wpadł na to, że ja czasami też chcę gdzieś wyjsc, a jeżeli on po rząd spędza kilka nocy z kolezkami pod klatka i wraca nad ranem, to tez go potrzebuje, prawda? Tym razem to on zrobił awanturę. Wypominał mi jakieś niestworzone historie, co miały miejsce lata temu. Zachowywał się jak opetany... tej nocy bardzo go potrzebowałam. U mnie w pracy był szarpanina... Bałysmy się wyjsc ze sklepu ( konczymy o 22). Dzwoniłam do niego i prosiłam, by odebrał córeczkę, bo bałam się, że ktoś może nas śledzic z zemsty, że policja zabrała jednego ze złodzei. Tym bardziej, że koleżanka ostrzegała nas, że ci, co uciekli czają się pod sklepem. Wiecie, co zrobił? Wysmiał mnie i powiedział, że jak zwykle przesadzam.... bardzo mnie to zraniło. To obcej lasce chciał iśc pomagac, by ojciec jej nie skrzyczał, a własną zonę olał, która bała się iśc w nocy po dziecko? Bo zaznaczam, że po popołudniówce musze wracac na piechote przez ciemne ulice przypominajace slumsy.
Owszem dziecko odebrał, a mnie zawiozła do domu kierowniczka, choc z pracy wyszłysmy z duszą na ramieniu. Ale miał straszne pretensje, ze go z pracy wyrywam...nawet się nie spytał, jak się czuję, czy się bałam... Chociaz wiele razy dzwonił kiedy byłam w pracy i nawet jadąc z kursem niby chcial mnie zabrac do domu. Ale te jego telefony były jak kpiny... jak wrócił tylko oznajmił, że on idzie na piwo, a potem, jak pisałam zrobił mi straszną awanturę.
Z jednej strony widze, jak bardzo i usilnie się stara wiele naprawic, ale też widze jak łatwo wraca do starcyh błędów. Zresztą ja też jeszcze tyle nie potrafie. Czasami mam wrażenie, że jest bardzo rozdarty pomiedzy tym, co właściwe, a co wygodne. Tym, co jest egoistyczną przyjemnością, a tym, co dla innych... Nie wiem jak to odbierac.
Mąż ma 30 lat. ma towarzystwo 20 latków... naprawdę stał się jak nastolatek... Jedyną miarą jego odpwiedzialności jest ciężka praca i to musze mu przyznac. jednak sądze, że facet mający 30 lat powinien spędzac czas z rodzina, a nie z kolegami i koleżankami. Wogóle, ta jego 30 to jakaś fatalna liczba. Wplątał się w romans z 23 latką, zadaje się z dzieciakami, kłamał, rani mnie i wyzywa.... jak mu pomóc? czaami nie daję rady.... To nie jest tak, że zabraniam mu kolegów. Ale skoro on 5 wieczorów w tygodniu spędza na klatce, to chyba nie jest normalne. Czy to jakiś kryzys wieku sredniego? Trochę za wczesnie, ale jeżeli tak ma byc, to boję się tej 40. Nie wiem, czy dam radę. Potrzebuję jego wsparcia, ale on woli je dawac obcym. ja też chce byc jego wsparciem, ale to tak, jakbym głową o mur waliła. Proszę o rady.... To dla mnie bardzo ważne...
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-30, 12:21   

Moniko, robisz poważny błąd w ocenie sytuacji.
Mąż jest typem osoby, który lubi mieć przestrzeń i nie ma takiej potrzeby bliskości jak ty. Odbierasz to jako dowód braku miłości i przez to tracisz poczucie wartości bo oceniasz dla innych potrafi coś od siebie dać pomimo zmęczenia.

Chcesz na siłe mu matkować, wmawiać zmęczenie i odpoczynek bo w taki sposób tylko możesz mieć go przy sobie...To tak nie działa. Jak nie będziesz umiała komunikowac swoich potrzeb i tego co cie rani to niestety mąż nie będzie wiedział co czujesz. Tylko własnie będzie uznawał cie za zazdrosną, jak to piszesz "porąbaną" bo chcesz mu wmówić zmęczenie, któego on tak bardzo nie czuje i woli być z kumplami niż z toba.
Problem nie w zmeczeniu ale w chęci bycia ojego obok ciebie, a jego w chęci bycia poza domem. Tu sie rozmijacie i jest poważny problem.
Warto go omówić, co czujesz, czego pragniesz i poprosić by o tym pomyślał i cos dla ciebie w związku z tym zrobił.

Co zrobi zalezy juz tylko od tego jak bardzo potrafi byc empatyczny, wczuć sie w twoją sytuację i pomóc ci w tym. Niestety wielu jest egocentrycznie nastawiony ch na siebie, ale duża liczba ludzi niestety nie zdaje sobie sprawy z odczuć partnera widzi tylko sprzeczne reakcje, które nic im ni mówia. Zamiast okazywania gniewu, zazdrości lepiej jest na spokojnie porozmawiać o tym co czujesz gdy po pracy przebywa z kim innym niż z tobą. Inną sprawą jest też jak potraficie ten czas was wspólny organizować, tak by was cieszył z przebywania razem. Inna też jest sprawą, że czasem te wspólne przebywanie sie rozmija. Jeden woli spokój i cisze domową, inny gwar i towarzystwo. Tutaj tez można jakoś sie dogadać, ale potrzeba dialogu i kompromisów.

Chyba Moniko z tą komunikacją wyrażania swoich potrzeb to raczej kiepsko? A to ważna umiejętność przekazywania faktycznych odczuć swoich zamiast emocji. Jak czujesz sie przez męża odtrącana to zamiast wylewania złości, kontrolowania, zazdrości lepszym jest przyjrzenie sie sobie. Dlaczego tak odczuwam, co moge z tym zrobić, jak moge przekazac drugiej osobie sygnał, że to twoje zachowanie wpływa na mnie tak i tak, prosze pomóz mi bym potrafiła sobie z tym dać rade. Jak robisz tak i tak, wtedy czuje sie silniejsza, jak stoisz przed klatką wpadam w gniew i zadrość, że więcej cennego czasu poświęcasz innym niż mnie. Wiem, że tu nie ochodzi o odtrącanie mnie i brak miłości tylko że sam swoją potrzebe bycia z towrzystwem tak spełniasz ale to powoduje u mnie takie a nie inne odczucia. Musimy jakoś to rozwiązać bys ty i ja był zadowolony. jakie masz pomysły, co możesz dla mnie zrobic...

I od tego ile ta osoba potrafi dać od siebie by nam pomagać w naszych emocjach, odczuciach o tyle potem wzrasta nasze zaufanie do tej osoby i poczucie bezpieczeństwa na rzecz spadku odczuczazdrości, niepewności.
Porozmawiaj z nim moze nie w domu, może właśnie przed domkiem jak masz mozliwość o tym. Nuda i proza życia zabija związek, ale szukanie atrakcji pod domem z towarzystwem wcale problemu nie rozwiązuje, ale tez zmuszanie do odpoczynku by w ten sposób poszedł do domu i pobył z toba też nie jest jak już wiesz fajnym wyjściem. tylko powodem do kłótni i oskarżeń.

Chciałabyś by było jak kiedyś..ale kiedyś nie było obowiązków, dziś są i można to pogodzić potrzeba tylko zrozumienia a by ono mogło byc to najpierw musisz sama wiedziec co odczuwasz, potem umiec o tym porozmawiac i przekazac tak by druga strona cie rozumiała co do niej mówisz, czego od niej chcesz....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9