Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
odbudowywanie (?)
Autor Wiadomość
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 06:35   odbudowywanie (?)

Bardzo proszę o pomoc. Brakuje już mi sił i coś we mnie pęka.
Jakiś rok temu wyszedł romans mojego męża (pisałam już o tym na forum). Mąż był dla mnie wtedy okrutny...Kazał patrzeć jak się szykuje do pracy jak również okłamywał mnie co do kontaktu z kochanką. Nabawiłam się nerwicy.
Twierdził że mam, nie zastanawiać się za dużo a jak mu się nie będzie podobać życie ze mną albo ja to usiądziemy do stołu i się "pożegnamy". Podczas rozmów usłyszałam tak bolesne rzeczy jak to że nie chciał pierwszego dziecka... teraz ma 12 lat. wracają wspomnienia gdyż nie przyjechał do szpitala. Ja nie wiedziałam nigdy dlaczego..wiedział ze poród będzie z komplikacjami bo dziecku spadało tętno. Twierdził że dzięki kochance nasze małżeństwo trwało tak długo...
Dzięki temu forum przetrwałam, zaczęłam pracować nad sobą i widziałam efekty!

Mąż zbliżył się do mnie emocjonalnie...ale zrobił sobie ze mnie przyjaciółkę.
Powiedział mi ze jego interesuje partnerski układ taki że każdy ma swoje życie....mówił to z uśmiechem jakby miał super pomysł...i ze moze ma kryzys wieku średniego
nawet nie wie czy praca którą wykonuje to to co by chciał zrobić.
Zaczęłam myśleć i zauważyłam że kiedy mąż się zbliża do mnie to ma jakies kłopoty...Jak jest u niego wszystko dobrze....to ja mogę być ale równie dobrze zniknąć....
Nasze małżeństwo właśnie tak wyglądało...i to zarzucał mi mąż między innymi, że żyjemy osobno a jednak razem.... jednocześnie wszelkie próby w małżeństwie i teraz odrzuca.
Chyba ja ciągnęłam to małżeństwo i chyba ciągnę to teraz....
Były momenty jak nie dawałam rady że łzy płynęły mi po policzkach. Słyszałam tylko że za bardzo się przejmuję, że on nienawidzi jak płaczę, tak też teraz usłyszałam jak zapytałam z dziećmi pojedziemy na wakacje...zaczął wrzeszczeć ze ja wszystko chce.., wszędzie jechać. On nie znosi tego.. i teraz mam się popłakać najlepiej...wiec się popłakałam..to powiedział że płacze jak świnia. Potem przeprosił, powiedział że nie lubi wyjazdów.Wczoraj się okazało ze planuje wyjazd z kolegami a z nami później..Na pewno tez nas gdzieś zabierze...ale słyszałam już to. Już nie chodzi o mnie.. Chciałabym dla dzieci.
Zdenerwowałam się na początku. Potem sama zrozumiałam że to mi nic nie da.....Rok temu mąż był z nami jeden dzień.... był cały nerwowy i wyjazd w sumie był dla mnie kolejnym stresem.
Nie przypominam sobie z naszego małżeństwa niczego z czego mąż byłby zadowolony...
Już kiedyś zamknęłam się w sobie. Mąż się na chwile obudził. Zauważył mnie..do czasu kiedy się otworzyłam zęby znowu otrzymać cios...
Mąż nic nie zrobił żeby odzyskać moje zaufanie....
Jak widzi że nie wytrzymuję, wtedy powie ze mam fajne spodnie albo mam z nim coś pooglądać i uważa że to załatwia sprawę a moje serce zamienia się w lód.
Jedyną osobą, której mą się boi jest jego mama...stwierdził ze jakby się dowiedziała o wszystkim to by dostała zawału ( jest chora na serce).
Coraz częściej myślę że mąż ze złych powodów się ożenił i ze złych wrócił- odszedł na jeden dzień...bał się konsekwencji odejścia, opinii ludzkiej- mi powieział ze mnie kocha..kochał jeden dzień.
Dodam że rodzinie nie powiedziałam, chciałam ich ochronić...i chyba jego..nie wiem.
Doprowadziłam do tego że maż się czuje bezpiecznie bo wie ze mi zależy. A ja nawet nie wiem czy do końca mu wierzyć ze się nie kontaktuje z kochanką.
Głupia baba...całe życie tylko słyszałam od niego i od jego rodziny że za bardzo się przejmuje. nawet wtedy kiedy dostaliśmy na wychowanie 13 letnia wtedy jego siostrę..
Czuje że się rozsypuje a serce zamienia się w lód. I tego co wtedy się stanie.
Proszę napiszcie coś...
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 14:09   

Witaj Aleksandro, czy w tej trudnej sytuacji masz wsparcie rodziny i przyjaciół?
Czy myslalas o terapii, by wzmocnić siebie?

Cytat:
Dzięki temu forum przetrwałam, zaczęłam pracować nad sobą i widziałam efekty!

a teraz jak jest?

Może tez kontakt z sycharkami w Twoim miejscu zamieszkania, oraz dbanie o relację z Panem Bogiem, w Sakramentach, w modlitwie.

Pogody Ducha, pozostaję z modlitwą. :-)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 14:09   

Witaj Aleksandro, czy w tej trudnej sytuacji masz wsparcie rodziny i przyjaciół?
Czy myslalas o terapii, by wzmocnić siebie?

Cytat:
Dzięki temu forum przetrwałam, zaczęłam pracować nad sobą i widziałam efekty!

a teraz jak jest?

Może tez kontakt z sycharkami w Twoim miejscu zamieszkania, oraz dbanie o relację z Panem Bogiem, w Sakramentach, w modlitwie.

Pogody Ducha, pozostaję z modlitwą. :-)
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 16:36   

Nie mam sił. Boję się z czegokolwiek cieszyć bo chwilowej poprawie naszych stosunków wszystko znika. Bo zadam głupie pytanie. Mąż zieje wtedy nienawiścią do mnie. Czuję że to wszystko przeze mnie.
Nie zawsze sobie daje rade z emocjami. Nawet jak sie bardzo staram. Mąż mnie raz przyciąga, raz odrzuca. to tak jakbym była grzeczna...taka jak on chce.. to przyciąga. Jak nie to odrzuca.
Czuję niepokój. Po ostatnim razie nie mogę dojść do siebie. Boję się już z czegokolwiek cieszyć. Martwię się o dzieci. Już nie jestem taką wesołą mamą jak kiedyś. Nie umiem im zapewnić spokojnego domu. Dręczą mnie wyrzuty sumienia, szczególnie do starszego dziecka (niechcianego przez męża). Ja tego nie wiedziałam. Czuję się w tym wszystkim sama taka "niechciana".
Mój mąż- czasami widzę jak cierpi. On chyba nie umie , nie chce i nipotrafi mnie kochac. Kiedys w chiwlijego szczerości powiedział mi że byłam przypadkiem, że uśmiechałam się przyjaźnie do ludzi to stwierdził ze taka będę i go rozczarowałam. te wszysatkie bolesene słowa , które wypowiadał wracają.
Czuję jakby nasze małżeństwo skończyło się w tym momencie kiedy urodziłam. to co było pomiedzy nami niewróciło.
Potem spadła na nas informacja o tym ze będziemy musieli wychowywać jego przyrodnią siostrę...i chyba byłam potrzebna i tak zostałam. Poem drugie nasze dziecko...Ja chyba nie byłam ważna nigdy.... tak czuję.
Mam wsparcie rodziców. Mieszkaja nie znami ale obok. Przezdłuzszy czas chroniłam ich przed tymi kłopotami. Mąz ich nie lubi. Moja mamę za to że jego zdaniem jest nadopiekuńcza do dzieci. Nie lubi mojego brata za to ze jest ciapą. A mojego ojca za to, że jest bałaganiarzem. Mieszkamy w domu dwurodzinnym. Mamay zupełnie odzielne mieszkania.
Korzystałam z psychiatry. Pół roku brałam lekarstwa. Miałam iśc na terapie. Nie skorzystałam. Bałam się że to będzie koniec mojego małżeństwa.

Teraz mam ochote zejść z oczu męzowi, nei robić już problemów.
Mąż chce miec mnei wesołą... ja nei umiem już taka być.
Dlaniego nic wielkiego się nei stało..... i jak zwykle ja jestem przewrazliwiona i za dużo się przejmuję......
Jutro Euro. Ma teraz żal, że swoim nastrojem popsuję mu oglądanie Euro.
Meczę go..."ogólnie".... ale jak staram sie nie wchdzic mu w drogę to chodzi niespokojny co mi jest.
A ja juz nic nie chce. Tylko nei chce żeby moje dzieci cierpiały. Obwiniały się. Teraz tylko myslę jak to zrobić. To żeby ich mama była taka jak kiedyś.. wesoła, usmiechnięta i pełna optymizmu. Ja miałam wybór.. one nie. Nie chce żeby płaciły za wszystkie błędy moje i męża. Sa coraz starsze i widza coraz wiecej.
Mysle o terapii tej, z której zrezygnowałam.
Czuję też że zamykam sie przed mężem...Boję się znowu przezyć odtrącenie..
Przyjaciele...mam kochaną przyjaciółkę i innych parę osób. Tylko one raczej stoja na stanowisku zeby to zakończyć bo sie niszczę...że znikam... a ja nie poto weszłam kiedys na Sychar żeby zakończyć to małżeństwo tylko żeby je uratować.
Ostatnio zmieniony przez aleksandra11 2012-06-07, 18:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 16:59   

aleksandra11 napisał/a:
Mysle o terapii tej, z której zrezygnowałam.

Aleksandro uważam, że to już czas na działanie, a nie na myślenie. Jak sama piszesz jesteś wrażliwa i bez fachowej pomocy, a być może leków sobie nie poradzisz.
Jesteś bardzo zorientowana na męża i zwracasz uwagę tylko na to jaką ocenę Ci wystawi, a jako DDA ma pewne cechy niełatwe w pożyciu to już wiesz.

Zadbaj o tę terapię.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 18:33   

Cytat:
Miałam iśc na terapie. Nie skorzystałam. Bałam się że to będzie koniec mojego małżeństwa.


Obawiasz sie ze terapia zachwieje Twoją wiarą i wiernoscia męzowi?
Czy ze terapeuta będzie "przekonywał" Ci do rozwodu...tak bywa....warto więc szukać terapeuty o podobnych wartosciach..np chrzescijanskiego.

spróbuj troche oddzielic sie od meza, zajac czyms przyjemnym, spotkac z koleżanką, moze wyjsc na Adoracje do koscioła...
podobnie jak Jarek zauważyłam Twoje wpatrzenie w męza...to może męczyć jego i Ciebie
Ty tez jestes wazna,,,dla dzieci, dla samej siebie....ciekawa, wazna, kochana.

A jak relacja z Panem Bogiem, jesli mogę zapytać?

Pogody Ducha
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 19:24   

aleksandra11 napisał/a:
Już kiedyś zamknęłam się w sobie. Mąż się na chwile obudził. Zauważył mnie..do czasu kiedy się otworzyłam zęby znowu otrzymać cios...


aleksandra11 napisał/a:
Doprowadziłam do tego że maż się czuje bezpiecznie bo wie ze mi zależy.


aleksandra11 napisał/a:
le jak staram sie nie wchdzic mu w drogę to chodzi niespokojny co mi jest.


Czy zauważyłaś pewną prawidłowość w zachowaniach męża?

Kochana, indywidualna terapia jest w Twoim przypadku niezbędna. Nie potrafisz stawiać granic, dlatego mąż robi z Tobą to, co robi, a Ty cierpisz. Zauważ, że kiedy nieświadomie i niechcący te granice stawiasz - oddalasz się, przestajesz nad nim wisieć, przestajesz stawiać go na piedestale - raptem zwraca się w Twoim kierunku, niepokoi.

Nie każdy potrafi stawiać granice, które nie przyzwalają na przemoc psychiczną i jest to zależne od wielu względów - od wychowania, jakie się przyjęło w domu, wzorca z tegoż domu wyniesionego, od braku asertywności, pewności siebie, poczucia niskiej wartości własnej, niskiej samooceny. Ale asertywności można się nauczyć, tylko zanim dojrzejesz do tego, by wziąć się za siebie, musisz odpowiedzieć sobie na pewne pytania:

Czy jesteś gotowa na to, że Twoje zmiany czyli powrót do normalności w Twoich zachowaniu (szacunek do siebie, niestawianie wyżej męża od siebie) mogą spowodować także takie zmiany, które Ci się mogą nie spodobać - np. mąż odejdzie.

Bo masz dwie możliwości - albo żyć tak jak teraz, albo zaryzykować i zmienić się (wzmocnić, zacząć siebie szanować, pokochać siebie, strącić męża-bożka z piedestału - to nawet grzech jest stawiać małżonka wyżej od Pana Boga). Mąż ma wtedy też dwie możliwości - albo dostosować się do takiej Ciebie zmienionej, albo odejść. Może być różnie, Twoja przemiana będzie dla męża zaskoczeniem, ale to jedyna szansa, by on sam mógł zderzyć się z normalnością, bo teraz - wierz mi - normalnie nie jest.

Myślę, że i tak jesteś obecnie samotna, opuszczona, tłamszona psychicznie. Czy czujesz teraz, że masz męża-przyjaciela, towarzysza na dobre i na złe?

Musisz przemyśleć bilans zysków i strat.

Podobał mi się tutaj post, jaki dodała Sagita, polecam jej wszystkie posty, można je znaleźć w archiwum forum za rok 2011.

Oto ten post:

Wysłany: 2011-07-05, 10:44 Temat: sama nie wiem jaki temat
Przykro to mówić, ale wygląda na to, że dałaś sie zmanipulowac w klasyczny sposób. Nie potępiam Cię, przeszłam też ten etap. Niestety, beznadzieję tego można zobaczyć dopiero, kiedy się człowiek pozwoli przekonać, że popełnia błąd.

Zobacz, o czym mówisz - mąż ma romans. Nie chce z niego zrezygnować, szkoda mu. No ale tak całkiem to z rodziny nie chce sie wypisać, bo jak to tak, co ludzie powiedzą, sam chłopczyk zostanie. Więc wygląda na to, że robi wszystko, żeby utrzymać obie, żonę i kochankę. Przynajmniej do czasu, kiedy coś sie nie rozwiąże SAMO.
Dopóki miał nadzieję na to, ze się uda pomysł, był miły. Kiedy przyduszasz, zaczyna się klasyczny manewr - atak. To ty jesteś winna, bo tak nie rozumiesz, ze ja się miotam, że ja chcę być z tobą, ale mi nie pozwalasz, bo jesteś francowata i masz fochy. Osaczasz mnie, dusisz brakiem zaufania (bo oczywiście zaufanie oznacza, ze wiarołomna połówka ma miejsce na uprawianie swoich miłostek, tworzy pokrętnie wrażenie, że MA DO TEGO PRAWO. A twoje żądanie uczciwości w tym zakresie jest naruszeniem jego WOLNOŚCI. Znasz te słowa, prawda?)
Mój Boże, jak ja Cię rozumiem.....
Kobieto!
Wołam do Ciebie z całych sił, żebyś odłożyła emocje i postawiła sprawę twardo. Po prostu. Nawet nie wiesz, jak wiem, że to sie zdaje niemożliwością. Bo musisz wkalkulować opcję, zę on wybierze tamtą, a przed tym broni się wszystko w człowieku. I zdaje mu się (temu człowiekowi postawionemu niezasłużenie w takiej sytuacji), że nawet trójkąt wytrzyma, żeby tylko facet mówił, że kocha.

To sie nie uda. Nigdy się nie udaje.
Poszukaj siły w wierze. I zbierz argumenty na rozmowę serio. Wiesz, niewiarygodne to, co mówisz: że on NIE CHCE O NIEJ ROZMAWIAĆ. No to przepraszam o czym macie rozmawiać??? O zakupach, rachunkach? Nie pozwalaj na takie wykręty. Zażądaj od niego, żeby był meżczyzną choć na godzinę rozmowy, może najważniejszej w życiu.

I przygotuj się na to, że będziesz musiała zaakceptować jego wolność. To jest w sumie najtrudniejsze.

Wiesz, podzielę się z Tobą pewnym doświadczeniem. Trafiłam kiedyś na wykłady Pomarańczarni u Krakowskich Dominikanów. Tam czytają Pieśń nad Pieśniami w kontekście małżeństwa. I tam, w ciemnym kapitularzu, pośród młodych ludzi, którzy wierzą, ze życie to zawsze i na zawsze z nim/nią zrozumiałam w jednej chwili, że ja nie chce byle jakiego męża. Cieplaka, słabeusza. Takiego, co to trzeba za niego decyzje podejmować i pilnować na każdej imprezie i w delegacji. Ze ja chcę Mężczyzny, który stoi wyprostowany, ma siłę i wiarę, jest jak cedr Libanu. Że chcę Oblubieńca, który będzie chronił żonę, dzieci, stada i pastwiska. Który będzie wierzył w Boga i na Nim zbuduje wszystko, co zamierzył.
Powiedziałm mu to wszystko spokojnie, położyłam przed nim notatki ze spotkania z adwokatem (w sprawie separacji i podziału marnego majątku naszego) i powiedziałam, że ma dobę na podjęcie decyzji. Męskiej DECYZJI.
U nas wszystko sie zmeiniło po tej rozmowie.

Wychodzenie z kryzysu spowodowanego zdradą nawet przy całkowitym zerwaniu z kochanką jest trudne. Kiedy próbuje się to zrobić w półobrocie, ze wzrokiem utkwionym w zło i tęsknotą w sercu za utraconą "miłością" - nie da się. Naprawdę się nie da.
Jeśli mi nie wierzysz, poczytaj o żonie Lota. Poczytaj o Locie samym, który marnie skończył, bo zamieszkał na górze, z której sobie popatrywał na utraconą Sodomę.

Będę sie za Was modlić. Mnie pomogły modlitwy rodziny i ludzi stąd.


S.



Czasem trzeba odwagi, by zmienić swoje życie. Sagita też pisała w innych postach, że bała się, że mąż nie zechce iść za nią w kierunku tych zmian, ale odważyła się, nie chciała dłużej tak żyć.

Pozdrawiam, z Panem Bogiem.
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 21:19   

Tak. Widzę ta prawidłowość.
Dzisiaj nawet usłyszałam czemu się nie przytulam tak jak zawsze. Czy jestem zła. Powiedziałam prawdę że czuję się odtrącona jego zachowaniem, że jest mi ciężko. Odpowiedział że jemu tez jest ciężko jak taka jestem. Przytulił mnie a
potem sam powrócił do tematu wyjazdu. Wypada w urodziny córki. Ma tez wtedy przyjechać jego siostra z zagranicy. Powiedział , że rozmawiał z mamą i mu powiedziała że ma jechać ale pyta mnie o zdanie. Zaskoczona byłam. Powiedziałam że ma robić jak uważa. Zdenerwował się i powiedział że to nie jest wsparcie. Ja mu powiedziałam że zna mnie na tyle, że wie że taka odpowiedz nie będzie zgodna z jego oczekiwaniami. Mogę mu tylko obiecać że zrobię wszystko żeby dziecko nie odczuło jego braku.
Nie wiem już sama....Mój mąż tak wiele oczekuje a tak mało daje w zamian.
wiele obiecuje. Nie dotrzymuje słowa.
Potem przeprasza że jest takim dupkiem i czy możemy o tym zapomnieć i że ona tak ma że podejmuje jakieś decyzje i się potem komplikuje. ma takiego pecha......
Nie czuję się jakbym była z mężczyzną tylko jak z dzieckiem.

Pójdę na terapię. Mam kochane i wspaniałe dzieci. Czytam trochę. Myślę że jestem współuzależniona bo próbuję stawiać granice a potem się martwię jak mąż to zniesie. On tym czasem moimi emocjami raczej się nie przejmuje. Wypalam na tą sytuacją. Widzę że coraz bardziej kosztem dzieci. Jestem nieobecna a to one mnie potrzebują.
Jakiś czas temu próbowałam namówić męża na terapię małżeńską...
Powiedział że się boi, że woli nie..
Myślałam ostatnio żeby wrócić do tego tematu... tylko ja wiem jaka będzie odpowiedz. Mąż ma teraz inne problemy. Wpakował się w jakieś interesy. Oczekuję coraz mniej i na coraz mniej rzeczach mi zależy.
Smutne to wszystko. Zaczynam izolować się od ludzi. Najlepiej czuję się w domu w otoczeniu dzieci.
Zastanawiam się nad Nowenna pompejańska. Bardzo potrzebuję spokoju ducha.
Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Tyle tu zrozumienia, że od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-07, 22:40   

Aleksandro, może to dziwnie zabrzmi, ale po zachowaniach męża (opisanych przez Ciebie) można się zorientować, że nie jest tak do końca wszystko stracone. O ile gorzej byłoby, gdyby był cyniczny, nie przepraszał, nie widział nic złego w swoim zachowaniu. Z zachowania Twojego męża wynika, że tak jak mówisz - jest jak duże dziecko, które potrzebuje stanowczości, granic. Niejako przyzwyczaiłaś go do pewnych spraw, rzeczy, reakcji, dlatego czuje się "uprawniony" do tego, co robi. Dzieci też często próbują rozeznać się, gdzie jest granica, której przekroczyć nie wolno, robią coś źle, ranią, zazwyczaj do pierwszego razu, kiedy widzą stanowczy odpór i wytłumaczenie, dlaczego źle postąpiły. Twój mąż wie, że coś robi źle, ale potrzebuje tego odporu, znaku stop, granicy.
Naprawdę nikt, nawet mąż, dzieci, rodzice - NIKT nie ma prawa nas ranić, stale. Wykorzystywać, stosować przemoc. I przeciwko temu trzeba zawsze się przeciwstawiać, to nie jest nic złego, wręcz przeciwnie.

Sięgnij, proszę, po "Miłość potrzebuje stanowczości". To świetna książka i myślę, że może sporo Ci rozjaśnić, podpowiedzieć pewne rzeczy. W pracy nad sobą ważne jest to, by wszystko, co robimy, podobało się Bogu, by uczyć się komunikacji, a nie manipulacji, by umieć kochać siebie zdrową miłością, a nie uczyć się egoizmu itd itd. Dlatego rozmowa ze specjalistą, lektury pomogą ustawić tę pracę na właściwe tory, tak - by wszystko szło tak, jak trzeba. Nie czekaj i zwróć się o pomoc, bo źle by było, gdybyś wpadła w depresję, podczas gdy wiele , naprawdę wiele możesz sama zmienić, od Ciebie dużo zależy, więc nie martw się. :)

A co do dzieci - warto by było pokazać im mamę, która kocha i szanuje siebie samą, by nie widziały wielu spraw i nie słyszały rozmów, które w przyszłości odcisną na nich piętno, przekażą niewłaściwe wzorce rodzinne, tzw. bagaż pokoleniowy.

Trzymaj się cieplutko. :)
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-08, 18:19   

Dziękuje bardzo za wszystkie odpowiedzi. Jakaś nadzieja się we mnie obudziła i jakby sił mam więcej.
Myslałam troche nad tym wszystkim.
Kiedys byłam u Pani psycholog. Mówiłam o tym że czuję się tak głupia i naiwna, że wiekszośc kobiet by pogoniła takiego męza... ona mi powiedziała że to nic złego i żaden wstyd walczyć o rodzinę.
Czytam watek Ani 39... z tamtąd też czerpię dużo wiedzy.

Mąz dzisiaj jest wyciszony. Ja odpoczywam. Wiem ze musze zajac się sobą. Dzisiaj mecz euro. A Ja mam zaplanowany wieczorek z córeczką.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie...
 
     
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-10, 08:15   

aleksandra11 napisał/a:
ona mi powiedziała że to nic złego i żaden wstyd walczyć o rodzinę.


Witaj , tak to nie wstyd walczyć o rodzinę to powód do dumy...........ale ja nie o tym......

ja sama nie lubię meczy, ba nawet bardzo........ale euro oglądam z wielką radością, sama się dziwię skąd u mnie takie uczucia.......jak zobaczyłam stroje naszych piłkarzy z orłem na piersi to jakoś tak dziwnie serce zadrżało.........i ta modlitwa bramkarza.......jesteśmy Polakami , nasza tradycja jest chrześcijańska, to wspaniale ,że są tacy ,którzy się tego nie wstydzą........
jeśli mogę ci coś podpowiedzieć ....... usiądź razem z mężem, i z córeczka przed
telewizorem , obejrzyjcie wspólnie mecz, nieważne jaki - we wtorek graja nasi- może to będzie jakiś krok , no może taki kroczek jak okruszek w stronę waszego pojednania...... ale czyż nie z okruszków składa się cały bochen chleba?
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-12, 16:56   

Oglądałam trochę Euro ;-)
Na tyle ile pozwolił mi czas... teraz tym bardziej spadło na mnie jeszcze więcej obowiązków domowych.
Podniosłam się troszkę psychicznie. Obawiam się jednak, że mąż jest ze mną tylko dla dzieci. Mówi to miedzy wierszami przy różnych okazjach.
Jednocześnie jak gdyby nic wieczorem oczekuje .... spełnienia obowiązków małżeńskich...
Czuje się okropnie....
Dzisiaj miałam założoną wesołą bluzkę taką w kwiatki..Powiedział do mnie, że wyglądam jak dziewczynka.... ja cicho dodałam że mała dziewczynka, która potrzebuje mężczyzny.. Słyszał ,nic nie powiedział...
Siedzę sobie teraz sama.
Zastanawiam się nad swoim życiem. Popełniłam dużo błędów. Zrobiłam tez dużo rzeczy, z których jestem dumna, nie raz musiałam sobie dawać radę sama....teraz to "obudowywanie" małżeństwa przypomina raczej walkę o przetrwanie ale tyle czasu już minęło a ja nadal walczę..upadam i wstaję. Szkoda tylko że ogarniają mnie smutne myśli.
Pozdrawiam wszystkich mocno...
 
     
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-14, 08:06   

aleksandra11 napisał/a:
Obawiam się jednak, że mąż jest ze mną tylko dla dzieci. Mówi to miedzy wierszami przy różnych okazjach.


to może już przestań się obawiać, może nie czytaj między jego wierszami................?
aleksandra11 napisał/a:
Jednocześnie jak gdyby nic wieczorem oczekuje .... spełnienia obowiązków małżeńskich...
Czuje się okropnie....


Skoro czujesz się okropnie , to dlaczego nie poprawisz tej sytuacji , aby tak się nie czuć?
Czy powiedziałaś o tym mężowi, i postawiłaś jakieś granice w tym względzie?
Na pewno nie będzie się cieszyć gdy odmówisz spełnienia czy spełniania tych obowiązków, ale w twoim przypadku może to odnieść jakiś pożądany efekt.
Jeśli masz być wesoła, radosna , przytulać się jak dawniej, to mąż musi uwzględnić także twoje potrzeby i uczucia , a nie tylko swoje.

aleksandra11 napisał/a:
ja cicho dodałam że mała dziewczynka, która potrzebuje mężczyzny.. Słyszał ,nic nie powiedział...


no właśnie ......a mógł coś miłego powiedzieć, wykonać jakiś miły gest..................... eh ci niektórzy mężowie/ np. twój i mój ;-) ;-) /
aleksandra11 napisał/a:
Popełniłam

dużo błędów


po co sie tym zadręczasz? kto w życiu nie narobił błędów?nie ma takiego człowieka, jesteśmy słabi, grzeszni, i wszyscy popełniamy błędy..............a zresztą po co rozpamiętywać przeszłość jak czasu nie cofniesz,
aleksandra11 napisał/a:
Zrobiłam tez dużo rzeczy, z których jestem dumna, nie raz

musiałam sobie dawać radę sama....teraz to "obudowywanie" małżeństwa przypomina
raczej walkę o przetrwanie ale tyle czasu już minęło a ja nadal walczę..upadam i
wstaję.


i to jest piękne..............walcz, jeśli upadniesz Pan poda ci rękę , powstaniesz, kiedy dopada cię smutek nie załamuj się , za chwilę Pan zapuka do twego serca i smutek rozproszy..................tylko musisz spełnić jeden warunek........zawsze i wszędzie być blisko Pana naszego Jezusa Chrystusa, swoje" sercowe mieszkanie" musisz mieć zawsze gotowe na Jego przyjście.

Za dużo u ciebie troski o męża za mało troski o Boga.
Bo jeśli Bóg będzie na pierwszym miejscu to wszystko inne rozwiąże się samo.

Kiedy po przebudzeniu otwierasz oczy to pierwsza twoja myśl biegnie do Boga czy do męża? jeśli mogę o to zapytać?

[ Dodano: 2012-06-14, 09:34 ]
http://religia.tv/index.p...ajemnica&id=628

to tak ku pokrzepieniu serc, podaję adres, a może słuchasz na religia tv?" Tajemnice Słowa."

gorąco polecam.
 
     
aleksandra11
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-24, 07:18   

Witam po długiej przerwie.
Właśnie wróciłam ze wspólnego wyjazdu z mężem. Okazał się katastrofą.
było z nami kilku znajomych.
Bardzo mi na tym wyjeździe zależało.
Miałam jednak zbyt duże oczekiwania.
Mąż zaczął gwiazdorzyć a od chwili kiedy podsłyszałam jak mąż rozmawia o intymnych sprawach z moja koleżanką włączył mi się zapalnik i zrobiłam się nerwowa i niespokojna.
Pech chciał że usłyszała to jedna z innych kolezanek. Pokłociła się z moim mezem bo to co powiedział o niej uderzyło w jej godność. przyszła do mnie i wyrzuciła wszystko z siebie a ja ja nie wytrzymałam i poszłam sobie... nad wodę żeby się wyciszyć.
chyba jednak za dobrze mi nie poszło bo jak wróciłam to "wypomniałam" mężowi zdradę a właściwie powiedziałam że nie daje rady , że jestem wykończona, że mam dość tego wszystkiego. że on się nie liczy z moimi uczuciami. I że rzeczywiście powinien mieć taka kobietę jak "tamta" Pani bo ona jest twarda i bezwzględna a ja wszystko przezywam.
Mąż twierdzi że nic takiego nie zrobił... może i nie..może to ze mną jest coś nie tak...
wczoraj wieczorem usłyszałam że on nie ma zamiaru cierpieć za to co zrobił do końca życia, że wypominam mu zdradę choć miałam tego nie robić. on ma dosyć, że minęło już tyle czasu od tego zdarzenia , że powinnam się z tym uporać a z koro się nie uporałam to oznacza to tylko tyle że nie uporam się nigdy a on nie zamierza żyć w takich warunkach. że wierze wszystkim a nie jemu. I nie zastanawiam się nad tym że to on jest tu pokrzywdzony bo nic złego nie zrobił a został niesłusznie oskarżony.
I wyszło, że to ja jestem winna... w sumie być może nie powinnam zareagować tak gwałtownie ale mój mąż nigdy nie baczył na moje uczucia. Za zdradę obarczył mnie takim poczuciem winy że ledwo z tego wyszłam.
Teraz znowu je mam. Bo w sumie były już dni, ze było już całkiem przyjemnie... i spokojnie..i wyglądaliśmy jak normalna rodzina.

Czuję się teraz znowu winna.. bo pewnie w normalnej sytuacji nic bym nie zrobiła.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9