Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak wybaczyć zdradę
Autor Wiadomość
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-17, 22:54   

Suchy64 napisał/a:
W sumie z retrospektywy czasu my w ogóle nie powinniśmy się pobierać. Zbyt wiele nas dzieli i w sumie powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę.


- to refleksja post faktum z innego juz poziomu wiedzy, ma jednak to do siebie, że "jutro" możesz mieć inna nową wiedzę a zatem i inne przekonania i spostrzeżenia co do tego, co dziś stwierdzasz i uznajesz za trafna refleksje i oby było...
bo oczywiście najlepiej jest jak te przekonania "jutro" nadal są takie same do jakich dziś doszłeś. Nie ma wtedy poczucia winy, że coś sie nie zrobiło, bądź za mało zrobiło.
Ale do takich refleksji post factum niestety można tylko dochodzić i analizować je dopiero jak sie żyje w tym konkretnym czasie z przerobionym już wybaczeniem, gdy sama zdrada nie wpływa emocjonalnie na nas i nasze samopoczucie.

Piszesz, że żona cie nadal rani i nie zdaje sobie nawet z tego sprawy...to znaczy, że nadal to doświadczenie wpływa na ciebie bardzo negatywnie a zatem też i na twoje samopoczucie.
Jak poradzisz sobie z tym doświadczeniem to i przestanie cie ranić zona swoim zachowaniem, pomimo ze nadal może bedzie tak robić i nic sie u niej nie zmieni.

Najzwyczajniej ty sie zmienisz a raczej twoje postrzeganie sie w tej sytuacji.Dziś uważasz za złośliwe, bezduszne ranienie ciebie a jutro twoja percepcja, odbiór wrażeń może zupełnie cie już nie ranić, nie interesować.
Potrzeba na to czasu, zdystansowania sie do tego a to jak wiesz jest trudne bo zależne od naszej osobowości. W końcu jestesmy rózni, mniej lub bardziej wrażliwi lub mniej lub bardziej ambitni. A wtedy odrzucenie nas samych, i to na- w naszych oczach- na gorszego od nas, boli i cierpi nasza duma, ego...to problem do przerobienia chyba.
co nas rani, żona swoim odrzuceniem, zdradą w sposób bezpośredni, czy my swoim widzeniem siebie wtedy gorszym. W końcu nic tak mocno nie zaniża poczucia wartości i nie zawala z nóg jak zdrada, bo czujemy sie po niej tacy niewartościowi, w końcu ktoś zajął nasze miejsce, i teraz to on, ona jest number one w której widzi wszystko to co we mnie nie było, lub nie widział.

ale jak świat światem gdy różowe okulary spadają zazwyczaj nowa fascynacja tez zmienia sie w zabe. I co ciekawsze zupełnie wtedy nas juz to nie interesuje, oczywiście jak ten etap mamy już za soba przerobiony. Bo jesli, nie to jest tylko słodka zemsta, ma za swoje, sąd sądem ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie...
 
     
Suchy64
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 00:32   

bywalec napisał/a:
Suchy64 napisał/a:
W sumie z retrospektywy czasu my w ogóle nie powinniśmy się pobierać. Zbyt wiele nas dzieli i w sumie powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę.


to refleksja post faktum z innego juz poziomu wiedzy, ma jednak to do siebie, że "jutro" możesz mieć inna nową wiedzę a zatem i inne przekonania ...

Jednoznacznie się mylisz. Łatwiej jest być razem jeśli ma się wspólne zainteresowania, pasje, przekonania. Nie jest to gwarancją udanego związku, ale zawsze o parę kamieni, na których można się potknąć mniej. Ten temat pojawił się na długo przed poważnym problemami w związku, również w formie wymówek, że „wszyscy mi odradzali związek z Tobą”. I jest to po prostu obiektywnym faktem.

bywalec napisał/a:
Piszesz, że żona cie nadal rani i nie zdaje sobie nawet z tego sprawy...to znaczy, że nadal to doświadczenie wpływa na ciebie bardzo negatywnie a zatem też i na twoje samopoczucie.
Jak poradzisz sobie z tym doświadczeniem ...

I o tym właśnie piszę.
A co jak sobie nie poradzę?
Czy nie prościej poradzić sobie bez ciągłego „zrywania plastrów starym drutem kolczastym”? Przecież celem nie jest pocieszanie delikwenta jak ma to przetrzymać, tyko jak możliwie szybko odbudować związek. Druga strona ma właśnie wiele możliwości pomocy w rękach i odpowiednio uświadomiona może je optymalnie wykorzystać.

Jaka miała by być twoja rada? Rogacz musi odbyć swoją drogę do Canossy, bo był nieczuły i biedna pani pod naciskiem okoliczności zbłądziła i trudno jej robić wyrzuty. Dalej ma siedzieć cicho ubóstwiając małżonkę, która w jego pojęciu nie wiadomo dlaczego z nim została, aż mu się światopogląd zmieni?

Czytałem wiele w temacie zdrad. I między innymi coś o fałszywej „solidarności jajników”. Jak facet zdradzi, to skończone bydle. Jak kobieta zdradzi, to facet musiał być bydle. Dlatego koleżanki w podobnych sytuacjach są najgorszymi doradczyniami!!!
(przy „bywalec” można przeczytać „dołączyła”).

Widzicie Panie, w przypadku wypłynięcia tego typu informacji na światło dzienne faceci są tak skonstruowani (a ja na pewno), że całe to radosne ćwierkanie biorą słowo w słowo za dobrą monetę. To nie sama zdrada jest największym problemem. Każdy może zrobić w życiu błąd. I nie sama zdrada zaniża zdradzonemu jego poczucie wartości w okolice zera, lecz właśnie to (podświadome) tłumaczenie się niewiernej przed sobą i kochankiem w tym ich radosnym ćwierkaniu. Wtedy dowiesz się mężczyzno, że to że zafundowałeś mieszkanie teściowej to się nie liczy, bo jesteś materialistą. I dowiesz się i wielu innych rzeczy, że to z czego Ty byłeś dumny nagle nie ma najmniejszego znaczenia.
Znam to i w drugą stronę w której książę z bajki psioczył na żonę-materialistkę, która zapewne dla masochistycznej przyjemności zasuwała nocki.

Zostawienie zdradzonemu czasu by sam doszedł do siebie, bezkrytyczne i bez komentarza tolerowanie jego zachowań?
Tylko nie to!!! Każde zachowanie takiej osoby powinno być bacznie obserwowane, oceniane i w razie oznak problemów trzeba udzielić takiej osobie pomocy. A nie każdy ma oparcie w rodzinie, dobrych przyjaciołach. Często nawet pozornie towarzyskie osoby są bardzo samotne, szczególnie w takich okolicznościach. Wtedy mogą się łatwo załamać, do ostatecznych i nieodwołalnych konsekwencji włącznie.

Z mojego doświadczenia. By przytłumić stres, móc zasnąć i się wyspać zacząłem podpijać. Nie zalewać się, ale wracałem do domu po wlaniu w siebie paru głębszych. A moja Pani co??? NIC. I tak się dawki nakręcały, czas płynął. I nie wiem jakby się to skończyło gdyby ktoś życzliwy nie wytłumaczył mi, że to droga donikąd. I dobrze, że miałem taką osobę, bo też i nie od każdego przyjmie się taką radę.

Tak, że wszystko co zdejmie choć odrobinę ciężaru z barków zdradzonego jest ruchem w dobrym kierunku. Jeśli nie wiemy jak, to zawsze można spytać i to zdecydowanie kogoś z doświadczeniem. Niewłaściwe postępowanie może mieć nieodwracalne skutki i trzeba sobie zdawać z tego sprawę. Jako drastyczny przykład; ostatnio w Niemczech, zabójstwo czwórki dzieci i nieudane samobójstwo. A to, że niewierna również odbędzie swoją drogę do Canossy jest jak najbardziej logiczną konsekwencją jej postępowania.


Jest jeszcze inny aspekt sprawy. Jeśli ja zaczynam trudne rozmowy w których chodzi o to co ja zawaliłem, to z natury rzeczy nie mogę atakować. Jeśli zaczynam o negatywnych aspektach jej postępowania jest to odbierane jako atak i reakcją jest obrona. Zaczynają się wtedy frazy zabijające każdą rozmowę typu „a bo TY!!!”. Dlatego ważnym jest moim zdaniem by rozmowy o tym co kto zawalił zaczynała ta osoba co zawaliła i bez usprawiedliwiania siebie. Każdy musi odbyć swoją drogę do Canossy. Tego typu rozmowy nie powinny być zbyt długie i poruszać zbyt wielu aspektów związku naraz. Są też bardzo wyczerpujące i lepiej je przerwać gdy widać pierwsze oznaki zaplątania się i jedynie podwyższania szańców lub choćby początki zmęczenia. Osoba w depresji wytrzymuje zdecydowanie mniej niż normalnie, szczególnie jeśli chodzi o wysiłek intelektualny. Najważniejsze by nie zerwać dialogu przez kłótnie czy ciche dni.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 01:27   

Suchy64, Ty wszystko tak opisujesz jak byś miał nadzieję, że przy dobrych intencjach obu stron i dobrych, przemyślanych metodach postępowania można było odbudować związek, odnaleźć szczęście. Ja mimo wszytko w to wątpię. Nie wiem czy się da. Z czegoś jednak trzeba zrezygnować, coś się utraciło bezpowrotnie.
Czy to co teraz mówię jest prawdą? Jeżeli tak, to jest to bardzo istotny aspekt w analizie Jak postępować, by dało się żyć, by w miarę godnie, dobrze, a może nawet z jakimś uczuciem radości z życia, przebrnąć przez resztę tej naszej ziemskiej drogi. Jest to kwestia z której muszą sobie zdać sprawę osoby zdradzające-co uczyniły. To pojęcie zła musi do nich dotrzeć. Wydaje mi się, że tu jest wielki przyczynek nieporozumień. Jeśli ktoś kto popełnił coś złego nie zdaje sobie sprawy co naprawę uczynił, może problem bagatelizować czego skutkiem będą nieporozumienia, ów drut kolczasty do zmiany opatrunków.
Po prostu uważam: jeśli po zdradzie można normalnie żyć, zdradę wybaczyć i powrócić do dawnego szczęśliwego układu jak sprzed zdrady, to znaczy, że zdrada nie jest aż tak wielkim złem, że można zdradzać, że można się tak potykać w życiu. Mi się zawsze wydawało, że nie można. Dlatego pilnowałem się przed ślubem i po. Dlatego bezwzględnie wymagałem od swojej przyszłej żony by nie miała żadnego mężczyzny przede mną, bo wiedziałem, że z takim balastem pełnego szczęścia rodzinnego stworzyć nie sposób.
A może się mylę? Ja to jednak tylko tak logicznie potrafię rozpatrzyć.
To co się buduje po zdradzie jest zupełnie czymś innym w moim przekonaniu. Jest to jak życie sportowca na wózku inwalidzkim. Choćby nie wiem jak się starał na prawdziwej olimpiadzie już nie wystąpi. Ale jest dla niego właśnie paraolimpiada.
Po co to piszę? Bo szukam odpowiedzi na to jak wybaczyć zdradę. Musze wiedzieć co wybaczam i nie mieć złudnych oczekiwań. Muszę także znaleźć drogi do właściwej i możliwej do osiągnięcia równowagi. Ten świat w którym dałoby się żyć po zdradzie ma swoją specyfikę. Jeszcze nie wiem jaką. Pewnie różni się to u poszczególnych ludzi. Ten nowy świat wymaga zapewnie specyficznych działań, zależnych od osobowości, charakteru, wyznaczanych sobie celów. przyjętych charyzmatów.
Jednym słowem czekają nas różne drogi, różne działania, podejrzewam, że czasem diametralnie różne, a nawet przeciwstawne.
Oczywiście wszystko to co ja tu opisuję jest na kanwie pewniej wrażliwości nie zaburzonej przez rozpustne życie, czy choćby tylko epizody. Bo to właśnie czasem o "epizod" w tej całej naszej dyskusji chodzi. W tej sferze nie ma epizodów. Przykazanie nr 6 jest bardzo poważne i zadziwia mnie świat głupotą w tej dziedzinie.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 08:50   

...A co jak sobie nie poradzę? ...

- przecież to twoje zycie prawda. Jesli twoją decyzją jest tkwić tu i teraz na jakims etapie wychodzenia z kryzysu to przecież ani nikt ci tego nie może zabronić ani nakazać. Masz wolną wolę, masz możliwości a co z tym zrobisz nalezy tylko do ciebie.

....Przecież celem nie jest pocieszanie delikwenta jak ma to przetrzymać, tyko jak możliwie szybko odbudować związek. Druga strona ma właśnie wiele możliwości pomocy w rękach i odpowiednio uświadomiona może je optymalnie wykorzystać. ....

- celem w pierwszej kolejności nie jest odbudowanie małżeństwa tylko poradzenie sobie z tym doświadczeniem, które tak mocno rzutuje na moje dzisiejsze nastawienie, opinie i chęć bycia z ta osobą. Jesli tego nie przerobie, to nici z dialogu, wspólnej terapii skoro ja jestem w jakimś pukncie z którego nie potrafie wyjść. nawet najlepsze starania drugiej strony, tej która skrzywdziłą, zdradziła nic wtedy nie dają. Wymuszamy by zrobiłą tak jak my chcemy by robiłą, gdy tymczasem tak naprawde sami nie wiemy jak tego potrzebujemy by,m sobie poradził z ta zdradą. Kotłują sie we mnie emocje, obrazy zdrady i nie pozwalają mi o tym zapomniec. Jak z takim nastawieniem odciąć sie od tego? No nie da się.

....
Czytałem wiele w temacie zdrad. I między innymi coś o fałszywej „solidarności jajników”. Jak facet zdradzi, to skończone bydle. Jak kobieta zdradzi, to facet musiał być bydle. Dlatego koleżanki w podobnych sytuacjach są najgorszymi doradczyniami!!!
(przy „bywalec” można przeczytać „dołączyła”).
.....

- naprawde tylko tyle wyczytałeś z mojego postu. Naprawde uważnie przeczytałeś czy tylko starasz sie wpasować w swoje przekonanie, że kobiety tak mają, solidaryzują się. A może ten co przeszedł przez to i przerobił ten problem jest o wiele kroków przed toba? Rozumie cie bardzo dobrze. Delikatnie stara sie ci podsuwac możliwości wyjścia z tego etapu, podpowiada jak sie to dzieje, że w jakimś pukncie szczególnie mocno stoimy, lub na przemian wychodzimy i wracamy jak bumerang do tego etapu...


....Zostawienie zdradzonemu czasu by sam doszedł do siebie, bezkrytyczne i bez komentarza tolerowanie jego zachowań?
Tylko nie to!!! Każde zachowanie takiej osoby powinno być bacznie obserwowane, oceniane i w razie oznak problemów trzeba udzielić takiej osobie pomocy
....

a jak chcesz bez czasu i refleksji dojść do czegoś? Chcesz kogoś pilnować, kontrolować? Da się tak żyć? Wpada sie w paskudną pułapkę kontrolowania i zatapiania w doświadczeniu. To zabrania odzyskać zaufanie. Przecież nie każda strona jednak kłamie i zyje podwójnym zyciem. A wtedy takie zachowanie tylko uniemożliwia osobie zdradzonej na wybaczenia, odzyskanie zaufania i ponowne scementowanie związku.
No a jesli chce wierzyc, to wierze. Jednak mam prawo do braku wtedy zaufania, mam prawo pytac i utwierdzać sie w tym czy ta osoba nadal to robi czy nie. Ale chyba jako dorosła i dojrzała również mam odpowiedzialność weryfikowac to z rzeczywistoscią.
Chcesz powiedzieć, że żona zdradzałą a jednocześnie w waszej relacji wszystko było ok? To prawie niemożliwe. Możliwym jest jednak to, że jak piszesz chcemy słyszeć co słyszymy, nie chcemy widzieć tego co intuicyjnie odczuwamy. Odrzucamy te mysli, intuicje a potem co?


A potem mamy żal że nas ta osoba okłamywała, żyła podwójnym życiem wmawiająac nam, że wszystko ok, że to konieć, ze nic takiego nie było...Ale warto też wtedy przyjrzeć sie sobie? dlaczego tak bezgranicznie ufałem, wierzyłem...własnie po to by następnym razem umieć odczytywac sygnały jakie sami sobie dajemy ale z jakiś powodów też je odrzucamy jako błednie poznawcze.

...Z mojego doświadczenia. By przytłumić stres, móc zasnąć i się wyspać zacząłem podpijać. Nie zalewać się, ale wracałem do domu po wlaniu w siebie paru głębszych. A moja Pani co??? NIC. I tak się dawki nakręcały, czas płynął. I nie wiem jakby się to skończyło gdyby ktoś życzliwy nie wytłumaczył mi, że to droga donikąd. I dobrze, że miałem taką osobę, bo też i nie od każdego przyjmie się taką radę.

Tak, że wszystko co zdejmie choć odrobinę ciężaru z barków zdradzonego jest ruchem w dobrym kierunku. Jeśli nie wiemy jak, to zawsze można spytać i to zdecydowanie kogoś z doświadczeniem. Niewłaściwe postępowanie może mieć nieodwracalne skutki i trzeba sobie zdawać z tego sprawę..
..

i owszem należy sobie radzić z tym uczuciem, ale go nie tłumić, nie odsuwac sie od nich. Radzić można sobie na wiele sposobów...ale czy w ten sposób sobie poradziłem- pisze w formie nie ciągłej a przeszłej. Moge pić ale problemu tym nie załatwie, moge zrobić przewrót na głowie, zrobić totalną metamorfozę ale jak nie pójdzie to w parze na głowie z głową, to skutek będzie marny. Po fali fascynacji innych moją przemianą, dowartościowaniem sie przez innych powróci stare znajome uczucie- nawet taka nie jestem dla niego atrakcyjna, bo? bo tak naprawde jestem nikim ważnym, szczególnym.

Słusznie piszesz, czasami trzeba jak sie nie radzi z problemem sięgnąć po pomoc profesjonalną.


...Jest jeszcze inny aspekt sprawy. Jeśli ja zaczynam trudne rozmowy w których chodzi o to co ja zawaliłem, to z natury rzeczy nie mogę atakować. Jeśli zaczynam o negatywnych aspektach jej postępowania jest to odbierane jako atak i reakcją jest obrona. Zaczynają się wtedy frazy zabijające każdą rozmowę typu „a bo TY!!!”. Dlatego ważnym jest moim zdaniem by rozmowy o tym co kto zawalił zaczynała ta osoba co zawaliła i bez usprawiedliwiania siebie...

a co jeśli ta osoba czuje sie "tylko" winna zdrady, ale ma też odczucia ja nie tylko jestem winna temu, że do tego doszło?
Dziewczyny pisały o tym, odebrałeś jako usprawiedliwianie. No ale jak prowadzić dialog i szczerą rozmowę jak słuchać sie chce tylko kajania, tylko proszenia o wybaczenie i przepraszania a jednocześnie braku mówienia co mnie doprowadziło do tego?
To przecież nie rozmowa, tylko wtedy jakis chory sposób wmówienie tej osobie która zdradzała, jestes całkowicie winna. Winna, proś o łąskę.
Chcesz prawdziwego dialogu? nastaw sie głównie na takie odpowiedzi, na atak, na pierwszą próbe obrony dlaczego tak postąpiła? inaczej rzeczywiście rozmowa zbędna, do niczego nie prowadząca bo twoje nastawienie wciąz takie same
- ja w tym wszystkim jestem ok, no może. mam tam pare za uszami, ale nie tak bym czuł sie odpowiedzialnym za utrate i oziebienie relacji miedzy nami. Przeciez tyle sie starałem, miała sie tak wspaniale, nie doceniałą tego. Dawałem jej tyle wolnosci, pieniedzy ile chciala, nie doceniala tego. Mogla i pozwoliłem jej kształcic sie, szukac pracy, nie doceniala tego. Mogła nie dbac o dom, pomagałem jej, dawałem i pozwalałem wychowywac jak chciała dzieci. nie doceniała tego...

uf w twoim obrazie rysujesz sie i owszem ja nie byłem może najlepszy, ale przecież są gorsi ode mnie. Patrz ten zdradza, ten bije, ten pije, patrz i doceniaj jakiego masz wspaniałego, wyrozumiałego męża.
No i odbiło się czkawka. Wolała pogorszyć sobie niż być z toba. To nie zastanawiające.
To nie ma być rzucaniem cie na kolana, to ma być refleksją. Oczywiście nie musi być. To twoje zycie, twój odbiór siebie i masz pełne prawo myśleć o sobie jak chcesz...tylko tak czytam z boku i jednak nie podzielam w pełni twojego zdania o tobie. Nie dlatego, że jestem kobietą. A dlatego, że sposób w jaki to robisz jest niespójny z tym co piszesz a tym co robisz.
Dodam tylko, nie usprawiedliwiam zony, bo tak to każdy odczytuje, jeśli nie popiera sie mnie, to sie popiera drugą strone w tym wypadku żone, a co za tym idzie zdrade.

Nie, i jeszcze raz nie. Wiem jak trudno poradzić sobie z tym uczuciem, ale wiem też kiedy i jak dziąła mechanizm ze stoimy w miejscu, tkwimy w jakimś etapie wychodzenia z tego i przyczyną lezy w nas.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 09:47   

Bywale, powinnaś zdecydiowanie łagodniej pisać do Suchego. Ty mu czynisz wyrzuty. Może masz ociupinkę racji w tym co piszesz, ale forma pozostawia wiele do życzenia. Bład Suchego był naprawde minimalny, a jeśli i w jego przypadku odwołać się do przyczyn, uwarunkowań, tak jak to robisz względem zdradzającej żony, to ocena powinna być nader łagodna i uwagi stonowane.
Bywalec, to co piszesz może ranić, a ponadto uważam jest niesprawidliwe. Skad taki twój surowy osąd nad facetami? Ok, wiem, to facet odpowiada za rodzinę, ale czy Ty wystarczajaco energicznie walczysz z panoszącym się feminizmem?
jeszcz ejdno. mozesz mi wyjaśnić zdanie:
"ale ma też odczucia ja nie tylko jestem winna temu, że do tego doszło? "
Czy masz na myśłi, że jest winna zdrady i jeszcze czegoś tam, czy nie tylko ona jest winna, lecz także mąż?
Jeśli masz na myśli ten drugi wariant, to ja Ci dopowiem. Winnymi jej zdrady jesteś i Ty i ja, politycy i Papież i rodzice i koledzy. Winny jest cały niedoskonały świat obarczony grzechem pierworodnym. Winny jest tym bardziej im bardziej jest zły, im bardziej jest obarczony ignorancją względem prawdy o Boskim Stworzeniu.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 10:06   

Orsz napisał/a:
Suchy64, Ty wszystko tak opisujesz jak byś miał nadzieję, że przy dobrych intencjach obu stron i dobrych, przemyślanych metodach postępowania można było odbudować związek, odnaleźć szczęście. Ja mimo wszytko w to wątpię. Nie wiem czy się da. Z czegoś jednak trzeba zrezygnować, coś się utraciło bezpowrotnie.
Czy to co teraz mówię jest prawdą? Jeżeli tak, to jest to bardzo istotny aspekt w analizie Jak postępować, by dało się żyć, by w miarę godnie, dobrze, a może nawet z jakimś uczuciem radości z życia, przebrnąć przez resztę tej naszej ziemskiej drogi. Jest to kwestia z której muszą sobie zdać sprawę osoby zdradzające-co uczyniły. To pojęcie zła musi do nich dotrzeć. Wydaje mi się, że tu jest wielki przyczynek nieporozumień. Jeśli ktoś kto popełnił coś złego nie zdaje sobie sprawy co naprawę uczynił, może problem bagatelizować czego skutkiem będą nieporozumienia, ów drut kolczasty do zmiany opatrunków.
Po prostu uważam: jeśli po zdradzie można normalnie żyć, zdradę wybaczyć i powrócić do dawnego szczęśliwego układu jak sprzed zdrady, to znaczy, że zdrada nie jest aż tak wielkim złem, że można zdradzać, że można się tak potykać w życiu. Mi się zawsze wydawało, że nie można. Dlatego pilnowałem się przed ślubem i po. Dlatego bezwzględnie wymagałem od swojej przyszłej żony by nie miała żadnego mężczyzny przede mną, bo wiedziałem, że z takim balastem pełnego szczęścia rodzinnego stworzyć nie sposób.
A może się mylę? Ja to jednak tylko tak logicznie potrafię rozpatrzyć.
To co się buduje po zdradzie jest zupełnie czymś innym w moim przekonaniu. Jest to jak życie sportowca na wózku inwalidzkim. Choćby nie wiem jak się starał na prawdziwej olimpiadzie już nie wystąpi. Ale jest dla niego właśnie paraolimpiada.
Po co to piszę? Bo szukam odpowiedzi na to jak wybaczyć zdradę. Musze wiedzieć co wybaczam i nie mieć złudnych oczekiwań. Muszę także znaleźć drogi do właściwej i możliwej do osiągnięcia równowagi. Ten świat w którym dałoby się żyć po zdradzie ma swoją specyfikę. Jeszcze nie wiem jaką. Pewnie różni się to u poszczególnych ludzi. Ten nowy świat wymaga zapewnie specyficznych działań, zależnych od osobowości, charakteru, wyznaczanych sobie celów. przyjętych charyzmatów.
Jednym słowem czekają nas różne drogi, różne działania, podejrzewam, że czasem diametralnie różne, a nawet przeciwstawne.
Oczywiście wszystko to co ja tu opisuję jest na kanwie pewniej wrażliwości nie zaburzonej przez rozpustne życie, czy choćby tylko epizody. Bo to właśnie czasem o "epizod" w tej całej naszej dyskusji chodzi. W tej sferze nie ma epizodów. Przykazanie nr 6 jest bardzo poważne i zadziwia mnie świat głupotą w tej dziedzinie.


Tak bardzo krótko...
Witaj!...Niech nam Pan błogosławi w Duchu Sw.
Duchu sw , który oświecasz serca i umysły nasze , zmiłuj si ę nad nam...
Z tą olimpiada to jest tak...,że nie ważne jest czy na wózku czy na rzęsach....ważne żeby z Panem Bogiem do Pana BOGA...z całym bagażem swojego powołania...Pan Bóg kocha paradoksy :)

Z tym przebaczeniem... a wiesz tak sobie myślę , nawet mam przekonanie...można na wszelkie sposoby wyjaśniać i tłumaczyć proces przebaczenia...nie mam nawet zamiaru tego robić...Oczywiście nie jest w mocy człowieka przebaczenie...

To moca Ducha sw to co niemożliwe staje się możliwym...
Wystarczy przyjąć Łaskę Uświęcająca w Sakramencie pokuty i pojednania, przyjąć Pan do serca i wyrazić pragnienie przebaczenia z ufnością, a o tę ufność też przecież można poprosić i nie trzeba koniecznie odczuwać ...i resztę zostawić Bogu pozostając otwarty na tchnienia Ducha Sw.
Tak sobie myślę ,że człowiek i tak woli bardziej skomplikowanie i boleśnie...
Oczywiście mamy wybór...wybrać prostotę lub skomplikowanie...
pozdrawiam
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 10:11   

Orsz, za rodzinę odpowiadają solidarnie i równo obie strony. Ni mniej ni więcej, tylko inaczej, ale zawsze po równo każdy w rodzinie powinien przykłądać sie do jego dobrobytu, do zaspakajania potrzeb każdego z jej członków.

Nie jestem żadną wojującą feministka. Jak już napisałam nie usprawiedliwiam żony, ale jej tu nie ma. Gdyby była, chciała coś zmieniać zapewne dla niej byłyby inny post z sugestiami.
Ale tu jest Suchy, który może coś ze swoim zyciem zrobić. Stad ten post w takim a nie innym stylu. Atak, czasami wywołuje refleksje, czasami nie, jednak nie można przejśc obok i tylko pogłaskać kogoś po głowie solidaryzując sie z jego cierpieniem, bo tylko wyrządza sie takiej osobie krzywde. Oczywiście też nie na każdym etapie pisze sie w podobnym stylu, ale Suchy ma już jakis etap za sobą, i on dobitnie mówi, że utkwił w nim. To mu zabrania iść dalej. Owszem to jego zycie, i jego wybory czy chce i jak chce.
Pisząc na forum jednak i dzieląc sie swoimi przeżyciami, musimy być jednak wtedy gotowi na przyjęcie innej prawdy. Oczywiście, prawda może byc dla każdego inna. Przyjmujemy taką jaka na ten czas jest do przyjęcia, ale bez braku otwarcia sie na siebie pozostaniemy w niej a to niczemu nie będzie służyc.

Wyrzutów nie odbierzemy do siebie jak sie z nimi nie zgadzamy. Wtedy owszem, jest jakaś reakcja niefajna, ale zaraz potem jest riposta, zdecydowanie myli się ta osoba, prawda jest inna. I w takim odbiorze nie ma poczucia winy. Jest tylko odbiór mylnie przez kogos zinterpretowanej sytuacji. Kazdy ma prawo do swojego zdania, ale to na mnie ciąży obowiązek by to inne zdanie jak przyłączam sie do dyskusji nie wpływało na jego zmiane i moje emocje, jak uważam że jest zupełnie inaczej.

jak chcesz toczyc rozmowe, prowadzić dialog jak musisz uważać by twój osąd nie uraził kogoś. Jak komuś coś przekazać jak boimy sie jego reakcji. Tak samo jest w relacji w małżeńśtwie, z obawy na atak usuwamy sie w cień, a czy to coś daje? jakie odczucia wtedy sie nawarstwiaja? Jak trwac w zdrowej relacji jak nie potrafie utrzymać też swoich racji?
 
     
piotrploc
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 13:56   

xxx
Ostatnio zmieniony przez piotrploc 2012-07-13, 08:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-18, 14:24   

Myślę, że otrzymasz Łaskę od Boga, abyś potrafił przebaczyć Żonie.
Przynajmniej tak jest u mnie.
Sama z siebie czegoś nie potrafię, staram się próbuję na różne sposoby, miotam się i nic. Ale jeśli zwrócę się z tą swoją "niemocą" bezpośrednio do Boga, wyznam na spowiedzi, że czegoś nie jestem w stanie przebaczyć, nie potrafię, że moje serce jest zablokowane i proszę, aby Bóg mi pomógł, zrobił to za mnie, sprawił, żebym przebaczyła, to niemożliwe staje się możliwe. Nie, żeby koniecznie od razu. (Chociaż czasem tak). Ale może dalej poprowadzi, wskaże co jeszcze przeszkadza, co trzeba zrobić. Więc jeśli szczerze pragniesz, a jestem pewna, że tak, to tylko kwestia czasu, Twojej cierpliwości. Może na modlitwie nasłuchuj głosu serca, może Bóg Ci coś jeszcze podpowie? A może..............Tylko potrzeba czasu, cierpliwości, modlitwy, częstej Komunii św., obecności Boga w Twoim sercu? Nie wiem, każda sytuacja jest inna.
Ale................na pewno z Bogiem wszystko jest możliwe.
Pozdrawiam. :-)
 
     
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-19, 15:34   

piotrploc napisał/a:
Po pierwsze, mój emocjonalny wpis sprzed bodajże dwóch tygodni. Był spowodowany odkryciem faktu, że żona założyła sobie kolejne, tajne konto pocztowe. Stąd tylko krok do wniosku że służy, służyło lub miało służyć do kontaktu z eks-kochankiem. Żona zaprzeczyła, ale po pierwsze niestety nauczyła mnie nie wierzyć, nie mam zaufania. po drugie trochę obraża moją inteligencję.


witaj ,wybacz ale mnie tym rozśmieszyłeś :lol: :lol: :lol: , co jest namacalnym,że tak sie wyrażę dowodem to tylko to,żę żona założyła sobie konto, tajne.... :mrgreen: i dalej piszesz miało służyć do kontaktu z eks......jesteś jasnowidzem?, a jak zaprzeczyła to obraziła twoją inteligencję? :mrgreen: ...no zupełnie nierozumiem :shock:

piotrploc napisał/a:
PS. Byłem i u spowiedzi i komunii i modlę się o dar przebaczenia ale wciąż jest ciężko.


właśnie chciałam cie zapytać o twoje relacje z Panem Bogiem.........widzisz jeden raz to zupełnie za mało, z Nim trzeba być złączonym zawsze i wszędzie,

idąc przez świat chwalmy Boga, wtedy kiedy przychodzą radosne dni chwalmy Boga, a kiedy przychodzą smutki, trzeba przyjąć także to dobro , które Bóg nam
przeznacza.....

i nic nie przychodzi lekko .......trzeba trwać, wierzyć i ufać Panu Bogu.

[ Dodano: 2012-06-19, 15:45 ]
piotrploc napisał/a:
Co w Was, baby siedzi takiego, że rzucicie wszystko dla kilku upojnych chwil z kochankiem?


i już ci odpowiadam, tylko ,żebyś znowu nie był w szoku, poczytaj lub przejrzyj dokładnie to forum, czy więcej jest zdradzonych kobiet , czy mężczyzn?

no i co w was faceci siedzi, że rozbijacie cudze rodziny i krzywdzicie swoje?

przecież twoja zona nie "rzuciła"- to twoje określenie- cię dla kobiety!

piotrploc napisał/a:
Staram się robić różne rzeczy, aby zmniejszyć swój ból, są bardziej lub mniej skuteczne. Wznowiłem po latach uprawianie sportu (bieganie), poświęcam się pracom domowym, jakiemuś majsterkowaniu, dziecku, byle tylko choć na chwilę nie myśleć o zdradzie.


może dlatego ,że są różne i jest ich wiele nie skutkują, tak jak tego pragniesz.........za mało Boga............w tym wszystkim.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-19, 16:01   

Moje bardzo skromne zdanie niestety jest takie - bliskość z Bogiem bezpośrednio na cierpienie po zdradzie nie pomaga. Wręcz drażni. Może to takie perfidne działanie szatana. Nawrócenie w takim ukłądzie rzeczy-po zdradzie wiaże się z wzmożeniem cierpienia. Moim zdaniem trzeba być na to przygotowanym. Tak, wydaje mi się, że to tak szatan działa. i Trzeba przez to przejść. Bo chyba nikt nie zaprzeczy, że najłatwiej to pójść w diabły -dosłownie- i znaleść sobie kogoś nowego. Ale przecież nie o to chodzi.
Piotrze, jeśli moge Ci coś doradzić, to oprócz bycia przyzwoitym i poszukiwaniu kontaktu z Bogiem, oddaj się kanteplacji piękna przyrody i właśnie sportowi, wysiłkowi. Przełamuj bariery fizycznej wydolności. Przebiegnięcie np 4 km w określonym czasie po piaszczystej drodze, a potem wskocz to rzeki itd. Ponadto dobra lektura. Masz może jakies dobre pozycje ksiażkowe na takie momenty w życiu?
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-19, 19:26   

Lauro...przeciez wyraźnie napisał......Stąd tylko krok do wniosku że służy, służyło lub miało służyć do kontaktu z eks-kochankiem.
Zwyczajnie podejrzewa,nie wierzy żonie i nie ma się co dziwić.

...po drugie trochę obraża moją inteligencję.
Mysle,że dla Piotra znaczy tyle co, dalej uważa mnie za naiwnego durnia(sorry)

Jak dla mnie zupełnie normalne w takiej sytuacji....taki etap.

....właśnie chciałam cie zapytać o twoje relacje z Panem Bogiem.........widzisz jeden raz to zupełnie za mało, z Nim trzeba być złączonym zawsze i wszędzie,
Prawda...zawsze i wszędzie...tak powinno byc,ale nie jest,dlatego tu jesteśmy.

Piotrploc...to o zrobiłes,to podstawowy,najważnieszy krok....czasem trudny,bo żal,pretensje....wiem,ale byłeś,przyjąłes Jezusa i oby tak dalej, i juz zawsze.
Gratuluję.

Staram się robić różne rzeczy, aby zmniejszyć swój ból, są bardziej lub mniej skuteczne. Wznowiłem po latach uprawianie sportu (bieganie), poświęcam się pracom domowym, jakiemuś majsterkowaniu, dziecku, byle tylko choć na chwilę nie myśleć o zdradzie.
Fajno,że biegasz.....na dobre Ci wyjdzie.
Majsterkowanie(jeśli lubisz),dzieci....tez fajno...
Wszystko fajne co odciaga od uporczywych ,niechcianych mysli,ale.....to moze nie wystarczyć.
Wyczytałam,ze bierzesz antydepresanty,więc mniemam,że korzystasz z fachowej pomocy....psychologicznej(indywidualnej) również? Ona naprawdę pomaga.

Zajmuj się sobą,swoją działką,swoją naprawą....byle z Bogiem.
On Ci wskaże drogę.

Orsz....Moje bardzo skromne zdanie niestety jest takie - bliskość z Bogiem bezpośrednio na cierpienie po zdradzie nie pomaga. Wręcz drażni.

Nieprawda....
Bez niej wielu z nas nie dało by rady,nie byłoby wpisów "już po kryzysie",czy "jestem szczęśliwym mężem/żoną",czy nawet "tylko" ...."szczęśliwym człowiekiem"

Ważne....czy rozkładam ręce i czekam tylko aż Bóg za mnie załatwi,czy idę za JEGO wskazówkami,czy działam z NIM.
 
     
piotrploc
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-20, 08:29   

xxx
Ostatnio zmieniony przez piotrploc 2012-07-13, 08:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Suchy64
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-20, 09:45   

Nie mam czasu w chwili obecnej się rozpisywać lecz mimo to takie pytanko do Pań które parę wpisów wcześniej udzielały mnie i innym rogaczom dobrych rad. Ja uważam, że swoje zadania domowe nawet nie najgorzej przerobiłem. A pytanie brzmi:
Czego w takiej sytuacji tenże rogacz może/powinien/ma prawo oczekiwać/wymagać ze strony pani małżonki która "poszła na całość"?

To dla mnie zdecydowanie bardziej intereujące zagadnienie. ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9