Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Tylko, że nazwa nie zmienia faktu "Należy szanować tych co wiedzą lepiej od nas" i uczyć się od nich.
A tak na marginesie nie marzę o powrocie komuny i cenzury proszę nie cytuj wybiórczo co zmienia sens wypowiedzi tylko cytuj wypowiedź w całości bo sens był całkiem inny
Norbert1 napisał/a:
całą górną częśc twojej wypowiedzi pominę bo jest dla mnie zbyt dziwna,zawiła
udawadnianie czegoś co jest niepotrzebne
przekonujesz mnie do wartości wiary??? czy jak???
Nie wiary nie jestem w stanie tobie narzucić powinieneś przyjąć ją własnym sercem.
Norbert1 napisał/a:
na wierzących i niewierzących ...
zatem kij dmuchał te wywody
chcesz zaistniec..w jakiś oczach???
Też nie czuję się się tylko w obowiązku bronić wartości jakie wyznaję bo opluwających wiarę psełdokatolików jest pod dostatkiem. I moje rozważania nie idą w sugerowaną przez Ciebie stronę. Wiem doskonale, że potrzebne jest w wielu wypadkach leczenie farmokologiczne i terapeutyczne i postawienie duchowości na właściwym miejscu jest również bardzo ważne w znaczący sposób wpływające na wyzdrowienie. Jak sam chyba zauważyłeś Make ma już opiekę lekarza i terapeuty brakuje tylko ustawienia duchowości na właściwym miejscu, co Kinga starała się zrobić. Jeżeli masz jeszcze jakieś zarzuty do mnie to zapraszam na "pw" nie zaśmiecajmy tematu Make.
Pozdrawiam gorąco
Ostatnio zmieniony przez Tolek52 2012-05-18, 14:53, w całości zmieniany 1 raz
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-18, 14:46
Tolek52 napisał/a:
"Należy szanować tych co wiedzą lepiej od nas" i uczyć się od nich.
o kurcze ales teraz dał...
masz pewnośc że wiedzą lepiej???
...bo ja nie ...
i myślę że sama kinga też tak to postrzega
bo inaczej to .....no PYCHA się zwie
Tolek52 napisał/a:
Też nie czuję się się tylko w obowiązku bronić wartości jakie wyznaję bo opluwających wiarę psełdokatolików jest pod dostatkiem.
Mam skromną nadzieję że te słowa nie sa kierowane do mnie....
bo inaczej zbyt szybko i daleko galopujesz
uwaga !!!tylko w tym galopie by gruntu stykneło ...bo przypadkiem można wpaśc w czeluści
a na marginesie nie staraj się rozliczac ani mojej wiary,ani tego czy sercem przyjęta
za maluczki jestes na tym padole miły Panie
bez względu jak sam siebie widzisz w tej wierze.....
widzisz ja nie oceniam ludzi i ich wiary
ale jak pomyslę...
to dla mnie gorsza jest neoficka wiara ..bo zbyt niebezpieczna
i łatwo zmieniająca drogi....
i na tym koniec bo problemem jest problem autorki postu a nie pierdoły
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-18, 16:03
Znam krytyczne wypowiedzi x.Posadzkiego dotyczące o.Anzelma Gruna.Nie zmienia to faktu ,że jest to benedyktyn,terapeuta i ma znaczący dorobek.
A czy gloryfikuje Junga??
Powołuje sie na Junga i jego teorie.Od czasów Junga mineło prawie 100 lat i ludzie wiedzą znacznie więcej o sobie,o psychice,o emocjach i uczuciach jak w jego czasach.
O.Józef Augustyn,x.Dziewięcki też sporo napisali.Nie mówiąc już o O.Saliju.
PD
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-18, 18:57
nałóg napisał/a:
Znam krytyczne wypowiedzi x.Posadzkiego dotyczące o.Anzelma Gruna.Nie zmienia to faktu ,że jest to benedyktyn,terapeuta i ma znaczący dorobek.
A czy gloryfikuje Junga??
Powołuje sie na Junga i jego teorie.Od czasów Junga mineło prawie 100 lat i ludzie wiedzą znacznie więcej o sobie,o psychice,o emocjach i uczuciach jak w jego czasach.
O.Józef Augustyn,x.Dziewięcki też sporo napisali.Nie mówiąc już o O.Saliju.
oki jak widze dysputa sie nie zakonczy
bo juz stał sie mało wazny główny temat i problem właścicielki postu...
zatem zakoncze....
tak nałogu masz we wszystkim pełna racje.........
Regina22 [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-18, 19:48
Norbert1, Tolek, nałóg i wszyscy ja mówiłam że tu dyskutować można o tym godzinami z różnymi argumentami i każdy będzie miał po trochę racji. Może powinno się ustalić jakiś wątek na specjalne dyskusje
Skupcie się na wątku
Pozdrawiam:)
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-18, 21:18
Regina22 napisał/a:
Norbert1, Tolek, nałóg i wszyscy ja mówiłam że tu dyskutować można o tym godzinami z różnymi argumentami i każdy będzie miał po trochę racji. Może powinno się ustalić jakiś wątek na specjalne dyskusje
Skupcie się na wątku
co racja to racja ..
przypomniała mi sie taka anegdota idzie trzech facetów mostem ,nagle słysza krzyk kobiety w dole
ratunku topie sie...
spogladaja w dół i faktycznie topi sie kobieta
na to jeden skacze ratowac ,drugi nie ja skacze bo lepiej pływam,
na to trzeci ta a kto wygrał mistrzostwa pływackie??
tak kłóca sie długą chwile ,wkoncu wpadli na pomysł ciagniemy zapałki...
jak powiedzieli zrobili..i ten co miał zapałkę bez łepka -był wybrancem
odwraca sie patrzy
gdzie kobieta???
a inny- kurde chyba utoneła....
no to nie dajmy utonąc make
w sumie to i ja sie czuje bezpiecznie jak tylu oczytanych specjalistow na tym forum
Make [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-18, 22:03
Witam,
Czytałam ,trochę dyskusja,odbiegła od mojego problemu,ale czasem to jest tez potrzebne.
Malwina75 piszesz:
Kod:
Make, wspieram Cię modlitwą. Trzymaj się cieplutko i pozdrów wnusia.
Dziękuje za modlitwę. Bardzo jej potrzebuje. Wnuczka pozdrowie
Regina22 piszesz:
Kod:
. Make ja tak zawsze robię kiedy coś jest nie tak, jeśli po głowie mi chodzi że nie dam rady czy że jestem do niczego od razu robię "na przekór" myślą i powtarzam sobie że a właśnie że dam! I działam.
Dobra metoda. Ale ja czasem ,nie mam siły robić na „przekór” i poddaje się.
Kod:
PS idzie weekend spróbuj spędzić go jak najweselej, w gronie znajomych, przyjaciół rodziny, jeśli lubisz robić coś dla innych to może obiad dla najbliższych?? Może wycieczka, taka ładna pogoda ma być??? Zrób to czego dawno nie robiłaś a co zawsze sprawiało Ci dużo radości:) I nie mów że nie dasz rady albo że Ci się nie chce albo że nie możesz.
Niestety będę sama ze soba. Rodzina jest daleko.Nie lubie weekendu, kiedy widze rodziny spacerujące,a ja SAMA.W sobote pojade rowerem na działke,maż chciał jechac ze mna,ale ja nie chce.Powiedziałam,żeby on był do południa na działce,a ja po południu,tak bedzie lepiej.Pójde do kościoła w niedziele,tam spotkam sie z kolezanka i potem moze na spacer.
Kod:
Norbert1 pisze:
no to nie dajmy utonąc make
Dziekuje Norbert.Ja własnie tak się czuje,jakbym tonęła,pomimo,ze bardzo dobrze pływam
Pozdrawiam serdecznie.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-19, 12:30
Make napisał/a:
Ja własnie tak się czuje,jakbym tonęła,pomimo,ze bardzo dobrze pływam
Make poszperałem w necie i wyszukałem....
a zastanowiło mnie to że tyle juz starasz sie uporac z depresja....
to że między innymi teraz piszesz na forum,to że wiele faktów jest ci znana
wygląda jak złagodzenie stanu depresyjnego
zwróc uwage na cos co zwie sie chroniczna dystymia
to że między innymi teraz piszesz na forum,to że wiele faktów jest ci znana
wygląda jak złagodzenie stanu depresyjnego
Tak to prawda,na samym poczatku,nikomu o niczym nie mówiłam,siedziałam sama w czterech scianach,na lekach,płakałam,nie spałam zupełnie, pomimo środków nasennych.Czasem udało mi sie zasnąć na 2 godziny,noc wydawała sie bardzo długa.Miałam tez przez rok nawrót choroby na która się lecze,dot.jelit (cierpie na wrzodziejace zapalenie jelita grubego) cały czas był stan zapalny.Lekarz gastrolog nic nie wiedział o mojej sytuacji zyciowej,stresie w jakim jestem,a niestety stres w tej chorobie nasila zaostrzenia.Po roku czasu,udało sie zapanowac nad tym zaostrzeniem choroby.Ja tez zaczęłam "wychodzić" do ludzi i mówić o tym co mnie spotkało.Nie o wszystkich sprawach,ale tak jak pisałam,o tym,ze nie mieszkam razem z meżem,od roku czasu i o tym,ze kocha inna.
O innych wyskokach meza,o jego seksoholiźmie,nie mówiłam nikomu,poza psychologiem i ksiedzem.
Norbert,dziekuje za linki,poczytałam.
U mnie stwierdzono,zaburzenia depresyjne nawracajace.
Byłam dzisiaj na działce ok 3 godziny,pojechałam na rowerze,ale był tam tez mąż,który rano juz tam pojechał.Nie bardzo czułam sie w jego obecności.Pojechałam do domu,chociaż maz prosił,zebym została.
Na działce spotkałam koleżanke,troche z nia porozmawiałam.Ona zna moja sytuacje.
Przyjechałam do domu i na 19 poszlam do kościoła.
Tak mineła mi dzisiaj sobota.
A jutro ???? jeszcze nie wiem.
Mąz proponował,zebysmy gdzieś pojechali,ale ja nie wiem,czy to dobry pomysl.ON TAKI ZAKOCHANY W KOLEŻANCE.Ja cały czas mam wrażenie,będąc w obecności męża,że ONA jest z nami.
Mówił,że pojedzie do LICHENIA,może tam psycholog,lub ksiadz,pomogą mu się "odkochać",znaleźć jakąś droge,wyjście z tej sytuacji,bo jego psycholog,do której jeżdzi co tydzień,nic mu nie pomaga.
Ja mówię,że obecnie lepiej,jak kazde bedzie zyło swoim zycie,
Pozdrawiam serdecznie.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-20, 01:48
Sporo się działo...jak widzę...
Nałogu....witaj.....brakuje mi Ciebie na forum
Co do depresji.....wiele jej odmian,wiele symptomów i przyczyn.....nie nam dywagować.
Wiara bardzo pomaga............. ale b.często trzeba wesprzeć się tym co też dał Bóg-lekarzem psychiatrą,farmakologią.
...ot prawda....nic dodać,nic ująć.
Cytat:
No bo wynika z tego, że lekarstwo tkwi w nas.
Że nie czeka nas branie tabletek do końca życia.
Że nie czeka nas wypłakiwanie się na kozetce do końca życia.
Lekarstwo na depresję mamy w sobie i terapeuta pomaga to lekarstwo nam wydobyć i go poprawnie używać.
...i tak i nie,choć śmiem twierdzić,że w przeważającej mierze tak.
Zdarza się jednak,że choć świetnie sobie radzimy i wszystko jest ok.....lekarstwa trza nadal brać.
Nie wiem do końca od czego to zależy,nie jestem lekarzem,ale przypadkiem ,który.......niestety musi brać.
Jestem szczęśliwa,świetnie się czuję,niczego mi nie brakuje,na nic nie narzekam(jak nigdy),a mimo to,próba odstawienia leków zakończyła sie fiaskiem.
Nie nie wpadłam w jakiś tam dół,psychicznie ok,jeno fizycznie nie dałam rady.
Uzależnienie?
Nie wiem i nie wnikam.......skoro pomaga,skoro czuje się świetnie i jestem szczęśliwa.....mogę brać....podobnie jak inne leki ,które są mi niezbędne.
Ważne,że nie muszę leżec na kozetce,wypłakując i żaląc się do końca życia.
Cytat:
W depresji delikwent często ucieka się do świadomej lub podświadomej manipulacji otoczeniem i sobą(poczucie winy,poczucie krzywdy).
Oczekuje często zainteresowania i opieki bezwarunkowej.
W dpresji potrzebne są tez zdrowe granice stawiane ze strony otoczenia i najbiższych
...i po raz kolejny....ot prawda, tyle,że te "zdrowe granice " warto wpierwej skonsultować z kompetentną osobą....psychologiem,psychiatrą.
Na własna rekę, to niestety,ale więcej szkody możemy uczynić.
Dlatego też,przeciwna jestem takim praktykom....
Cytat:
Make poszperałem w necie i wyszukałem....
...i po co?....po co zaśmiecać mózg Make?
Diagnoze stawia lekarz.....sam o tym piszesz.
Osoba w depresji, chory o"zniekształconym" obrazie rzeczywistości ,może nie wiele pojąć,bądź źle zinterpretować.
Cytat:
Leno Norbercie twierdzicie że depresja nie jest chorobą "braku miłości", może i tak ale proszę poczytajcie co ma do powiedzenia bardzo ceniony przeze mnie psycholog, a tutaj jest link do tej strony.
Tolek,wiem,że nie masz złych intencji,,ze starasz się pomóc,ale nie musisz mnie przekonywać do stwierdzenia,że depresja jest choroba "braku miłosci"
Dla mnie nie jest,choć może być.....i tyle.
Nieważne......nie o to chodzi.
Stronkeę jaka podałeś znam i korzystam od dawna.....fajna.
Depresja przyplatała się do Make z "jakiegoś"powodu i ważnym jest,jak Jej pomóc(jesli wogóle potrafimy) wyjść Jej z tego bagna.
Make....bo to Twój watek w końcu.
To ,ze tu piszesz,nie wyglada mi wcale na złagodzenie stanu depresyjnego,ale na fakt,ze w końcu odważyłaś się wyrzucić ten żal,to wszystko co Cię męczy i nie pozwala żyć.
Dotad, jak piszesz nie zdradzałaś nikomu co sie tak naprawde dzieje w Waszym życiu.
Make...dobrze....wyrzyciłas,oczysciłaś się.....teraz czas na zmiany.
Wiem, pisałaś.......małe kroczki już czynisz.....jakiś wypad,koleżanka......i fajno.
Oby tak dalej.
Cytat:
Mąz proponował,zebysmy gdzieś pojechali,ale ja nie wiem,czy to dobry pomysl.ON TAKI ZAKOCHANY W KOLEŻANCE.Ja cały czas mam wrażenie,będąc w obecności męża,że ONA jest z nami.
Mówił,że pojedzie do LICHENIA,może tam psycholog,lub ksiadz,pomogą mu się "odkochać",znaleźć jakąś droge,wyjście z tej sytuacji,bo jego psycholog,do której jeżdzi co tydzień,nic mu nie pomaga.
Make....na dziś....robisz co lubisz,coś nie pasuje,czujesz sie źle .....nie wchodzisz w to.
Nie chcesz jechac z mężem...nie jedziesz...i zero wyrzutów.
Mąż chce jechać do Lichenia.....jedź,oby Ci pomogło.....tyle Twego wkładu.
Wspieranie ,żałowanie,a może pomoże......nie Twoja broszka.
Ty masz swoje do przerobienia,On swoje.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-20, 08:02
lena napisał/a:
...i po co?....po co zaśmiecać mózg Make?
troska...nadgorliwośc???
sam nie wiem...
ale co racja to racja....
chyba nieraz mozna byc zbyt nadgorliwym
bo
lena napisał/a:
Diagnoze stawia lekarz.....sam o tym piszesz.
Osoba w depresji, chory o"zniekształconym" obrazie rzeczywistości ,może nie wiele pojąć,bądź źle zinterpretować.
i cieszy mnie że nie zasmieciłem umysłu make
szczególnie .......
jak przeczytałem to
Make napisał/a:
U mnie stwierdzono,zaburzenia depresyjne nawracajace.
a tak jeszcze:
Make poczytaj lenę ...(dokładnie )
nie ma jak kobieta ..kobiecie....
pozdrawiam i od siebie dodam:
nie daj sie tym depresyjnym bzdurom
ze marny twój udział na tym świecie,
bo jestes bardzo ważna
pozdrawiam
[ Dodano: 2012-05-20, 08:54 ]
lena napisał/a:
...i po raz kolejny....ot prawda, tyle,że te "zdrowe granice " warto wpierwej skonsultować z kompetentną osobą....psychologiem,psychiatrą.
Na własna rekę, to niestety,ale więcej szkody możemy uczynić.
Dlatego też,przeciwna jestem takim praktykom....
ufff
fajnie że to leno napisałas....
co do szkody....echhh byle by to były małe szkody
a ile zła mozna wyrządzic.....
tak- ja tez jestem przeciw takim praktykom
czemu???
nie chce pisac...szczególnie tu na forum
bo temat jest we mnie zamkniety
..a może i nie dokonca zamkniety???
ale jak nawet nie zamkniety to trza z tym zyc
..mimo to
sorry make za troche prywaty ..ale zebrało mi sie tak
na mała chwilką
Make [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-20, 19:03
lena
lena napisał/a:
To ,ze tu piszesz,nie wyglada mi wcale na złagodzenie stanu depresyjnego,ale na fakt,ze w końcu odważyłaś się wyrzucić ten żal,to wszystko co Cię męczy i nie pozwala żyć.
Dotad, jak piszesz nie zdradzałaś nikomu co sie tak naprawde dzieje w Waszym życiu.
Make...dobrze....wyrzyciłas,oczysciłaś się.....teraz czas na zmiany.
Wiem, pisałaś.......małe kroczki już czynisz.....jakiś wypad,koleżanka......i fajno.
Oby tak dalej.
Staram sie Leno,ale nie zawsze mi to wychodzi,nie umiem zyc SAMA dla SIEBIE i TYLKO z SOBA !!!!!!
Ale ucze sie ŻYC,chociaz nie umiem odnaleźć sie w tym NOWYM ZYCIU !!!!!
[ Dodano: 2012-05-20, 19:04 ]
lena napisał/a:
Make....na dziś....robisz co lubisz,coś nie pasuje,czujesz sie źle .....nie wchodzisz w to.
Nie chcesz jechac z mężem...nie jedziesz...i zero wyrzutów.
Mąż chce jechać do Lichenia.....jedź,oby Ci pomogło.....tyle Twego wkładu.
Wspieranie ,żałowanie,a może pomoże......nie Twoja broszka.
Ty masz swoje do przerobienia,On swoje.
TAK MASZ RACJĘ LENO,
POZDRAWIAM SERDECZNIE i dziekuje za wsparcie !!!!!!!!
[ Dodano: 2012-05-20, 19:06 ]
Norbert1 napisał/a:
Make poczytaj lenę ...(dokładnie )
nie ma jak kobieta ..kobiecie....
pozdrawiam i od siebie dodam:
nie daj sie tym depresyjnym bzdurom
ze marny twój udział na tym świecie,
bo jestes bardzo ważna
Dziekuje Norbercie.
Pozdrawiam serdecznie.Przede mna daleka droga,duzo walki samej z soba,uczenie sie zycia na nowo w innym swiecie.
[ Dodano: 2012-05-20, 19:25 ]
Dzisiaj też,po obiedzie,pojechałam na swoja rekreacyjna działke,rowerem,Mąż juz tam był od rana,tak jak wczoraj.
Pobyłam ok 3 godz,posiedzialam i pojechałam do domu.Żle sie czuje na tej działce.Ciężko jest mi patrzeć na moje kwiaty,które tam sadziłam,pielegnowałam je,dbałam o nie,teraz wydaja mi się takie "obce".
Dlatego,ze zdjęcia tych kwiatów z odpowiednimi komentarzami,mąż przesyłał swojej UKOCHANEJ KOLEŻANCE z komentarzami miłosnymi,że to dla niej itd.....Wystawiał tez w galerii na digarcie, w formie zdjęć,lub obrazów,które malował.Dedykował jej te obrazy pisząc...dla mojej ukochanej namalowałem ten obraz,który powstał z miłosci....... itd......
Ja czuje sie na działce "nieswojo" wszystkie moje kwiaty,zostały darowane tej w której sie zakochał.Tak samo było z naszą melodia,którą także JEJ darował.
Mąż okradł mnie jak mówi psycholog !!!!!!!!!
Psycholog radził,żebym te kwiaty "zlikwidowała" dając je jakiejś kolezance na jej działke,żeby nie były dla mnie niemiłym wspomnieniem,żebym czuła sie lepiej przebywając na swojej działce.
Mówiłam o tym meżowi,że ból mi sprawia patrzenie na te kwiaty,wiedząc,że są przeznaczone dla INNEJ ,że te kwiaty nie są JUZ MOJE,że chce je wydać .
Mąż nie wyraził zgody,powiedział,że działka,też jest jego i żebym tych kwiatów nie wydawała.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-21, 07:37
Make napisał/a:
Mąż okradł mnie jak mówi psycholog !!!!!!!!!
jak nawet tak to to już było.
Czas przyjąć to do wiadomości.......nawet nie akceptującej wiadomości ale z faktami trudno duskutować.
Make napisał/a:
Mówił,że pojedzie do LICHENIA,może tam psycholog,lub ksiadz,pomogą mu się "odkochać",znaleźć jakąś droge,wyjście z tej sytuacji,bo jego psycholog,do której jeżdzi co tydzień,nic mu nie pomaga.
A czy Ty nie chcesz z nim tam pojechać?Tobie nie potrzbna jest pomoc?
Make napisał/a:
Ja mówię,że obecnie lepiej,jak kazde bedzie zyło swoim zycie,
Pamiętasz przysięgę małżenską??? ....na dobre i na złe.....w zdrowiu i w chorobie.......i
że cię nie opuszczę aż do śmierci
Jest tam jakiś warunek???że jak sie któreś zauroczy kims innym,zrobi cos nie tak,powie,to można zostawić ,opuścić?żyć osobno?
Małżeństwo to wspólnota mimo wszystko.
Chcesz naprawiać?chcesz by mąż był meżem?
Stawiaj granice ale mądrą,twardą miłością.
Pogody Ducha
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-05-21, 12:16
napisał/a:
Make napisał/a:
Ja mówię,że obecnie lepiej,jak kazde bedzie zyło swoim zycie
hasło -obecnie...
ze słownika :
teraz,aktualnie,w tym momencie
zatem obecnie nie wyklucza tego
nałóg napisał/a:
Pamiętasz przysięgę małżenską??? ....na dobre i na złe.....w zdrowiu i w chorobie.......i
że cię nie opuszczę aż do śmierci
Jest tam jakiś warunek???że jak sie któreś zauroczy kims innym,zrobi cos nie tak,powie,to można zostawić ,opuścić?żyć osobno?
Małżeństwo to wspólnota mimo wszystko.
make ..załatw najpierw sprawy tylko dla siebie i ze swoim zdrowiem
a na reszte przyjdzie czas....
pozdrawiam i miłego dnia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.