Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak walczyć o męża?
Autor Wiadomość
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-02, 22:51   

Aniołku, odpowiadam Tobie a może innym też, bo ten stan paniki, rozpaczy, czy udręki duchowej jest mi doskonale znany. Mijał miesiąc za miesiącem a ten stan pokoju w sercu, o którym tu czasem czytałam i o czym marzyłam, wciąż nie nadchodził. Zamawiane msze- za mnie, za męża, o uzdrowienie międzypokoleniowe u mnie, u niego, modlitwy- moje, wielu zakonów, rekolekcje, adoracja- i nic. Rzeczywiście, można zwątpić. Doszło do tego, że na pewnych rekolekcjach pytałam siostrę zakonną, czy może tak być, że Bóg uwolni od tej udręki dopiero w nowym życiu? Że po prostu niektórzy już muszą tak całe życie się męczyć. Powiedziała, że Bóg chce dla KAŻDEGO dobrego życia już tu, na ziemi a jeśli wybiera pewnych ludzi do cierpienia ekspiacyjnego, to zawsze pyta ich o zgodę (ach ta wolność człowieka!) No ale niewiele to zmieniło, bo ja wciąż cierpiałam.
I nagle niezauważenie wzburzone morze się ucisza. Orientujesz się, że możesz spać, wraca apetyt, w małżeństwie obiektywnie nic się nie zmienia na lepsze, ale Ty masz siłę i pokój.
U mnie momentem zwrotnym było dotknięcie mojego serca prawdą, że Bóg to Tato, Abba. Kiedy jest mi źle, mówię do Niego nawet nie Ojcze, ale TATO, TATUSIU, TATKU. Powtarzam, aż ogarnia mnie tkliwe ciepło i czuję się tak bardzo kochana. Żadna ziemska miłość lub jej brak nie umywa się do tego :-D
Bóg tak bardzo pragnie abyśmy widzieli w Nim kochającego, troskliwego Ojca. Zwłaszcza, jeśli z ziemskim ojcem nie mieliśmy najlepszych relacji.
Aniołku, pomodlę się za Ciebie, nie tracisz wiary, Ty ją zyskujesz w trudnych doświadczeniach.
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-04, 19:15   

Nie zawsze tak było, i nie zawsze tak jest. Ja poczułąm spokój w momencie gdy przestałam robić wszystko, żeby mąż do mnie wrócił. Niby od początku pracowałam nad sobą dla samej siebie ale to była nie prawda. Prawdą było, że robiłam wszystko żeby mąż mnie na nowo pokochał. Gdy wyjechałam do Niemiec na 2 tygodnie, bez codziennego obcowania z mężem, codzienne szkolenie, inwestowanie w siebie, nowi ludzie, ksiądz z którym rozmawiałam po angielsku... i powiedział, że dobrze, że nie w moim ojczystym języku bo wszystko wyraziłam tak jak czuje i jak jest, nie ubierając tego w piekne słowa, wymówki. W tych dniach poprostu uwierzyłam, że potrafie żyć bez męża, bez żebrania o jego miłość, że poradze sobie sama. Mąż sam mi powiedział, że widzi, że się zmieniłam, ale to nie robi na nim żadnego wrażenia. Wtedy pomyślałam... ale na mnie robi wrażenie :) Nie wiedziałam, że moge być szczęśliwa z samą sobą, polubić siebie w takij sytuacji... w kryzysie. Tak, codziennie rano czuje się jakby Bóg sie do mnie uśmiechał, jak Tato, mówił "dasz sobie rade, świetnie sobie radzisz" :)
Ale momentami to znika, zwłąszcza gdy siedze sama w domu i rozmyślam, i wracają moje pesymistyczne chwile, moje marzenia sprzed kryzysu, że kiedyś bedziemy mieli rodzine, dom- sielanka. Wczoraj byłam z mężem na ślubie, na weselu jego kuzynki, zapytał czy pójde z nim żeby jego rodzice nic nie podejrzewali. Powiedziałam mężowi, że znowu robi coś, żeby otoczenie nie miało do niego pretensji choc na prawde tego nie chce. Ślub też niby ze mną wziął bo moja mama tego chciała. Powiedziałam, żeby sie zastanowił, czy nie chce isc sam. Powiedział, że nie i ok, poszłam. W kościele przy przysiedze ledwie sie trzymałam. Potem fotograf robił grupowe zdjęcie młodych małżeństwom i nagle powiedział "a teraz wszyscy sie całują"... spojrzałam na męża, ten chłód w oczach jak u zbuntowanego nastolatka, dałam buziaka w policzek. Pięknie! W końcu stwierdziłam, ze jestem na weselu, jest fajny dj wiec chociaz sie wybawie. Mąż nie chciał tańczyć wiec wytańczyłam jego biednego kuzyna i jakiegoś chłopaka który przyszedł sam. Ale nie ukrywam, wolałabym się bawić z mężem. I że boli mnie myśl, że już mnie nikt nie przytuli, że już nie bedę sie tak szczerze smiała do łez, że nie bede miała dzieci... i już zawsze bede sama. Boli. Ale nie można pielęgnować tych myśli bo to nam nie pomaga! Choc czasem mam dosyc samej organizowania sobie czasu zeby nie miec chwili usiasc i zatopic sie w smutku, jak w morzu. Dla mnie nadalkażdy dzień to pracowanie nad sobą, nad swoim charakterem, emocjami, uzaleznieniem (mezem). I tylko jak się modle, zwłaszcza w kosciele, przynosi mi absolutny pokój. Trzeba być cierpliwym, wiara, nadzieja i spokój przychodzi z czasem.
Aniołku prawdą jest, że jak sie dowiedziałam o zdradzie, i mąż powiedział, że mnie nie kocha chciałam umrzeć, przestać oddychać, wejsc w wode i poprostu przestać czuć. Nie można użalać sie i płakać bez przerwy, po paru dniach stwierdziłąm, że czas "zacisnąć poślady" i wziąć sie w garsc. Złożyłam CV do firmy o której kiedyś słyszałam i zawsze myślałam "nigdy się tam nie dostane", podobno na rozmowie kwalifikacyjnej wypadłam rewelacyjnie i pracuje tam od 3 miesiecy. Skoro jakoś sobie radze z kryzysem w małżeństwie i brakiem miłości (co kiedyś wydawało mi się końcem życia) to czemu nie mam sobie poradzić w nowej pracy. Dotąd miałam dobrą, ale nie rozwojąwą prace. Teraz poczułam, że czas chwycic byka za roki. Ciągle czułam że sama przed sobą udaje, że sama z sobą walcze ale tak musiało być, nie chciałąm już leżeć na podłodze zapłakana. Mam 26 lat, Bóg chce żebym żyła, była szczęśliwa. Uwierz mi, każdy z Nas ma taki krzyż jaki zdoła udzwignąć! Mój momentami wydaje się lżejszy, momentami cięższy... a przed kryzysem w ogóle go nie czułam, nieświadoma i niedoceniająca tego co miałam.
Nie mam problemu z dotrzymaniem wierności. Nawet się nad tym nie zastanawiałam. Widze fajnych, interesujących mężczyzn, wiem, że niektórzy mnie lubią ale nie pojmuję ich w kategorii "a może on mnie pokocha". Szczerze do tej pory nawet o tym nie myslałam. Po prostu miejsce męża w moim życiu już jest zajęte.
Pozdrawiam w tym słabszym dniu.

[ Dodano: 2012-08-15, 22:30 ]
Trace siły... nie mam chęci zycia. Chcialabym zniknąć, przestać czuć... Cieżko mi. Nie potrafie teraz myśleś, że kiedyś bede szczęśliwa...
Chicialabym cofnąc czas i być dobrą żoną dla mojego męża.
Im wiecej czytam, im wiecej rozumiem tym bardziej widze jaka głupia byłam. I że tego nie zmienie.
Żyjemy obok siebie, wraca wieczorem, cos je, siada przed kompem i idzie na rower, motor... ja udaje, ze dobrze mi idzie w pracy, na zumbie, na rolkach, widuje sie z koleżankami. Modle sie samotnie i po cichu. Tkwimy. Już 5 miesiecy. Czasem wydaje mi się, ze w koncu powie tak jak kiedyś "już się na siebie nie gniewajmy" ale nie powie.
Na prawde nie mam siły.

[ Dodano: 2012-08-24, 10:53 ]
Nie wiem co robić. Pomocy!
Rozmawiałam wczoraj z mężem. Powiedział mi, że pod moją nieobecnośc miesiac temu poszedł do księdza, opowiedział jaka jest sytuacja, że mąz mnie nie kocha i nie potrafi zmienić w sobie uczucia, że podupada psychicznie... i podobno ksiądz mu powiedział, że jeżeli tak to wygląda to powinniśmy pomyśleć o rozstaniu się i staraniu o rozwód kościelny! Nie rozumiem jak ksiądz, osoba która również składała przysięge przed Bogiem, mógł tak powiedzieć. Po jednej rozmowie z mężem. Podobno powiedział, że mąż jest najważniejszy dla Boga, żeby był szczęśliwy. I nie ukrywam ja też tego chce ale żeby tak od razu... rozwód?
Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem jak mąż może podejmować taką decyzję. Decyzję która będzie miała wpływ na jego i moje życie, bez mojej zgody. Mówi, że to nie jest dla niego łątwe ale on już dłużej nie może tak żyć, z osobą której nie kocha.
Nie mam pojęcia co robić, jak sie zachowywać...
Prosze o pomoc. Chciałabym pójść do jakiegoś specjalisty ale zależy mi żeby to była osoba wierząca. Nie potrafie się zachować w tej sytuacji. Nie mam pojecia co robić. Gdy dobrze sobie radze, zajmuje sie sobą, pracuje, nie narzucam sie mężowi on mi mówi, że widzi, że dobrze sobie radze (bez jego miłości) wiec po rozwodzie też sobie poradze i znajde sobie kogoś. Jednocześnie czuje, że gdybym pokazała mężowi moją odwage, siłę mojego uczucia mąż również zrozumiałby że rozwód to nie jedyna droga, że mąłżeństwo to praca. Czy to w ogóle będzie właściwe? Znowu ciągnięcie go na siłe, nakładnianie do pracy?
Prosze Was o pomoc. Może jest ktoś z Poznania kto poradziłby mi jakąś przychodnie małżeńską? Czy moze ktoś wie czy Pan Jacek Pulikowski przyjmuje takich ludzi jak ja? Czuje się taka... niekompetentna, nieporadna, mam... supełki w głowie :(
 
     
Jedna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-24, 19:24   

Tak, pan Jacek Pulikowski przyjmuje takie osoby - ja byłam u niego dwa lata temu.
Trzeba tylko wcześniej się zdecydować, bo oczekiwanie na wizytę u niego to pewnie jakiś miesiąc. Księdza Pawła Pacholaka też znam.
Zerto odpowiem na pw po powrocie z weekendu dobrze?
I oczywiście już teraz z góry zapraszam cię na wrześniowe spotkanie ogniska poznańskiego.

[ Dodano: 2012-08-27, 19:03 ]
Zerto jeszcze zadanko domowe dla ciebie: odmawianie kilka, kilkanaście razy dziennie modlitwy o pogodę ducha: "Boże, użycz mi pogody ducha, abym godziła się z tym czego nie mogę zmienić, odwagi abym zmieniała to co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniała jedno od drugiego."
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-10, 14:40   

9.09.2012
Mam fatalny dzień, ciężki ten krzyż. Sama go zrobiłam.
Dokładałam, pretensji, presji, wyrzutów... jak szczapy, jedna do drugiej.
Boli mnie serce dzisiaj, strasznie.
Rozmawiałam wczoraj z mężem. Powiedziałam "kocham Cie, wiesz?"
Nie odpowiedział. Potem kłótnia.
Jak z samym diabłem. Ty, Ty, Ty! Ty jesteś winna.
Ja nie chciałem ślubu. Ty i Twoja mama.
Ja sie chciałem tylko oświadczyć.
Czy możemy spróbować?
Nie, bo ja juz nie wierze w miłość, w Ciebie, w małżeństwo, w Nas. W nic.
Jest mi wszystko obojętne.
Rozpadłam sie dzisiaj na kawałeczki. Potrzebuje pomocy, dłoni, światła.
Byłam wczoraj u księdzy, u spowiedzi, i porozmawiać.
Obwiniał męża, ja siebie. Nie potrafił poradzić. Ale sama spowiedz dużo pomogła.

Jutro będzie dobrze, wiecie?
Tak jak dzisiaj nad ranem, chwile było dobrze,
mgła, i wschód słońca, promienie daja mi nadzieje, siłe.
Potem stres, strach, i znowu wymiotuje, i nic nie jem, dzisiaj bez sensu byłoby jeść.
Ale zaprosiłam męża do restauracji, chyba mu sie podobało.
Ani razu nie spojrzał mi w oczy. Ale rozmawialiśmy, co u Niego, u mnie, co u znajomych.
Chce dzisiaj wieczorem dokończyć rozmowe z Nim.
Czy... da mi szanse, czas... czy przyjmie moja prace, staranie.
Wiem, nie powinnam. Bo nie mam prawa wymagać, no i... on nie chce już nic.
Ale mówi, że nie jest jeszcze pewien bo tak to już by się wyprowadził.
I to jest moja nadzieja. Chwytam się, napajam...
On sie starał przed ślubem, i po ślubie.
Był dobry, kochany, robił mi wycieczki, niespodzianki, zabierał na spacer, na rower.
A ja marudziłam, że mi zimno, że w piachu jade, że tak wcześnie to ja chce spać.
Głupia. Co za głąb ze mnie!
Ale szczęśliwa wtedy byłam!
Mąż był i jest moim darem od Boga.
Nie wiem za co :)
Pokazał mi miłość, poznał z Bogiem, teraz...
zostawił.
Źle zrobiłam rozmawiając z nim wczoraj?
Starałam sie bronić, czułam się jak zbity szczeniak,
rzucał granatami, wyciągał wszystkie złe momenty z 7 lat znajomości.
Jak można się tak uprzeć? (ale ja też się uparłam, że z Bogiem moge wszystko)
Że sie nie da?
Co się nie da?
Póki żyjesz możesz wszystko!
Wystarczy chcieć!
Czemu oni nie chcą? Czemu to dla nich żadna wartość, ot małżeństwo!
Mąz mówi, że chce być sam,
ze szkoda mu teraz czasu ze mną, potem że chce sobie ułożyć życie.
Podnoszę się, sklejam :) moja kawałeczki.
Boże daj mi siłę. I odwagę.
Mąz mówi, że kochałam go ułomnie. Bo jak mieszkaliśmy u jego rodziców ciągle myślałam, że musze sie podporządkować do Niego, jego rodziny, ich zwyczajów, być jak oni.
Tak było, tak czułam. Mimo, że mąż nigdy nie chciał źle dla mnie. Wyszarpywałam swoje :(

10.09.2012
Dziwny dzisiaj dzień, wiosenny mimo jesieni?
Szczęśliwy mimo kryzysu?

Mąż wychodząc do pracy zawsze daje mi buziaka.
Nas piękny, niezniszczalny gest.
W pierwszych miesiącach kryzysu walczyłam o niezaprzestanie tego Naszego minimum bliskości, czułości.

Mąż napisał mi sms, czy możemy porozmawiać? Oddzwoniłam, niepewnie pytając, czy to na pewno do mnie.
Powiedział, że tak... bo tak spałam, tak skulona, że mu się tak... miękko zrobiło.
Powiedział, że on nie może powiedzieć, że "kocha" ale już nie był taki nieustapliwy!
Powiedziałam, że skoro on nie wierzy w miłośc, małżeństwo... to może mojej wiary wystarczy dla Nas dwojga.
Zapytał czy ktoś wie o Naszej sytuacji. Nie, nikt nie wie, to My, to Nasze małżeństwo.
Nie chce nikomu mówić. Dlaczego? Bo w oczach... przeciętnego wierzącego-nie-wierzącego mój mąż wygląda na winnego, tego gorszego, złego.
A tak nie jest.
Ja tego nie potrzebuje! Potrzebuje pomocy a nie słów "on jest winny, odbiło mu". Wg mnie ciężej byłoby mężowi wrócić jeżeli jeszcze życzliwi znajomi mówili/ myśleli "powrócił mąż marnotrawny".

Powiedzcie...
... ładny dzisiaj dzień? :)
Dzięki Bogu! On mnie prowadzi :)

Mąz przeprosił, że był agresywny w kłótni. On wie, że teraz nie jest sobą. I ja to wiem. Jakiś diabeł w niego wlazł.
Ale i mężowi nie jest dobrze tak z samym sobą, i mi z jego diabłem. Wygonimy go!

Jeździł ktoś na roller coasterze?
Wytrzymaliście?
Ja tak, potem było wiele radości, że "przeżyłam".
I kryzys tez przeżyję!
Ośmielę się napisać- mądrzejsza, wyrozumialsza, pokorniejsza.
Dopiero teraz rozumiem co to miłość... albo jeszcze nie całkiem ale na pewno jestem bliższa prawdy niż przed kryzysem. I bliżej Boga.
Kiedyś nie potrafiłam wierzyć. Teraz nie potrafię nie wierzyć! :)
W sumie... Nasze małżeństwo od początku było... kryzysowe! Dopiero teraz to rozumiem...
Czemu ten polak mądry dopiero po ( w trakcie) szkodzie? Yhhh....

Jedna dziękuję Ci za modlitwę, kiedyś, gdzieś ją widziałam... ale jeszcze chyba wtedy nie ufałam. Teraz... przynosi ulgę, i siłę, i wiarę.
Czy spotkanie ogniska Sychar na pewno jest w sobotę, 22.09? Przeważnie chyba było w niedziele. Jeżeli będzie w sobote... mam nadzieje, że się zobaczymy?!

Przyznać się kto mi pomagał modlitwami :) Ktoś na pewno... bo łatwiej się podnoszę :) Bóg zapłać!
Ściskam Was dzisiaj wyjątkowo serdecznie :)
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-10, 23:20   

Zerta Pogody Ducha
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-16, 16:33   

Nie mam siły.
Coraz częściej po prostu nie mam sił.
Nic nie wiem, nic nie rozumie, nie wiem co robić. Nic się nie nauczyłam.
Nie potrafię się uniezależnić. Czuje się wyniszczona. Słaba.

I zawsze coś, Ktoś... jest obok i mnie ratuje.
Dostałam kazanie .
Zastanawiam się... czy mogę być... pomocą dla męża?
Spróbuje.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-16, 20:32   

Możesz być pomocą -ratownikiem

jak to zrobić ?

podłączyć się do miłości Bożej, siłę czerpać z niewyczerpanego źródła.

zapraszam na rekolekcje :mrgreen: dobre źródełko
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-16, 21:28   

Mirakulum napisał/a:


zapraszam na rekolekcje :mrgreen: dobre źródełko


Mirakulum jakie rekolekcje masz na myśli?

We wtorek różaniec za małżeństwie w kryzysie. Poznań św. Trójcy, godz. 18.
Ide, zapraszam.
Znowu nie moge być na spotkaniu Ogniska Sychar :(
 
     
ewa b.
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-16, 21:35   

Podsyłam link o rekolekcjach

http://www.kryzys.org/vie...p=200012#200012

Wspieram modlitwą
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-16, 22:27   

Dziękuję za szybką odpowiedz.
Świdnica, pochodzę z okolic Świdnicy.
Jeszcze raz dziękuję za link!

Jak się zachowywać?
Jak... się nie narzucać mężowi?
Gdy (powiedzmy) dobrze sobie radze, zajmuję się sobą... pracuje, modlę się, spotykam się ze znajomymi mówi, że skoro sobie dobrze radzę bez jego miłości to z łątwością pogodzę się z jego dezycją odejscia, wyprowadzenia się.
Niemal codziennie gotuje obiady, nieraz szykuję mu śniadanie do pracy, prasuję mu koszule, pytam się czy ma plany na niedzielę (bo chciałabym z Nim iść na spacer).
Nie powinnam, tak?
Bo mąż czuje się... obserwowany? Przytłoczony?
Wiec mam żyć obok i nie zwracać na Niego uwagi? (pomijając fakt, że nie wiem czy tak w ogólę potrafię).
I jeszcze jedno... czy mogę zapytać męża czy może chciałby ze mną jechać na rekolekcje? Skoro... chodzimy razem do kościoła (mimo, że on przesypia msze to on kiedyś mnie nakłaniał żebym chodziłą z nim do kościoła). Czy znowu odbierze tę propozycję jako atak? Bo przecież kiedyś nie chodziłam na rekolekcje.
[/u]
 
     
Jedna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-16, 23:13   

Zerta ja jadę na te rekolekcje.
Nie wiem na ile będę w stanie piątego urwać się z pracy, ale możliwe że pojadę samochodem z jakąś inną Sycharowiczką z Poznania.
Może się też zdecydujesz i odezwiesz do mnie?
Chyba że jednak udałoby sie wam z mężem pojechać, to już i tak wielkie osiągnięcie, znaleźc się we dwoje na sycharowych rekolekcjach. I to jeszcze z Pulikowskim. :-D

Dlaczego nie możesz być na spotkaniu sycharowym w przyszłą sobotę? To wielka szkoda.
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-16, 23:26   

Bardzo mi zależy na tych rekolekcjach.
Z mężem byłoby cudownie, Pulikowski (męskie, logiczne gadanie bardziej trafia do mężczyzn) i jeszcze moje rodzinne strony.
Jeżeli się okaże, że jadę sama bardzo chętnie się z Tobą zabiorę Jedna, lub zabiorę Ciebie :) Byłoby mi bardzo miło.

W niedziele miałam jechać do Krakowa w sprawie służbowej, niestety okazuje się, że muszę jechać w sobote z rana. Przykro mi, bardzo chciałam.

[ Dodano: 2012-10-02, 10:40 ]
Mąż się nie zgodził na uczestnictwo w rekolekcjach, przykro mi ale rozumiem. On walczy o siebie, o swoje zdanie, że chce być sam i nie chce już tkwić w tym bezsensownym małżeństwie.
Ja na rekolekcje tez nie pojadę, mam uraz szyjnego odcinka kręgosłupa.
Modlę się...
Nie czuję żebym podjęła jakąś znaczące starania o męża.
O siebie tak, wyciaszając się, modląc, pojmując siebie sprzed informacji "nie kocham Cie".
Ale nie o męża, o pomoc dotrzymania mu przysięgi małżeńskiej.
Mąz kiedyś powiedział "za mało byłem uparty jak walczyłem o lepszych Nas", może ja teraz jestem za mało uparta?
Może powinnam znaleźć jakiegoś dobrego terapeutę i zaciągnąć mężą?
Tylko to nie jest zgodne z tym czego... mnie wcześniej uczyliście.
Daj czasowi czas....
A tym czasem... ja zabijam czas żeby on nie zabił mnie.
Trwam, nie działam.
Dobrze to czy źle?
I co znaczy dobry terapeuta? Okaże się, że to jest kobieta po 2 rozwodach (taka trafiła się mojemu znajomemu) która powie- nie warto czynić jakiegokolwiek wysiłku, życie masz jedno i zrób tak żebyś był szczęśliwy, nie patrząc na nikogo... bla, bla, bla...
Mąż też pyta dlaczego otworzyły mi się oczy dopiero jak walnął pięścią w stół i powiedział "odchodzę". Widocznie ślepa byłam, potrzebowałam mocnego impulsu do mobilizacji, Szkoda.
Mąż mówi że chce być sam, wolny... ale nie odchodzi, bo nie jest przekonany, Tkwimy...
Ja i On, jakbyśmy na coś czekali.
Nie lubię tkwić, być bierną.
Co robić?

[ Dodano: 2012-10-17, 14:52 ]
Ja swoje, mąż swoje... życie.
Jak współlokatorzy.
Ja praca, obiad, zakupy, porządki, zumba, ksiązka, dvd.
Wpadam do kościoła... pomodlić się, posiedzieć... odpocząć, odetchnąć, uspokoić.
Mąz praca w firmie, praca u rodziców, pomoc koledze w budowie domu.
Pada, zasypia na podłodze, nakrywam go kocem, podeje poduszke.
Rano wychodzi dając mi buziaka w policzek.
Ale nie uśmiecha się, nie pamiętam już kiedy się przy mnie uśmiechnął.
W niedziele wspólna msza, podanie ręki i "życze Tobie życia wiecznego",
na prawde, ze szczerym sercem życzę.
Po mszy spotykamy znajomych którym urodziła się córeczka,
zapraszają nas na kawe i pytają "a kiedy wy...",
coraz lepiej idzie Nam granie z mężem, w aktorów się bawimy.
Popłynęły mi łzy, mąż zapytał o co chodzi, odpowiedziałam wprost
"chciałabym mieć rodzinę, lub chodziaż móc ją planować".
Głupie. Szantaż? Manipulacja?
Zredukować.

I tak tuptam z dnia na dzien, cieszą mnie momenty,
chwile, widoki, małe sukcesy... pierdoły.
Ale nic tak w pełni, z tyłu głowy... nie wiem... strach, ból, żal.

Nie chce przywyknąć do takiego życia.
Nie potrafie żyć sama.
Nawet nie chce.

Łeb do Słońca.
Pozdrawiam.
 
     
ewa b.
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-17, 21:45   

Cytat:
Mąz kiedyś powiedział "za mało byłem uparty jak walczyłem o lepszych Nas", może ja teraz jestem za mało uparta?
Może powinnam znaleźć jakiegoś dobrego terapeutę i zaciągnąć mężą?


Podobne słowa usłyszałam od mojego męża i teraz mam podobne przemyślenia jak Ty że może teraz ja powinnam walczyć o nas, i też myślałam o zaciągnięciu męża na rekolekcję, na terapię ale za chwilę myślę co to da?na siłę skoro on nie chce..chyba jeszcze większą niechęć do mnie w moim przypadku..

Wspieram modlitwą i podbijam wątek przy okazji abyś nie była sama z tym wszystkim.
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-17, 23:12   

Już odbiegłam od takiego zamiaru, wiem, że to nic nie da.
Wiem, że mąz odebrałby to jako atak na siebie, przymuszanie,
jakbym mu wytykała "coś z Tobą jest nie tak".
Sama bym to tak odbierała, staram się rozumieć jego "obronę".
Oboje się pogubiliśmy.
Ja przez mgłę widzę, co ze mną jest nie tak,
i trudno mi przychodzi praca nad sobą,
zwłaszcza nad uniezależnieniem się emocjonalnym od męża.
Mężowi nie będę wytykała, to mądry człowiek, gdy przyjdzie jego czas sam zauważy,
a jeżeli nie, to ja mogę jedynie mu pomóc, nie wytykać, wypychać na rekolekcje, terapie.

Boli mnie... takie życie.
Zabijam czas żeby on nie zabił mnie.
Ciągłe wymyślanie sobie zajęć żeby się nie zatrzymać,
zagłębiać w smutku, żalu.
Ciągle się zsarpie z myślami, ale tak na prawde nic nie robie.
Oprócz czytania książek (stukania sie po głowie "dlaczego ja wczesniej tego nie wiedziałam, zwłaszcza gdy chodzi o różnice między kobietą a mężczyzną, naszą psychiką, moim dawnym zachowaniem, brakiem pokory itp.), pracy nad sobą, swoim zachowaniem, emocjami, sposobem wyrażania się, i modlitwami nie wykonuję żadnych znaczących kroków.
Czuję się jakbym stała w korku na autostradzi,
i nie ma żadnego zjazdu,
nie widać celu (zbawienia czy powrotu męża).
Ciężko jest żyjąc tak jak ja do tej pory
nagle postawić Boga na pierwszym miejscu,
bezgranicznie zaufać.
Umysł wie, rozumie, chce ufać...
ale targają mną emocje...
egoizm?

Znowu z mężem przeciągamy linę?
Ja chce być z Tobą- a ja chce być sam, odejść.
Kto wygra?
Czyli jednak walka się odbywa?
A tak chciałam ratować...
małżenstwo, siebie, męża.

Czasem mi sie wydaje "juz jest dobrze"
ale chwile pozniej... jak sie zastanowie to nie,
wcale nie jest mi dobrze,
oszukuje sama siebie.

Ale dziękuje Bogu za tego "klapsa",
otworzyły mi się oczy,
widze, czuje, analizuje wiecej.
Czuje się jak daltonista który zobaczył tęczę :)

Pozdrawiam serdecznie i dziękuje Ci Ewo, bo czułam się troszke... niewspierana :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 9