Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak walczyć o męża?
Autor Wiadomość
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-04, 13:20   

zerta napisał/a:
Tak, robiłam.


no własnie, jeżeli tak robiłaś, a mimo wszystko się posypało, to oznacza, że nie na tym się należy skupiać w tzw. staraniach o naprawe małżeństwa
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-04, 13:31   Re: Jak walczyć o męża?

zerta napisał/a:
Obwiniam za wszystko siebie


A może warto, abyś przeanalizowała swój udział/winę w Waszym kryzysie małżeńskim, przyznała się do niej przed sobą i przed Bogiem, wzięła za nią odpowiedzialność, podjęła kroki ku przemianie, ale nie brała całej winy na siebie. Za kryzys w małżeństwie odpowiedzialne są dwie osoby, które tworzą to małżeństwo, oczywiście w różnym stopniu. Za zdradę w małżeństwie winę ponosi już jedna osoba, ta która zdradziła.

zerta napisał/a:
Wczoraj przyznał się, że zdradził mnie z tamtą kobietą. Nie ukrywam, ze to niesamowicie boli, niesamowicie, ale wybacze mu wszystko byle chciał sie postarać, popracować.
(...)
Ciągle wyciągam do niego reke, on jak skała, ani drgnie. Wzorując sie filmem codziennie robie krok w jego strone, nakłaniam do rozmowy, daje słodkie niespodzianki, dla niego gotuje, organizuje nam weekendy i wieczory... a moze mam mężowi dać czas na przemyślenie?


Myślę, że czas najwyższy, abyś dała mężowi czas na przemyślenie, zastanowienie się nad tym czego chce, jak to wszystko widzi. Mąż Cię zdradził, a Ty ciągle wyciągasz do niego rękę, robisz mu niespodzianki, gotujesz, organizujesz czas??? Tak jakby się nic nie stało? Rozumiem, że czujesz się winna kryzysu w Waszym małżeństwie (choć jedyną winną nie jesteś), ale wszystko ma granice, a granicą jest tutaj moim zdaniem szacunek dla samej siebie. Maż już wie, że chcesz z nim być, że chcesz pracować nad sobą i Waszym małżeństwem. Odsuwając się emocjonalnie od męża, zajmując się sobą, a nie nim, przestając robić mężowi niespodzianki, nakłaniać do rozmów, organizować czas, dasz mężowi czas i przestrzeń do zastanowienia się nad tym czego chce, co zrobił/robi i pomożesz ponieść konsekwencje jego decyzji.
Polecam Ci zapoznanie się w ekspresowym tempie z książką "Miłość potrzebuje stanowczości" Jamesa Dobsona.

zerta napisał/a:
Mąż jest dla mnie najważniejszy na świecie, moje małżeństwo jest dla mnie najważniejsze, zrezygnowałabym z wszystkiego dla męża. Tak badzo pragnę żeby było jak kiedyś, żeby mąż chciał ze mną być.


Być może przez ten kryzys do Twojego serca puka Pan Jezus, który oddał za Ciebie życie i który chciałby abyś dla Niego przeznaczyła pierwsze miejsce w swoim życiu. Pan Bóg patrzy na Ciebie tylko z miłością i chce Cię obdarować wszystkim czego pragniesz i potrzebujesz jeśli tylko zaprosisz Go do swojego życia. W tym czasie Wielkiego Tygodnia zachęcam Cię do obejrzenia przepięknego filmu "Spotkanie".
http://www.gloria.tv/?media=248605

zerta napisał/a:
Mąż twierdzi, że kocha mnie tylko jak siostre, nie pożąda. Czy da sie odbudowac Nasze małżeństwo? Czy da sie cokolwiek zrobić?


Wszystko jest możliwe, ponieważ jest KTOŚ kto wszystko może przemienić. Pięć lat temu usłyszałam podobne słowa od męża. Najpierw powiedział, że kocha mnie jak siostrę, a po pewnym czasie, że w ogóle nie kocha. Potem była wyprowadzka męża, inna kobieta, długi czas osobno. Od roku znowu jesteśmy razem, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego! :mrgreen:

Będę pamiętać o Tobie w modlitwie.
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-04, 13:46   

Napisałam temat z prośbą o pomoc. Do tej pory napisałaś kilka postów z uwagami czego mam nie robić bo nie w tym rzecz. Nie licze, że napiszesz mi "zrób to, tamto" To że mam pracować nad sobą to wiem. Nie wypracuje lepszej siebie w miesiac czy półroku. Modle się, zastanawiam, przypominam sobie sytuacje w których nie powinnam sie zachowac jak sie zachowałam, ugryzc sie w jezyk czy uszanowac zdanie meza. Jak powinnam sie wtedy zachowac. To nie jest łatwe. Wiem.

[ Dodano: 2012-04-04, 13:56 ]
Chmurka- dziekuje za każde słowo! Duzo w nich racji, prawdy, Wiary i nadziei.
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-04, 14:41   

zerta napisał/a:
Do tej pory napisałaś kilka postów z uwagami czego mam nie robić bo nie w tym rzecz.


wiem co napisałam, nie chciałam napisać, ani więcej, ani mniej;D

jeśli uznasz, ze to się Tobie do niczego nie przyda, lub się z tym nie zgadzasz to pomiń moje gadanie po prostu

pozdrawiam serdecznie
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-05, 01:55   

zerta,
Witaj na forum.
Mira juz podała Ci namiary na koło Sycharu w Poznaniu, ale nim tam się udasz trzeba abyś wiedziała, że my wszystko opieramy na Bogu. Skoro Ty sama jak piszesz jestes wierzącą osobą to trzeba, bys wszystko u siebie ustawiła w odpowiedniej kolejności:
piszesz, że mąż i małżeństwo są dla Ciebie najważniejsi i popełniasz podstawowy błąd jaki większość z nas tu popełniała na początku nim rozpoczął się nasz proces zdrowienia.
I Bóg
II Mąż+ Żona ( jestescie równie ważni)
III Dzieci

IV Rodzina bliższa i dalsza


V. praca



VI reszta świata.


Chodzi o to,że w panice mamy tendencję do czynienia z męża, żony czy dzieci, a także z małżeństwa bożka, który zajmuje miejsce należne tylko Bogu. Wiem, że przezywasz teraz trudny czas, ale doświadczenie wielu z nas podpowie Ci -wycisz się z pomocą Boga i wsłuchaj w to co On ma ci do powiedzenia. Oddaj się w ręce Maryi, a poprowadzi Cię do łaski uzdrowienia przez Jezusa. Na wszystko potrzeba czasu, Ty potrzebujesz czasu, pośpiech daje złe owoce. Mąż może Cię teraz zaskakiwać wieloma przykrymi sytuacjami,może słowami, ale wszystko co się teraz dzieje paradoksalnie pomoże uzdrowić wasz związek, jednak ile czasu to będzie trwało i jaka będzie do tego droga wie tylko Bóg i Jemu zaufaj.
http://jezuufamtobie-tysietymzajmij.blogspot.com/

Trwając w naszej wspólnocie zyskasz wiele pomocy i możliwości kontaktów z ludźmi o podobnych przezyciach, będziesz mogła korzystać nie tylko ze wsparcia duchowego , ale i doświadczeń innych Sycharków do czego zachęcam poprzez czytanie watków. Zmagamy sie równiez z naszymi kryzysami poprzez samokształcenie, korzystanie z porad terapeutów oraz rekolekcji i innych form oferowanych przez ludzi, które wspierają proces leczniczy Boga. Mamy wiele do zaoferowania form pomocy, więc z pewnościa znajdziesz jakąś, która bedzie Ci odpowiadała.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-05, 11:49   Re: Jak walczyć o męża?

zerta napisał/a:
Nie wiem co powoduje jego chęć odejscia,


No właśnie to:
zerta napisał/a:
Mąż jest dla mnie najważniejszy na świecie, moje małżeństwo jest dla mnie najważniejsze, zrezygnowałabym z wszystkiego dla męża. Tak badzo pragnę żeby było jak kiedyś, żeby mąż chciał ze mną być.


Mąż czuje się niemal jak bóg, skoro jest najważniejszy - wyżej niż Sam Bóg.
Zapytam: Który mężczyzna to udźwignie?!?! :lol:

Zmień hierarchię ważności - znajdziesz powyżej u Kingi w poście. :-)
Zacznij własnie od tego!
Przeczytaj koniecznie 67 punktów: http://www.marcinkozyra.s...:mysli&Itemid=5
Zresztą 76 też możesz :-) http://www.marcinkozyra.s...:mysli&Itemid=5
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-05, 22:23   

Zerto piszesz:

..."Ale dlaczego wg Ciebie staranie sie (pracowanie nad sobą, robienie mu miłych niespodzianek, mówienie komplementów, proponowanie pomocy, rozmowy) nic nie da?"....

dlatego
- bo to ciąg dalszy twoich starych nawyków zachowania, tylko teraz idących w drugą stronę...dlaczego w druga bo zauważyłaś, źe przestałas być jego książniczką.
Przedtem to on starał sie o twoje względy, bliskość, uczucia a ty go odpychałaś...po czasie jako, ze do zachowań sie dostosowujemy, przestają nam dokuczać i nas ranic ... twojego męża też, tylko wraz z tym relacja też sie zmienia i stosunek do nas

Ty przegapiłas ten moment, uwiklana we wlasne problemy jako ze o relacje wspólne wtedy nie dbałas uznając ze będą takie zawsze...szok nadszedł gdy jednak to zawsze minęło...

Więc robisz dziś zwrot, i manipulujesz mężem by go odzyskać... a tu cała gama miłe niespodzianki, komplementy, oraz samooskarżenia, byłam winna, robiłam to i to, przepraszam, uznając to jako prace nad soba...


piszesz cytuje
-..."Nie wypracuje lepszej siebie w miesiac czy półroku" dlaczego zatem dziwi cie to?
- ..."Chciałabym poprostu żeby zauważył zmiane, przyjmował moje starania. Wiem, nic nie mogę chcieć. ".

skoro mąż nie chce, pozwól mu samemu zobaczyc te zmiany w tobie w takim jaki on wybierze czasie, dlaczego i w tym pragniesz go popychać, wywierac presje by je widział kiedy ty tego chcesz.
Sam zauważy bez twojego ponaglania...

Mąż mówi ci nie, sam zdecyduje, i czy to sie nam podoba czy nie możemy tylko w tym czasie zając sie tak naprawde sobą.

Dlatego pisze że manipulujesz mężem, bo robisz to by osiągnąc swój cel to znaczy po tych wszystkich staraniach mąż ma chcieć zrobić co ty chcesz, co sobie założyłas, że po takim i takim zachowywaniu z twojej strony on powinien w końcu wziąc cie w ramiona i koniec filmu happy end...

Jeśli naprawde przestajesz kontrolowac i manipulować, to wtedy dajesz mu ten wybór decyzji w tempie jaki on sam uzna za swój.

Sama w tym czasie naprawde zajmij sie soba z refleksja na przemyślenia
- dlaczego odrzucałaś męża, czego nie otrzymywałas od niego i w taki sposób karałas go chłodem w kontaktach. Jakie potrzeby w ciągu całego tego związku byłe niezaspakajane a ty odczuwałas za odrzucenia z jego strony, jakie odczucia wywoływały, jak sie po nich zachowywałas. Czy sama mogłas w jakis sposób je zaspakajac, dlaczego czujesz pesymizm w zyciu, skąd ten brak zadowolenia... tu masz pole do pracy nad sobą....Choć pewnie z terapueta byłoby o wiele łątwiej...

Dostałas garść fajnych rad od Mada 27, naprawde cenne i godne przemyślenia, zdenerwowały cie, dlaczego? zastanów sie.
To jest praca nad sobą, a nie nad zmiana pod kogos by w ten sposób odzyskac, a co z tymi uczuciami, które wtedy były, znikną? przestana byc ważne? na chwile po kryzysie tak, ale wypłyna bo sa w tobie, w chwili gdy znów dopadnie cie pesymizm, proza zycia
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-10, 12:09   

Czytam, myśle, rozmyślam, zastanawiam sie... Dlaczego dopiero teraz przejrzałam na oczy? Czuje sie jakbym wcześniej spała, lunatykowała zamiast żyć. Chyba jestem wdzięczna mężowi, że mnie wyrwał z tamtego stanu, nie warto tak przeżyć życia, "trwając" a nie ciesząc sie kazdym dniem.
Potrzebuje czasu żeby oswoic się z nową rzeczywistością.
Zawsze ciągnęłam męża za język po każdej kłótni, nieporozumieniu, a on mówił, że potrzebuje czasu żeby to przetrawić. Upierałam się, że juz, teraz... w emocjach. Teraz nie naciskam na rozmowe, mam nadzieje, że sam kiedyś ja podejmie. Sa momenty, że siedzimy w ciszy razem i już nie moge wytrzymać... wtedy sie w myślach modle. Zreszta boje się rozmowy z Nim. Dotychczas przy każdej szczerej rozmowie (zainicjowanej przeze mnie) dowiadywałam się czegoś co bolało "spotykam sie z kimś", "zdradziłem Cie", "pocałowaliśmy się". Z kolei boje się, że jak nie zaczne rozmowy to po dłuższym czasie zbierze sie taka fala bolesnych wiadomosci że sie nie podniose.
W głowie bieganina mysli. Dalej ciezko mi odróżnic co było moja nadgorliwości i kontrowaniem męza z co troską. Oboje wyniesliśmy z domu zupełnie inne wychowanie. Ja ze swojego wyniosłam zainteresowanie życiem członków rodziny, wypytywaniem co w pracy, co u znajomych słychać. Mąż wracając do swojego rodzinnego domu miał święty spokój, nikt sie nie interesował co u niego w szkole, potem w pracy, jakich miał znajomych, jakie problemy. Powiedział mi kiedyś, że on lubi być sam ale bolał go brak zaineresowania rodziców jego życiem. Wiec ja sie interesowałam a teraz mam wrażenie, że on własnie chciał tego swojego świętego spokoju.
Nie wiem gdzie jest złoty środek. Nie wiem jak być zoną.
Mąż 2 razy w tyg chodzi na treningi, 2 razy w tyg na basen. Wraca z pracy o 18, je obiad i około 20 wychodzi na trening. Wraca o 23 gdy ja już spie. Nigdy nie trzymałam go w domu. Kiedyś, raz, poprosiłam go żeby nie szedl na trening, że chciałabym żeby ze mną spedził wieczór. Powiedział "nie rób mi tak". Wiecej juz nigdy nie poprosiłam, zrozumiałam jak mowił, że "on musi odreagowac po pracy" bo rzeczywiście jest bardzo stresująca. Ja znalazłam sobie swoje hobby wiec juz nie czekałam na niego w domu, a jak siedziałam w domu to uczyłam sie języków lub czytałam książki. Ostatnio mi powiedział, że spotykał sie z Nią zamiast chodzic na treningi. A na treningi i basen chodził żeby nie siedzieć ze mną w domu.
Ciężko mi samej odnalezc sie we własnych myślach. Mam nadzieje, ze zdołam je uporządkować zanim On podejmie rozmowe. O ile podejmie.
Tydzien temu powiedział, ze widzi, że sie zmieniłam, że mniej sie denerwuje, spokojniej reaguje na rzeczy które ida nie po mojej myśli, sama zejęlam sie urzadzaniem mieszkania zamiast go prosić (np. o zrobienie regału w spiżarce) ale to nic nie da. On nie kocha mnie jak żone i nie zmieni swoich uczuć. Powiedział też, że wszystko sie posypało bo przestaliśmy sie kochać i że on juz mnie nie pożada i nie bedzie pożądał. I że On sie zastanowi co dalej. Na razie żyjemy w jednym mieszkaniu. Obok siebie.
Pełno we mnie żalu, bezsilności. Potrzebuje czasu, mądrych słów.
W niedziele wyjeżdzam na tygodniowe szkolenie, potem pojade do rodziców. Mąż i ja będziemy mieli czas dla siebie.
Dziękuje wszystkim za trafne komentarze.
 
     
Malwina75
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-10, 19:06   

zerta napisał/a:
On nie kocha mnie jak żone i nie zmieni swoich uczuć. Powiedział też, że wszystko sie posypało bo przestaliśmy sie kochać i że on juz mnie nie pożada i nie bedzie pożądał.


Mhm. A kiedyś mówił, że kocha i będzie kochał zawsze, aż do śmierci.
Jak widać, nie masz co opierać się na jego słowach, bo na TĘ CHWILĘ myśli tak, a jutro może myśleć inaczej.

Wczoraj kochał, dzisiaj nie - a jutro co będzie? To wie tylko Bóg.

Idziesz dobrą drogą, skoro jesteś spokojniejsza, bardziej opanowana, wyciszona.
Potrzebujesz jeszcze wewnętrznego uniezależnienia się od męża, to znaczy tego - by nie opierać swojego samopoczucia od postawy małżonka. Wewnętrznie.
Czasami samo wypuszczenie męża z domu na treningi, hobby itd nic nie oznacza, jesli w środku buzuje w nas zazdrość, niepewność, żal, że wyszedł, myśli - co robi, z kim, dlaczego nie z nami....
To trudne, piekielnie, ale wierz mi - można się tego nauczyć, można to sobie wypracować.
I wcale nie kocha się mniej, kocha się wtedy inaczej, dojrzalej, jakoś tak bardziej świadomie. Tę "wolność" małżonkowi trzeba dać w myślach i sercu.
Módl się o tę umiejętność, a wtedy - cokolwiek postanowi mąż, nie będzie już Ciebie tak dotykało, będziesz umiała z dystansem patrzeć na męża, nie brać jego słów, jako pewnik (bo jak widać zmienia się to u niego).

Zawsze mnie pociesza myślenie, że tego, co wczoraj - nie zmienię. Nad "dzisiaj" mogę pracować tyle, ile mogę - "jutro" jest niewiadome i w dużej mierze zależy od tego, co będzie dzisiaj.

Dzisiaj mąż pamięta Ciebie wczorajszą.
Jutro będzie pamiętał dzisiejszą i jutro może wszystko się zmienić. Tak na to patrz, z nadzieją i z wolą do zmian, pracy nad sobą, cierpliwością, niezależnością emocjonalną (nie uczuciową). Znam sytuacje, kiedy pożądanie, chęć bycia razem wraca - przeczytaj świadectwo Chmurki.

Z Panem Bogiem.........................
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-11, 21:43   

zerta napisał/a:
Oboje wyniesliśmy z domu zupełnie inne wychowanie. Ja ze swojego wyniosłam zainteresowanie życiem członków rodziny, wypytywaniem co w pracy, co u znajomych słychać. Mąż wracając do swojego rodzinnego domu miał święty spokój, nikt sie nie interesował co u niego w szkole, potem w pracy, jakich miał znajomych, jakie problemy. Powiedział mi kiedyś, że on lubi być sam ale bolał go brak zaineresowania rodziców jego życiem.


Poczytaj trochę o różnicach pomiędzy kobietą , a mężczyzna i ich przezywaniem tych samych sytuacji. Nie do końca odpowiada za to sposób wychowania, mamy te różnice od Pana Boga, a wychowanie je tylko pogłębia lub spłyca, do tego dochodzą idywidualne skłonności.
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-28, 22:01   

Wczoraj mąż wszedł do sypialni gdy płakałam, zapytał dlaczego, wyjaśniłam mu, że mi ciężko tak żyć. On powiedział, że nie może zmienić swoich uczuć, że mnie nie kocha i że jedynym rozwiązaniem jakie widzi, to żeby każde z Nas poszło swoją drogą. Powiedziałam mu żeby w takim razie sie wyprowadził bo boli mnie jego chłód, obojętność, brak zainteresowania i miłości. Mąż odpowiedział, że on sie jeszcze nie wyprowadzi bo nie nabrał jeszcze odwagi a poza tym on nie lubi zmien! Powiedziałam mu też, że go kocham, że zawsze bedzie moim mężem a ja zawsze bede czuła sie jego żoną i nie zgodze sie na rozwód, ale jeżeli on sądzi, że bedzie beze mnie szcześliwy to niech sie wyprowadzi bo chce jego szczescia, chce żeby sie uśmiechał. Zaczął krzyczeć, wypominać. Że teraz chce jego szczescia a kiedyś nie potrafiłąm sie cieszyć, że kupił sobie motor, że nie DOMYŚLIŁAM sie i nie wspierałam go gdy miał (jak sadzi) depresje. Ja sie do tego przyznaje, byłam wredna, nie potrafiłąm zrozumieć, poradzić, bagatelizowałam jego problemy. Mąż zawsze sprawiał wrażenie "niezniszczalnego", świetnie sobie radził w każdej sytuacji... i przez to ja straciłam czujność, mówiłam "i tak dasz rade". Głupia. Ale czasu nie cofne. Trzymam sie tego, że jutro zaowocuje dzisiaj. Tylko czy mąż będzie chciał to przyjąć :(
Tkwimy ciągle w jednym punkcie, żyjemy obok siebie a rozmawiamy tylko gdy mąż nakryje mnie na płaczu. Ja robie mu przesłuchanie jak wróci z pracy "jak było?" "jak sie czujesz?". Chyba nie powinnam tego robić. Przestane. To do niczego nie prowadzi. Strasznie cieżko zmienić takie nawyki. W sobote byliśmy razem u znajomych, mąż zapytał dzień wcześniej czy moge nie isc do pracy w sobote i pojechać z nim. Zgodziłam sie. Czy powinnam? Takie udawanie przed znajomymi... ale on zachowuje sie jak mój kolega.
Przyszło mi na myśl... żeby sie wyprowadzić, choć potwornie sie tego boje. Boje się, że mąż odbierze to jak moje pogodzenie sie z tym co mi powiedział. Z drugiej strony to byłby jakiś krok. Nie wiem... chce tutaj zostać i pracować nas moim zachowaniem. A cieżko mi idzie. Nie myślałam że tak cieżko zmienić nawyki. W ogole kiedyś nie widziałam jaka złą osobą byłam dla mężą. W ogole nie nazwałam bym siebie żoną. Raczej złą macochą :(
Prosze, poradzcie!
11 czerwca mąż ma 30 urodziny. Mam zamiar zamówić mszę w jego intensji. Musze wymyślić coś mądrego żeby nie poczuł sie urażony. Róźnie teraz reaguje. Chodzimy razem do kościoła, przekazuje mi znak pokoju.
W prezencie urodzinowym chciałam mu dać bilet PKP na przejazd z rowerem do Świnoujścia, 3 noclegi. Tutaj z kolei... czy powinnam? Czy to nie jest udobruchanie?

Mąż zapytał dlaczego sie modle (pare razy mnie nakrył z różąńcem) i dlaczego chodze do kościoła. Powiedziałam, że potrzebuje wsparcia, że Bóg mi pomaga. Zapytał czy odejde od kościoła gdy on ode mnie odejdzie. Stanowczo nie. Powiedział tylko "to dobrze".
Potrzebuje zmiany, kroku... ale nie moge oczekiwać tego od męża, nie moge go ciagle pchac w ta strone w którą chce. Bedzie chciał sie wyprowadzić to sie wyprowadzi... ale czy nie byłoby znakiem mojej siły, szacunku do samej siebie gdybym ja sie wyprowadziła?
Dlaczego to nie jest jednodniowa kłótnia? Ciężko mi :( Proszę o modlitwę. Proszę. Czuje sie słaba... Spokojniejsza, bardziej zrównoważona, mniej narzucająca swoją wole ale ciągle słaba... jakbym do tej pory żywiłą sie tylko miłością męża który nagle mnie odstawił. Lepsze dni mam gdy mam wiecej pracy, zajęć, nie mam czasu rozmyślać nad tym jak można było tak zepsuć małżeństwo, mojego męża. Jakim ja byłam człowiekiem? Post nie powinien sie nazywać "Jak walczyć o mężą" tylko "Jak walczyć ze złem które we mnie siedzi?".

"Miłość nie pamięta złego... we wszystkim pokłada nadzieje", moja nadzieja nigdy nie umrze. Chce zmienić siebie, mam nadzieje, że mi sie uda. Wtedy może pokocham siebie. I będę z sobą szczęśliwa. I może mąż pokocha mnie. I bedzie ze mną szczęśliwy.
 
     
Agnieshka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-28, 23:58   

Zerto,

nie zmieniamy sie dla swych mezow.
Zmieniamy sie dla siebie.

:-)

Jezeli bedziesz kazdy swoj krok, kazda decyzje uzalezniac od tego jaka wywola postawe w Twym mezu, nigdy nie staniesz sie szczesliwym czlowiekiem.
Postaw, tak jak to juz pisali w Twym watku inni, w swym zyciu na pierwszym miejscu Pana Boga. On Ciebie kocha. Kocha taka jestes, bez wzgledu na to, ile zla w zyciu popelnilas, mezowi, sobie, innym ludziom. Pan Bog Ci to juz wybaczyl bo Cie kocha. On Ciebie akceptuje.
Czy Ty siebie akceptujesz, czy siebie kochasz?
Warto by sie nad tym zastanowic, przepracowac.

Jezeli czujesz sie slaba, siegaj po rozaniec i modl sie o sile dla siebie i wypelnienie sie woli Bozej. Polecam Nowenne Pompejanska. Matka Boza obdarza modlacych sie nowenna szczegolnymi laskami.

Bog dla kazdego z nas na tym forum ma plan. Byc moze Bog daje Ci, Wam, teraz taki trudny czas aby dokonac zmian, na lepsze, w Bogu tylko znanym czasie.

pozdrawiam serdecznie :-D
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-29, 09:18   

Zerto, nie za duzo tego samoobwiniania siebie? W taki sposób nie piękniejesz dla mężą, ba nawet nie masz sił i energii do pracy nad sobą. Dlaczego wciąz się obwiniasz? czy nie cieszy się przemiana jaka sie w tobie dokonuje, czy nie widzisz sama skutków pozytywnych dla siebie? Czy powodem nie jest mąż, który ich nie docenia? A co jesli jeszcze długo albo nigdy ich nie doceni? Jak zatem chcesz w końcu poczuc w sobie ta przemiane skoro uzależniasz ją nie od włąsnego samopoczucia i samozadowolenia tylko od męża?

Czy postawa męża nie jest też troche samousprawiedliwianiem dziś siebie za czyny jakich sie dopuścił a oskarżaniem ciebie tylko o to? Owszem zauważyłaś
- byłam winna
Ale czy to dowód na to, by mąż w 3 letnim stażu małżeńskim zamiast szukać sposobów dogadania sie z toba wolał poszukac bliskości i nowej relacji z kim innym? Czy twoje wiecznie niezadowolenie do tamtej pory, karanie brakiem bliskości było powodem i usprawiedliwieniem, że poszukał innej kobiety do zaspakajania jego potrzeb?
Chyba nie, chyba on też nie jest tak całkiem niewinny w tej historii, ale... udało mu się przerzucić cała winę na ciebie, by mógł nie odczuwać dziś poczucia wyrządzonej tobie również krzywdy. Czyz nie jest krzywdzeniem dziś o wiele gorszym ciebie taka postawa jaka prezentuje?
Obwinia cie o brak wsparcia.... ja mam pytanie jakie wsparcie ty miałas w mężu? Jak on doceniał ciebie w tym związku...czy tym wsparciem miało byc twoje cieszenie sie z jego przyjemości jakie sobie zapewniał
- kupnem motora
- samotnym spędzaniem czasu poza domem po pracy
Tym miałas sie cieszyc, ile z tych przyjemności jego były tażke twoim udziałem. Czy ciebie te atrakcje cieszyły, razem coś z tego mieliście, to znaczy jak kupno motora odbierałaś? Jako wspaniały dla was zakup po którym wspólnie pędziliście drogą ciesząc sie nowymi wrażeniami...a moze znów mąż sam cieszył sie tylko z tego, sam z kolegami swoje pasje rozwijał a ty tymaczasem kolejny dzień spędzałas w domu? Czy nie dlatego zakup tego motoru cie nie cieszył? bo nie był dla was wspólnym rozwijaniem pasji i bycia ze soba tylko wiedziałas, że to kelejna rzecz jaka będzie ci odbierać męża, którego i tak już masz mało dla siebie?

Mąż piszesz: "Mąż odpowiedział, że on sie jeszcze nie wyprowadzi bo nie nabrał jeszcze odwagi a poza tym on nie lubi zmien"
a jak sie te zmiany, których nie lubi mają do zmian jakie wprowadził w zycie swoje wraz z nową kobietą mają do tego stwierdzenia - NIE LUBIE ZMIAN

czy twój mąz tylko nie lubi konsekwencji zmian, które na niego spadaja?

Zerto czas wstac z kolan, podnieść dumnie głowe do góry i zacząc sie cieszyć życiem a nade wszystko zobaczyc, że udział w budowaniu i psuciu tej waszej relacji to nie tylko twoja wina. Dziś nawet więcej jego udziału w tym.
Ty dojrzałaś i zauważyłaś swoje wady, myśle ze i czas na męża by zobaczył swój udział jaki swoim zachowaniem, brakiem realcji przez te 3 lata sam tez przyczynił sie do twojego samopoczucia i pesymizmu z tamtego bycia razem....

Nie zobaczy tego jednak jak wciąz będziesz pokornie sie samoobwiniac, brać na siebie cała wine, zapewniać go o swojej miłości... Relacje sie buduje wspólnie...ty sądzisz, ze jego starania wciąz torpedowałąś, a ja sądze, że to przekonanie nie twoje a męża, który w ten sposób ci je przekazał by mógł brac od życia co najlepsze bez patrzenia na ciebie...
Zastanów sie troche nad tym i przemysl, ile było tych jego starań wtedy, ile tego jego wsparcia dla ciebie, ile tego wspólnego czasu razem spędzanego? dopiero potem możesz mieć jasny obraz.
Zerto ty z jakiś powodów czułaś też pesymizm życia, brak poczucia zadowolenia z niego czy to tylko dlatego, że chciałas krokodyla daj mi luby? a może chciałas tylko uwagi z jego strony której nie miałaś, nie czułaś

To ważne by dwie strony czuły swoją odpowiedzialność nie tylko jedna i wciąz sie za wszystko obwiniała... a druga zyła w blogiej nieświadomości i niewinności ba przekonaniu ja ten ok, taki fajny a jak coś robie źle, to dlatego ze ktos jest temu winny...
 
     
lui
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-03, 20:29   

mada27 napisał/a:
Drgnęło by we mnie coś dopiero, gdybym zobaczyła autentyczną przemiane wewnętrzną, nie nachalnie narzucającą sie, gdybym zobaczyła miłość - nie lamenty i rzucania sie na szyje, ale miłośc która daje mi wolność.
Wtedy dopiero mogłabym pomysleć czy dam rade zaufać na nowo, i być z tą drugą osobą.

Wydaje mi się, że doskonale rozumiem o czym piszesz, jednak jak to osiągnąć? jak to zrobić? jak dać się zauważyć z tą swoją przemianą, skoro jego nie ma w naszym domu, nie ma go nawet w tym samym mieście? Jak on ma to zauważyć, skoro nawet się nie spotykamy?

[ Dodano: 2012-06-03, 21:08 ]
zerta napisał/a:
Proszę o modlitwę. Proszę. Czuje sie słaba... Spokojniejsza, bardziej zrównoważona, mniej narzucająca swoją wole ale ciągle słaba... jakbym do tej pory żywiłą sie tylko miłością męża który nagle mnie odstawił. Lepsze dni mam gdy mam wiecej pracy, zajęć, nie mam czasu rozmyślać nad tym jak można było tak zepsuć małżeństwo, mojego męża. Jakim ja byłam człowiekiem? Post nie powinien sie nazywać "Jak walczyć o mężą" tylko "Jak walczyć ze złem które we mnie siedzi?".

zerto, jestem z Tobą i będę modlić się o Ciebie, bo jak widzę mamy dokładnie ten sam problem. Tak naprawdę, staramy się coś zrobić, coś zmienić, ale nie wiemy jaka jest przyczyna/przyczyny naszych postaw. Złość, pesymizm, poczucie braku szczęścia, co w efekcie spowodowało złe traktowanie naszych mężów. Dlaczego takie jesteśmy i jak to zmienić. Byłaś u jakiegoś specjalisty? Ja siedzę od piątkowego wieczora, kiedy to mój mąż bez słowa spokaował swoje rzeczy i wyjechał do swoich rodziców, zostawiając mi informację "muszę sobie wszystko poukładać, nie wiem kiedy będę wiedział co dalej zrobię" i czytam wątek po wątku na tym forum ... szukam pomocy w krakowie lub okolicach. wiem już, że potrzebuję zawierzyć Bogu i zacząć pracować nad sobą, ale nie mam pojęcia jak i co zmienić... Trzymaj się zerto, jestem z Tobą w modlitwie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9