Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak walczyć o męża?
Autor Wiadomość
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-26, 21:32   

GosiaH napisał/a:
Zerta - Ty powinnaś tę liste propagować wszędzie ;-)


Prosze bardzo :)
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2. Nie dzwoń często.
3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów małżeństwa.
4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6. Nie proś o pomoc członków rodziny.
7. Nie proś o wsparcie duchowe.
8. Nie kupuj prezentów.
9. Nie planuj wspólnych spotkań.
10. Nie szpieguj żony. To cię zniszczy. Jeżeli chcesz to zrobić dla spokoju umysłu, wynajmij profesjonalistę.
11. Nie mów “Kocham Cię”.
12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.
13. Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14. Nie siedź i nie czekaj na żonę – bądź aktywny, rób coś, idź do kościoła, wyjdź z przyjaciółmi, itp.
15. Będąc w domu z żoną (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.
16. Jeżeli zawsze pytasz, co robiła w ciągu dnia twoja żona, PRZESTAŃ PYTAĆ.
17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego.
18. Nie bądź opryskliwy czy oziębły – po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój partner zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.
19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj żonie jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.
20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy żona zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.
22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).
24. Bądź cierpliwy.
25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do ciebie żona.
26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.
27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).
28. Bądź silny i pewny siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.
29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.
30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiony.
31. Rozmawiając z żoną, nie koncentruj się na sobie.
32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. żona będzie wszystko negowała, ponieważ jest zraniona i przestraszona.
33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.
34. Nie schodź z raz obranej drogi.

mąż=żona :D
Trzymajcie się dzielnie :)
 
     
Gosia1980
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-27, 13:51   

Dziękuję za tą listę:) Robię wszystko oprócz pokazywania osoby silnej, atrakcyjnej i zadowolonej. Przestałam już przy nim płakać ale na pewno wyczuwa mój strach, strach przed jego odejściem, samotnością - z tym ciężko sobie poradzić. Łatwo jest płakać w ukryciu ale trudno grać osobę pewną siebie w sytuacji gdy wcale nie myślę, że na 100% dam sobie radę...

Na ten moment mąż jest nadal zdeterminowany do odejścia ale widać, że mu szkoda... dzieci, domu... A ja na przemian tracę i odzyskuję nadzieję. Chociaż może należałoby się zastanowić czy chcę dalej być z osobą, która się tak zachowuje i mówi takie rzeczy... Nic już nie będzie tak jak dawniej, a nawet jakby to wróciło to ta sama sytuacja się za chwilę powtórzy. Odsunęłam się, staram się nastawić na bycie samemu i szukam wsparcia u bliskich osób. Mąż prawdopodobnie odejdzie - tylko nie wiem kiedy i jak. Usłyszałam od ludzi, że uprawiamy oboje dziecinadę - ja ponieważ boję się być sama, on - ponieważ chce odejść a nie odchodzi. Myślę, że mają rację. Tylko co dalej...
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-27, 14:37   

Gosia, mój mąż odchodził pół roku,
pół roku 'manilupowałam' Nim swoją obecnością, zachowaniem,
byłam uśmiechnięta, zadowolona, ogarniałam wszystko,
czułam, że on to widzi- nie wiedziałam, że aż tak go to drażni.
Dlaczego napisałam 'manipulowałam'?
-bo robiłam to co robiłam z myślą o Nim,
o małżeństwie, o 'po kryzysie'
a nie o sobie, o tym jaką mnie chce Bóg stworzyć przez ta sytuację.

Odszedł (bo tysiac powodów) i wtedy tak na prawde zaczęła się moja walka o siebie,
o dostrzeżenie swojej wartości, samodzielności, siły, wiary.
Bo przecież mogłam tupnąć na Boga nóżką
'przecież byłam grzeczna!', ale nie-
przyjełam odejście męża z pokorą, wszystko się dzieje po coś,
widze wyraźniej bo patrze głębiej, choć dalej ułomnie
dużo nierozumiem.
Czytałaś 'Miłośc potrzebuje stanowczości'?
Tam jest przykład listu żony do odchodzącego męża.

Bo teraz tak myślę,
że lepiej że się wyprowadził.
1) oboje mamy czas na przemyślenie, zastanowienie,
2) nie mam możliwości manipulowania nim, wywierania presji, decyzji
- choć nigdy nie robiłam tego świadomie, a jednak
3) bo uniezależnianie się od męża jest łatwiejsze na odległość
4) poznaję swoją wartość stawiając czoła życiu
choć czasem mam wrażenie że walę głową mur, i tylko czekam na ile starczy mi sił,
kiedy padnę(?)
I o dziwo każdego dnia mam nowe pokłady energii,
choć czuje jakbym porywała się z motyką na słońce,
z tyłu głowy mam jego słowa i targają mną emocje.
Nie poddaje się.
Dopóki żyje.

Wyczuwam harmonijną konwergencję.
Żyje.
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-27, 22:43   

bardzo, ale to baaardzo ciepło Cię ściskam i lubię :mrgreen:
nie mogłam się oprzeć!
 
     
Gosia1980
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-28, 10:13   

A mi jest dzisiaj strasznie, potwornie ciężko... mam ataki panicznego lęku... boję się. Psycholog uświadamia mnie, że mąż odejdzie na 100% a ja się tak boję.... :( zawsze on był moim wsparciem, wystarczyło że powiedział jedno zdanie, że był a mi już było lepiej... nie dam rady ;( Psycholog podkreśla jak wiele krzywdy wyrządził mi mąż, zdradził, nie żałuje, brnie dalej, krzywdząc mnie po drodze jak chce... ale ja po prostu potwornie boję się być sama :( Nie umiem bez niego żyć :( Mam wsparcie rodziny, przyjaciół,... co jest ze mną nie tak? :( Dziękuję że jesteście i chcecie przeczytać moje lamenty... tak mi źle :(

Dodatkowo dobija mnie sytuacja, w której jestem. Chodzenie po domu jak obcy ludzie.. udawanie silnej przed nim żeby mu nie dać dodatkowej satysfakcji jaki jest potrzebny, bo po co... i tak to nic nie zmieni poza karmieniem jego próżności. Udawanie przed dzieckiem, że nic się nie dzieje jak chce się wybuchnąć niekontrolowanym płaczem... Czekanie na jego ruch - wniósł już o rozwód czy nie? Kiedy zamierza się wyprowadzić? Kiedy zobaczę walizkę? W tym momencie on korzysta, żyje sobie wygodnie jakby nigdy nic... a mnie rozrywa w środku. nie mogę tak. Ile tak będzie mieszkał i co będzie robił za moimi plecami... rok, dwa? Jeżeli nawet czeka na rozwód to wg prawnika w naszym przypadku rok.... Nie chcę rozwodu... nigdy nie chciałam, chciałam być przy nim do końca, proponowałam ślub kościelny - on nie chciał. Chciał mieć furtkę, z której teraz korzysta... Straszne to wszystko :( Nie ogarniam mojego życia, pogubiłam się kompletnie.
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-28, 13:16   

Dziękuje Mgiełko :)
aż mi się cieplej na sercu zrobiło,
dawno mi nikt nie powiedział, że mnie lubi ;)
a tym bardziej, że się nie może oprzeć żeby to napisać.

Uśmiecham się do was przy użyciu mojego nowego aparatu na ząbkach
- w kolorze nieba.

Zbliżające się święta przywołują
wspomnienia, i chęć spędzenia ich z najbliższymi.

i tak lubię święta,
mimo tego halo-konsumpcjonizmu,
lubię.
I w kościele znowu będzie losowanie dzieci
dla których można zrobić prezent.
Łiiii :mrgreen:
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-28, 19:17   

zerto ja tez cie bardzo lubię :mrgreen:
a aparat na pewno jest piękny , bardzo lubię kolor nieba :->
 
     
Gosia1980
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-29, 10:22   

Dziękuję zerta za miłe słowa... chociaż na myśl o świętach robi mi się słabo, jak one będą wyglądały w tym roku... Mąż zapowiada przeprowadzkę ale jednocześnie nie spieszy się... liczy na to, że po przeprowadzce będzie miał nieograniczony kontakt z dziećmi, wpadnie kiedy będzie chciał, zabierze na miasto... tak być nie może. Dzieci też muszą mieć spokój, uregulowane życie... Do tego dochodzą awantury, które słucha córka. Muszę chronić dzieci, zdecydowałam się z bólem wnieść o separację, żeby ustalić terminy jego spotkań z dziećmi... To wszystko jest strasznie ciężkie, tak ciężkie że aż nierealne... Miałam do tej pory różowe okulary na nosie, nie widziałam jaki to jest człowiek i co zamierza... A on zaplanował to wszystko już dawno. Przez moje różowe okulary żyłam jak w bajce, w oderwaniu od rzeczywistości... Myślałam, że on będzie zawsze przy mnie, że będzie mnie wspierał... a jego trzymały przyziemne interesy. To jest straszny egoista... Muszę w tym momencie być bardziej dojrzała i zadbać o siebie, dzieci i jednocześnie chronić się przed jego pomysłami... to jest takie trudne. Nadal jestem od niego uzależniona. Niepotrzebnie, bo on od dawna nie dba o mnie i moje sprawy... Tak trudno to zobaczyć, żyłam w takim zakłamaniu... Tak bardzo boję się samotności ale wiem, że Bóg o mnie dba... we śnie przychodzą różne rozwiązania do głowy i Bóg mi mówi, że jestem na dobrej drodze. Tylko słabość trzyma mnie przy tym człowieku.
 
     
Elżbieta1974
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-29, 10:34   

Gosia, nie miej czarnych wizji, scenariuszy i nie patrz na świat przez czarne okulary! :)

Dasz sobie radę, jest tylko jeden warunek musisz uwierzyć, że jesteś Urzekającą Córką Boga!
Cudowną, jedyną, niepowtarzalną, którą Bóg kocha mimo wszystko i zawsze :)
I odbuduj na tym sowje poczucie wartości! Swoje, bo Ty jesteś ważna!
Udawanie pzed mężem, że sobie poradzisz nie jest nikomu potrzebne, bo dla męża na ten moment to nie ma znaczenia, a sama w to nie wierzysz!
Musisz uwirzyć, ze sobie poradzisz w tym trudnym czasie kryzysu! I to jest zadanie dla Ciebie na dziś!
Dasz radę z pomocą Boga!
A mąż?
Nie wiesz, jaki jest plan Boży, może musiało upaść, by potem zbudować od nowa i z Bogiem?
Skąd wiesz co się dalej stanie z kochanką?

I poczytaj świadectwa na Sycharku osób , które odbudowały zwiazki po zdradach!
To jest możliwe! Pamiętasz Zachariasza? Zwątpił, że Bóg da mu dziecko i nie mógł mówić:) Więc uważaj z tym, że już nie ma Waszego małzeństwa :)

Jest w Tobie bardzo dużo żalu! Wypuść go z siebie i zacznij małymi kroczkami do przodu, z wiarą, że może być dobrze!

A co do psychologa, to co osiąga, dołując Cię, ze mąż nie wróci i pomagając znaleźć wady męża?
Psycholig ma pomóc odbudować Twoją wartość, a nie dołować

Pozdrawiam i Pogody Ducha
 
     
Gosia1980
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-29, 12:19   

Dziękuję Elżbieta:)

Trudno jest patrzeć optymistycznie w przyszłość gdy wali mi się wszystko co do tej pory osiągnęłam... ale widocznie Bóg tak chciał. Miałam wszystko - rodzinę, dwójkę zdrowych, cudownych dzieci, piękny dom pod miastem, dobrą pracę, pieniądze... żyłam jak księżniczka. A teraz Bóg zabiera mi dom, przeprowadzę się do małego pokoju u rodziców... moim dzieciom zabiera ojca a mi męża, który był jaki był ale zawsze był wsparciem, życie jest łatwiejsze gdy się idzie przez nie w dwójkę... Widocznie Bóg chce mnie nauczyć pokory.. żebym doceniła co w życiu jest ważne - ludzie, którzy mnie kochają i wspierają w trudnych chwilach, moje dzieci, które zostają przy mnie... a nie wartości materialne i życie w luksusie w idealnej rodzinie 2+2... Takie są wyroki Boskie chociaż ciężko się z nimi pogodzić... Myślę, że moje małżeństwo nie jest do uratowania. Druga strona definitywnie tego nie chce a ja po tym wszystkim nie umiałabym zaufać...
 
     
zerta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-29, 17:21   

Wiesz, co jest w kryzysie najdziwniejsza?
To, że nie zabija jak kula czy zderzenie czołowe.
A powinien.
Kiedy ktoś, komu sie przyrzekało miłość aż po grób
mówi 'nigdy Cie nie kochałem' te słowa powinny zabić.
Człowiek nie powinien się następnego dnia budzić
by roztrząsać, jak mógł niezauważyć,
nigdy nie zaświeciło się czerwone światełko?
Pewnie coś przeczuwałyśmy ale bałyśmy sie ujawnic prawdę,
strach ogłupia.
Nie dajmy sie ogłupić,
nie kierujmy sie strachem, a Miłością.

Gosiu, według mnie potrzebujesz dużo czasu, sama z sobą, z przemyśleniami.
Spróbuj w modlitwie.
Bóg Ci zabiera...? ...wyroki Boże?
Bóg dał Nam wolna wolę, Nam czyli i Twojemu mężowi, tak myślę.
Bóg nie robi nic Tobie na złość, żeby Cie skrzywdzić.
Jeszcze sie przekonasz jaka jesteś silna!
Jaką siłę daje Miłość Boża.
Wiem, teraz nie chcesz być silna, chcesz tylko męża i szczęśliwej rodziny,
ale Bóg nie daje Nam tego czego My chcemy, i nie wtedy kiedy chcemy.
Poddaj sie jego woli, zaufaj, nie skrzywdzi Cię!

Mąż czuje nad Tobą władzę,
mieszka sobie, je obiadki, ma dzieci 'pod nosem'
a jednocześnie ma kochankę która
chcą nie chcą tolerujesz.
Tak, tolerujesz, przyzwalasz na Nią.
Mimo, że wszyscy wiedzą że tak nie powinno być, Twój mąz także,
nie stoi pod ścianą- wiec nie musi wybierać.
Wygodnie mu, choć presja rośnie.
Niestety, albo Ty i rodzina (Wy razem)
albo niech sobie idzie do tej kochanki.
Czekasz aż kochanka sie okaże mądrzejsza i powie mu
"albo ja albo Twoja żona", każe mu wybierać?

Sama popełniłam taki błąd.
Choć pewności co do kochanki nie miałam...
Łatwiej radzić niż korzystać z rad.

Zastanów sie czego chcesz? Co czujesz?
Sama... nie pisząc tego.
Spokojnie, daj sobie czas.
Miłość to? Czy strach przed samotnością?

No i ta Twoja psycholog!
Mąż na 100% Cie zostawi???
Skąd ona może to wiedzieć?
Nawet jak się wyprowadzi to to ma być Twój koniec?
Na moje oko nie pomaga Ci się rozwijać, zrozumieć.
Nie pomaga Ci "zachowac" się w kryzysie tylko przygotowuje na to, czego sie boisz.
Może udaj się do księdza, badz wierzącej psycholog?

Pogody Ducha, Wiary i siły.
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-29, 19:53   

Gosiu nie możesz pisać że to Bóg zabiera ci dom bo to nie prawda to nie Bóg rozdziela to co sam złączył. To sam człowiek, jego pycha i chore pragnienia w tym wypadku Twojego męża. Pomyśl komu zależy na tym aby rozdzielić święty sakrament małżeństwa Bogu czy szatanowi ?
Piszesz że będziesz musiała przeprowadzić się do pokoiku u rodziców mnie też to czeka i to już na wiosnę. Nie wiem czy dam radę ale muszę i ty też. Jesteśmy silne , poradzimy sobie zobaczysz jeszcze się z tego będziesz śmiała.
Mój mąż też mnie nie chce i nawet nie wiem czy ma kogoś czy nie po prostu uparł się że nie i już, nawet nie ma odwagi żeby mi w oczy powiedziec że mnie nie chce. Najlepiej gdybym zniknęła z jego życia teraz już natychmiast. Ja sie nie daję wyprowadzę się wtedy kiedy mi będzie pasowało nie jemu , koniec stawiania warunków.
Gosia trzymaj się będzie dobrze masz dzieci musisz dać radę dla nich , dla siebie .
pozdrawiam
 
     
bags
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-29, 23:34   

Gosia...
Mam do Ciebie prośbę. Przeczytaj te fragmenty Zerty i się nad nimi zastanów:
zerta napisał/a:

Czekasz aż kochanka sie okaże mądrzejsza i powie mu
"albo ja albo Twoja żona", każe mu wybierać?

No i ta Twoja psycholog!
Mąż na 100% Cie zostawi???
Skąd ona może to wiedzieć?
Nie pomaga Ci "zachowac" się w kryzysie tylko przygotowuje na to, czego sie boisz.

Twoja psycholog mówi o tym czymś - o przyszłościowym zachowaniu Twojego męża - jak bez urazy odniesienie do przytoczonej przez Zertę kochanki...
Pokutuje w Naszym społeczeństwie takie powiedzenie, że "zmień lekarza, bo ten Cię oszukuje". Zmień ją i nie daj się oszukiwać. Ona Ci szkodzi zamiast pomóc w Twoim kryzysie.

Następnie wypowiedź Izki:
Izka napisał/a:
Gosiu nie możesz pisać że to Bóg zabiera ci dom bo to nie prawda to nie Bóg rozdziela to co sam złączył. To sam człowiek, jego pycha i chore pragnienia w tym wypadku Twojego męża. Pomyśl komu zależy na tym aby rozdzielić święty sakrament małżeństwa Bogu czy szatanowi ?

W takim Twoim myśleniu diabeł tkwi w szczególe i zamiata ogonem... I kto się wtedy cieszy z takiego Twojego myślenia: Bóg czy :evil:

Jeśli mogę Ci coś doradzić, to obejrzyj sobie film Spotkanie - Mirakulum ma link do niego w swojej stopce pod postami a potem Ognioodpornego. Oba te filmy znajdziesz też na Youtube.
 
     
Gosia1980
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-30, 09:31   

Macie rację... trzyma mnie nie miłość tylko strach przed samotnością. Nie da się kochać człowieka który zrobił mi tyle złego, zdradził, nie czuje skruchy, robi co chce, niszczy nasze życie, zostawia dzieci, pozbawia nas domu... do tego w twarz mi wykrzykuje takie rzeczy... wykorzystuje to, że zna mnie od podszewki, wyciąga moje słabości po to żeby mi dokuczyć, żeby zaszantażować, żebym przypadkiem nie wniosła o rozwód z jego winy... A ja się boję. Zmian w życiu, przyszłości, jak sobie poradzę bez niego... Zawsze się jego trzymałam, na nim opierałam, wydaje mi się że bez niego nie umiem oddychać. Strach mnie trochę paraliżuje. Ciężko mi się ogarnąć, zadbać o dzieci. I on o tym wie - dlatego robi co chce. Powiedział, że się wyprowadzi, bo taką informację dostał od prawniczki - że musi być przerwana więź gospodarcza żeby dostał swój upragniony rozwód. Wyprowadzi się wtedy kiedy będzie mu pasowało, prawdopodobnie szybko. Zastanawiam się co zrobiłam źle, że ktoś aż tak ode mnie zwiewa... czuję się okropnie. Widocznie byłam do niczego jako żona... Nie sprawdziłam się. Nie pracowałam nad sobą przez te lata, nie okazywałam mu uczuć... strasznie się obwiniam. Czuję się podle, też jako matka. Co to za matka co nie umie sobie sama w życiu poradzić... Jak ja dam wsparcie moim dzieciom... teraz pomogą rodzice pewnie ale ich zawsze przy mnie nie będzie... Powiedział mi, że nie umiałam utrzymać przy sobie chłopa... że nie dawałam mu tyle seksu ile chciał. Widocznie tak było... jak się faceta nie zaspakaja to on odchodzi i tyle. A mi będzie brakowało... nawet tej intymności, którą mieliśmy. Potworne to jest... że zostanę sama jak palec, poraniona po tym związku... to fatalnie wpłynie na moje poczucie własnej wartości. Wiem, że muszę się ogarnąć... zacząć myśleć inaczej ale mam w tym momencie jakieś podłamanie... dziękuję, że jesteście.

Mój mąż prawdopodobnie nie odchodzi do kochanki... po prostu chce wolności. Nie wiem jak jest bo mi nie powie prawdy, musiałabym go śledzić, podsłuchiwać, wynająć detektywa.. nie da się kontrolować dorosłego człowieka i nie chcę - może lepiej nie wiedzieć. Jak pytam o tamtą kobietę to zaprzecza, ale skąd mam wiedzieć, że mówi prawdę skoro tyle czasu mnie okłamywał? I jakie to ma teraz znaczenie, czy jest kobieta czy nie, jak odchodzi tak czy inaczej. Nic do niego nie dociera. Próbuję mu uświadomić, że robi źle, że ucierpią dzieci, ale jego przepełnia pycha, egoizm. Muszę mu pozwolić, żeby poszedł w swoją stronę, może ma rację, nie byliśmy sobie pisani... Tylko tak ciężko się od niego oderwać i zacząć wszystko od nowa
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9