Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Temat Ewy
Autor Wiadomość
ewa b.
[Usunięty]

  Wysłany: 2012-03-09, 22:13   Jak ratować, kiedy on nie chce?

Witajcie,
trafiłam na to forum ze strony "miłujcie się"..jestem w podobnej sytuacji choć można powiedzieć że trochę lepszej bo mąż mnie jeszcze nie zdradził ale czy lepsza jest wątpie skoro twierdzi że mnie już chyba nie kocha..? uslyszałam to od niego ponad miesiąc temu..twierdzi że się wypalił że to już chyba minęło dlatego że mieszkaliśmy u moich rodziców a mąż nie dogadywał się z moją mamą,( i że ja się robię coraz bardziej podobna do niej) i że go zmusiłam do mieszkania tam..a on chciał mieszkać u swoich a ja nie chciałam,( bo niestety ale mieszkamy na wsi mąż tylko pracuje, ja od roku już nie pracuję i nie mogę znaleźć pracy nie stać nas było na własne mieszkanie) i wiem jest w tym moja wina bo nie posluchałam go i teraz mam to co mam..zaczęłam oczywiscie od tego co tu czytam że to moja wina że muszę się bardziej postarać, być kochającą, czułą żoną i tak robiłam ale to nic nie dało...dwa tygodnie temu mąż chciał się sam wyprowadzić do swoich rodziców bo chciał odpocząć przemyśleć wszystko, tego dnia długo rozmawialiśmy i udało nam się dojść do porozumienia że jednak razem przeprowadzimy się do jego rodziców i tu spróbujemy i tak zrobiliśmy..myślałam że powoli będziemy to odbudowywać, zaczęłam się dogadywać z jego rodzicami, mąż ma sporo do pracy więc musi nocować poza domem więc kilka dni w tygodniu go nie ma, myślałam że jak będzie wracał będziemy rozmawiać, spędzać razem czas jakoś to naprawiać..ale znowu 3 dni temu usłyszałam że go do domu nic nie ciągnie, że ja my (w sensie ja i jego rodzice) zmuszamy go do bycia razem na siłę, osaczamy go, że ja się lepiej dogaduje z jego rodzicami i bratem niż z nim, że mnie traktuje już bardziej jak koleżankę a nie żonę...zapytałam go czy to znaczy że mam się wyprowadzić a on że "niewie"..wróci za 2 dni z pracy i wtedy mamy podjąć decyzje...a ja już niewiem co mam robić z jednej strony chciała bym go prosić żeby dał nam szansę że powoli się ułoży ale z drugiej wiem że może mi tylko ulegnie i dalej będzie myślał że go zmuszam i na ciskam a on będzie się utwierdzał w przekonaniu że jest ze mną na siłę...proszę pomóżcie i poradzcie co mam robić??

W głębi serca wiem że powinnam mu dać samemu podjąć decyzję co dalej ale to tak boli na samą myśl jeżeli zechce żebym się wyprowadziła...

modlę się codziennie za nasze małżeństwo, za męża, wierzę że Bóg je ocali, że mąż wróci do mnie że będzie chciał ratować nasze małżeństwo, że to nastąpi gdy przyjdzie na to czas, tylko boję się tej samotności i czasu bez męża i dlatego tak bezwzględnie uczepiłam się tej myśli że musimy to teraz ratować mimo że mąż w tym momencie już chyba nie chce..
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-09, 23:56   

ewa b. napisał/a:
że mnie traktuje już bardziej jak koleżankę a nie żonę...

ewa b. napisał/a:
powinnam mu dać samemu podjąć decyzję co dalej

Decyzję to on podjął w dniu ślubu, a prawdziwy /dojrzały/ mężczyzna nie lubi zmieniać tak poważnej decyzji i zdania, chyba, że...
więc dlatego "pachnie" mi to fascynacją inną kobietą.

Czy jest szansa na Wasze zamieszkanie gdzieś bez rodziców? Czy rozmawialiście o tym?
A dla Ciebie wyszukane dziś przez Norberta, polecam: http://www.marcinkozyra.s...:mysli&Itemid=5
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 06:15   

ewa b. napisał/a:
i wiem jest w tym moja wina bo nie posluchałam go i teraz mam to co mam..zaczęłam oczywiscie od tego co tu czytam że to moja wina że muszę się bardziej postarać, być kochającą, czułą żoną i tak robiłam ale to nic nie dało...


Ewo, zacznijmy od tego, że w zaistniałym kryzysie jest odpowiedzialność - a nie zawsze wina. Wina w domyśle czeka na karę (niekonstruktywne, nie rozwiązuje niczego), odpowiedzialność natomiast to konsekwencje, i zmierzenie się z nimi w sposób konstruktywny.
Różnica jest zasadnicza, bo tworzy inny stan w Twoim sercu. Wina i oczekiwanie na karę daje efekt poniżania się, wyzbywania się godności. Odpowiedzialność i zmaganie się z konsekwencjami - daje poczucie własnej wartości, i godność Dziecka Bożego.

Elżbieta napisał/a:
więc dlatego "pachnie" mi to fascynacją inną kobietą.

Jakoś mi podobnie pachnie :-/
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 09:23   

Jakieś siedem lat temu znienawidziłem żonę....
Zacząło się tak:
1. od 2002 zacząłem prace dodatkowe, żeby polepszyć byt rodzienie'
2. rozmawialiśmy, planowaliśmy z żoną co i jak robić....zamieszkaliśmy w domu moich dziadków i zacząłem gdy sie żeniliśmy byłem w trakcie generalnego remontu: zostały tylko mury i dach- resztę wymieniałem. Wszystko robiłem pod dyktando żony....projekt łazienki, projekt kuchni, projekt kominka...niestety z zarobków nie wystarczało, zacząłem brać na kartę jedną drugą, trzecią, kredyt jeden drugi...w tym samym domu mieszkała moja matka- osobne wejście, osobne mieszkanie.
3. Niestety moja matka ciągle wtryniała swoje trzy grosze. Komentarze do mnie i ..."podobno" do mojej żony. Piszę podobno, bo nie słyszałem...jeżeli były to nie przy mnie.
4. W końcu matka zaproponowała, żebym się tak nie męczył z tymi kartami, tylko wziął jeden hipoteczny na dom i zrobił raz porządek.
5. Poddałem się. Matka ma zpisaną dożywotnią służebność. Dom przepisaliśmy na mnie i wziąłem kredyt.
6. I zaczęła się jazda: docinki mojej żony w stosunku do matki, zarzuty, że bardziej kocham matkę i siostrę niż ją...później ni stąd ni zowąd oskarżenia o zdradę (wyjaśniło się- koleżanka ją wkręcała bezczelnie opowiadając że mnie widywała w towarzystiwe podczas gdy ja tyrałem po budowach na drugą zmianę...)
7. Po trzech latach, gdy żona była bez pracy (dwoje dzieci, opieki, ciąży na podtrzymaniu notorycznie w szpitalu) znalazła pracę i stało się piekło. Dalej wszystko wisiało na mnie (opłaty)- nawet za jej komórkę płaciłem. Około trzy miesiące popracowała i w końcu pomiędzy całym tym narzekaniem rzuciła, że nie ma ze mnie żadnego pożytku ... :)

Doprowadziła mnie tym do szału i wtedy tak naprawdę zaczął się u nas kryzys. Zacząłem pić na potęgę i olałem wszystko z wyjątkiem płatności rachunków za dom. To było w 2005. Trwa do tej pory.... gdzie popełniłem ja błąd?? gdzie moja żona?? A na ile było nam to pisane?? Nie jestem w stanie dziś odpowiedzieć....
Odkąd nawiązałem kontakt z Bogiem myślałęm o tym wiele. Różne dziwne i niezrozumiałe rzeczy dzieją się wokół mnie.... I po przemyśleniach uważam, że:
1. Zawsze lubiłem piwo i piłem często. Zanim się ożeniłem miałem już ciągi alkoholowe (tak cztery pięć dni po ok. sześć piw- do upojenia- i przerwa dwa tygonie, miesiąc). Więc na dziś uważam, że zanim się ożeniłem byłem już alkoholikiem.
żona nakręcając mnie do wściekłości i frustracji przyspieszyła moją degradację znacząco. Więc teraz po dwóch latach abstynencji i roku trzeźwienia (razem trzy) uważam, że Bóg mnie połączył z moją żoną po to, żeby mi pomogła przestać pić. Przestałem pić dzięki niej i faktycznie jestem jej za to wdzięczny....ale dalej się nie możemy dogadać. :(
2. Teraz jaką rolę Bóg przypisał mnie... No bo chyba nie na tym kończy się moje zadanie życiowe, że przestałem pić. Teraz dopiero czuję, że mogę coś pożytecznego zrobić.....A co???
Wczoraj oglądałem film polecony na tym forum: http://www.gloria.tv/?media=248605
Popłakałem się.

Uważam, że doświadczenia które przeszedłem były bardzo bolesne. Pijąc myślałem że oszaleję. Próbując przestać pić wylądowałem w psychiatryku, bo zapiłem antydepresanty. Przestałem sądzić, że wszystko wiem najlepiej, że jestem najmądrzejszy, że sobie ze wszystkim poradzę SAM. Oddałem się w ręce Boga....chociaż jeszcze często wątpię...
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 09:44   Re: Jak ratować, kiedy on nie chce?

a ja już niewiem co mam robić z jednej strony chciała bym go prosić żeby dał nam szansę że powoli się ułoży ale z drugiej wiem że może mi tylko ulegnie i dalej będzie myślał że go zmuszam i na ciskam a on będzie się utwierdzał w przekonaniu że jest ze mną na siłę...proszę pomóżcie i poradzcie co mam robić??

Ewa,
popatrz na to tak, że Wasze mieszkanie razem niczego nie poprawiło, więc może warto spróbować czegoś innego, czegoś, co zmieni jego perspektywę spojrzenia na Ciebie,
a i Twoją na niego, przy okazji.
Na nic, na żadną opcję nigdy nie dostaniesz gwarancji, jak widać na forum, nawet Bóg ich nie udziela,
daj Wam obojgu przestrzeń... takie jest moje zdanie.
Wiem jak cholernie trudno jest odpuścić, nie prosić, nie czekać, nie działać.
Ale im bardziej będziesz naciskać, tym bardziej on będzie uciekać.
Takie jest moje zdanie, ale to Ty decydujesz.

modlę się codziennie za nasze małżeństwo, za męża, wierzę że Bóg je ocali, że mąż wróci do mnie że będzie chciał ratować nasze małżeństwo, że to nastąpi gdy przyjdzie na to czas,

Daj Wam ten czas, naciskanie nie działa.
Módl się o siłę dla siebie, o spokój.

Tylko boję się tej samotności i czasu bez męża i dlatego tak bezwzględnie uczepiłam się tej myśli że musimy to teraz ratować mimo że mąż w tym momencie już chyba nie chce

Tak jak mówisz, "w tym momencie".
Oswój swoją samotność, poszukaj innych ludzi, na których możesz się teraz oprzeć,
tak będzie lepiej dla Ciebie i Twojego małżeństwa,
Męża teraz nie ma dla Ciebie,
ale nie powiedział nic definitywnego, więc daj Wam czas i przestrzeń,
żeby coś dobrego mogło się wydarzyć.

Ja wiem, że jest Ci teraz mega trudno, że nie jesteś w stanie przestać myśleć
i zająć się czymś innym.
Ale z tego co piszesz wygląda na to, że Twój mąż nie podjął jeszcze żadnych decyzji,
że nie jest pewien, więc wszystko może się jeszcze zdarzyć.

A strach przed cierpieniem jest gorszy niż samo cierpienie.
 
     
mario
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 10:07   

Jędrek, pięknie napisane, czuć szczerość z Twego wpisu. Mam podobne przejścia z pracą, zarobkami, remontami itd. Mieszkam w domu żony z teściową, obecnie "jadę na długach", po szczegóły odsyłam do moich wpisów, a żona wciąż wymaga abym coś w domu robił, remontował, wkładał kasę. Tylko pytam się skąd ją wziąć. A teraz najgorsze: żona pracuje dorywczo, ale cóż jak jej pieniążki idą na nałogi (papierosy i alkohol). Z mojej pensji starcza na bieżące wydatki i opłaty, ubranka dzieci (rosną), a żonka "przepuszcza" swoje a wymaga inwestowania w dom. O dodatkową pracę jest trudno, a poza tym nie chcę być gościem w domu, jestem mocno związany emocjonalnie z córeczkami, i nie wyobrażam sobie sytuacji że mnie wieczór nie zobaczą, że się nie pobawią. I tak żyjemy w błędnym kole: żona wymaga nakładów na dom, swoją pensję "przepuszcza", ja się buntuję i walczę z jej nałogami i wciąż jest konflikt. Ja wymagam zaprzestania picia, ograniczenia (przynajmniej) palenia, a ona że owszem, ale jak ja "wezmę się do roboty".
Trochę za dużo napisałem, a tu przecież chodzi o Ewę. Mnie też "pachnie" fascynacją inną kobietą. Pewnie się przerazisz jak tyle osób Ci to zasugeruje, ale może wszyscy się mylimy? Oby. Jedyna rada, jeszcze bardziej zaufaj Panu, oddaj Mu siebie i Wasze małżeństwo. Ku pocieszeniu i wzmocnieniu polecam kącik filmowy, naprawdę pomaga.
Piszesz że masz tylko dwa dni, trwaj mocno przy swoim, spokojnie i z rozwagą (poproś Boga o dar Ducha Św.) powiedz mężowi co do niego czujesz i tyle. Oddaj się Panu i ufaj, ufaj, ufaj.......
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 11:17   

mario napisał/a:
Mnie też "pachnie" fascynacją inną kobietą. Pewnie się przerazisz jak tyle osób Ci to zasugeruje, ale może wszyscy się mylimy?


Nie znoszę spekulacji. Doświadczyłem ich na sobie i nie po próżnicy zapodałem wątek o bezczelnej koleżance, która być może miała chrapkę na mnie i zatruwała myśli mojej żonie.
Też w okresie pijaństwa miałem podszepty (projekcje i wymysły w mojej głowie), że żona mnie zdradza i gnoja ze mnie robi, żeby mieć pretekst do odejścia. Ale odpuściłem.
Ja mam wływ tylko na to co sam zrobię ze sobą i swoim życiem. Mogę tylko SZCZERZE i bez owijania w bawełnę o tym rozmawiać z żoną. A to czy ona mi uwierzy, czy będzie chciała się ze mną porozumieć, to niestety jej sprawa, jej natchnienie, lub jej uleganie wrednym podszeptom.
 
     
ewa b.
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 18:33   

Dziękuję wszystkim za odpowiedz i wsparcie.
Cieszę się bardzo że tu trafiłam, że mogę wreszcie z kimś "porozmawiać"

Rozmawialiśmy ostatnio o tym że sobie ślubowaliśmy przed Bogiem i że tak łatwo chce zerwać tą przysięgę bez "walki" to mąż mi wtedy odpowiedział to że ma być że mną na siłę bo przyrzekał...

tak Nirwanno masz rację chodzi o odpowiedzialność nie winę, ja wiem że jestem za to odpowiedzialna w dużej mierze i nie wypieram się tego i wiem że muszę ponieść konsekwencje swych decyzji i chcę je ponieść i naprawić to co żle zrobiłam..tylko niewiem jak to zrobić do konca..chyba muszę uporać się sama z sobą wczesniej, zmienić siebie, odnaleść Boga, myśle tu nad rekolekcjami które będą w kwietniu i do zapisania się do programu 12 kroków ale niewiem czy to dobry pomysl choć czuję ogromną potrzebę przemiany mojego serca, otworzenia się na Boga ale niewiem czy powinnam od tego zacząć??

i dopiero wtedy naprawiania relacji z moim mężem, bo czuję że jeżeli nie zmienię siebie, nie otworzę się na Boga to relacji między nami nie odbuduję..niewiem czy ja dobrze myślę czy powinnam inaczej się do tego zabrać tylko jak..nie mam pojęcia..

tak Aja to co piszesz to prawda..bolesna ale prawda i chyba tak powinnam zrobić że jeżeli zechce żebym się wyprowadziła to zrobię to,


Cytat:
Oswój swoją samotność, poszukaj innych ludzi, na których możesz się teraz oprzeć,


chyba tylko tu na forum mogę wyrazić to co myślę i czuję w tym momencie, inni z mojego otoczenia doradzają mi tylko że dobrze będzie że mamy być razem i że jakoś się ułoży powoli, a ja już chyba w to nie wierzę, bo samo z siebie się nie ułoży..

Jutro mąż wraca nie będę go już prosić, powiem tylko co czuję a że decyzja co dalej należy do niego, bo widzę to że im wiecej go proszę i naciskam to on tym bardziej się buntuje i to nie ma sensu...tylko co jak uslyszę od męża że "niewie" czy mam się wyprowadzić, bo to stwierdzenie najczęściej ostatnio slyszę od niego że "niewie"; to co wtedy zrobić?? trwać przy nim i próbować czy samemu podjąć decyzję o wyprowadzce....niewiem nie mam pojęcia co wtedy zrobić..jak będzie lepiej

proszę o modlitwe za nas
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 20:01   

Jędrek napisał/a:
Oddałem się w ręce Boga....chociaż jeszcze często wątpię...


Jędrek jestes GOŚĆ - trzymaj sie i módl - mam też niezłą jazdę z moją żoną ;-)
najwięcej pokoju mam w czasie widzeń z dziećmi i ...adorując Chrystua ukrzyżowanego.
Trzymaj się stary
 
     
rafal41
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 20:01   pozdrawiam cieplutko

...Ewo,jak różne losy ludzi...sama widzisz.Są przeróżne losy małżenstw...Jednak najczesciej rozstają się ludzi z powodu tej trzeciej osoby...dlaczego?bo wiele jest diablic i diabłów...Tych,ktorzy już rozwalili swoje ,najkochansze RODZINY!!!!!!!!chociaż,ja nie potrafię,tego zrozumieć...jak można przestać kochać?jak można zapomnieć,że są dzieci,rodzina...nie wspomnę o Bogu!.
...co robić?....nie wiem.
Ja probuję,trzymać swoje malżenstwo przez dzieci!,pomimo krytyki-czytaj posty moje o wspolnym mieszkaniu z córka!ale to nas lączy.syn mieszka z żoną i kochankiem żony a córka ze mną...TO JEJ WYBOR!
ale i tak to ON nas osadzi...wiem,ze życie straciło ostatnio na wartości...jak miałem 20lat inaczej patrzylem na to życie...chciało się życ ,a dziś???pozdrawiam...pomodlę się za Was...chociaż...tak od serca Ci napiszę,dbaj o Siebie...bądż silna...trzymaj się...odmawiaj rożaniec,On mi pomaga...czuje jego sile.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 20:18   

ewa b. napisał/a:
Jutro mąż wraca nie będę go już prosić, powiem tylko co czuję a że decyzja co dalej należy do niego, bo widzę to że im wiecej go proszę i naciskam to on tym bardziej się buntuje i to nie ma sensu...tylko co jak uslyszę od męża że "niewie" czy mam się wyprowadzić, bo to stwierdzenie najczęściej ostatnio slyszę od niego że "niewie"; to co wtedy zrobić?? trwać przy nim i próbować czy samemu podjąć decyzję o wyprowadzce....niewiem nie mam pojęcia co wtedy zrobić..jak będzie lepiej

Ewo- mogę Ci tylko powiedzieć że zmiana miejsca zamieszkania nic nie da. To jest w nas w środku. Dwa lata po też wciąż boli tyle mogę Ci powiedzieć z własnego doświadczenia. Może męczy Twojego męża ta praca wyjazdowa, może jest mu po prostu ciężko tak żyć na walizkach. Czasem mężczyźnie ciężko jest sie przyznać. Niesamowite ze potrafisz nawiazac dobre relacje z rodzina męza !!!
Musi on miec jakis problem - niekoniecznie zaraz jakas kobieta ;-) Kiedy byliscie ostatni raz na wspolnych tancach? (pytanie mojego terapuety)
 
     
ewa b.
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 20:49   

Po przeprowadzce myślałam że coś się zmieni ale teraz już wiem że się łudziłam...
tak masz rację to jest w nas a zmiana miejsca zamieszkania nic nie da dopóki sami się z tym nie uporamy to to od tak nie zniknie...
jest mu na pewno ciężko bo musi dojeżdżać sporo, wcześnie wstawać jak jest w domu bo o 4.15 jest to męczące, widzę że się męczy i jednocześnie wszystko go irytuje i złości w domu, widzę że oddala się od Boga ale niewiem jak mu pomóc...co mogło by mu pomóc..
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 21:12   

ewa b. napisał/a:
jest mu na pewno ciężko bo musi dojeżdżać sporo, wcześnie wstawać jak jest w domu bo o 4.15 jest to męczące, widzę że się męczy i jednocześnie wszystko go irytuje i złości w domu, widzę że oddala się od Boga ale niewiem jak mu pomóc...co mogło by mu pomóc..


Mogę Ci tylko powiedziec co mi brakowalo w domu po powrocie z pracy: cieplego posilku i docenienia mojej ciezkiej pracy w zarabianiu pieniedzy. Podziekuj mu za to ze wklada tyle wysilku ale tez zapytaj sie czy nie jest mu ciezko i czy moze nie byloby lepiej albo zamieszkac blizej miejsca pracy (skoro i tak nie jestescie zwiazani mieszkaniem) albo sprobowac zmienic prace (zakladam ze ten wariant jest trudniejszy. Moze tam gdzie pracuje twoj malzonek ty rowniez moglabys znalezc jakies zajecie?
Moge Cie zapewnic ze dojazdy do pracy sa meczace - sam dojezdzalem 10 lat brrr.
Mezczyzna nie jest skomplikowany jest b. prosty. Po prostu moze go meczyc cala ta sytuacja z dojazdami. Nie koniecznie zaraz cie musi zdradzac. nie pytaj sie go czy masz sie wyprowdzic i macie sie rozejsc. On moze byc po prostu zmeczony i zestresowany, ciezko pracuje i chce zapewne odpoczac po takim tygodniu wysilku.
Mezczyzna jest typem lowcy - szuka i walczy na zewnatz a wracajac do domu chce odpoczac. Pewnie na wyjezdzie nie zje tez dobrze a i spi w trudnych warunkach.
Trudno jest mu myslec o Bogu w takiej sytuacji. Sluchaj co Bog chce Ci powiedziec - porozmawiaj z jego rodzina ze swoja ze znajomymi i modl sie.
Odpowiedz dostaniesz szybko - jak sie slucha. Jestescie razem to jest piekne !
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-10, 21:17   

ewa b. napisał/a:
trwać przy nim i próbować czy samemu podjąć decyzję o wyprowadzce....niewiem nie mam pojęcia co wtedy zrobić..jak będzie lepiej

A czego Ty chcesz? Chcesz mieszkać z nim, pomimo chłodu? Chcesz mieszkać z nim, pomimo kryzysu, pomimo ciężkich i tak naprawdę beznadziejnych dni? Skoro Twój mąż nie umie podjąć decyzji to TY to zrób. Jeżeli on nie umie zachować się jak dorosły, dojrzały człowiek, to TY się tak zachowaj.
Ewo, moim zdaniem nie powinnaś się wyprowadzać. A Ty kto jesteś, jakiś przedmiot, by z miejsca na miejsce przestawiać? Zdecydowałaś się na zamieszkanie u jego rodziców, zrobiłaś to, bo on Ci zarzucił mieszkanie u Twoich. Zrobiłaś krok w kierunku ratowania małżeństwa. Dogadujesz się z jego rodziną - więc widać, że jesteś osobą komunikatywną i dającą się lubieć, Twoi teście widocznie też tacy są. Skoro nie stawiasz żadnych problemów, to z jakiego powiedz mi powodu masz znowu pakować walizki? Szanuj się! Szanuj swój czas bo pakowanie też wymaga sporo wysiłku.

Slawomir napisał/a:
To jest w nas w środku
Slawomir napisał/a:
Musi on miec jakis problem - niekoniecznie zaraz jakas kobieta

Ja też mam podobne odczucia. Twój mąż jest jak ta baletnica, co jej przeszkadza rąbek własnej spódnicy. Na dodatek ten jego żal, że Ty się lepiej niż on z jego rodziną dogadujesz. Kompleksy? Zazdrość? Cokolwiek to jest, wydaje mi się, że to świadczy o pewnej niedojrzałości TTwojego męża. On prawdopodobnie z jakichś powodów nie jest szczęśliwy sam ze sobą.
Porozmawiaj o jego hobby. Może wiesz, że on lubi coś robić, że ma jakieś zainteresowania, kóre zaniedbał? Nie zagduj go o małżeństwo - zapytaj o to, co uwielbiał robić jako mały chłopiec, czy młodzieniec. Pozwól mu się rozmarzyć - może wyłapiesz, czego mu brakuje.
Daj mu odetchnać. Zajmij się czymś - może znajdziesz zajęcie, dla którego się poświecisz, a które w przyszłości możecie wykonywac razem?
Trzymaj dobry kontakt z jego rodziną - ale nie wciągaj ich w swoje problemy. Twój mąż może pomyśleć, że naśmiewacie się z niego za jego plecami... Kto wie, co w jego głowie siedzi.
I jaki już było wspomniane - daj mu przestrzeń. I wcale nie musisz się wyprowadzić, by to zrobić. Poprostu nie wspominaj już nic o kryzysie - poczekaj, może sytuacja się nieco zmieni. Może Twój mąż potrzebuje odsapnąć od takich rozmów.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4