Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Tak Alda mamy Kogoś,
kto nas już nigdy nie zostawi , nie zrani , nie zawiedzie , facet na 100%
Wiesz kto ?
w jednym z Kazań ks. Pawlukiewicz
... kochanie, ja mam już kogoś ....
mówił , że każda narzeczona czy narzeczony powinien uprzedzić drugą stronę , że ona (on) nie będą pierwsi ,
bo ja mam już kogoś, kogo kocham bardziej od Ciebie . Jezusa
Ja odkryłam to dopiero niedawno , niecałe 3 lata temu ,
ale ja z tych upartych i bardzo opornych
Pogody Ducha
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-12, 08:20
Najgorsze jest to, że ja juz nie potrafię modlić się o nasze małżeństwo. Wcześniej robiłam to często. Teraz coś mnie odpycha. Czuję, że mi sie ono już nie należy - daltego Bóg nie chce żebym się o nie modliła.
mirnie [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-12, 09:24
Aldo ..poczytaj sobie jeszcze raz w/w posty i zobacz ile osób cie kocha , im wszystkim na Tobie zależy , może dla nas wszystkich warto spróbowac kolejny raz , stracić można niewiele wygrac dużo , prosić Pana Boga by Tobą pokierował ,ja już prosze.
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-12, 10:08
Aldo, Twój mąż ma solidne wyrzuty sumienia, mam wrażenie, że jego "bycie" w związkach to głównie problem : uprawiać seks. Sprawia wrażenie uzależnionego od seksu, niedojrzałego do małżeństwa człowieka. To jego ciągłe zaczepianie Ciebie świadczy o tym , że nie jest pewien swoich decyzji, a to daje jakąś nadzieję. Ale czy naprawdę chciałabyś, żeby taki mąż jak teraz wrócił do Ciebie? Zwiałby kolejny raz, gdyby okazało się, że np. rozchorowałaś się i seksu nie będzie.
Aldo Tobie jest potrzebny odpowiedzialny, pełen miłości, zdolny do poświęceń i wyrzeczeń mąż, który da Tobie i dziecku poczucie bezpieczeństwa. O to dla Twojego męża warto się modlić, o jego nawrócenie i przemianę. Zdecyduj sie na jakąś konkretną modlitwę i codziennie, systematycznie ( bez emocji) ją odmawiaj. Nie wdawaj się z mężem w żadne słowne gierki, powiedz mu , że wytrwale modlisz się o jego nawrócenie i tyle. Zajmij się sobą, a jego zostaw Bogu. On naprawdę musi dojrzeć, a to będzie trwało w czasie. Nie przegap tego czasu i wykorzystaj go dla siebie i dziecka, na wasz rozwój. Smakuj każdy dzień, przeżyj dobrze każdą chwilę, wierzę, że Twoja jasna postawa zaniepokoi ( już niepokoi) męża na tyle , że będzie chciał coś zrobić dobrego w swoim życiu.
mario [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-12, 11:09
Alda napisał/a:
Najgorsze jest to, że ja juz nie potrafię modlić się o nasze małżeństwo. Wcześniej robiłam to często. Teraz coś mnie odpycha. Czuję, że mi sie ono już nie należy - daltego Bóg nie chce żebym się o nie modliła.
Nie módl się o małżeństwo, módl się za męża, za dziecko i siebie. Uwierz i zaufaj Panu, że On wie najlepiej. Zostaw to Jemu, zawierz ten problem całkowicie a Ty swoją miłość "zainwestuj"(przepraszam za słowo) w Jezusa, otrzymasz wielokroć więcej niż dasz, naprawdę.
Spróbuj znaleźć czas i zajrzeć do filmowego kącika (np."Spotkanie") czy jakaś książka. Mnie osobiście to pomaga gdy tracę siły, wiarę i nadzieję.
A poza tym jako kolejna tu osoba Cię zapewniam: JESTEŚMY Z TOBĄ! Czujesz???
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-12, 11:59
Aldo a może czas juz na profesjonalna pomoc z zewnątrz? Moze powinnas skorzystac z porady psychologa, terapii która pomoże ci odbudować poczucie utraconej wartości, godności, postawi na nogi i nauczy jak sobie radzić z uczuciami.
Masz jedno życie i jak je przeżyjesz zależy w dużej mierze od ciebie, od twoich decyzji chęci życia inaczej. Tylko ty masz wpływ na to co się dzieje wokoło ciebie, i czy chcesz coś z tym zrobić.
Męza problemy sa jego chęcią przerobienia, a najpierw zobaczenia że je ma. Ale z doświadczenia niektórzy ludzie wolą jednak żyć w nieświadomości włąsnego poparania, obwiniając innych za to, bo tak prościej. Nie trzeba nic robić ze soba, mazna innych wykorzystywac egositycznie dla włąsnego dobrostanu.
Na niego nie wpłynie nikt inny niż on sam, czy chce to widzieć czy nie. Czasami jakieś zdarzenie wpływa na refleksje, czasami żyja do końca swoich dni niszcząc po kolei na swojej drodze ludzi z którymi sią wiążą, mają jakieś relacje.
Ty masz wpływ tylko na siebie, na to co czujesz i jak sobie z tym możesz radzić. Ale też od ciebie zależy tylko czy chcesz to zmienić czy trwac nadal w tej próżni.
Uwikłałąś sie w toksyczna relację, w głębokie współuzależnienie od męża i pomoc profesjonalna jest ci bardzo potrzebna by uzmysłowić ci ten stanm rzeczy i sprawić że mozna życ inaczej. Pełniej, radośniej, spokojniej, z szacunkiem do siebie z zaufaniem do siebie i innych.
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-12, 19:00
Dziękuję Wam za tak szerokie wsparcie. To miłe, że jest ktoś kto się przejmuje moim losem. Tak naprawdę to nie mam z kim pogadać, bo rodzina i znajomi uważają że dawno powinnam się rozwieść i ułożyć sobie życie.
Już raz doświadczyłam ogromnej pomocy ze strony ludzi z tego forum. Było to podczas rozprawy rozwodowej. Czułam wtedy Waszą pomoc w postaci modlitwy i czułam pomoc Ducha Św.
Muszę się jakoś wziąć w garść. Dziś mąż znów zadzwonił uradowany i pytał o to co zawsze.. nie chciałam z nim rozmawiać, powiedziałam żeby dał mi spokój...
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-12, 21:38
Aldo,
Twoj maz ma kochanke. Wiesz o tym Ty, Wasza rodzina itd bo potrafi sie tym nowa relacja afiszowac.
Mimo to dzwoni do Ciebie i pyta sie co u Ciebie. Dzwoni i mowi ze ma zyczenie abys ulozyla sobie zycie. Dzwoni i prosi o seks.
Nie tylko Ty ale i Twoj maz nie potraficie wyzdrowiec w tym ukladzie bo on jest oparty na wzajemnym kontrolowaniu. Maz dzwoni aby zbadac sytuacje, Ty czekasz kiedy sytuacja sie zmieni bo od tego zalezy, w Twoim mniemaniu, Twe osobiste szczescie.
Bywalec miala racje piszac o tym, ze moze to czas aby zaczac szukac profesjonalnej pomocy z zewnatrz. Jestes wyraznie wspoluzalezniona od meza, on rowniez od Ciebie ale na teraz, podkreslam na ten czas, nie jestescie w stanie stworzyc konstruktywnej relacji. Zadne z Was nie potrafi na dzis zatroszczyc sie o siebie, byc szczesliwym samym ze soba. Manipulujecie, placzecie,grozisz mu ze nie bedzie seksu jezeli nie odejdzie od kochanki, chcesz miec na niego wplyw, na jego przemiane, chociaz wiesz ze nie masz tego wplywu, szukasz metod jak moze zmienic meza, nie potrafisz ziemi poruszyc aby zostawil kochanke i wrocil jako dojrzaly, swiadomy swych decyzji i trzymajacy sie ich konsekwentnie, mezczyzna. Stad tyle pytan: zadajesz pytania o to co w jego glowie siedzi, chociaz przeciez wiesz, ze tego nikt nie wie, nie wiesz Ty, nie wie byc moze i jego nowa partnerka ale Ty nadal pytasz, doszukujesz sie co z nim sie dzieje, czego chce, co sie stanie...
A co siedzi w glowie Aldy? Czego pragnie Alda? Jakie ma plany na dzis, jutro? Jakie sa Twe ulubione kwiaty, Aldo? I wreszcie, co dzisiaj zrobilas dla siebie- kobiety jaka jestes?
Aldo, odloz temat meza na bok. Niech on idzie teraz wlasna droga. Jak dalej ta droga sie potoczy tego nie wiesz, on moze i sam nie wie.
Na teraz zajmij sie soba, poznawaj siebie, pokochaj siebie. Uwierz mi ze bycie szczesliwym ze soba i dziekowanie Bogu za to co otrzymujesz od Niego i juz otrzymalas jest ogromnym krokiem do przodu. Jest tez krokiem do wolnosci w ktorej nie ma miejsca na pytania magiczne na ktore raczej nie znamy odpowiedzi.
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-13, 13:19
Mąż nie przyznaje się do tego, że ma kochankę. Zaprzecza temu za każdym razem, lub milczy w tym temacie. Dopiero teraz powiedział, że układa sobie życie ale nie tak jak ja myślę ...
I tyle wiem.
Postanowiłam być twarda. Powiedziałam, zę nie jestem agencją towarzyską, i żeby mnie więcej nie obrażał i poprosiłam o szacunek.
Chyba go to ruszyło trochę...
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-13, 15:08
Alda napisał/a:
powiedział, że układa sobie życie ale nie tak jak ja myślę ...
I tyle wiem.
Postanowiłam być twarda. Powiedziałam, zę nie jestem agencją towarzyską, i żeby mnie więcej nie obrażał i poprosiłam o szacunek.
Chyba go to ruszyło trochę...
a do tej pory przez 5 lat nie prosiłaś?
to albo
- skąd miał wiedzieć, że tobie ten ukłąd nie pasuje. Oboje coś
na sobie wymuszaliście, manipulowaliście soba mysląc, że
zadziała. Oboje cos dostawaliście w zamian, ale nie to czego tak na prawde chcieliście od siebie
- albo jesli prosiłas, dawałaś negatywne jakieś oznaki braku
zainteresowania jego propozycjami a on nie reagował, tylko
zwlekał jakiś czas po czym ponownie wysyłał takie teksty pod
twoim adresem to jak myslisz tym razem go zreflektowało? Tym
razem sie zastanowił i zaprzestanie?
Ja myślę, że raczej ten pierwszy układ był zachowany. Brak
komunikacji zdrowej, lęk przed ostatecznym zakończeniem związku, chęć kontroli i poczucia jakiejś włądzy nad tym co sie dzieje
powodował twoje podtrzymywanie tej relacji i zgody często
pomimo braku satysfakcji z tego co wzamian dostawałaś. Ale i
tak na tyle dużo by redukować lęk przed ostatecznym brakiem
kontaktowania sie z tobą.
Wypracowaliście w ten sposób relacje na zasadzie karania i
wynagradzania.
Jak sie zachowiesz tak jak sobie życzę ja ci się odwdzięcze.
Będziesz miły dla mnie, zrobisz jak chce, uspokoisz moje
strachy, rozbudzisz utracone nadzieje i wiare, podtrzymiesz tym
iluzje trwania małżeństwa to ja będe miła dla ciebie.
Układ wymienny na zasadzie biore daje tyle ile uważam i chce,
bez patrzenia na uczucia drugiej strony.
Karanie za brak dawania tego co chce wpracowany przez 5 lat do
perfekcji zaprowadził was w ślepy zaułek.
Stwierdziłaś, że oprócz odczucia poniżenia, braku szacunku nie
masz nic mąż nadal manipuluje, ty także nim, nadal jesteście
obok zamiast razem.
Czas na inna strategie, czas zając sie soba, samej wyznaczyć
sobie granice, nie mężowi a sobie. I trzymac się ich, by samej
swoich granic nie przekraczac, by nie dawać sie manipulować ani
nie manipulować mężem.
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-13, 15:59
Tylko jakie to trudne kiedy serce pragnie czegoś innego niż rozum.
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-13, 18:36
kinga2 napisał/a:
Nie masz racji Aldo, zawsze jest nadzieja na odrodzenie, to tylko zalezy od Twojej wiary w waszą miłość.
A poza wiarą w waszą Miłość, Aldo - rozważ możliwość udania się na terapię, która pozwoli Ci uwolnić się od chorych relacji. Tak, abyś mogła zacząć normalnie żyć, a nie wegetować, oczekując na jakikolwiek znak uprzejmości ze strony pana męża. Który karmi się Twoim bólem.
Aldo - terapia, praca nad sobą, aby zwalczyć chore relacje.
Ściskam Cię mocno i wspieram
Bajka
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-13, 18:44
Alda napisał/a:
Tylko jakie to trudne kiedy serce pragnie czegoś innego niż rozum.
najprościej Aldo wyjaśnić to tak...
- jak serce bierze przewage nad rozumem a nie ma równowagi to się cierpi. Jak cierpienie jest długotrwałe to zaczyna sobie człowiek z nim nie radzić. I wtedy włąśnie jest ten moment kiedy powinien skorzystac z pomocy by zacząc sobie radzić ze skutkami cierpienia jak i samym cierpieniem.
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-13, 19:07
Niestety. ale nie stać mnie na terapię.
Będę musiała jakoś sama się z tego wydobyć...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.