Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-02-20, 21:03 Co w jego głowie siedzi?
Co siedzi w głowie mojego męża?? Od jakiegoś czasu zadaję sobie to pytanie.. Nie potrafię go rozszyfrować. Nie jesteśmy razem od niemalże 5 lat. Jakiś rok temu zapytał czy chciałabym być razem ?? I na pytaniu się skończyło żadnych innych czynów z jego strony. Nadal mieszkał z kochanką i jej dzieckiem. Po roku (kilka dni temu) znów zadaje mi to pytanie kilkakrotnie (przez sms) i oczekuje natychmiastowej odpowiedzi. Ale zanim zdążyłam odpowiedzieć temat znow się urywa i jest znów cisza .. z jego strony (pewnie nadal mieszka z kochanką).
Nie wiem co o tym myśleć ... burzy to mój spokój do którego dochodziłam z wielkim trudem przez 5 lat od czasu rozstania.
Pewnie, że zgodziłabym się z nim być ale pod pewnymi warunkami. I nie mogę tak odpowiedzieć z dnia na dzień ... musi upłynąć sporo czasu abym mogła się przyzwyczaić do tej myśli, abym mogła choć trochę mu zaufać.
A on tylko pyta przez sms i nie robi więcej nic... nawet ze mną nie porozmawiał gdy dzwonił do syna. Gdy zapytał dlaczego ze mną nie romawiał do tej pory nie odpisał. Zapraszałam go do nas ale nie przybył.
Proszę pomóżcie czy ktoś miał podobną sytuację, co ja mogę w tej chwili zrobić...
Czy on w ten sposób sprawdza czy się z kimś nie związałam? , czy może zaczyna budować jakieś podstawy do rozwodu??
Czy może jest jeszcze jakaś inna przyczyna ??
lena [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 00:58
Alda...sytuacji takiej nie miałam,ale tak po mojemu to.....
mąż wysyła sygnały,a co z nimi zrobisz,to juz tylko i wyłącznie Twoja sprawa...decyzja.
Jakiś rok temu zapytał czy chciałabym być razem ?? I na pytaniu się skończyło żadnych innych czynów z jego strony. Nadal mieszkał z kochanką i jej dzieckiem.
Rozumie,ze nie odpowiedziałaś.....czekałas na jakies czyny.....jakie?
Na pytaniu sie skończyło,bo....jak myślisz?
Po roku (kilka dni temu) znów zadaje mi to pytanie kilkakrotnie (przez sms) i oczekuje natychmiastowej odpowiedzi. Ale zanim zdążyłam odpowiedzieć temat znow się urywa i jest znów cisza .
Temat sie urywa...bo?
Aldo....to proste....bo nie odpowiadasz.
Pewnie, że zgodziłabym się z nim być ale pod pewnymi warunkami. I nie mogę tak odpowiedzieć z dnia na dzień ... musi upłynąć sporo czasu abym mogła się przyzwyczaić do tej myśli, abym mogła choć trochę mu zaufać.
...i to właśnie mu napisz,badź powiedz.
Zwyczajnie i prosto.
Facet nawalił i musi wiedzieć,że powrót to nie pstryk.
Najwyrażniej nie wie, więc go oświeć.
Jesli chcesz,jesli Ci zalezy...postaw warunki,przedstaw swoje oczekiwania.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 08:41
Alda napisał/a:
czy może zaczyna budować jakieś podstawy do rozwodu??
Dlatego napisz krótko: "chciałabym" - jeśli chciałabyś (bez pisania jakichś warunków - bo o tym zawsze porozmawiać będzie czas i to nie "rozmowa" na sms-y)
Nie pisz nic, jeśli odpowiedź Twoja jest: "nie chciałabym".
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 11:10
Właśnie to mnie dziwi i napawa lękiem, bo takich spraw nie załatwia się przez telefon a tym bardziej sms.
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 11:17
ja mysle, ze nie pisz zadnych scenariuszy, nie wybiegaj mysla co bedzie gdy... albo czego nie bedzie, bo.... stad te obawy
co do odpowiedzi mezowi - napisz to co Tobie nie sprawi przykrsoci, co zgodne z Twoim sercem... a potem pozostaje tylko czekac na rozwoj wypadkow i szukanie oparcia w Bogu, na kazdy dzien powrotu....
i chyba troszke zazdroszcze
wspieram dobra mysla....
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 18:56
Kręci Tobą, manipuluje, wysyła smsy, bo taki ma nastrój, bo chce Cie wkurzyć i poczuć siłę i władzę. Za smsami nic nie idzie dalej, bo on tego albo nie chce, albo nie potrafi. Smsa jest łatwo wysłać, a pójść dalej - to oznaczałoby obowiązki, zobowiązania, wymagania. A tego on nie chce. ALDO, uwierz mi - gdyby chciał - bez wysyłania smsów, bez Twoich odpowiedzi - stałby codziennie pod Twoim oknem i skamlał jak pies, błagając o możliwość powrotu.
Taka jest prawda. Tylko my jej nie widzimy, bo wyobrażamy sobie mężczyzn jako małych chłopców, którzy potrzebują naszej pomocy i oparcia. Ach, jaki on biedny... ja mu nie odpowiadam na smsy i dlatego on nic nie robi dalej. Gucio - nie robi, bo nie chce.
Przypomnij sobie jak namawiał Cię na przyjacielski seks. Pamiętasz? Też miałas nadzieje, ze chodzi o coś więcej. My baby tak mamy. A jemu po prostu chodziło o seks. Teraz też chodzi mu o jego nastroje i odczucia. Psychicznie się nad Tobą znęca i tyle.
A Ty - nie możesz uwolnić się emocjonalnie.
Podejrzewam jeszcze chwila moment, a znowu wróci do kwestii przyjacielskiego seksu. Jak mu kochanka odmówi, albo nie będzie mu z nią wychodziło...
Szkoda Twoich nerwów i szukania w tym głębszego dna.
Jakby chciał, toby Ci powiedział, o co mu chodzi...
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 19:04
Obawiam się bajko, że masz całkowitą rację...
W głębi duszy czuję to samo. Wkurza mnie to, że gdy przestaję już o nim myśleć to on znów się pojawia - tak jakby wyczuwał.
A temat seksu ciągnie się cały czas...
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 19:17
Aldo,
no widzisz. Ja przerabiałam podobne klimaty. Seks bez zobowiązań a potem pomysł, że "najpierw to ja się z Tobą rozwiodę, a potem wrócę do Ciebie i będę z Tobą żył, ale już bez ślubu, żeby w każdej chwili sobie odejść". Taki był cwaniak. Bo wiedział, ile znaczy dla mnie sakrament i wykorzystywał to do bólu.
Najważniejsze to odciąć sie emocjonalnie. To jest proces, będzie kosztował Cię, ale gdy będziesz konsekwentna - uda się. Odpisz mu raz a dobrze, czego chcesz, potem po prostu na zimno to powtarzaj, a w końcu przestań powtarzac. Ale lciz sie z tym, że gdy zobaczy, ze traci nad Tobą władze, zacznie się dobijać jeszcze bardziej. Bo utrata władzy będzie go bolała.
Nie wiem, jakie sa sposoby uniezaleznienia się emocjonalnego.
Ale tak na roboczo - olewaj jego smsy, nie zajmuj nimi mysli, od razu bierz się za jakąś robote albo sport, żeby je zagłuszyć. I nie wdawaj się w gadki bez sensu. Bo one będą bez sensu. Jaki jest sens gadać z nim o seksie? Dla Ciebie żaden.
Nie daj się Aldo. Dobrze, ze sama siebie nie oszukujesz.
Pamiętaj - gdyby chciał.... A od facetów trzeba wymagać... Tylko świat mamy taki pieski, rodziny porozwalane, laski na prawo i lewo i oni przyzwyczajeni brać co chcą... Nie daj się. Uprzejmie ale stanowczo :)
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 19:27
No włąśnie gdyby chciał tego o czym pisze to inaczej by się zachowywał.
A on dzwoni do syna a ze mną nawet nie porozmawia... gdy zapytałam dlaczego skoro chce być razem do dziś nie odpisał.
Tylko dlaczego on to robi... tego nie mogę pojąć ... przecież już 5 lat nie jesteśmy razem... powinien o mnie zapomnieć - a ja o nim.
Ale anie jedno ani drugie tego nie zrobiło. Dla czego ja nie zapominam - to wiem. Bo on ciągle daje o sobie znać, prosi o seks itd. itp.
A on nie zapomina dlatego - wg mnie - jestem jego wyrzutem sumienia.
Ma kochankę powinien się zająć nią, a mnie przestać wreszcie dręczyć - ale tego nie robi....
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 19:42
Dlaczego on to robi?
Swoje zdanie napisałam Ci powyżej!
Ale Ty go znasz lepiej, to sobie sama odpowiedz na te pytania. Czy manipulował Tobą? Czy znęcął się psychicznie? Czy lubił mieć nad Tobą władzę? Psychiczną? Jak było u niego w rodzinie?
Nie martw się, kochanką on się zajmuje.
A Ciebie podręczy i powkurza co jakiś czas.
Aldo, to wszystko tak wygląda. Nie dorabiaj sobie do tego innej prawdy. Ty byś chciała czegoś innego ja wiem. Ale nie oszukuj się tylko idź dalej. Nie trać czasu na pytania, co siedzi w jego głowie, bo całe życie Ci na tym upłynie. A on osiągnie swój cel.
Uniezależnij się emocjonalnie.
Aldo - on się nie zajmuje Tobą, pisząc do Ciebie - on się zajmuje SOBĄ, swoimi zachciankami, swoimi emocjami, swoją potrzebą wkurzenia Ciebie. Nie dorabiaj do tego ideologii. Szukaj sposobów na emocjonalne odcięcie się od faceta i tyle. Bo stracisz zdrowiei kawał życia.
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 20:48
Już straciłam kawał życia.. chwilami to żałuje że nie zgodziłam się wtedy na rozwód. Może dałby mi wtedy spokój. A tak to traktuje mnie jak swoją własność..
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 22:08
Alda napisał/a:
Już straciłam kawał życia..
Ale jeszcze niezły kawał zycia Ci został. Nie strać go
[ Dodano: 2012-02-21, 22:10 ]
Alda napisał/a:
J chwilami to żałuje że nie zgodziłam się wtedy na rozwód. Może dałby mi wtedy spokój. .
Daj spokój... Twoja zgoda niczego by nie zmieniła. Nie dałby Ci spokoju, dalej byłabyś uzależniona.
Poza tym - zawsze mozesz sie zgodzić... po co więc te żale nad rozlanym mlekiem?
[ Dodano: 2012-02-21, 22:17 ]
Alda napisał/a:
A tak to traktuje mnie jak swoją własność..
BO DAJESZ SIĘ TAK TRAKTOWAĆ.
Prawda? Przyzwyczaiłas się? Poza tym - to zawsze okazja, aby ponarzekac na własne życie? Na to, że źle, że się nie układa? Bo ten mąż tak mnie traktuje, to jak ja mam miec udane życie? Jest taka wymówka, Aldo?
I rozwód niczego tu nie zmieni. Póki Ty nie zmienisz siebie i swojego stosunku do niego.
Aldo, naprawdę. Ostatnio na kazaniu przed Wielkim Postem ksiadz u mnie mówił na kazaniu, ze wszystko zależy od nas, ze mozemy wiele. Ale nie, my wolimy się użalać na soba, narzekać, ze czegoś nie możemy, że tego nie zmienimy, że od tamtego się nie uwolnimy. I tak tracimy życie na użalaniu sie i pretensjach do świata i Boga, że nam się nie układa. A tymczasem potrzeba WYSIŁKU z naszej strony... W tym wypadku z Twojej... Nikt tego nie zrobi za Ciebie.
Albo dalej on będzie Cię traktował jak prostytutkę, sorry, nawet nie, bo prostytutce za seks się płaci, a od Ciebie chce za darmo. Uczyń wysiłek, aby się uniezależnic emocjonalnie. Napisałam to już kilka razy, i kolejny raz nie napisze. Bo Ty to wiesz. Nie zajmuj się myslami w jego głowie, zajmij sie uporządkowaniem SWOICH myśli.
Masz jeszcze przed sobą kawał życia.
Mozna się pozbierać, bo ja to uczyniłam. Ale trzeba wysiłku. Do dzieła, kobieto!
Powtarzaj sobie to codziennie sto razy, aż uwierzysz i zaczniesz działać.
Krzysztof123 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 15:02
Alda napisał/a:
Już straciłam kawał życia.. chwilami to żałuje że nie zgodziłam się wtedy na rozwód. Może dałby mi wtedy spokój. A tak to traktuje mnie jak swoją własność..
Alda a może nie straciłaś czasu a tylko go zyskałaś?
Przez 5 lat poukładałaś sobie zycie ale też zdążyłas się wyciszyć. Może Twój małżonek również przez te 5 lat uczynił to samo. Teraz zapytuje "czy zgodziłabyś się byc razem" - mimo bólu jaki Ci sprawiłem, mimo cierpienia z mojej strony - czy zgodzisz się byc razem z takim bagażem przykrych dla Ciebie doświadczeń?
Od Ciebie Alda zależy co z tym zrobisz jak napisała ci Katalotka72. Twoje życie i Twoje decyzje. Pisząc coś takiego myślę, że czuł skruchę i poznał swój błąd ale nie wie jak go naprawić. On teraz jest w labiryncie a tylko Ty możesz mu pomóc z niego wyjść. Jak sądzę nie ułozyło mu się życie z kochanką a odkopał dawną miłośc do Ciebie. Takie powroty są niezwykle ciężkie. Wymagają szczerej rozmowy ale przedewszystkim wyciągnięcia pomocnej ręki. Czy chcesz mu ja podać?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-22, 16:54
Alda napisał/a:
chwilami to żałuje że nie zgodziłam się wtedy na rozwód. Może dałby mi wtedy spokój.
A może nie.
Witaj,
tak naprawdę znalazłaś się w bardzo trudnym momencie małżeńskiego życia. Nikt z ludzi nie pomoże Ci tu ani radą ani czynem bo nie znamy Ciebie, ani męża, ani kochanki. Możemy się tylko za Was modlić. Ty jednak możesz otworzyć się na wewnętrzny własny głos sumienia , który pomoże Ci rozeznać prawdziwą intencję Twojego serca. Wszystko zalezy teraz od Ciebie i Twojej postawy wobec pomocy jaką zaoferuje Ci Chrystus jeśli Mu pozwolisz poprowadzić się w ten trudny obszar.
Gdyby to dotyczyło mnie zapewne starałabym się o czas wyciszenia-rekolekcji-dni skupienia itd., aby dowiedzieć się czy i na co jestem w danej chwili gotowa, aby dokonując konkretnych wyborów otwierać siebie i małzonka na pojednanie, a nie zamknąć się w poczuciu złości czy zranienia.
Każdy człowiek jest inny i każdemu trzeba innych bodźców do działania, ale może mąż oczekuje od Ciebie jasnej deklaracji np. tak będziemy razem , ale gdy Ty zaczniesz żyć tak czy tak ( np. pokaż że możesz żyć sam bez kochanki itd) czy oczekuję od Ciebie męzu uczestniczenia w takiej czy innej terapii.
A może mąż potrzebuje od Ciebie informacji,że chcesz teraz tylko rozmawiać o tym co was podzieliło lub ma inną potrzebę.
Nikt z udzi nie zajży do Waszych serc, to może tylko Bóg. Poproś więc Go zatem o radę co robić, jak się otworzyć na Jego działanie i wtedy działaj gdy On odpowie.
My tu będziemy Cie wspierać słowem i modlitwą, ale intymne rozmowy duszy z Sercem Jezusa musisz przeprowadzić sama.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.