Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak ratować, kiedy On nie chce?
Autor Wiadomość
gosia woj
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-18, 07:42   

Minął kolejny miesiąc.
Dzieci, dom, praca... i nadzieja, że coś się zmieni...
Nie zmieniło się nic.
On nadal chce być z nią a nie ze mną i z dziećmi.
Oczekuje ode mnie, że pomogę mu "wyjść z twarzą" przed dziećmi, że nie będę mu utrudniać...
Na razie nadal mieszka z nami, ale męczy się strasznie. Jest wrakiem człowieka.
Nie wyobraża sobie, że mógłby zostać z nami ale też nie wyobraża sobie, ze miałby odejść... Patowa sytuacja. Chciałby zniknąć...
Cóż, ja robię swoje, a dzieci nigdy nie będą mogły mi zarzucić, że nie zrobiłam wszystkiego, żeby ratować naszą Rodzinę.
Jego kochanka bawi się nim, bawi się naszą Rodziną, kłamie (rozmawiałam z nią!), ale on tego nie widzi...
Pozbierałam się, żyję, czas mi pomaga.
Ale nie wiem, czy dam radę zachować ,gdy zobaczę cierpienie moich dzieci na wiadomość, że tata już znudził się życiem rodzinnym... że nie chce już z nami mieszkać...
Zawsze miałam szczęście, może i tym razem się do mnie uśmiechnie...

AJA - jeśli jeszcze tu zaglądasz- napisz, co u Ciebie?
Bywalcu, przeczytałam jeszcze raz Twoje spostrzeżenia - dzięki :-)
gosia
 
     
Kamerun
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-18, 21:57   

gosia woj napisał/a:
Nie wyobraża sobie, że mógłby zostać z nami ale też nie wyobraża sobie, ze miałby odejść... Patowa sytuacja. Chciałby zniknąć...


Twój mąż najwyraźniej się pogubił.

gosia woj napisał/a:
Cóż, ja robię swoje


Czyli co???

gosia woj napisał/a:
żeby ratować naszą Rodzinę.

Ratownik powinien najpierw wzmocnić siebie aby mieć siłę ratować innych.

gosia woj napisał/a:
Pozbierałam się, żyję, czas mi pomaga.


A może Jezus czeka na słowa...."Ty się tym zajmij"

Gosiu, w sobotę 31 marca w Domu Rekolekcyjnym Emaus w Zielonej Górze o godz. 17:00 jest spotkanie Ogniska Sychar, zapraszam bardzo serdecznie!!!
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-23, 10:04   

Gosiu,

z tego co piszesz, to Twoj jest rozdarty... u mnie jest zupelnie inaczej,
mój jest przekonany, że dobrze robi i powtarzał, że to przekonanie z każdym dniem w nim rośnie.
Wyprowadziłam się z synkiem. Przejściowo do Rodziców, potem do naszego malutkiego starego mieszkania.
Nie mam czego się chwycić, żeby myśleć "o nas", on jest w innym (swoim lepszym) świecie.

Staram się poskładać i żyć dalej.
Jest mega ciężko i wiem, że jeszcze wiele razy będzie, ale tu gdzie jestem nie ma sensu zostać, mogę iść tylko w jedną stronę...
 
     
iwonkas
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-24, 19:51   

Droga Gosiu. u mnie jest trochę podobnie.
Mój mąż wyprowadził się miesiąc temu. Nie chodzi o inną kobietę,powiedział że uczucie jego do mnie się wypaliło i on nie jest w stanie być ze mną na siłę...Chcę zacząć nowe życie i chce żebym ja też sobie je ułożyła na nowo. Tylko że ja nie chcę go układać na nowo,to mężowi przysięgałam miłość,wierność i uczciwość małżeńską.
Rozpaczliwie szukałam pomocy, niestety rozmowy z ludźmi niewiele mi dały, pogrążały w rozpaczy i beznadziejności coraz bardziej..Pomoc przyszła nieoczekiwanie od ludzi którzy powiedzieli mi walcz o to małżeństwo modlitwą, oddaj je Panu Bogu. To było bardzo trudne, ale "uczepiłam" się tych słów jak małe dziecko. Zaczęłam się modlić i zaczęłam odkrywać Pana Boga jakiego do tej pory nie znałam-pochylającego się nad naszym cierpieniem i przede wszystkim kochającego nas bezgranicznie! Jak zaczęłam odkrywać Boga "na nowo" moje życie zaczęło się zmieniać, zaczęłam się uśmiechać, odbyłam rekolekcje z Sycharem i co dzień dostaję siłę do życia. wiem że ta siła pochodzi od Boga. Codziennie modlę się i proszę Boga abym wytrwała, aby dawał mi tą siłę i ją dostaję!Nie wiem co będzie dalej, ale wierze i ufam Jezusowi że będzie tak jak On uważa za słuszne i dobre.
Gosiu mogę Ci tylko powiedzieć módl się za swojego męża i zaufaj Jezusowi!
 
     
gosia woj
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-24, 20:40   

Witajcie!
Kryzys trwa a ja w nim.
Bywa różnie - czasem mam tyle siły, że mogłabym zmierzyć się z całym światem w walce o moje małżeństwo a czasem mam po prostu dość.

Decyzja należy do niego - dzieci i rodzina kontra kochanka i nowe życie.
Polecam to wszystko Bogu, bo tu trzeba cudu nawrócenia.
I czekam...
Dziękuję za dobre słowa. Polecam siebie i moją Rodzinę Waszej modlitwie.
- Gośka

[ Dodano: 2012-03-24, 20:53 ]
AJA,
myślę, że to Ty jesteś w "lepszym" świecie a na pewno masz szanse w nim być!
Masz Waszego synka - dla Niego warto dać radę! A mąż - może tylko tęsknić i może gdy się opamięta, zauważy co zrobił Jemu i Tobie.
Mój mąż przynajmniej - póki co - nie chce krzywdzić dzieci - wreszcie zaczął robić to, co do należy do obowiązków ojca...one trzymają go w domu.
Trzymaj się dzielnie. Czas zdziała wiele... Bóg czuwa nad nami...
U mnie to się sprawdza...
pozdrawiam
- G.
Ostatnio zmieniony przez gosia woj 2012-03-25, 22:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-25, 10:31   

Gosia,
mój mąż uważa, że nawet z punktu widzenia Synka podjął najlepszą decyzję,
że to, że nie będziemy razem nie ma wielkiego wpływu na wychowanie Dziecka...
dla niego to żaden problem, niczego Dziecku nie odbiera, przecież zadeklarował,
że chce je nadal wychowywac...
pewnie jeszcze usłyszę, że to moja wina, że to ja się wyprowadziłam, że przecież proponował, żebyśmy mieszkali razem jak współlokatorzy dla dobra dziecka, dopóki...

ten cały stres odbił się mocno na moim zdrowiu - jestem po kolejnym usg piersi,
to trudny rok w każdym obszarze mojego życia

Podziwiam Twoją wytrwałość, to że potrafisz normalnie funkcjonować,
cieszę się, że Twój Mąż jest skupiony na Dzieciach,
myślę, że to jego rozdarcie też jest "lepsze", że daje nadzieję w przeciwieństwie do obojętność i pewność decyzji prezentowane przez mojego.

Podziwiam Twoją siłę i cierpliwość, że trwasz w tym wszystkim tak dzielnie.
Wierzę, że kryzys jest okazją to zmiany w związku, że po nim może być jeszcze piękniej.
Życzę Ci tego z całego mojego potłuczonego serca i wierzę, że Twoje życie poukłada się tak jak chcesz.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-26, 17:52   

dziewczyny a ja myslę, że nie ma znaczenia fakt czy jeden jest pewny swojej decyzji a drugi jest rodarty i na tej podstawie wnioskowac waszą lepszą pozycje w tym kryzysie.

Fakty mówią, że oboje jednak nie robią nic by rozwiązywać problemy w związku tylko szukają i upatrują na zewnątrz wyjście z problemów jakie macie dziś w waszch związkach.

Dopatrywanie sie w jednej czy drugiej postawie męza jakiś waszym zdaniem teorii niepotrzebnie tylko odbiera wam siłe i energie do życia.

Faktem jest tylko, że mają jakiejś przekonania na temat słuszności obierania innej drogi życiowej i wasze przekonywanie niczego nie zmieni, oprócz buntu i sprzeciwu po ich stronie.
To oni sami muszą chcieć dojść do pewnych przemyśleń, które wskaża im właściwą droge i rozwiązanie.

Jeden pewny dziś...jutro może tej pewności już nie mieć takiej, a pojutrze "nie goniony króliczek" może zdać sobie sprawe, iż coś było błedem takie a nie inne rozwiązanie, Które dziś wydaje sie takim mądrym i właściwym rozwiązaniem wyjścia z problemów, dawaniem mu tego czego dziś w związku nie ma i mu brakuje...

Drugi rozdarty dziś, jutro może jednak przerobić poczucie winy i mimo to porzucić rodzine, bądż równie dobrze dojść do przekonania: - szczęścia nie zbuduje z kim innym, lub przejrzeć na oczy i zobaczyc to co dziś ty Gosiu w tej kobiecie, prawdziwe oblicze bezwzględenj kobiety niszczącej cudzą rodzine...

Ale to muszą, muszą być tylko i wyłącznie ich przemyślenia. przekonania. Dziś ktoś inny nimi manipuluje, sami soba i swoimi zasadami manipulują by widzieć sie w swoich oczach ok, nie dokładajcie im ze swojej strony swojego manipulowania nimi ich poczuciem winy.

- tak sie zachowując powinieneś sie wstydzić, kto widziałał być takim potworem, nie patrzeć na dzieci tylko na swoje szczęście...

TO nie pomaga w dojściu do przemyśleń, tylko niepotrzebnie albo powoduje
- jeszcze większy bunt i przekonanie robie włąściwie, z taką kobieta zołza nikt nie wytrzyma
- lub wzbudza poczucie winy, taka osoba zaczyna grać rolę nieszczęśnika, a w was wzbudzać poczucie litości i chęci pomocy im w wyjściu z tego stanu psychicznego

Nie, należy ich pozostawić z konsekwencjami ich zachowania, pozwolić czuć emocje jakich doświadczają, bo w ten sposób dochodzą do włąsnych refleksji, co w ich życiu jest właściwe dla nich, potem dla ich bliskich.
Niejedna osoba dała sie zwieśc takiej sytuacji stając sie powiernikiem mężą, który bojąc sie podjąć jakąs decyzje, pozostaje zamknięty między kochanką a żoną. Nie potrafi ani odejśc ani zostać, ani zakończyć romansu ani ratować swój związek. Rani i jedną i drugą kobietę grając osobe, która pokazuje tym kobietom jak bardzo jest moralnie rozdarty podjęciem jakiejkowiek decyzji, bo nie chce nikogo skrzydzić...w odzewie na te zachowanie kobiety mylnie tłumaczą to jego moralnością i odczuciem bycia w ich oczach mimo wszystko kimś wartościowym. Prawda zaś jest taka, że morlanie zdrowa osoba nie krzywdzi i nie wykorzystuje innych, tylko potrafi dokonać wyboru nie zasłaniając sie manipulacyjnie rodziną, dziećmi, czy tez brakiem rezygnacji z kochanki...

woli grac role nieszczęśnika, bo obie kobiety widzą w nim wtedy jednak właśnie tego rozdartego męża i kochanka, który niby rzekomo jest taki uczciwy, który pokazuje jak bardzo kocha swoje dzieci i dla nich nie odchodzi ale nie przeszkadza mu to w dalszym trwaniu i krzywdzeniu mimo to rodziny. tych dzieci, i matki tych dzieci...

Nie warto dlatego zajmować sie pomaganiem im na tym etapie w odnaleznieniu właściwej i słusznej drogi. To ich droga, to ich decyzje i dlatego muszą być przez nich podjęte po gruntownym przemyśleniu, a czasem po odczuciu konsekwencji jakie niesie za soba te ich decyzje. Nie chroncie ich przed konsekwencjami prawnymi ich kroków, bez poczucia winy żadajcie prawnego finansowego zabezpieczenia rodziny, regulujcie sprawiedliwie prawo do wizyt i opieki nad dziećmi. Nie bawcie sie w terapuetki swoich mężów chcąc ich uchronić przed cierpieniem jakie odczuwają będąc rozdartym przed podjęciem decyzji. Tylko oni mają wpływ na to co czuja i tylko oni moga te emocje poczucia winy, wstydu, odrzucenia przez innych przerobić by zmienić swoje życie psychiczne i problemy.
Pozwólcie im poczuc jak smakuje i jak wygląda ten ich wymarzony świat, ten rzeczywisty odarty choćby tylko z manipulacji, kontroli i nakłaniania z waszej strony.



Wy zajmujcie sie swoim zdrowiem, swoimi emocjami. Mało?
Oznacza, że nic nie robie w kierunku ratowania małżeństwa?

Nic podobnego, zbyt wiele macie sami z tym problemów zdrowotnych, psychicznych z dziecmi, bo one też reagujążywo na to co się dzieje, z domem, jego funkcjonowaniem, by nie dokłądać sobie jeszcze bagażu dbania o coś na co i tak nie macie wpływu. Bo to nie od was zależy czy będą chcieć czy będą woleć mimo wszystko wciąż oddawać ster swojego życia na barki innych.

Gosiu, wizualizacja najgorszej sytuacji jaka moze cie spotkać a jaką sobie założyłaś jest fajna i pomocną w wychodzeniu z leków metodą... brawo!!!

Czlowiek potrafi sam sobie pomóc, tak reagować włąściwie jak tylko jego psychiczny stan zdrowia jest zdrowy mimo kryzysu w jakim sie znajduje i stresu. Odrobina stresu pozwala walczyc, długotrwały niszczy i zdrowie i włąściwe spojrzenie na sytuacje...
Czasami Wytarczy tylko pozwolić sobie toczyc sie temu, co sie dzieje dookoła i prawidłowo reagować na to na co mamy wpływ...

pozdrawiam gorąco
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-26, 23:04   

bywalcu - Ty to potrafisz nas do pionu postawić ;-) ))

Dobrze wiesz, jak jest trudno, sinusoidy ciągle.
Ja dziś miałam dół, więc skorzystałam z tego i poszłam zobaczyć moje nowe mieszkanie.
Kolejny etap, mam teraz zajęcie - remontuję i urządzam... to co mogę ;-) ))
Niemożliwe trzeba powierzyć Szefowi.
Będzie może troszkę łatwiej jak skupię się na tworzeniu czegoś nowego ;-)
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-27, 10:00   

doły, schody, ból, lęki to naturalna część życia jak zadowolenie, radość, szczęście, spokój, tylko w czasie kryzysu jesteśmy słabsi psychicznie przez to wyolbrzymiamy mocniej i odczuwamy silniej przeciwności.

cierpienia nikt za nas nie przeżyje, moze tylko ktoś nas w tym cierpieniu wspierac i dodawać otuchy, czasem pogłaskać po głowie z tekstem dasz sobie rade, wszystko będzie ok, jestes wspaniałą i mądra.

Reszta to czas, który sloganowo goi rany...po czasie z innej perspektywy wszystko wygląda już inaczej...
W praktyce to proces zdobywania nowych informacji na temat przyszłości, im mniejszy opór tym szybsze pozwalanie sobie na dochodzenie do mnie tych informacji, które przeważnie zupełnie co innego ukazuja, niż sami projektujemy, i uważamy za prawdziwe, że tak właśnie będzie...
Im mniejszy opór na zmiany podyktowany lękiem przed nowym i akceptacja tego co sie dzieje nowego tym lepsza koncentracja na siebie i przyjmowanie tego z odczuciem wszystko sie jakoś ułoży... Jakoś ułoży oznacza po prostu bez względu co sie nie stanie ja nadal będe życ...a jak zalezy od tego ile pozwole sobie dzis przyjmować założenia, że jednak bede zadowolona ze swojego życia. Zakładam, że bez względu na to co sie dziś dzieje wokół mnie, ja jestem w stanie z tym sobie poradzić. A że jest ciężko, czy smutno, czy nie tak jak zakładałam, że miało byc - cóż to wynik mojej podjętej decyzji chce życ, che sie cieszyc i radować z niego...

podjęłam walke więc by ją zakończyc musze dać coś z siebie, czasem to wysiłek fizyczny, czasem to uczucie emocjonalne na wynik braku dziś namacalnych rezultatów jakie bym już chciała widzieć po wdrożonej decyzji....
ale oceniać moge tylko z perspektywy znów czasu, a ona znów pokazuje, że to czego nie doceniałam wtedy, dziś jest najlepszą rzecza jaka mogła mnie spotkac, jaką zrobiłam a w tamtym czasie tak mocno reagowałam lękliwie...

tyle, że dziś właśnie nie mam tej perspektywy, tego doświadczenia więc nadchodzące informacje jawią sie jako nowe i wzbudzające lęk... on zaś potrafi wiele namącić, schodzimy z obranej drogi, i wtedy jest te kręcenie sie wokół własnego ogona...

z czasem z informacją sie oswajam, lęk zmniejsza sie i ide dalej... to dlatego te huśtawki nastrojów, brak pewności, że to co robie jest słuszne, ale takiego zapewnienia nikt nam nie da...a bojąc sie kręcimy sie wciąż i z większym opóźnieniem docierają informacje... z czasem jednak coraz mniej, bo coraz większa pewność siebie, z czasem widac rezultaty naszej pracy, decyzji.... jak i z czasem wiem, że w każdej chwili moge tą decyzje zmienić na inna, włąściwszą w danym czasie...

to moje doświadczenie, mnie pomagają sobie radzic z przeciwnościami losu ale każdy ma swój sposób i teorie....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4