Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak ratować, kiedy On nie chce?
Autor Wiadomość
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-02-28, 15:36   

gosia woj napisał/a:
Słowem standard - jak się okazało, gdy poczytałam, o czym tu piszecie.


gosiu, standardem jest też to, że zazwyczaj kobieta po ataku gniewu i złości na więść zdrady i informacji nie koacham cie już zaczyna się zamiast szanować to robi wszystko, byle tylko zadowolić męża i sprawic by on chciał ratowac, zaprzestał zdrady.
Taki odzew ze strony osoby zdradzanej dla zdradzanego jest tylko potwierdzeniem, to jej wina, teraz sie stara jak już zapóźno, nie zależy mi już na odbudowywaniu, inaczej mówiąc czerpie siły zdradzacz z tej osoby, wysysa ostatnie resztki energii wpędzając w stres, depresje i zaniża tym samoocene tej osobie.

A wystarczy zazwyczaj odwórcić sytuacje, fajnie sie mówi i pisze, jak wydaje sie tylko takie rozwiązanie najlepszą metoda... a wystarczy tylko w momencie zdrady ustawić granice przyzwalania, od tych prawnych finansowych zabezpieczeń, po te czystko emocjonalne związane ze zdradą.

Wtedy osoba taka, która zdradza nie czuje sie już tak pewnie. Wlącza sie myślenie ile mogę stracić, bo realnie coś sie dzieje w odzewie na jej zachowania, tz jest chęć zdrady i życia po swojemu ale jest też i pozew o alimenty, jest pozew o rozdzielność majątkową, jest rozdzielność emocjonalna, trzeba zacząc sie zajmowac praniem, gotowanie, już wolność nie smakuje tak bardzo, a widok szanującego sie wspólmałżonka, który nie pozwala na zdrady, który mimo akceptacji sytuacji jednak nie daje sięwciągnąć w gre to twoja wina, przez ciebie...tylko realnie dostosowuje swoje decyzje do sytuacji w jaką ją zmusza druga strona...

I nagle po czasie zauroczenia inną osoba, po realnych krokach przeciwstawiania sie temu, po realnych krokach prawnych zabezpieczających sie nagle ten który zdradza widzi u swojego boku już nie tą samą osobę która zdradzał i znał...która godziłą sie na wszystko byle tylko został i nie odchodził... widzi piękną żonę, którą na nowo chce zdobyc, z którą chce coś budować by zażegnać kryzys jaki sprawił że dwoje ludzi sie oddaliło, w konsekwencji doszło do zdrady...

Gosiu piszesz...przegapiłam, nie zauważyłam, brzmi jakby - moja wina, nie widziałam

NIE, nie tedy droga, to nie twoja wina, choć jest częśc twojej odpowiedzialności za to to jednak nie usprawiedliwia mężą, jak i nie jest dowodem tego, że to twoja wina.
Owszem, mogłaś inaczej, ale nie widziałaś że męzowi coś nie odpowiada, zwyczajnie w święcie wtedy osoba ta, powinna sygnalizować, dążyć do dialogu, by doprowadzić do zmina... Twój mąż wybrał droge w któej zrekompensował sobie te braki z twojej strony u innej. I to jest jego odpowiedzialność, i jego udział winy w tym kryzysie.

Zaprzestań działań samooskarżających siebie, że czegoś zaniechałaś, nie zauważyłąś, nie zrobiłaś.... to nie powód do zdrady, to powód do chęci naprawy, nie zrobił tego i dziś nadal nie wykazuje chęci naprawy, nie pozostaje ci nic innego jak zadbać o siebie, o swoją osobe, odzyskać szacunek i godność do siebie samej, rozpocząc realne kroki zabezpieczające prawnie przed tym co robi... jeśli to męża nie ocuci, to na pewno płaszczenie sie, robienie z siebie ofiary, głównie winnej za to, żę ma kochankę i nie chce już rodziny - to na pewno w męzu uczuć nie wzbudzi....
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-02-29, 09:05   

bywalec,

mądre to co piszesz, ale my kobietki lecimy w takich sytuacjach na oślep w dół, bo nam świat spod stóp ktoś zabiera... i przeszłość, przyszłość i teraźniejszość...
wydaje nam się, że jak to nasza wina, to wystarczy że my się "poprawimy",
ale to nie działa w taki prosty sposób, o czym się dość szybko przekonujemy

trudno odnaleźć siłę, jak wszystko tylko boli
trudno znaleźć siłę w poczuciu winy
w tej nowej samotności
gdy lecimy w dół, nie ma dna od którego można się odbić
brak fizycznej siły na cokolwiek
a w głowie kołaczą myśli, od których nie da się odsunąć

piszesz co robić, my to wiemy,
my tylko nie wiemy jak, nie mamy siły do tej walki o siebie
chociaż wiemy, że bez "nowego ja" nie będzie też "nowego my"

szukamy nadziei i przewodników w tej walce o nowe życie

ja szukam odpowiedzi na pytanie - jak teraz żyć na co dzień...
razem wychowując dziecko, tak obok siebie - dopóki mój mąż nie powie - ok znalazłem coś nowego??? mam patrzeć jak szuka??? udając dobrego Tatusia póki co,
który chce mieszkać z dzieckiem

osobno ??? - by zrozumiał, że ta odzyskana wolność też ma swoją cenę

jak chodzić do pracy, jak się uśmiechać, jak się bawić z dzieckiem

jak??? jak teraz żyć???
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-02-29, 10:02   

Aja, to się właśnie nazywa praca nad sobą, zaprzestanie zajmowania sie mężem i jego życiem, a zajęciem swoim, uporządkowaniem go pod nowe realia i warunki do jakich druga strona nas swoimi decyzjami zmusiła.

Pytasz jak?

jak już jest jeśli chodzi o decyzyjność..tu zresztą nie ma gotowych odpowiedzi i formy.
Każdy ma inna sytuację i inne podejmie decyzje prawne, separacja, rodzielność majątkowa, innym wystarczy tylko nieformalna sepracaja, każdy postępuje zgodnie z tym jak sam uważa, i co dla niego jest najlepszą formą w każdym razie powinien.
Moze sie co najwyżej sugerować doświadczeniami innych, radami ale to życie twoje, nie osoby radzącej i tylko ty możesz podjąc decyzje, jakie są dla ciebie w tej chwili najlepszą formą wyjścia z niezbyt fajnej sytyuacji.

Podejmujesz plan działania, który możliwie najlepiej pozwoli ci funkcjonować, wychowywać i radzić sobie finansowo i prawnie w sytuacji w której jedna ze stron wycofuje sie ze swojego udziału w ukłądzie jaki prawnie zawiązała z mocy prawa....


to jedna strona takiej sytuacji, druga o tę którą pytasz to emocjonalne psychiczne podejście do sytuacji i ta jest o wiele trudniejsza do przerobienia.

Zajmując sie mężęm popadasz wciąż w schemat pt. to ode mnie zależy jak sie dalej potoczy moje małżeństwo... a to połowiczna prawda. Takie myślenie jest realne gdy druga strona chce, zaprzestała czegoś destrukcyjnego związku i wyraża chęć wspólnej pracy. Inaczej właśnie brak tych fajnych rezultatów jakie sie poczynia w kierunku naprawy i scalenia rodziny do
- stresu i depresji
- ciągłęgo obwiniania sie że jestem niezbyt dobra inaczej bym potrafiła to naprawić...to włąśnie powoduje zatracanie sie poczucia włąsnej wartosci i samooceny
- i najważniejsze... zajmowanie sie problemami na jakie nie mam wpływu bo druga osoba mi nie pozwala sprawia, że jeszcze mocniej sie w nie wikłamy oddalając sie tym samym ode włąsnych emocji. Od tego jak my sie czujemy w ten sytuacji, zatracamy sie w niskiej samoocenie w depresji, która skolei uniemożliwia racjonalne myślenie o możliwościach jakie moge wcielić w zycie, by mnie było lżej, lepiej i spokojniej, Skupiona na problemie mąż, nie mam dostępu do odczuć jakie mną szargają, jak sie czuje z odrzuceniem, z pogardą. Do tego ciągłe branie na siebie winy sprawia, że upokorzenia jakich doświadczamy a na jakie same pozwalamy sprawia całkowity brak szacunku do siebie. Wyzwala na przemian złość gniew, poczym wstyd i tak w koło.

Pytasz jak żyć, zajęcie sie sobą, konsekwentne żadanie zaprzestanie krzywdzenia i nade wszystko wymuszenie na drugiej stronie wypowiedzenia sie - jak widzisz dalsze życie, bo ja pod twoje decyzje zmuszona jestem podjąc kroki chroniące moje prawa jak i zdrowie psychiczne.
 
     
jeziorko1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-02-29, 10:43   

dziękuję Bywalcu...
pisz dalej - nam (przepraszam za l.mn.) potrzebne jest wyłożenie tego jak najkonkretniej, czarno na białym, jak chłopu na roli...
bo właśnie to odnalezienie siebie w nowej codzienności jest najtrudniejsze... dla mnie
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-02-29, 13:41   

Bywalec,

bardzo Ci dziękuję, wnosisz tu na forum troskę o jakość życia w nowej sytuacji,
które nie jest tylko czekaniem i modleniem się (nie chodzi mi o to, że czekanie i modlenie się są złe, wręcz przeciwnie, wierzę w siłę modlitwy i kojące działanie czasu)
ale przypominasz nam o nas samych i o tym, że w tej sytuacji, o tym, że zawsze jest coś, co możemy i musimy zrobić dla siebie, żeby nie lecieć spiralą w dół.

To MY SAME musimy się sobą zająć i poukładać nowy świat na wielu różnych poziomach,
bo już teraz nikt nie zrobi tego za nas, chociaż oczywiście wiele z nas ma wsparcie Rodziny i Przyjaciół.

Dziękuję, że nie widzisz tylko jednego rozwiązania, że zmuszasz do myślenia i odpowiedzialności za siebie i dalsze życie.

Dziękuję, że leczysz nas z paraliżującego (działanie, myślenie i czucie) poczucia winy.

Dziękuję, że nie omamiasz nas tym, że Bóg nas uleczy według naszego przepisu. Czasem trudno się oprzeć pokusie, że my lepiej wiemy jakie.
Ja wierzę, że Bóg ma dla mnie najlepsze rozwiązanie w najlepszym czasie, że wszystko się dzieje po coś, że zmiany są dobre, choć na takie nie od razu wyglądają.

Rozpada się to, co nie jest dobre, choć się takim wydawało. Ale bez tego nie byłoby szansy na to co nie wydaje się dobre, a jest dobre naprawdę albo przynajmniej lepsze.

Najważniejsze dla mnie, to nie utknąć w tym, co jest teraz, bo nie jest to dobre miejsce ani dla mnie ani dla mojego Dziecka.

W marcu idziemy na pierwszą wizytę "terapii małżeńskiej".
Mam więc może jakiś mały punkt zaczepienia, mały, bo nie jestem do końca pewna motywacji mojego męża.

Potem ja zadecyduję co dalej. Na razie przygotowuję sobie różne scenariusze i staram się skupić na dniu dzisiejszym - co mogę dziś dla siebie zrobić? - pracować, najlepiej jak jestem w stanie, po pracy pobawić się z moim fantastycznym dzieckiem, pomodlić się, nie analizować w kółko tego, co było, nie bać się o to co będzie. I jak się nie dam żalom, pretensjom do siebie i strachom, to to będzie dobry dzień.

"Strach przed cierpieniem jest gorszy niż samo cierpienie".

Życzę wszystkim nam, żeby tych dobrych dni było coraz więcej.
Może jak się podzielimy naszą siłą - to będzie jej więcej ;-) ))
Może jak się podzielimy naszym bólem - to będzie go mniej ;-) ))
 
     
gosia woj
[Usunięty]

Wysłany: 2012-02-29, 17:26   

Witajcie!
Widzę, że wątek się rozwija :-)
to bardzo dobrze.
Dziękuję za istotne wskazówki, jak dalej trwać.
Od kilku tygodni doświadczam, że roztrząsanie tego, co było nie przynosi ulgi, nie pomaga a tylko pogarsza sytuację. Staram się żyć z dnia na dzień, myśląc o sobie i o dzieciach.
Po przyznaniu się do zaistniałej sytuacji - czyt. do zdrady - mój mąż "wypłynął na szerokie wody", przestał kryć się z faktem, że ma kogoś.
Nie wiem, co dalej będzie, ale wiem, że gdy tylko postanowi rozpocząć życie bez nas, otrzyma informację o prawnych konsekwencjach tego rozwiązania.To będzie trudna decyzja, żeby napisać pozew o alimenty, czy rozdzielność majątkową... ale myślę, że to jedyne słuszne rozwiązanie.
pozdrawiam 8-)
Gosia
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-01, 11:42   

Aja, idziesz prawidłowym tokiem a że boli, że nie wiadomo z jakim skutkiem, niestety tego sie nie dowiesz, dopóki ten czas nie nadejdzie.

Jedno jest pewne za wczasu nie ma co sie lękac, niepokoić, wymyslac scenariusze, bo zazwyczaj do nich nie dochodzi. A nawet jak dojdzie do jakiejś dla ciebie niezbyt fajnej sytuacji, wtedy jest czas na reagowanie. Dziś to tylko gdybanie, i wzmacnianie lęków, które niepotrzebnie odbierają energie do życia.

Zajmij się swoim zdrowiem psychicznym, bo niewątpliwie jest w rozsypce, zadbaj o nastrój pozytywny, odganiaj złę mysli, a nabierzesz więcej energii i pozytywnego myślenia, które dziś tak bardzo jest potrzebne by prawidłowo funkcjonowac w zaistaniałej sytuacji, dla siebie, dla dziecka, dla twojej rodziny

Gosiu, między wierszami odczuwam wiele emocji jakie tobą szargaja. Wiele emocji, złości, gniewu, wstydu na i za męża za to jak cie potraktował, a które tłumisz i nie pozwalasz sobie na nie.
Czy powodem jest lęk że jak go okażesz męzowi on się wtedy odwróci już całkowicie od ciebie. Dlatego też wolisz tłumić, nie okazywać go by męża do końća do siebie nie zrazić? Jak sie czujesz z tym co zrobił, z tym że wogóle nie obchodzi go opinia innych? Pozwól sobie ten ból uzewnętrznić, pozwól sobie na wypowiedzenie go, odzyskasz szacunek do siebie.

Nie musisz sie wstydzić i kryć męża to nie ty jesteś winna temu, że postępuje niemoralnie, nie karz sie sama jeszcze.
Wystarczy, że mąż dziś przysparza ci takich emocji, ty sama nie traktuj sie tak surowo i ostro. Chwal siebie samą za siłe bo trzeba być naprawde silną osoba ty radzić sobie nie tylko z tymi odczuciami i lękami, złością wstydem ale też i na codzień być matką, umiejącą tak wszystko poskładać by inni tego nie odczuwali. Masz dzieci, opiekujesz sie domem jego funkcjonowaniem, jesteś w zaistniałej sytuacji na prawde osoba godną uznania, nie zas potepiania siebie samej. Patrz na siebie jak na kogoś wielkiego i mądrego i zaradnego, który ma teraz niezbyt fajny etap w zyciu, na który nie ma wpływu ale który znosi z wielką mądrością i odwagą.

dużo sił i pozytywnego nastawienia do terazniejszości życzę
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-01, 19:07   

bywalcu,

dziękuję za ogromne wsparcie, bardzo, bardzo mi pomaga to, co piszesz,
nie wiem, przez co Ty przeszedłeś, ale chyba nie mało, sądząc po mądrości życiowej

mnie się udało przeżyć dziś dobrze, czyli w miarę spokojnie dzień i to już samo w sobie mnie pociesza ;-) taki sam plan mam na jutro
staram się skupić na tym co dzisiaj - co mogę dziś zrobić dla siebie i z tej troski o siebie od wczoraj realizuję po kolei zaległe wizyty lekarskie

nie kombinuję z dalszą przyszłością, a jak tylko zaczynam to się staram powstrzymywać

gosiu,
myślę też o Tobie, jak Ty dajesz radę pod jednym dachem?
wiem, jakie to bardzo, bardzo trudne
jakbyś chciała pogadać, to daj znać...
 
     
gosia woj
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-01, 22:16   

Dziękuję za dobre słowa.
Rzeczywiście nie jest łatwo. Jeden dzień spokojny a na drugi dzień wulkan emocji, pretensji...Ale jakoś to powoli ogarniam. Mam pracę, dzieci, rodzinę i przyjaciół. Przez długi czas z nikim o tym nie rozmawiałam. Wtedy było gorzej. Teraz też niewiele osób wie, co się u nas dzieje, ale już mam z kim o tym rozmawiać i dawać sobie psychiczny luz.
Można jakoś mieszkać pod jednym dachem, nie jest łatwo, ale "prawie" normalnie prowadzimy dom, zajmujemy się dziećmi...
Nie wiem, jak długo dam radę, na razie skupiam się na dzieciach, na pracy i na sobie.
Tak jak Ty AJA, nadrabiam teraz zaległe wizyty u lekarzy:)
Staram się być niezależna i samodzielna i całkiem dobrze mi idzie.
A mąż, sam chyba nie wie, jak teraz żyć. Zobaczymy, co przyniesie czas...
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-02, 09:39   

gosia,

czuć już w Tobie większy spokój i siłę...
gratuluję ;-)

masz w sobie więcej siły do prowadzenie prawie normalnego domu niż ja
nie wiem, nie wiem co lepsze, pewnie różnie, bo każdy inny,
daję sobie jeszcze trochę czasu na podjęcie tej decyzji,
czy mieszkać czy nie mieszkać,
ale ja chyba wolę naprawdę razem albo naprawdę osobno,
nie chcę żeby mojemu mężowi było wygodnie i tylko mu się poprawiło, bo może teraz robić co chce bez wyrzutów sumienia, tak bez żadnych kosztów/ przykrych konsekwencji swojej decyzji
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-02, 10:13   

gosia woj napisał/a:
Staram się być niezależna i samodzielna i całkiem dobrze mi idzie.
A mąż, sam chyba nie wie, jak teraz żyć. Zobaczymy, co przyniesie czas...



no włąsnie, kiedy coś jest tajne, kogoś, coś chronimy by inni sie nie dowiedzieli, to tak jakby tego czegoś nie było. Ty wypierasz ze świadomości, że to się rzeczywiście dzieje on zaś nie mająć konsekwencji z tego co robi, uznaje w końcu to nic takiego, wszyscy się przyzwyczajają, starają jakoś dopasować do gry w którą weszli, tak by ją rozegrać możliwie z jak najmniejszymi dla siebie wyrzeczeniami.

Kiedy jednak ktoś sie wylamuje z gry, bo gra zaczęła wymagać coraz więcej wyrzeczeń, to zaczyna wszystko się walić taki układ i zaczyna się chwila refleksji dla każdego. Co mogę stracić, co zyskać.

Każdy z was jest wąłaśnie na tym etapie, mąż zaczyna reagować i kalkulować. W końcu dorobek jego życia właśnie sie waży, i tylko on może podjąć takie kroki jakie dla niego są w tej decyzji najważniejsze.

To co możemy robić wtedy to pozwolić tej osobie na takie decyzje i przemyślenia. Pewnie, że kosztuja wiele emocji od nas, bo wywołują lęki co jesli zdecyduje inaczej, i jednak odejdzie, nie będzie chciał... Ale nasze starania ja wiem co dla nas najlepsze w niczym nie pomogą.
Taka decyzja, i przemyślenia muszą wynikac z bezmanipulacyjnego z naszej strony nakłaniania.

Owszem można się starać, zmieniać pod mężą, ale jeśli te zmiany nie pokrywają rzeczywistych naszych wspólnych potrzeb jakie mamy to szybko wyjdą, i kryzys zacznie sie z jeszcze większą siłą.
Nie będzie już ani nadzieji ani chęci ani wiary puste czyny, bez znamiom trwałości ich istnienia w pokrywaniu potrzeb jakich oczekujemy dla siebie od drugiej strony.

Poza tym czujemy sie chwilowo szczęsliwi, wydaje się nam oh udało mi się, po czym nasze pretensje w chwili słabości jak mąż znów zostawi przysłowiową klape od sedesu otwartę lawine nieporozumień...

Dlatego warto pozwolić drugiej stronie na te przemyślenia, warto pozwolić mu samemu wybrać czego chce tak by decyzje potem o byciu razem były świadomą częścią procesu naprawy.

Bo sama decyzja o pozostaniu jest tylko ułamkiem procesu ratowania związku. Po niej przychodzi dopiero istotna częśc ta, w której oboje dopiero mogą coś scalać...

Pytasz co robić jak mąż nie chce, włąśnie to jest ta odpowiedź, nic... zająć się soba, swoim stanem zdrowia, nastrojem, by lęki jakie wtedy nad nami wciąz panują umieć sobie z nimi w miare fajnie radzić...

NIe zadręczać sie, że moge lepiej, że coś niewystarczająco dobrze, że znów coś nie tak zrobiłam, dawac sobie samej wsparcie, i nie bać szukać wsparcia i pomocy innych jako na znak tak jestem beznadziejna, nawet sama sobie pomóc nie umie.... Gdy przychodzi wiara w siebie, to i wszystko wydaje sie łatwiejszym do przezwyciężenia, i do rozwiązania.


Daj sobie i mężowi czas. Czas na prace nad sobą, co takiego moge zmieniać by moje życie było lepsze. Co takiego we mnie sprawia, że reaguje nazbyt wrażliwie.
Jakie oczekiwania chce by ktoś za mnie spełniał bym czuła sie szczęsliwa a jak ich nie spełnia dlaczego odczuwam jako cios w moją strone i brak miłości do mnie. Zazwyczaj to nasze odczucia i myślenia sprawiaja, że zupełnie mylnie odczytujemy czyjeś starania, intencje, torpedujemy je, a nie umiemy mówić o nich.

Aja, ja jestem kobietą, i nie byłam taka jeszcze jakiś czas temu..., cóż trzeba było coś zrobić z samą soba, by umieć lepiej żyć każdego dnia... pewnego dnia weszłąm na forum, drugiego rozpoczełam intensywną naukę życia, wiele lektur mam za soba, a to z kolei dało mi zupełnie inny obraz siebie, zupełnie inny odbior tego co robie, czego oczekuję... po prostu zmieniłam się pod wpływem wiedzy nabytej, pod wpływem udzielanych rad psychologicznych, które z początku były jak z kosmosu...ale idąc dalej w las już nie było tak ciemno, tylko przyjemnie świeżo. Nadal jestem na drodze uczenia, nadal się ucze i czerpie wiedze, tyle, że już łątwiej mi przychodzi, bo wiem jak z niej korzystac.

Pewnie gdyby nie to, nadal byłabym tą samą osobą co x lat temu, zgorzkniałą, wiąż narzekająca na to co niesie mi życie, obwiniającą na przemian raz siebie raz innych. Teraz łątwiej znosić niepowodzenia, bo nie są dowodem że jestem mało inteligentna czy sprytna, tylko dowodem podjętej złej decyzji, ale każdą decyzje można zmienic na taką, która będzie trafniejesza. Błędów nie uniknę, porażek też nie, ale one nie muszą mnie dołować tylko dawać siłe i lekcje jak nie moge.
Nikt nie jest nieomylny, tylko popełniając błedy możemy się uczyc, tylko pozwalając sobie na błedy mozemy coś wynieś na przyszłość.

Jesteście dzielne i mądre, trzymajcie sie dnia dzisiejszego, planujcie dzień terażniejszy, sloganowo tak troche...na przeszłość juz nie mamy wpływu, nic jej nie zmieni, przyszłości nie znamy. Jedynie na co mamy wpływ jakiś to na teraźniejszość a od niej jak ją przeżyjemy, jakie decyzje wrożymy zależy jak potoczą sie nasze dalsze losy. By były trafne potrzebny nam jasny umysł i otwarte serce, a bez dobrego zdrowia psychicznego, wiary w siebie tego nie dokonamy jak będziemy życ wciąz przeszłością i lekać się przyszłości.

Pozdrawiam gorąco
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-02, 11:08   

bywalcu,

Twoje wsparcie jest dla mnie tutaj najcenniejsze,
Twoja siła stawiania do pionu bardzo pomaga

czytam także to co piszesz do Gosi,
bo nasze sytuacje trochę podobne i wiadomo, że trochę inne
myślę, że mój mąż na razie nie zdaje sobie sprawy ze wszystkich albo chociaż większości konsekwencji decyzji o rozstaniu i dopóki nie będzie miał pustego domu to nie poczuje,
że jego życie nie będzie tylko lepsze, że nie tylko zyskuje, ale również coś traci
co wygra - czas pokaże
kto wygra - ja wygram tę walkę o siebie, o lepsze życie dla mnie i dla mojego Synka,
bo zmiany są dobre, choć trudne

dziękuję Wam za Waszą siłę, za pokazywanie jak, za pokazywanie że się da

dobrego dnia!
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-02, 15:03   

Aja do każdego trafia co innego, jednym pomaga jedna sugestia do innych ona nie trafia, potrzebuja innej formy dojścia do nich. To nie znaczy, że musi byc jedna zła inna dobra, tylko że po prostu nie przemawiająca do mnie..tak samo z naszymi najbliższymi, nie zawsze umiemy sie porozumiewać...




myślę, że mój mąż na razie nie zdaje sobie sprawy ze wszystkich albo chociaż większości konsekwencji decyzji o rozstaniu i dopóki nie będzie miał pustego domu to nie poczuje,
że jego życie nie będzie tylko lepsze


- to jest najlepszy powód do zrozumienia dlaczego należy się zając sobą.
On sam nie rozumie dokąd go zaprowadzi to wszystko, sam nie zdaje sobie sprawy a ktoś inny na siłe chce mu to uzmysłowić, udowodnić że nie ma racji, a wszystko w oprawie negatywnego nastawienia lub włąsnego upokorzania się...

Tak to nie działa, zamiast porozumienia dochodzi do jeszcze mocniejszych zranien. Ktoś czuje sie pouczany, osądzany, krytykowany choć i słusznie, to na poziomie teraźniejszej świadomości takiego rozeznania nie ma. Za to w odwecie na krytykę zachowań, na brak chęci porozumienia jest odruch obronny i atak. Dochodzi do jeszcze większych zranien, do wypowiadania słów w emocji, które po czasie brzmiałyby zupełnie inaczej, ale w momencie odrzucenia po jednej stronie a po drugiej odczuwanej krytyki i osądzania nie może być innych reakcji i słów, jak tylko takie jak sytuacja napięta dyktuje....

Kiedy po czasie coś miją, i patrzymy już na wszystko z innej perspektywy, często dochodzi do głowy zdrowy rozsądek i jest wtedy mniej emocjopnalnie, czasami wręcz się winimy za zachowanie podyktowane bardziej emocjami niż rozsądkiem, dziś zachowalibysmy sie inaczej. Ale cofnąc pewnych słów i sytuacji, do któych doszło juz nie idzie...

Dlatego zajęcie się soba jest takie ważne, i zostawienie drugiej osoby sobie samej ze swoim problemem jeśli o takowe żąda, nie chce od nas niczego.
NIe dochodzi wtedy do pogłębiania zranienia siebie, nie dochodzi do pozwalania na brak szacunku i oddalania się jeszcze większego. Nie dochodzi do niepotrzebnego stawiania muru pomiędzy sobą, gdy po każdej rozmowie po której mieliśmy nadzieję na otrzeźwienie, a do tego nie dochodzi to następującego wzrostu złości, gniewu, buntu po czym atakowania personalnego ....

Im mniej zranien, im mniej pozwalania na upokorzenia, tym większa możliwość szybszego zbliżenia, pojednania,
i dojścia samemu do pewnych refleksji i tym mniej do wybaczenia krzywd.
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-02, 16:00   

bywalec,

Twoja mądrość powinna być zakaźna ;-) ))

zgadzam się i podpisuję pod tym, co napisałaś,
minęło kilkanaście dni, w ciągu których (tak się akurat poukładało życie zawodowe)
byliśmy raczej osobno niż razem i tak mi jest łatwiej, spokojniej.

Ja już nie wracam do rozmów "o tym, co się stało", bo nic się w naszym obecnym statusie nie zmieniło. Idziemy do terapeuty, to kolejny krok, etap i myślę, że na ten moment najlepsze miejsce na rozmowy o naszym małżeństwie. A potem wrócę do kwestii "mieszkaniowo - logistycznych".

Dziękuję i pozdrawiam.
aja
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4