Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jeśli w jakiś sposób Cię uraziłam to przepraszam. Po prostu sama się borykam z problemem seksoholizmu i mój mąż też różne rzeczy ogląda stąd moje przypuszczenie że może po prostu Twój mąż się uzależnił i że nie koniecznie jest gejem ale to już Ty najlepiej o tym wiesz. Jeśli masz dowody na to że przed ślubem miał takie skłonności to raczej masz duże szanse na to że związek małżeński nie został zawarty.
Witaj joga,
przeczytałam dziś twój wpis. Myślę o tobie od rana, bo znalazłam się w takiej samej sytuacji. Dwa lata temu odkryłam homoseksulane skłonności mojego męża - długo by pisać...szok, totalne zdezorientowanie, żal, rozpacz, złość. Bardzo dobrze cię rozumiem, i łączę się z tobą myślami, na pewno nie jesteś sama, to wiem, bo mój mąż kontaktował się z wieloma żonatymi mężczyznami...Jak sobie radziłam-długo by pisać, ale aktywnie - internet, sychar (tu nabierałam kierunku swojego myślenia, że sakrament to sakrament i ślubowałam mu na dobre i na złe), spowiedź, spotkania z psychologiem regularnie raz w tygodniu przez kilka miesięcy. No i książka "Wstyd i utrata przywiązania" J.J.Nicolosi - trudna, dla terapeutów, ale pokazuje cirepienie homoseksualnych mężczyzn, całe podłoże homoseksualizmu. Ze spowiedzi zapamiętałam to, że Kościół nie potępia homoseksualistów, tylko zachowania homoseksualne, i że będzie nam trudno, ale to nie wyklucza bycia razem. Inny ksiądz powiedział że jak wytrwam, z perspektywy czasu będę zadowolona. I jeszcze moje myśli: że nawet jak od niego odejdę to i tak z nikim się nie zwiążę, też będzie mi trudno, w każdej syt. będzie trudno i pewnie to właśnie jest moim krzyżem (każdy ma jakiś...) a ja ten, może ciężki, ale z Bogiem może dam radę. Często przystępowałam do spowiedzi i Komunii, odkryłam Tishnera - jego książki, spisane kazania. Zostaliśmy razem, też mamy dzieci - dwóch dosrastajacych chłopców. Nie jest łatwo, też od kilku miesięcy nie współyjemy, ale śpimy w jednej sypialni, Wojtek przestał łączyć się przez internet i komórkę z facetami. Na pewno cierpi, miał trudne dzieciństwo, teraz te kłopoty z własną tożsamością, ja też cierpię, ale jakoś powoli do przodu. Jest strasznie zamknięty w sobie, ale na szczęście nie wyparł się swoich skłonności, wtedy też wiadomo na czym się stoi. A ja czuję że dojrzałam "Dopóki ziarno nie obumrze..." doświadczyłam na własnej skórze. Joga ściskam Cię mocno, życie nie jest łatwe, każdy ma swoje cierpienia, ale nasza wiara nadaje im sens. Łączę się z Tobą w modlitwie i oddaję Panu Bogu
Mati
[ Dodano: 2012-02-16, 17:52 ]
Joga, podpowiedzi i wskazówki jak sobie radzić otrzymywałam na Forum w zeszłym roku. Wtedy też szerzej opisałam tą sytuację. Może jakieś słowa trafią również do Ciebie? Temat teraz znajduje się w archiwum rok 2011 - temat wpisu: Trudno być razem
Pozdrawiam Cię jeszcze raz ciepło i serdecznie
Mati
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-16, 19:49
Cytat:
A ja czuję że dojrzałam "Dopóki ziarno nie obumrze..." doświadczyłam na własnej skórze.
Mati, dziekuję Ci za cenne swiadectwo! Niech Pan Bog błogoslawi.
joga [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 15:44
Dzięki Mati za odpowiedź,ale Twoja sytuacja jest trochę inna,Twój mąz kontaktował się z innymi gejami w wirtualnym świecie,a mój w realu i nikt chyba nie uwierzy,że dwóch gejów spotykających się razem trzyma się za rączi i patrzy sobie w oczy - zresztą to też zdrada dużego kalibru.Ja tak samo jak powiedział ksiadz w konfesjonale,nie potępiam gejów,tylko ich czyny,a więc czyny mojego męża.I to nie jest tak,że go nienawidzę,po tym wszystkim co mi zrobił,jakie piekło mi zgotował -jest mi go też szkoda,być może gdzies w sercu nadal go kocham...Ale podjęłam już decyzję - rozwód.Nie dam juz rady dłużej tak żyć,mój jeszcze mąż nie zmieni się.Mam do wyboru,albo rozstanie,albo życie w zakłamaniu,akceptując to co robi mój mąż-jednoczesnie wiedząc ,że będzie się lepiej maskował.Wybieram to pierwsze - chcę żyć w prawdzie -BÓG JEST PRAWDĄ
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 16:29
Droga Jogo
- wiem, że Ci cięzko, każdy z nas tutaj przeżywa jakiś dramat i ogromny krzyż.
Ale rozwód nie jest wyjściem z Twojej sytuacji - będzie to dla Ciebie wyrzut sumienia do końca życia - pamiętaj, że rozwód to ciężki grzech, zdrada przyrzeczeń małżeńskich zawartych przed Bogiem.
Jest przecież separacja... ma ona praktycznie takie same skutki, jak rozwód (odrębność majątkowa, osobne życie) - ale daje Wam szansę. A PRZEDE WSZYSTKIM jest droga nawrócenia i głębokiego zjednoczenia się z Jezusem Ukrzyżowanym, Cierpiącym... to droga w tej chwili dla Ciebie. Naprawdę zobaczysz całą swą sytuację w innym świetle. Tego Ci życzę.
Będę się od dziś modlił za Ciebie i Twojego męża. Pozdrawiam serdecznie
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-20, 20:31
Tu znajdziesz informacje o plusach i minusach rozwodu i separacji .
Witam,Adrian,wyrzuty sumienia do końca życia to ja będę miała tkwiąc w tym chorym związku
i udając przed całym światem,a również przed Bogiem,że jestesmy małżeństwem-bo nie jestesmy,dla mnie moje małżeństwo skończyło się, kiedy mój mąż mnie oszukał i zdradzał - nie wiem nawet,czy aby napewno bylismy małżeństwem sakramentalnym,bo jak pisałam wczesniej,najprawdopodobniej mój Ślubny ukrywał swoją naturę,więc nie wiem właściwie komu slubowałam: czy męzczyźnie,czy komyś innemu - i to nie ma znaczenia czy w lesie slubowałam,czy w kościele -Pan Bóg jest wszędzie.
A odnoście rozwodu i separacji,to dla mnie jest to wszystko jedno - albo zyjemy razem,albo nie - rozwód cywilny,to tylko kawałek papieru urzędowego.Tak samo jak ślub cywilny -kawałek papieru.I nie rozumiem pojęcia rozwodu jako grzechu ,a już wogóle jako grzechu ciężkiego - przecież dla Kościoła ślub cywilny jest nieważny,osoby zyjące tylko po ślubie cywilnym,to dopiero grzeszą,nawet ochrzcic dziecka nie mogą - więc logicznie działa to również w drugą stronę - jesli nie ,to cos tutaj jest nie halo???
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-21, 17:07
Jogo, od dziś jeszcze mocniej modlę się za Was - Ciebie i męża. Dasz radę.
Rozwód jest grzechem, dlatego, że to świadoma i dobrowolna decyzja zerwania tego, co ślubowałaś mężowi przed Bogiem, ślubowałaś do końca życia. Ty sama nie masz mocy takiego węzła rozwiązać - bo go, po towich słwach przysięgi, związał Bóg. I oczywiście rozwód cywilny nic tu nie zmieni, ale jest to wyraz Twojego buntu przeciw temu sakramentowi.
Naprawdę szukaj pomocy w Panu Bogu - on poprowadzi Cię w Twej sytuacji. Jeśli uważasz pewne relacje w twym małżeństwie za chore, i jesli tak uważa również kapłan czy psycholog chrześcijański, z którym się kontaktowałaś - to zerwij je, ale poprzez np. separację czy inne formy, które dadzą Ci to co chcesz, a nie spalisz mostu...
Piszesz wczesniej, że nie masz czasu chodzić za specjalistami, dowiadywać się itp. Jesli chcesz ratować męża, musisz znaleźć czas na modlitwę, umacnianie się w wierze, i na poszukiwania pomocy - to obierz jak główny cel. Pozdrawiam i trzymam kciuki (te duchowe, u Jezusa)
joga [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 11:05
Sakrament małżeństwa jest sakramentem i ani ja,ani sędzia w sądzie okręgowym -wydziale cywilnym,ani nikt inny tego nie rozwiąże - wiem o tym.Rozwodów w Kościele nie ma.Ale ja mówie o ustaniu kontraktu cywilnego jaki zawarłam w Urzędzie Stanu Cywilnego przed Kierownikiem tegoż urzędu,co zwie się rozwodem cywilnym.Sakrament małżeństwa - o ile był -dalej będzie-więc gdzie tu grzech?
A co do palenia lub nie palenia mostów,to kto powiedział,że po rpzwodzie cywilnym nie ma możliwości powrotu??Papier tu nic nie zmieni,a jeśli już komuś zależy na tym świstku papieru z USC,to może go sobie od nowa zawrzeć.Są takie przypadki i nie widzę problemu.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 11:51
Ustaniem kontraktu cywilnego jest również separacja.
Nie chcę się do nich odnosić ale może zmienią one Twoje spojrzenie na trwałośc związku małzeńskiego i bezcelowośc walki o związek małżeński w Sadzie cywilnym. Tam bowiem przychylając sie do żądania rozwodu stać się możemy powiernikiem złego.
Rozwód to prosta rzecz - wystarczy złożyc pozew, mieć troszke cierpliwości na efekt końcowy i już po sprawie.
Zastanów się ile zyskasz na swojej wartości walcząc o wasze dobro i o trwałość małżeństwa, które podniesione zostało do rangi sakramentu. Sam Jezus uświęcił Wasz związek. Przypomnij sobie jak Jezus stał przed Piłatem i powiedział, że jego królestwo nie jest z tego świata a gdyby było jego poddani biliby sie o niego.
Moje pytanie do Ciebie... czy jesteś gotowa bić się o trwałość Waszego małżeństwa?
joga [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 12:42
Jak mam się bić o trwałość małżeństwa,które zostało sprofanowane.Nie będę walczyć o coś,co jest złe.W Ewangelii jest napisane,że można ,a nawet trzeba oddalić żonę/męża w przypadku nierządu,czyli cudzołustwa,pedofilii,zoofilii,homoseksualizmu,zdrady itp.Jeśli się tego nie zrobi,to znaczy,że sie to akceptuje i przykłada rękę do zła.A tak wogóle,to pisałam wcześniej ,że to trwa już parę lat,więc walczyłam ,przypłaciłam to m.in.depresją,nerwicą,psychozą maniakalno-depresyjną,byc może żyję jeszcze dzieki lekom psychotropowym.Tak więc juz nie walczę,nie mam siły,poniosłam klęske.AMEN.
Krzysztof123 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 13:07
Walczyc to nie zawsze oznacza życ tak jakdyby się nic nie stało. Coś trzeba z tym zrobić. Skoro jesteście złączeni nierozerwalnym węzłem to może warto się zwrócic z zapytaniem do Boga jak masz sobie z tym poradzić. Tu pojawia się pytanie o wiarę. Przybliż się więc do niego bo go nie usłyszysz.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.