Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Seksoholizm - co zrobić z małżeństwem?!
Autor Wiadomość
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 21:53   

szukający napisał/a:
Polecam dodatkowo tyle samo sił włożyć w ratowanie malzenstwa, co w zalatwianie formalnosci przed sądem biskupim


radze troche najpierw poczytac historii na forum :)
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 22:45   

Landis 85 Pisałaś w tamtym roku :

bylam pewna ze tylko przez rozwiazanie malzenstwa uzyskam spokoj, kuria potwierdzila moje przypuszczenia odnosnie niewaznosci mojego malzenstwa, przeslali mi nawet dokumenty, jak rozpoczac proces itp
jednak kiedy emoje opadly zobaczylam sytuacje w troche innym swietle, za pare dni minie rok od tego zdarzenia, nie chce starac sie juz o stwierdzenie niewaznosci, kto jest ze mna na 12 krokach wie jak czesto o tym "wiercilam dziure w brzuchu" ;)


Co się stało, ze zmieniłaś jednak zdanie?
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 22:58   

Do Szukającego,

jak się domyślam jesteś mężczyzną i podejrzewam, że nigdy i nic nie łączyło cię z osobą uzależnioną więc proszę cię może nie czytaj forum na której dzielą się doświadczeniami osoby związane z seksoholizmem, po co ty człowieku masz się bulwersować.
To raczej ty bulwersujesz swoją postawą oceny i braku szacunku.
Pozwalasz sobie wobec osób z zmagających się ogromnym problemem na porównanie seksoholika, dokonującego przemocy fizycznej, psychicznej i materialnej na osobach, które miał otoczyć opieką do chorego na zapalenie płuc???????

Błagam Cię, zastanawiaj się trochę nad tym co piszesz.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 09:13   

jak słusznie zauważyła Eromik, ty szukający sie bulwersujesz... choć Eromik z pewnym ale... szukający zna tą relację uzalezniającą

..."Czy aby napewno, rada typu zostaw tego czlowieka, nie jest próba przeniesienia własnych frustracji, własnej niemocy i bezsilności? Uważam, że dawanie tego typu Reginie, która pelna jest woli walki, mającej i wyrazajacej swoje cele bardZo jasno i konkretnie, jest conajmniej niestosowne. Zachowujecie się drogie panie jak typowi odbieracze radości...."

czy szukający aby na pewno dobrze odczytałes sugestie płynące w kierunku Regina22? gdzie wyczytałeś rady zostaw go?
to klasyczne przeniesienie ale szukający twoje, z czym masz problem, od kogo pragniesz takiej postawy jaką widzisz u Regina22


Eromik napisał/a:
Do Szukającego,

jak się domyślam jesteś mężczyzną i podejrzewam, że nigdy i nic nie łączyło cię z osobą uzależnioną więc proszę cię może nie czytaj forum na której dzielą się doświadczeniami osoby związane z seksoholizmem, po co ty człowieku masz się bulwersować.
To raczej ty bulwersujesz swoją postawą oceny i braku szacunku


ja myslę, ze ty szukający sam masz problemy w związku z chorą relacją toksyczna, uzależniająca. Stąd żywa reakcja na sugestie w kierunku Regina. Nikt nie sugeruje Reginie zostaw męża, tylko przyjrzyj sie sobie, swoim reakcjom na zachowania męża i jak one wpływają na ciebie, bo tylko w ten sposób można w zdrowy sposób pomóc jak się samemu nie ma problemów ze soba.
Ty odebrałes jako zostaw go, po co ci takie, zamień na inny model... myślę, że sam masz żonę, z którą tworzyliście układ zalezny i ona odeszła w końcu chcąc sie uwolnic z tego układu. Możliwe że jest odwrotnie, sam tkwisz w realcji, w której to ty wciąż czekasz aż zona sie opamięta i wróci, wciąż wybaczasz, cierpisz i czekasz na opamiętanie. NIe znam cie, nie znam twojej żony, ale wpis żywo reagujący dużo mówi i samym nastawieniu do tematu.

Choć bliższa mi jest teoria, że jednak to ciebie żona opuściła po latach uzaleznienia od ciebie, a dziś już nie chce mieć nic wspólnego z toba. Przestała wierzyc i mieć nadzieję że sie zmienisz, tyle razy słyszała aż w końcu przekroczyła granice swoje....

To tylko moje domniemania -kto jest kim w tym związku- ale problem masz więc warto sie mu przyjrzeć by coś dla siebie zrobić zamiast doszukiwac w innych swoich problemów... ...


Regino22 za stary ze mnie niedźwiedź by sie dać nabrac na sztuczny miód.))) tak szybko sie nie wychodzi z tego...symptony współuzależnienia nie znikaja ot tak sobie automatycznie....
dobry nastrój "dziś", "wczoraj" zły skąd zmiana nastroju czyżby wiarą i nadzieja uda się bo jest kolejna próba chęci ze strony męża...
Tak działa klasyczne uzależnienie, ciągła wiara tym razem uda się, tym razem będzie inaczej tylko dlaczego ten ciągły lęk, brak spokoju, uporczywe mysli lęku i projekcji.

Regino, mój post nie jest zachętą do porzucenia, bo braku wspierania wręcz przeciwnie. Jak druga strona wyraża wole to wasze wsparcie i pomoc jest ogromnie ważna dla takiej osoby. Problem tylko w tym by w tej pomocy nie zabijac samozaradności u uzależnionej osoby odbierając mu poczucie wpływu na swoje życie i że sam podołam.
Mężu Reginy, sam musisz zacząć zawalczyc o siebie, sam szukać pomocy, bo tylko ty wiesz najlepiej co czujesz a co ktoś może ci projektuje. A i mozliwość że sam potrafie, sam coś w tym kierunku robie potrafi u drugiej strony własnie zagłuszać poczucie kontrolii twoim życiem, odzyskiwanie swojego poczucia wartości. Widzisz w sobie siłe, widzisz że potrafisz i to buduje twoją niezalezność, poczucie dam rade.
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 10:22   

Eromik, Bywalec Ja się wcale nie gniewam, lubię jak ktoś ma inne zdanie i się nim dzieli doceniam to.

Mam tylko wrażenie jakbyście nie rozumiały tego co piszę i próbowały mi na siłę przetłumaczyć, że robię źle, jakbym nie wiedziała co robić, odnoszę wrażenie jakbyście mnie miały za głupią i naiwną;)

Bywalec za stary ze mnie niedźwiedź by sie dać nabrac na sztuczny miód.))) tak szybko sie nie wychodzi z tego...symptony współuzależnienia nie znikaja ot tak sobie automatycznie....
dobry nastrój "dziś", "wczoraj" zły skąd zmiana nastroju czyżby wiarą i nadzieja uda się bo jest kolejna próba chęci ze strony męża...

Nigdzie nie napisałam że to od tak sobie, ja od lat walczę z tym co u mnie jest nie tak, to nie jest tak automatycznie. Miałam dużo czasu do analizowania, przemyśleń, rozmów z kim trzeba. Nie jestem idealna, jestem tylko człowiekiem. Pisałam że uzależnienie męża mnie również wciągało ale nie wciągnęło. Mam świadomość swoich błędów i to co mogę naprawiam, w czym mogę pomóc pomagam a to czego ani ja ani mąż nie może powierzam Bogu i to od niego mam ten spokój. Dla mnie uzależnienie męża czy ojca było cierpieniem ale nie pokonało mnie, nie mam do nich żalu, wybaczyłam, nie wypominam, żyję dalej.

Wiarę i nadzieję i mój nastrój jest powodowany tym że wiem że można wyjść z uzależnienia, wierzę że można i wielokrotnie to powtarzam by nikt nie tracił nadziei.

Nie mam już tego lęku, projekcji o czym piszesz, jestem spokojna.

Problem tylko w tym by w tej pomocy nie zabijac samozaradności u uzależnionej osoby odbierając mu poczucie wpływu na swoje życie i że sam podołam.

Nie prowadzę męża za rękę, nie wybieram mu lekarzy, nie umawiam na wizyty, nie robię nic za niego w tym kierunku o czym również wielokrotnie mówiłam. Nigdy nie próbowałam męża do niczego zmuszać ani robić nic na siłę.

I choćby nie wiem jak kto mnie zachęcał do rozstania nie zrobię tego bo uważam że separację bierze się tylko w sytuacjach ekstremalnych gdzie jest zagrożenie zdrowia czy życia dla innych.
 
     
szukający
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 10:51   

Do Bywalec.... przeczytaj dokładnie wszystko co w wątku napisane...a znajdziesz takie oto słowa: ...Niestety Regino22, nie pomożesz swojemu mężowi, zadbaj o siebie i swoje dzieci i zostaw tego człowieka...
Przecież to nie ja je napisalem.
Nie wiem na jakiej podstawie Eromik posądza mnie o niewiedzę w temacie, z alkohlizmem borykam sie od czasu kiedy sięga moja pamięć. Alkoholizmem ojca.
Ale to nie moj watek tylko Reginy22.
Uważam poprostu, iż, zamiast wspierać Reginę22, probuje sie ja tu tylko zniechecac. No może z małymi wyjatkami.
Może ja źle odczytuję te rady, nie wiem. Wiem natomiast jedno. Że choroba jest chorobą. Różne są tylko metody leczenia. Ojciec moj, wedle rad, został pozostawiony sam sobie. Wszyscy zostawili tego człowieka. Pozwolili mu wyjechac za granice, i tam robi sobie co tylko chce. Oczywiscie przysyła mojej mamie pieniadze, i wsyztsko jest cacy. Tylko co święta jakby starszy i bardziej zmarnowany. I wszyscy zachwyceni. Nikomu nie wadzi. Nikomu zycia nie niszczy. Jeśli to możńa nazwać przeniesieniem to ok.
Ja jednak uważam, że przez szkodliwe działanie rozumie się także zaniechanie.

Dlatego Regino22 jescze raz gratuluje postawy, nie tylko ja oczekiwałbym takiej, gdybym potrzebował, ale na taką postawę od swojej Ukochanej oczeka wielu Rycerzy, którzy tocza ciagle swoją walkę a działania wroga ciagle nie pozwalają im wrócic do domu.

[ Dodano: 2012-04-16, 11:13 ]
Póki co, i Boże daj mi i mojej żonie siłę, oby tak dalej, trwam w związku małżeńskim 14 lat bez mała. Mam trójkę dzieci. Superanckich. Więc nie wiem dlaczego żywość moojej reakcji ma świadczyć o tym, że ktoś mnie opuścił. Dzięki Bogu nie.
Wiec tak osąd po poście jest dla mnie albo Twoja reakcją obronna, albo, używając metafory, szukając węgla, sięgnęłas zbyt głeboko - złoże węgla było znacznie płycej.
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 15:48   

Znalazłam artykuł w którym opisane są moje działania dokładnie takie jakie podejmuję ja i moja rodzina podejmowała wobec taty. Mam nadzieję ze teraz zrozumiecie o czym mówiłam.
http://www.psychoterapia2...o-leczenia.html

Zamieszczam fragmenty które są potwierdzeniem mojej postawy i tego co mówiłam.

C e l e m i n t e r w e n c ji j e s t s k ł o n i e n i e a l k o h o l i k a d o p o d j ę c i a l e c z e n i a o r a z z o r g a n i z o w a n i e p i e r w s z e g o, o w o c n e g o k o n t a k t u z p l a c ó w k ą l e c z e n i a u z a l e ż n i e ń.

Interwencja jest metodą, która - jeśli jest dobrze przygotowana - w 90 przypadkach na 100 doprowadza aktywnego alkoholika do leczenia. Uwaga! Nie mówi ona nic o skutkach leczenia, te ostatnie bowiem zależą od innych jeszcze czynników niż interwencja. Ci jednak, którzy znają zamęt życia z alkoholikiem wiedzą dobrze ile oddaliby za to tylko, by alkoholik podjął jakiekolwiek leczenie.

Interwencja jest pewną a k c ją przygotowywaną przez osoby najbliższe alkoholikowi (członkowie rodziny, przyjaciele), a jej ukoronowaniem jest wspólna z alkoholikiem s e s j a, na której są przedstawione fakty przemawiające za koniecznością leczenia. Sesja ta przygotowywana jest w tajemnicy przed alkoholikiem, aby zapraszając go później na ową sesję nie odkrywać kart przed spotkaniem. Można powiedzieć, że jest to działanie z zaskoczenia. Takie działanie, chociaż wstępnie budzi w wielu osobach niechęć, związane jest z powszechnie znaną prawdą, iż alkoholik nie chce słuchać o faktach swojego uzależnienia, irytując się lub obracając wszystko w żart, kontratakując czy też po raz kolejny obiecując poprawę.

Przede wszystkim, c z y m i n t e r w e n c j a n i e j e s t:

* Nie jest kolejną awanturą rodzinną na temat nadużywania alkoholu.
* Nie jest sesją oskarżeń i pretensji wobec osoby pijącej.
* Nie jest okazją do użalania się na swój los.
* Nie jest dyskusją o tym, dlaczego alkoholik pije.
* Nie jest konferencją na temat, czy picie alkoholika jest normalne czy chorobliwe.
* Nie jest “podsumowaniem" alkoholika w jego rolach społecznych i jak ich nie spełnia (jesteś złym ojcem, co z ciebie za pracownik).
* Nie jest sesją terapeutyczno - leczniczą ani też diagnozą uzależnienia.
* Nie jest dyskusją nad tym, czym jest, a czym nie jest alkoholizm.
* Nie jest publicznym upokarzaniem alkoholika


Sesja interwencyjna jest k o n f r o n t a c j ą. Konfrontacja ta ma ona charakter rzeczowy, konkretny i podstawowo życzliwy wobec osoby uzależnionej. Ma doprowadzić do decyzji o leczeniu i kontaktu z placówką leczniczą.

RZECZOWOŚĆ zawiera się w tym, że mówimy o faktach i zachowaniach związanych z piciem - nie zajmujemy się domniemaniami ani tym, co nie ma bezpośredniego związku z piciem osoby uzależnionej. Nie będziemy więc przytaczać liczby absencji w pracy, jeśli nie wiemy, czy mają one rzeczowy i bezpośredni związek z piciem (mówimy więć:bo byłeś pijany; bo byłeś na kacu), albo jeśli zgoła nie mają takiego związku. Nie mówimy też o intencjach alkoholika (bo myślałeś, że ci ujdzie na sucho).

KONKRETNOŚĆ przejawia się w tym, że mówimy o faktach bez stosowania uogólnień. Nie mówimy więc: Zrobiłeś awanturę, lecz mówimy: Krzyczałeś tak głośno, że obudziłeś dzieci. Kasia rozpłakała się, a ty trzymałeś mnie za rękę i krzyczałeś, że jak się nie uspokoi natychmiast, to ją sam uspokoisz. Ciągnąłeś mnie do łóżka. Powiedziałeś do mnie - ty jędzo - i krzyczałeś, że dzieci są nienormalne i mają to po matce. Bałam się wyrwać, żebyś nie krzyczał głośniej. Bałam się o dzieci. Bełkotałeś i cały byłeś przesiąknięty alkoholem.
Nie mówimy też: Za dużo pijesz ani: Jesteś złym ojcem. Przekładamy to na język faktów np.: Przez ostatni tydzień piłeś bez przerwy, to już trzeci taki długi ciąg w tym roku. 2 - 3 dniówki zdarzają ci się regularnie co dwa tygodnie. Mówimy: Obiecałeś zrobić w szkole listwy do dekoracji, lecz w sobotę, gdy rodzice robili dekoracje, byłeś pijany.

ŻYCZLIWOŚĆ oznacza, że wszystko to dzieje się w atmosferze troski i miłości dla alkoholika. Bo jak ktoś pięknie powiedział: Prawda nie może mieć kształtu kamienia, który rani. Musi być podawana z miłością, tak, by człowiek się na nią otwierał, a nie zamykał.

W sesji interwencyjnej biorą udział osoby, które znają z p i e r w s z e j r ę k i fakty dotyczące picia. Nie mówi się w żadnym razie o tym, co słyszeliśmy od kogoś innego. To może być mimo wszystko plotka lub informacja grubo przesadzona.


Działanie, które musi przyjść z zewnątrz

Powiedzieliśmy poprzednio czym interwencja nie jest. A oto, czym interwencja jest:

* Interwencja jest działaniem z zewnątrz.

* Interwencja jest pomaganiem osobie, która nie chce pomocy.

* Interwencja jest działaniem wbrew temu, co alkoholik myśli i czego pragnie w sprawie swego picia.

* Interwencja jest atakiem na obrony a nie na osobę alkoholika.

[...]

W interwencji bierze udział kilka osób. Najmniej - dwie. Jedna osoba to stanowczo za mało, by przebić się poprzez system obronny alkoholika. Najbardziej optymalna liczba to 3 - 5 osób. Mogą w tym brać udział dzieci, nie mniej jednak niż 8-10-letnie (zależnie od stopnia dojrzałości emocjonalnej i możliwości intelektualnych, jak formułowanie myśli itp.) To co mają do powiedzenia dzieci jest często najmocniej poruszające obrony alkoholika i najbardziej skuteczne dla jego decyzji o leczeniu. Nie oznacza to, że należy zmuszać dziecko czy kogokolwiek innego do udziału w interwencji, jeśli jego lęk lub niechęć są zbyt duże. Warto oczywiście przekonywać, zachowując zawsze zdrową granicę między skutecznym przekonywaniem a gwałtem psychologicznym na drugiej osobie.
Tak więc w interwencji mogą brać udział: współmałżonek, rodzice, dzieci, rodzeństwo, dalsza rodzina (w zależności od tego, na ile znają z bezpośredniej obserwacji i udziału incydenty i fakty związane z piciem), sąsiedzi, przyjaciele, współpracownicy, kierownik, nauczyciel. Wszystkie te osoby, jeśli chcą pomóc alkoholikowi przez przygotowanie interwencji, muszą zaakceptować podsawowe fakty dotyczące choroby alkoholowej, mwiące o tym, że:

* Alkoholizm jest chorobą, w której żadna “normalna" siła woli jest niewystarczająca do tego, by sobie z nią poradzić. Kwestia nie leży w “sile woli" czy słabości charakteru, lecz w przebiegu i fazie choroby, która stała się udziałem danej osoby.

* Wzięcie do ust pierwszego kieliszka alkoholu redukuje ową “siłę woli" do zera, bowiem za sprawą tego kieliszka uruchamia się mechanizm biochemiczny tak, jak uruchamia się program pralki automatycznej porzez naciśnięcie guzika .

* Ofiara nałogu rozwija efektywny system iluzji i zaprzeczania, który jest na usługach uzależnienia, i który uniemożliwia osobie chorej rozpoznanie choroby.

* Sytuacja ta sprawia, że pomoc musi przyjść z zewnątrz, jeśli nie chcemy czekać, aż alkoholik sięgnie dna, ryzykując, że przedtem umrze.


Ważne jest, by osoby biorące udział w interwencji akceptowały powyższe rozumienie choroby alkoholowej, bo to właśnie odsuwa agresję i pozwala życzliwie koncentrować się na alkoholiku, oddalając też pokusę zajmowania się sobą i ubolewania nad swym losem.


Co mówimy na sesji interwencyjnej

Na sesji mówimy o trzech sprawach:

O tym, że zależy nam na osobie uzależnionej;
O incydentach i faktach związanych z piciem;
O tym, gdzie i kiedy ma on udać się po pomoc.

...............................................................................................................................
Artykuł znalazłam dziś, swoich działań nie opierałam na wiedzy z tego akurat artykułu ale widzę że to co robię jest słuszne i ma sens, zachęcam do przeczytania i dyskusji na ten temat mam nadzieję że teraz zrozumiecie moje wsparcie jakie udzielam mojemu mężowi i dlaczego podkreślałam wielokrotnie udział rodziny i przyjaciół w walce z nałogiem.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 16:36   

Reginko22
Tak się zastanawiam ...miałam już napisany post tutaj..., nie wysłałam...miałam watpliwości...
Chciałam zadac pytanie wobec tego co umieściłaś poniżej.
Czy uważasz że takie działanie wyklucza współuzaleznienie?
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:12   

Regino22,

:)))) czy ty myślisz, że ja mogłabym cię nie rozumieć????
Dokładnie cię rozumiem. Ja tez jestem z rodziny alkoholowej i sama mam męża seksoholika.
To co piszę Ci teraz napisze, jest dokładnie tym, co odnoszę do sobie samej.
Regino,
:)) gdybyś nie była współuzależniona:
1. nie szukałabyś bez końca tłumaczeń, nie zależałoby ci na przekonywaniu innych (a tak naprawdę to przekonujesz siebie)
2. nie wyszłabyś za chorego człowieka - będąc zdrowa widziałabyś jak na dłoni jego problem po krótkim czasie znajomości
3. po pierwszej zdradzie twój mąż zobaczyłby drzwi z drugiej - bo tak robią zdrowe kobiety.
4. Dobrze byś wiedziała jaką gradację ma przykazanie miłości:
Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, całej duszy swojej i ze wszystkich siła swoich a bliźniego swego jak SIEBIE SAMEGO.

U osoby z dysfunkcjami i współuzależnieniem najbardziej zaburzona jest miłości własna. Wiesz dlaczego? ponieważ dziecko w rodzinie dysfunkcyjnej otrzymuje bardzo jasny i wyraźny przekaz, nie jesteś tak ważna jak chory tatuś, chorym tatusiem trzeba się opiekować- kosztem twojego czasu, twoich lekcji, twoich spacerów, twoich radości i przyjemności oraz twoich problemów, które miałaś prawo przeżywać.
I z tak wdrukowanym myśleniem wchodzimy w życie i zaraz po tym, nasz chory mąż znowu staje się ważniejszy niż nasz ból, nasze zranienie, nasze przyjemności i odpoczynek. I bezpośrednio po tym, nasze dzieci dostają w spadku znowu chore myślenie.

Nie można wychować się w rodzinie uzależnionej i pozostać zdrowym. Nie ma takiej możliwości.
Dlatego osobę chorą należy izolować.

"Jeśli Pan domu nie zbuduje na próżno trudzą się ci, którzy go wznoszą"
Jeśli Bóg będzie chciał odbudować moje, twoje lub inne małżeństwo to to zrobi, On nie potrzebuje ofiary z naszego życia bo on już zapłacił nasze rachunki......na krzyżu.

Niech nikomu nie przychodzi do głowy, że ja pragnę rozbijać małżeństwa czy znęcać się nad biednymi uzależnionymi. Nie,... też z Biblii....".nie może prowadzić ślepy kulawego bo obaj w dół wpadną"
Nie można pomóc innym kosztem swojej osoby. Najpierw trzeba pozwolić Bogu uleczyć ...swoje własne .... niezwykle cenne życie.

Pozdrawiam
I wiesz co, już wiem co mi na to odpiszesz :))))) bo też jestem........:)))

Pozdrawiam

[ Dodano: 2012-04-16, 17:34 ]
Do Bywalec,

jesteś dorosły, masz trójkę dzieci jak piszesz, więc wnioskuję, że od dawna jesteś pełnoletni, to dlaczego nie przywieziesz do siebie ojca? nie dasz mu schronienia? nie dasz mu pieniędzy na alkohol? nie zatroszczysz się o niego?
A może dlatego, że uniknąłeś współuzależnienia? może twoja mądra mama przekazała Ci informację że jesteś ważny, ważniejszy niż alkoholizm twojego ojca i jego problemy?
Może jesteś dzięki temu zdrowy i twoje dzieci są ważniejsze niż choroba twojego ojca?
Myślałeś kiedyś o tym???

Pewnie, gdybyś wychował się u boku swojego ojca, twoje życie wyglądałoby inaczej.
Smutno inaczej.
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:49   

Mirela Współuzależnienie zaczyna się wtedy kiedy człowiek straszy uzależnionego np odejściem i tego nie robi czyli brak konsekwencji. Tłumaczy przed innymi osobami i kryje swojego partnera, uważa że to co się dzieje jest z jego winy czytaj jestem brzydka dlatego wolał inne, kiedy samoocena spada w dół i człowiek czuje się bezwartościowy, kiedy non stop myśli tylko o tym gdzie jest butelka bądź gdzie jest telefon by sprawdzić.

To co piszę Ci teraz napisze, jest dokładnie tym, co odnoszę do sobie samej.
Regino,
:)) gdybyś nie była współuzależniona:
1. nie szukałabyś bez końca tłumaczeń, nie zależałoby ci na przekonywaniu innych (a tak naprawdę to przekonujesz siebie)
2. nie wyszłabyś za chorego człowieka - będąc zdrowa widziałabyś jak na dłoni jego problem po krótkim czasie znajomości
3. po pierwszej zdradzie twój mąż zobaczyłby drzwi z drugiej - bo tak robią zdrowe kobiety.
4. Dobrze byś wiedziała jaką gradację ma przykazanie miłości:
Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, całej duszy swojej i ze wszystkich siła swoich a bliźniego swego jak SIEBIE SAMEGO.

1. Nie wiem jakich tłumaczeń? Ja mam wrażenie że nie czytacie mnie albo mi nie wierzycie w to co piszę że tak w rzeczywistości jest.
2. Szukałam człowieka który nie nadużywa alkoholu i taki jest mój mąż, pisałam już że w seksie nie widziałam nic złego i sama chętnie z nim współżyłam przed ślubem i nawet nie wiedziałam że jest coś takiego jak uzależnienie od seksu i porno wydawało mi się i wielokrotnie inni mnie przekonywali że to normalne i wszyscy tak robią, napisałam ze zorientowałam się ze coś jest nie hallo ale po ślubie.
3. Nigdy nie uważałam że wyrzucenie kogoś za drzwi jest dobrym rozwiązaniem tym bardziej bez wysłuchania drugiej strony. Po za tym wiedziałam że zdrada jest wynikiem uzależnienia więc tym bardziej tego nie zrobiła bym.
4. Czy ja siebie nie kocham, nie kocham bliźnich?!

ponieważ dziecko w rodzinie dysfunkcyjnej otrzymuje bardzo jasny i wyraźny przekaz, nie jesteś tak ważna jak chory tatuś, chorym tatusiem trzeba się opiekować- kosztem twojego czasu, twoich lekcji, twoich spacerów, twoich radości i przyjemności oraz twoich problemów, które miałaś prawo przeżywać.
I z tak wdrukowanym myśleniem wchodzimy w życie i zaraz po tym, nasz chory mąż znowu staje się ważniejszy niż nasz ból, nasze zranienie, nasze przyjemności i odpoczynek. I bezpośrednio po tym, nasze dzieci dostają w spadku znowu chore myślenie.


Boże kochany Eromik proszę Cię snujecie podejrzenia które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Przez 7 lat jak mój tata był uzależniony kończyłam najlepsze gimnazjum, dostałam się do najlepszego liceum w okolicy i nigdy nie miałam problemów z nauką. Jeździłam na dyskoteki, bawiłam się, chodziłam na spacery ze znajomymi. Nigdy nie dano mi odczuć że moje problemy są mniej ważne. W domu było tyle miłości ile potrzeba. Przychodziło zwątpienie czasem czy to ma sens czy nie lepiej tego skończyć ale na szczęście Bóg czuwał i nie pozwolił. Widok osoby cierpiącej jest straszny różne uczucia przychodzą na widok osoby pijanej ale nigdy nie zostawałam z negatywnymi uczuciami sama, zawsze było wsparcie rodziny, osób bliskich.

Tak samo teraz oprócz mojego męża kończę dwa kierunki studiów, zajmuję się dzieckiem, swoimi zainteresowaniami i nie skupiam się tylko na nim bo on nie jest i nie będzie pępkiem świata.

Nic z tego co wymieniasz nie było moim problemem jedyne co mi pozostało z współuzależnienie a z czym już się powoli uporałam to z chęcią kontrolowania i sprawdzania i poczucia że źle wyglądam choć nie wiem czy to akurat z tego wynika czy po po prostu z tego że przytyłam w ciąży tu i ówdzie;)

Nie ma takiej możliwości.
Dlatego osobę chorą należy izolować.

A z tym to już się kompletnie nie zgodzę. Chorych izolować, pozostawić samych sobie nie się dzieje wola nieba. Nie chorych raczej niebezpiecznych którzy tak daleko zabrnęli w uzależnienie że biją, krzywdzą, stwarzają zagrożenie.

I naprawdę nie rozumiem czemu temat zszedł na moje rzekome współuzależnienie skoro nie jestem tu by się żalić jaka to ja nieszczęśliwa jestem, jaka beznadziejna, nic mi nie wychodzi, nie daję rady, wszystko jest nie tak. Nie jestem w depresji, nie załamuję rąk, nie krzywdzę nikogo. Miałam chwilę zwątpienia być może dlatego że za dużo mi się zwaliło na głowę i już sama nie widziałam co robić ale chyba wyraźnie widać jaki jest mój cel i postawa oraz działania.

Co ja robię złego???Nie rozumiem Was naprawdę choć się staram
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:51   

Bywalec,
przepraszam ale wtopa :mrgreen:
Mój post był do Szukającego, sorry
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:58   

Eromik ja wiem że to jest ironia niby skierowana do Szukającego ale dosłownie zabiłaś mnie tym.

jesteś dorosły, masz trójkę dzieci jak piszesz, więc wnioskuję, że od dawna jesteś pełnoletni, to dlaczego nie przywieziesz do siebie ojca? nie dasz mu schronienia? nie dasz mu pieniędzy na alkohol? nie zatroszczysz się o niego?
A może dlatego, że uniknąłeś współuzależnienia? może twoja mądra mama przekazała Ci informację że jesteś ważny, ważniejszy niż alkoholizm twojego ojca i jego problemy?
Może jesteś dzięki temu zdrowy i twoje dzieci są ważniejsze niż choroba twojego ojca?
Myślałeś kiedyś o tym???


Mądra mama zostawiła alkoholika bo ważniejsze były dzieci i ona sama a ten niech cierpi w samotności i umiera. W rodzinie nie ma ważny mnie ważny! Każdy jest równy! Taka postawa uczy jednego jeśli ktoś ma problem do od niego ucieknij bo ty jesteś najważniejszy. Mnie mama nauczyła postawy troski i miłosierdzia, wytrwania w cierpieniu i nie poddawania się. Miłości troskliwej ale twardej i konsekwentnej. Współczucia i zrozumienia. Wiary i nadziei, ufności Bogu!
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 18:07   

Reginka,

nie rozumiemy się,
Nic nie robisz złego.
Jeszcze raz polecam nagranie Jacka pt. "zniewolenie" fajnie tam mówi na temat uzależnienie, współuzależnienia i niedojrzałości emocjonalnej. Polecam
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 18:14   

Nie rozumiemy się może dlatego mam wrażenie że się poddałaś, że nie wierzysz że można, że to co Cię spotkało to było dla Ciebie za dużo. Ja to rozumiem każdy ma swoje granice wytrzymałości, każdy jest inny. Ja bardzo wierzę i naprawdę nie kosztem siebie a tym bardziej dzieci a dla siebie i dla dzieci by miały normalną rodzinę, zdrowego tatę i nie musiały przechodzić tego w późniejszym wieku. Tak samo zrobiła mama i jestem jej wdzięczna za trud, wysiłek i łzy bo mam zdrowego tatę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9