Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Seksoholizm - co zrobić z małżeństwem?!
Autor Wiadomość
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-05, 14:09   

Augustyn
dziękuję za linki w tej tematyce już zdążyłam się obeznać:)

Zastanawiam się nad tym unieważnieniem małżeństwa właśnie z takiego powodu co napisałeś.

Myślę jednak że unieważnienie małżeństwa w moim przypadku jest niemożliwe. Mój mąż jest dobrym mężem wyłączając oczywiście tą wierność i szczerość.

Zastanawiam się czy warto występować o nieważność jeśli uzależnienie nie przechodzi w zboczenie dewiację mam tu namyśli gwałt,molestowanie itp zachowania myślę że wtedy unieważnienie małżeństwa ma sens bo naraża się człowiek i innych na niebezpieczeństwo i to są już bardzo poważne zaburzenia powiedziała bym nawet wykraczające poza uzależnienie.

Druga sprawa w zasadzie w moim przypadku podejrzewałam co się dzieje z moim mężem przed ślubem czyli nie wchodzi w grę zatajenie ze strony męża uzależnia. Myślę też że z powodu tego że mój tata był uzależniony od alkoholu to może jakoś podświadomie może szukałam nawet mężczyzny na męża również uzależnionego choć to swoisty paradoks?!

Przyrzekałam na dobre i na złe. To złe nadeszło, ale nie chce tak po prostu szukać ucieczki od tego co nas spotyka.
Stawiam czoła uzależnieniu i walczę również o swoje zdrowienie, choć po drodze mnóstwo jest znaków zapytania to mam jasny cel i tą drogą chcę iść.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-08, 00:36   

Regina22 napisał/a:
Stawiam czoła uzależnieniu i walczę również o swoje zdrowienie, choć po drodze mnóstwo jest znaków zapytania to mam jasny cel i tą drogą chcę iść.

Całym sercem wspieram Twoja postawę, niech Wam obojgu z mężem Bóg błogosławi uzdrowieniem.
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-11, 00:45   

Witaj Regina 22,

mam ogromną potrzebę aby Ci odpisać, od 18 lat jestem żoną seksoholika,
kochana moja jedno co możesz zrobić dla siebie, swoich dzieci i męża to zostawić tego człowieka samemu sobie (dosłownie i w przenośni) i uciec od niego tak daleko jak się da.
To nie ty masz walczyć o te małżeństwo tylko on i dopóki małżonek będzie "dobrym mężem i ojcem, takim troskliwym i kochającym" a ty będziesz tak bardzo walczyć o was, o to żeby się leczył, żeby dzieci miały rodzinę, to nic a nic się nie zmieni.
Twój mąż jak piszesz chodzi na terapię i niewiele mu pomaga? Nic dziwnego.
Wiesz, seksoholizm to fajny nałóg i bardzo lubiany (czytaj seksoholicy lubią go mieć)
W tej chwili tworzysz mężowi tzw. "podwójne życie" Jedno - dobrego męża i troskliwego tatusia a on tak naprawdę zainteresowany jest tym drugim życiem, w którym najważniejsze jest pytanie "jak dziś sobie dostarczyć do mózgu endorfin"
Może okrutne jest to co piszę ale dziś po 18 latach walki o życie z seksoholikiem jestem w separacji i zapewniam cię, że jest to najpiękniejszy czas w moim życiu i szkoda że 17 i pół roku za późno.
Niestety Regino22, nie pomożesz swojemu mężowi, zadbaj o siebie i swoje dzieci i zostaw tego człowieka. Jeśli będzie chciał walczyć o Ciebie, dzieci i siebie to może coś do niego dotrze i podejmie leczenie na poważnie. Teraz to on się leczy dla świętego spokoju, żebyś się od niego odczepiła.
Nie popełniaj mojego błędu, szkoda życia.
Napisałaś, że najważniejsze to się nie współuzależnić.
Zdrada małżeńska jest okrutną przemocą psychiczną więc pozwalając na przemoc wobec siebie i tak się współuzależniasz czy tego chcesz czy nie.
"Seksoholik, to taki człowiek, który ma jednego boga, któremu wciąż oddaje chwałę - SIEBIE".

A jeszcze jedno zdanie na temat księdza, jeśli poczytałaś trochę o tym uzależnieniu to wiesz, że jest postępujące, że wciąż trzeba silniejszych bodźców, wiec masz jakąś gwarancję, że nie dojdzie do pedofilii? Myślę, że ksiądz miał dobre zorientowanie w temacie.

Życzę Ci pogody ducha i odwagi.
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-11, 19:21   

Eromik witaj:)

Też mam czasami potrzebę komuś napisać cieszę się ze podzieliłaś się swoimi spostrzeżeniami:)

U mnie trochę się pozmieniało.
Piszesz: To nie ty masz walczyć o te małżeństwo tylko on i dopóki małżonek będzie "dobrym mężem i ojcem, takim troskliwym i kochającym" a ty będziesz tak bardzo walczyć o was, o to żeby się leczył, żeby dzieci miały rodzinę, to nic a nic się nie zmieni.

To nie do końca tak jest jestem zdania że właśnie trzeba podjąć walkę a nie stać z boku i patrzeć. Odkąd wiem że mój mąż ma problem miałam bardzo dużo różnych uczuć i przemyśleń, działałam czasami wbrew sobie i wbrew logice ogólnie czarna rozpacz:D Nie wiem czemu ale teraz wydaje mi się to śmieszne albo to taki śmiech przez łzy. Widzisz ja z moimi siostrami i mamą żyłyśmy 7 lat z ojcem alkoholikiem i przeżywaliśmy i wstyd, strach, zażenowanie, obrzydzenie jednym słowem piekło ale nigdy nie zostawiliśmy taty samego. Patrzyliśmy jak na własne życzenie się stacza, traci pracę, szacunek, dobrą opinię, zdrowie nie chroniliśmy go przed konsekwencjami i za każdym razem jak zdarta płyta próbowaliśmy zaprowadzić go do szpitala na leczenie. Trwało to 7 lat, pielgrzymki, modlitwy, msze święte, proszenie, błaganie cała rodzina była zaangażowana i doczekaliśmy się podjął decyzję o leczeniu już 4 lata mija jak nie pije a okazji ma ku temu dużo.

Mój mąż sam mnie zostawił z 3 miesięcznym dzieckiem bo nie wytrzymał moich pretensji, żali, marudzenia, kłótni widocznie kolejne uzależnienie w rodzinie i to własny mąż to było dla mnie wtedy za dużo.... Chciałam rozwodu, chciałam się uwolnić, skoro wybrał porno to jego sprawa, niech zrobi co chce...

Po długim czasie rozłąki natknęłam się na gazety "Miłujcie się" moja mama je kolekcjonowała poczytałam, poszłam do spowiedzi i powiedziałam że muszę stoczyć walkę, wziąć się w garść.

Pojechałam do męża porozmawialiśmy, zapewniłam go o swoich uczuciach, wsparciu i że nie dam mu rozwodu, powiedziałam głośno i stanowczo że ma problem, wszyscy o tym wiedzą i ze nie ma wyjścia musi się za siebie wziąć dla siebie, dla nas.

Terapie nie przynosiły rezultatu. Trafiał na co raz gorszych specjalistów sytuacja znów zaczęła się powtarzać, nie dawał rady powstrzymać nałogu, kłamał, oszukiwał ale nie zostawił jak kiedyś.

Dlaczego go nie zostawię? Mój mąż przyznał przed wszystkimi że ma problem, jest seksoholikiem, ja widzę jak walczy, jak dużo zmienia w sobie czy w takim momencie właściwe było by opuszczenie?!

Często powtarzam innym że o ile walka z alkoholizmem trwa długo a terapia raptem 3 miesiące człowiek wychodzi z nałogu przestaje pić a z seksoholizmem jest o wiele trudniej. Ciężko zdiagnozować, brakuje specjalistów, bagatelizuje się problem uznaje za coś normalnego rzadko kto widzi w tym problem nie tylko duszy ale i ciała.

Miałam sama 6 lat kiedy znalazłam w szafie rodziców porno do dziś mogła bym ze szczegółami opisać co na niej było. Dlaczego tak ciężko jest z głowy wyrzucić to wszystko???!!!!

Przez ostatnie miesiące szukałam odpowiedzi co było przyczyną tego że mój mąż wpadł w seksoholizm, zrobiłam wywiad środowiskowy, dużo z nim rozmawiałam. Wiem co wyzwala w nim chęć ucieczki w porno.

Zupełnie zmieniłam swoje zachowanie. Często mówi się ze tylko i wyłącznie osoba uzależniona jest wina wszystkiemu tak nie jest teraz widzę że nawet ja sama wpychałam go w ten nałóg, podsycałam go.

Piszesz: Niestety Regino22, nie pomożesz swojemu mężowi, zadbaj o siebie i swoje dzieci i zostaw tego człowieka. Jeśli będzie chciał walczyć o Ciebie, dzieci i siebie to może coś do niego dotrze i podejmie leczenie na poważnie. Teraz to on się leczy dla świętego spokoju, żebyś się od niego odczepiła.
Nie popełniaj mojego błędu, szkoda życia.


Nie zostawię mojego męża, będę mu pomagać, będę dla niego oparciem w chorobie, będę przy nim ile kroć upadnie i będę go chwalić i podziwiać za każde oparcie się nałogowi, za każde przyznanie się do tego co zrobił. Każdego dnia staram się zapewnić go o tym że go podziwiam że jestem dumna z niego, że jest dobrym mężem i ojcem wiem że to może śmiesznie brzmieć ale ja widzę efekty. Wiem że porno pojawiło się u niego bo nie czuł się w dzieciństwie kochany, rodzice rozwiedzeni, matka niewierząca wiecznie nienawidząca ludzi do o koła nigdy nie okazywała mu miłości, ojciec po rozwodzie odciął się od niego kompletnie. Ciągle go ktoś wyśmiewał za to w jakiej rodzinie żyje, nikt go nigdy nie chwalił, nie mobilizował. Ciągle zabiegał o akceptacje u kobiet które go wykorzystywały i zdradzały.

Uważam że zawsze trzeba dojść do sedna problemu i znaleźć na to lekarstwo. Ja nie walczę już z nałogiem męża razem walczymy, razem płaczemy, razem się cieszymy razem upadamy i razem się podnosimy. Wierzę że z Bożą pomocą uda nam się przezwyciężyć kryzys.

Bo w tym życiu chyba o to chodzi by nieść swój krzyż a nie rzucić go i uciec

Od dłuższego czasu czuję spokój, nie martwię się, cieszę się życiem, wiem że wszystko będzie dobrze.

Eromik życzę Ci żeby i Twoja walka przyniosła owoce choćby trzeba było czekać na wygraną latami to ja wiem że warto.

Pozdrawiam.

PS Dla Pana Boga nie ma rzeczy nie możliwych a najlepiej prosić przez wstawiennictwo Maryi. Odmówiłam Nowennę Pompejańską. Dużo osób o niej tu pisze ona ma na prawdę dużą moc uzdrawiającą.
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-11, 21:11   

Regino 22,
jak czytam to co piszesz, to jakbym słyszała siebie sprzed kilku lat.

Nie będę z tobą polemizować.
Przez 18 lat życia z chorym człowiekiem, mam duże doświadczenie i wiem, że na niesienie krzyża z nałogowcem szkoda życia. Być może twój tata zrozumiał by swój koszmarny problem o lata świetlne wcześniej gdyby nie postawa rodziny?
Modlitwa jest jak powietrze, niezbędna do życia nam wszystkim i czyni cuda ale nie zgodzę się nigdy, że wspieranie nałogowca.
Piorunujące wrażenie zrobiło na mnie zdanie mojego terapeuty. Powiedział do mnie kiedyś: "czy ty wiesz co ty tak naprawdę robisz? a ja odpowiedziałam, że wiem, że walczę o moją rodzinę i prawie powtórzyłam dokładnie to co ty piszesz, a on mi tylko odpowiedział
"nie, ty nie pozwalasz mu niczego zrozumieć" I to był początek końca. Polecam, lekturę ks. Dziewieckiego na temat separacji.

"Do wolności wyswobodził nas Chrystus"

Życzę Ci pogody ducha.

[ Dodano: 2012-04-11, 22:35 ]
Jeszcze jedno Regino 22,

polecam medytację fragmentu Pisma Św. na temat syna marnotrawnego.
Biblia jest cudnym źródłem czerpania mądrości.
Zwróć uwagę kiedy syn wraca do Ojca. Dopiero wtedy gdy poczuje się gorzej niż świnia. Trochę to trwało.
A co w tym czasie robi Ojciec? Szuka go? Prosi? Błaga? Pomaga? Trzyma za rączkę? Przysyła jedzonko?
Co robi? - NIC nie robi, spokojnie czeka aż syn sam upodli się tak bardzo aż do zapragnięcia powrotu.

I tyle - cała prawda.

Bóg jest Mądrością.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 09:43   

Witam serdecznie

Taka "zależność" : uzaleznienie i współuzależnienie.
To nie jest coś co jest łatwe i to nie jest coś co trwa w miejscu...wobec tego potrzebne jest rozeznanie na kazdym etapie, KAŻDYM.
Nałóg jest rzeczą trudną...tu nie ma co ważyć i mierzyć co krócej, co pozostawia...chodzi o to by odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: Czy ten Krzyż który niose jest błogosławieństwem? Ks .M. Dziewiecki pomimo swoich publikacji pisze NAJWAŻNIEJSZA RZECZ "nie można odrzucic krzyża który jest błogosławieństwem.
Rozeznanie nie jest łatwe. Trzeba każdego dnia pytac siebie czy dziś kocham mądrze , czy moja postawa pozwala wyjść z nałogu , czy utrudnia wyjście?Czy ja sama nie zatracam się w tym często nadtroskliwym zaangażowaniu ? Jak Pan chce by Go dziś ukochac w drugim człowieku?
Poza tym jeśli mowa o treściach Ks. M. Dziewieckiego ( pozdrawiam serdecznie), to uczą one postawy Chrystusa wobec konkretnych ludzi i to najtrudniej nam się nauczyć , kochać każdego tak by w cieniu tej miłości mógł wzrastać i rozwijac się. To bardzo trudne , bo jednak ryzykujemy ...np oszczerstwem i innymi trudnymi sytuacjami...
Bóg uczy ROZWAŻNEJ MIŁOŚCI i ta rozważna miłość prowadzi do wolności.
Regino rozumiem Ciebie...kobieta jest ukoronowaniem całego stworzenia i to ona ma to coś co tworzy relacje....kobieta powie o sobie jestem żoną , jestem matką...to kobieta o relację bedzie zabiegać, byleby tylko mądrze....Cieszy mnie jedno Regino , że nie uwierzyłaś ,że samej bedzie Ci lepiej...,że samotność jest ratunkiem...
Są oczywiście takie sytuacje które wymagają separacji...

Chodze na terapie indywidualną i dziękuje równiez Bogu za kierownictwo duchowe ...same owoce są z tego.
Regino mam tylko nadzieję ,że nie zapomnisz o szacunku do siebie ,o tym co w Tobie cenne i ważne by nie uległo zatraceniu... Kierownictwo i terapia są tym co pozwala , a przede wszystkim relacja z samym, Chrystusem na odnajdywanie płaszczyzn które u nas kuleją ...są pocharatane...Te płaszczyzny Regino trzeba uleczyć...ważne to "bo lew ryczący" nie zapomni o nich i od nich zacznie toczyć walkę z Tobą...kiedy tylko Ty bedziesz chciała toczyć walkę o Miłosc dla męza...WOBEC TEGO NA TAKI BÓJ MUSISZ BYĆ PRZYGOTOWANA, uzdrowiona, koniecznie potrzeba byś była kobietą w zamyśle Bozym Z MARYJA NAJLEPIEJ...


Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim , Niech Duch sw obdarzy Cię blaskiem swoich Darów w życiu codziennym, Niech Chrystus Eucharystyczny jest priorytetem w kazdym dniu Waszego zycia.

Zbliża się ŚWIĘTO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA...
Jezus na Krzyżu wypowiada slowa" Ojcze przebacz im , bo nie widza co czynią ", Regino to dla tych którzy teraz nie potrafią i nie mogą powiedziec przepraszam , wyrazić skruchę , podjąć radykalną zmianę....oddaje to Chrystus BOGU OJCU w wielkim Miłosierdziu Bozym, ufaj ....
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 12:31   

Eromik, Mirela zrobiłyście w mojej głowie trochę zamętu ale to dobrze mam nad czym myśleć:)

Uważam że separacja tak ale w sytuacji kiedy osoba uzależniona nie przyznaje się do tego że ma problem i nie ma rozeznania na czym on polega ale to też nie zawsze bo zupełnie inny skutek może przynieść. Przede wszystkim separacja kiedy drugi współmałżonek zagraża życiu drugiemu, dzieciom, sieje zgorszenie itp.

Naprawdę nie rozumiem czemu miała bym podjąć krok w kierunku separacji w tym momencie. Mój mąż już wystarczająco się upodlił w momencie kiedy zostawił mnie z dzieckiem, wtedy też nastąpiła w nim przemiana bo przyznał że jest uzależniony, ze chce z tym walczyć, podejmował kroki uczęszczał do terapeutów. Dziś wiem że terapie nie przynosiły rezultatu również dlatego że ja swoim zachowaniem często typowym dla żon które mają mężów seksoholików robiłam mu wielkie awantury za każdym razem kiedy się potknął, byłam jak detektyw który non stop jest czujny. Mówiłam że go nie kocham, ze mu nie wybaczę, że się nim brzydzę a za chwilę chciałam by okazywał mi uczucia itp.

Często zapomina się że osoba uzależniona to osoba chora to co robi złego jest wynikiem utraty kontroli nad wolną wolą. To co zrobi od razu wywołuje złość w kierunku tej osoby, zawiedzenie się, żal, odpychanie jej a przecież to nie przeciwko człowiekowi powinniśmy występować tylko tej chorobie. Często przywołuje się przypowieść o synu marnotrawnym ale czy właściwe jest by zostawić alkoholika, zostawić seksoholika, narkomana niech upadnie na dno? Mam wątpliwość czy osoba uzależniona pozostawiona sama sobie może dojść do wniosku że coś jest nie tak. Moja teściowa zostawiła swojego męża bo pił rozpił się jeszcze bardziej pozostawiony sam sobie, mój tata można gdybać co by było gdyby może by wyszedł wcześniej z nałogu a może by pozostawiony sam bez rodziny po prostu by się powiesił jak większość opuszczonych i bezradnych osób nie mogących sobie poradzić z nałogiem.

Bliższa jest mi postawa stanowczej miłości, kocham Ciebie ale jestem przeciwko nałogowi, wsparcia rodziny w tym by uświadomić osobie uzależnionej że ma problem. Wiary i modlitwy o uzdrowienie.

Eromik Moje zachowanie takie jakie jest opisane w poście po wyżej wynika z tego że mój mąż jest na etapie zdrowienia, wiem co jest przyczyną uruchamiania się w nim potrzeby sięgnięcia do nałogu, staram się naprawić swoje błędy, tak byśmy obydwoje mogli zdrowieć i tworzyć od nowa małżeństwo takie jakie powinno być. I nie stwarzać warunków do tego by był w tym nałogu ale go od niego oddalać. Dlatego uważam że zostawienie męża samemu sobie by upodlił się jeszcze bardziej jest dla mnie bez sensowne tym bardziej że widzę w nim każdego dnia zmianę na lepsze, poprawę, widzę jak pracuje nad sobą.

Nikt przecież nie obieca mi ani innym że mój mąż znów nie upadnie, zawsze można się z tym liczyć w przypadku nawet osób które wyszły z nałogu, ale dla mnie nie jest to już ciężar, żyję tym co jest teraz cieszę się z tego co mam z tego ile już wypracowaliśmy, ile już za nami. Jestem pełna nadziei nie ma we mnie żalu, złości, staram się zapomnieć o tym co się stało i żyć.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 15:14   

Cytat:
Eromik, Mirela zrobiłyście w mojej głowie trochę zamętu ale to dobrze mam nad czym myśleć:)
. Dziś wiem że terapie nie przynosiły rezultatu również dlatego że ja swoim zachowaniem często typowym dla żon które mają mężów seksoholików robiłam mu wielkie awantury za każdym razem kiedy się potknął, byłam jak detektyw który non stop jest czujny. Mówiłam że go nie kocham, ze mu nie wybaczę, że się nim brzydzę a za chwilę chciałam by okazywał mi uczucia itp.

Często zapomina się że osoba uzależniona to osoba chora to co robi złego jest wynikiem utraty kontroli nad wolną wolą. To co zrobi od razu wywołuje złość w kierunku tej osoby, zawiedzenie się, żal, odpychanie jej a przecież to nie przeciwko człowiekowi powinniśmy występować tylko tej chorobie.

Bliższa jest mi postawa stanowczej miłości, kocham Ciebie ale jestem przeciwko nałogowi, wsparcia rodziny w tym by uświadomić osobie uzależnionej że ma problem. Wiary i modlitwy o uzdrowienie.

Eromik Moje zachowanie takie jakie jest opisane w poście po wyżej wynika z tego że mój mąż jest na etapie zdrowienia, wiem co jest przyczyną uruchamiania się w nim potrzeby sięgnięcia do nałogu, staram się naprawić swoje błędy, tak byśmy obydwoje mogli zdrowieć i tworzyć od nowa małżeństwo takie jakie powinno być. I nie stwarzać warunków do tego by był w tym nałogu ale go od niego oddalać. Dlatego uważam że zostawienie męża samemu sobie by upodlił się jeszcze bardziej jest dla mnie bez sensowne tym bardziej że widzę w nim każdego dnia zmianę na lepsze, poprawę, widzę jak pracuje nad sobą.



Chyba mnie nie zrozumiałaś...
Postawa stanowczej miłości nie wypiera przypowieści o synu marnotrawnym.
Każda sytuacja jest inna ,dlatego pisałam o rozeznaniu Regino.
Jest coś co mnie troszkę "zaniepokoiło"....nie wiem ,czy dobrze zrozumiałam...
Cytat:
staram się naprawić swoje błędy, tak byśmy obydwoje mogli zdrowieć i tworzyć od nowa małżeństwo takie jakie powinno być. I nie stwarzać warunków do tego by był w tym nałogu ale go od niego oddalać
. On się musi zmierzyć z nałogiem , a nie oddalać...stoczyć bitwe o zycie...
Rozumiem ,że pracujesz nad swoim współuzaleznieniem i mąż nad swoim uzaleznieniem. Czyli jest to postęp...Jednak wyżej piszesz,że terapia męza nie przyniosła rezultatów , bo Twoje współuzaleznienie temu przeszkadzało...Nie przekonało mnie to do końca...ale nie ma to znaczenia... Stwarzasz mu warunki powiedzmy sobie ,zeby on się umiał podniesć z nałogu...tylko podniesienie z nałogu to przede wszystkim ciągłe próby życia w trudnych warunkach po ludzku... Dowartościowanie człowieka i wspieranie sa jednym z gestów wyrażania bycia z drugim człowiekiem i nie zaprzeczają stanowczości co pięknie deklarujesz:)
Myślę sobie Regino ,że Ty wiesz co jest najważniejsze w zdrowieniu męża...powiedziałaś to, napisałaś..
Cytat:
.to co robi złego jest wynikiem utraty kontroli nad wolną wolą
wobec tego, nie tylko Twoje zdrowe zachowania mają pomóc...
Tu chodzi o piekielne zagrożenie...utrate duchowości....

Cytat:
Niezwykłością sfery duchowej jest fakt, że w tej sferze i tylko w tej sferze człowiek może zapytać samego siebie o własną tajemnicę nie z perspektywy cząstkowej (np. cielesnej czy psychicznej), lecz z perspektywy całego człowieka. W konsekwencji jedynie w sferze duchowej człowiek może znaleźć ostateczną odpowiedź na temat własnej tajemnicy, która stanie się podstawą zajęcia dojrzałej postawy wobec własnej rzeczywistości i własnego życia. Duchowość zaczyna się dopiero wtedy, gdy człowiek wznosi się ponad swoje ciało i ponad swoją psychikę, aby postawić sobie pytanie o całą swoją rzeczywistość: o to, jaki sens ma jego ciało i płciowość, jego myślenie i emocje, jego więzi i wartości, a także o to, jaki sens ma on sam i życie, które stało się jego udziałem. Ks.Marek Dziewiecki


Cytat:
Dopóki dana osoba nie rozwinie sfery duchowej, dopóty nie może zająć dojrzałej postawy wobec siebie, wobec świata i życia. Nie można przecież zająć dojrzałej postawy wobec rzeczywistości, nad którą dany człowiek nie zastanawia się i której nie rozumie. Duchowość okazuje się czymś niezastąpionym, gdyż człowiek nie może zrozumieć samego siebie z jakiejkolwiek innej perspektywy niż perspektywa duchowa. Jeśli, na przykład, ktoś kontaktuje się z samym sobą jedynie za pośrednictwem ciała, to ono nie może mu wyjaśnić tajemnicy ludzkiego życia, gdyż ciało nie wie, kim jest człowiek i po co żyje. Ciało nie jest świadome tajemnicy człowieka. Ono odczuwa jedynie swoje własne potrzeby i popędy. Pozostawione samemu sobie ciało staje się rodzajem nowotworu, który podporządkowuje sobie pozostałe sfery człowieka i żyje ich kosztem. Człowiek jedynie cielesny nie może zrozumieć samego siebie i nie może odpowiedzialnie kierować swoim życiem. Kto redukuje bogactwo własnego człowieczeństwa jedynie do wymiaru cielesnego, ten przesadnie koncentruje się na własnej cielesności i nieuchronnie poddaje się dyktaturze ciała. Człowiek cielesny kieruje się tym, co łatwiejsze, a nie tym, co wartościowsze. Taki człowiek ulega bezmyślności i nie chce rozumieć konsekwencji swoich zachowań.

http://www.opoka.org.pl/b...sc_dojrz_w.html

Myślę sobie Regino ,że Ty wiesz ,że to bardzo trudne. Temat poranionej sfery duchowej może przerażac ,ale dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych.
Bardzo mi się podoba Twoja troska o męza, i pragnienie żebyście byli zdrowi.
Cięsze sie ,że odnajdujesz z Chrystusem pokłady siły do szukania najlepszych rozwiązań, czyli takich które oczekuje od Ciebie i męża Bóg.
Pozdrawiam :)
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 16:09   

Chyba mnie nie zrozumiałaś...
Postawa stanowczej miłości nie wypiera przypowieści o synu marnotrawnym.
Każda sytuacja jest inna ,dlatego pisałam o rozeznaniu Regino.


Mirela zrozumiałam Cię tylko chciałam zaznaczyć że to "rozeznanie" jest niezwykle ciężkie. Jest tak dużo różnych sytuacji, przypadków, ludzi że czasami ciężko jest wobec wszystkich postępować tak samo dlatego przywołałam swoje wątpliwości co do przypowieści o synu marnotrawnym i jej zastosowaniu co do mojego męża w tym momencie. Ciągle w sumie myślę o tym czy dobrze robię czy może powinnam to a może tamto i to pytanie a może nie mam racji. Najczęściej pomaga mi uspokojenie się, przypomnienie sobie o wartościach które są dla mnie najważniejsze.

Jest coś co mnie troszkę "zaniepokoiło"....nie wiem ,czy dobrze zrozumiałam...
Cytat:
staram się naprawić swoje błędy, tak byśmy obydwoje mogli zdrowieć i tworzyć od nowa małżeństwo takie jakie powinno być. I nie stwarzać warunków do tego by był w tym nałogu ale go od niego oddalać
. On się musi zmierzyć z nałogiem , a nie oddalać...stoczyć bitwe o zycie...


Mój mąż toczy tę bitwę od dawna wierzę i widzę, że jest bliżej wygranej:)

Mnie jednak najbardziej niepokoiło to jak w momencie odmawiania nowenny pompejańskiej mój mąż dosłownie szalał i nie chodzi mi o jego nałóg bo do tego nie wracał ale głównie widać było walkę o jego duszę. Były momenty zwłaszcza na początku jak z nienawiścią patrzył na mnie, mówił słowa które bardzo raniły, nie chciał iść do Kościoła jakby wszystko co złe złe w nim się skumulowało. Kiedy kończyłam nowennę mój mąż sam z siebie poszedł do spowiedzi, wszystko ucichło i ten spokój który teraz odczuwam jest dla mnie potwierdzeniem ze wszystko zmierza w dobrym kierunku że będzie dobrze. Widzę też po zachowaniu męża że odzyskuje tą duchowość o której pisze Ksiądz Dziewiecki. Wstyd przyznać ale czasami miałam wątpliwości czy zło i Bóg istnieje i czy modlitwa pomaga tak po tym co się działo moja wiara się umocniła:)

Dziękuje za dobre słowo i rady:)
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 16:48   

Reginko

Ja też mam problemy z rozeznaniem , udaje mi się nie wpadac z tego powodu w niepokój.
Nie zaprzątam sobie głowe tym co powinnam wobec tego co się dzieje...traciłam energię z powodu niepewności...Z łaskawości Bożej udało mi się utrzymac spokój wew, wobec tego co się dzieje tu i teraz...nie jutro , nie wczoraj...dziś.Jedyne co mogę to zmieniac siebie i pogłębiac relację z Bogiem , a owoce tej relacji rozsiewac jak najlepiej potrafie wokół siebie , z lepszym lub gorszym efektem... To za sprawa spokoju staje sie tak wiele jasne, "jakoś samo...." , Bóg działa....Jeśli czegoś nie jestem pewna to nie "ruszam", czekam i ciesze się dniem dzisiejszym...wyjasnienia same przychodzą...jakoś tak :), sytuacje układaja się tak bym mogła sprostać majac te talenty , które dał mi Bóg .

U mnie w domu apogełum " wściekłości" był w Wielki Piatek- mój post stał sie problemem..., a potem w samo Zmartwychwstanie...kiedy tyle radości we mnie się wylewało....kiedy czekałam tak z utęsknieniem na ten Poranek....po Świętach wszystko ucichło... Tak co roku mamy... od w sumie Srody Popielcowej....
Post też tak działa....połączony z modlitwa i RADOŚCIĄ dziecka Bożego staje się wielkim mieczem z Maryją...tak bardzo ogólnie to ujmuję....nie chciałabym nikogo przestraszyć...
Rozumiem o czym piszesz Regino

Baradzo Cię pozdrawiam
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 18:24   

Regino22,

u góry na naszym forum jest link "nagrania" a tam bardzo fajna konferencja Jacka Racięckiego na temat zniewolenia. Z całego serca Ci ją polecam.

Wiesz, życie z seksoholikiem przypomina kalejdoskop, cieszę się, że dziś jesteś pełna wiary w Boga i człowieka jednakże za chwilę przyjdą nawałnice, burze i pioruny. Ważne jest abyś była na to przygotowana i ugruntowana w swojej postawie.
Wiesz, być może jakiś uzależniony człowiek po pozostawieniu go samemu sobie nawet by się powiesił. Ale dla mnie ważniejsze jest to, co dzieje się z cierpiącymi rodzinami. Większość żon uzależnionych mężów cierpi na depresję, wiele leczy się psychiatrycznie a wszystkie pozostają współuzależnione do końca życia. Jasne, wszyscy mieliśmy "trudne dzieciństwo" ale nikogo to nie upoważnia do przemocy i dostarczania sobie przyjemności kosztem innych ludzi. Mnie, uratowały tylko dzieci przed targnięciem się na życie. I własnie dlatego nauczyłam się, że moje życie jest bardzo cenne i też mam prawo do wolności. Zdrowej, mądrej wolności pochodzącej od Boga. "Do wolności wyswobodził nas Chrystus"
Tak jak Ci wcześniej napisałam, nie mogę z Tobą polemizować ponieważ ja mam inną perspektywę.

Życzę Ci wytrwałości i wiele, wiele mądrości od kochającego Boga.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 19:03   

Regino, Mirello, Eromik, dziekuje za to co piszecie dla mnie to cenne.
Inspiruje mnie to do zastanawiania sie nad wspoluzaleznienieniem.

Niedawno dotarło do mnie zdanie ze je czasem cięzej leczyc od uzaleznienia, gdyz daje złudzenie bycia "lepszą" i "wyzej w rozwoju" od osoby bezposrednio dotknietej nałogiem, rola ta daje gratyfikację w pewnym stopniu.

Madrze rozpoznane wspoluzaleznienie, jak tu piszecie, moze byc startem do zdrowia, przede wszystkim wlasnego ale i kto wie czy tez drugiej osoby!

Pogody Ducha i wspieram modlitwą.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-13, 22:55   

Przez 18 lat życia z chorym człowiekiem, mam duże doświadczenie i wiem, że na niesienie krzyża z nałogowcem szkoda życia.

.....18 lat to szmat czasu,jak dla mnie nie do wytrzymania.
Zastanawia mnie jedno....czy Ty Eromik wiedziałaś od poczatku?...czy "walczyłaś"...stawiałaś jakieś granice?

Mam podobne doświadczenia....6 lat nałogu...sex telefony,dziwki,pornografia...nie byłam świadoma,ale jak tylko sie zoriętowałam.....twarde granice,konsekwencje i jak reka odjął.
Nie wiem....moze lekki przypadek był,może "prawdziwa miłość" zwyciężyła,może "groźba "rozstania...a moze jeszcze cos innego???

Jak to było u Ciebie?......mnie to juz na nic,ale może warto podzielić się doświadczedniem....dla innych.
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 12:32   

uwazam ze moj maz rowniez "zalicza" sie do seksoholikow...
potrafil z 3-4 kobietami na raz ciagnac romans, spotykac sie na sex a w miedzyczasie jeszcze na imprezy jezdzil i tam rowniez przygody na 1 noc...
w domu prawie zadnej calej nocy nie spedzil od wielu, wielu miesiecy
obecnie nie mieszkamy juz razem
po 3 latach meki (z jedna kochanka ma dziecko/placi alimenty, z druga prawdopodobnie usuneli ciaze) postawilam warunek albo rodzina i terapia albo kochanki i wyprowadzka
maz wybral kochanki
nie powiem mi zyje sie znacznie lepiej/spokojniej
ale uraz do meza pozostal...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8