Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
uwazam ,ze matki postępujące tak jak moja żona zaslugują na lincz
Na szczęcie Jezus , nie jest taki bezlitosny.
Co doprowadziła do tego że Twoja zona , zachowuje sie , jak sie zachowuje , to tylko Bóg wie, tobie jako ojcu potrzeba nowej wiedzy ( której nie chcesz przyjąć )by zatrzymac przemoc , ale tez zmienic to , co w Tobie poteguje te zachowania.
Pokazujesz paluchem na żone , ona ta złz , ja ten co wiem, jak , i co i kiedy , bo tyle mądrości przeczytałem . Odwróć dłoń zobaczysz , że jak jeden palec wskazuje na żone to 3 na Ciebie .
bogdanle napisał/a:
Ja po prostu będąc dość dlugo kawalerem przeczytałem niezliczone ilości mądrych ksiąg,naprawdę niezliczone ilości....
i jaki efakt , czemu jak jest z Toba tak dobrze to czemu jest tak źle ?
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 12:39
bogdanle napisał/a:
!Aha ten film czy jakieś tam kroki to naprawde nie dla mnie1Znam siebie....ten film zresztą kiedyś obejrzalem...Ja będąc 8 lat u zielonoświątkowców rozumiem ,jak takie filmy ,kroki dzialają...jak pozbawiają samodzielnoęci,osobowosci,itp.uwierzcie mi bo wiem co mówię!
nie korzystales z darow 12 krokow....
pozbawiaja samodzielnosci?? osobowosci??
wiesz co?? jestem dopiero na drugim kroku ale ile juz kawalkow siebie ODZYSKALAM, jak cudownie wychodze z uzaleznienia od meza, jak pieknie zaczynam myslec i mowic glosno SWOJE zdanie i nie boje sie meza!!
a Ty rzucasz puste i bez pokrycia sformulowania, zapytaj tych co przeszli juz cala ta droge....
moze wyciagniesz wtedy wnioski na podstawie czyichs doswiadczen....
bogdanle [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 12:51
Mirakulum:przerażone maleństwa pytaja:mamusiu to tatuś jest taki zly?nasz kochany tatus?boimy się mamo,mamo boimy się ...mama nie slyszy i dalej szaleje...wie też jak bardzo tym dokuczy mężowi!A dobrze mu tak!Przecież mnie zdenerwował!a macie jeszcze maluchy!Wolno mi boście moją własnością!Alyszy się ,że matki bite i poniewierane za wszelką cenę oszczedzają dzieci....
[ Dodano: 2012-01-24, 12:57 ]
katalotko:ok.życzę powodzenia!Mnie na samą mysl o realizacji jakichś krokow aż ciarki przechodza!Jest tu wyjątek:3 lata temu rzucilem palenie dzieki wspanialej ksiązce alena carra ....bylo tam jednak kilka krokow...Pozdrawiam!
[ Dodano: 2012-01-24, 13:15 ]
Zadziwiajace ,ze niektore osoby nie rozumieją ,iż mogę być winny wobec żony ale nie wobec dzieci!żona nie ze strachu wola do drugiego pokoju :dzieci a tatuś powiedzial na mamę tak itak...itp.ze zlośliwą jakas satysfakcja:bede robić co chcę,wolno mi!
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 13:30
bogdanle napisał/a:
Zadziwiajace ,ze niektore osoby nie rozumieją ,iż mogę być winny wobec żony ale nie wobec dzieci!żona nie ze strachu wola do drugiego pokoju :dzieci a tatuś powiedzial na mamę tak itak...itp.ze zlośliwą jakas satysfakcja:bede robić co chcę,wolno mi!
zadziwiajace jest to że we własnym zadufaniu nie pojmujesz jednej ważnej sprawy.
zawiniając wobec żony-zawiniasz wobec dzieci...
robiąc na przekór zonie-niszczysz psychike dzieci..
tocząc batalie z żoną -wprowadzasz chaos do domu...
tak trudno to pojąć???
i mam prosbe skończ już z tymi zasadami zielonoświątkowców...
(choc to tylko moje odniesienie do tematu)...
kiedys poczytałem sobie na ich temat...
i jak dla mnie jest to duża (dopuszczalna???) sekta
zatem koncze pisanine w tym temacie
....bo muru głowa nie przebiję....
Bogdanle, po co Ty tu piszesz, czego oczekujesz, skoro niczego nie przyjmujesz i niczego nie chcesz w sobie zmienic. Drugiego czlowieka nie zmienisz, mozesz tylko siebie. Dobro rodzi dobro. Prowokujesz, badania przeprowadzasz?
Moze powinienes pojsc najpierw sam do psychologa, to naprawde nie boli, a zmienia postrzeganie rzeczywistosci, otwiera oczy, moze wtedy i Twoja zona skorzystałaby z terapii.
Skoro Twoja zona jest taka zla, Ty taki wspanialy, to sepracja i nie ma co wchodzic na fora i szukac potwierdzenia, ze jest sie swietnym ojcem, dzieci sa najwazniejsze.
Wina najczesciej lezy po obu stronach, nie wiemy co Twoja zona by powiedziala o Tobie, gdyby tu zajrzala. Piszesz glownie o zonie, nie o sobie, a to Ty podobno szukasz rozwiazania problemu. Dziwne to Twoje szukanie sposobow ratowania malzenstwa w imie dzieci.
Rechercher [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 14:37
dużo piszesz o szalonej żonie ale nic o przyczynach... może warto by jednak pogrzebać - co się stało, dlaczego, czego ta żona chce ??? czasem takie zachowanie jest obroną, tylko przed czym?
może spróbuj poćwiczyć "aktywne słuchanie", napisz żonie list - ze chcesz zacząć rozmawiać, że nie chcesz wojny, nie chcesz żeby dzieci widziały takie relacje 2 dorosłych osób,które powinny się wspierać a tym czasem nie mogą sobie ufać...
coś musiało się podziać bo nie sądzę żeby to było hobby twojej żony - dokuczanie mężowi na oczach dzieci...
jeziorko1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 14:39
Bogdandal...
ciągle piszesz o cierpiących dzieciach... ciągle jesteś pełen wścieklości na żonę... zapewne masz podstawy. Ale wiem ze swojego doświadczenia, że wściekłość zaślepia, rodzi TYLKO agresję, nie pozwoli Ci na obronę dzieci, bo jesteś tak zawładnięty walką z żoną - co widać po Twoich tu odpowiedziach. Mam dwójkę dzieci, które również w pewnym momencie zostały uwikłane w walkę.
Trafiłam dzisiaj na forum na bajkę o dziecku - masz tu kawałek, żeby zobaczyć świat oczami córek. Oczywiście możesz stwierdzić, że to naiwne, ale może warto na jakiś czas odłożyć na bok swoją dumę i wściekłość, zatrzymać się i przeczytać coś naiwnego...
W pewnej rodzinie pojawiło się dziecko. Malutkie, słodkie, bezbronne, jak to dziecko. Przyszło na świat wyposażone w liczne potrzeby: potrzebowało miłości, opieki, bezpieczeństwa, spokoju, radości. Potrzebowało także wiedzieć, co jest dobre a co złe, i co a czego nie wolno robić. Niestety, w rodzinie w której przyszło żyć naszemu dziecku, rodzice zajęci byli walką ze smokiem. Ten smok wymagał od rodziców zaangażowania wielu sił i energii, kradł także całej rodzinie czas i pieniądze. Rodzice zajęci walką ze smokiem, nie mogli zaspokajać potrzeb dziecka. Dziecko bardzo szybko nauczyło się, że jeśli chce wydrzeć rodzicom chociaż trochę uwagi dla siebie, musi zacząć uczestniczyć w walce. Malutkie, bezbronne dziecko na wojnie. To jasne, że szybko przestało być malutkie i bezbronne.
Dziecko rosło w nieustającym zamęcie i poczuciu zagrożenia. Gubiło się w domysłach, kto właściwie jest w tej wojnie agresorem, a kto się broni. Czy winę za to wszystko ponosi smok? A może jednak rodzice? A może gdyby jedno z nich odważyło się powiedzieć „dość”, to w końcu smok poszedłby sobie i byłby spokój w rodzinie? Czasami dziecko myślało, że to ono jest winne całej tej wojnie... Czasami ból i cierpienie, poczucie winy i poczucie krzywdy stawały się tak straszliwe, tak niemożliwe do zniesienia, że dziecko chowało się czarodziejskiej kuli, która odgradzała je całkowicie od świata. Tam mogło nie czuć, nie słyszeć, nie widzieć. ...
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 15:28
Nie ma gry bez graczy… co by znaczyło, że gdyby któreś z was w pewnym momencie nie podtrzymywało tej relacji to zakończyła by się szybko bez nakręcania się każdego. W waszym przypadku oboje udowadniacie sobie coś, podtrzymując swoje racje. Jak w każdej grze targają wami emocje, a one sprawiają takie a nie inne zachowania.
Nikt nie chce ustąpić, zachodzi wymiana zadań, krytyka drugiego, poniżanie i obrażanie co sprawia obronę niesłusznie odczuwanej krytyki i jeszcze mocniej nakręca i zmusza was do ataku.
Tak, więc „potwory” są dwa, nie jeden w tej grze… zachowania jednego w stosunku do drugiego zmusza was do ciągłej gry pod tytułem kto ma racje, ja ten lepszy ty ta/ ten podła, bezduszna.
A pod tym odczuciem walka o własne potwierdzenie tego, nie jestem taka, taki jak mnie oceniasz, jak mnie widzisz, to twoje zachowania prowokują mnie do takich zachowań, w związku z czym jesteś tym który choć czuje się tym lepszym w oczach drugiej jest głównym winowajca całej awantury, sprzeczek .
Można tak latami trwać w tej grze o włądze, o dzyskanie szacunku w oczach drugiej osoby i dobre imie.
Jak się poczułeś z krytyką swojego zachowania uzyskaną od forumowiczów? Źle… wywołała gniew, złość i chęć samoobrony, jeśli w bliższej i trwałęj relacji dostawałbyś wciąż ten sam komunikat zacząłbyś w wyuczony wytrenowany sposób reagować… powód oborna siebie przed niesłuszną krytyką i oceną się, przecież we własnych oczach widzisz się inaczej, krytyka boli i zaniża zawyżoną samoocene.
I jeszcze jedno… krytykujesz żonę, że posługuje się dziećmi by ci dopiec…jak ty wykorzystujesz to, jaką satysfakcję czujesz gdy słyszysz z ust dzieci….”mamusiu to tatuś jest taki zly?nasz kochany tatus?”Pewnie to rekompensata za brak szacunku ze strony żony…tylko od kogo…
Od dzieci, dzieci są w tej grze dla ciebie potwierdzeniem twojej samooceny…jakim kosztem z ich strony, ich psychiki.
Piszesz żona mówi ze… zlośliwą jakas satysfakcja:bede robić co chcę,wolno mi!…
a ty jej zabroniłes tego w jaki sposób stanowczy sposób, by nie miałą takiego myslenia?
Jakieś kroki stanowcze w kierunku nie pozwalam dłużej na takie zachowania w moim domu?
Czy może satysfakcja ze strony dzieci, które uważają cie za fajnego ojca wystarcza by nic nie robić, w końcu w ich oczach widzisz się tym fajnym tatusiem… ale ich ocena jest zmanipulowana waszym destrukcyjnym wpływem na nie, manipulacją ich odczuciami…nie potrafią jeszcze…jeszcze nie potrafią ww właściwy sposób odbierać tego jak są manipulowane przez obojga rodziców, jak wykorzystywane dla waszej gry…
Tyle książek i tak mało refleksji? może czas wrócić do nich, może dziś więcej wyczytasz z korzyścią dla siebie i twojej rodziny….
tylko to może zaburzyć obraz samego siebie, moze o to chodzi w tym braku powrotu do lektur, braku zgody do do korzystania z innych źródeł wiedzy w temacie samouświadamiających moje zachowania, jak ja wpływam na innych.
Krzysztof123 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 16:00
bogdanle napisał/a:
To prawda ,iz uwazam ,ze matki postępujące tak jak moja żona zaslugują na lincz!Czy to kogoś dziwi///No może tego ,kto nie ma wyobrażni,kto tego nie widzial i nie przeżył....Dziękuję za odpowiedzi!Aha ten film czy jakieś tam kroki to naprawde nie dla mnie1
Bogdan pisałem Ci wyżej i inni też, jak można postępować dążąc do scalenia nie tyle samego związku małżeńskiego ale i rodziny - przede wszystkim by w Waszym związku dzieci czuły się kochane i bezpieczne. Twoje posty trochę mnie przerażają dlatego zmuszony jestem od SIEBIE uświadomić Ci jedną ale bardzo ważną sprawę!!!
To forum jak każde inne w internecie dostępne jest dla każdego potencjalnego posiadacza łącza internetowego ale adresowane jest TYLKO i WYŁĄCZNIE (co wprost wynika bardzo dużych napisów pojawiających się na nim po wybraniu tego adresu) do osób chcących ratować swoje związki małżeńskie i dbać przy tym o odpowiednie wychowanie dzieci. Nasza postawa jest przy tym nacechowana miłością i przebaczeniem opartymi na wierze katolickiej.
Jeżeli nie jesteś zainteresowany naszymi założeniami to proszę opuść to forum i poszukaj czegoś odpowiedniego dla siebie. Popieranie osób rzucających wulgaryzmami jak to uczyniłeś w przypadku xxxXXX też jest sprzeczne z jego założeniami a przy tym obraża uczucia religijne osób wierzących co już nacechowane jest łamaniem przepisów prawa karnego.
bogdanle [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 16:08
Krzysiu a może u xxxxxx tylko gęba paskudna a serce zlote...?Mi jej szkoda...Ja tez w nerwach przeklinam...Nieladne to ale nieszkodliwe bo przy dzieciach wyrażam się poprawnie...
[ Dodano: 2012-01-24, 16:12 ]
A poza tym bardzo watpię Krzysiu abyś ty komuś pomogl...złote,cudze myśli okazują się czesto olowiane....Świętoszkowatość to i Panu Bogu pewnikiem nie bardzo podoba sie...
[ Dodano: 2012-01-24, 16:16 ]
I jeszcze jedno Krzysiu:Pan Jezus przyszedl glownie do takich ,jak xxxxxx...bardzo czesto tacy są lepsi od tych bardzo religijnych porządnych...jeśli tu nie ma dla takich miejsca to rzeczywiście czas by byl opuścić to forum...
[ Dodano: 2012-01-24, 16:19 ]
wpadam tu czesto bo przy biurku liczę i licze ,piszę i piszę...muszę mieć odskocznie...
[ Dodano: 2012-01-24, 16:21 ]
nie mam czasu na ksiązki...
Krzysztof123 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 16:26
mario napisał/a:
Na koniec trochę mądrości, bo tak jak ja masz dzieci: Wiesz jak najmądrzej okazywać dzieciom że je kochasz? Szanuj i kochaj ich matkę. Życzę Ci Bożej łaski, Jego przebaczenia i głębokiego poznania.
Powodzenia.
Bogdan pomiń zatem moje posty a weź sobie do serca to co inni piszą z głębi serca.
bogdanle [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 16:37
ok.Krzysztofie
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 16:43
bogdanle napisał/a:
nie mam czasu na ksiązki...
wykręt... zamien czas spedzony na forum na książke
zależy ci na swojej rodzinie?
rozumię, czas to pieniądz, więc może skorzystaj z porady psychologa jak on widzi sytuacje w twoim domu, skorzystasz na czasie, nie bedziesz musiał słuchac nieprofesjopnalnych rad a jednocześnie zdobędziesz poczucie
- robie coś w tym kierunku, nie tylko gram w tej patologicznej relacji...
bogdanle [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 16:47
niestety od miesiąca robię zadania z matematyki kierownikowi ,który zaczal studia...ze 200 ale ju z koncze...nie umiem odmowić i szlag ,mnie trafia i...żonę...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.