Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wyszłam za mąż bardzo młodo. Miałam 19 lat i byłam w ciąży. Kochałam mężczyznę, z którym wzięłam ślub. On mnie też. Ale powoli wszystko się zepsuło. On nie ma do mnie szacunku, oskarża o zdrady, mówi, że jestem złą matką, złą żoną. Kłócimy się praktycznie codziennie. Ja mam do niego żal, że wszystko jest na mojej głowie, brakuje mi wsparcia, pomocy, on twierdzi, że mógłby mieć lepszą żonę, że ja jestem beznadziejna. Ciągle zwraca uwagę na inne kobiety, mówi, że są ładne, zgrabne a ja jestem zerem.Nie kocham go już. Trzymają nas razem tylko dzieci, przyzwyczajenie i pieniądze. Sama nie utrzymałabym dzieci. Mam 26 lat.dwoje dzieci i męża ,którego zaczynam nienawidzić.Jestem nieszczęśliwa. Pragnę miłości, ciepła, spokoju. czy to tak dużo? Dlaczego Bóg TAK pokierował moim życiem? Gdzie ten Jego plan? Gdybym mogła cofnąć czas, potoczyłabym życiem inaczej. Nie poszłabym do łóżka z mężczyzną przed ślubem. Może wtedy by mnie szanował.A ja nie szanowałam siebie i teraz mam za swoje. tylko jak mam żyć, żebym za parę lat znów nie marzyła tylko o tym żeby cofnąć czas??
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-23, 09:46
Witaj na forum
jaa2008 napisał/a:
Dlaczego Bóg TAK pokierował moim życiem? Gdzie ten Jego plan? Gdybym mogła cofnąć czas, potoczyłabym życiem inaczej.
Boży plan na ludzkie życie jest dobry, tylko ludzie w nim mieszają, bo wydaje im się że wiedzą lepiej.
Cofnąć czasu nie możesz. Możesz za to tak kształtować swoje życie, aby to co przeżyłaś było konstruktywnym doświadczeniem, takim z którego wyciągnęłaś wnioski, takim które spowodowało że jesteś lepszym, mądrzejszym człowiekiem, świadomie, z Bogiem kształtującym swoje życie. Jesteś własna to zrobić, ale zacznij od podstaw
Czytaj forum, i zmieniaj siebie, swoje życie; na początek polecam Ognioodpornego :
http://www.kryzys.org/vie...?t=4764&start=0
Renata23 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 07:54
To czy poszłaś do łóżka przed małżeństwem niczego nie zmienia to nie dlatego mąż nie ma do Ciebie szacunku. Ja znałam się z moim mężem 6 lat i nie współżyłam z nim dopiero po ślubie
a i tak mnie zdradza, po 23 latach małżeństwa zmienił się w kawalera,
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 10:38
Bym powiedziała, że jednak zmienia, ale też nie jest to przeznaczenie, że jak to, to wtedy to. To jeden z czynników wpływający na brak szacunku, nie jedyny. Podobnie jak zdrada nie jest efektem wyłącznie braku szacunku, tu też wiele czynników gra rolę.
mario [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-24, 10:58 Re: jak mam dalej żyć?
Cytat:
.Nie kocham go już. Trzymają nas razem tylko dzieci, przyzwyczajenie i pieniądze. Sama nie utrzymałabym dzieci. Mam 26 lat.dwoje dzieci i męża ,którego zaczynam nienawidzić.Jestem nieszczęśliwa. Pragnę miłości, ciepła, spokoju. czy to tak dużo?
Witaj.
Trochę dużo tu przeciwności, nie wiem czy ty sama to widzisz? Może warto zmienić swoje nastawienie? Jeżeli się czegoś pragnie, tak jak Ty (miłości itd.), to trzeba najpierw "zainwestować" w miłość. Owszem, nie ma gwarancji że inwestycja się "opłaci" ale warto zaryzykować.
I nie obwiniaj Boga proszę o swoje postępowanie, On ma tylko plany a my mamy swoje drogi i rozeznanie. Niestety nie umiemy czytać Bożych map i planów.
Pozdrawiam.
Dixon [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 14:39
Witaj
zaczęliście rzeczywiście trochę wcześnie budowanie domowego stadła.
Ale wroc do momentu Waszego slubu. Na pewno pobieraliscie w stanie wielkiej milosci. Przypomnij sobie pierwsze slowa przsiegi malzenskiej. Przsiegalalas nie tylko mezowi ale przede wszytkim Bogu i tego musiesz sie trzymac. Takiego meza dostalas od Boga i takiego musisz go niesc. Zaufaj panu, zacznij prace nad soba, na meza sie nie ogladaj, zrob wszstko co mozesz a reszte zrobi Bog.
bogdanle [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 16:09
Twoj mąż to jeszcze dzieciuch.Nieodpowiedzialny mlokos.Nadzieja w tym ,że może kocha dzieci...?A może po ślubie się zaniedbalaś?Kiedy ostatnio bylaś np.u fryzjera?Na pewno są ladniejsze od ciebie,są też brzydsze...to nie takie ważne...Coż uczucia mijają...pozostaje przywiązanie i codzienny trud kochania się takimi jakimi jesteście...zostaje wola tworzenia związku,rodziny...Może on dojrzeje do roli ojca i męż a a może i nie...?
[ Dodano: 2012-01-26, 16:13 ]
Przysiegalaś PRZEDE WSZYSTKIM męzowi!W obecności Boga....
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 20:32
witaj!
Cytat:
tylko jak mam żyć, żebym za parę lat znów nie marzyła tylko o tym żeby cofnąć czas??
Trudne pytanie...na pewno z Panem Bogiem. On najważniejszy.
Z modlitwą.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 21:02
Nirwanna napisał/a:
Bym powiedziała, że jednak zmienia, ale też nie jest to przeznaczenie, że jak to, to wtedy to. To jeden z czynników wpływający na brak szacunku, nie jedyny
a co ma do tego szacunek????
jedynie może miec to wpływ na odczucia i sens wiary(czystość).
A co jak ktos nie wierzy ???
a tak na marginesie
znam małżenstwa jakie (jakby tu skromnie powiedziec.)..rozrabiały przed slubem i sa wieloletnimi szczęśliwymi małżeństwami....
a znam małżeństwa jakie żyły w pełnym celibacie..a rozpadło sie wsio....
zatem????
zamiast iśc na łatwizne i szukać przyczyn w czyms,obwinic cos- lepiej poszukac tych przyczyn w sobie,w relacjach,w codziennosci....itd...itp
no cóz ???
człowiek który tylko wszystko upraszcza- szukając kogoś ,lub czegoś by zwalic winę
nigdy nie odkryje prawdy o sobie
pozdrawiam
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 22:00
Norbert, nie chcialabym zeby przyklad Twoich znajomych par był zachętą do
grzechu w narzeczenstwie.
Rozni ludzie czytaja to forum.
Grzech przeciw czystosci w narzeczenstwie jest bezsprzecznym złem i nie ma co go tłumaczyc.
Ks Pawlukiewicz mowi o tym w swoich kazaniach bardzo obrazowo i uzasadnia.(nie tylko oczyowscie on, ale najbardziej mi utkwiło mi w pamieci).
Cytat:
zamiast iśc na łatwizne i szukać przyczyn w czyms,obwinic cos- lepiej poszukac tych przyczyn w sobie,w relacjach,w codziennosci....itd...itp
zgadzam sie z Toba, co do szukania w sobie....
ale nie odbieram chodzenia droga przykazan i szukania błędu w zboczeniu ze sciezki Bozej, jako pojscia na łatwiznę
przyczyny naszych dramatow leżą w grzechu wobec Boga, w naszym łamaniu praw Boskich i ludzkich....
Pan Bog dal nam ułatwienie..10 przykazan, niby proste a jakie trudne.
choc oczywiscie seks przedmalzenski moze byc czubkiem góry lodowej roznych problemow osobistych...ktore z Bożą pomocą mozemy rozwiązac.
ja2008 Pan Bog najlepszym lekarzem.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 22:56
Danka 9 napisał/a:
Norbert, nie chcialabym zeby przyklad Twoich znajomych par był zachętą do
grzechu w narzeczenstwie
A jaka to zachęta???
cosik zbyt emocjonalny odbiór.....
Danko a może warto tak..zanim odczytasz jak odczytałas
wdech...wydech..wdech-a potem chwila zastanowienia.
Ja swa wypowiedz podzieliłem -tak jak chocby i podzielony jest zwykły świat poza sycharem....
częśc ludzi wierzy i jak zreszta zaznaczyłem problem z nieczystością.
a cześc ludzi nie wierzy -zatem oni nie stają wobec problemu nieczystości...
I dlatego szacunek -czy brak szacunku nie wynika z problemu przed..czy po....
i dlatego odniosłem sie do takich małżeństw....
Danka 9 napisał/a:
Grzech przeciw czystosci w narzeczenstwie jest bezsprzecznym złem i nie ma co go tłumaczyc.
Ks Pawlukiewicz mowi o tym w swoich kazaniach bardzo obrazowo i uzasadnia.(nie tylko oczyowscie on, ale najbardziej mi utkwiło mi w pamieci).
i na co ten wywód????
chcesz mnie Danko ewangielizować????
spokojnie....jak cos to mam juz innych przewodników ,,czy tez kierownika duchowego
Danka 9 napisał/a:
zgadzam sie z Toba, co do szukania w sobie....
ale nie odbieram chodzenia droga przykazan i szukania błędu w zboczeniu ze sciezki Bozej, jako pojscia na łatwiznę
przyczyny naszych dramatow leżą w grzechu wobec Boga, w naszym łamaniu praw Boskich i ludzkich....
Pan Bog dal nam ułatwienie..10 przykazan, niby proste a jakie trudne.
choc oczywiscie seks przedmalzenski moze byc czubkiem góry lodowej roznych problemow osobistych...ktore z Bożą pomocą mozemy rozwiązac.
teoretycznie tak byle by grzebac więcej i głowniie w sobie zamiast wsio tłumaczyc tylko zdolnościa do grzechu...lub????
moca szatana
zatem ...
co do autorki postu????
warto poszukac przyczyn jakie doprowadziły do stanu i sytuacji jaka jest.....
oczywiście w parze z pogłebiniem wiary.....
Bóg Danko oczekuje nas efektywnych w wierze ...a nie slepo podążające owieczki
i tyle
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2012-01-26, 23:07, w całości zmieniany 1 raz
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 23:07
Dixon napisał/a:
Takiego meza dostalas od Boga i takiego musisz go niesc. Zaufaj panu, zacznij prace nad soba, na meza sie nie ogladaj, zrob wszstko co mozesz a reszte zrobi Bog.
Ja bym raczej powiedziała: takiego męża sobie wybrałaś...
Życie nasze jest sumą wyborów i decyzji. Ja też byłam na etapie (i czasem dalej jestem) żalu do Boga o mój los... Ale przecież Bóg nie zmusił mnie do małżeństwa, ba, może nawet jakoś próbował pokazać, że na pewne rzeczy przymykam oko, ale to JA zdecydowałam się na ślub z moim mężem...
Myślę, że jeżeli się mówi "taki los/takiego męża Ci zesłał Bóg" to prędzej czy później będzie się miało do Boga o to żal... a to piękne pole dla Szatana, by nas od Boga odwrócić...
Przepraszam Dixon, że tak wtrąciłam, ale z doświadczenia wiem, że, choć na początku jest ciężko, to lepiej dla nas jest im szybciej sobie uświadomimy, że to MY odpowiedzialni jesteśmy za nasze decyzje... wtedy szybciej dojdziemy do wniosku, że trzeba coś w NAS zmienić, że coś nam przeszkadza w podejmowaniu dobrych decyzji... Zwalanie na Boga powoduje powolną ale i skuteczną degradację naszego poczucia odpowiedzialności za własne czyny. Takie jest przynajmniej moje jakże skromne zdanie
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-26, 23:13
Aniołek5 napisał/a:
im szybciej sobie uświadomimy, że to MY odpowiedzialni jesteśmy za nasze decyzje... wtedy szybciej dojdziemy do wniosku, że trzeba coś w NAS zmienić, że coś nam przeszkadza w podejmowaniu dobrych decyzji..
zgadzam się
Pogody Ducha
bogdanle [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-27, 07:22
Trzymają nas razem tylko dzieci, przyzwyczajenie i pieniądze-a to wcale nie malo!Myśę,ze się docieracie...Planów Bożych nie pojmujemy...na ogol...wydaje się,ze zostawil nam wolność wyboru...Myślę ,że jeśli z niego dobry tatuś,to nie marnujesz czasu będąc z nim...tylko czy nie klocicie się przy dzieciach?Pozdrawiam!Uważam,ze wspolzycie przed ślubem nie ma dziś znaczenia dla twojego związku...to byl grzech,owszem,bylaś u spowiedzi i po sprawie...a kto dzisiaj nie wspolżyje?!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.