Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Otrzymałam ostatnio uzasadnienie swojego wyroku rozwodowego. Duzo tego jest.
Nierozumiem kilku kwesti w tym uzasadnieniu.
"Pozwana deklaruje ze nadal czeka na męza i chce mu przebaczyc nawet pomimo tego ze zwiazał się on na stałe z inna kobietą. Pomimo deklaracji pozwana faktycznie nie starała się jednak wznowic pozycia z powodem. Gdy powód spotykał się z dziecmi pozwana nierozmawiała z nim starała się przebywac w innym pomieszczeniu nie narzucała mu się i nie przeszkadzała w kontaktach powoda z córkami"
Wiecie ja tego nie rozumiem.Z tego wynika ze moje zachowanie było na moją niekorzysc.Ze powinnam zachowywac się inaczej,narzucac się męzowi? Co ja mogłam zrobic ze swojej strony zeby wnowic pozycie? Dziwi mnie taka opinia sądu? Jezeli mąz mnie okłamywał i przez cały czas tak jak jest napisane prowadził podwujne zycie mnie zapewniał a tam miał dz.....Co ja miałam go błagac,narzucac mu się nasiłe. Jak bym zachowywała się inaczej zalił by się ze byłam nachalna. On i tak powiedził ze był dla mnie miły ze wzgledu na dzieci.Bardzo krzywdzaca dlamnie jest taka opinia i daje mi do myslenia co ja mogłam jeszcze zrobic a pozatym wpedza mnie w poczucie winny ze nie zrobiłam wszystkiego zeby uratowac moje małzenstwo. Bo w ocenie sądu niezrobiłam wszystkiego zeby to małzenstwo uratowac,ze mogłam starac się bardziej! Ale co ja takiego mogłam jeszcze zrobic jak mój mąz na wszystko był na nie,nawet przez mysl mu nie przeszło zeby wrócic a na horyzoncie była ta wstretna stara ruda baba!!!!! Według sądu to było tylko takie moje gadanie w zaden sposób niepokryte czynami!!! I to mnie najbardziej boli.W Jaki sposób ja bardziej mogłam przekonac sad ze kocham męza ze zalezy mi na jego powrocie i ze wszystko mu wybaczam??? Ze chce zeby wrócił do mnie i do dzieci.
Nastepna wzmianka
........,a deklarowana przez pozwaną gotowosc wznowienia pozycia jest jedynie pozorna, zachowanie bowiem pozwanej i wysyłane przez nią powodowi wiadomosci nie wskazują na jej rzeczywistą gotowosc wybaczania powodowi i powrotu do małzenstwa"
Nie wiem czego to się tyczy tego ze jak mąż był u dzieci to byłam bardzo powsciagliwa,nie narzucałm mu się nie chisteryzowałam byłam opanowana i trzymałm się na uboczu? Ze nie okazywałam mu uczuc? Ale robiłam to tylko dla tego ze przebywanie w jego obecnosci sprawiało mi ból jego obojętnosc,chłód w wrecz czasami wrogosc sprawiało mi ból, Ból odrzucenia, braku miłosci i tego ze jestem dla niego obcym człowiekiem, prawie nikim. A bałam się okazywac mu uczucie tyle razy zostałam już zraniona i upokorzona przez męza ze strasznie się tego bałam ze zostane wysmiana,upokorzona. Powstrzymywała mnie tez ta swiadomosc ze on ma babe.
i jeszcze jeden cytat
......uznac nalezy za bedącą jedynie szykaną dla powoda....
Ja tego nie rozumiem? Z tego wynika ze moja niezgoda na rozwód była jedynie szykana w stosunku do mojego meza? Ale w jaki sposób ????? Ja tego nie rozumiem wogóle?
Zastanawiam się czy ja mogę się niezgodzic z pewnymi kwestiami tego uzasadnienia mój mąz ma gdzies co onim tutaj napisali ale dlamnie ta opina jest krzywdzaca. Napisali ze moja niezgoda na rozwód jest sprzeczna z zasadami wspórzycia społecznego. Wywnioskowałm z tego uzasadnienia ze tak naprawde to niezalezy mi na powrocie męza i niechce jego powrotu ze mam go gdziec ale niechce dac mu rozwodu na złosc.
I ja niewiem czy w jakis sposób mogę się ustosunkowac do tego uzasadnienia?
Dziękuję za odpowiedz Pozdrawiam Tyśka
golabek [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-22, 22:42
Jeśli faktycznie jest tak, jak piszesz, to marna moja przyszłość...
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-22, 23:02
Tyśka, ja Cie przepraszam, wiem że to nietaktowne z mojej strony pisać coś takiego w Twojej sytuacji, ale nie mogę się powstrzymać... ale ten tekst:
Tyśka napisał/a:
a na horyzoncie była ta wstretna stara ruda baba!!!!!
no dosłownie rozbawił mnie do łez
A tak bardziej przy temacie - przkro mi, że odebrano Twój ból i próbe radzenia sobie z sytuacją, jako zwykłą oziębłość... A niezgodę na rozwód, jako szykanowanie...
Nie mam pojęcia, jak przebiega sprawa rozwodowa, ale domyślam się, że możesz się odwołać i w odwołaniu uzasadnić swoje zachowanie, jak to zrobiłaś to na forum?
Ktoś na pewno się tu odezwie z pomocą.
Napisali ze moja niezgoda na rozwód jest sprzeczna z zasadami wspórzycia społecznego. Wywnioskowałm z tego uzasadnienia ze tak naprawde to niezalezy mi na powrocie męza i niechce jego powrotu ze mam go gdziec ale niechce dac mu rozwodu na złosc.
I ja niewiem czy w jakis sposób mogę się ustosunkowac do tego uzasadnienia?
Dziękuję za odpowiedz Pozdrawiam Tyśka
Tysiu, może Jarek321 i Krzysztof123 wypowiedzą się w tym temacie, zwłaszcza na Twoje ostatnie pytanie.
Rzeczywiście ocena sędziego jest bardzo krzywdząca dla Ciebie, w fałszywym świetle przedstawiająca Twoje rzeczywiste intencje, postawę. Tym niemniej moim zdaniem Twoja postawa wierności, niezgoda na rozwód ma ogromną wartość przed Bogiem, ale także przed ludźmi, którzy w jakiś sposób rozpoznają prawdę.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
golabek [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-22, 23:49
Zawsze możesz składać odwołanie i przedstawiać swoje zdanie na temat wyroku. Nie jestem aż tak obeznany, ale wydaje mi się, ze jest to konieczna droga, jeśli Twoje sumienie nie zgadza się z tym, co zapadło w sądzie. Nigdy nie wiadomo co przyniesie nasz upór w przeciwstawianiu się złu.
Nie mogę Ci pomóc formalnie czy prawnie, lecz masz moją modlitwę.
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-23, 06:29
Tyśka napisał/a:
........,a deklarowana przez pozwaną gotowosc wznowienia pozycia jest jedynie pozorna, zachowanie bowiem pozwanej i wysyłane przez nią powodowi wiadomosci nie wskazują na jej rzeczywistą gotowosc wybaczania powodowi i powrotu do małzenstwa"
O jakich wiadomościach jest mowa? Mają jakieś Twoje smsy i maile o treści, z których mogą coś takiego wywnioskować? (jakieś wyzwiska skierowane do męża czy jego kochanki, jakieś żale, wulgaryzmy...)
Sąd najwidoczniej zauważył niespójność.
Jeśli deklarujesz oficjalnie, że chcesz scalenia małżeństwa, a w smsach sąd czyta, jak piszesz, że ma nie przychodzić, że jest taki i owaki - to co ma myśleć?
Tę niespójność w Twoim zachowaniu zauważyli ludzie także tu na forum, Tyśko.
Kochani, mam wrażenie, że sama niezgoda na rozwód ma być podstawą i reszta się nie liczy.
Jeśli nie zgadzamy się na rozwód, ale...
... jesteśmy wrogo nastawieni do męża
... utrudniamy mu widzenie z dziećmi (a do tego sama się przyznałaś, bo obecność męża sprawiała Ci ból, więc wolałaś go nie widzieć)
... jeśli okazujemy słabość, żal nieprzerobiony, smutek w postaci wrogich wiadomości, telefonów, wyzwisk, kłótni
to gdzie ta spójność?
Ja nie wiem, jak ja bym się zachowała i nie wiem, jak trzeba się zachować.
Ale wiem jedno - jeśli kocham męża i chcę z nim być, widzę szansę na małżeństwo, to szukam wszystkiego, co może być wspólne z nim, zgodne, szukam nici porozumienia na takiej płaszczyźnie, na jakiej można (np. tu kontakty z dziećmi, jego wizyty)
Nie zgadzam się na romans, ale pokazuję mu otwarte drzwi i możliwość powrotu, a nie wrogość, złość, niechęć i łzy.
Tyśko, na zdrowy rozum - jeśli jego obecność sprawiała Ci ból i unikałaś go (naturalny zapewne odruch), to jak mogłaś być jednocześnie gotowa na przyjęcie męża z powrotem?
Pisała Ci Malta swego czasu - przez pięć czy sześć lat, które przeżyłaś ostatnio, skupiona byłaś na swoim bólu, żalu, rozterkach. Czy mogłaś przeżyć je inaczej? Nie wiem.
Myślę jednak, że czas wyciągać jakieś wnioski. Bo teraz kolejne lata będziesz roztrząsała, jak to sąd Cię skrzywdził....
Niezgoda na rozwód - oczywista rzecz. Ale niech za nią idą stanowcza miłość (warunek odejścia od kochanki), ale! Życzliwość, szacunek (mimo wszystko), pogoda ducha (mimo przeciwności losu), wiara w słuszność swojej postawy (Ty wątpisz....).
Sąd mógł uznać na podstawie dowodów, że skoro Twoja postawa nie idzie w zgodzie z deklarowanym przez Ciebie uczuciem, to jest to szykana.... I tyle...
Mogę jedynie powiedzieć Ci, że rozwód niczego nie kończy. Nadal jesteście małżeństwem przed Bogiem i wszystko jest jeszcze do naprawienia. Nie takie pary się schodziły i zaczynały życie na nowo....choć po ludzku było to niemożliwe....
Czas teraz Tyśko na Ciebie, byś wreszcie naprawdę popracowała nad wybaczaniem....
Nienawiść skierowana do kochanki męża (choć niechęć jest jak najbardziej uzasadniona), uderza jedynie w Ciebie. Warto być PONAD to, najlepiej zacząć od dzisiaj...
Tyśka [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-23, 10:08
Witam
Dziękuję za odpowiedz Satine. Twój post dał mi wiele do myslenia. Widze ze w tym jest duzo racji. Niepotrafiłam byc ponad to. Mój ból przesłaniał mi wszystko. Nie umiałm się zachowywac inaczej w stosunku do mojego meza. Gdybym jeszcze miała wiadomosc ze jest sam ze są jakies szanse.Ale on tez był wrogo do mnie nastawiony, wrecz pewnie mnie nienawidził. Cały czas dawał mi odczuc ze jestem dla niego nikim, wrogosc, niechec.Jak miałam się wtedy zachowac? Broniłam się przed jego postawą w taki sposób jak umiałam jak mogłam. Moze jest tutaj ktos kto to wszystko potrafił zrobic zachowac się ponad to ,ja widocznie nie umiałam. Dziwne tylko jest dla mnie ze poprzedni sędzia niedopatrzył się tego( na drugiej sprawie) tylko oddalił pozew a zachowywałam się w stosunku do meza tak samo.
Były sms pełne zalu to fakt rózne ma się dni.Ale były równiez sms zapewniajace o miłosci i o tym ze tesknie i ze chce jego powrotu ale tego to juz sąd niewziął pod uwage. Jezeli chodzi o nasz powrót to to już jest niemozliwe. Mój mąz w sądzie z kochanką delkarował ze planuja slub i kupno domu, ze chcą miec rodzine,tak ze maja plany ze cho,cho. Pozatym tak naprawde co ja mogłam zdziałac nawet swoją postawą. Mąż mi pisał sms i deklarował uczucie 2010 a potem się okazało ze od 2007 ma kochanke i z nią wiąze przyszłosc a mną się tylko bawił.Strasznie bolała mnie postawa męza ze od poczatku do konca niebył uczciwy tylko się mna bawił i mnie okłmywał.A to ze jemu zalezy na mnie to tylko udawanie i gra zeby dopiąc swego. Poprostu bawił się mną i moimi uczuciami. I tyle a ja wierzyłam.
A jezeli chodzi o moje zale i poczucie krzywdy to nie jest tak ze ja przez ten czas nic nierobiłam i uzalałam się nad sobą. Cały czas próbuje to w sobie przepracowac i uwolnic się od tego ale to jest strasznie trudne.To wszystko bardzo we mnie siedzi. A teraz dochodzi do tego swiadomosc ze swoim zachowaniem nieuratowałam swojego małzenstwa, chociaz bardzo chciałam.Chociaz inni tutaj uwazają inaczej. Widocznie nie stanełam na wysokosci zadania,niewiedziałam jak ,co robic. Widocznie okazałam się za mało dojrzała do tego wszystkiego.
Pozdrawiam Tyśka
Pozdrawiam i dziekuje Tyska
m.z. [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-03, 22:38
Witaj Tysiu!!!
mało piszę, ale żal mi Ciebie bardzo tyle w tobie żalu i smutku.
jedyne co mi teraz przychodzi do głowy i co mi zawsze pomaga gdy jest mi ciężko to:
idź Tysiu koniecznie na adorację,
Adorację w ciszy (może znajdziesz w swojej miejscowości miejsce gdzie możesz być sama z Jezusem)
wyrycz się Mu, żuć się Panu w ramiona,
nie poradzisz sobie sama z tym bólem i cierpieniem nawet jak bardzo będziesz się starała.
a dopóki sobie nie poradzisz z tym żalem, nie dasz rady walczyć o małżeństwo które przed Bogiem nadal trwa
ściskam Cię mocno
m.z.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-03, 22:54
Tysiu, taka jest rzeczywistość sądów cywilnych. Czy jeszcze siebie o coś obwiniasz? To zakończ swoje obwinianie. Pomyśl o apelacji, tak?.. Masz siłę, by to zrobić, nie wiem jak się czujesz?
Nie załamuj się. To Chrystus jest Twoja siłą, a Twoim Pocieszycielem jest Duch Święty, którego Chrystus dał w takich chwilach!
Do Niego się zwróć: Duchu Święty wołam przyjdź! I mam dla Ciebie SKARB:http://www.wof.niepokalanow.pl/akt_strzelisty.htm
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-04, 12:13
Tysiu
W chwilach kiedy pojawia się jakis wewnetrzny bunt, jakiś brak spokoju jakies szamotanie...pomodl się do Michała Archanioła...On bardzo szanuje nasza wole...ale tez czeka na prośbe...
Kiedy patrze na Twoja historię to nasuwa mi się jedno...( łacznie z tym wyrokiem)
Człowiek doświadcza konsekwencji... skutki i o zgrozo, tylko na tych skutkach się zatrzymuje...Jesteś świadectwem na tej sali sadowej ...a jednoczesnie swiadectwem , którego juz nikt nie chce zobaczyć z powodu wyjałowienia człowieczeństwa,że człowiek to coś więcej niz "cybork"
Bardzo mi przykro...
Wspieram modlitwą, zabiegaj o relacje z Panem , to On jest NAJWAZNIEJSZY i dla Niego NAJWAZNIEJSZA jesteś Ty taka jaka jesteś...
Niech PanCi błogoslawi.
http://www.youtube.com/watch?v=YUFxbWOjR-o
Tyśka [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-04, 16:40
Witam
Dziękuję,że piszecie!
Jezeli chodzi o apelacje to nic z tego. Chciałam to zrobic, ale nie było już szans. Wszystko bym zrobiła ,zeby jeszcze ratowac swoje małzenstwo. Adwokat powiedział ,że nie ma szans. Serce bolało strasznie ,ale musiałam odpuscic. Moja walka o moje małzenstwo skończyła się. Moje małzenstwo już nieistnieje
Boli dalej czesto mysle o swoim męzu. On niestety układa sobie zycie bez nas. Tak krzyczał w sądzie ze mu na dzieciach zależy. Pisałam mu o feriach nieskorzystał. Niema czasu dla dzieci teraz jest szczesliwy z nią.Przede mną dopiero najgorsze jego slub,jego nowe dzieci,jego nowa rodzina. Zemną więcej dzieci niechciał.W sądzie opowiadał ze go do drugiego dziecka zmusiłam bo on niechciał. Przykre to bardzo ze dzieci niechciał a znią bedzie miał inne dzieci. Wiem zale się ,ale kobiety mnie zrozumieja. Jakos zyc trzeba chociaz trudno. Często wraca tesknota taka zwyczajna,ludzka.Brak dotyku,bliskosci,miłego słowa.Brak męzczyzny. Miec swiadomosc ze nie jest się samym,ze ktos jeszcze jest obok. Cięzko jest zyc wiedzac ze bedzie się samemu do konca.
Pozdrawiam Tyśka
rafal41 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-04, 16:55 Tyśko i ja,facet Cię rozumiem
Pozdrawiam,nie martw się...ważne co czujesz w sercu...ważne co chciałaś...On to widzi i zrozumie...Dzieci są kochane...to dla nich żyjemy...nawet po rozstaniu mi jest żal moich skarbow...Ja często się zastanawiam,jak to jest,ze po wielu latach spędzonych RAZEM coś się kończy...że wolą iść w nieznane...nawet w to gorsze...Nawet się zastaniawiałem ,dlaczego nie WRACAJĄ...idą w zaparte.Duma???Znam to z mojego doswiadczenia,corka,cały czas powtarza ,ze mają Żle!!!mieli lepiej...a mamusia powtarza,ważne ,że mamy co jeśc!!!
Ale mieli wszystko....ale ja wierzę,ze jeszcze zaswieci słońce nad rodziną Rusz....że jeszcze bedą dzieci szczęsliwe...chociaż już dorosle prawie!!!!ale życie przed nimi...wybory i....kolejne związki.a jakie????To czas pokaże...dlatego jestem potrzebny...i Wy też....szerzmy ...wolę Pana!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ostatnio zmieniony przez rafal41 2012-02-04, 18:32, w całości zmieniany 1 raz
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-04, 18:25
Tyśka napisał/a:
Adwokat powiedział ,że nie ma szans. Serce bolało strasznie ,ale musiałam odpuscic. Moja walka o moje małzenstwo skończyła się. Moje małzenstwo już nieistnieje
Miec swiadomosc ze nie jest się samym,ze ktos jeszcze jest obok. Cięzko jest zyc wiedzac ze bedzie się samemu do konca.
Pozdrawiam Tyśka
Tysiu
ZASTANÓW SIĘ KTO JEST TWOIM ADWOKATEM....
Ty w to wierzysz , czy usilnie chcesz wierzyć? Bo przeciez to bzdura...,że Twoje małżenstwo juz nie istnieje....Oddaj tę myśl Bogu...
Wspieram modlitwą...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-05, 10:20
m.z. napisał/a:
jedyne co mi teraz przychodzi do głowy i co mi zawsze pomaga gdy jest mi ciężko to:
idź Tysiu koniecznie na adorację,
Adorację w ciszy (może znajdziesz w swojej miejscowości miejsce gdzie możesz być sama z Jezusem)
wyrycz się Mu, żuć się Panu w ramiona,
nie poradzisz sobie sama z tym bólem i cierpieniem nawet jak bardzo będziesz się starała.
To najmądrzejsza rzecz jaką w życiu można zrobić!
Nic nie może być ważniejsze nad spotkanie z Panem Jezusem, nawet mąż, zwłaszcza taki, który jest na "manowcach". Mężczyzna, który nie idzie za Jezusem mniej więcej idzie tą drogą, jak na tym filmie "ten nieuratowany".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.