Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak spowodować, aby oddalono pozew rozwodowy?
Autor Wiadomość
zuzka71
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 00:56   Jak spowodować, aby oddalono pozew rozwodowy?

Witam Was wszystkich i przytulam. Kochane przeczytałam wszystkie posty od początku do końca, ja jestem na początku tej parszywej drogi, która prowadzi do rozwodu. Mąż po 14 latach tuż przed świętami się wyprowadził, bo jak stwierdził juz mnie nie kocha i nie chce się dłużej męczyć. Powiadomił mnie że składa pozew rozwodowy. Oczywiście ja się nie zgodzę, nie złamię przysięgi danej Bogu. Chciałam się Was poradzić jak to jest na takich rozprawach, co trzeba mówić, żeby pozew został oddalony- wielu z Was tak się udało. Jak trzeba mówić?

Po krótce opiszę moją sytuację i nie wiem, czy mówić sądowi prawdę o naszym małżeństwie, czy jednak nie, aby pozew został oddalony.


Mąż prawie wogóle nie pracował, ja utrzymywałam dom, pracowałam na kilka etatów. Mąż czasami pracował na 3 miesiące, potem rezygnował. Kilka razy wyjechał za granicę, ale tęsknił i wracał-praca na czarno. Mąż jest nieczuły, wulgarny, kapryśny. Ja pracowałam na utrzymanie domu, dziecka, a ponadto musiałam dbać o sprzątanie, gotowanie i inne prace gospodarskie. Mąż nie pomagał- bo to babskie sprawy. Bardzo często się kłóciliśmy, bo siedział przed komputerem i nie sprzątał, czasami nawet na mnie krzyczał że chcleba nie ma, albo obiadu, miał kochankę, która spotkała się ze mną i kazała mi się wynosić z życia mojego męża. Dałam mu wybór- przebaczyłam, zapomniałam.- został ze mną. Mąż mnie nie przytulał, nie wyznawał że mnie kocha, a w awanturach nazywał suką, kurwą, a kiedy pytałam czemu mnie obraża, to mówił że się tak zachowuje, więc tak do mnie mówi ( miałam jedynie swoje zdanie i pretensje że dom się zapada a on nic nie robi). Niedawno dowiedziałam się, że tuż przed naszym ślubem napisał do mojej kuzynki, w której się zakochał, że wystarczy jej jedno słowo, a mnie zostawi. Kuzynka nie odpisała, więc mąż mnie poślubił. Wiele razy się upijał, był agresywny, trzy razy podniósł na mnie rękę, raz córka to widziała. Sytuacja finansowa sie pogorszyła, ratowałam jak mogłam naszą sytuację, biorąc kredyty, fakt nie rozmawiałam o tym z mężem, bo on wtedy nie pracował, był tym sfrustrowany, nie chciałam go dodatkowo obarczać. Oprócz pracy studiowałam. Mąż bardzo mi tego zazdrościł, zaproponowałam żeby poszedł też na studia, finansowałam, ale zawalił pierwszy rok. Żył tak sobie. Ja wszystko znosiłam dzielnie. Nie czułam wsparcia tylko wciąż niezadowolenie męża. Mimo wielu upokorzeń nie odeszłam od męża, nigdy go nie zdradziłam. Jego siostra jest mi nieprzychylna, ciągle mi wypomina, że się często kłóciliśmy, a dziecko cierpiało, i dobrze że teraz mąż odszedł- z resztą ponoć u niej teraz mieszka. Córka ma 10 lat błaga go o powrót, ja błagam- a on się uwziął, że mu krzywda była- wszystko się posypało kiedy 3 lata temu poszedł na taksówkarza, cały rok mijalismy się bo jak ja wstawałam do pracy on spał, kiedy wracałam on wychodził wracał nad ranem i tak w kółko. Znosiłam to dzielnie- chciałam z nim porozmawiać żeby to zmienić- ale on zdecydował że nie chce mnie już, i niczego nie chce ratować i niczego naprawiać. Czuję że on nigdy mnie nie kochał, bardzo przeżywam bo poświęciłam dużo dla tego małżeństwa, a zostawił mnie jak śmiecia- bo cytat: móc to chcieć- a ja nie chce"- i wyszedł. Bardzo cierpię, chce ratować nasze relacje, mimo, że nigdy nie były dobre, ja brałam ślub świadomie i z wielkiej miłości. Modlę się za nas i za niego.

Jeśli tak wyglądało moje życie z mężem i nie chcę rozwodu to czy opowiadając to wszystko mam szanse na oddalenie jego pozwu? prosze o rady.
 
     
krzysiek1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 04:28   

witaj zuzka współczuje ci i rozumiem co czujerz, prawdo podobnie mąż nie doruzł do małżeństwa i nie wie co to odpowiedziałność za rodzine jak sam nie zrozumie to na siłe go nie uszczęśliwisz ja też przeszłem przez to wszystko , miałem pieńć spraw rozwodowch na żadnej sienie zgadzałem na rozwód a i tak żona dostała to co chciała i dożyła,tobie życze dużo siły i wytrwałości jak mówił ojciec Pijo rozwód to przepustka do piekła,pogody ducha będe pamientał o modlitwie za ciebie i twoją rodzine
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 11:12   

Formalnie , to może stawiaj na tzw. "negatywne przesłanki do rozwodu" ,
konkretnie , że ucierpi dobro małoletnich dzieci , czyli córki ,
a ta jak piszesz błaga ojca o pozostanie .
Mów prawdę .
Kłopoty z komunikacją od początku między Wami ( pewnie niumiejętność ) ,
może pobraliście się "przypadkowo" ( mąż przynajmniej ) ,
on nie był w tym związku "na swoim miejscu"
( może chciał a nie potrafił , nie wiedział jak ) . Może czuł się do niczego ?
On pewnie widzi wasze małżeństwo zupełnie inaczej i zwala winę na ciebie .
( i to chyba też normalne )
Tak naprawdę raczej oboje wiecie też i o swoich "grzechach" ,
ale trudno pierwszemu się przyznać ,bo zaraz oczekiwanie , że i ten drugi też się przyzna .
Trudno będzie Wam się dogadać , niestety ( czuję z doświadczenia ) .
....... ale wszystko możliwe
Duże oddalenie już od dawna , nigdy chyba nie było bliskości .
Wiem , że to co piszę boli Cię ( mnie też ) .
Tu by trzeba NA NOWO wszystko , od fundamentu , na Bogu ?
.....ale pewnie i w tej materii nie najlepiej niestety
Przepisu JAK sprawić , żeby jemu się zechciało ja niestety nigdzie nie znalazłem ,
czy w ogóle istnieje ?
Nawet samo oddalenie pozwu , to tylko półśrodek , ale chyba tak trzeba ,
walczyć o czas .
Tu może nie ma metody "uniwersalnej" , na każdego "uciekiniera"
może zadziałać coś innego .
Najtrudniejsze jest dotarcie do psychiki , pokazanie mu innej prawdy
( bo on ma już swoją i wszystko mu pasuje , dokładnie wie raczej , po swojemu ,
on robi dobrze , rozwód widzi jako to jedyne wyjście , myśli , że zacznie "nowe życie" od zera )
Musi się znaleźć ktoś , kto Mu "zburzy" tą jego układankę .
Współmałżonek jest conajmniej "niewiarygodny" , ma marne szanse .
Módl się , żeby się ktoś taki "zjawił" w życiu męża .
A może sam Bóg "od środka" .
No i to co wszyscy - zacznij od siebie , ale to pewnie już wiesz i stosujesz .

Z drugiej jednak strony te wszystkie Nasze rozwodowe "przypadki" ,
są niezmiernie podobne .
........... i czasem myślę ,
że to z tych rzeczy , których zmienić nie podobna ( a wydają się takie proste - wystarczy tylko przekonać drugą osobę , nie trzeba pieniędzy , można przekonać w 15 minut ,
logicznie , uczuciowo.......... a jakoś się nie da )
Nie potrafimy może tego zrozumieć ( ja )
......... ZAAKCEPTOWAĆ , przyjąć , pogodzić się ,
... a Bóg wie lepiej co dla nas lepsze .
( dziwne , że akurat ja to mówię ;-) , ciągle "walczący")
Może paradoksalnie Bóg chce naszego rozwodu , bo ta nasza droga nie prowadzi nas do Niego , jest "fałszywa" .
Może zatem problem w nas ???
A może jednak sens w samej "walce" , nieważny wynik ?
Z drugiej strony dużo "walki" a skutki odwrotne .
No to nic nie robić ?
( oprócz zmieniania siebie )
............ no cóż , całe to forum
właśnie o tym
tylko jakoś mało tych "świadectw"
co nie zmienia faktu , że forum bardzo potrzebne ,
zmienia nas
przynajmniej
jakoś tam , chyba na lepsze


P.s.
....... brałam ślub świadomie i z wielkiej miłości
Wybacz , ale najczęściej taka "wielka milość" przytępia bardzo świadomość ,
tego że będzie zawsze tak różowo ,że nie będzie
i żyli długo i szczęśliwie .
A chyba zdecydowana większość tak sądzi ( w tym i tu piszący w jakimś stopniu ) .
Ja jednak sądzę , że pod świadomością masz na myśli - NIEROZERWALNOŚĆ małżeństwa .
I tu czujesz się OSZUKANA , bo mąż nie dotrzymuje przysięgi .
To czy MUSI też było wałkowane - różne poglądy .
Co do tej miłości , to też raczej to taka "piękna ,radosna ,naiwna , egoistyczno-altruistyczna , spontaniczna" zwana ZAKOCHANIEM .
Ta prawdziwa miłość ( trudna ) przychodzi dopiero później , może nawet dopiero w kryzysie ?

Co do tego ,że Bóg "chce rozwodu" ---- może kontrowersyjnie napisałem .
Pamiętajmy jednak , formalnie to "tylko papier" ( i aż oczywiście , bo powoduje bolesne dla nas skutki ) ......... a samo małżeństwo
nadal trwa .
Inny problem , czy My
potrafimy
wytrwać ?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 16:42   

mare1966 napisał/a:
Pamiętajmy jednak , formalnie to "tylko papier"


Formalnie tak, pamiętajmy jednak, że nie wszyscy są obyci tak z różnicą między papierem cywilnym a sakramentem małżeństwa, jak Sychar. Pobłażania, zgoda wewnętrzna na rozwody to zgoda na mentalność rozwodową w społeczeństwie. Odwrotnie - niezgoda na rozwód, to świadectwo dawane światu, że małżeństwo to BARDZO poważna sprawa. Nie wiadomo gdzie to świadectwo trafi - może do sędziego (nie będzie pochopnie orzekał rozwodów?), może do któregoś ze świadków, może do kogoś z rodziny (nie będzie doradzał - rozwiedź się, znajdziesz inną/innego).

Z jednym się zgodzę na pewno - warto mówić prawdę. Bo to się - po Bożemu patrząc - po prostu opłaca. I mniej skupiać się na wyniku końcowym, a bardziej właśnie na daniu świadectwa miłości małżeńskiej w sytuacji kryzysu. Wynik rozprawy jest niewiadomy, i jako taki - poleć go Bogu.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 18:11   

Cytat:
mare1966 napisał/a:
Pamiętajmy jednak , formalnie to "tylko papier"( i aż oczywiście , bo powoduje bolesne dla nas skutki ) ......... a samo małżeństwo
nadal trwa .


Dla wyjaśnienia i uzupełnienia :
jako "tylko papier" traktować PO ewentualnym orzeczeniu rozwodu
( oczywiście to niezmiernie trudne - samotność i kochanie małżonka "pomimo" )
czyli uważać , że małżeństwo nadal trwa ( to tylko papier ) .

Co innego PRZED rozwodem , bo "ten niby papier" ,
rozłoży całą rodzinę ( też dalszą ) , całe życie nasze i dzieci ,
już do końca , moralnie , materialnie , zawodowo .
Nie wspomnę o skutkach społecznych........ i gospodarczych .
Ja plusów rozwodu nie widzę żadnych , same kłopoty i trudności ,
NIEPORÓWNYWALNIE większe niż te w małżeństwie .
( dla patologii - ......... jest separacja , szansa )
No chyba , że się mylę .......... puki co sam doświadczenia rozwodowego nie mam
i zdecydowanie wolał bym nie sprawdzać , choć będę musiał ( ? ) .
 
     
zuzka71
[Usunięty]

  Wysłany: 2012-01-08, 00:45   

Bardzo Wam dziękuję za zainteresowanie się moją sytuacją. Rozumiem, że powinnam nie zgadzać się na rozwód i mówić prawdę. Moje pytanie dotyczy kwestii, czy w takim przypadku, kiedy opiszę bierną postawę męża, jego brak zaangażowania w małżeństwo, niechęć, brak miłości, kochanki, alkohol itd itd, to czy wtedy sędzia nie odniesie wrażenia, że rzeczywiście to małżeństwo należy rozdzielić, bo skoro 14 lat żyl jak pies z kotem to jaki to ma sens. Z mojej strony to wygląda tak, że ja ciągle mam nadzieję, że on- mąż się wreszcie opamięta, nie wiem czego szuka, nie wiem co mu było źle. Przebaczałam mu nie robiąc z siebie żadnej bohaterki, tak czułam, że powinnam, bo każdy błądzi, jestem nadal gotowa go przyjąć- moje serce, dom jest otwarte. Choćby nie wiem jak byłabym nieszczęśliwa w małżeństwie nie podejmę decyzji o rozwodzie. Mąż uważa, że to proste, jest źle to trzeba się rozstać. Ja podejmuję walkę, ale on nie chce tej walki, idzie na łatwiznę, wybrał tę prostszą drogę. Dlatego zrobię wszystko, aby nie doprowadzić do tego rozwodu, więc pytam czy w mojej sytuacji, jesli opowiem prawdę, to jest szansa, że wniosek zostanie oddalony. Może są wśród Was tacy, którzy są szczęśliwcami, którym sędzia oddalił wniosek jako bezpodstawny.


[/quote]
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-08, 20:43   

zuzka71 napisał/a:
Moje pytanie dotyczy kwestii, czy w takim przypadku, kiedy opiszę bierną postawę męża, jego brak zaangażowania w małżeństwo, niechęć, brak miłości, kochanki, alkohol itd itd, to czy wtedy sędzia nie odniesie wrażenia, że rzeczywiście to małżeństwo należy rozdzielić, bo skoro 14 lat żyl jak pies z kotem to jaki to ma sens.



Dobrze, że zadałaś sobie to pytanie. Po Twoim pierwszym poście zastanawiałam się, jak zamierzałaś wykazać spójność swojej postawy w opowiadaniu o tym, jaki mąż był fatalny - z jednoczesną Twoją deklaracją trwania w małżeństwie, nadzieją itd. Jaki sens miałoby przedstawianie w ten sposób swojego małżeństwa, małżonka w sytuacji, kiedy "walczy się" o scalenie rodziny.

Opis Twojego małżeństwa to przecież argument za rozwodem - dla sędziego.

Jeśli nie chce się rozwodu - należałoby wykazać wręcz przeciwnie - istniejące nitki łączące Cię z mężem, przesłanki sugerujące, że to małżeństwo ma sens, dowody na Twoje trwające uczucie, wartość i znaczenie jego obecności w życiu dziecka itd, itd.

Inaczej jak to sobie wyobrażasz - powiesz: mąż był tragiczny, zdradzał mnie, oszukiwał, nigdy nie kochał, jestem z nim nieszczęśliwa, wykorzystywana, chce ode mnie odejść, ale przysięgałam przed ołtarzem, więc nie chcę rozwodu - choć właśnie wykazałam, że z prawnego punktu widzenia związek spełnia wszelkie wymogi co do rozpadu jakichkolwiek więzi między małżonkami?

Odnoszę wrażenie, że niektórzy zrozpaczeni małżonkowie myślą, że samą niezgodą na rozwód ze względów religijnych, coś osiągną. A tu chyba chodzi raczej o świadectwo naszej wiary. Wiary tego opuszczonego małżonka, a nie deklaracji, która ma coś tam zdziałać.

Sądy są różne. Jedne składy na pierwszej rozprawie dają rozwód, inne odraczają - ale chyba wynik rozprawy nie zależy już do naszych sumień. Do naszego sumienia należy tylko NASZA postawa, choćby miała przynieść wyśmiewanie się z nas, niechęć małżonka (tak często bywa), zniecierpliwienie sędziego, zdziwienie rodziny....

Zuzka, życzę dużo siły i opieki Ducha Świętego, by pomógł Ci z rozwagą podejmować wszelkie decyzje.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-09, 01:06   

Zuzka ,
czy pozew jest bez orzekania o winie , czy z orzekaniem ?
Jeżeli bez , to czy jest sens i kiedy wniesienia z orzekaniem o winie ?
Co ty na to Satine ?

Satine , czyli w praktyce musimy MANIPULOWAĆ ,
np. mówimy - mąż często przynosił mi kwiaty PRAWDA
nie mówimy - zawsze po tym jak mnie pobił itp.
Bo co z tego , jak ona kocha , wierzy ........................
..............................................................................a on po prostu NIE CHCE .
A sąd "złośliwie" go przymusza do trwania w związku .

Właściwie , to nie ma prawie szansy na oddalenie pozwu rozwodowego ,
jeżeli ta druga strona naprawdę chce rozwodu - wcześniej czy póżniej warunki spełni .
( największą "przeszkodą" są chyba małoletnie dzieci )
Oddalenie pozwu daje jednak CZAS na zmianę decyzji małżonka .

Niestety , tu problem wielki , bo rozwód jest cywilny , a małżeństwo
i aktem cywilnym i sakramentem , a to już sądu nie interesuje , niestety .
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-09, 05:43   

mare1966 napisał/a:
Jeżeli bez , to czy jest sens i kiedy wniesienia z orzekaniem o winie ?
Co ty na to Satine ?


Dla praktykującego katolika nie ma opcji wnoszenia o rozwód. Żadnego pozwu, ani z orzekaniem o winie, ani bez orzekania. Tyle ja na to... ;)

mare1966 napisał/a:
Satine , czyli w praktyce musimy MANIPULOWAĆ ,


Mare, sedno sprawy tkwi w tym, by WIEDZIEĆ, czego się chce, wierzyć w to, wierzyć w słuszność swojego stanowiska i trwać w spójności (myślenie=działanie).


Jeśli Zuzka nie chce rozwodu i wybaczyła mężowi to, co jej zrobił - to jaki sens widzisz w opisywaniu sądowi ich małżeństwa w taki sposób, by ten rozwód gładko uzyskać?
Jeśli powie, że mąż ją bił, sąd może poprosić o dowody w postaci Niebieskiej Karty, świadków, obdukcji. Sąd to nie dobra ciocia, która może ale nie musi uwierzyć w miłość, która nie jest chyba definiowalna jako pojęcie prawne.
Sąd ustala, czy małżeństwo jeszcze istnieje.
Czy jest szansa na pogodzenie się dwojga ludzi, dogadanie się, bycie razem.
Sąd może na przykład się zastanawiać, czy obecność tak popapranego ojca, ma dobry wpływ na małoletnią córkę.

Sąd słysząc, jakim bucem i wstrętnym oprawcą był mąż Zuzki, kiedy ona była taka fajna, kochająca, wyrozumiała, pracowita, dbająca o niego (że nawet o kredytach nie mówiła mu, żeby go nie frustrować), może uznać, ze rozwód będzie ratunkiem dla tej dziewczyny. Bo co to za mąż, co to za ojciec, tak?

Zakładam, że jeśli Zuzka nie chce rozwodu i wierzy w to małżeństwo, to chyba te wspólne nitki z mężem, drogę porozumienia i szansę dla ich dwojga widzi? I to właśnie winna wykazać - zgodnie z prawdą i z własnym sumieniem.


Manipulacja?

Manipulacja to celowe wprowadzanie w błąd, w celu osiągnięcia korzyści.

Jeśli Zuzka nie wierzy w naprawę małżeństwa, a chce wyrazić niezgodę, by zrobić na złość mężowi, albo po to, by wrócił, by się opamiętał, by przejrzał na oczy, by zmienił zdanie - to nie tędy droga.

Niezgody na rozwód nie oblicza się na efekt. Nie zgadzamy się i tyle. A co sąd uczyni w tym względzie - jest to tylko i wyłącznie sumienie sądu. Na naszej "niezgodzie", naszym świadectwie wiary w słuszność Sakramentu winno się nasze zadanie kończyć.

Za bardzo, widzę, skupiasz się na efekcie, jaki ma dać niezgoda na rozwód. I to jest właśnie manipulacja.

Dla osoby wierzącej, która nie chce rozwodu, efekt nie może być celem. Ja tak myślę.

Według mnie - dla osoby, która wyraża niezgodę na rozwód nie powinno być kluczowe to, czy sąd da rozwód czy nie. Bo to obciąża sumienie sędziego, składającego pozew i świadków, którzy się do tego przyczynili. Rzeczywistość jest jaka jest, jesteśmy trybikami w machinie prawa i pewnie i tak ten rozwód w końcu zostanie orzeczony - ale to nie ma dla nas znaczenia w naszej postawie przecież.

Nie powinno być kluczowe, czy mąż/żona zmieni zdanie/obudzi się na sali sądowej nagle porażona naszą miłością/wycofa pozew (zdarzały się takie przypadki, nawet tu na forum), czy osiągnie cel i uzyska rozwód. Bo to obciąża jej sumienie.

Dla nas jest ważne, że:

- czy my zrobiliśmy wszystko, co można, by uratować to małżeństwo, włącznie ze stałą niezgodą na rozwód
- MY mówimy "nie"rozwodowi - odpowiadamy jedynie za siebie, choć w obronie małżeństwa, które dotyczy także małżonka
- dlaczego się nie zgadzamy (wiara w Sakrament, wiara w jedność i dozgonność małżeństwa, wiara w siłę miłości)
- jesteśmy pewni swojej miłości
- kochamy miłością ofiarną, dojrzałą (może łączyć się z jednoczesnym byciem samemu do końca życia)

Jeśli jesteśmy przekonani o tym wszystkim - to gdzie widzisz manipulację w "nie" dla rozwodu?

Miłość nie unosi się gniewem... nie pamięta złego.

Jeśli Zuzka tak potrafi kochać swojego męża, to to - jaki był mąż w tym małżeństwie, nie ma najmniejszego znaczenia.

A jeśli ma znaczenie - to o co właściwie chodzi? :)

Kwestią odrębną, której chyba nie chcę poruszać, bo znowu zostanę posądzona o brak empatii - jest to, czego to właściwie oczekuje jeszcze od swojego męża Zuzka, która nie zrobiła nic z przemocą fizyczną, którą wobec niej stosował, latami utrzymywała go, nie ustanowiła żadnych granic, nie broniła własnej godności Dziecka Bożego, pozwoliła, by córka w tym uczestniczyła. To są "grzeszki" Zuzki. Pytanie - czy najważniejsze jest to, by mąż wrócił - niechby bił, byle był? Pytanie, co Zuzka musi w SOBIE zmienić, by zwyczajnie po ludzku "nie chcieć" tego męża mieć przy sobie, bo nie wiem, jak można kogoś takiego "chcieć", bez skruchy, bez chęci na terapię, bez chęci naprawy itd.

Jestem przeciwna rozwodom - zawsze i wszędzie.

Jestem za separacją - jeśli na chwilę obecną dane małżeństwo nie może (i nie powinno) razem funkcjonować.


Z Panem Bogiem.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-09, 07:29   

Cytat:
Jestem przeciwna rozwodom - zawsze i wszędzie.

Jestem za separacją - jeśli na chwilę obecną dane małżeństwo nie może (i nie powinno) razem funkcjonować.


zgadzam sie z Satine
 
     
Krzysztof123
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-09, 09:55   

Moim zdaniem słowa Satine są objawieniem Ducha Świętego na tym forum. Fajnie byłoby gdyby jej post widoczny był na stronie głównej na stałe. Wciąż bowiem pojawiają się podobne pytania poddające w wątpliwość zgody bądź sprzeciwu na rozwód. Ostatnie słowa hymnu miłości to miłość trwa wiecznie. Z mocą Bożą można odbudować więź małżeńską w każdych warunkach. Wystarczy tylko chcieć. Mężu, żono zróbmy coś (cokolwiek) by tak się stało. Pomódlmy się razem. Wielu z nas w złości (na przekór) nie chce by dać umiar, upust swoim emocjom. Do czego prowadzi taka droga? Błogosławieństwo, jakie otrzymaliśmy od Boga w podniesieniu do rangi sakramentu naszego związku zobowiązuje nas jako osoby wierzące do dbałości o jego uszanowanie. Jezus przed Piłatem powiedział, że jego królestwo nie jest z tego świata a jego poddani biliby się o niego. Tak też uszanujmy tą świętość. Jak wiele razy pisało się na tym forum a też w ogólnie dostępnych innych portalach wiele jest innych możliwości dających nam możność zabezpieczenia naszych praw osobistych i majątkowych. Wystarczy tylko chcieć !!! Nauczmy sie przebaczać i kochać nie będąc kochanym. To nasza broń.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-09, 10:20   

Cytat:
Jestem przeciwna rozwodom - zawsze i wszędzie.

Jestem za separacją - jeśli na chwilę obecną dane małżeństwo nie może (i nie powinno) razem funkcjonować.

Zgadzam się i ja .


Satine , źle zrozumiałaś to "z orzekaniem czy bez" .
Chodzi mi konkretnie o to , czy jeżeli mąż złożył
pozew bez orzekania
to czy jest właściwa taka postawa , że druga strona chce z orzekaniem o winie .
( w szczególności jak oceniasz moralnie taką postawę ? )
Poza tym , uważam , że to ma zasadniczy wpływ
na sam przebieg rozprawy ( wyrok , i dalsze życie ) .

Zasadniczo rozumiem Twoje stanowisko .
Poprzeczka bardzo wysoko , chyba tylko dla "mistrzów" ,
a tych niewielu , przyznasz .
( bardzo to wszystko konsekwentne ,
tylko tu na ziemi różni zawodnicy , o różnych "darach" od Boga ,
nie tak charyzmatyczni może )



Cytat:
Miłość nie unosi się gniewem... nie pamięta złego.

........... no to świetny argument w sądzie :-D
Proszę sądu , nie pamiętam by mnie bił ............. bo kocham męża ,
a wszak miłość nie pamięta złego .
( Satine , ja wiem , że nie o taką "pamięć" tu chodzi , a o przebaczenie . )



Cytat:
Pytanie - czy najważniejsze jest to, by mąż wrócił - niechby bił, byle był? Pytanie, co Zuzka musi w SOBIE zmienić, by zwyczajnie po ludzku "nie chcieć" tego męża mieć przy sobie, bo nie wiem, jak można kogoś takiego "chcieć", bez skruchy, bez chęci na terapię, bez chęci naprawy itd.

........... tu ja nie rozumiem
Czy ten ojciec postawił "marnotrawnemu" warunki jakieś ?
Padnij mi tu na kolana , dam ci wór pokutny na 2 lata , musisz odpracować coś stracił
a ja wtedy będę "chciał" takiego syna ?
Jezus chodził do grzeszników , a nie do nawróconych grzeszników ,
bo po co by do nich w ogóle chodził ?
Ty idziesz jeszcze dalej Satine - co musi zmienić Zuzka ( rozumiem , że na lepsze )
by takiego męża "nie chcieć" .
......... piszesz jeszcze , tak po ludzku
( tu wydaje mi się jesteś niekonsekwentna
- wyżej interesowała Cię tylko postawa , wynik i konsekwencje rozwodu drugorzędne ,
wytrwanie w samotności obowiązkowe
......... tak po ludzku to ja nie wiem kto da radę
( jak dziewczyna ma 26 lat i odchodzi od niej mąż ,
to tak po ludzku
ona da radę wytrwać samotnie , czekając może do kończa życia ? )

P.s.
Słyszałem gdzieś o ślubowaniu "białego małżeństwa" przez pewną parę
w tzw. związku niesakramentalnym
( chodziło o przystępowanie do sakramentu pokuty i Eucharystię )
Miałem jednak mieszane uczucia
............... oboje byli już po 60 .
Co innego wytrwać w samotności kobiecie mającej np. 56 lat ,
dorosłe i samodzielne już dzieci .
Mąż jest dla niej tylko obciążeniem ( chyba , że ma wysoką emeryturę ) .
Wróci - trudno .
Co innego takiej która ma 26 lat , dzieci jeszcze nie ma
i "w kwiecie wieku" ( tak po ludzku ) .
Tej by się jeszcze na coś przydał , przytulił , gwoździa przybił .
Ja tu widzę OGROMNĄ różnicę .
To samo tyczy facetów , a może jeszcze trudniej ( tak po ludzku ) .
A jakby takie anonimowe głosowanko zrobić wśród kleryków , czy jesteś za czy przeciw celibatowi to jaki byłby wynik ?
Tyle , że składając śluby kapłańskie godzimy się dobrowolnie na celibat .

Może to co napisałem , komuś wydawać się będzie "niestosowne"
.......... ale każdy raczej w duchu przyzna , bardzo ludzkie ,
i dotyczy i kobiet i mężczyzn .
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-09, 12:03   

mare1966 napisał/a:
Czy ten ojciec postawił "marnotrawnemu" warunki jakieś ?
Padnij mi tu na kolana , dam ci wór pokutny na 2 lata , musisz odpracować coś stracił
a ja wtedy będę "chciał" takiego syna ?


Nie.

Czekał, a syn sam wrócił. Wrócił skruszony.

Tak nawiasem mówiąc, widzisz analogię w miłości ojcowskiej i miłości małżeńskiej?

To pytanie do Ciebie. Bo ja nie widzę analogii. Dla mnie to są dwa odrębne, całkiem inne rodzaje miłości.

mare1966 napisał/a:
Ty idziesz jeszcze dalej Satine - co musi zmienić Zuzka ( rozumiem , że na lepsze )
by takiego męża "nie chcieć" .
......... piszesz jeszcze , tak po ludzku
( tu wydaje mi się jesteś niekonsekwentna
- wyżej interesowała Cię tylko postawa , wynik i konsekwencje rozwodu drugorzędne ,
wytrwanie w samotności obowiązkowe


Piszesz tak chaotycznie, bez kropek, bez podziału na zdania, że nie dziw się, że nie wiem, o co Ci chodzi. Mam maleńką prośbę - czy mógłbyś jednak stosować zasady języka polskiego, jeśli oczekujesz jakiejś dyskusji - bo doprawdy, podstawą dobrej komunikacji jest poprawne zrozumienie każdej ze stron. A ja nic nie rozumiem i męczy mnie wyłuskiwanie sensu z Twoich wypowiedzi. Potem Ty to prostujesz i znowu (jak zwykle z Tobą) wywiązuje się "bitwa na słowa". Po co?

A teraz do rzeczy.

Czy widzisz coś wspólnego z "niechceniem" takiego męża, jakim jest mąż Zuzki w tej chwili, a z szukaniem nowego?

Uważasz, że Zuzka ma dawać się bić i poniżać swojemu mężowi, który na chwilę obecną nie wykazuje chęci naprawy swojego zachowania i stosunku wobec Zuzki?

Uważasz, że Zuzka ma chcieć takiego męża, bezwarunkowo?

W imię jakiej miłości? Bo chyba nie miłości Boskiej, która NAKAZUJE nam także kochać siebie.

Dla Ciebie niezgoda na życie z mężem takim, jaki jest teraz, agresywnym, wykorzystującym jest jednoznaczne z poszukiwaniem kogoś innego. w

Dla mnie absolutnie nie.
Gdzie zatem widzisz tu u mnie brak konsekwencji?

Które z moich zdań wymagają jeszcze jakiegoś dopowiadania?

Czemu szukasz usprawiedliwienia dla tego, że nie chce Ci się czekać na Żonę, z góry zakładając i przywołując (nie pierwszy raz) słabość natury ludzkiej?

Ja znam wiele osób, takich jak mówisz - z wysoko postawioną poprzeczką. Bo chyba na Jezusa mamy się oglądać i na NIM się wzorować, prawda? Tyle, ile możemy.

Może nie będziemy żyjącymi aniołami, ale każde staranie dosięgnięcia tej poprzeczki będzie miłe Bogu.

Czemu tworzysz fatalistyczne wizje samotnej dwudziestosześciolatki, która męczy się do końca życia w samotności, bo powiedziała "nie" rozwodowi i chociaż mąż dawno przy innej, ona na niego czeka?

Nie wierzysz w moc Boga?

Nie wierzysz, że można być szczęśliwym, bez tego chłopa w domu?

Jaką dasz gwarancję, że bycie z mężem przez najbliższe 20 lat, da kobiecie poczucie szczęścia?

Na tym forum jest mnóstwo takich "uszczęśliwionych" kobiet.

Dałeś taką gwarancję swojej żonie? Nie była "samotna" w swoim małżeństwie?
Troszczysz się o potrzeby innych kobiet, ale sam swojej żonie nigdy nie powiedziałeś, że ją kochasz...

Mare - nie mąć.

Masz swój wątek, napisz proszę, co robisz w sprawie swojego kryzysu i nie próbuj mnie (kolejny raz!) wciągać w zbędne dyskusje, zazwyczaj nie na temat, ot, na przykład na temat celibatu u księży, którzy po kryjomu zapewne by głosowali inaczej, a nie mogą, bo przysięgali.

Wiesz, postronkiem, kijem i pałką ich nikt do składania ślubów nie zmuszał.
Nikt też nie ukrywał przed nimi tego, że czeka ich celibat.

Przysięgali, wiedząc, co ich czeka. Na co to miał być przykład?

Echs, dyskusja bez sensu.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-09, 15:39   

Satine napisał/a:
Nie wierzysz, że można być szczęśliwym, bez tego chłopa w domu?

heee pewnie że można ..i to nawet byc o wiele szcześliwszym niz on był w tym domu....

bo cóz to za chłop (ten wielki chłop w domu :mrgreen: :mrgreen: )
-jaki nie kochał,
-jaki nie dbał ,
-jakiemu żona sie nie podobała ,
-jakiej pewnie miał wielokrotnie dośc bo -zrzędziła ,marudziła itd...
-jakiej nie potrafił poświecic czasu

a czasami bywa i tez???

że
-bił
-pił
-poniżał
-obrażał
-wyzywał

no...i owszem można zyc bez takiego chłopa...
czy sie to podoba ..czy nie
ba nawet mozna latami zyc samotnie bez takiego chłopa.......
a chłop????

heeeeee
musi wiele nadrobic...musi mocno udowodnic swa postawą...musi latami budowac zaufanie...musi codziennie mozolnie podlewac ten ogródek zwany"małzenstwem"..starac sie o wzgledy....
a do tego czy sie nam chce ..czy nie..
miłośc to forma oczekiwania a nie wymagania.....

i to jest ta droga,jaka chocby obiera ten chłop.

DROGA:

obieram,ide ,wykonuje,mam nadzieje
a i tak nie wiem co na końcu mnie czeka.

nie stac mnie na to??
-to może najzwyczajniej w świecie nie zawracać(............)
sobie ..innym..... pewnie i Bogu
a wlasciwie czego???
drogocennego czasu....

bo czy Bóg nie ma wielu innych w potrzebie???.....
ale zawsze jest tez:

.........."poproś uczciwie i z serca..tak prawdziwie
a bedzie ci dane......."
a tak trudno to z serca...tylko takie teraz i juz
a tu nic....
czym zatem jest zaufanie Bogu???

wczoraj wieczorkiem oglądałem z zona w necie swiadectwa Nicka Vujicica...
napisze tylko tyle ..wiele sie mozna nauczyc od niego..oj wiele

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9