Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
żeby moja osoba nie wywoływała w nim tak złych emocji, to co ja mam zrobić?
Unikać Go.? Bo to chba najlepsze rozwiązanie i czekać...czekać
Szczerze powiedziawszy niewiele możesz zrobić, za jego emocje odpowiada on sam. Możesz pracować nad tym, aby nie odgrywać się za te niechciane emocje, którymi Cię zalewa. Nie wyzłośliwiać się, nie awanturować, nie manipulować. Czyli nie odpłacać złem za złe, zatrzymywać zło na sobie. Przekierunkowywać je - na Boga, oddawać Jezusowi: "Panie Jezu, jest mi z tym ciężko, nie radzę sobie, Ty się tym zajmij". I tak jak mówisz - unikać, może nie tyle jego, jeśli macie dzieci to się nie da. Ale unikać sytuacji, które nic poza zranieniem nie niosą.
Przytulam!
Malwina83 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-20, 12:02
Nirwanna napisał/a:
nie odpłacać złem za złe
Najrozsądniejsze wyjście.....nie ma sensu się szarpać, "oddawać sobie".
Fakt,najciężej jest właśnie poradzić sobie z tą ogromną dawką nienawiści od męża, te okrutne słowa "stale w głowie",ciężko się od nich uwolnić...
Modlitwa, to dla mnie jedyne ukojenie i nadzieją, że skoro ja nie potrafię to Bóg na pewno będzie umiał dotrzeć do serca mojego męża....przede mną mąż oddzielił się ogromnym murem....więc powierzam go Bogu.....
Teraz mną gardzi, ale może kiedyś zrozumie ,że odrzucił miłość, a ta "wolność", którą tak się nie może teraz nacieszyć kiedyś stanie się jego ciężarem i zrozumie, co w życiu powinno być najważniejsze....
trzymajcie się!
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-26, 19:58
i stało się ...
wczoraj wracając do domu....juz mojego domu, poniewaz wyprowadzialm sie z mieszkania meza, w którym razem mieszkalismy, przeszlam sie kolo "Jego" parkingu...
co zobaczylam ? mojego meza z nią!
zabolało tak czy inaczej. Wiedziałam, że ona jest, ale zobaczyc na własne oczy to boli bardziej.
Podeszlam by zrobić im zdjęcie ..wyrwał mi telefon, pozniej nie chcial oddac. Do rozmowy wtracila sie rowniez Ona. Zaczela się ostra wymiana zdan. Chce zrobić ze mnie wariatke, ze ja sobie ten caly romans zmyslilam. No coz jeszcze wiecej potrzeba. Jak zgadzają sie wszystkie fakty, nawet miejsce jej pochodzenia. Swoja droga trzeba miec duzo tupetu by zadawac sie z zonatym mezczyzna i jeszcze wtracac sie do rozmowy ....zero wstydu, by po tym jak zostanie sie nakrytym z obcym mezem jeszcze pouczac jego zone. ale to juz inna kwestia. Mam nadzieję, że ta dziewczyna kiedys zrozumie , ze rozbila malzenstwo i weszla pomiedzy malzonkow.
Proszę Was o modlitwe, bo mamy za tydzien drugą sprawę rozwodową- 5 marca godz. 10:00.
Brak mi troszke sil na przezywanie tego. Zawiodlam sie na zachowaniu meza. nie ma skrupułów. kazal mi sie odnosic z szacunkiem do "kochanki" bo powiewdzialam, ze z nia nie rozmawiam tylko z mezem i zeby siedziala sobie w swoim samochodziku i sie nie odzywala .
Nie pojmuje tego swiata i postepowania niektorych ludzi.
ściskam wszystkich ;)
[ Dodano: 2012-03-05, 22:22 ]
Kochani...
Dzisiaj na drugiej rozprawie wniosek o rozwód mojego męża został oddalony...odrzucony;)
Następny może składać za trzy miesiące lub się odwoływać...
Maz nie chciał się zgodzić się nawet na mediacje...
pozdrawiam,
K.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-15, 13:26
Kaemka2009,
trzymaj się Pana Jezusa i Maryi oni bedą wiedzieli jak ukoić twoje emocje.
Przytulam z modlitwa i cieszę się,że Duch Święty działa.
Pod Twoja obronę....
(16) Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco: niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość!
(17) Otwórz moje wargi, Panie, a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
(18) Ty się bowiem nie radujesz ofiarą i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał.
(19) Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.
(20) Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci: odbuduj mury Jeruzalem!
(21) Wtedy będą Ci się podobać prawe ofiary, dary i całopalenia, wtedy będą składać cielce na Twoim ołtarzu.
(Ks. Psalmów 51:16-21, Biblia Tysiąclecia)
enea [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-15, 17:58
Kaemka jesteś silna i mam nadzieję, że czujesz ogromne wsparcie z różnych źródeł. Ps. zapraszam do Gdańska i Sopotu oraz zapewniam mile spędzone chwile.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-15, 18:06
Wspieram modlitwą.
mirnie [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-24, 15:20
Kaemka ....
Pozwól ,że Ci odpowiem jako chłop...(jestem on)
To co robi twój mąż jest straszne , straszny to krzyz dla Ciebie.
Ale to on decyduje, a Ty wpływu puki co na to nie masz.
Bardzo Cie podziwiam za Twoją mądrość , wytrwałość ,chęć ratowania Waszego związku. Trzeba mieć w sobie tak wspaniały Dar Boży. Fajnie by było gdybyś w nim trwała , a widze że Ci Pan Bóg pomaga .To pięknie. Może to czas by powierzyć te sprawy Bogu(ja to dzisiaj zrozumiałem) .
Pocieszenia szukałbym w modlitwie,modlitwie ,modlitwie . Pamietaj.Pan Bóg chce dla nas dobrze ,a może robić cuda. Czytaj to co na dole...
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-13, 17:55
Kochani,
Jestem ...to znaczy postanowiłam napisać w 3 rocznicę naszego Ślubu...
bo tutaj na forum jestem cały czas..czytam , ale jakoś nie potrafiłam pisać...bezpieczniej się czułam czytając ....
Na wstępie dziękuję za wszystkie odpowiedzi...Mirnie Tobie za piekne słowa...
Minął juz ponad rok odkąd mąż się wyprowadził....a dzisiaj szczególny dzień- 3 ROCZNICA NASZEGO ŚLUBU.
przez ostatni czas czyli od wyjścia z sądu po rozprawie, gdzie rozwodu mąż nie dostał kontaktu nie mieliśmy.
Pomijając mój sms z życzeniami do męża w 10 rocznicę naszego poznania się , później jakiś tydzień temu sms od męża z propozycją spotkania i jak to ujął omówienia spraw związanych z zakończeniem rozwodu. oczywiście stąd mój domysł, że założył ponownie sprawę o rozwód.I właściwie mogę powiedzieć , że było ze mną dobrze...to znaczy raz lepiej raz gorzej...POmaga mi bardzo ZAUFANIE PANU BOGU....napełnia mnie nadzieją i uśmiechem kazdego dnia. WIARA powodowała , że usmiechalam sie sama do siebie , do ludzi i to było piękne...
Jednak jakiś czas temu coś we mnie na nowo pękło...mam wrażenie jakbym się cofnęła kilka kroków do tyłu ...ciągle jakieś wątpliwości...powrócił lęk i towarzyszące temu ogólnie nazywając niefajne uczucia. i tak jak wcześniej mąż w sercu, ale w myslach juz nie cały czas, zostawiłam Jego i mysli jak są razem, co robią i jak spędzają czas..i takie tam....to wlasnie ostatnio znowu to wrociło...ciagle mysle o nim .... widzę ich razem ...śni mi się czesto...mam wrazenie, że ciagle ze mną jest ON i ONA. Czuje sie czasem tak jakby zły chciał mnie tymi myslemi przeciągnąc na drugą stronę ....nie daje się , ale mam mało sił....codziennie płaczę ....jakoś tak ciężko.
nie jest tak bardzo źle ze mną jak na początku, mam świadomość siebie i tego, że UFAM PANU, PAN JEST TUŻ OBOK I POMAGA....
I jeszcze DZISIAJ. Postanowiłam napisać smsa do męża z życzeniami. Zwykłe ...życzenia żony do męża. Używając własnie słów mąż i żona. i to widac poruszyło i to mocno. W odpowiedzi napisal mi jak to wszystko fantastycznie jest u niego , że pragnie zaznaczyc, że malzenstwem to już nie jesteśmy, że nawet Kościelny jest w trakcie unieważniania i takie tam inne niezbyt miłe rzeczy.. Łzy popłynęły po policzkach...smutno strasznie....weszłam do domu popłakałam sie i piszę ....
Z jednej strony smutno mi jest ...bo to wszystko, z drugiej szkoda mi męża , że jest tak mało świadomy, że żoną Jego jestem ;) a on moim mężem. Być może w emocjach, ale napisałam, ze jest niedojrzały, i że to on żyje w zmyślonym światku ( że niby to ja w nim mam żyć) i że jego kochanka niech się nie cieszy, bo niestety tak szybko do ołtarza nie pójdzie .....i będzie zyła ze świadomością, że jej mąż tylko i wyłącznie cywilny tak naprawdę jest mężem innej kobiety przed Bogiem.
Teraz czas dla mnie znowu muszę nadrobić te kroki co się cofnęłam ostatnio...dam radę ;) choć płakać mi się chce .....ale skoro się chce to pozwalam sobie na to....i płaczę ....
Dzisiaj po tych smsach mialam taką chwilę i sobie pomyślałam: w nosie to mam , mam dosc, zostawiam , nie bede znosiła tego wszytskiego z Jego strony.
ale Kochani dziekuję , że jesteście i że mogłam się tak obszernie wypisać tutaj ;) ;)
Biegnę do KoSciółka ....pomodlić się ...pozywić się siłą i złożyć 9 karteczek z Nowenną do Św. Judy ;)
sciskam ;)
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-17, 21:46
Boże, jak ja bardzo współczuję Ci. Wiem, że to niewiele, ale dzisiaj będę wspierała Was modlitwą. jakie to smutne, kiedy ludzie okazują się tak niedojrzali. Jak potworne są te kobiety, Przyjaciółki, które wkraczają miedzy rodziny. U mnie jest podobnie, więc wiem, co czujesz. Mój Boże, proszę o pomoc dla wszystkich rozbitych rodzin. By niewierni wrócili i nawrócili się. Niech przestanie być tyle zła przez głupich ludzi. Proszę, pomóż im. Pomóż nam....
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-17, 23:10
MonikaMaria, przyłączam sie do twoich próśb.
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-01, 10:02
Dziękuję Kochani za wsparcie.;)
Ja czytam forum , ale sama nie czuję w sobie mocy, by doradzać....
Kolejna sprawa 12 września...
Mąż złożył wniosek o przywrócenie postępowania rozwodowego...
Przy czym we wniosku napisał same bzdury, tylko by poprzeć swoje argumenty...
Jak wyszłam z czytelni Sądu byłam poirytowana sama sobą : Jak ja mogę kochać człowieka, który w zamian za moją miłość zachowuje sie w ten sposób. I pytanie : po co on to robi ? Czy to , że nie zgadzam się na rozwód bo mam swoję zdanie, swoją wiarę pozwala mu mnie tak traktować? NIe, nie pozwala. Poczułam, że razi to w moją godność. Chyba już bym zrozumiała bardziej, gdyby przyznał się :tak, mam kogoś innego!!!!A tak mnie obrzuca wszystkim co najgorsze...!!! takie to już myślę mało męskie.
W tej sytuacji zaczynam mieć naprawdę tego wszystkiego dosyć...Kocham Go, ale nie pozwalam sobie na takie traktowanie. Jestem już zmęczona tą sytuacją. Nie wiem co to znaczy we mnie , ale obawiam się , że chyba tracę nadzieję,,,ze może kiedyś jeszcze będziemy razem...
Mąż napisał ,że go dręczę ...uprzykrzam życie....ale ja nawet pomijając smsów na naszą 10 rocznicę poznania, bycia razem i 3 rocznicy ślubu nie dzwonię....nie narzucam się!!Wiec jak ja go dręczę? i jeszcze typowe : z czystej złośliwości nie zgadzam się na rozwód.
Zyję swoim życiem...ukłądam sobie je....mam swoje mieszkanie , pracę, uśmiecham się , tak poprostu żyję, a przeszłam daleką drogę, zostawiając wszystko co nasze .Zostawiłam to UFAJĄĆ BOGU. Mimo, że zostawiłam to gdzieś tam głęboko są- a może już tylko były, myśli, że kiedyś bedziemy razem. Bo zaczynam te myśli chyba gdzieś gubić jak czytam kolejne rewelacje na swój temat, jaka to jestem złośliwa, uprzykrzam życie, jestem wredna. a dlaczego? bo mówię NIE dla rozwodu!!!!
i jeszcze informacja, że w czerwcu mąż złożył pozew o unieważnienie naszego Małżeństwa Kościelnego.......i ta sprzeczność w środku, że ja nie chcę unieważnienia,,,,przysięgałam...to mój mąż!!! Mąż, który odrzuca nasz 10 letni związek i ma to krótko mówiąć gdzieś!!! A gdzie nasza miłość, nasz Ślub....nasze na dobre i złe? Może to faktycznie była pomyłka? Ala ja podjęłam decyzję świadomie z pełną odpowiedzialnością i miłością..
Minął już ponad rok....i inaczej to odczuwam wszystko ....ale mimo wszystko łza się w oku kręci....i rodzi się wewnątrz ból ....niestety;(
K.
[ Dodano: 2012-09-12, 08:55 ]
Dzisiaj trzecia sprawa rozwodowa. Sprawa z postępowania zawieszonego - odwieszona na wniosek męża.
Nie wiem jak to będzie. Nie mam ochoty ponownie słuchać tego wszystkiego ...
Wszyscy wkoło pytają co zrobisz? co zrobisz? co zrobisz? Ja wiem co zrobię - decyzji nie zmienię, ale mam niepokój wewnętrzny, że będzie to koniec cywilny. Tylko cywilny. Więc nie najważniejszy;) ale jednak...
I o ironio jak zawsze chciałam widzieć męża ...to wcale nie mam ochoty go dzisiaj spotkać. No takie mam odczucia.
Zaczęłam się już denerwować, choc jeszcze wczoraj mialam ogromny spokój w sobie .
Mam w głowie słowa męża, ze i tak będzie na jego, bo prędzej czy później rozwód dostanie.Brrrr.....:(
miłego dnia wszystkim ....ja chciałabym by było już po.
Pozdrawiam,
K
ewa b. [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 16:43
podbijam wątek
Ostatnio zmieniony przez ewa b. 2012-09-14, 20:49, w całości zmieniany 1 raz
katblo [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 19:13
Pozdrawiam i jak dobrze rozumiem... w poniedziałek mam czwartą już od kwietnia rozprawę, czuję bardzo podobnie...
K_ [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 20:43
Może łatwiej ofiarować swoje cierpienie w takich chwilach, które trzeba przejść za dusze czyśćcowe, pokój - coś co ma głęboki sens.
Serdecznie pozdrawiam
Z Bogiem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.