Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dlaczego wiele par nie doświadcza w pełni radości ze współżycia?
czyli
PRZESZKODY W OSIĄGANIU MAKSIMUM SATYSFAKCJI
Przeszkody w radości, zwykle, można zakwalifikować do jednej z dwóch grup. Mogą to być niewiedza i zahamowania prowadzące ku fałszywym wyobrażeniom i niezdrowemu tabu, albo rozwiązłość -- grzechy wynikające z nieuznawania, że współżycie należy tylko do małżeństwa. Oznacza to, że u jednych łoże małżeńskie jest skalane przez zachowania niezgodne z modelem Bożym -- sięgają bowiem po zakazane owoce. Zaś inne małżeństwa nie korzystają ze wszystkiego, co Bóg zaplanował -- więc jakby tylko nadgryzają ciasteczka zamiast je zjadać.
Władze Chin planują stworzyć internetową bazę osób w związkach małżeńskich. W ten sposób na nic zdadzą się kłamstwa o stanie cywilnym - wystarczy, że kochanka wpisze nazwisko zalotnika i kliknie ‘szukaj’, a wszystko stanie się jasne…
Ludzie czasami łapią się na myślach typu: szkoda, że nie ma żadnej bazy danych, z której można by dowiedzieć się czegoś więcej o potencjalnym partnerze. W końcu nie każdy zdobywa się na szczerość, kiedy przychodzi do kwestii najbardziej drażliwych, więc najbezpieczniej byłoby zasięgnąć informacji z pewnego źródła. Podobne przeświadczenie towarzyszyło władzom chińskim, które zaplanowały wdrożenie bardzo innowacyjnego systemu, służącego łapaniu na gorącym uczynku wszystkich poligamistów…
W Chinach, analogicznie jak w większości krajów świata, poligamia jest zabroniona i karalna. Lecz mimo to, na zdradzie i prowadzeniu podwójnego życia łapie się coraz więcej osób – w tym wysoko postawionych członków partii! Przykładowo, jak podaje „Daily Reporter” kilka tygodni temu osadzono w areszcie urzędnika z prowincji Hubei, podejrzanego o morderstwo kochanki. W wyniku romansu, kobieta zaszła w ciąże i postawiła mężczyźnie ultimatum: ślub albo 2 miliony Juanów, w przeciwnym razie ujawni całą sprawę. Niedługo później odnaleziono ją martwą. Innym razem, mężczyzna z dystryktu Minhang został skazany na 16 miesięcy więzienia za prowadzenie podwójnego życia…
„Shanghai Daily” donosi o zmianach zachodzących w społeczeństwie chińskim w ostatnich dekadach – gospodarka coraz prężniej się rozwija, przez co ludzie, podobnie jak to ma miejsce na zachodzie, stają się coraz bardziej mobilni. A jak się okazuje, zdaniem specjalistów, to właśnie mobilność jest podstawą zdrady – w myśl zasady: okazja czyni złodzieja.
Wraz z rozwojem biznesu i wdrażaniem rozwiązań z krajów wysoko rozwiniętych, kształtujących trendy korporacyjnego świata, w Chinach coraz popularniejsze stają się wyjazdy służbowe, zjazdy integracyjne, szkolenia itp. Wedle badań sprzed kilku lat 20% z 1 240 ankietowanych mężczyzn i 4% z 1 275 przebadanych kobiet, dopuściło się zdrady. Tym samym, stwierdzono że rozwój wpływa negatywnie na stabilność instytucji rodziny. Postanowiono więc działać, by nie dopuścić do powielania negatywnych wzorców amerykańskich.
W związku z tym, do 2015 roku we wszystkich prowincjach i większych miastach chińskich ma już funkcjonować najnowsza baza danych, w której zawarte będą informacje o statusie cywilnym wszystkich mieszkańców Chin. Władze wierzą, że w ten sposób nie dojdzie do sytuacji, w której jeden człowiek okłamuje drugiego w kwestii swojej „dostępności” na rynku osób do wzięcia. Planowo, ma to zmniejszyć odsetek zdrad oraz związków poligamicznych. Wystarczy, że wpisze się nazwisko interesującej nas osoby do specjalnej wyszukiwarki, a w mgnieniu oka będzie można uzyskać kompleksową historię małżeńską owej jednostki. Włącznie z ilością małżeństw oraz obecnym stanem cywilnym.
System lada dzień uruchomiony zostanie w Szanghaju i Pekinie, natomiast do 2015 funkcjonować będzie w całych Chinach.
A czy Waszym zdaniem to rozwiązanie sprawdzi się w praktyce? I czy w istocie jest pozytywną inicjatywą, czy też może ujawnianie tego typu informacji zbyt mocno godzi w prywatność osobistą człowieka? Chcielibyście, aby podobny projekt wystartował w Polsce?
Wydaje mi się, że marginalny jest problem sytuacji kiedy się nie wie czy druga strona ma żonę/męża czy jej nie ma. Zazwyczaj zdradza się z kimś kogo się dobrze zna, na tyle dobrze, że trzeba wysłuchiwać narzekań na żonę/męża tego kogoś
caterina2011 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-13, 11:35
Zgodzę się z przedmówcą, mąż chodził 4 lata do klasy z "Kasią" chociaż on mówił, że nigdy ich nic nie łączyło nie wierzyłam. Przed ślubem poprosiłam go żeby zerwał z nią kontakty bo chyba nie chce się ze mną sprzeczać o nią. Powiedział, że nie rozmawiają, a co się okazało? Że ona jest powierniczką jego "kłopotów małżeńskich" wszystko jej mówił, spowiadał się z całego małżeństwa.
Dlatego zgadzam się z tym, że większość zdrad, romansów dzieje się z osobami które znamy.
TEOR [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 20:40
Moim zdaniem, to czy będzie taki rejestr, czy też nie nie ma większego znaczenia. Zdrady są, bo ludzie akceptują kontakty pozamałżeńskie, w tym intymne rozmowy i seks. Jestem pewna, że dla zdecydowanej większości osób uprawiających seks pozamałżenski nie ma żadnego znaczenia, czy osoba, z którą to robią mażonę/ męża, czy też nie. Bardzo często w grę wchodzi również naiwność - niektórzy z nas tak bardzo chcą być kochani, że akceptują wszystko, każde słowo, które wypowie druga strona, nawet najbardziej absurdalne i niewiarygodne. Bo np. jak ocenić osobę, która żyje kilka mięsięcy lub nawet lat z osobą, o której zupełnie nic nie wie, poza tym, jak się nazywa, albo dokładnie , jak powiedziała, że się nazywa (nie zna nikogo z rodziny, żadnych znajomych, ani przyjaciół, nie widziała na oczy zadnych dokumentów, itp., itd)? Albo np. tłumaczenie typu - okłamał mnie, nie wiedziałam, że jest żonaty w sytuacji, gdy przystojny mężczyzna ma np.około 40-ki, własny dom z zadbanym ogrodem, umawia się na spotkania tylko w mieszkaniu kochanki, spotkania trwają nie dłużej niż 1-2 godz., nigdy w nocy, nigdzie wspólnie się nie pokazują, nie wyjężdżają wspólnie na wczasy, nie spędzają razem świąt itp., itd. Oprócz naiwności dodałabym jeszcze totalne zaślepienie, a w takiej sytuacji żaden rejestr nie pomoże!
j23 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-15, 06:41
"A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu." (Łk 12,39)
ten cytat z Ewangelii jest najlepszym komentarzem do tych rozważań.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 15:35
Zła miłość
Jestem od kilkunastu lat mężatką, mamy dwoje dzieci, zbliżam się do czterdziestki. Mój związek z mężem określałam jako zadowalający, choć wszyscy nasi znajomi mówią o moim mężu, że jest "specyficzny". Rok temu uświadomiłam sobie, że jestem zakochana w moim sąsiedzie. On też ma rodzinę. Ciągle o nim marzę. Zakazuję tego sobie, spowiadam się z tego i znowu spowiadam. Jako chrześcijanka wiem, że to zła miłość. Ale jak zapomnieć o niej? Zdjęcia, listy, maile, telefony można spalić i skasować, ale trudno się wyprowadzić z domu.
Nie lubię określenia "zła miłość". W każdej miłości jest coś bożego, bo Bóg jest miłością. Miłość, której nie można zrealizować - bo oboje macie swoje rodziny - to po prostu trudna miłość. Stanowi ona kłopotliwy prezent od Boga, zadanie do przepracowania, lekcję do odrobienia. Samo tłumienie miłości to mało skuteczne marnotrawstwo energii. Strumień uczuć, który zostaje zatamowany, za jakiś czas uderza w człowieka ze zdwojoną siłą. Lepiej ten strumień przekierować: czy to w stronę Boga, czy siebie samej, czy męża, czy dzieci. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czego uczy mnie ta miłość? Jaki głód powstał w moim sercu? Czy mogę to znaleźć w moim małżeństwie?
Tradycyjnym sposobem postępowania jest - jak Pani zauważyła - usunięcie elementów materialnych podtrzymujących uczucie. Miłość, jak ogień, wymaga opału. Doświadczenie pokazuje, że ludzie - raz jedno, raz drugie - dorzucają do związku słowa, gesty, SMS-y itd. Bycie sąsiadami nie podtrzymuje samo z siebie uczuć. Ogląda się bowiem tego człowieka realnie. Widzi się jego rodzinę, jego dzieci. To raczej zakochania odległe, oparte na marzeniach, tajemnicy, iluzjach, są bardziej kuszące.
Jak zapomnieć? Czas leczy rany, a czasowi można pomóc. Warto jak najwięcej wychodzić z domu i kontaktować się z ludźmi. Zamykanie się w domu, zwłaszcza pod nieobecność innych domowników, słuchanie sentymentalnej muzyki, oglądanie ckliwych filmów i wyglądanie przez okno stanowi zły pomysł. Im dłużej przebywa się w samotności, tym więcej się myśli o swoim zakochaniu. Warto zmusić samą siebie do spotkań z przyjaciółmi, znajomymi czy rodziną. Także wyjazdy, zajęcia, kursy pozwalają osłabić siłę zakochania. Przy okazji zrobi Pani coś cennego dla siebie. Jako ksiądz zapraszam oczywiście do wszystkiego, co proponuje Kościół: do zaangażowania apostolskiego, charytatywnego, do udziału w spotkaniach wspólnot. Do tego, co nie prowadzi w cudze ramiona, ale do nieba.
Strumień uczuć, który zostaje zatamowany, za jakiś czas uderza w człowieka ze zdwojoną siłą. Lepiej ten strumień przekierować: czy to w stronę Boga, czy siebie samej, czy męża, czy dzieci. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie:
czego uczy mnie ta miłość?
Jaki głód powstał w moim sercu?
Czy mogę to znaleźć w moim małżeństwie?
Nie lubię określenia "zła miłość". W każdej miłości jest coś bożego, bo Bóg jest miłością. Miłość, której nie można zrealizować - bo oboje macie swoje rodziny - to po prostu trudna miłość. Stanowi ona kłopotliwy prezent od Boga, zadanie do przepracowania, lekcję do odrobienia.
Jakie mądre słowa!
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-14, 00:20
Ważny problem do rozwiązania
Jak organizować pożycie małżeńskie?
Jeśli moja średnio kilka razy w roku zaznawana przyjemność orgazmu niezwiązana z odbyciem stosunku obraża Pana Boga to trudno, niech cierpię za to kilka (naście, dziesiąt) lat w czyśćcu przypalana ogniem z jednej strony, a z drugiej owiewana lodowym powiewem gdyż generalnie wychodzi na to, że możemy odbywać stosunki góra 2 razy w miesiącu. Tak, bo w tygodniu jesteśmy zbyt zmęczeni (pracą zawodową, obowiązkami domowymi i opieką nad dziećmi) byśmy mieli ochotę na zblizenie. Po prostu padamy na twarz. Szczególnie, ze ja wstaję o 6-ej, zeby przed 17 tą odebrać dzieci z przedszkola zaś mąż je prowadzi za to wraca przeciętnie o ósmej wieczorem z pracy. Jedna sobota w miesiącu zawsze wypada w okresie płodnym a w jedną mam okres. Pozostają dwie. Są to jedyne dni, kiedy wieczorem nie jesteśmy zbyt zmęczeni i spięci by miec chęć na czułości (w niedzielę nie trzeba rano zrywać się do pracy). Anna
odpowiedź:
Poruszyła Pani ważny problem. Z jednej strony bardzo wiele we współczesnej kulturze kręci się wokół współżycia seksualnego i wydawałoby się, że jest to ważna sprawa. Gdy jednak zastanowi się, jak w praktyce ludzie do tego podchodzą, można w tym zakresie mieć wątpliwości. Współżycie spychane jest na ostatnie miejsce w dziennym harmonogramie, robione szybko, gdy jesteśmy zmęczeni i nic nam się nie chce. Nic dziwnego, że tak często niesie ze sobą frustracje.
A jeśli komuś na czymś naprawdę zależy to powinien świadomie pracować, czy poświęcić temu możliwie najlepszy czas. Ja wiem, że to nie jest łatwo - zajmujemy się dziećmi, mamy obowiązki zawodowe i inne - ale z reguły nawet się nie myśli o tym, by współżycie jakoś zorganizować. Np. gdzieś we dwoje wyjechać, wyjść w tym dniu choćby do kawiarni lub kina, może inaczej rozłożyć obowiązki zawodowe. Wiem, że możliwości wielu małżeństw w tym zakresie są mocno ograniczone, ale z reguły nawet nie próbuje się zrobić czegokolwiek.
pytanie:
Jak, pytam, jak organizować pożycie seksualne w tygodniu łącząc je z pracą zawodową (a musimy pracować, bo chcemy kupić własne mieszkanie), wychowaniem dwojga małych dzieci, zeby jeszcze móc pójść do kina lub kawiarni jeśli mieszkamy oddaleni od rodziny a nasi znajomi też są zapracowani. Że nie wspomnę o ochocie na pójście do kina lub kawiarni, gdzie za głupią kawę płaci się 7 zł. Szczęsliwie i tak mój pracodawca pozwala bym przychodziła na wpół do ósmej do pracy dzięki czemu mogę dotrzeć do przedszkola przed 17-ą i nie ryzykować, że dzieci zostaną odwiezione do policyjnej izby dziecka. Nie wiem czy pan Jankowiak ma dzieci i czym się zajmuje, ale pańskie uwagi przyprawiają mnie o śmiech przez łzy. Anna
odpowiedź:
Szanowna Pani!
Po pierwsze pisałem, że moja uwaga jest na tle Pani wypowiedzi. Bo ja nie pisałem o Pani. Nie znam przecież Pani sytuacji. Nie wiem, czy Pani akurat może coś zrobić, czy zupełnie nic. To była ogólna uwaga - może akurat komuś z czytających forum okaże się przydatna. Na pewno jest przydatna - dla wielu małżeństw taka prosta rada była prawdziwym odkryciem. Jeśli u Pani jest inaczej, to trudno. Niestety, dzisiejszy świat pędzi w takim tempie, że odbija się to negatywnie na wielu sprawach, m.in. na jakości życia rodzinnego (nie tylko seksualnego). I właśnie dlatego nie da się tak jak kiedyś pozostawiać wielu rzeczy swojemu biegowi, tylko trzeba świadomie nad nimi pracować. Dwukrotnie powtarzałem, że jest to trudne. W olbrzymiej większości przypadków jednak coś (choćby niewielką rzecz) da się zrobić, a problem polega na tym, że na ogół nie robi się nic.
pytanie
zgadzam się z Panią . Wiele małżeństw ma podobne problemy . Takie jest dzisiaj życie - najczęściej ciężka walka o materialny byt rodziny i trudno zrozumieć argumenty o wyjściu do kina czy kawiarni kiedy trzeba ugotować obiad , wyprać czy posprzątać . Oczywiście można wyjśc do kina , potem współżyć , ale co to za przyjemnośc z seksu kiedy cały czas myśli się o tym ze wiele rzeczy jest nie zrobione . To po prostu niemożliwe i prowadzi równiez do tego , ze będziemy to robili w pośpiechu i byle jak . Osobiście nie sądze żeby Pan Bóg potępiał kogoś za orgazmy poza stosunkiem jezeli dokonują się w ramach małżeństwa , miłości i wzajemnego szacunku mającego majacego na celu budowanie więzi między małżonkami . Chyba ingerując tak głęboko w życie małżonków i regulując pewne kwestie wręcz technicznie niektórzy katolicy za daleko poszli.... Tak się po prostu nie da i to nic dobrego nie przynosi i niczemu nie służy . M.
odpowiedź:
I właśnie dokładnie dlatego, że wiele małżeństw ma takie problemy, jak Pani pisze, trzeba pracować nad stwarzaniem sobie dobrych warunków do współżycia. Właśnie dlatego, że to jest takie trudne i samo nie przyjdzie.
Chciałem tylko nieśmiało zauważyć, że ta rada nie wynika akurat bezpośrednio z etyki katolickiej. Przecież problem o którym Pani pisze ("co to za przyjemność z seksu, kiedy cały czas myśli sie o tym, ze wiele rzeczy jest nie zrobione") jest niezależny od tego, czy ktoś jest katolikiem czy nie, czy ważne dla niego są zasady wiary, czy też nagina je do siebie. Nawet jeśli ktoś całkowicie odrzuci zasady etyki katolickiej, nie usunie to jego troski o rzeczy, które pozostały do zrobienia.
Trzeba poradzić sobie w inny sposób - na przykład przez odprężenie się, przez wyjście do kina, próbę oderwania się od codzienności. Jeśli świadomie nie będziemy sobie takich rzeczy planować, to wolny czas na nie nigdy nie przyjdzie. A przecież takie odprężenie ma ogromne znaczenie w ogóle dla higieny życia, nie tylko w sprawach seksualnych. Wiem, że oderwać się jest wielu osobom trudno, ale im trudniej, im bardziej jesteśmy zagonieni, tym ważniejsze jest, by to robić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.