Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pożegnanie
Autor Wiadomość
tomtom76
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-17, 14:12   Pożegnanie

Witam wszystkich forumowiczów. Chciałem się pożegnać i życzyć wszystkim powodzenia. Jestem tu od kilku miesiecy i okazało się że moja żóna również tutaj jest - dowiedziałem się przypadkiem dzięki informacji na priv. Zrobiłem błąd bo przeczytałem jej wpisy.......
Naprawdę się starałem i chcę nadal się starać, zapisałem się do programu 12 kroków i czekam kied ruszy. Ja jako osoba która próbuje coś naprawić, coś co sama zepsuła jestem zdruzgotana niektórymi wpisami, które stanowiły rady dla mojej małżonki. Myślę, że to nie jest dobre miejsce na dawanie skarjanych rad, bo tak jak w moim przypadku może znaleźć się inna osoba która tak jak ja je przeczyta i będzie dokładnie wiedzieć że odnoszą się do niej. A wtedy wpisy w stylu "co cię on obchodzi" itp nie są motywujące.......
Pozdrawiam raz jeszcze.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-17, 15:09   

tomtom76 napisał/a:
A wtedy wpisy w stylu "co cię on obchodzi" itp nie są motywujące.......


Wiesz, czytam raczej wszystko na bieżąco, ale takiego wpisu tu na forum, jak żyję - nie widziałam...

To nic złego, jeśli oboje małżonkowie są na jednym forum, wręcz przeciwnie - to dla nich ogromna szansa na skonfrontowanie się, na zetknięcie z opiniami, które właśnie mogą potrząsnąć, coś obudzić, może czasem oburzyć i zmusić do obrony - nie uciekaj z tego forum, spróbujcie wspólnie popracować nad tym małżeństwem, skoro oboje szukacie pomocy. Myślę, że to nie przypadek, że tak się stało, wykorzystajcie to.

A co do rad - forumowicze nigdy nie są w stanie WŁAŚCIWIE doradzić w sprawach RZECZYWISTYCH. Bo my tych spraw nie znamy. Nie żyjemy z małżeństwami forumowymi, nie znamy najczęściej historii widzianych przez dwie strony...
My znamy jedynie sytuacje opowiedziane przez jedną stronę. Tak jak ona to widzi, czuje. Poza przypadkami wymyślania nieistniejących wydarzeń, to jednak jeśli chodzi o odczucia, emocje, wrażenia i swoją opinię na temat swojego życia małżeńskiego, to każdy ma prawo do swoich, nawet jeśli ta druga strona uważa, że było zupełnie inaczej.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-17, 15:36   

tomtom..ty odchodzisz..marta odchodzi...
czyzby cos w tym było???
:mrgreen: :mrgreen:
heee niezbadane jest działanie Boskie ..czasami trza wiele doświadczyc..by wiele zrozumiec

a tak dla ostudzenia emocji i zapewne spontanicznej decyzji

może książka (niby mało męska ;-) )
ale czasami warto poczytac
..a może chętniej zona??

http://kultura.onet.pl/li...02,artykul.html
 
     
AdrianQ7
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-18, 22:37   

Witaj Tom, nie rozumiem, czemu opuszczasz forum - bo ktoś źle (wg Ciebie) poradził żonie? Hehe :) jaki obrażalski :)) Obrazisz się na cały świat - czy raczej oddasz to Panu Bogu, wiedząc, ze prowadzi ON, a nie jakaś porada jakiejś osoby z forum.... Więcej wiary w Pana Boga i Jego działanie Tom-ku
 
     
tomtom76
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-19, 16:25   

Jest coraz trudniej, minęło półtora roku, a z dnia na dzień jest coraz ciężej. Coraz więcej podejrzeń, sugestii że nadal coś robię nie tak. Słyszę że moja żona nie chce takiego męża, że wzbudzam tylko żal i gniew. Nie wiem co robić. Chcę się przytulić do żony, chwytam ją za rękę, ale ona się odwraca....... Czy naprawdę niemożliwe jest uwierzenie w to że człowiek zrozumiał swój błąd i się zmnienił ? że chce pokazać jak naprawdę kocha ? Nie staram się odpowiadać na te wszystkie sugestie, bo i tak słyszę że cały czas kłamałem
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-19, 17:34   

tomtom76 napisał/a:
że chce pokazać jak naprawdę kocha ?


tomtom76 napisał/a:
Chcę się przytulić do żony,


TY chcesz się przytulić, więc uważasz, że to jest okazanie miłości? Ale do kogo ta miłość?
Czyją chęć przytulenia chcesz zaspokoić w takim momencie - swoją czy żony?

Jeśli jak twierdzisz - jest w Tobie miłość do żony, to ona każe Ci poczekać, aż żona sama podejdzie i zechce Cię przytulić. Dostała sygnał, że Ty też chcesz i czekasz i poza czekaniem nic nie możesz zrobić. Cierpliwości.

Miłość cierpliwa jest....nie szuka swego.... :)

Z małżonkami, którzy narozrabiali - że tak kolokwialnie się wyrażę, jest taki schemacik.

On/Ona dali sobie sami czas na zrozumienie:

kogo kocha naprawdę (żonę/kochankę/nałóg/wolność i brak obowiązków)
czy kocha małżonka
że zdrada/nałóg/nieodpowiedzialność/przemoc/oziębłość jest czymś niewłaściwym w małżeństwie
co w życiu jest dla niego/niej najważniejsze.

Przez ten czas, jaki SAMI sobie dali, a dali sobie tyle, ile sami chcieli - jedni tydzień, inni wiele lat - nie zwracali uwagi na cierpienie drugiej strony. Nie patrzyli, czy ona, ta druga strona ma cierpliwość, czy ma siłę czekać, czy ma wsparcie, nadzieję. Ranili zachłyśnięci własnym szczęściem (nowym związkiem, wódką, hazardem itd).

Kiedy przyszło dno, zrozumienie sytuacji i tych punktów, które wymieniłam powyżej, nagle jest chęć powrotu do dawnej sytuacji.

I chwalebne, świetne, chwała Panu.

Ale co się dzieje?

Nagle chcą już i teraz przebaczenia, zrozumienia, zapomnienia swoich dawnych krzywd i przewin. Nagle budzi się niecierpliwość i złość - jak to, ja już jestem ok, a ona mnie nie chce, odtrąca, nie przebacza.

Skoroś sobie dał czas na zrozumienie, co w życiu jest najważniejsze, daj ten czas i żonie. Daj jej tyle czasu, ile potrzebuje na wybaczenie, zaufanie. Człowiek to nie komputer, gdzie zrobisz reset i możesz od nowa nagrywać pliki. Nie da się tak z człowiekiem i trzeba dużo cierpliwości, by pozwolić drugiej stronie na przeżycie jej cierpienia. Nie okazywać zniecierpliwienia, gniewu, złości.

To są konsekwencje swoich wcześniejszych wyborów.

Inna sprawa, że są osoby, które są tak poranione, że latami mogą przeżywać swój stan odrętwienia, niewiary. Nie potrafią zaufać, stają się zgorzkniałe, mściwe, zgryźliwe.
I to też jest niestety konsekwencja - z tym, że tutaj to sprawa do przerobienia dla osoby cierpiącej. Co możesz? Czekać i z troską pochylać się nad tym, co się zepsuło.
Cierpliwość i wytrwałość jest kluczem. Zwłaszcza w zdobywaniu (ponownym) kobiety.
Nie poddawaj się, bierz na klatę i idź do przodu z oczami utkwionymi tam, gdzie trzeba (czyli w Boga), a zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Bóg jest wszechmocny, pozwól Mu działać po swojemu, tylko Ty w Niego wierz.


Trzymajcie się mocno oboje!
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 00:08   

Piknie Katarzyno napisane...
ale
zawsze jest to ale :mrgreen:

zadoścuczynianie jest przerobieniem konsenkwencji...
a konsenkwencje przestaja byc konsenkwencjami jak sie staja świadomym przerobieniem błędów.....

konsenkwencje nie sa jakąs stała- jaka ma trwać wiekami :-P :-P

co do zaufania???
...i owszem ale aby niemożnośc zaufania szła z niemocy(a o moc zazwyzaj trzeba prosic Boga)
a nie przypadkiem działaniem na skutek odwetu....lub ewentualnie zmiany koncepcji zycia...
(patrz: znaczenie żona)

A tak nawiasam gdy zabłakana owieczka staje przed Bogiem.....Bóg nigdy nie pyta np.
Juziu
a czemu to trwało tak długo..
a potem ewentualne czyny:
....no ja czekałem Juziu- to teraz ty sobie poczekaj z moja miłościa...

Bóg przyjmuje z otwartmi rekoma..bez rozliczań

a człowiek
hmmmm???
.......
wciąz kocha stawiac sie ponad Bogiem....

tomtom......

wypada tylko jedno powiedziec...(ba napisac)
..jak kochasz zonę to trwaj...i pros Boga by dał odszukac w sercu zonie miłośc

zreszta na tym forum sa kobiety jakie wybaczyły,jakie prosiły Boga o ta mozliwośc
i nie zbłądze jak napisze chocby dwa przykłady

Lena i El....jest to trudny proces ale dla chcącego ..nic trudnego
i co tu pisac wiele dla rodziny, a szczególnie dzieci
jest to najwspanialsza chwila widziec znów rodziców razem...

ale jest tez tak w zyciu :
że jedna ze stron nosi to wciaz w sobie i nijak nie potrafi sie uporac z problemem
przebaczenia..a tym bardziej pojednania


i wot znów zle ..a dzieci wciąz widza
i jak dumają???

(choc smutno to brzmi-ale tak jest)

był jeden głupek że zrobił zle..a teraz jest drugi który tez robi żle..

smutna rzeczywistośc i wciaz szkoda czasu....

nikt nam nie zwróci każdej straconej godziny..minuty tudziez sekundy
a zycie zbyt krótko nieraz trwa by tracić czas na przepychanki

pozdrawiam
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 00:49   

Norbert1 napisał/a:
zadoścuczynianie jest przerobieniem konsenkwencji...
a konsenkwencje przestaja byc konsenkwencjami jak sie staja świadomym przerobieniem błędów.....

konsenkwencje nie sa jakąs stała- jaka ma trwać wiekami


Nic nie rozumiem z tego, co piszesz, a Ty? :mrgreen:


A kto tak powiedział, że konsekwencje nie mogą trwać wiekami?

Osoba zdradzona/oszukiwana/poniżana do końca życia musi żyć ze świadomością zdrady/oszustw/poniżeń męża.
Dziecko pozamałżeńskie też nie znika.
Osoba, której mąż złamał nogę, wybił ząb - też nie cofnie czasu.
I tak samo inne krzywdy wyrządzone.

Dlaczego raptem osobie pokrzywdzonej zabiera się prawo do pozostawiania trwałych (wiecznych) konsekwencji?



Norbert1 napisał/a:
A tak nawiasam gdy zabłakana owieczka staje przed Bogiem.....Bóg nigdy nie pyta np.
Juziu
a czemu to trwało tak długo..
a potem ewentualne czyny:
....no ja czekałem Juziu- to teraz ty sobie poczekaj z moja miłościa...


Ale to dziwne, że tylko od osoby pokrzywdzonej, zranionej zdradą, przemocą itd (mowa jest ogólnie o kryzysie), wymaga się takiej "boskości", podobieństwa do Boga w wybaczaniu, wyrozumiałości, zapominaniu o krzywdach i jeszcze wtłacza się ją w poczucie winy, że nie przebacza, że nie daje szansy, że nie zapomina. Nie uważasz, że coś tu stoi na głowie?

Jeśli krzywdziciel WYMAGA przebaczenia i napomina osobę skrzywdzoną, by naśladując Chrystusa, wybaczyła mu jak On nakazuje wybaczać - to znaczy, że kompletnie nic nie zrozumiał ze swojego kryzysu.

Nic. Nadal jest egoistą, który znowu pilnie domaga się (choćby i w myślach) dostrzeżenia jego potrzeb i zaspokajania ich. Tak jak wcześniej egoistycznie zadbał o swoje tzw. szczęście raniąc żonę, tak jak i teraz dba głównie o to, by to JEMU było dobrze w tym małżeństwie, nie szanując tego, że zona nie jest gotowa do przebaczenia ( z różnych względów - może nie chce, a może nie może, a możliwe też, że widzi powierzchowność tej wielkiej przemiany męża, która szybko zostaje odkryta, kiedy on jawnie i natarczywie oczekuje wybaczenia i grozi paluszkiem: oj ty, ty, a Pan Bóg kazał wybaczać. :]

Wychodzi na to, że konsekwencje ponosi głównie osoba skrzywdzona.

Człowiek nie jest Bogiem.
Bóg wybacza przewiny, człowiek nie musi. Tak jak nie musi być wierny, wierzący itd.
I do Boga należy ocena, czy żona jest Mu bliska, czy też nie w postawie, na pewno nie należy ta ocena do krzywdzącego wcześniej małżonka. I to jest właśnie ta jego konsekwencja, którą winien ponieść. Inaczej - co nią jest w takiej sytuacji?

No tak. Alkoholik powie pewnie: no jak to? to, że nie mogę pić wódki.

Chwalmy męża, że nie robi nic złego. To żadna sztuka, ani zasługa. Powrót na łono rodziny po zakończeniu romansu, kłamstwach (piszę ogólnie, nie o autorze tego wątku!) nie jest zadośćuczynieniem. Ani też zaprzestanie praktyk, które doprowadziły do rozłamu - zaprzestanie nałogu, zdrady, oszustw, zaniedbań. Zadośćuczynienie to wynagrodzenie, czyli NADPŁATA za swoje krzywdy.

Niech tą nadpłatą będzie pokorna cierpliwość i wytrwałość w oczekiwaniu na gotowość małżonka do wybaczenia. Jeśli to dużo, to sorry.... ale taki ktoś NIC ze sobą nie przerobił. Albo zrobił to powierzchownie, dla picu. A takie działania zawsze są na krótką metę. I znowu - piszę ogólnie, nie piszę o nikim konkretnym. Po prostu często na forum czy w privach spotykam się z tym schematem: wróciłem/zaprzestałem coś robić, a ona nic - to ja się pytam, kto jest tym złym/to ja się nie bawię/to ja rezygnuję/to ja spadam/to ja w takim razie to i tamto.

A prawdziwy problem siedzi głęboko i nawet nie jest muśnięty. :]

[ Dodano: 2012-07-20, 01:01 ]
Konsekwencją np. zdrady może być całkowite oziębienie relacji małżeńskiej. Często nieodwracalne. I nie należy winić za to osoby zdradzonej, bo niby dlaczego? Oziębienie relacji i brak chęci na powrót do intymności między nią, a mężem/żoną jest naturalne i zgodne z tym, co psychologia wie o człowieku. U jednych trwa to miesiąc, u innych dwa lata, a u innych całe życie. To jeszcze nie grzech. I dopóki taka osoba będzie pozostawała wierna małżonkowi, to nic złego nie robi. Nie rozumiem, czemu ma służyć to "przymuszanie" do życia intymnego (uściski to też intymność, bliskość) ze względu na akt ślubu. Można żyć w białym małżeństwie, choć pewnie i ta osoba zdradzona o takim życiu nie myślała, nie marzyła. I to są też konsekwencje. Są osoby, które nie nadają się do życia w małżeństwie i dowiadują się tego najczęściej w czasie kryzysu.

Moim zdaniem jednak, jeśli oprzeć się na Bogu, to z powyższego tekstu można spokojnie wyjąć słowa: "nigdy", "całkowicie", "całe życie". Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

Nawiasem mówiąc - szafowanie argumentem pt. dzieci - że widzą, że dziwią się - nie na miejscu. Widziały pewnie niejedno już wcześniej - ale krzywdzącemu/krzywdzącej jakoś to wcześniej nie przeszkadzało. Teraz raptem ma na to wielkie baczenie. Piękny przykład hipokryzji. :)
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 01:09   

Norbert1 napisał/a:

Bóg przyjmuje z otwartmi rekoma..bez rozliczań



Tak sobie dumam... Norbert bardzo to skomplikowane stało się w tym zestawieniu...bardzo ograniczające Bożą miłość...słowo rozliczanie ( zupełnie nie to miejsce i czas), rozumiem,ze chodziło o wierna inieodwołalna miłość Boga do człowieka.

1 Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
2 Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
3 czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
4 czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
5 czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
6 czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
7 czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
8 czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju.
9 Cóż przyjdzie pracującemu
z trudu, jaki sobie zadaje?
10 Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi,
by się nią trudzili.
11 Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie,
dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata,
tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł,
jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.
12 Poznałem, że dla niego nic lepszego,
niż cieszyć się i o to dbać,
by szczęścia zaznać w swym życiu.
13 Bo też, że człowiek je i pije,
i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie -
to wszystko dar Boży.
14 Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg,
na wieki będzie trwało:
do tego nic dodać nie można
ani od tego coś odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go [ludzie] bali.
15 To, co jest, już było,
a to, co ma być kiedyś, już jest;
Bóg przywraca to, co przeminęło.
16 I dalej widziałem pod słońcem:
w miejscu sądu - niegodziwość,
w miejscu sprawiedliwości - nieprawość.
17 Powiedziałem sobie:
Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego
będzie sądził Bóg:
na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
jest czas wyznaczony.


Ale jest coś co mnie bardzo zainteresowało...ludzka ekonomia...w miłowaniu...
"Bóg nie robi interesu na człowieku. Ofiaruje nam swą miłość całkowicie darmo. Człowiekowi trudno uwierzyć w bezinteresowność Boga. Wiara w nią jest dla niego jednym z najbardziej bolesnych doświadczeń. Dlaczego? Ponieważ jesteśmy wychowywani zazwyczaj w miłości bardzo interesownej. Na wszystko musimy sobie zasłużyć. Kiedy ktoś bliski ofiaruje nam jakiś dar, natychmiast niemal rodzi się w nas pytanie: co on za to będzie chciał? Ale kiedy my z kolei ofiarujemy drugiemu jakiś dar, w nas także odruchowo powstaje podobne pytanie: w jaki sposób on mi się odpłaci? Zauważmy tę interesowność w naszych relacjach międzyludzkich. Zobaczmy jak bardzo oczekujemy wdzięczności, przywiązania, ludzkiego ciepła, serdeczności.

Nierzadko w naszych oczekiwaniach wobec ludzi jesteśmy trochę nieuczciwi. Dajemy bowiem rzeczy materialne, dajemy czas, a żądamy uczucia. Dajemy to, co zewnętrzne i powierzchowne, a żądamy serca. W takich właśnie wielkich żądaniach kryje się nieczystość naszej miłości. Niekiedy mówimy z żalem: nawet mi nie podziękował. Zobaczmy tę naszą pretensjonalność w miłości. Za co spodziewam się odpłaty? Do kogo mam pretensje i o co?

Zauważmy, jak bardzo źle się czujemy wobec ludzi, którzy żądają od nas odpłaty za oddane nam przysługi. Najczęściej unikamy tych, którzy mają wobec nas jakieś żale. Krępuje nas żądanie wdzięczności. Bardzo nas boli wypominanie nam ofiarowanych darów. W wielu wypadkach wolelibyśmy zwrócić dar, by móc nie słuchać wypominania. Dlaczego? Właśnie dlatego, że interesowność nas boli.

Podajmy przykład. Ktoś ofiarowuje nam jakiś dar. Odbieramy go najpierw jako przejaw przyjaźni. Dar ten bardzo nas cieszy. Ale z innych dobrze poinformowanych źródeł dowiadujemy się, że darem tym człowiek ten chciał nas kupić. Czujemy się wówczas bardzo rozczarowani, czujemy się wręcz oszukani. Dar przestaje nas cieszyć, ponieważ przestał być symbolem przyjaźni i miłości, ale stał się znakiem zimnego wyrachowania. Najważniejsza w darze jest bezinteresowność serca. Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nienawiścią — mówi Księga Przysłów (Prz 15, 17). Bóg kocha nas miłością absolutnie bezinteresowną. Bezinteresowność miłości Boga do nas wyraża się najpełniej w Jezusie ukrzyżowanym.

Jedyną odpowiedzią z naszej strony może być przyjęcie tej miłości. Tylko tego Bóg oczekuje od nas. Nasze wysiłki w życiu wiary nie są zasługiwaniem na miłość, ale są jedynie wyrazem otwarcia się na nią, są wyrazem przyjęcia miłości. Prośmy, abyśmy mieli odwagę uwierzyć w bezinteresowną miłość Boga, byśmy przyjęli Jego szczery uścisk. Prośmy, byśmy dali się przytulić Bogu, byśmy przyjęli Jego pocałunek pokoju. Prośmy też, aby doświadczenie przebaczenia wprowadziło w nasze serce wielki pokój, który wyrazi się w pojednaniu z sobą samym. Najwyraźniejszym znakiem Bożego przebaczenia jest przebaczenie sobie."
http://mateusz.pl/ksiazki/ja-cd/ja-cd-114.htm

pozdrawiam
Błogosławionej nocy

ps.
Kasiu...pojecie grzechu jest znacznie szersze niz to co psychologia wie o człowieku...pomyśl...jakie to cudowne nie ograniczac człowieka do psychologii...;)
W psychologii nie znajduję słowa "grzech"...sa np. mechanizmy...
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 01:48   

Katarzyno....pieknie piszesz i zgadzam się,jednak nie pojmuję....

Dlaczego raptem osobie pokrzywdzonej zabiera się prawo do pozostawiania trwałych (wiecznych) konsekwencji?

.....hm....krzywdzona byłam,zdradzana przez lata,ale żeby do końca życia wymagać zadośćuczynienia,ponoszenia konsekwencji????

...a cierp teraz jakżeś nabroił...???
 
     
AdrianQ7
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 01:56   

Katarzyno, piszesz słusznie o uczuciach osoby skrzywdzonej, ale nie do końca, zgoda z Leną :)

Jeśli piszesz w konkretnej odpowiedzi na postawę wróciłem/zaprzestałem coś robić, a ona nic - to ja się pytam, kto jest tym złym/to ja się nie bawię/to ja rezygnuję/to ja spadam to słusznie, ale jeśli w ogólnym spojrzeniu, to za ostro.

1. Bóg wybacza przewiny, człowiek nie musi. Wiesz, że jest inaczej. Jeśli nie przebaczy, Bóg mu nie przebaczy. A więc nawet osoba zraniona najbardziej na świecie (Jezus) musi przebaczyć, jeśli chce być w niebie. Nie mów nigdy komuś skrzywdzonemu, że nie musi przebaczyć...

2. U jednych trwa to miesiąc, u innych dwa lata, a u innych całe życie. To jeszcze nie grzech. I dopóki taka osoba będzie pozostawała wierna małżonkowi, to nic złego nie robi - to zdanie też jest błędne, gdyż zraniona osoba może (i czasem tak jest) pielęgnować w sobie nieprzebaczenie i złe uczucia (diabeł bardzo nad tym pracuje...), a to już jest konkretny grzech. Może nie dopuszczać do siebie myśli o przebaczeniu, może pielęgnować chęć odwetu. Więc nawet pozostając wierna, może grzeszyć bardzo.

Dlatego, gdy druga osoba (ta błądząca) powraca - to nie oznacza, że skończyła się praca i wysiłek duchowy osoby pokrzywdzonej. Wprost przeciwnie. To może jedyny moment w jej życiu, gdy może poczuć jak kocha Jezus.. i jak się kocha jak Jezus. Co nie oznacza, że ma zamknąć oczy na całe zło i marność, którą dostrzegła w partnerze-krzywdzicielu. Znając całą jego marność będzie go kochać bardzo rozważnie.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 08:22   

Mirela napisał/a:
Norbert bardzo to skomplikowane stało się w tym zestawieniu...bardzo ograniczające Bożą miłość...słowo rozliczanie ( zupełnie nie to miejsce i czas), rozumiem,ze chodziło o wierna inieodwołalna miłość Boga do człowieka.

Dokładnie Mirelo ten zwrot był sarkazmem...pokazującym własnie róznice między miłosierdziem Boskim....a z drugiej człowieka powtarzającego chocby...
i odpuśc nam nasze winy ,jako i my odpuszczamy naszym winowajcom....

gdzie człowiek głosno słyszy odpuśc nam..a dalej to juz dodatek jaki sie zwyczajnie (no chyba)paple :mrgreen:


Katarzyna74 napisał/a:
Nic nie rozumiem z tego, co piszesz, a Ty?


no to szkoda Katarzyno
...zatem trza sie uczyc by rozumiec innych ,na nauke jest całe zycie :mrgreen:
Katarzyna74 napisał/a:
A kto tak powiedział, że konsekwencje nie mogą trwać wiekami?

no światła kobieta,a takie rzeczy pisze :shock:

konsekwencje nie sa nigdy KARĄ-a że takowymi sie staja bo:
jest problem w sobie z przebaczeniem i pojednaniem to insza sprawa.
Jak poczytasz (w necie)to bedziesz wiedziała ku czemu służa konsenkwencje.

bo według znanych mi odpowiedzi....
Konsenkwencje maja być nauką na przyszłośc-dla ewentualnego dalszego nie popełniania błedów.
Wieczne konsenkwencje poprostu nie wnosza nic dobrego..bo nic nie ucza :-P

Konsenkwencja jest tez chocby sumienie,jakie mogło sie zrodzic w umysle tomtom.

Katarzyna74 napisał/a:
Nie uważasz, że coś tu stoi na głowie?

Nic nie stoi na głowie
razem przysiegali i razem odpowiadaja za słowa składane w sakramencie
a brzmia:

miłośc ..wiernośc ..oraz to że cie ie opuszczę az do....

i nic nikogo z tego nie zwalnia
zarówno jednej strony:
że poszła na zielona trawke booo(,,,,,,)
jak i drugiej strony:
dającej sobie prawo do nie kochania -bo ktos poszedł na zielona trawke

Katarzyna74 napisał/a:
Chwalmy męża, że nie robi nic złego. To żadna sztuka, ani zasługa. Powrót na łono rodziny po zakończeniu romansu, kłamstwach (piszę ogólnie, nie o autorze tego wątku!) nie jest zadośćuczynieniem. Ani też zaprzestanie praktyk, które doprowadziły do rozłamu - zaprzestanie nałogu, zdrady, oszustw, zaniedbań. Zadośćuczynienie to wynagrodzenie, czyli NADPŁATA za swoje krzywdy.

Niech tą nadpłatą będzie pokorna cierpliwość i wytrwałość w oczekiwaniu na gotowość małżonka do wybaczenia. Jeśli to dużo, to sorry.... ale taki ktoś NIC ze sobą nie przerobił. Albo zrobił to powierzchownie, dla picu. A takie działania zawsze są na krótką metę. I znowu - piszę ogólnie, nie piszę o nikim konkretnym. Po prostu często na forum czy w privach spotykam się z tym schematem: wróciłem/zaprzestałem coś robić, a ona nic - to ja się pytam, kto jest tym złym/to ja się nie bawię/to ja rezygnuję/to ja spadam/to ja w takim razie to i tamto.


dalekim od faszystowskich technik "chowu człowieka"....
i współczuje temu kto tak pojmuje rozliczanie ludzi za ich uczynki..

a tak na marginesie o samym Hitlerze mówili że nie jest az taki zły bo kocha zwierzeta i dzieci... :mrgreen: :mrgreen:
dziwne pojęcie dobra i zła co???

ale ja...........

bliski jestem bardziej temu

Cytat:
Dlatego, gdy druga osoba (ta błądząca) powraca - to nie oznacza, że skończyła się praca i wysiłek duchowy osoby pokrzywdzonej. Wprost przeciwnie. To może jedyny moment w jej życiu, gdy może poczuć jak kocha Jezus.. i jak się kocha jak Jezus. Co nie oznacza, że ma zamknąć oczy na całe zło i marność, którą dostrzegła w partnerze-krzywdzicielu. Znając całą jego marność będzie go kochać bardzo rozważnie.

-----------------------------------------------------------------------
tomtom ponawiam co napisałem

jestes,rozumiesz,pracuj nad soba i zmieniaj co możesz
kochasz -to trwaj
czasami to trwanie trwa..i trwa(tak jest w moim przypadku ;-) )
ale....ja nigdy nie zwolniłem siebie z nadzieji,wierności i zabiegania
natomiast o to samo modle sie do Boga
by dał ten dar żonie...
i wiem tylko jedno nigdy (może)on nie nadejdzie
jak żona nie poprosi o niego sama...

i tu chocby pozwole sobie napisac...

o to prosiła kiedys Lena..o to prosiła kiedys El
i zapewne wiele innych kobiet jakie w zamysle miały scalanie i budowanie

a nie rozwalanie.........

to jest własnie to:
dla chcącego nic trudnego(choc to jednak wielki trud)
tylko trza zachciec....
i na tym polegaja wybory....

ale może też zostac to nasze ludzkie(upierdliwe),
i dawanie sobie prawa do odwetu i unieszcześliwiania innych

pozdrawiam

[ Dodano: 2012-07-20, 08:44 ]
Ja odniosłem sie do tego..
tomtom76 napisał/a:
Coraz więcej podejrzeń, sugestii że nadal coś robię nie tak. Słyszę że moja żona nie chce takiego męża, że wzbudzam tylko żal i gniew. Nie wiem co robić. Chcę się przytulić do żony, chwytam ją za rękę, ale ona się odwraca....... Czy naprawdę niemożliwe jest uwierzenie w to że człowiek zrozumiał swój błąd i się zmnienił ? że chce pokazać jak naprawdę kocha ? Nie staram się odpowiadać na te wszystkie sugestie, bo i tak słyszę że cały czas kłamałem

bo cóz takiego wielkiego oczekuje...lub jak piszesz Katarzyno wymaga tomtom
poza wybaczeniem.....

Ty twierdzisz że zona jego ma prawo....a ja twierdze że prawo często sie naduzywa do własnych interesów....

a w tym nic nie ma ludzkiego..pomijając już wiarę i odpowiedzialnośc przed Bogiem
tomtom..ma lekcje zycia
..ale jego zona tez i czym szybciej to pojmie
tym lepiej i wieksze szanse dla związku....i tyle :lol:
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 11:13   

lena napisał/a:
....hm....krzywdzona byłam,zdradzana przez lata,ale żeby do końca życia wymagać zadośćuczynienia,ponoszenia konsekwencji????


Nie pisałam o tym, że osoba pokrzywdzona tego wymaga. :) Tego wymaga sytuacja - cierpliwości. Poza tym - skąd żona Tomtoma ma wiedzieć, że jej mąż już jest na pewno uczciwy i pełen dobrej woli? To tylko Bóg wie, a ona ma swoje ludzkie myślenie i jak ma się zmusić do wiary w to i zaufania?

AdrianQ7 napisał/a:
to zdanie też jest błędne, gdyż zraniona osoba może (i czasem tak jest) pielęgnować w sobie nieprzebaczenie i złe uczucia (diabeł bardzo nad tym pracuje...), a to już jest konkretny grzech. Może nie dopuszczać do siebie myśli o przebaczeniu, może pielęgnować chęć odwetu. Więc nawet pozostając wierna, może grzeszyć bardzo.


Przebaczenie nie równa się pojednaniu. Można komuś przebaczyć swoje cierpienie, ale do intymności i powrotu bliskości potrzeba czegoś więcej, niż przebaczenia, zwłaszcza dla kobiety, dla której zbliżenie, bliskość łączy się z podziwem do mężczyzny, właśnie ogromnym zaufaniem, poczuciem bezpieczeństwa i poczucia, że się jest jedyną. W ramach pracy nad sobą ma ulegać mężowi wbrew swojej woli, żeby nie grzeszyć? Zaciskać zęby i ulegać? Dawać się przytulać, jeśli nie ma ochoty, albo i więcej....Okrutne to, bardzo.

Norbert1 napisał/a:
i nic nikogo z tego nie zwalnia
zarówno jednej strony:
że poszła na zielona trawke booo(,,,,,,)
jak i drugiej strony:
dając sobie prawo do nie kochania bo ktos poszedł na zielona trawke


Ale czemu stawiasz nad tym znak równości, tak jakby dwie osoby poszły na zieloną trawkę, a potem tylko jedna przebaczyła?

Przecież działanie krzywdziciela jest akcją, a działanie osoby pokrzywdzonej REAKCJĄ. Dałeś sobie prawo pójść na zieloną trawkę - ok. Wymagasz - zrozumienia i wybaczenia - ok. Zatem osoba pokrzywdzona TEŻ coś źle według Ciebie robi, więc TY TEŻ TO ZROZUM I WYBACZ. Zaiste, jakie to jednostronne myślenie jest i jakie egoistyczne.

AdrianQ7 napisał/a:
Dlatego, gdy druga osoba (ta błądząca) powraca - to nie oznacza, że skończyła się praca i wysiłek duchowy osoby pokrzywdzonej. Wprost przeciwnie. To może jedyny moment w jej życiu, gdy może poczuć jak kocha Jezus.. i jak się kocha jak Jezus. Co nie oznacza, że ma zamknąć oczy na całe zło i marność, którą dostrzegła w partnerze-krzywdzicielu. Znając całą jego marność będzie go kochać bardzo rozważnie.


Oczywiście, że tak. Pełna zgoda. Przykładów na forum takich postaw mamy mnóstwo. :)
Ale krzywdziciel/ka NIE MA PRAWA w tej materii pouczać małżonka/małżonki i wyznaczać jej czas, określać, kiedy ma już wybaczyć, a kiedy wypełniać obowiązki małżeńskie.

Tu nie chodzi o zaufanie do firmy, która raz nam sprzedała bubel, ale pokazała certyfikaty, przyjęła słuszną krytykę, wyjaśniła, na czym polegał błąd i nie tylko potem dala dobry towar, ale dała jakiś gratis.

Tu są emocje, uczucia, takie zagadnienia, jak pamięć, cierpienie, poczucie bliskości, pożądanie, kwestie bardzo, bardzo delikatne i nie dające się porównać, zmierzyć, przewidzieć.

Norbert1 napisał/a:
dalekim od faszystowskich technik "chowu człowieka"....
i współczuje temu kto tak pojmuje rozliczanie ludzi za ich uczynki..


Ja tylko wyjaśniłam, czym jest zadośćuczynienie, bo widzę, że tego nie pojmujesz.

A Twoje pozostałe teksty, oceny mojej "światłości", pozostawiam bez komentarza.

Norbert1 napisał/a:
no to szkoda Katarzyno ...zatem trza sie uczyc by rozumiec innych ,na nauke jest całe zycie


Nie bądź śmieszny. :mrgreen:

Pisz po prostu zgodnie z gramatyką języka polskiego, sprawdzaj teksty przed wysłaniem, poprawiaj literówki i wstawiaj znaki przestankowe, to Cię każdy zrozumie. Najpierw dajesz jakiś bełkot (jak strumień świadomości, co na myśli, to na papier), a potem wymagasz zrozumienia i jeszcze wysyłasz czytelników do nauki. Jestem kolejną osobą, wobec której jesteś chamski i niegrzeczny. Kiedy zrozumiesz, że forum nie jest polem walki z Tobą, Norbertem - a miejscem, gdzie się pomaga innym? W żadnym zdaniu Cię nie obraziłam - ba! Nawet nie odnosiłam się do Twojej sytuacji, tylko pisałam ogólnie, co wielokrotnie podkreślałam (znając Twoje agresywne reakcje). Nie pomogło. I tak wziąłeś to osobiście, do siebie i pisałeś, obrażając. Porównanie do faszystów, wzmianka o Hitlerze..... Panie Boże, wybacz mu. Ja od tej chwili ignoruję Twoje posty, Norbert.


Mirelo, dziękuję za Twojego posta i oczywiście za tekst z linku. :)

Pozdrawiam. :)

[ Dodano: 2012-07-20, 11:39 ]
W kwestii możliwości odsunięcia małżonka od siebie po jego zdradzie wypowiedział się Kościół Katolicki - uznając prawo skrzywdzonej strony do tego. Jest separacja kościelna, którą dopuszcza Kościół, kiedy strona zdradzona nie jest w stanie po zdradzie stworzyć małżeńskich relacji. Ja nie chcę być świętsza od Kościoła i bardziej chrześcijańska.

A co do zadośćuczynienia jako nadpłaty, to usiłowałam sobie przypomnieć dokładnie pewne rekolekcyjne kazanie, myślałam, że to było gdzieś w necie, ale chyba nie, widocznie to albo przeczytałam w którejś parafialnej gazetce, albo słyszałam na własne uszy - było to kilka lat temu, ale podobało mi się to wytłumaczenie. Ksiądz rekolekcjonista miał kazanie o przebaczaniu, zadośćuczynianiu. Nie mówił o małżeństwach tylko, ale odnosił się ogólnie do zagadnienia. Wyjaśniał to na zasadzie przypowiastki o rolniku, któremu ukradziono zboże. Złodziej skruszony, zrozumiał swój błąd, ale tamto zboże już sprzedał i nie jest w stanie odzyskać. Pytał spowiednika, jak ma zadośćuczynić temu rolnikowi? Na to spowiednik powiedział, że rolnikowi nie tylko ukradli wóz zboża, ale i ciężką pracę, którą wykonał, by to zebrać, jego troskę o dobre nawadnianie, nawożenie, pracę przy zbiorze, czas spędzony na planowaniu, może utracone kredyty, ze względu na utratę zabezpieczenia kredytów w postaci zboża, może musiał przesunąć wesele córki, bo nie miał pieniędzy itd itd. Nie jest też pewne, że zwrócone zboże będzie takiej samej jakości. Może będzie zbyt wilgotne, bo było źle przechowywane (o czym złodziej może nie wiedzieć). Dlatego, by zadośćuczynić, trzeba zwrócić nie tylko zboże, ale i wynagrodzić pozostałe straty, często tak niewymierne i nieodwracalne, jak stracony czas, wysiłek itd.

W małżeństwie jest tak samo. Nie wystarczy wrócić na łono rodziny. Bo mąż/żona nigdy nie wraca taki sam, jaki odszedł. Ale wymaga, by go takim traktowano. Przecież to niemożliwe - dopóty, dopóki nie zadośćuczyni, czyli np. bez zniecierpliwienia będzie czekał na wybaczenie żony. Ta niezłomna cierpliwość i wytrwałość, bez słowa krytyki, pretensji i odwracania sytuacji (że tak, teraz TY unieszczęśliwiasz) często o wiele skraca ten czas oczekiwania i prędzej przyniesie owoce. A doskonałe przykłady mamy na forum. Tam gdzie wina nieprzerobiona - w postawach osób skrzywdzonych niewiele się zmienia. Brak zadośćuczynienia, więc trudno mówić o pełnym powrocie do normalności. Tam, gdzie nie ma oczekiwań i dano czasowi czas, gdzie wynagrodzono krzywdy - tam jest i powrót małżonków do siebie.

Tomtom - cierpliwości. Piszę to jako kobieta - to wytrwałość i cierpliwość, niezłomność w zdobywaniu, pokora w uznaniu swoich przewin i nie odwracanie kota ogonem (ja już swoje zrobiłem, jestem ok, a Ty teraz się mścisz, więc jesteśmy kwita) - tak piękne, męskie cechy i postawy szybko przekonają żonę do Ciebie. Zaufaj Panu, proś go o cierpliwość, oddaj Mu to oczekiwanie, a sam zobaczysz, jak to działa.

Pozdrowienia dla Was serdeczne. :)
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-07-20, 12:09   

Katarzyno dzięki za wszystko co napisałaś. Pomaga mi to trochę zrozumieć to, co się u nas dzieje.
Mój mąż najpierw zawinił, ja czuję się upokorzona tym wszystkim, zraniona. Nie mam żadnej pewności że przestał, że juz jest w porządku wobec mnie, a wręcz mam przesłanki by sądzić że nic się nie zmieniło.
On oczywiście zarzeka się, że wszystko się zmieniło, juz jest super, i nie rozumie o co mi chodzi.

Moją ostrozność, mój brak zaufania, to znów dla niego przepustka do ranienia mnie. Bo przecież on się zmienił, on się stara, a ja mu łaskawie nie potrafię zaufać, więc on biedny misio nie będzie się już tak starał bo nie warto :/
Pan mąż chciałby sie poprzytulać, chiałby czułosci, a wredna żona mu tego nie daje. Zostaje więc szukac tego gdzieś indziej.

Za szybko się to dzieje, jak dla mnie, nie nadążam. Nie jestem automatem. U nas nie było zdrady fizycznej, ale potrafię sobie wyobrazić że wtedy jest sto razy trudniej.

I tak znów mąż pokazuje mi, ze nie warto o mnie walczyć, nie warto na mnie czekać.

[ Dodano: 2012-07-20, 12:16 ]
tomtom jeśli mogę Ci cokolwiek powiedzieć, to nie poddawaj się. Bądź wierny i cierpliwy i módl się za swoją żonę, żeby Pan Bóg wyleczył ja z ran jakie jej zadałeś.
I nie odchodźcie z forum.

Wiele bym dała, za to żeby mój mąż chcial tu cokowliek przeczytać, żeby szukał odpowiedzi, rozwiązań, a nie tylko obrażał sie, że nie potrafię zaufać.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8