Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Oczywiście, inaczej widzę rodziny w których jest przemoc, wyzwiska, nienawiść. Wtedy trzeba ratować siebie, swoją godność, czasem życie. I swoje i dzieci. Ale to już inna sytuacja i nie wiem jak bym się wtedy zachowała. Na pewno chciałabym tylko spokoju.
Wtedy się separuje od chorego mężą= oprawcy !!
Aguniu , przecież sam ślub w urzędzie i rozwód w Sądzie to symbole....przwdziwa przysięga małżeńska jest przed Bogiem...i nigdy nic nas nie rozdzieli, tylko smierć....więc co nam daje rozwód w Sądzie ?? NIC !! Dla nas to nic...dla drugiej strony, która nalega, widocznie jest to ważne...a to bzdura, bo przed Bogiem rozwód w Sądzie nie ma znaczenia...nadal jesteście mężem i żoną.
Sprzeciwianie się rozwodowi w Sądzie jest jakby naszym wyznaniem wiary...pokazaniem naszej filozofii, wiary w Boga, sprzeciwieniem sie rozpadowi związku, sprzeciwieniem się odejścia, zdrady, poniżaniu nas, odrzucaniu . Mówię NIE....bo przyrzekałam przed Bogiem, że nie opuszczę gdy będzie źle....będę trwać mimo wszystko i nie pozolę Ci frywolnie zmieniać partnerki i przysięgać ileś tam razy....bo przysięga jest jedna !!
Bo tak naprawdę, Aguniu , minie trzy lata i Sąd oglosi rozpad trwały związku i orzecze rozwód . Po co więc nasza walka i sprzeciw ?? Po to, żeby pokazać , że mam honor i jestem wierna zasadom, przysiędze, Bogu i swoim dzieciom, mężowi, Jego rodzinie i sobie samej !! Nie rzucam słów na wiatr !
Aguniu...ja nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem jak to boli( te sale sądowe) , nie wiem jak sie walczy, jak się czuje, nie wiem, czy miałabym siłę....ale też myślę, że Pan najpierw daje nam siłę, a potem sie dzieje. On nas wspiera i pomaga. Pomaga mówić NIE obłudnikom, kłamcom , zdradzaczom. Pomaga stanąć z honorem i walczyć o swoje. Nawet, jeżeli Sąd oglosi rozwod....to przed Bogiem nic to nie znaczy...nadal będziesz żoną tego pana !
A TY rób jak uwżasz, jak czujesz i ile masz sił ! Mówiąc NIe , nie robisz nic złego ! Przytulam Cie mocnoooo !! EL.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 342 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-12-16, 17:19
Agunia napisał/a:
A może Andrzej nigdy nie wybaczyłeś sobie swojej zgody na rozwód?
Aguniu, nigdy nie wyraziłem swojej zgody na rozwód. Nie wyraziłem jej ani myślą, ani mową, ani uczynkiem! W sądzie rozwodowym w 1997 roku byłem na 2 albo 3 rozprawach z wniosku mojej żony. Przed sądem na pierwszej rozprawie pojednawczej na pytanie pani sędziny, czy wyrażam zgodę na rozwód za tzw. porozumieniem stron - odpowiedziałem, że nie mogę się zgodzić, bo kocham żonę. Na następnej rozprawie przedstawiłem wniosek o odroczenie rozprawy na okres roku w celu naprawienia moich błędów podniesionych we wniosku rozwodowym mojej żony (podjęcie stałej pracy, zerwanie z grą na giełdzie, uregulowanie zadłużeń). Niestety, ani sąd ani żona nie wyrazili zgody na takie rozwiązanie, mimo, że na dzień składania wniosku, miałem i pracę, i spłacone zadłużenie. O nic żonę nie oskarżałem. Nigdy jej nie zdradziłem. I mimo to, bez mojej zgody sąd orzekł rozwód, nie dając nam szans. Nie zgodziłem się na rozwód, bo po prostu kocham swoją żonę i Boga. :)
Agunia napisał/a:
a może ktoś zgadza się na rozwód dla ochrony samego siebie jako dziecka Bożego?
A może ktoś godzi się na rozwód bo po pierwsze nie posiada nadziei na ratowanie a walczyć nie ma sił?
A może ta walko powoduje że obydwoje tracą na szacunku i godności dziecka Bożego?
A może w pokorze i modlitwie zróbcie to co usłyszycie w sercu z wiarą że jesteście umiłowanymi dziećmi Bożymi i cokolwiek by się nie działo to Najwyższy już dawno wie i zna rozwiązania a dla was chce jak najlepiej?
"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi." (Mt 5,37)
Przysięga małżeńska
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Czy w tym świętym przymierzu małżonków z Bogiem jest miejsce na zgodę na rozwód?
Znalazłem w internecie piękny tekst o sensie cierpienia, o sensie trwania przy ukrzyżowanym Jezusie, o sensie trwania w wierności do końca, które przecież za trzy dni zaowocuje zmartwychwstaniem!
Oto ten tekst:
Cierpienie towarzyszy człowiekowi od początku. Bóg objawił nam, że jest konsekwencją grzechu pierworodnego i dlatego podlega mu każdy człowiek. Jest to bolesne doświadczenie, którego nikt nie jest w stanie uniknąć. Jest to przestrzeń szczególnie zaciętej walki z szatanem. Ten ma wprost niezliczone sposoby prowadzenia owej walki. Wszystkie cechuje jednak ten sam cel. Będąc oskarżycielem, chce przerwać nić miłości, przyjaźni i zaufania między Bogiem a człowiekiem. W tym dążeniu cierpienie jest dla niego czymś w rodzaju karty przetargowej. Oskarża więc Boga przed człowiekiem, że to On jest sprawcą ludzkiego nieszczęścia. Ileż razy słyszymy bolesne wyznania: Dlaczego Bóg na mnie to zesłał? Jak Bóg mógł do tego dopuścić? Nie wierzę już w Boga, bo mnie skrzywdził! Słyszymy je nie tylko z ust bliskich nam osób. Często możemy odnaleźć je we własnym sercu. Gdy w twierdzy duszy kusiciel zasieje rezygnację, brak zaufania, a nawet bunt przeciw Bogu z powodu doświadczonego cierpienia, odbudowa zerwanej relacji bywa bardzo trudna. Czasami trudna do tego stopnia, że pozostaje nam jedynie modlić się i zawierzać dotkniętych nim ludzi nieskończonemu miłosierdziu Boga.
W obliczu cierpienia człowiek zadaje Bogu fundamentalne pytanie – dlaczego? Znany teolog Karl Rahner dzielił się kiedyś wspomnieniami o śmierci swego bliskiego przyjaciela, którą poprzedziło długie i bolesne cierpienie. Odwiedził go tuż przed jego śmiercią. Zapytał wówczas, z czym udaje się do Boga. W odpowiedzi usłyszał: – Z pytaniem, na które nie znalazłem odpowiedzi. Dlaczego na ziemi jest tak wiele cierpienia?
Na pytanie: dlaczego?, postawione wobec cierpienia, nie ma odpowiedzi. Nikt z ludzi ci jej nie udzieli. Stajesz tutaj przed wielkim misterium. W tym życiu nie możesz go pojąć, choćby z tego powodu, że śmierć i cierpienie wiążą się nierozerwalnie z tajemnicą wolności stworzeń, z tajemnicą upadku szatana i jego wiecznych losów. To on jest ojcem kłamstwa, śmierci i cierpienia. W podejściu do tajemnicy cierpienia potrzeba wielkiej pokory serca. Nawet gdyby Bóg udzielił ci bezpośredniej odpowiedzi, w obecnym życiu nie byłbyś w stanie jej pojąć. Tajemnicę tę Bóg w pełni objawi każdemu z nas po śmierci, na progu wieczności, kiedy to – jak zapewnił Jezus w czasie mowy pożegnalnej w Wieczerniku – o nic więcej nie będziemy już pytać, bo wszystko zostanie wyjaśnione (J 16, 23).
Bóg jednak nie pozostawia człowieka samego z doświadczeniem cierpienia. Bożą odpowiedzią jest Jezus, który nadał cierpieniu sens. On nie powiedział, dlaczego jest tyle cierpienia, ale wskazał na jego wartość. Swoim życiem pokazał, co możesz z nim zrobić.
Broniąc filaru duchowej świątyni, który nazwaliśmy cierpieniem przeżywanym w ewangeliczny sposób, będziesz atakowany przez szatana wspomnianym pytaniem – dlaczego?. Będzie je w tobie wzbudzał często. Ilekroć upadniesz i uświadomisz sobie własną słabość, usłyszysz w sobie – dlaczego?. Ilekroć doświadczysz fizycznej choroby, dolegliwości czy moralnego cierpienia, powróci jak bumerang słowo – dlaczego?. Zawsze gdy zatrzymasz się na tym pytaniu, próbując je rozgryźć, pojąć, przeniknąć – możesz przegrać walkę. Nie samo pytanie jest niebezpieczne lecz proces drążenia i zawziętość, by znaleźć odpowiedź. Tutaj przeciwnik zbawienia zwykł zastawiać sieci buntu.
Stawianie sobie rozlicznych pytań dotyczących cierpienia jest bardzo ludzkie i Boga wcale nie dziwi. Drążenie w nich jest jednak niebezpieczne, gdyż może mieć dwojaki skutek. Może doprowadzić cię do aktu głębokiej pokory i całkowitego zdania się na Boga, zawierzenia Mu swego cierpienia w obliczu tajemnicy. Ale może także zrodzić słowa buntu wobec Stwórcy i śmiertelne zamknięcie się w kręgu cierpienia. Przykładem takich dwóch różnych postaw są Hiob i jego żona. Widząc cierpienia męża, rozpad rodziny i majątku, żona Hioba wypowiada okrutne słowa: "Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj". Hiob natomiast wyznaje: "Mówisz jak kobieta szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy" (Hi 2, 9-10). I w tym wszystkim, jak mówi komentator Księgi, Hiob nie zgrzeszył swymi ustami.
Jak zatem roztropnie prowadzić obronę wewnętrznej twierdzy duszy na froncie cierpienia? Zamiast uporczywie zadręczać się pytaniem dlaczego?, podejmuj trud szukania sensu krzyża. Zwracaj swe oczy na Jezusa i pytaj siebie: Co On mówi mi o moim cierpieniu swoim cierpieniem?
Od czasu śmierci Jezusa na krzyżu cierpienie otrzymało nadprzyrodzony sens. Jest sposobem wynagrodzenia za grzech, drogą duchowego wzrostu i środkiem uświęcenia. Jest również bronią, którą człowiek może śmiertelnie ranić szatana. Ulubione zawołanie świętej Teresy z Avila: "Umrzeć albo cierpieć", nie jest jakimś górnolotnym powiedzeniem. Ona doskonale zrozumiała sens cierpienia, jego rolę w walce z szatanem o ludzkie dusze.
Wprowadzając świętą Faustynę w tajemnicę swego krzyża, Jezus ukazał jej pewien wymowny obraz: "Wtedy ujrzałam Pana Jezusa przybitego do krzyża. Kiedy Jezus chwilę na nim wisiał, ujrzałam cały zastęp dusz ukrzyżowanych tak jak Jezus. I ujrzałam trzeci zastęp dusz i drugi zastęp dusz. Drugi zastęp nie był przybity do krzyża, ale dusze trzymały silnie krzyż w ręku; trzeci zaś zastęp dusz nie był ani ukrzyżowany, ani nie trzymał w ręku krzyża silnie, ale wlokły te dusze krzyż za sobą i były niezadowolone. Wtem rzekł mi Jezus: Widzisz – te dusze, które są podobne w cierpieniach i wzgardzie do mnie, te też będą podobne i w chwale do mnie; a te, które mają mniej podobieństwa do mnie w cierpieniu i wzgardzie – te też będą miały i mniej podobieństwa w chwale do mnie".
Pytanie o to, jak dźwigasz życiowy krzyż, jest bardzo ważne. Czy przypadkiem nie wleczesz go za sobą? Czy ujmujesz go mocno w swoje dłonie? Czy może pozwalasz przybić się do niego, tak jak Jezus? Nie są to pytania obojętne. Od twojej postawy względem codziennego krzyża zależy stopień chwały i wiecznego szczęścia w niebie.
Cierpienie przyjęte i przeżyte w całkowitym zaufaniu Jezusowi jest śmiertelną bronią, którą możesz ranić szatana. Nie dziw się zatem, że tym, którzy chcą podjąć swój krzyż w ewangeliczny sposób, towarzyszyć będzie pokusa: Zejdź z krzyża! Uderzyła ona również w Jezusowe Serce. Głos takiej pokusy usłyszy każdy, kto na serio bierze zachętę Jezusa: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Łk 9, 23). Wołanie: Zejdź z krzyża!, wyrazi się często głosem namiętności, wygody, lenistwa, ambicji, szukaniem własnej chwały. Jednym słowem, będzie to głos świata: "Gdy porzucisz swój krzyż, będziesz życiowy, postępowy, nowoczesny. Będziesz pasował do naszych czasów".
Szatan nienawidzi całą swą mocą każdego człowieka. Jest jednak szczególnie zawzięty na dusze wspaniałomyślne, czyli takie, które coraz mniej obliczają koszta krzyża: ile stracą, a ile zyskają?
W małżeństwie sakramentalnym rozwód i zgoda na rozwód od szatana pochodzą.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Agunia [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-16, 19:03
"W małżeństwie sakramentalnym rozwód i zgoda na rozwód od szatana pochodzą."
"Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy"
przepraszm ale to coś mi się gryzie...
Bóg w swoiej Wielkości i Miłości również czeka na nawrócenie Szatana!
Natomiast Dzieki Bogu nie Ludzie wydadzą sąd ostateczny...tylko Bóg mierząc własną miarą Miłości i sprawiedliwości niezależnie od tych zgód i niezgód
ogromny wielki i trudny rok walczyłam o Separacje ale dziś czuję się bardzo spokojna choć od rozwodu minęł półtorej miesiąca! Dopiero dziś odczuwam bliskość i obecność Boga...dziś czuję
siłę
i p o k ój w secRu, dziś mogę być usmiechniętą mamą..
piszecie trzy lata - przez te trzy lata byłabym strzepkiem człoweika
"wiążą mnie sluby , które ci złozyłam " jak mówi psalmista natoniast jaki to ma wpływ na postępowanie mojego sakramentalnego męża....doskonale znającego (5 lat seminarium) teologie i prawo kościelne - nie wiem....żaden...chciał zabrać dzieci na wigilię
do swojej nowej "rodziny"....natomiast ja mogłam nareszcie bez emocji powiedzieć nie!
Decyzja czy zgodzić się na rozwód czy nie jest przerażająco ciężka, bolesnaitp!
i ujmowanie w taki sposób tej decyzji ..żę jak się zgodzisz to możesz sięczuć prawie jak dziecko szatana bo kościół powiedział....jest zdecydowanie krzywdzące i jednostronne
czy Chrystus wyraził zgodęna rozwód - nie ! nie jestem ZRESZTą biblistą ale w takich rozważaniach warto również wgłębić się w kulturę zydowska... jedno jest pewne
CHRYSTUS NIKOGO NIE POTEPIł
DAł PRAWO WYBORU
WOLNA WOLA
Należe do ludzi słabych ale przede wszystkim jestem matką dwójki małych dzieci a one potrzebują w takiej sytuacji spokoju, mają swoje problemy więc szarpanie ich po RODEkach uznałam za zdecydownie niepotrzebne. Moje dzieci chcą widzieć rodziców spokojny razem czy osbno (najlepiej razem0 ale spokojnych!
Ja uważam, że przede wszystkim w zyciu Dorosłym ponosimy odpowiedzialność za swoje decyzje..wszystko co robimy to sami sobie. Mój mąż zadecydował, wybrał a ja po wielu rozmowach z psychologami i przewodnikiem duchowym wyraziłam na jego czyn zgodę!
MOżE TO BRZMI JAK USPRAWIEDLIWANIE NATOMIAST DZIś UZNAJę żE SZKODA SIł I RESZTEK PRZYJAźNI NA UPIERANIE SIę POD HASłAMI ROZWó CZY SEPARACJA!
....jak siebie samego...a pytanie powinno brzmieć-czego naprawde pragniesz i jak możesz to osiągnąć...!Ja pragnełam SPOKOJU i dziś wiem że wszystko zależy od mojej decyzji!
(tak! wiem to puszka Pandory)!
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-16, 19:34
Agusia:
"SZKODA SIł I RESZTEK PRZYJAźNI NA UPIERANIE SIę POD HASłAMI ROZWó CZY SEPARACJA!"
Zgadzam się częściowo, szkoda sił, czasem już tej siły w nas nie ma.
A przyjaźń? Czy można mówić o przyjaźni z człowiekiem który odepchnął, poniżył, obrazał, zdradził? Przecież przyjaźn, jak i miłość, to zaufanie, wzajemna pomoc, szacunek i uczciwość w stosunku do tej drugiej strony. Ja nie widzę możliwości, bym miała się przyjaźnić z kimś, kto w stosunku do mnie okazał się nieuczciwy i świadomie mnie ranił. Mogłabym ew. przystać na poprawne stosunki - o ile nie byłoby to dla mnie kolejnym poniżaniem.
O tak - mój 'szanowny' gotów był przyjaźnić się ze mną, gdybym tak jeszcze polubiła jego kochankę, znalazła sobie kogoś, moglibyśmy być przyjaciółmi - według niego. A ja sobie tego nie wyobrażam. Wiem że kiedyś przyjdzie ten czas wzajewmnych kontaktów, gdy córka założy własną rodzinę, nie wiem jak to będzie, ale nie wyobrażam sobie na spotkaniach w domu córki widywać tamtą kobietę.
basia_priv [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-16, 20:29
Tak Aguniu masz rację, Chrystus nikogo nie potępił, bo Bóg jest samym Dobrem. To my sami możemy się poptępić odrzucając w pełni Boga (negując Go), a każdy zły wybór, czy zgoda na zło oddala nas od Niego.
Tak więc nawet zgoda na rozwód jest złem, bo przyzwalamy współmałżonkowi aby żył w grzechu – godzimy się na to. To jest fakt i nawet nie mogą usprawiedliwiać tego takie czy inne odczucia.
A dlaczego masz się czuć jak „dziecko szatana” - tego to już zupełnie nie mogę pojąć. Dlaczego przypisujesz komuś, że tak o Tobie myśli albo co gorsza tak Cię ocenia? Ja bynajmniej na tym forum - ani w tym wątku ani też w żadnym innym - czegoś takiego nie zauważyłam.
Nie rozumiem też dlaczego powiedzenie tej prawdy wzbudza tak wiele emocji? Dlaczego ocenia się to jako potępianie kogokolwiek? Czy Prawda, która jest bolesna ma być fałszowana lub podawana w sposób taki, że trzeba byłoby się jej domyślać? Przecież tylko Prawda może przynieść wyzwolenie z zakłamania, z szukania półśrodków, które pozornie dałyby ukojenie.
ProNo [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-16, 20:52
Moja żona chce się rozstać w zgodzie i chce żebyśmy zostali przyjaciółmi. Tylko o jaką zgodę chodzi?........... zgodę na to co Ona robi mi i dziecku ......... tej zgodzie mówię NIE .... zgodę na złamanie przysięgi małżeńskiej ........ mówię Nie , ................ Przyjaźń ???? Ja sobie nie wyobrażam przyjaźni z człowiekiem, który zawiódł moje zaufanie , przez którego zostałem zdradzony , który kłamie , oszukuje , który nie dał szansy swojej rodzinie dla którego największym dobrem jest on sam. Po 27 grudnia moja żona straci we mnie przyjaciela!!!!!!! Pozdrawiam .Piotrek
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-16, 21:22
Zastanawiam się, co jest gorszym objawem bezczelności - czy to, że ktoś proponuje przyjaźń, czy to, że (jak mój mąż) nie odzywa się w ogóle, uważa, że ja nie mam prawa w ogóle żadnego swojego zdania wyrażać. "Uświadom sobie, że ja nie istnieję" - to słowa mego męża.
basia_priv [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-16, 21:31
ProNo napisał/a:
Moja żona chce się rozstać w zgodzie i chce żebyśmy zostali przyjaciółmi. Tylko o jaką zgodę chodzi?........... zgodę na to co Ona robi mi i dziecku ......... tej zgodzie mówię NIE .... zgodę na złamanie przysięgi małżeńskiej ........ mówię Nie , ................ Przyjaźń ???? Ja sobie nie wyobrażam przyjaźni z człowiekiem, który zawiódł moje zaufanie , przez którego zostałem zdradzony , który kłamie , oszukuje , który nie dał szansy swojej rodzinie dla którego największym dobrem jest on sam. Po 27 grudnia moja żona straci we mnie przyjaciela!!!!!!! Pozdrawiam .Piotrek
ProNo nie o taką zgodę chodzi i dobrze piszesz, że takiej zgodzie trzeba powiedzieć NIE. I nie o taką tu zgodę chodzi jaką proponuje Twoja żona (dla "świętego spokoju").
Jeżeli kochasz prawdziwie tak jak napisałeś to słowo "kocham" pod swoim nickiem, to zdecydowanie w tym słowie zawiera się Twoja przyjaźń do żony - niezależnie od jej decyzji. I siłą rzeczy tym przyjacielem również jesteś, czyli nie musisz nim zostawać.
Nie wyobrażasz sobie przyjaźni z człowiekiem, który zawiódł Twoje oczekiwania?
Przecież prawdziwa przyjaźń (miłość) sprawdza się w sytuacjach trudnych.
Po 27 grudnia może Twoja żona coś straci, ale czy akurat Twoją miłość i przyjaźń?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.