Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-07-06, 19:56 jak reagowac gdy mąż obraża moją rodzinę
Witajcie, mam problem z mężem, jesteśmy 2 lata po ślubie i coraz częściej kłócimy się o mój kontakt z rodziną. Mam duża rodzinę, 4 rodzeństwa z własnymi rodzinami, mieszkamy 100 km od nich, co kilka tygodni wyjeżdzamy do nich. Jesteśmy zgraną rodziną, nie idealną, ale chciałabym, żeby mąż to szanował, a on jest dla nich miły, gdy się spotykamy, ale w domu funduje mi za to gehennę - twierdzi, że nie ma o czym z nimi rozmawiać, że to ciemnogród, oglądają seriale, nierzadko posuwa się nawet do obelg dotyczących wyglądu, ich wywleka problemy i krzywdząco ocenia. Pochodzimy ze wsi, więc w złości, mówi, że jesteśmy z pgr-u, że moja mama jest zakompleksiona, brzydka (szczególnie też nie lubi jednej mojej siostry - o cokolwiek się pokłócimy to krzyczy, że jestem taka jak ona,) ze ciągle musi ich zagadywać, że oni mają humory. Tymczasem oni święci nie są, mają swoje poglądy, dzieci, większości dobrze się powodzi (w przeciwieństwie do nas), ale jakoś potrafimy się spotkać mimo różnic. Mamy z mężem kiepską sytuacje finansową, mąż bardzo to przeżywa, widzę to, ale nie mogę znieść jak w kłótniach powtarza mi , że żałuję, że się ze mną ożenił, że nie myślał rozsądnie, bo moja rodzina nam nie pomaga finansowo (rodziców na to nie stać), ani też nie potrafią mu w niczym doradzić, a on od kilku już lat rozkręca swoją firmę, w której mu pomagam, razem pracujemy.
Maż tymczasem twierdzi, że ja jestem z nimi chorobliwie zżyta, że są ważniejsi od niego, że tylko bym tam chciała jeździć. Ja jego rodzinę lubię, choć jest daleko, bo na innym kontynencie i stąd kontakt mamy ograniczony, ale jak się spotkamy to jest fanie z jego rodzicami (mąż ma tylko siostrę - oboje trudny mamy z nią kontakt, co mąż sam przyznaje, ona także jest na innym kontynencie, choć tez nie z rodzicami). Mąż pochodzi z domu, gdzie często były kłótnie, nawet po opuszczeniu domu przyznał, że to było dla niego jak uwolnienie. Bardzo mi przykro kiedy mąż całymi dniami mi zrzędzi kiedy mamy jechać do moich rodziców, ciągle w kłótniach ich przywołuje, obraża - przez to odbiera mi radość z kontaktów z nimi bo czuję się jak w potrzasku - muszę się uśmiechać, kiedy wiem ile nerwów i przykrości mnie to kosztowało i jakie słowa od niego o nich usłyszałam! Nie wiem jak reagować na oskarżenia męża pod ich adresem, a jednocześnie czuję, że nasze małżeństwo zmierza do jakiegoś wyobcowania się, rodzina czuje, że są między nami spięcia na ich tle. W gniewie ja także zaczęłam pogardliwie odnosić się o rodzinie męża, choc wiem, że to prowadzi do jeszcze gorszego zła między nami . Jak się zachować? Ja bardzo cenię sobie więzi rodzinne choć może nawet mogłabym je poluźnić dla dobra małżeństwa, ale wściekam się bo mam wrażenie, że takie gadanie jeszcze bardziej pcha mnie w stronę rodziny, bo powoduje poczucie winy i rozdwojenie. Czuję, że to prowadzi nasze małżeństwo w bardzo złym kierunku...Poradźcie proszę jak sobie z tym radzić?
delirium [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-31, 14:54
Witaj!
Piszę do Ciebie, chociaż nie wiem co Ci poradzić, jak zachować się na reakcje męża.
Zastanawia mnie raczej fakt, dlaczego tak mąż się zachowuje. Kilka przyczyn krąży mi po głowie:
1. W jego rodzinnym domu nie było więzi rodzinnych (o czym pisałaś). W związku z tym jest mu to obce. Nie potrafu zrozumieć, jest to ponad jego możliwościami pojmowania. Dlatego uważa to za chore. Jest zagubiony emocjonalnie. Relacje kudzkie, związki jakie łączą ludzi rozumie w innym aspekcie. Bardziej na zasadzie...............użyteczności, może w jego pojęciu..............racjonalności w życiu a nie na zasadzie bliskości ludzkiej.
2. Jest zwyczajnie zazdrosny o Twoje relacje z rodzi8ną. On ze swoją ma relacje niby prawidłowe ale mają mniej podłoża "ludzkiego". Jak Ci nie zazdrościć takiej rodziny? Może nawet sam tego nie widzi. Może ta jego zazdrość jest zakorzeniona gdzieś głębiej, z czym nie może sobie poradzić. Dlatego reaguje tak ostro, żeby niejako sobie zrekompensować tem przykry stan zazdrości. Reakcja agresywna przynosi mu ulgę.
3. Jakby wynika z 1 i 2 . Jest to reakcja..........w jakimś sensie przemocowa. Czylo...........mąż chce być dla Ciebie najważniejszy, albo inaczej. Chce Cię uzależnić od siebie. Dlatego robi wszystko, żebyś nie miała oparcia w nikim, a zwłaszcz w tych, w których masz największe oparcie. Chce Cię od nich odizolować. Robiąc Ci ciągle przykrości z tych spotkań siłą rzeczy sprawia, że nie są one już dla Ciebie takie atrakcyjne, nie dają satysfakcji. Może............tylko krok, żebyś rozluźniła swoje więzi z rodziną chociażby dlatego, że będziesz chciała uciec od negatywnych relacji męża, "nie prowokować go", oczywiście w jego rozumieniu.
Napisałam to, co nasunęło mi się na myśl czytając Twój post. Oczywiście, jeżeli naprawdę wiesz, że Twoja relacja z rodziną nie jest rzeczywiście.....................zbyt bliska. Że ta bliskość nie polega na tym, że Rodzice, Rodzeństwo nie są faktycznie ważniejsi od męża. ŻŻer on to dostrzega czego Ty nie widzisz.
Tyle co potrafię na razie napisać. Przemyśl, ale przede wszystkim przemódl. Bóg podpowie. On wie jak jest. Co siedzi we wnętrzu Twojego męża, jaki jest powód takich reakcji Twojego męża. Wg mnie to trzeba najpierw rozpoznać. A potem pomyśleć co z tym zrobić. Jak wpłynąć, żeby to myślenie negatywne zamieniło się na inne, takie aby ze spotkań z rodziną mieć przyjemność a nie frustrację.
Postaraj się dużo modlić, mieć bliski kontakt z Bogiem. On na pewno Ci podpowie. Pomoże. A może więcej napiszesz na forum i ktoś mądrzej to odczyta? Pozna?
Ale na pewno dobrze będzie, jeśli zawierzysz to Bogu. Wasze małżeństwo, to jak funkcjonuje itp. Dużo tutaj Sycharki piszą.
Serdecznie pozdrawiam
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 10:31
Ostatnio zmieniony przez laura_33_31 2012-11-29, 08:48, w całości zmieniany 1 raz
Marriu [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-18, 16:55
Przeczytalem ten post o rodzinie i wypowiedzi.
Cóż.
Może trochę męskiego spojrzenia na tę sprawę: piszesz, że jesteście małżeństwem, ale małżeństwo chyba nie jest dla Ciebie najważniejsze? Ponad nim stawiasz swoje rodzeństwo i rodzinę?
Może facet zwyczajńie chce poczuć, że to Wy stanowicie podstawową komórkę i fundament Waszej Rodziny (dwuosobowej lub liczniejszej). Twoi Rodzice i Rodzeństwo stanowili tło i gniazdo Twojego wychowania. Zauważyłaś, że już wyprowadziłaś się z domu?
Takie niewinne kłótnie o Twoją i męża rodzinę potrafią zmienić się w trwały konflikt.
Musiss zadbać o dobre albomprzynajmniej poprawne stosunki pomiędzy Twoją Rodziną a Twoimi Rodzicami i Rodzeństwem. Teraz Twoja Rodzina to dom, który stoi na fundamencie Twojego małżeństwa. Skup sie na malzenstwie, podkreslaj swoim Rodzicom i Rodzeństwu, ze mąż jest dla Ciebie najważniejszy. Uszanują to. Mąż będzie z Ciebie dumny. Jeśli bediesz podkreslala, ze to Wy stanowicie rodzinę, ograniczysz w znaczny stopniu wizyty u Rodzicow i Rodzenstwa, nie staniesz przedmdylematem, co wybrac, Męża czy Rodziców? Jesli nie porozmawiacie konkretnie o przyczynach i nie uszanujesz jego zdania to koze to stac sienzarzewiem powaznego konfliktu. Jesli powątpiewasz w jakiekolwiek moje stwierdzenie udaj sie do pierwszej z brzegu poradni rodzinnej w parafii. Orawdopodobnie w znacznym stopniu uslyszysz to samo.
Módl się za Męża.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-20, 01:09
Marriu.....
Cytat:
Może trochę męskiego spojrzenia na tę sprawę: piszesz, że jesteście małżeństwem, ale małżeństwo chyba nie jest dla Ciebie najważniejsze? Ponad nim stawiasz swoje rodzeństwo i rodzinę?
...a ja sie zapytam...dlaczego tak sadzisz?....dlaczego osądzasz?
....bo co kilka tygodni spotyka sie z rodziną???
No bez przesady!!!!!!!!!!
Delirium....wszystko ,pieknie opisala i wytłumaczyła....
Moim zdaniem to nie problem sandry,ale jej meża.
Sandro....prosto i zwyczajnie.....jestes dla mnie najważniejszy,Ty i nasza rodzina,ale ważni są równiez rodzice i rodzeństwo.Chce sie z nimi spotykać,utrzymywać kontakt,chce ich odwiedzać...najchętniej z Tobą................itd.
Ustalcie częstotliwość.....i....razem,czy osobno.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-20, 14:23
delirium napisał/a:
Chce Cię uzależnić od siebie. Dlatego robi wszystko, żebyś nie miała oparcia w nikim, a zwłaszcz w tych, w których masz największe oparcie. Chce Cię od nich odizolować. Robiąc Ci ciągle przykrości z tych spotkań siłą rzeczy sprawia, że nie są one już dla Ciebie takie atrakcyjne, nie dają satysfakcji. Może............tylko krok, żebyś rozluźniła swoje więzi z rodziną chociażby dlatego, że będziesz chciała uciec od negatywnych relacji męża, "nie prowokować go", oczywiście w jego rozumieniu.
Derylim zaczełas punktami dośc fajnie..1..i nawet kawałek 2 -podobały mi sie
a potem??
chyba zbytnio przesadziłas z wnioskami i tezami.....
Czy każdy błąd w wychowaniu i jego powielanie to juz tragedia lub przemoc???
czy nie lepiej jest sie skupic nad jednym
jakie sa wzorce wyniesione z domów...
i autorka zreszta sama to dobrze opisała....
dom Sandy -pełen więzi rodzinnych
dom męża-brak więzi rodzinnych.....
Sandro tak sobie mysle że rozwiązanie jest zawsze gdzies po środku
a może nim być....
z jednej niezachwiana miłośc do rodziny i wspólnie spedzany czas,a z drugiej wyrozumiałośc dla męza że tego nie rozumie i nie potrafi sie w tym wyszukac........
czasami jak wszyscy zajma sie problemem ,to wspólnie mozna go rozwiązac -bez przepychanek,bez stawiania na swoim,bez wielkich oczekiwan,bez rewanzu,bez wypaczonego spojrzenia że ktos robi cos specjalnie....
wystarczy tylko troche empatii....i moze to stanie sie zrozumiałe i przejrzyste
pozdrawiam
p.s derylim tak mi przyszło do głowy....
nieraz warto jest się zastanowic nad czyms takim....
czy ktoś faktycznie robi mi cos złego??
czy moze to ja mam jakies błedne o tym pojecie???
Marriu [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-20, 23:11
Nie zgadzam się z przedmówcami.
Przecież to jest ewidentny brak odpępowienia. Jeśli ktoś chce widywać się ze swoimi rodzicami to nic nie stoi na przeszkodzie, ale współmałżonek nie jest do tego zobowiązany. Jeśli nie chce się widywać to nie będzie jeździł do teściów i wołami go tam nie zaciągną.
Chodzi o to, żeby z drobnej kłótni nie zrobić bitwy, której stawką stanie się przyszłość małżeńswa, jak to było w moim przypadku.
Pary, które tego nie doświadczyły nie są w stanie wyobrazić sobie, jak "zażyłe" i "bliskie" relacje z rodzicami są w stanie zniszczyć zgodne małżeństwo.
Każdemu może się wydawać, że to jego nie dotyczy. Do czasu...
lena [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-21, 22:33
Cytat:
Przecież to jest ewidentny brak odpępowienia.
...skad taka diagnoza?
Cytat:
Jeśli ktoś chce widywać się ze swoimi rodzicami to nic nie stoi na przeszkodzie, ale współmałżonek nie jest do tego zobowiązany. Jeśli nie chce się widywać to nie będzie jeździł do teściów i wołami go tam nie zaciągną.
....a kto mu kaze?
Nie chce nie jedzie,ale zabraniać i robic awantury z tego powodu nie ma prawa.
Jak dla mnie częstotliwośc spotkań z rodzicami i rodzeństwem w powyzszym przypadku jest w normie.
Cytat:
Pary, które tego nie doświadczyły nie są w stanie wyobrazić sobie, jak "zażyłe" i "bliskie" relacje z rodzicami są w stanie zniszczyć zgodne małżeństwo.
Każdemu może się wydawać, że to jego nie dotyczy. Do czasu...
Które nie doswiadczyły,pewnie w stanie nie są...
Gdybym nie doswiadczyła,nie wypowiadałabym sie.
Osobiście moje spotkania z ...... że tak ujmę w cudzysłowiu "rodziną" do czestych nie należą(zdecydowanie rzadsze niz u Sandry),ale to "również" moi bliscy i jak najbardziej wazni.
Marriu.....nie piszesz o sobie,ale mniemam,ze ow "temat" Ci bardzo bliski i chyba stanowi jakis problem....stąd taka Twoja reakcja.
Jestes mężem(i to przede wszystkim),ale jestes równiez dzieckiem swoich rodziców i może bratem.
Czy więzi rodzinne są dla Ciebie ważne?...bo ze mąż/zona najwazniejsi to oczywiste.
Jak to jest u Ciebie?
Co Cię trapi?......
Ps.
cudzysłów ( "rodzina") był dlatego,że moja rodzina na te czas to maż i dzieci........żeby nie było...ot wyjaśniam w razie czego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.