Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-10-13, 18:23 Mój mąż jest dla mnie całym światem ... a ja go tracę
Cieszę się że wreszcie się tu znalazłam i piszę z ogromną nadzieją, że może ktoś mi pomoże lub chociaż wskaże jakąś drogę, którą powinnam dalej pójść. może ktoś pomoże mi zrozumieć mnie, bo ja sam nie potrafię zrozumieć tego co się ze mną dzieje a tym bardziej nad tym zapanować.
Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Mam 31 lat i dwoje wspaniałych dzieci oraz męża, który jest dla mnie wszystkim. Dziś po raz pierwszy uderzył mnie w twarz dwa razy - po 10 wspólnie spędzonych latach. Wczoraj wyszedł do kolegi na kilka minut a wrócił nad ranem.gdy się wyspał i poprosiłam go o wyjaśnienia dlaczego to zrobił, dlaczego pił z kolegami i nie wrócił pokłóciliśmy się a on mi ubliżył. Uderzyłam go w twarz a on mi oddał- tylko mocniej. Odepchnął mnie tak że mam siniaki na
przedramionach. świadkiem całej sytuacji były nasze dzieci. Nie pierwszy raz pokłóciliśmy się z tego powodu czasem takie sytuacje się zdarzały. To moja obsesja ponieważ boję się, żeby nie zaczął pic tak jak mój ojciec. Kiedyś na początku naszego małżeństwa takie sytuacje że gdzieś wyszedł wrócił w nocy, nie odbierał telefonów-zdarzały się często teraz sporadycznie. nie wiem czemu jeżeli chodzi o alkohol ja nie potrafię zapanować nad swoimi emocjami zachowuje się jak histeryczka, popadam ze
skrajności w skrajność. Ja naprawdę kocham mojego męża i on jest wspaniałym mężem i ojcem. Ma swoją firmę jest odpowiedzialny i zaradny a do tego pomaga mi w domu. Potrafimy fajnie spędzać czas tylko we dwoje - nawet wtedy gdy w grę wchodzi alkohol gdy jesteśmy razem nie ma problemów. Czemu on czasem ucieka? I czemu ja nie potrafię sobie z tym poradzić? Wtedy czuję się nic nie warta tak jakbym nic dla niego nie znaczyła. Mam ochotę odebrać sobie życie i nie myslę wtedy o moich dzieciach.
czasem mam ochotę się rozstać z nim ale nie potrafię sobie wyobrazić jak mam bez niego życ. Wtedy myślę o tym ze przeciez jest naprawdę super między nami a to tylko jeden dzień i dlaczego miałby przekreślić wszystko. Rozmawiałam z nim na temat jego picia, nie uważam żeby był alkoholikiem bo nie ma potrzeby picia. po prostu czasem wypije jakieś piwo czasem pójdziemy na jakąś imprezę a czasem gdy wypije nie może przestać. Sam mi powiedział, ze gdy ma taki dzień mysli że wypije jedno dwa piwa i
wróci do domu, ale przestaje to kontrolować, wszystko przestaje być ważne bo musi. A potem lawina rusza, ja czekam, denerwuję się coraz bardziej a gdy wraca zawsze się kłócimy, ja chcę się rozstać, gdy jest trzeźwy przeprasza i znów jest dobrze. Ale ile tak można? ja nie chcę tak zyć. tylko że on obiecuje naprawdę się stara a pewnego dnia to samo sie dzieje. I ani on ani ja nie umiemy tego zatrzymać. Dziś wpadłam w taką histerię po tym co zrobił, ze mama dzwoniła po karetkę, żeby mi dali coś
na uspokojenie. Boję się że będzie gorzej albo, że pewnego dnia naprawdę sobie z tym nie poradzę i odbiorę sobie życie bo nie mam już siły. On nie ma ciągów alkoholowych, nigdy też nie pije nastepnego dnia. ja jestem osobą wykształconą, dużo czytałam na ten temat ale nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim.
Jakieś trzy miesiące temu mój mąż postanowił przekształcić firmę na spółkę a drugim udziałowcem ma zostać kobieta która włożyła wkład finansowy w rozwój formy. Rozmawialiśmy na ten temat i zgodziłam się na to ponieważ nie czułam się zagrożona, ale gdy zaczęli razem pracować stałam się obsesyjnie zazdrosna. Nigdy dotąd nie miałam takiego problemu. To zawsze mój mąż był o mnie zazdrosny. Byłam zazdrosna o czas jaki ze sobą spędzają, o wspólne wyjazdy i to że świetnie się dogadują. Nie dał mi
nigdy powodów do zazdrości. Wręcz wszystko mi pokazuje i o wszystkim mi mówi. ale czuję się jakbym się cały czas z nią porównywała, rywalizowała. "To z nią spędza wiecej czasu, to jej dotrzymuje słowa, jej nie okłamuje" każdy drobiazg wytoczę przeciwko samej sobie, żeby zdeptać swoje własne poczucie wartości i uświadomić sobie że jestem mniej warta od niej. I jemu to wmawiam. Że ona jest ważniejsza. On robi już wszystko zeby mi udowodnić że to ja jestem ważna. wraca wcześniej z pracy. Co
weekend gdzieś razem wychodzimy, kupuje mi prezenty. A ja nie wierzę. Jak sobie z tym poradzić? Czemy łatwiej mi uwierzyć w to co powie w złości lub po pijanemu niż w to co uświadamia mi każdego dnia? Męczę i jego i siebie bezpodstawnymi zarzutami już trzy miesiące. może nie codziennie ale dosyć często. Jak z tym skończyć? Nie mam szans na wizyty u psychologa i jakieś regularne leczenie.Pomóżcie
Katarzyna74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-13, 18:50
blackswan napisał/a:
nie uważam żeby był alkoholikiem
blackswan napisał/a:
Sam mi powiedział, ze gdy ma taki dzień mysli że wypije jedno dwa piwa i
wróci do domu, ale przestaje to kontrolować, wszystko przestaje być ważne bo musi.
Hmmm, mąż mówi Ci, że przestaje kontrolować swoje picie, że wszystko przestaje być ważne, że musi - a Ty sądzisz, że nie jest alkoholikiem? Co musi zatem zrobić, powiedzieć - żebyś jednak zmieniła zdanie? Wiem, że chcesz się pocieszać i oszukiwać samą siebie, tłumacząc męża, że nie ma ciągów alkoholowych itd, ale to mrzonki.
Zdrowy, wolny od nałogów człowiek nie potrzebuje alkoholu, żeby się bawić, imprezy okolicznościowe kończy na jednym toaście. Alkohol to trucizna i ja rozumiem - wszystko jest dla ludzi, ale upijanie się nie jest normalne i nie ma znaczenia, że "inni też piją", albo "inni piją więcej". Tak się tłumaczy każdy pijak i tak pijaka tłumaczy jego współuzależniona rodzina.... :(
blackswan napisał/a:
Nie mam szans na wizyty u psychologa i jakieś regularne leczenie.
Dlaczego?
To nie jest kwestia już wyboru w Twojej sytuacji, przecież masz myśli samobójcze, Dziewczyno, Ty musisz iść po fachową pomoc. I to jak najszybciej.
Zostań z nami, czerp z tego forum różne informacje, z jakich pierwszą będzie ta: jeśli drugi człowiek jest dla nas całym światem (obojętnie, czy mąż, czy dziecko, czy matka), prędzej czy później będziemy cierpieć.
Bóg musi być dla nas całym światem, a wtedy wszystko inne - rodzina, problemy, relacje - wskakują na właściwe drogi.
Na początek - psycholog, koniecznie. Zadbaj o siebie.
Pozdrawiam ciepło.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-14, 10:56
blackswan napisał/a:
Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika.
Czy coś robisz ze swoim DDA?chodzisz na mityngi DDA?terpia DDA?
blackswan napisał/a:
Rozmawiałam z nim na temat jego picia, nie uważam żeby był alkoholikiem bo nie ma potrzeby picia.
Tym poniżej zaprzecxasz sobei.
blackswan napisał/a:
Sam mi powiedział, ze gdy ma taki dzień mysli że wypije jedno dwa piwa i
wróci do domu, ale przestaje to kontrolować, wszystko przestaje być ważne bo musi.
Twój mąż -na to wygląda z opisu- ma spore szanse by zdefiniować u siebie początkowe stadia choroby alkoholowej.
blackswan napisał/a:
Jakieś trzy miesiące temu mój mąż postanowił przekształcić firmę na spółkę a drugim udziałowcem ma zostać kobieta która włożyła wkład finansowy w rozwój formy. Rozmawialiśmy na ten temat i zgodziłam się na to ponieważ nie czułam się zagrożona, ale gdy zaczęli razem pracować stałam się obsesyjnie zazdrosna
No tak..........zazdrośc....... z czegoś wynika...albo przeczuwasz zagrożenie...albo jest to obsesyjne myślenie.
Ale to może-choć nie musi-być potencjalne zagrożenie
blackswan napisał/a:
Męczę i jego i siebie bezpodstawnymi zarzutami już trzy miesiące.
Moż ezacznij coś z tym zrobić byś nie przegieła...... psycholog.... terapia...poradnia rodzinna.... rekolekcje małżeńskie(www.malzenskiedrogi.pl).
Z tego co piszesz wygląda ż ejesteście na drodze do ostrego kryzysu.
Ty piłujesz....on ucieka od Ciebie w alkohol.
Zróbcie ze sobą coś w kierunku poprawienia dialogu,bo kryzys wejdzie wistrą fazę i mąż może szukać powiernika/niczki poza małaństwem.
PD
Dziękuję Wam serdecznie za wasze odpowiedzi. szczególnie Tobie nałogu, ponieważ czytam twoje posty już od dłuzszego czasu i są dla mnie ogromną skarbnicą wiedzy. pisząc mój post nie zdawałam sobie sprawy, ze zmierzenie się z rzeczywistością będzie aż tak trudne, myslałam zeby stąd uciec i nie czytac tego więcej ale wiem, że jeżeli chcę ratować moje małżeństwo to pierwszy krok aby coś zmienić.
Przeanalizowałam (już nie pierwszy raz ) fazy choroby alkoholowej. Jeżeli mój mąż byłby alkoholikiem to pasowałoby do niego chociaż kilka zdań z opisu fazy wstepnej:
"Faza wstępna (od kilku miesięcy do kilku lat)
Objawy:
po wypiciu kieliszka pijący czuje się bezpieczniej, alkohol przynosi odprężenie, ułatwia kontakty, nikną napięcia i stresy;
wszystkie problemy zaczyna rozwiązywać za pomocą alkoholu;
wzrasta tolerancja alkoholowa, aby uzyskać przyjemny nastrój, pijący musi wypić więcej niż poprzednio."
Mi tu pasuje tylko jedno że po wypiciu odpręża się, łatwiej nawiązuje kontakty, ale to pasuje do większości społeczeństwa, każdy tak reaguje po wypiciu. Nie jest to mój mechanizm wypierający, ponieważ mam ojca, który jest alkoholikiem duzo czytam na ten temat. Zdaję sobie sprawę z tego ze zaczyna pic w sposób ryzykowny. I ze zaczyna uciekać w picie, ale myślę, że jest jeszcze na etapie na którym może zawrócić. Nie rozwiązuje wszystkich problemów przy uzyciu alkoholu. Wiem, ze każdy człowiek funkcjonuje inaczej i nie można mierzyć wszystkich wg jednego schematu. Myślę że Ty nałogu masz sporo racji, ja staram się zapanować nad swoją zazdrością i zaczyna mi się to powoli udawać. Czy jest ona bezpodstawna nie wiem. Napewno to nie jest obsesja. Z jednej strony nic się między nami nie zmieniło on stara mi się na każdym kroku uswiadomić że nic między nimi nie ma i nie było. Że to ze z nią rozmawia to jest związane z funkcjonowaniem firmy, ze nie jest nawet w jego typie, że robi to wszystko dla nas, bo my jesteśmy dla niego w życiu najważniejsi. W jej obecności okazuje mi czułość i niby jest wszystko w porządku. Dzwoni do mnie i wysyła miłe smy. Udowadnia mi że jestem dla niego ważna. Może problem jest we mnie, może moje niskie poczucie wartości sprawia że szukam problemów, które nie istnieją. Mój mąż często mówi, ze wymysliłam sobie bajkę ale nikt nigdy nie będzie w stanie sprostać temu scenariuszowi. Zaproponowałam mu rekolekcje i zgodził się. Po tym koszmarnym dniu, który opisałam duzo rozmawialiśmy i wiem, że bardzo to przeżył i że żałuje tego co się stało. Ja też żałuję tego, ze nie potrafię w porę sie opamietać. Tego ze ciągle czuję niedosyt w swoim zyciu i tego ze mimo iz tak duzo wiem i tak wiele sobie uświadamiam, to jestem tak bezradna wobec samej siebie.
[ Dodano: 2012-10-15, 11:07 ] nałóg,
Nigdy nie brałam udział w żadnej terapii, nie spotkałam sie również z psychologiem, ponieważ w miejscowości, w której mieszkam nie ma takich możliwości. Czytam wiele książek na ten temat. Wiem ze to nie wystarczy. Ale może moja obecnośc tutaj, moze te rekolekcje, w których zamierzam wziąć udział, coś zmienią. Wiem ze dzięki Wam mam siłę żeby zrobić kolejny krok. Potrzebowałam takiego wsparcia:)
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-15, 16:10
A mityngi AA?nie ma otwartch mityngów AA w Twojej okolicy?Na mityngi otwarte może pójść każdy.
DDA nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak piętno bycia dzieckiem alkoholika/czki odciska sie na dorosły,....nawet dobrze wykształconym człowieku.
Nie ma w Twojej miejscowości (gminie,mieście,starostwie) POPS,MOPS-u? a nim psychologa?
Dobrze że choć z tąd nie uciekłaś......
PD
blackswan [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-18, 19:37
Długo biłam się z myslami znalazłam rekolekcje. maż się zgodził... ale teraz ze mną nie rozmawia... znalazłam miting otwarty dla DDA i wciąż się zastanawiam ile to przyniesie dobrego a ile złego w moim życiu... jestem nauczycielką w małej miejscowości, wszyscy mnie znają... Co bedzie dalej? Narazie czytam Dobsona, Emersona, modlę się i daje mi to siłę. Mąż gdy zmieniłam się w końcu przestałam płakać i narzekać i zajęłam się sobą a nie pomaganiem jemu i dążeniem do tego żeby być dla niego tym kim on jest dla mnie, zachowuje się dziwnie. Gdy wyjdę sama i wrócę, on wychodzi... chyba próbuje pokazać, że mu nie zależy... trudne to strasznie ale musze mieć siłę, nie wdawać się w kłótnie, nie pytać, nie chodzić za nim krok w krok. Pomaga mi w domu, sprzata, gotuje zresztą to robił zawsze. W tych sprawach mogłam na niego liczyć... bawi się z dziećmi, ale ja jestem dla niego obojętna... Staram się nie starać:) ale czasem boję się że juz nie dam rady.
[ Dodano: 2012-10-18, 20:39 ]
nałóg napisał/a:
Dobrze że choć z tąd nie uciekłaś......
Ja juz nie ucieknę:)
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-18, 23:36
blackswan napisał/a:
jestem nauczycielką w małej miejscowości, wszyscy mnie znają... Co bedzie dalej?
ja też , i co z tego ?
Po latach powiesz , sorki nie mogłam być szczęśliwa , bo co ludzie powiedzą ???
By być szczęśliwą trzeba być wolnym , żyć w prawdzie i kochać naprawdę .
Jak to zrobić nie wychodząc z Domu ?
Nie da się
bo to wolność i miłość stanowią o szczęściu ,
.................................................
wynotowane z wykładu Jacka Pulikowskiego
http://www.youtube.com/watch?v=bVL7Snu--Uo
2 filary szczęścia
• Osobisty rozwój – rodzimy się wew. zdezintegrowani , rozbici ( skaza grzechu pierworodnego – natura jest zraniona, rany są uleczalne) powołanie do świętości jest wezwaniem do zintegrowania siebie , do pracy nad sobą . Do wolność każdy może dojść –
Nie ma takich ran których nie można przerobić
Wokół jakiejś osi wartości. – który nie odwołuje nawet w obliczu śmierci.
Elementem szczęścia jest trud włożony w kroczenie ku niemu
Wolność
Trud samowychowania i łaska ( sakramentalna)
• Relacje
CZŁOWIEK NIE MOŻE SIĘ ODNALEŻĆ INACZEJ , JAK PRZEZ BEZINTERESOWNY DAR Z SIEBIE SAMEGO. –JP II
Człowiek nie może być szczęśliwy bez miłości.
Najwyższą relacją jest MIŁOŚĆ. Bez miłości nikt nie będzie szczęśliwy.
W momencie ślubu decydujesz że to będzie najważniejsza relacja w całym życiu , i tego się nie da odwołać.
Pogody Ducha
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-19, 06:55
blackswan napisał/a:
znalazłam miting otwarty dla DDA i wciąż się zastanawiam ile to przyniesie dobrego a ile złego w moim życiu...
Wiesz???największym ryzykiem jest.....nie zaryzykować
Na początku może Ci sie wydawać:po co ja sie za to brałam!!!
Ale masz szansę poznać siebie
Blakswan..... a jak byś była chora na .....grużlicę ....to też byś nie poszła do lekarza?bo jesteś nauczycielką?
Jesteś nauczycielką........ to kto jest bardziej światły?ten co tkwi w popapraniu? czy ten co odkrywając swoje "popapranie " zaczyna coś z nim robić?szuka pomocy?
Odpowiedz sobie.....
Pewnie,"kusy" będzie Ci grał na wstydzie,na lęku przed oceną otoczenia..... dasz mu się zastraszyć?
A jak Twoje/Wasze małżeństwo wjdzie w b.ostrą fazę kryzysu? to wtedy nie będzie żalu?nie będzie obciachu? skrzywdzenia?bólu? cierpienia dzieci?a potem żalu do siebie:nie zrobiłam tego co mogłąm zrobić
Pomyśl.......
Pogody Ducha
blackswan [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-19, 16:07
Gdy czytałam twój post nałogu łzy płynęły ciurkiem, ale mimo łez na twarzy jest uśmiech. Trudno się to czyta, ale dajecie mi takiego "pozytywnego kopa". Te kilka dni, które tutaj jestem... mam wrażenie, że każdego dnia jestem silniejsza. Do tej pory myślałam, ze się staram... a teraz wiem, ze robiłam naszemu małżeństwu krzywdę. Męża zamknęłam w klatce, natomiast siebie się nie wiem... trudno mi opisać ten stan... chyba wyrzekłam. Mój maż często mi mówił nie rób z siebie "Matki Teresy" odpuść, a ja nie odpuszczałam dbałam tylko o to żeby każdy był zadowolony. A później miałam poczucie, ze nie dostaję tyle ile sama daję. Czułam sie skrzywdzona i jego za to obwiniałam... a tymczasem ja sama siebie krzywdziłam najbardziej.
dziś oglądałam:)
teraz chciałabym mieć naprawdę dużo czasu na to żeby go poświecić tylko i wyłącznie dla siebie. Kilka ostatnich dni czytam, uczę się i słucham. Nigdy bym nie uwierzyła, że to może mnie tak optymistycznie nastawić do "jutra". śmieję się pisząc posty... w domu sytuacja sie nie zmieniła.... co jest tego przyczyną?
PD
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-20, 07:39
Blakswan.....miłość a szczególnie małżeństwo to permanętny proces i praca przy mierzeniu się codziennie z utratą własnych złudzeń i rozczarowań „tym drugim”
czyli małżonkiem .Pomyśl ile jest w tym Twojego ?
PD
blackswan [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 19:34
Dziś się wyprowadził...
maryniaa [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 20:24
jego wybór i kocha sie dalej ..... modlitwa o Pogode Ducha
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.