Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-08-26, 11:02 Rozwód czyli śmierć małżeństwa
Dla mnie jeden z lepszych wykładów na temat: małżeństwa, rozwodu i powtórnych związków.
Autor, pastor kościoła baptystycznego, przedstawia swoje a jednocześnie w pełni biblijne/Boże stanowisko w ww. tematyce.
Artykuł: Rozwód czyli śmierć małżeństwa
Autor: prezb. Andrzej Seweryn
"Pan jest świadkiem między tobą i między żoną twojej młodości, której stałeś się niewierny, chociaż ona była twoja towarzyszką i żoną, związaną z tobą przymierzem.
(...) Pilnujcie się, więc w waszym duchu i niech nikt nie będzie niewierny żonie swej młodości! Gdyż, kto jej nienawidzi i oddala ją - mówi Pan - plami swoją szatę występkiem - mówi Pan Zastępów.
Pilnujcie się więc w waszym duchu i nie bądźcie niewierni!" (Ks. Malachiasza 2,14-16).
Małżeństwo jest sprawą świętą. Jako Boże ustanowienie jest związkiem nierozerwalnym (I M. 2,14; Mt. 19,6) i tylko śmierć jest w stanie rozwiązać więzi małżeńskie (Rz. 7,1-3; I Kor. 7,39). Nie ma, więc żadnych wątpliwości, że Bóg nienawidzi rozwodów - czego najbardziej dobitny wyraz odnajdujemy w zacytowanym na początku tekście z Księgi proroka Malachiasza.
Również biblijny ideał małżeństwa jako bardzo wyjątkowego związku dwojga ludzi - męża i żony - odnosi się do obrazu głębokiej i nierozerwalnej miłości, która łączy Chrystusa z Kościołem (o czym czytamy w Liście do Efezjan 5,21-33). Więzi, której nikt i nic nie było i nie będzie w stanie rozerwać.
Takie są Boże standardy dla chrześcijańskiego małżeństwa. A ponieważ są one częścią Pisma Świętego, nie mogą podlegać zmianom, dlatego że zmienia się nasza obyczajowość, a życie staje się coraz bardziej brutalne i zagmatwane.
Rozwody i dramaty małżeńskie są jednak faktem i nie jest to bynajmniej specjalność wyłącznie naszych czasów. Kryzys małżeństwa i rodziny staje się obecnie tak nabrzmiały, że bije na alarm zarówno Kościół, jak i różne organizacje międzynarodowe, które upatrują w tym współczesny kryzys moralny całej rodziny ludzkiej. Swoje wątpliwe "zasługi" ma na tym polu chrześcijański liberalizm w teologii i praktycznym duszpasterstwie kościelnym, który prowadzi do moralnego zeświecczenia wielu członków różnych denominacji. Problem dziś polega na tym, że pod naciskiem zmian obyczajowych i kultywowanej w środkach masowego przekazu wolności seksualnej, chrześcijanie, kościoły muszą opowiedzieć się albo za liberalnymi zmianami, albo stanąć w obronie niezmiennych zasad Ewangelii, które mają na względzie wyłącznie dobro i szczęście człowieka.
ZANIM POMYŚLISZ O ROZWODZIE
Każdy grzech ma swój z pozoru niewinny początek. Tak jest również z rozpadem małżeństwa. Wszystko zaczyna się od myśli, która pewnego dnia zakrada się do serca żony lub męża: "Chyba już go (jej) nie kocham. Nasze uczucia już nie są takie jak dawniej". Reszty dokonuje szatan i upływający czas. Tymczasem "Pismo Święte nie mówi, że powinieneś "czuć miłość, ale powinieneś KOCHAĆ! Miłość nie jest tylko uczuciem, lecz działaniem opartym na ZOBOWIĄZANIU" - jak pisze Keith Green w broszurce pt: " Wszystko, co powinieneś wiedzieć zanim zdecydujesz się na rozwód". Kiedyś Dawid Wilkerson powiedział, że chrześcijanie powinni nauczyć się, że istnieje jedno słowo, którego za wszelką cenę powinni unikać: ROZWÓD!
"Małżeństwa powinny traktować słowo "rozwód", jako najohydniejsze - pisze dalej Keith Green. Nigdy nie powinno być ono używane, nie powinno się nigdy o nim myśleć, nawet jak o najbardziej odległej możliwości! (...) Rozwód jest zabójstwem małżeństwa i rodziny. Mówienie o rozwodzie jest mówieniem o morderstwie!"
POŚLUBIŁEM NIEWŁAŚCIWĄ OSOBĘ
Tak niektórzy usprawiedliwiają swoje myśli o rozwodzie. Każdy życiowy błąd ma swoje konsekwencje i trzeba je przyjąć, mając, co najwyżej, żal do samego siebie. Jest jednak w Biblii wspaniała obietnica, która powiada, że "Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują" (Rz. 8,28). A więc i twój niewłaściwy wybór małżonka może Bóg obrócić w dobro i uczynić twoje małżeństwo związkiem szczęśliwym i trwałym - jeśli tylko pozwolisz Bogu na to i przyjmiesz właściwą, biblijną postawę.
Tak więc, jeśli nawet złożyłeś zobowiązanie małżeńskie wobec niewłaściwej osoby, jest ono nadal aktualne i ważne w oczach Bożych i Pan Bóg chce, abyś jemu sprostał. "Co ślubowałeś, to wypełnij! Lepiej nie składać ślubów, niż nie wypełnić tego, co się ślubowało" (Kazn. Sal. 5, 3-4).
Kiedyś byłem świadkiem ślubu dwojga ludzi wierzących, którzy przed Bogiem i zgromadzonym zborem ślubowali sobie wierność i miłość małżeńską, "aż nas śmierć rozłączy". A potem minęło kilka lat, śmierć ich nie rozłączyła, a ja na kasecie video zobaczyłem pana młodego, który wobec innego duchownego, w innym kościele innej kobiecie ślubował wierność i miłość. Patrzyłem na telewizyjny ekran, ale przed oczami miałem ten pierwszy ślub. Zrobiło mi się smutno i ciężko na sercu.... Co na to powie kiedyś Bóg? Przecież "każdy z nas za samego siebie zda sprawę przed Bogiem" - w tym również za wierność obietnicom, które złożyliśmy przed Bogiem i w obecności Jego Kościoła.
BEZKOMPROMISOWA ALTERNATYWA
Ludzie czasem nie dotrzymują słowa. Zrywają więzi z Bogiem, następuje najpierw kryzys duchowy, a potem małżeński. Pojawia się słowo "rozwód" - jako jedyna możliwość rozwiązania nabrzmiałych problemów. Biblia wyraźnie naucza, w jakich sytuacjach może dojść do złamania zobowiązań małżeńskich. Albo będzie to udowodniony fakt wszeteczeństwa (cudzołóstwa), który może stanowić przyzwolenie (nie nakaz!) na opuszczenie małżonka (inne tłumaczenia używają słów: odprawienie, oddalenie lub porzucenie), ponieważ została złamana fizyczna jedność małżeństwa (Mt. 5,32; 19,9), albo też sytuacja, w której osoba niewierząca zechce odejść od strony wierzącej ze względu na niezgodność w kwestii wiary (I Kor. 7,15-16). Biblia jednak wyraźnie podkreśla, jakie będą konsekwencje takiej decyzji. Otóż Pismo Święte podaje bezkompromisową alternatywę; Ap. Paweł pisze: "nakazuję nie ja, lecz Pan, ażeby żona męża nie opuszczała. A jeśliby opuściła, niech pozostanie niezamężna, albo niech się z mężem pojedna; niech też mąż z żoną się nie rozwodzi" (I Kor. 7,10b-11) Alternatywa ta jest tak prosta i jednoznaczna, ponieważ jest zgodna z duchem Ewangelii mówiącej o nierozerwalności małżeństwa jako Bożego ustanowienia. Są więc dwie drogi do wyboru: albo ratowanie małżeństwa poprzez pojednanie ze współmałżonkiem, albo zdecydowanie się na życie w samotności do końca życia. I kropka. Nie ma trzeciej możliwości! Ta Boża alternatywa w swej istocie broni trwałości i nierozerwalności małżeństwa. Jestem głęboko przekonany, że świadomość takiego bezkompromisowego postawienia sprawy przez Boga, co do konsekwencji odprawienia małżonka powstrzymałaby wielu ludzi przed rozwodem, gdyby oczywiście zechcieli poddać się autorytetowi Bożego Słowa bez zastrzeżeń!
TRZECIE WYJŚCIE?
Kontrowersje powstają w momencie, kiedy staje przed nami kwestia możliwości powtórnego małżeństwa
Stanowisko liberalne powiada, że powtórne małżeństwo jest dopuszczalne w trzech przypadkach:
a) kiedy nastąpił rozwód z właściwej przyczyny (wszeteczeństwo),
b) kiedy strona niewierząca odeszła od wierzącej,
c) jeśli były współmałżonek założy nową rodzinę i odbudowanie małżeństwa staje się niemożliwe.
Ci natomiast, którzy zajmują stanowisko konserwatywne powiadają, że dopóki żyje współmałżonek, powtórne małżeństwo - mimo rozwodu - jest niemożliwe (Mt 19,9 czy I Kor. 7,39). Należy przy tym zauważyć i przypomnieć głoszoną przez Ap. Pawła pochwałę stanu wolnego (I Kor. 7,8.40) oraz ideę wyższości stanu wolnego nad małżeńskim (I Kor. 7,32-35), który pozwala poświęcić się bez reszty Panu. Pozostanie więc, w samotności w wyniku rozbitego małżeństwa może dać osobie porzuconej okazję do całkowitego poświęcenia się pracy dla Pana. Znam osobiście młodą kobietę wierzącą, która zajęła taką - godną pochwały i podziwu - postawę, nie przestając modlić się o zbawienie byłego męża, który założył już nową rodzinę.
Niektórzy mówią również o separacji, jako rozwiązaniu pośrednim. Nie jest to jednak termin, ani rozwiązanie biblijne, bo nie nakłania skłóconych małżonków do pojednania, lecz utwierdza ich w przekonaniu, że mogą żyć oddzielnie. Poza tym przedłużająca się separacja będzie z czasem prowokować do rozwodu lub stanowić będzie niebezpieczeństwo poddania się pokusie cudzołóstwa (I Kor. 7,5). Czas pracuje na niekorzyść małżeństwa w stanie separacji!!
DLACZEGO JESTEM PRZECIW
Uważam, że powtórne małżeństwa nie są dozwolone dla wierzących w Nowym Testamencie.
Po pierwsze, dlatego że radykalna alternatywa z I Kor. 7, 10-11 wyklucza je, z naszych rozważań. Nigdzie Nowy Testament nie mówi wprost i jednoznacznie, że powtórne małżeństwo (po rozwodzie) jest możliwe i legalne. Nie ma też ani jednego przykładu człowieka na kartach Nowego Testamentu, który tak postąpił. Takie rozwiązania były obce Kościołowi apostolskiemu. Po drugie dlatego, że nie zgadzam się z określeniem " niewinna strona rozwodu". W żadnym konflikcie małżeńskim, a szczególnie tak głębokim, że prowadzącym aż do rozwodu, nie ma strony niewinnej! Nie można winą za trwały rozpad małżeństwa obarczyć wyłącznie jednej strony - jest to założenie fałszywe psychologicznie i nie do udowodnienia przez jakikolwiek sąd!
Poza tym wyobraźmy sobie taką oto hipotetyczną sytuację (niestety często dziejącą się w życiu): mąż ewidentnie zdradził swoją żonę z inną kobietą, np. z koleżanką z pracy. Wydawać by się mogło, że jest sprawą oczywistą, kto jest winny, a kto niewinny. A tymczasem prawda jest taka, że żona nie akceptowała swego męża, gdyż po urodzeniu dziecka całą swoją miłość przelała na dziecko, co spowodowało jej oziębłość seksualną. Kto tu jest winny, a kto niewinny?
Powiedzenie: "jestem niewinny rozpadu naszego małżeństwa" jest po prostu bezczelnym zuchwalstwem i żałosnym usprawiedliwieniem samego siebie. Bóg nie musi zadawać pytań i prowadzić sądowego dochodzenia - On zna całą prawdę i biada temu, kto próbuje przechytrzyć Boga, wmawiając mu swoją wątpliwą niewinność.
PRZEWROTNOŚĆ FAKTÓW DOKONANYCH
Poważnym problemem o charakterze duszpasterskim i dyscyplinarnym w Kościele są sytuacje, gdy ktoś wchodzi w uczuciowy związek z osobą rozwiedzioną, a potem szuka usprawiedliwienia swojego kroku w interpretacji tekstów Pisma Świętego oraz oczekuje akceptacji tego związku w środowisku ludzi wierzących. Każdy człowiek wierzący, który serio traktuje Biblię i jej zasady, nie powinien nigdy dopuścić do powstania emocjonalnego związku z osobą rozwiedzioną, bo to jest cudzołóstwo. Bezwzględne wykluczenie takiej możliwości w swoim życiu jest po prostu jedyną postawą i możliwością. "Prawdziwa miłość nie jest uczuciem, którego nie można kontrolować" - jak słusznie napisał Ed Wheat w książce "Miłość i małżeństwo". Jeżeli uczucia biorą górę nad rozsądkiem i posłuszeństwem Bożym nakazom - nie licz na Boże błogosławieństwo takiego związku i nie dziw się, jeżeli inni wierzący nie będą go akceptować. Nie możesz ich zmuszać do wyrzekania się zasad Bożego porządku i wmawiać im, że dla ciebie Bóg zastosował klauzulę wyjątkowego uprzywilejowania. Boże prawo jest jednakowe dla wszystkich bez wyjątku!
Takie zastane sytuacje i fakty dokonane wymuszają na pastorach liberalne podejście duszpasterskie. Dochodzi do precedensów w zborach, które zmuszają do zmiany zasad. Na tym polega problem postępującego zeświecczenia, które nam zagraża.
Inny fakt dokonany polega na tym, że ktoś powiada: "mój były współmałżonek założył nową rodzinę, a więc jestem wolny do zawarcia ponownego małżeństwa". Czy grzech cudzołóstwa kogoś drugiego może usprawiedliwić moje grzeszne postępowanie? Przecież to z gruntu niebiblijne (Rz. 14,12; Jer. 17,10; Gal. 6,5). Poza tym "rozwód jest tak niszczący w swoich skutkach, że w jego rezultacie nie istnieje dwoje oddzielnych ludzi, lecz dwie części jednego" ( Ed Wheat). Nie da się wymazać przeszłości, ani jej zapomnieć.
W dotychczasowej dyskusji nikt nie podniósł problemu dzieci, ich dramatu i potwornego okaleczenia emocjonalnego, jakiego doznają, kiedy ich rodzice rozwodzą się. Nie jest to argument biblijny, ale również przemawiający silnie za odrzuceniem rozwodu, jako sposobu na rozwiązanie problemu rozbitej rodziny.
Chciałbym również odnieść się do stwierdzenia zawartego w artykule S. Blanka, gdzie Autor stwierdza, iż powtórne małżeństwo rozpoczęło się jako związek cudzołożny i nadal istnieje. "Zbór nie powinien tego nowego małżeństwa odrzucać przez ciągłe nieakceptowanie (...) nie powinien przekreślać, potępiać ich małżeństwa, już zaistniałego związku". Rodzi się zatem, pytanie: Czy Kościół ma prawo akceptować coś, co powstało na grzesznym fundamencie, innymi słowy tolerować grzech? Radykalne rozstrzygnięcie Ezdrasza - dotyczące co prawda mieszanych małżeństw - jest tu bardzo wymownym przykładem (Ezdrasza 10, 10-12.44), jak należy rozstrzygać moralnie dwuznaczne postawy.
"W Biblii właściwie nie ma takiego stwierdzenia czy pojęcia, jak: "żyje w cudzołóstwie". Jest natomiast określenie, że ktoś popełnił "cudzołóstwo" - pisze S. Blank i w ten sposób argumentuje, że ludzi żyjących w powtórnym związku nie wolno ciągle piętnować w zborze. Otóż chciałbym zauważyć, że w tekstach Mt. 5, 32 i 19, 9 Pan Jezus używa słowa "cudzołoży", a nie "popełnił cudzołóstwo" (scudzołożył). Uważam, że trwanie w grzesznym związku jest "cudzołożeniem", a więc trwaniem w grzechu permanentnego cudzołożenia, a każdy akt fizycznego współżycia z nową (drugą) żoną jest ciągłym łamaniem zasady jedności fizycznej (I M. 2,24 oraz I Kor. 6,15-18) "Od początku tak nie było" - powiedział Pan Jezus (Mt. 19,8c).
CZŁOWIEK WIERZĄCY WOBEC KRYZYSU W MAŁŻEŃSTWIE
Przede wszystkim będzie kontrolował siebie i od siebie będzie najwięcej wymagał. A kiedy przyjdą problemy małżeńskie, będzie szukał swojej własnej winy i za nią przepraszał Boga, a potem swojego współmałżonka, mając serce stale gotowe do przebaczenia i pojednania. Będzie czynił wszystko, co w jego mocy i będzie się koncentrował na tym, aby uratować zagrożone małżeństwo, a nie kalkulował, jak z niego wyjść i rozpocząć od nowa i z inną partnerką. Jeżeli natomiast odejście współmałżonka stanie się nieodwracalnym faktem, będzie wierzył, że Pan Bóg da siły do życia w samotności i cały swój czas poświęci na służbę Bogu. Chyba, że z woli Bożej nastąpi śmierć byłego współmałżonka i wtedy osoba taka będzie mogła wejść w nowy związek, z kim chce, "byle w Panu" (I Kor. 7,39b). Pan Bóg uchroni i wzmocni stronę pokrzywdzoną przez los - jest przecież Bogiem sprawiedliwym i bliskim tym ludziom, których serce jest złamane (Ps. 34,19a).
WNIOSKI KOŃCOWE
Konkludując chcę powtórzyć za Johnem Mac Arthurem, że rozwód jest sytuacją wymuszoną przez ludzki grzech i pogwałceniem Bożego celu dla małżeństwa. "I choć człowiek może faktycznie rozerwać ten Boży związek, to jednak nie potrafi go rozwiązać (...); tylko śmierć może go rozwiązać" - jak słusznie zauważa Adam Gutsche w swoim artykule. Dodaje jednak przy tym, że "w całej tej dyskusji nie chodzi o prawdę, ale usprawiedliwienie zaistniałej praktyki". Nie taki był oczywiście zamysł Redakcji, która podjęła ten trudny temat. Chcemy na łamach naszego czasopisma mówić o sprawach trudnych i budzących kontrowersje, dać możliwość wypowiedzenia różnych racji i poglądów (bo taka jest rzeczywistość), ale ponad tym wszystkim widzieć uniwersalne i niepodważalne prawdy Słowa Bożego, z interpretacjami których powinniśmy postępować rozważnie sprawdzając, czy "tak się sprawy mają". Chcemy trzymać się prawdy biblijnej, a nie usprawiedliwiać niebiblijne praktyki. Nie chcemy ulegać presji tego świata oraz nacisku ze strony tych, którzy z własnej woli wchodzą w konflikt z prawami Bożymi, a od Kościoła domagają się akceptacji, zrozumienia i kompromisów.
Obrońcy powtórnych małżeństw rozumują na zasadzie: "Co nie jest zabronione - jest dozwolone" i opierają swój punkt widzenia na interpretacji tekstów lub terminów biblijnych. Ktoś jednak mógłby mi zarzucić, że mój punkt widzenia jest również interpretacją tych samych wersetów. Jeśli więc nawet przyjąć takie założenie, że stanowisko "ZA", jak i stanowisko "PRZECIW" - oba są interpretacjami tekstów biblijnych o małżeństwach i rozwodach, to ja osobiście opowiadam się za taką opcją, która broni niewzruszalności Biblii, nie próbuje tłumaczyć nowych, liberalnych praktyk i poglądów, a więc jest mniej szkodliwa i niebezpieczna społecznie w obrębie Kościoła i jego biblijnej dyscypliny. Chyba, że zgodzimy się na uchylenie drzwi, ale wtedy potężna fala moralnego liberalizmu wedrze się do naszych rodzin i małżeństw, a w konsekwencji zniszczy Kościół.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.