Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
ekola....zgadza się teraz potrzebuję wsparcia, rozmowy.,.czytania forum..zresztą chodzę już na rzęsach, akurat tak się złozyło , że mam mnóstwo pracy w pracy :)i jak wracam do domu jest późno ale nie daruję sobie czytania forum...gdyż to podtrzymuje mnie na duchu:)
ekola bardzo Ci dziekuję ..napisałas, że nie potrafisz mi pomoc...nie zgadzam się ...bardzo mi pomagasz...te posty podtrzymuję mnie i dają siłę do przeżycia kolejnych chwil, minut, godzin dni i znowu mam "załamanie" i znowu czytam, modle się , rozmawiam z Bogiem , tłumaczę sobie samej i jakoś dzień za dniem mija ...a czas leczy rany ...:)
też mogę powiedzieć DZIĘKUJĘ:)i to BARDZO!
co do mojej sytuacji...to przed wczoraj mąż zadzwonil do mnie wieczorem, jak akurat rozmawialm z Księdzem, który udzielal nam Ślubu....postanowilam, ze nie odbiorę...i tak zrobilam, wczoraj wieczorem tez dzownil dwa razy i znowu nie odebralam..nie wiem sama czy dobrze czy źle ...ale chcialm mu pokazac, ze nie ma tak jak wczesniej, ze ja lapię telefon i na skrzydlach odbieram jak zawsze w kryzysie .....postanowilam, ze niech tez odczuje, ze nie zawsze ma mnie na wyciagniecie reki chociazbny telefonicznie jak tego chce....
ale żeby nie było ...napisalam mu smsa, ze nie mam mozliwosci rozxmawiac i pozdrawiam,:)
po jakichs 2 h odpisal , ze tez ma probklemy z zasiegeim i nie w kazdym momencie moze rozmaowac i napisal dobranoc. niew iem ...moze to moje odczucie, ale ten sms byl taki jakis stonowany...takie odnoszę wrazaenie...
nie chce mowic, ze to jest zwrot w naszych relacjach, wiem, ze nie ma tak poprostu, ale moze po tym liście zgodnie z rada Dobsona ....przynajmniej odczul, ze ja ...chociaz nie jest to latwe ....i wcale tak nie chce .....jakos sobie radze ....no wiecie o co i chodzi...
wiem, ze to nie jest tak, ze teraz nagle on zmienil zdanie, bo z pewnosci nadal chce rozstania, ale moze cos mu tak w tej glowie dalo znac...ze ja sobie poradzę, że nie jest tak jak on myslal i ze faktycznie nie tylko on teraz mowi odchodze i juz....ze to ja napisalam mu..mozesz odejsc!
cieawe czy dzisiaj zadzowni..kompletnie niew iem co robic...jak z nim rozmawiac?!
czytalam rano Dobsona, by sie poduczyc...ale prosze poradźcie co i jak bym nie popełniła jakiegos błedu....boję sie tej rozmowy ...:(
dziękuję
Kinga
[ Dodano: 2011-06-08, 10:21 ]
DZIĘKUUJĘ WSZYTSKIM ....KTORZY NAPISALI, PORADZILI W MOIM TEMACIE...WIELE TO DLA MNIE ZNACZY :):)I NAWET NIE WIECIE ILE DAJECIE LUDZIOM SIŁY :)TZN. MI:)
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-08, 16:59
(2) Mocą od Ciebie, Panie, król się raduje i cieszy się bardzo, ponieważ go wspierasz.
(3) Spełniłeś bowiem pragnienie jego serca i nie odmówiłeś tego, o co prosiły jego usta. Pauza
(4) Wychodziłeś mu naprzeciw z błogosławieństwem i szczęściem, na głowę mu włożyłeś koronę ze złota.
(5) Prosił Cię o życie i Ty mu je dałeś, życie na wiele dni, na zawsze, na wieki.
(6) Dzięki Twojej pomocy wzrosła jego sława, bo przyodziałeś go w wielkość wspaniałą.
(7) I uczyniłeś go błogosławionym na wieki, gdy patrzysz na niego, sprawiasz mu wielką radość.
(8) Król bowiem we wszystkim zaufał Panu, w swej łaskawości Najwyższy nie pozwoli mu upaść.
(9) Twoje ręce dosięgną wszystkich Twoich wrogów, Twoja prawica znajdzie tego, kto Cię nienawidzi.
(10) Będą jak piec rozpalony, kiedy się pojawisz. A Pan pochłonie ich w swoim gniewie, ogień do reszty ich strawi.
(11) Wytracisz ich rodzaj na ziemi i nie będzie ich więcej pośród synów ludzkich.
(12) I choćby układali złe i podstępne plany, nie będą w stanie wyrządzić Ci niczego złego.
(13) Zmusisz ich wszystkich do ucieczki, gdy zaczniesz mierzyć do nich z Twego łuku.
(14) Ukaż się, Panie, z Twoją mocą, a wychwalać i sławić będziemy Twą zwycięską potęgę.
(Ks. Psalmów 21:2-14, Biblia Warszawsko-Praska)
Wszędzie tam, gdzie jest słowo król wstaw swoje imię i przeczytaj jeszcze raz.
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-08, 23:33
co ja powiem co ja powiem..? martwiłam sie na wyrost ..nie zadzwonił...problem z głowy i kolejny mały ciosek:(
w takiej chwili: tylko modlitwa jest w stanie ukoić....
dobranoc...
[ Dodano: 2011-06-09, 09:43 ]
niby było troszkę lepiej...ale dzisiaj znowu upadek:(czuje się fatalnie i chce mi się tylko płakać..:(
czy to tak już będzie? chwila lepszego sampoczucie ...i znou fatalnie i brak siły i zwatpienie, że uda się jakoś żyć z tą sytuacją ..:(
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-09, 10:00
Kinia jest Ci w tej chwili bardzo ciężko. Wiem......
Zapewne Ci się chce cały czas płakać. Lecz to minie. Zaufaj Panu Bogu,módl się i oddawaj swój ból jemu. Te etapy przeszło wiele osób z forum .
Obecny etap jest najtrudniejszy , przeżywasz pierwszy szok tego ,co się stało.
Nie rozpaczaj o to ,że on nie zadzwonił. Nie masz przecież na to wpływu.
Postaraj się też sama do niego nie dzwonić, bo gdy będzie miał zamiar wrócić to i tak wróci .
Spróbuj odwrócić uwagę od myślenia o nim .
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-09, 11:23
Monika masz rację bardzo mi jest cięzko....
wydawało mi się , że już jakoś się pozbierałam tak troszeczkę.. ..a tutaj znowu upadek ....zły dzień ..zwątpienie ...ból, lęk ...i tak cięzko jest przemówić do siebie, że to nic nie da bądź silna!
staram się ...ale dzisiaj taki dzień...pewnie rozbiły mnie te telefony..myśl moglam odebrać ...i zastanawianie się co chciał powiedziec ...bałam sie odebrac bo myślałam, ze znowu coś niemiłego, co mnie osłabi...a z drugiej strony pokazac, ze nie odbieram zawsze kiedy on tylko chce poprozmawiac..niech się troszkę natrudzi...
sama nie wiem jak postepowac by bylo dobrze...
modle sie...nawet teraz w pracy, aczkowliek to trudne .....chociaz chcialbym uciec do domu i myslec ....ale nie moge...musze pracowac ...
bede sie starala ...oddaje sie Panu Bogu...
Bóg zaplac wszystkim!ktorzy pisza, odpowiadaj na tym forum, bo to tak bardzo pomaga ...
Jeśli czujesz się bardzo rozbita tym ,że nie odebrałaś telefonu, to teraz jak mąż zadzwoni odbierz telefon i z nim normalnie porozmawiaj , nic takiego złego się nie stanie. Nie ma konkretnej reguły.
Najważniejsze teraz abyś pilnowała swojej pracy.
Wszyscy musimy pracować. Ja też jestem w pracy i mi się jakoś dzisiaj nie chce
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-09, 13:38
zgadza sie...ponadto w pracy tak jednak nie mysli się .. czuje się ból wnetrzności, ale siłą rzeczy nie mysli się tak....
oby do wieczora ..idę dzisiaj na spotkanie Sycharków ...myslalam, ze juz bedzie lepiej a tutaj znowu odczuwam ból...a nic może jutro będzie lepiej...oby...
a mąż pewnie juz nie zadzwoni...to typowe dla niego w tej sytuacji .....a może ....muszę zastosować Dobsona to może go ruszy a i mnie to pomoże :)
zreszta teraz chyba jest mi lepiej jak z nim nie rozmawiam bo robię spokojniesza..a tak to wlasnie znowu emocje....jak juz widze, ze dzowni...
ale nie ucieknę od tego..muszę spojrzec w oczy temu wszystkiemu...
JEZU UFAM TOBIE!
ekola [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-10, 00:29
"co ja powiem co ja powiem..? martwiłam sie na wyrost ..nie zadzwonił...problem z głowy i kolejny mały ciosek:("
Kingo, i tak pewnie jeszcze będzie przez jakiś czas... Raz poczujesz się silniejsza, za chwilę słaba jak liść na wietrze. Trzeba się z tym pogodzić... Ale powoli będzie się okazywać że tych chwil spokoju jest coraz więcej...
Nie odebrałaś... bo? Jeśli robisz coś żeby udowodnić mężowi, żeby zobaczył jak to jest - to nie wyjdzie... Bo nie wiesz co on myśli, na jakim jest etapie, po co dzwoni... Rób coś dlatego że jest Ci to potrzebne (nie chcesz dać się zranić, nie potrafisz spokojnie rozmawiać, potrzebujesz czasu na wzmocnienie)... lub odbierasz, bo tak ci serce dyktuje. Inaczej będziesz ciągle z siebie niezadowolona.
Też tak miałam... przechodziłam przez te huśtawki, zastanawianie się, jakie zachowanie będzie lepsze, która decyzja zadziała na małżonka, co pomoże, co zaszkodzi... I myślenie, nakręcanie się, pisanie scenariuszy. Wszystko o kant d... potłuc :) Wpływu nie miałam, on pewnie nawet nie zauważył, cały wysiłek (dla mnie przecież w danej chwili maksymalny) - poszedł w kosmos. Bo odbiorca niezainteresowany. Teraz kluczową dla mnie sprawą jest, jak się zachować by odzyskać spokój, odbudować zaufanie do siebie, szacunek... Mąż nie ma nic do tego. On mi nie pomoże w tej pracy - bo nie chce, nie umie, bo tak naprawdę nie jest od tego...
A Bóg sobie działa powolutku, po swojemu, niezauważalnie dla mnie... I pyta: a co dziś zrobiłaś dla siebie? A co dziś zrobiłaś dla Mnie?...
Kiniu, cokolwiek zrobisz, zrobiłaś - stało się, nie obwiniaj się, nie szarp. Masz prawo do błędu, jesteś tylko człowiekiem. Ale tez nie zadręczaj się tym, bo po prostu nie ma sensu, a odbiera Ci i tak skromne siły.
Trzymaj się kochana ciepło i bądź sobą. Niech Duch św. Cię prowadzi i podpowiada... Bo my nie wiemy, ale jest Ktoś kto wie. I On jest przy Tobie :)
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-10, 14:48
ekola dziekuję za te Twoje posty....super mnie podnoszą ....
:)
a teraz opis co się stało....
Zadzwonił....wczoraj akurat jak byłam na spotkaniu Sycharkowym...nie odebrałam znowu, ale tym razem już tak sie stało, więc zadzownił po moim powrocie do domu...
Rozmowa była spokojna..może dlatego, że nie poruszalismy trudnych tematów...takich jak finanse, podział tego co w mieszkaniu....i takie tam ...
Ponadto ja też starałam się być ...zgodnie z radami : miła, ale stanowcza....wręcz nawet uśmiechnięta ....starałam się nie denerwować ....aczkolwiek cała wewnetrznie chodziłam...
pytał co u mnie , chciał porozmawiac na temat listu, który mu wyslalam zgodnie z radami Dobsona....więc powtórzyłam mu to co napisalam tylko innymi słowami , ze taka jest moja decyzja , ze na siłe go nie zatrzymam , ze rzeczywiscie chyba rozstanie dobrze nam zrobi, ale ze nadal go kocham , bedzie moim mezem do konca zycia, ze ja sama nie dam rady udzwignąc tej odpowiedzialnosci , ktora obiecalismy sobie wzajemnie w dniu Ślubu, gdyz on sie jej wyparl i nie chce brac odpwiedzialnosci za nas oboje, a ja sama tez potrzebuje by ktos chcial wziac odpwiedzialnosc za mnie ....a on tego nie chce.
powiedzialam, ze malzentswem bedziemy zawsze bez wzgledu na wszystko, on nie wspominal o rozwodzie.
niestety co mne zabolalo, powiedzial, ze on teza ma ciezko, bo musi sobie na nowo poukoadac swiat, co nie jest latwe, bo bez kobiety ,usi ten swiat poukladac -BEZ KOBIETY KTORĄ KOCHAŁ...czyli mnie:(i ze chce sie wprowadzic do mieszaknia , w ktoryj ja teraz mieszkam, no bo to jest jego miezkanie....
bolało..ale starałam się trzymac....i udawac mało wzruszoną...zwyczajnie miłą, radzącą sobie ....
chociaz wewnątrz było mi cięzko(:
rozmawialismy 30 minut i to bylo takie miłe....ale stanelo ostatecznie na tym, ze rozstanie...
mam nadzieję, wierzę,,,ze jeszcze wszystko się ułozy....jeśli kogoś nie ma, a podobno nie ... ale sama nie wiem...
ale czy nie jestem naiwna..skoro mi powiedzial, ze mnie nie kocha?
sama juz nie wiem....co myslec...
bo mysle teraz emocjami...prosze napiszcie co uwazacie...
kinga
[ Dodano: 2011-06-10, 15:41 ]
Pan Bóg dał mi ten też ten kryzys bym nauczyła się cierpliwości..bo z tym u mnie krucho:(...ale to już dłuższa praca ....
[ Dodano: 2011-06-10, 18:56 ]
Kochani....nie wiem .....wracalam z pracy i wpadł mi do głowy pomysl, by poprosić\męża o to, by przynajmniej do rozowdu nosił obrączkę...ale nie wiem czy to normalne,\rozsądne ....czy emocje mi uderzyły do głowy czy co?!....sama nie wiem....proszę napiszcie co o tym myslicie, jesli to głupie i naiwne to też napiszcie:)bo może człowiek w takich emocjach nie mysli racjonalnie...ba z pewnościa nie do końca ...:(ja sama czasmi nie jestem pewna swoich wnioskow, mysli....tak jak teraz z ta obraczką ..boje się ze pomysli sobie, a jednka udawal twarda. mowila mozesz odejśc..a tutaj prosi o obraczkę ...
sama nie wiem....bo może faktycznie on chce sie rozstac..mowi , ze nie kocha , a ja go o noszenie obrączki proszę!? to chyba nienormalne....
Kinga
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-10, 21:16
Moim zdaniem Twój mąż tak właśnie może to odebrać - z jednej strony otwarcie klatki, ale z drugiej strony trzymanie na cienkim druciku za nóżkę. Ja bym tak właśnie to odebrała. Kinia... czego oczekujesz? Jak odmówi - zaboli Cię potwornie. Jak się zgodzi - będziesz się bujać w dzikiej niepewności o co mu chodzi - z jednej strony mówi o rozstaniu, a z drugiej nosi obrączkę? Po co Ci to cierpienie, ta niepewność? Powierz tę całą sytuację Opiece Matki Bożej. A sama przestań kombinować.
Pozdrawiam serdecznie!
ekola [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-11, 13:40
Kingo,
a tak naprawdę jakie znaczenie będzie miało, że będzie nosił obrączkę, jeśli w sercu ma co innego? Nawet może się zgodzić dla świętego spokoju... I co?
Naprawdę, zostaw go teraz Panu, nie zastanawiaj się, czego chce, o czym myśli - bo nie zgadniesz. A jeśli Bóg tak zaplanował, że będziecie razem... to będziecie. I wtedy - mam nadzieję - to co dzieje się w tej chwili nie będzie miało już wielkiego znaczenia?
Po prostu zadaj sobie pytanie co Tobie da to że będzie nosił obrączkę lub że nie - gdy odmówi...
Uff, weekendy są ciężkie. Każdy zajęty własnymi sprawami, a mnie się już chyba nie chce zawracać komukolwiek głowę. Na szczęście jest Ktoś, komu mogę zawracać bez ograniczeń Fajny mam za to czas z synkiem, pogoda coraz ładniejsza, zaraz wyskoczymy do parku na rower :) W sumie, czy moje dzisiejsze życie różni się wiele od tego z mężem? I tak prawie go nie było, bo praca, bo źle w domu, bo pasje trzeba rozwijać... Chciałabym się tak szczerze cieszyć z tego że się rozwija, ale to jeszcze sporo czasu...
Kingo, nie wiem czy dobrze się domyślam, gdzie mogłaś być na spotkaniu sycharowym w czwartek, ale w poniedziałek będzie w Wawie spotkanie z fajną panią psycholog (muszę sprawdzić na stronie). Jeśli tylko będę miała z kim zostawić smyka, to się wybieram. Kobieta jest super, dostarcza duuużo pozytywnej energii :)
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-12, 13:28
racja...dziękuję miałyście rację ...to z obraczka to był głupi pomysł:(
teraz to wiem, ale pod wpływem emocji..to wydawało się, że to miał być całkiem dobry pomysł...
rzeczywiście kombinuję....jak tu zrobić...co powiedzieć ....jak się\zachować...by było dobrze...ale mam wrazenie właśnie, że to dlatego, że kompletnie nie radzę sobie z tą sytuacją....:(tzn. niby było lepiej, a teraz od czwartku znowu płacz, łzy...rozpacz i ból i złe mysli, że to wszystko nie ma sensu....
jeszcze te weekendy, takie samotne....nigdzie nie mogę znależć swojego miejsca..wyjdę ze znajmomymi to chcę wracac do domu...jestem w domu...czuje się też źle , bo czuje się samotna.....i pamiętam , wiem, czuję, że Pan Bóg jest ze mną, ale brakuje mi męża:(takiej zwykłej ludzkiej czułości, przytulenia, rozmowy....
a jeszce jutro 2 rocznica naszego Ślubu i jeszcze bardzij jest mi żle ..łzy ciekną jak z kranu woda:(
ja strasznie nie lubię być sama :(i już nie przepadam za weekendami:(wcale się na nie nie cieszę:(
Niech Bóg będzie z Wami!
[ Dodano: 2011-06-13, 11:14 ]
13 czerwca :)2 rocznica Naszego Ślubu:)
piekny dzień :)aczkolwiek świętuję go sama ..bez męża:(
ale to nic ...pewnie jeszcze nie jeden 13 przed nami:)
tak to ze mną jest ...chwila słabsza, chwila silniejsza...róznie ...
ale dzisiaj obudziłam się i czuję natchnienie Ducha Świetego...czuję, że głos wewnątrz mnie mówi...będzie dobrze ....poddaje się Jego woli...woli Jezua ....ale czuję , że to dobrze, to nawrócenie i uzdrownie naszgo małżeństwa....bo przecież Pan Bóg stworzył Nas - mnie i mężą do małżeństwa. Gdyby tak nie było nie połączyłby nas te 2 lata temu...
Wysłałam do mężą smsa z zyczeniami, zycząc mu nawrócenia na drogę wyznaczoną przez Jezusa i dary Ducha Świętego....może nie powinnam zgodnie z radą klatki, ale tak czułam, ze chcę..i więcej pisać nie będę do niego...cisza...ale zyczenia do męża w dniu Naszym dniu ....czułam, że powinnam, nawety jak on będzie milczał....to ja jestem Jego żoną i tak czuję....niew iedząc czy to dobrze czy źle...
i tak jak wczoraj był płacz i ból i lęk ..to dzisiaj ODDAJĘ SIĘ WOLI TWOJEJ PANIE ...JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ , A JA BĘDĘ PROSIŁA DUCHA ŚWIĘTEGO O ŁASKĘ CIERPLIWOŚCI , KTOREJ TAK BARDZO MI BRAKUJE...
WSZYSTKIM SZCZĘŚĆ BOŻE W TYM DNIU :)
[ Dodano: 2011-06-17, 14:55 ]
Znowu kłamstwa..znowu gadanie głupot.....odwlekanie spotkania .....czasami już nie daję rady....i zastanawiam się dlaczego tak bliski człowiek tak się zachwouje .....Kocham ale czy to wytrzymam..te kłamstwa, przykrości i całą tę sytuację ....:(
Grażka [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-22, 11:38
podbijam
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-13, 09:48
i stało się ....pojutrze czyli 15 grudnia o 15:00 pierwsza sprawa rozwodowa...
długo się nie odzywałam ....bo różne chwile przechodziłam....
na rozwód oczywiście się nie zgadzam.....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.