Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mój mąż jest niewierzący

Anonymous - 2012-12-29, 22:27

mare1966 napisał/a:
Jaki cel życia ma mąż ?
Czym jest miłość dla męża ?
A jak się "odkocha" , to jakie wartości zatrzymają go przy Tobie ?


no teraz się uśmiechnąłem...na ten zabawny argument....to forum jest kopalnią przypadków, kiedy wiara w Boga, deklarowana, praktykowana, celebrowana (małżonek działający we Wspólnocie, udzielający się itd itd itd) w niczym nie przeszkadza, jeśli się "odkocha" i pozna innego czy inną. Mysh pisała, że jej mąż ceni wartości chrześcijańskie, nie widać też z tego, co pisze Mysh żadnych dowodów, by tępił wiarę swojej żony....Mysh, oboje jesteście jeszcze bardzo, bardzo młodzi...nie znasz przyszłości, równie dobrze za rok to Ty możesz stracić wiarę (kiedy dopadnie Cię np. złe doświadczenie, tak bywa).... z tego, co widzę, Twój mąż nie zna i nie wierzy w Boga "kościelnego" i jest bardziej antyklerykałem, niż ateistą.....a to ogromna różnica. z tego też się wyrasta.....myślę, że "zarazić" go wiarą możesz pokazując swoim przykładem, swoją postawą, jak Bóg jest ważny i jak jest ważny ten porządek rzeczy....wykazując wątpliwości, lęki w tej kwestii, dasz mu tylko argument kolejny do ręki, że co to za wiara, skoro jednak jej brak? moim zdaniem powinnaś się martwić nie brakiem wiary męża, ale tym, że idziesz dobra drogą do wywołania kryzysu w Twojej rodzinie.....nie chcę Cię martwić czy straszyć, ale bawisz się zapałkami w pokoju pełnym suchych papierków, na siłę szukając problemu....i jeśli będziesz naciskać na niego, wywierać presję, oczekiwać, wyrażać wątpliwości, to tym bardziej będziesz go od tego wszystkiego odsuwać. wiara musi przyjść sama....
wierzysz w Boga? pozwól więc MU działać bez pośpiechu i tak, jak ON sobie tego życzy...nie baw się sama w Boga. kochasz męża? to kochaj. Bóg też go kocha, choćby on sam w Niego nie wierzył. i tego się trzymaj....później poszukam pewnego artykułu, który pamiętam, że czytałem, było to jakieś kazanie i analiza przykazań kościelnych.
i było wyraźnie napisane, że ciąganie na siłę do kościoła, wywieranie presji na kogoś w kwestii wiary (tam była mowa o rodzicach i dzieciach), jest błedem i działaniem przeciwko Bogu. był przykład z ciastem drożdżowym...jeśli wstawimy go do pieca, ale będziemy niecierpliwi, będziemy zaglądać, sprawdzać, to bankowo nam nie wyjdzie. jeśli zaś damy mu w spokoju dopiec się do końca, będziemy cieszyć się smacznym ciastem....są tacy, co lubią zakalec, ale czy Twój zakalec wyjdzie na dobrze Waszemu małżeństwu?
a na argument męża o tym, "jak wykształceni ludzie mogą wierzyć w Boga?" rzuć jedno imię i nazwisko. Karol Wojtyła. Jan Paweł II. Taki wykształcony, mądry człowiek, szanowany na całym świecie, nawet przez innowierców, znający 18 języków, i wierzył w Boga. no sorry, potrzeba lepszego przykładu?
ciesz się, że masz dobrego, kochającego męża, niektórzy wierzą w Boga, nie mając tego pełnej świadomości, a żyjąc niemal według Jego przykazań. spokojnie, przyjdzie ta świadomość, jeśli będzie widział, że i dla Ciebie bliskość Boga jest samą korzyścią i przyjemnością, a nie tylko powodem do suszenia mu głowy i kłótni na ten temat, czy tam cichych dni i wątpliwości....pozdrawiam, powodzonka!!. s.

Anonymous - 2012-12-29, 23:08

Mare1966. Mój mąż wychował się na wartościach chrześcijańskich. Nasze systemy wartości, nasze kręgosłupy moralne są takie same. Dlatego chce wychować tak dzieci, jak sam został wychowany.
Co będzie, jak się odkocha? Nie zastanawiałam się nad tym - nie zakładam takiej sytuacji, bo ślubowaliśmy sobie miłość do końca. Ale chyba nie byłabym szczęśliwa wiedząc, że łączy go ze mną tylko nakaz religijny. No, nie wiem, nie mam tego przemyślanego.
Ale masz rację, że argumenty logiczne mogą do niego trafić. A znasz jakąś literaturę, którą mógłbyś polecić w tej tematyce? Kneya napisała, że przekonanie nosi się w sobie, ale niektórzy potrzebują czasu lub okoliczności, by je odkryć. On jest racjonalistą i takie argumenty mogą skłonić go do myślenia.
I nie chodzi o to, żebyś nic nie pisał, ale żebyś napisał, co mogę zrobić. Wychwyciłeś moje lęki - jak ten, czy przysięga mojego męża jest ważna, o czym nawet nie chciałam tu wspominać, bo co jest, co było w sercu mojego męża w dniu ślubu wie chyba tylko Pan Bóg. I jako jedyny uznajesz moje obawy za uzasadnione, nawet jeśli w istocie nie są i oboje się mylimy. Wiem, że kilka rad nie załatwi sprawy, ale od czegoś muszę zacząć.

Zgadzam się, że obarczanie Boga za cokolwiek jest infantylne. Ale jest ludzkie. Wielu ludzi ma jakiś żal do Boga o coś.

Czy mnie bardziej boli stosunek mojego męża do Boga niż samego Boga? Kenya - a skąd wiesz, w jakim stopniu to boli Pana Boga?

A teraz do wszystkich. Dziękuję za wszelkie rady, bo po to pisałam. Proszę o dalsze - zwłaszcza na namiary na dobrą wspólnotę, która by mnie wsparła na co dzień (jestem z Krakowa, chyba nigdzie tego nie napisałam, choć ktoś wspomniał już, że w Krakowie jest takich wspólnot wiele) i bynajmniej nie zamykam wątku. Ale mam pytanie - czy ktokolwiek z Was był/jest w takiej sytuacji, jak ja? Albo ma bliską osobę znajdującą się w takiej sytuacji, jak moja?
Większość pisze - ufaj. Nie myśl tylko o sobie. Akceptuj męża. Nie zmuszaj męża do zmiany. Tak w skrócie. Macie rację. Przyjmuję krytykę. Ale czy ktokolwiek z Was to przeżył? Bo to naprawdę nie jest takie łatwe... :/ Czuję się odpowiedzialna za siebie, za męża i za przyszłe dzieci.
Nie pierwszy raz mamy taki kryzys. Wiara, rozczarowanie, zwątpienie i znowu wiara - tak to wyglądało do tej pory. Nie raz już mówiłam sobie ufaj i widzicie, że mi to ostatecznie nie wyszło.

Anonymous - 2012-12-29, 23:13

Polecam wykłady ks. Marka Dziewieckiego " Karykatury Chrześcijaństwa"
Anonymous - 2012-12-30, 00:54

Dziękuję za te wykłady, już je znalazłam i na pewno przesłucham.

Dziękuję też za to kazanie ks. Pawlukiewicza.

Nie wiem, jak to zrobiłam, ale przegapiłam post Krasnobara. Dobrze, że jeszcze raz przejrzałam to forum. :)

Do Jana Pawła mój mąż też ma zarzuty. Szanuje go i ceni, ale - co oczywiście popiera przeczytanymi przez siebie artykułami, zapewne znalezionymi w internecie - zarzuca mu, że kwestii pedofilii w kościele nie dopuszczał na światło dzienne.

A co do tych moich nacisków. Widzę, że nie skutkują i rozumiem, że przynoszą odwrotny skutek. Ale czy naprawdę mam totalnie nic na ten temat nie mówić? Bo to nie jest tak, jak może się wydawać, że co niedzielę suszę mojemu mężowi głowę. Na palcach jednej ręki można policzyć, ile rozmów mieliśmy na temat wiary od naszego ślubu. Plus kilka razy rzuciłam jakieś hasło w stylu propozycji udziału w rekolekcjach, ale tu się skończyło bez rozmowy na jednym krótkim "nie". Jednak wciąż miałam wrażenie, że zupełnie bezczynna być nie mogę. No, nie wiem, może się myliłam, ale nie chciałam, żeby ten stan został "przyklepany", żeby mój mąż mógł utwierdzić się w przekonaniu, że temat zamknięty i jest dobrze. Bo nie jest.
Naprawdę nie powinnam poruszać z nim w ogóle tego tematu???

No i właśnie - jak nie dać się tej myśli, że najbliższa osoba na świecie nie myśli w ogóle o zbawieniu. Nie mówię, że ja pójdę do nieba, ale chciałabym, abyśmy oboje cieszyli się kiedyś życiem wiecznym.

Anonymous - 2012-12-30, 01:13

polecam tez książke "Chata" nie pamiętam jednka autora ale myślę,że zaraz ktoś ci go dopisze :-D
Anonymous - 2012-12-30, 08:59

Autor: William P. Young :mrgreen:
Anonymous - 2012-12-30, 12:14

Cytat:
W samym Internecie mnóstwo takich "dowodów na istnienie Boga" .


W internecie i nie tylko jest wiele dowodów na istnienie wielu rzeczy, nie dla wszystkich oczywistych ale także, że zasadnym jest przyjąć czyjeś postrzeganie rzeczywistości.
Nie znaczy to, że nawet najlepiej argumentowanie istnienie czegokolwiek i wynikający z tego zbiór przekonań może stać się tym samym dla innych.
Prawda nie dla wszystkich ludzi jest jednakowo obiektywna, tymbardziej przyjęcie za pewnik czegoś na co człowiek nie jest wewnętrznie gotowy moim zdaniem skazuje na niepowodzenie całą "misję".
Zresztą przekonanie, że jeśli kogoś nie "uszczęsliwimy" na siłę skaże się go na piekło (skąd duża litera w twoim piekle?) trąci trochę myśleniem przywołującym horror i hańbę przeszłych wieków KK, szerzących szalenie koncepcyjną, jedynie słuszną wiarę w Boga, w wydaniu wojen krzyżowych, za pomocą ognia i miecza.

Anonymous - 2012-12-30, 13:28

Kenya ,
Cytat:
W internecie i nie tylko jest wiele dowodów na istnienie wielu rzeczy, nie dla wszystkich oczywistych ale także, że zasadnym jest przyjąć czyjeś postrzeganie rzeczywistości.
Nie znaczy to, że nawet najlepiej argumentowanie istnienie czegokolwiek i wynikający z tego zbiór przekonań może stać się tym samym dla innych.
Prawda nie dla wszystkich ludzi jest jednakowo obiektywna, tymbardziej przyjęcie za pewnik czegoś na co człowiek nie jest wewnętrznie gotowy moim zdaniem skazuje na niepowodzenie całą "misję".
Zresztą przekonanie, że jeśli kogoś nie "uszczęsliwimy" na siłę skaże się go na piekło (skąd duża litera w twoim piekle?) trąci trochę myśleniem przywołującym horror i hańbę przeszłych wieków KK, szerzących szalenie koncepcyjną, jedynie słuszną wiarę w Boga, w wydaniu wojen krzyżowych, za pomocą ognia i miecza.


......... chyba źle mnie odbierasz :mrgreen:
czuję tak - skrajnie konserwatywny , ślepo wierny Kościołowi , niedouczony szermierz tradycyjnej wiary

Kenya , ja z konieczności piszę skrótami myślowymi , upraszczam - co oczywiście trochę zniekształca zagadnienie .
Forum to nie miejsce na filozoficzne dysputy , zwłaszcza jak osoby w nie najlepszej kondycji ,
domagają się prostych i szybkich rozwiązań
tak trudnych kwestii .

"Czyjesz postrzeganie rzeczywistości" też nie wzięło się z nikąd .
Jest wynikiem wcześniejszych "usłyszeń" od rodziców , księży , kolegów , z internetu ,
także przeżyć . Następnie następuje "myślowa obróbka" i mamy
"czyjeś postrzeganie" ( jako mieszanka tego wszystkiego ) .
No i pewnie do tego dochodzi jeszcze czynnik Boski . :mrgreen:
Tak ja to widzę - "moje postrzeganie widzi" . :mrgreen:


Cytat:
Prawda nie dla wszystkich ludzi jest jednakowo obiektywna

............. wyczuwam relatywizm
nie jestem jego zwolennikiem :->

Cytat:
przyjęcie za pewnik czegoś na co człowiek nie jest wewnętrznie gotowy moim zdaniem skazuje na niepowodzenie całą "misję".

............ pełna zgoda ( napisałem osobie na priv )

Cytat:
(skąd duża litera w twoim piekle?)

........... myślałem , że nazwy miejscowości , krainy ..... :mrgreen:
pewnie masz rację

Cytat:
Zresztą przekonanie, że jeśli kogoś nie "uszczęsliwimy" na siłę skaże się go na piekło (skąd duża litera w twoim piekle?) trąci trochę myśleniem przywołującym horror

....................... tak , ale zaprzeczanie , powątpiewanie w piekło
"jakoś to będzie" - wydaje mi się okłamywaniem samych siebie i innych
i takie myśli zapewne podsuwa nam ..... "zły" ( dobrze ? ) :mrgreen:


Cytat:
trąci trochę myśleniem przywołującym horror i hańbę przeszłych wieków KK, szerzących szalenie koncepcyjną, jedynie słuszną wiarę w Boga, w wydaniu wojen krzyżowych, za pomocą ognia i miecza

............. temat rzeka
to tzw. Oświecenie ( nawiasem o wiele bardziej krwawe ) lansowało taki obraz KK ,
co oczywiście nie znaczy , że było idealnie
............idee "Oświeceniowe" ciągle na fali ( prześledź ostatnie wieki ... i skutki )
a wiedzę historyczną uczniowie wynoszą ze szkoły ( coraz marniejszą zresztą )
............. mówiłem , temat rzeka :mrgreen:

Anonymous - 2012-12-31, 15:39

Dziś pewnie nikt tu nie zajrzy, ale jeśli mogę jeszcze, to chciałabym wrócić do jeszcze jednej kwestii mojego tematu.

Jeżeli jesteś w małżeństwie z osobą... niech będzie poszukującą, albo znasz takie małżeństwo, proszę o podzielenie się doświadczeniem związanym z wychowywaniem dzieci w takiej rodzinie.

Jeżeli znasz wspólnotę w Krakowie, która wspiera takie rodziny - napisz.

Bardzo Wszystkim dziękuję za wszystkie rady, biorę je sobie do serca.

Obfitości łask na Nowy Rok.

Anonymous - 2012-12-31, 18:06

W męża rodzinie jest takie małżeństwo on bardzo wierzący ona nie. Mają dzieci i sa normalną raczej szczęśliwa rodziną. Jej nie przeszkadza że on wierzy a jemu nie przeszkadza że ona nie wierzy.
dzieci sa jeszcze dość małe ale są ochrzczone i teraz to raczej tato dba o to aby dzieci wiedziały kim jest Bóg.
Może Cie nie pocieszam ale widocznie tak można.

Anonymous - 2012-12-31, 18:25

Moja własna rodzina - mama wierząca, ojciec nie bardzo. Mama dbała o wiarę w dzieciach do czasu przewlekłej choroby, potem tę rolę przejęli babcia i/lub przyjaciele i/lub religia w szkole. Efekt - ja i siostra wierzące i praktykujące; brat nie bardzo, ale przynajmniej ślub kościelny wzięli, i dziecko ochrzcili. Da się - Pan Bóg znajdzie drogę do każdego i do każdego w najlepszym mu czasie; pokazuje mi to też przykład wielu innych moich znajomych (np. mąż i żona z letnią wiarą i praktykami religijnymi na bakier, ich dziesięcioletni syn jest ministrantem, bo sam tak chciał).
Anonymous - 2012-12-31, 19:03

Dziękuję Wam za odpowiedź :), wspaniały prezent na nowy rok - świadomość, że da się :). Jeśli choć jedna rodzina da radę to moja też da. A przynajmniej - może dać radę.

Wierzę, że mój mąż znajdzie w końcu drogę do Boga. Brakowało mi tylko nadziei - że mimo aktualnej postawy mojego męża wobec Boga, możemy wieźć normalne życie. Że szanse na katolickie wychowanie dzieci jednak są.

A faktycznie, kto wie, jak będzie, skoro nawet mój mąż mówi, że nie wie, czy kiedyś naprawdę nie uwierzy.

[ Dodano: 2012-12-31, 19:12 ]
A Nirwanna, powiedz mi jeszcze, proszę - czy zadawałyście pytania w czasie dorastanie o wiarę Waszego taty? Czy ktoś Wam to tłumaczył? Jeśli tak, to jak?

I Izka - czy ten "tata" nie obawia się, że dzieci mogą kiedyś spytać o wiarę mamy? Czy wie, co wtedy odpowie?

Anonymous - 2012-12-31, 20:01

Cytat:
I Izka - czy ten "tata" nie obawia się, że dzieci mogą kiedyś spytać o wiarę mamy? Czy wie, co wtedy odpowie?


Nie wiem co on tak dokładnie myśli na ten temat ale moim zdaniem nie ma sie o co na zapas martwić bo kiedyś to Bóg możę zapukać do serca mamy a wtedy jej wiara może być silniejsza od wiary taty :mrgreen:

Dużo szczęścia w Nowym Roku :-)

Anonymous - 2012-12-31, 21:54

mysh napisał/a:
czy zadawałyście pytania w czasie dorastanie o wiarę Waszego taty? Czy ktoś Wam to tłumaczył? Jeśli tak, to jak?
W czasie naszego dorastania w domu była naprawdę ciężka sytuacja, rozmowom dogłębnym niekoniecznie sprzyjająca. Ja odnalazłam naówczas ostoję duchową wśród przyjaciół. Jak? Pamiętam tylko, że rozmowy były bardzo szeroko dookoła wiary i życia krążące, i ważne dla mnie było świadectwo życia, czyli m.in. - traktowanie mojego ojca jako wartościowego człowieka, mimo że kościół odwiedzał wyłącznie przy uroczystościach rodzinnych.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group