Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Tematy różne - Obrona życia poczętego a poniżające traktowanie kobiet.

Anonymous - 2012-12-21, 22:22
Temat postu: Obrona życia poczętego a poniżające traktowanie kobiet.
Wyrażam zdecydowany sprzeciw wobec aborcji. Prawa czlowieka nie oznaczaja prawa do aborcji ale prawa czlowieka to prawo do godnego traktowania. Prawo powinno regulować tę kwestię zabraniając aborcji. Ale nie rozumiem dzialania obroncow zycia ktorzy za wszelka cenę bronią zycia poczętego bez wyjątku kosztem kobiety. Mam w sobie to poczucie że jesli sie pocznie mam je chronić. Ale jesli do poczecia nie doszlo mam prawo do obrony przed ciążą jesli nie chce dziecka. Tylko taka sytuacja ktora narzuca mi prawo i mezczyzni jest dla mnie poniżająca i upokarzająca. Między męzczyzną i kobietą wytwarza sie napięcie, w koncu kobieta ulega mężczyźnie i zgadza się pojsc z nim do lozka, to dla niej skutkuje bolesną konsekwencją w postaci przyjęcia poczęcia i koniecznością rodzenia dziecka niezaleznie od okolicznosci w jakich sie znajdzie. Ta sytuacja jest dla mnie poniżająca i upokorzająca i stwarza pocxzucia niesprawiedliwosci w tym swiecie. Zycie poczete ma być chronione ale za wszelką cenę chce bronic sie przed ciaza by nie dopuscic do poczecia i nie znalezc sie w trudnej sytuacji życiowej. Dlaczego to prawo z ochroną życia poczetego jest tak ciezkie dla kobiety ktora z tego powodu czuje sie ponizana i upokarzana.
Anonymous - 2012-12-22, 20:31

Miluniu mam pytanie

Czy ty masz dzieci ?

Czy wiesz coś o tożsamości kobiety ?



Polecam książkę

"Wybrałam życie"

http://lubimyczytac.pl/ks.../wybralam-zycie

Anonymous - 2012-12-22, 20:57

milunia napisał/a:
Między męzczyzną i kobietą wytwarza sie napięcie, w koncu kobieta ulega mężczyźnie
uhuummm masz rację tak wysokie napięcie, że aż iskry lecą tylko podaj jakie jest natężenie abym unikał takich sytuacji
milunia napisał/a:
to dla niej skutkuje bolesną konsekwencją w postaci przyjęcia poczęcia i koniecznością rodzenia dziecka niezaleznie od okolicznosci w jakich sie znajdzie
Większych głupot w życiu nie słyszałem jaka szalona feministka jest Twoją mentorką?
Anonymous - 2012-12-23, 08:18

Dzieci na razie nie mam, choc bede chciala je miec, ale chodzi o to ze juz na wlasnej skorze czuje ponizajace i upokarzajace traktowanie przez to ze weszlam w zwiazek z mezczyzna. Moga byc przeslanki natury zdrowotnej, psychicznej, bytowej, materialnej, mieszkaniowej by w tej chwili lub by kolejnej ciązy nie bylo i prawo do jej unikania moralnymi sposobami. Dlatego sytuacja gdy kobieta musi spelniac zyczenia mezczyzny i poniesc konsekwencje ze w kazdej chwili moze dojsc do ciazy jest niehumanitarna i nieludzka. Czuje sie z tego powodu ponizana i upokarzana. W sporze swiatopogladowym ja to rozdzielilam, obrone zycia poczetego od godnego traktowania kobiet. Oprocz dziecka poczetego jest jeszcze kobieta z jej pragnieniami, uczuciami, stanem psychicznym, zdrowiem, zyciem. I niehumanitarne jest zmuszanie ją na sile do rodzenia dzieci wmawiajac jej ze macierzynstwo to jej szczescie. Z tego powodu zaczynam tracic poczucie wlasnej wartosci i godnosci czlowieka i dziecka Bozego. Mam prawo do godnego traktowania.
Anonymous - 2012-12-23, 14:59

Milunia czy Ty jesteś mężatką?
A może jesteś w tzw wolnym związku?

Anonymous - 2012-12-23, 21:58

milunia napisał/a:
Dlatego sytuacja gdy kobieta musi spelniac zyczenia mezczyzny
???????????????????????????????????????????????????? :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

Milunia czy możesz napisać coś więcej o sobie?

Czy znasz "Urzekającą"? Zachęcam do lektury.


Błogosławionych Świąt.

Anonymous - 2012-12-28, 00:27

milunia, czytałem kilka Twoich postów w róznych tematach.
W jednym z nich piszesz, że czujesz się samotna ponieważ mąż nie chce razem z Tobą modlić się, czytać i rozważać Pismo Św.
Tutaj piszesz o poczuciu poniżenia z powodu konieczności liczenia się z opinią męża.
Gdzie indziej piszesz, że decydując się na życie w małżeństwie, musisz dźwigac krzyze małżeńskie, czujesz się wmuszania w pieluchy a bedąc singielką byłabyś szczęśliwa bedąc niezależna, ciesząc się z drobnych rzeczy.
Piszesz również że wyszłaś za mąż mając 35 lat.

Myślę, małżeństwo to między innymi sztuka kompromisów, docierania się jak i również ograniczanie swojego "JA" dla dobra drugiej osoby. Jest to również umiejętność cieszenia się z radości drugiej osoby.
Do tego wszystkiego potrzeba dużo chęci. Znacznie łatwiej o nie kiedy nie mamy jeszcze utrwalonych nawyków. Nawyków "kawalerskich" gdzie sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem i nie trzeba przejmować się drugą osobą, jej opinią, samopoczuciem, poglądami.
Przypuszczam że Twój mąż, również dość długo był singlem.
Oboje macie już wykształcone "nawyki" do radzenia sobie samemu.
Oboje Was, czeka zatem praca nad zrozumieniem potrzeby wzajemnego dopasowania.
Może spróbujesz być inspiratorką tego przedsięwzięcia ?
Ale, pamiętaj nic na siłe. Trzeba wywołać potrzebę takich działań.
Taka potrzeba nie wyniknie z poczucia przymuszenia.

Mąż nie podziela Twojej potrzeby modlitwy, rozważań słowa Bożego ...
- nic nie dzieje się ani nagle, ani tak szybko jakbyśmy tego chcieli.
Może dla męża takie zachowanie jest niemęskie, wstydzi się przed Tobą odsłonić z tak intymnych przeżyc jak wiara, jej przeżywanie. To że nie chce, niekoniecznie musi wynikać z jego niechęci do modlitwy, rozważań.
Może potrafiłabyś go zaciekawić, zachęcić do otworzenia się ?

Co poczucia poniżenia, konieczności uleglości mężczyźnie -
- wiesz, kiedyś praktykowałem wspólne z zoną ustalania planu wydatków na miesiąc, dyskutując ile na co przeznaczyć. Pytalem ją o zdanie, opinie, czy się z tym zgadza - często ucinała dyskusję mówiąc : tak, dobrze,
Potem po kilku miesiącach dowiadywałem się że kazałem, narzuciłem, wymusiłem...
NIe wiem czy u Was jest podobnie, może tak samo odczytujesz propozycje męża jak nakaz który nie podlega dyskusji.
Kiedy byłaś sama nie musiałaś rozważać czyichś argumentów. Podobnie mąż.
Ale sam fakt, że druga osoba ma odmienne zdanie nie znaczy że nam je narzuca.
Rozmowa, dyskusja, wymiana opinii - bez podenerwoania się ale w poczuciu szacunku do zdania drugiej osoby - próba znalezienia najlepszego, konstruktywnego rozwiązania. Wtedy być może, docenisz fakt że opinia drugiej osoby pomaga znaleźć lepsze rozwiązanie.
Piszesz o poniżaniu Ciebie.. nie wiem na ile drastyczne są te sytuacje. Być może wynikają one z wzajemnego niezrozumienia ?

Dzieci - znowu - nic na siłę.
Chociaż, sam fakt że wstępujemy w związek małżeński, oznacza że chcemy tworzyć rodzinę w której pojawią się dzieci.
Inaczej, można by żyć razem, jak przyjaciele, bez ślubu i bez kontaktów intymnych.
Masz prawo do godnego traktowania !
Jednak te prawo, jak i każde inne nasze prawa, nie może sięgać poza granice drugiego człowieka.
Stąd rozważ, jaki prawa posiada Twój mąż.
NIe myślę tu bynajmniej o prawie do dochodzenia "obowiązków" małżeńskich.
Ale raczej o prawach do pewnych oczekiwań. Oczekiwań wynikających z faktu życia w małżeństwie,
Ty przecież również masz prawo do swoich oczekiwań.

Niepokoi mnie stwierdzenie :
Cytat:
W sporze swiatopogladowym ja to rozdzielilam, obrone zycia poczetego od godnego traktowania kobiet. Oprocz dziecka poczetego jest jeszcze kobieta z jej pragnieniami, uczuciami, stanem psychicznym, zdrowiem, zyciem. I niehumanitarne jest zmuszanie ją na sile do rodzenia dzieci wmawiajac jej ze macierzynstwo to jej szczescie. Z tego powodu zaczynam tracic poczucie wlasnej wartosci i godnosci czlowieka i dziecka Bozego. Mam prawo do godnego traktowania

- życie poczęte również posiada prawo do godnego traktowania. Nie sądzisz ?

Te dochodzenie do własnej godności, praw, obronę przed zmuszanie do rodzenia dzieci na siłe trzeba egzekwować PRZED poczęciem. Tak, by samo poczęcie wynikało przy pełnej akceptacji tego stanu.
Ale nigdy PO !

Anonymous - 2012-12-28, 06:38

Niepokoi mnie stwierdzenie :
Cytat:
W sporze swiatopogladowym ja to rozdzielilam, obrone zycia poczetego od godnego traktowania kobiet. Oprocz dziecka poczetego jest jeszcze kobieta z jej pragnieniami, uczuciami, stanem psychicznym, zdrowiem, zyciem. I niehumanitarne jest zmuszanie ją na sile do rodzenia dzieci wmawiajac jej ze macierzynstwo to jej szczescie. Z tego powodu zaczynam tracic poczucie wlasnej wartosci i godnosci czlowieka i dziecka Bozego. Mam prawo do godnego traktowania

- życie poczęte również posiada prawo do godnego traktowania. Nie sądzisz ?

Te dochodzenie do własnej godności, praw, obronę przed zmuszanie do rodzenia dzieci na siłe trzeba egzekwować PRZED poczęciem. Tak, by samo poczęcie wynikało przy pełnej akceptacji tego stanu.
Ale nigdy PO ![/quote]
Ale ja się z tym zgodzę,że prawo kobiety ma być egzekwowane przed poczęciem. I to jest jej prawo by unikać niechcianej ciąży, by nie isc z facetem do lozka gdy dziecka nie chce. Ale uważam że ochrona życia poczętego powinna odbywać z poszanowaniem praw kobiety. Chocby przez to że gdy doszlo do poczecia a ona tego nie chce, prawo do godnego traktowania kobiety jest takie by udzielic jej pomocy psychologicznej a nie latac z transparentami i pikietami za nią jak to robią obroncy zycia czlowieka. Wogole wczytalam sie w argumentym obroncow zycia i twierdze ze broniac rozwijacych sie komorek by dziecko nienarodzone mialo prawo do narodzin depcza przy tym godnosc i prawa kobiety bo np. stan psychiczny kobiety dla nich jest kwestia malo istotną i sie nie liczy, ona jest tylko materialem rozplodowym do splodzenia jak najwiekszej liczby dzieci i przy tym ma sie wyniszczyc sie psychicznie. takie sa argumenty obroncow zycia. Dlatego wskazuje że jest to w tym swiecie ogromna niesprawiedliwoscia że tak jest, że przez prawo i mezczyzn w ten sposob kobieta jest traktowana. Tak poprostu jest: kobieta pragnie milosci, ciepla, bezpieczenstwa, mezczyzna seksu, w koncu mu ulega, zgadza sie pojsc do lozka, a potem kobieta tak bolesne konsekwencje musi poniesc by nosic ciaze, rodzic dziecko niezaleznie czy chce tego dziecka czy nie chce co nie pozostaje bez wplywu na jej psychikę. Ten swiat poprostu zostal niesprawiedliwe stworzony ze kobieta jest ponizajaco traktowana. W malzenstwie dodatkowo ta bliskosc seksualna jest taka, że w każdej chwili dojsc moze do poczecia. I jak sie przed tym bronic, moze probuje jakos wylewajac zale wobec meza ze to moze zle sie skonczyć i ograniczajac kontakty seksualne tak by nie wymknely sie spod kontroli. Ale czy tak sie da? Ja to jeszcze przed poczeciem czuje tą presje i nacisk ze kobieta ma chciec zrealizowac sie w macierzynstwie. Wmawianie i wywieranie presji ze szczesciem dla kobiety jest macierzynstwo jest lamaniem praw czlowieka, moge pragnac zrealizowac sie w inny sposob a macierzynstwo przyjac jako obowiązek i wymog moralny ale nie szczescie same w sobie bo to szczescia nie da. A coraz czesciej to slysze i od meza i w konfesjonale: kobieta ma spelniac zyczenia meza i niezaleznie od okolicznosci przyjac i zdecydowac sie na dziecko. To mnie poniza, czuje sie niewolnicą i niczym. Chce walczyc o swoje prawa. Mam prawo w tej chwili nie chciec dziecka, mam prawo do obrony przed ciaza moralnymi sposobami, mam prawo do rozwoju osobistego na sciezce innej niz macierzynstwo, czerpania radosci z zycia, poczucia wlasnej wartosci z akceptacji siebie, a probuja naruszac moje prawa wmawiajac ze jestem nikim, maszynka do rodzenia dzieci ktora nie moze czerpac z tego życia radosci i nic z niego nie ma. Jak poczuje potrzebe i pragnienie zajscia w ciaze i otwarcia dziecka to dopiero wtedy sie na to zdecyduje, ale nie by poczecie nastąpilo przez przypadek na skutek slepego losu, bo facet chcial sie rozladowac. To wlasnie lamanie mojego prawa i ponizajace traktowanie. Chce walczyc o swoje prawa, prawa do godnego traktowania. Oczywiscie zachowujac prawa dziecka nienarodzenego do narodzin, ale gdy go jeszcze nie ma? Wychodzi na to że lepiej by nie poczelo, bo wtedy moge realizowac wlasne prawa.[/quote]

Anonymous - 2012-12-28, 08:14

z częścia Twoich argumentów się zgadzam z częścią bym polemizował.
Uderza mnie natomiast Twoja świadomość swoich praw. :roll:

Czy potrafiłabyś wypisać na kartce :
- swoje obowiązki w małżeństwie ( te z którymi zgadzasz się, wewnętrznie)
- prawa męża
- obowiązki męża
?

Anonymous - 2012-12-28, 17:36

milunia napisał/a:
To wlasnie lamanie mojego prawa i ponizajace traktowanie.


tak, ale tylko pod warunkiem, że przed ślubem powiedziałaś mężowi, jakie masz stanowisko w tej sprawie i jak patrzysz na te kwestie. każdy rozsądny człowiek, człowiek wierzący bierze ślub między innymi po to, by mieć dzieci i je wychowywać w rodzinie. jeśli przed ślubem zakomunikowałaś mężowi, a mąż wyraził zgodę na to by i w związku z tym i jego życie tak wyglądało, że Ty nie masz zamiaru mieć dzieci, więc tak i tak będzie wyglądało Wasze życie intymne,to jeśli teraz mąż nie szanuje Twojej postawy, to rzeczywiście możesz mówić o poniżającym traktowaniu.... jeśli natomiast mąż niczego takiego od Ciebie przed ślubem nie usłyszał, a po ślubie nagle coś takiego przedstawiasz mężowi, to sama sobie odpowiedz, kto został poniżony lub oszukany i zmuszony do czegoś, czego nie chciał.....?i kto jest winien tej sytuacji,że teraz macie taki konflikt na tak poważnej płaszczyźnie, jaką jest posiadanie potomstwa..35 lat to trochę dużo,by dyskutować,że świat jest niesprawiedliwy, bo tylko kobiety mogą rodzić dzieci...taką kobietę swtorzył Bóg, no ja bym nie wnikał w Jego zamysły.:]

Anonymous - 2012-12-28, 18:02

krasnobar napisał/a:
człowiek wierzący bierze ślub między innymi po to, by mieć dzieci i je wychowywać w rodzinie. jeśli przed ślubem zakomunikowałaś mężowi, a mąż wyraził zgodę na to by i w związku z tym i jego życie tak wyglądało, że Ty nie masz zamiaru mieć dzieci, więc tak i tak będzie wyglądało Wasze życie intymne,to jeśli teraz mąż nie szanuje Twojej postawy, to rzeczywiście możesz mówić o poniżającym traktowaniu.... jeśli natomiast mąż niczego takiego od Ciebie przed ślubem nie usłyszał, a po ślubie nagle coś takiego przedstawiasz mężowi


z tego co pamiętam pytanie czy każda ze stron chce mieć dzieci zadawał nam ksiądz spisujący protokół przedślubny, i o ile wiem, jeśli ktoś nie planował posiadania dzieci, było to podstawą do nieudzielenia sakramentu małżeństwa

Anonymous - 2012-12-28, 19:16

To nie chodzi o to ze wykluczam czy nie planuje potomstwa. Ale o to ze nie chce by poczecie bylo skutkiem przypadku i slepego losu. Chcialam by wybrac optymalny czas by poczecie nastąpilo i o tym mowilam przed slubem by stosowac metody naturalne, bo moga byc przeslanki ze w danej chwili nie jest sie w stanie przyjac dziecko. A do tego zaczelo dochodzic za czesto, on chcial miec mnie na kazde wyciagniecie reki, tak ze zaczelam trzęść się ze strachu, ze nie wiadomo kiedy poczecie nastapi.
Anonymous - 2012-12-28, 21:21

Milunia,nie chcę być brutalny,ale masz więcej niż 35 lat, Twój optymalny czas na macierzyństwo być może już się zakończył i o tym nawet nie wiesz, skupiając się na planowaniu i modelowaniu życia w optymalnym kształcie....niestety, trzeba i to brać pod uwagę....wcale nie jest powiedziane, że bez pomocy lekarzy będziesz w ogóle mogła zajść jeszcze w ciążę...moja siostra ma 33 lata i już pod względem biologicznym jest "za stara" na dziecko, brak pracy jajników, które u każdej kobiety mają ograniczone możliwości, a wraz z wiekiem maleją drastycznie...zwłaszcza po trzydziestym roku życia...to dla całej naszej rodziny zmartwienie, stąd wiem, nie ustajemy za siostrę i szwagra w modlitwach, choć po ludzku nie ma szans...a in vitro nie wchodzi w rachubę w ogóle...........
pytanie do Ciebie, czy uważasz, że "trząść się ze strachu" przed ciążą, to normalna reakcja kochającej mężatki?
co powoduje, że czujesz taki strach przed ciążą? jesteś dojrzałą kobietą i mężatką, Twój strach jest znamienny raczej dla nastolatek i bardzo młodych kobiet, które zaczynają dopiero studia itd, nie mogą liczyć na ojca dziecka..
moim zdaniem powinnaś się udać do psychologa, bo to nie jest normalne, kiedy w czasie, kiedy już biologicznie nawet trudno Ci będzie zajść w ciążę, w ogóle nie jesteś do niej gotowa psychicznie....metody naturalne też zawodzą i co wtedy zrobisz, jeśli mimo zabezpieczeń i tak zajdziesz w ciążę? nazywasz to ślepym przypadkiem...dziwne słowa z ust mężatki...
czy Ty w ogóle kochasz swojego męża??od tego zacznijmy...
nie gniewaj się,ale kiedy Cię czytam, mam cały czas wrażenie,że to jakieś trollowanie...takie nierealne mi się wydaje to wszystko, jeśli połączymy fakty i wszystkie Twoje słowa....nie odpowiadasz na niektóre pytania, pewnie niewygodne, nic się tu jakoś w całość nie składa, przepraszam najmocniej,ale tak to widzę,:(pozdrawiam,s..

Anonymous - 2012-12-29, 17:08

milunia napisał/a:
Wogole wczytalam sie w argumentym obroncow zycia i twierdze ze broniac rozwijacych sie komorek by dziecko nienarodzone mialo prawo do narodzin depcza przy tym godnosc i prawa kobiety bo np. stan psychiczny kobiety dla nich jest kwestia malo istotną i sie nie liczy, ona jest tylko materialem rozplodowym do splodzenia jak najwiekszej liczby dzieci i przy tym ma sie wyniszczyc sie psychicznie. takie sa argumenty obroncow zycia
- to co piszesz jest szokujące ,opowiadasz się jako osoba wierząca-cos mi się tu niezgadza aby osoba wierząca byłą za aborcją :!: :!:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group