Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Porzucona po 7 latach małżeństwa

Anonymous - 2012-12-21, 09:06

Cytat:
Wiesz to nie jest tak do końca , myslę że z pewnych rzeczy wcześniej po prostu nie zdawałaś sobie sprawy. Jestesmy tylko ludzmi i dokonujemy złych wyborów.
Teraz juz wiesz że budować można tylko na Bogu nie na czymś innym.
Zacznij od nowa , od początku on Cie poprowadzi i zdumiona będziesz ile Ci da w bardzo krótkim czasie.


Dzięki Izka, poczułam się dużo lepiej po twoim wpisie, bo strasznie się obwiniam o tą całą sytuację.

Anonymous - 2012-12-21, 10:28

nie ma co się obwiniać, zresztą od odpuszczania grzechów jest Ktoś Inny. ;)
przygotuj się dobrze do Spowiedzi Świętej i nie zwlekaj, zrzuć z siebie ten bagaż, o ile oczywiście zamierzasz wytrwać w czystości....bo nie namawiam Cię do bylejakiego spowiadania się bez obietnicy poprawy, gdyż to będzie bez sensu trochę........dobrze odbyta Spowiedź daje niesamowitego kopa do działania.....to tak jakbyś była wagonikiem kolejki,który jeździ obok torów, spowiedź sprowadza wagonik na szyny, by lepiej się jechało, bez zgrzytów.......w Twoim przypadku dobrze by było znaleźć jednego spowiednika, który objąłby nad Tobą opiekę..ale jeśli nie ma takiej możliwości, to "wystarczy" zwykły konfesjonał...może zdążysz przed świętami?jest w necie stronka, która pomaga w dobrym przygotowaniu się do Spowiedzi Świętej...

www.spowiedz.pl

tutaj jest rozpisana treść o rachunku sumienia, warto poczytać...

http://www.spowiedz.pl/rach1.htm

pytanie podstawowe tylko się nasuwa, czy decydujesz się na przyjęcie miłości Bożej i czy przyjmujesz wcyiągniętą do siebie dłoń Jezusa.....życzę Ci opieki Ducha Świętego i wszystkiego dobrego, trzymaj się!!. pozdrawiam,s.

Anonymous - 2012-12-21, 11:23

porzucona_33 napisał/a:
Nie wiem... kiedyś miałam jasne poglądy. Chodziłam na Odnowę w Duchu Św., co niedzielę do kościoła, wszystko było jasne i przejrzyste. Potem pod wpływem tego człowieka zmieniłam się. Nie dlatego że zabraniał mi chodzić do kościoła. Ale wyśmiewał poglądy katolickie, był anty, księża to wszyscy złodzieje, którzy chodzą po kryjomu do domów publicznych i jeżdżą drogimi autami za pieniądze wiernych... Takie są jego poglądy. Wyśmiewał procesje na osiedlu, moherowe berety... mimowolnie nasiąknęłam tym wszystkim. I pogubiłam się. Przestałam chodzić do kościoła, nie chciało mi się. Zresztą efektem braku ślubu kościelnego jest odsunięcie się od kościoła. Tak wyszło. Wiedziałam, że mi tego brakuje ale męża w żaden sposób nie mogłam przekonać do innego zdania. Nie mogłam tego pogodzić w swojej głowie. Nie dało się przy takim człowieku żyć innym życiem. Prawdę mówiąc trochę rozpierała mnie pycha. Wszystko tak dobrze szło, urodziły się zdrowe dzieci, mam dobrą pracę, dostałam awans, wybudowaliśmy dom, na który mało kogo z moich znajomych byłoby stać. Dużo od życia dostałam... dużo rzeczy się udało. No i przyszedł koniec szczęścia i powodzenia w życiu. Widocznie Bóg tak chciał. Chciałam być z tym człowiekiem, wziąć ten zaległy ślub kościelny. Po paru latach nie miałam takich wątpliwości jak na początku. Myślę, że go pokochałam za to jaki był, doceniłam jego dobre strony, cieszyłam się, że jestem akurat z tą osobą. On nie chciał - trudno. Nie zatrzymam go na siłę, nie przyciągnę tutaj z powrotem. Strasznie mnie skrzywdził. Przekreślił wszystko co osiągnęliśmy razem, zostawił dzieci, olał dom i wszystko co razem zbudowaliśmy. Skoro tak jest szczęśliwy - niech będzie. Może mu faktycznie było tutaj źle, niech sobie poszuka swojego szczęścia, ma do tego prawo. Szkoda tylko, że stało się to akurat teraz, gdy wszytko tak się ustabilizowało i szkoda, że w taki sposób. Cichaczem, bez zapowiedzi, ze zdradą w tle. Czytam jakieś wypowiedzi ludzi na internecie i widzę, że mężczyzna bez częstego i dobrego seksu nie może żyć widocznie. Wszystko inne jest na drugim planie. Dla mnie, kobiety, ważna była rodzina, dzieci, a dla niego widocznie inne rzeczy. Taka pewnie kolej rzeczy. Jestem strasznie rozgoryczona, smutna i samotna. Jak sobie pościeliłam tak się wyspałam.


Hmm, czyli tylko on skrzywdził, a Ty go kochałaś.
Tak sobie myślę, czy to jest miłość, kiedy się przystaje na chore warunki tej drugiej osoby? na to, że ona chce żyć bez Boga, powołuje dzieci na świat nie tak jak powinno być - czyli w małżeństwie, tylko skazuje je na to, że nie przyszły na świat w pełnej bezpiecznej rodzinie?
czy to jest miłosc akceptowanie takiej postawy tej drugiej osoby - on przed Tobą tego nie ukrywał przecież.

To tak jakby matka, która "bardzo kocha" syna, pozwalała mu ćpać.

Anonymous - 2012-12-21, 14:04

No nie wygląda to na miłość... raczej na moją uległość względem niego spowodowaną prawdopodobnie tym, że chciałam mieć po prostu kogoś, wsparcie psychiczne, materialne itd. Trochę to wygląda na wygodnictwo z mojej strony, dobre pytanie zadaliście :) dało mi do myślenia. oczywiście w miarę upływu czasu jakoś to sobie racjonalizowałam, że trzeba iść na kompromis, "dotrzeć się" jak mówią o małżeństwach, zaakceptować pewne rzeczy w imię spokoju i dobrej atmosfery w domu. No bo mamy dziecko i "musimy" być razem. I tak było, jak się nie wychylałam, robiłam dużo rzeczy pod jego dyktando to miałam spokój... ale co z tego... jak i tak mnie zostawił. Mimo że starałam się do niego dostosować. On pewnie też się dostosowywał na siłę do mnie.. powiedział mi to, że nigdy nie czuł się dobrze w mojej rodzinie, gdzie wszyscy wykształceni, na stanowiskach, dobrze sytuowani... on pochodzi z zupełnie innego środowiska. Ciągle narzekał że czuje się gorszy, niedoceniany mimo że i ja i moja rodzina zawsze powtarzaliśmy, że świetnie robi to czy tamto i nie wytykaliśmy mu jego braków. Ale to siedziało w jego głowie i nic nie dało się z tym zrobić. Może przy tej drugiej kobiecie może wreszcie być sobą. Może ona nie niesie ze sobą takich "wymagań" jak ja. Może przy niej może wrzucić na luz, wtrącić przekleństwo, wywalić nogi na stół a u mnie był spięty.

Myślicie że mogłabym przystąpić do spowiedzi, komunii? Nie dałam rady wybrać się do księdza w tym tygodniu i nie wiem jakie są przepisy kościelne. Na pewno w związku cywilnym nie można. Ale jestem w związku na papierze, mąż się wyprowadził, nie ma między nami żadnego kontaktu to i grzechu nie ma. Nie wiem jak to jest z punktu widzenia prawa kościelnego. Może ktoś się orientuje czy w ogóle jest sens iść do konfesjonału?

Anonymous - 2012-12-21, 15:31

porzucona_33 napisał/a:
Może ktoś się orientuje czy w ogóle jest sens iść do konfesjonału?


zawsze jest sens!!!
przecież to od Ciebie zależy, czy: żałujesz, czy chcesz żyć inaczej, czy obiecujesz Bogu poprawę swojego życia, czy chcesz otrzymać pokutę i rozgrzeszenie, czy chcesz budować na Boskich zasadach, a nie ludzkich........
żadne przepisy tego nie regulują, to Twoje sumienie, postawa i Twoja wiara są tutaj przepisem i tym się kieruj...tylko szczerze wyznaj wszystko, bez unikania odpowiedzialności za swoje decyzje, bo to były Twoje decyzje.....i nie martw się,nie ma ludzi bez wad, bez błędów, nie czuj się gorzej od innych,Bóg Cię kocha miłością absolutną, skoro zatem On widzi sens w kochaniu Ciebie i widzi Twoją wartość, to chyba masz tę wartość, prawda? :lol:
inną kwestią jest przerobienie problemu, który siedzi w Tobie, a który powoduje, że boisz się samotności, że masz niskie poczucie własnej wartości, które nie pozwala Ci szukać najlepszych dla Ciebie rozwiązań, a nie takich, które są, z braku laku, na odczepnego....wiara w to, że jesteś cudowną osobą, Dzieckiem Bożym, powoduje, że nie zadowalamy się byle czym, a samotność choć pewnie czasem uwiera, to jednak nie powoduje w nas desperacji.....będzie dobrze!!!

[ Dodano: 2012-12-21, 15:33 ]
pisząc "byle czym" nie mam na myśli Twojego partnera oczywiście, a raczej tylko to byle jakie życie, z daleka od Boga, życie w grzechu,pozdrawiam.s.

Anonymous - 2012-12-23, 20:59

Byłam wczoraj u spowiedzi, dzisiaj u komunii... silne emocje, po 7 latach dziwnie ale dobrze wrócić do Kościoła. Niestety mam gorszy dzień dzisiaj, boję się, rozpaczam, przypomina mi się jak razem przygotowywaliśmy święta... teraz jestem ze wszystkim sama. Nie wiem jak można było tak wszystkim wzgardzić, rodziną, dziećmi, domem... Co trzeba mieć w głowie, a raczej w sercu? Mam takie momenty że chciałabym się położyć w łóżku i z niego nie wychodzić... ale praca bardzo pomaga, oderwać się od złych myśli, zapomnieć... Ksiądz mi powiedział, że mąż nie był godny mojej miłości... chciałabym tak myśleć. Mam bardzo niskie poczucie własnej wartości i obwiniam się... ciągle myślę co robiłam źle... nawet wyrzucam sobie drobnostki typu zapominałam podlewać kwiatki.. Mam poczucie krzywdy i niesprawiedliwości... ale nie jestem w stanie zmienić męża. Żeby był bardziej dojrzały, spojrzał na pewne sprawy tak jak ja lub mądrzejsi ode mnie.

Wrzucił na facebooka takie hasło:
"Życie przemija w zastraszającym tempie a ludziom ciągle brakuje odwagi na pewne sprawy, które mogłyby odmienić ich dotychczasowe życie".
Co o tym myślicie? Czy w imię własnych pragnień można porzucić rodzinę, wyrządzić krzywdę tylu osobom? Jak dla mnie źle zrozumiał to przesłanie.. bo jeszcze gdzieś jest odpowiedzialność za innych, za podjęte przez siebie decyzje.. Nie można iść przez życie patrząc tylko na siebie i swoje sprawy, nie licząc się z nikim i niczym. Ale taki może jest teraz świat... namawia do realizacji swoich egoistycznych pragnień. Myślenie mojego męża kształtuje internetowa papka... cieszę się że wróciłam do Boga. Wierzę że jest to jedyna właściwa ścieżka w życiu. Mam nadzieję że i mi Pan pomoże... podniesie mnie z tego załamania... postawi na drodze życzliwych ludzi a może i kogoś kogo mogłabym pokochać.. będę się o to modlić.

Anonymous - 2012-12-23, 22:43

porzucona_33 napisał/a:
Mam bardzo niskie poczucie własnej wartości i obwiniam się... ciągle myślę co robiłam źle...

Zwykle jak nam coś nie wychodzi, to bardzo boli, i wtedy albo winimy siebie , albo innych, a warto poszukać prawdy i o sobie czyli o swoim udziale w kryzysie i o tym co inni do tego dołożyli. To pozwoli ci przestać się zadręczać i da ci wolność, cierpienie można wykorzystać do swojego osobistego rozwoju.
Jeżeli nie chcesz tylko cierpieć, a dzięki cierpieniu rozwinąć się to skorzystaj z lustra jakiejś dobrej terapii chrześcijańskiej, bądź 12 kroków na sycharowskim forum.
Pozdrawiam

Anonymous - 2012-12-23, 23:48

Porzucona ,
może to coś rozjaśni , pomoże ?
"Stawać się sobą" - Pawlukiewicz ( znajdź i sobie ściągnij )
Serce kobiety
CZEGO SZATAN NIE CHCE ABYŚMY WIEDZIELI - dałem na forum
w takiej kolejności , to wszystko ważne , o sercu ludzkim , podstawa by coś zrozumieć
o naszych myślach , uczuciach , decyzjach

Napisałaś :
Cytat:
Ksiądz mi powiedział, że mąż nie był godny mojej miłości... chciałabym tak myśleć.

ludzki ksiądz ................. zmień na innego :mrgreen:
Jezus kocha każdego , nawet "niegodnego" ,
a właściwie kto może powiedzieć - JA JESTEM GODNY MIŁOŚCI JEZUSA ?
......... ja rozumiem , potocznie tak się czasem mówi - bez sensu :mrgreen: :evil:

Cytat:
Mam nadzieję że i mi Pan pomoże... podniesie mnie z tego załamania... postawi na drodze życzliwych ludzi a może i kogoś kogo mogłabym pokochać.. będę się o to modlić.

........... ależ mogłabyś , kochaj każdego bliźniego
najwięcej tych nieżyczliwych ,
Bóg nie ma nic przeciwko temu :mrgreen:
................ to nasze serca NIE CHCĄ tak kochać , kochać prawdziwie
Nasze kochanie jest lekko interesowne zwykle .

Porzucona ,
zrobiłaś super wielki krok ( spowiedź ) :-> :-> :->
ale uważaj , żeby się nie pogubić
( taka bajka o 7 milowych butach )
każdego dnia jeden malutki kroczek w dobrym kierunku - bedzie pewniej

nawiasem :
Cytat:
nawet wyrzucam sobie drobnostki typu zapominałam podlewać kwiatki

................ a co kwiatki na to ? :mrgreen:

.............żyją ? :->

Jezusek urodził się , .......... sikał w majtki , pokornie pił mleko mamusi ,
gawożył , raczkował ............. pomału :->

Anonymous - 2012-12-24, 11:43

Brawo spowiedz to najwazniejsza rzecz jaka mogłaś zrobić, ten pierwszy krok do pojednania z Bogiem i nie załamuj się że dopadła Cie rozpacz to normalne. Tym bardziej że sa święta, czas dla rodziny, zobaczysz z czasem będzie coraz lepiej na ile możesz bierz udział we mszy świętej jak dasz rade to nawet codziennie. Mi to bardzo pomaga , Tobie tez pomoże jestem tego pewna.
Jezeli masz niskie poczucie wartości codziennie powtarzaj sobie że Bóg kocha Cie taka jaka jesteś ze wszystkimi niedoskonałościami , jesteś dla niego najważniejsza. Zawsze jest przy Tobie i nigdy Cię nie opuści i nie zawiedzie. Módl się o spokój wewnętrzny , ostudzenie emocji, wybaczenie dla męża o to abyś Ty potrafiła mu wybaczyć. Nawet sie nie spostrzerzesz kiedy to wszystko dostaniesz. Kiedy postawisz Boga na pierwszym miejscu będziesz chciała tańczyć i spiewać bez powodu , odzyskasz radość , będziesz cieszyła się życiem.
Spróbuj rozmawiać z Bogiem jak z najlepszym przyjacielem , opowiadać co w danym dniu Cie ucieszyło , co zasmuciło a co zrobiłas żle.
Twoje stare zycie juz nie istnieje rozpoczął sie dla Ciebie nowy, lepszy etap , gdzie na pierwszym miejscu jest Bóg ..nie mąż.

Anonymous - 2012-12-25, 09:54

A ja bym tak chciała żeby wróciło stare życie... poczucie bezpieczeństwa, żebym odzyskała wszystko co straciłam. Jakby mąż wrócił teraz i poprosił o przebaczenie to wybaczyłabym bez jednego słowa, przyjęłabym go z otwartymi rękami... ale to jest efekt strachu i niechęci do zmiany, potrzeby zachowania domu, a nie miłości do męża...

Wczoraj dostałam od niego życzenia - zdrowych, spokojnych świąt, pozdrowienia dla rodziny - powiedziałam to na Wigilii i każdy tylko uśmiechnął się pod nosem... Jak bardzo ten człowiek się pogubił. Nic nie odpisałam bo nie było co odpisać a wyrazem mojego szacunku do niego tym razem będzie milczenie. Człowiek który mnie tak skrzywdził, zostawił ze wszystkimi obowiązkami, bez pieniędzy, zdradza żonę i matkę swoich dzieci.. życzy mi wesołych świąt? To jakiś absurd. Tak jakby np. ktoś mnie zgwałcił, okradł, zrobił krzywde moim dzieciom a potem z więzienia wysyłał życzenia. Kompletna pomyłka. Jak wróciłam do domu pod choinką był prezent dla dzieci a dla mnie wino. Przypomniałam sobie jaki prezent zrobił ostatnio dla kochanki... wydał na nią tyle ile mi zostawił na życie. Porażka. Niech się nie wygłupia teraz. Mówicie o miłości nieprzyjaciół - ja to pojmuję inaczej. Wyrazem mojej miłości będzie pozwolenie na to żeby sobie żył po swojemu, poszedł swoją ścieżką. Nie wysyłam mu życzeń bo byłyby nieszczere. Niech podejmuje sobie swoje decyzje, sam sobie radzi ze swoimi problemami... niech dojrzeje. Słuchałam wykładu o miłości, do którego dostałam tutaj linka. Celem miłości jest umożliwienie drugiej osobie rozwoju... i ja tak zrobie. Nie będę kładła uszu po sobie i udawała że nic się nie stało. Nie będę wysyłała życzeń bo to byłoby bez sensu. Podejmę kroki prawne, wniosę o alimenty, jeżeli będzie rozwód to z jego winy... i to wszystko jest dla niego rozwój. Zmierzenie się z dojrzałym życiem i odpowiedzialnością. Może to pomoże mu trochę dojrzeć, bo w tym momencie mój mąż zachowuje się jak 18letni chłopak, który myśli że można rzucić dziewczynę z dnia na dzień i pójść sobie do innej. Ale mamy po 30 lat.. dzieci, wspólne zobowiązania. To już nie jest ten etap gdzie szukało się miłości. I myślę tak jak powiedział mi ten ksiądz... moje dzieci zasługują na lepszego mężczyznę. Dojrzałego, odpowiedzialnego a jak go nie będzie to na dojrzałą i odpowiedzialną matkę... którą mam nadzieję kiedyś się stanę. Skoro mój mąż nie podołał, zwiał gdy zrobiło się pod górkę to nie pozostaje mi nic innego jak pozwolić mu dalej błądzić... żeby życie samo go czegoś nauczyło. Szacunku do ludzi, do rodziny - przede wszystkim. Żeby dostał trochę po tyłku i zrozumiał że nie jest pępkiem świata i wbrew temu co sądzi nie jest najmądrzejszy ze wszystkich. Ale ja mu tego nie wytłumaczę, musi sam coś przeżyć. Mam nadzieję, że Bóg umożliwi mu rozwój. I tyle mu życzę na święta.

Anonymous - 2012-12-25, 16:41

Dokladnie wiem co czujesz. Ja rowniez dostalam zyczenia od meza i sms o tresci: ucalowania i wszystkiego najlepszego. Nie wiedzialam co odpowiedziec ... Chyba w dalszym ciagu mu sie wydaje ze nic sie nie stalo. Ale wiem jak to bardzo boli ...
Anonymous - 2012-12-25, 21:20

Dziękuję DominikaS... tak dobrze znaleźć kogoś kto zrozumie, po prostu ludzkie uczucia... Tak się składa że wiem co wysłał kochance... wyrazy miłości. Kompromituje się pisząc coś do mnie... Jestem jak zabawka, która się znudziła i zepsuła ale szkoda wyrzucić. To strasznie boli, czasami ogarnia mnie taka wściekłość.. ale jestem bezsilna. Nic mu nie zrobię. Nawet mu się może ułożyć ten drugi związek.. a ja siedzę sama jak palec i nie wiadomo czy kogokolwiek sobie jeszcze znajdę. Nic mu nie odpisałam... bo nie byłabym w stanie napisać nic pozytywnego, ani konstruktywnego a nie chciałam pyskówki na smsy w święta... Jego nie zmienię a po co dodatkowo psuć sobie nastrój. Dla niego nic się nie stało.. bo on przecież szczęśliwy i zakochany. To strasznie boli.
Anonymous - 2012-12-25, 22:23

A MÓJ MĄŻ PO 26 LATACH SPĘDZONYCH RAZEM[A ŚWIĘTA SPĘDZA U KOCHANKI] NIE ZDOBYŁ SIĘ NAWET NA JEDNEGO MALUSIEŃKIEGO SMSIKA PODŁY DRAŃ
Anonymous - 2012-12-25, 22:41

Nikt nie jest az tak zły, żeby nie być dobrym. Dojrzałość polega na tym złotym środku, że rezygnując z podążania za emocjami poczucia skrzywdzenia , można z jednej strony podziękować, za życzenia i życzyć wszystkiego najlepszego z okazji świąt, a drugiej strony zaproponować porozumienie w sprawie podzielenia się kosztami utrzymania dzieci. Jak czytam o tym , że twój partner okazał się niedojrzały, no cóż a ty też, więc wydaje mi się , ze trochę tez na samą siebie sie złościsz, ale emocje rzadko dobrze radzą. Wiem , jak cię boli, przeżywałam to samo, teraz mam do tego bólu więcej dystansu, a nabieranie go trwało prawie 4 lata.
Dlatego , jeżeli mogę coś radzić, to może pogódź sie z tym , ze i ty i on jesteście niedojrzali, że problemy w relacji maż niedojrzale rozwiązuje, że mimo całego bólu można rozmawiać, np. można poprosić o pomoc mediatora. Że warto wcześniej sie dogadać niż od razu lecieć do sądu.
Może warto się zastanowić, czy kochasz swojego partnera, jeżeli tak to powiedz mu to, zaproponuj mu wspólną terapię, i rozwiązywanie konstruktywne problemów, oraz warunek, że jeżeli zdecyduje sie budowac dalsza relacje jako ojciec i maż to tylko z pomoca Boga czyli na sakramencie małzeństwa ,a le to juz po terapii , kiedy będzie wiedziął już czego tak na prawdę chcę w życiu.
Warto budowac, a nie niszczyć, no i powoli , a nie szybko bo boli, daj sobie czas , rozwiązywanie poroblemó, na dojrzewanie własne, może jakaś terapia. Z tego co mówisz, to był problem ze współzyciem i na ty tle nastąpiło u partnera wiele zranień, być może w twojej sferze seksualności tez jest wiele zranień , warto sie temu przyjrzeć z a terapii.
Problemy sa po to by je rozwiązywać, pomoc do dogo można teraz dostać w wielu miejscach. np. na warsztatach 12 krkowych.
Co ty na to?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group