Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Żyję i mam się dobrze...

Anonymous - 2012-12-14, 15:03
Temat postu: Żyję i mam się dobrze...
Tak, to ja, ta usmarkana i zapłakana Olga, która ponad dwa lata temu Wam tu wylewała swoje żale. Co u mnie? Wszystko w porządku. Syn na trzecim roku studiów, ja też chodzę do szkoły. Wstałam z kolan i żyję całkiem dobrze. Pozdrawiam serdecznie. Olga
Anonymous - 2012-12-14, 15:26

Witaj OLGO ponownie :mrgreen:
Anonymous - 2012-12-14, 20:49

Witaj, też pozdrawiam :)
Anonymous - 2012-12-14, 21:06

Co tam "Sucharki" u Was słychać?
Anonymous - 2012-12-14, 21:18

Mój mąż wrócił cztery miesiące temu :mrgreen: i wspólnie odbudowujemy nasz sakrament na Skale - Chrystusie
Anonymous - 2012-12-14, 21:53

Mireczko, tak się cieszę i gratuluję. Mój nie wrócił i nie wróci, począł nowego potomka i dziedzica nazwiska, z Maćkiem od 2.5 roku nie ma żadnego kontaktu i nie zabiega o tenże. Żyjemy sobie z młodym cicho i spokojnie, bez fochów, alkoholu, hazardu i długów. Wyremontowaliśmy naszą małą kajutkę i jest nam ciepło i przytulnie. Pozdrawiam
Andrzej - 2012-12-15, 11:28
Temat postu: Nawrócenie, pojednanie i odbudowa małżeństwa
Olgucha42 napisał/a:
Mój nie wrócił i nie wróci, począł nowego potomka...


Witaj Olgo :). Skąd ta pewność, że nie wróci? Przecież tylko Pan Bóg zna przyszłość!:) A jak mąż się nawróci i zechce wrócić, przeprosić, pojednać się, co wtedy? Przebaczysz mu, przyjmiesz go, pojednacie się i zaczniecie odbudowę małżeństwa na skale?

O powrotach ze związków niesakramentalnych (także tych, gdzie są nieślubne dzieci) mówił ks. Marek Dziewiecki - krajowy duszpasterz ds. powołań, podczas rekolekcji wygłoszonych 11 grudnia 2012 w parafii Św. Wincentego Pallottiego w Warszawie.

Plik z nagraniem można ściągnąć pod adresem:
https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3

Źródło: http://www.skaryszewska.pl/

Warto też wysłuchać wypowiedzi na ten sam temat prof. Jana Grosfelda:

http://www.youtube.com/wa...CSYsfS6&index=4

Anonymous - 2012-12-15, 11:44

Witaj Andrzeju
Widzisz chcieć to on sobie może dużo i długo. Problem w tym, że ja nie widzę możliwości bycia z nim na nowo. Przebaczyłam mu już dawno, ale to nie oznacza, że mam go przyjąć na nowo pod swój dach. Dlaczego? A no dlatego, że zbyt wiele się wydarzyło. Pierwsza podstawowa sprawa, to fakt, że zaraził mnie kilkoma"fajnymi" chorobami, jedną z nich jest wirus HPV, wywołujący u kobiet raka szyjki macicy. Poczęstował mnie najbardziej onkogennym typem wirusa i dzięki temu "prezentowi" co pół roku melduje się w instytucie onkologii na badaniach. Czym jeszcze może mnie zarazić? Nie mam pojęcia, przez tryb życia jaki prowadził naraził mnie na utratę zdrowia. Pomijając psychiczne aspekty całego tego cyrku, odbiło się to mocno na moim zdrowiu, przez stres, padła mi tarczyca i serce. Nie mam zamiaru w imię miłości oddać swojego życia, tylko dlatego, że on wróci i zacznie się znów dla mnie czas cierpienia i kolejnych chorób. Kolejna sprawa to jego długi, z których ma marne szanse wyjść. Ścigają go komornicy, firmy windykacyjne, a jak tak dalej będzie żył, to i jego nowa żona, która w końcu pójdzie do sądu po alimenty na ich dziecko. Ledwo pospłacałam długi, które zostały mi po nim (zadłużone mieszkanie, media i karta kredytowa, która była wzięta na mnie, ale on z niej korzystał). Nie zamierzam spłacać jego długów tylko dlatego, że życie z nową żoną mu nie wyszło. Nie wezmę na siebie kolejny raz tego ciężaru w postaci jego uzależnień i zobowiązań wobec US, ZUS, banków i obcych mi ludzi. Żyję teraz bardzo skromnie, ale spokojnie, bez długów, jego hazardu i alkoholu. Nie pozwolę kolejny raz na okłamywanie mnie i na przejęcie go od nowej żony, wraz z dobrodziejstwem inwentarza w postaci chorób i długów. Pozdrawiam

Anonymous - 2012-12-15, 12:22

Olgucha42 napisał/a:
Nie wezmę na siebie kolejny raz tego ciężaru w postaci jego uzależnień i zobowiązań wobec US, ZUS, banków i obcych mi ludzi.


Olgo Pan Bóg od Ciebie tego akurat nie wymaga, ale gdyby mąż nie miał się gdzie podziać...masz taki budujący podpis...
Poczucie skrzywdzenia daje o sobie znać to nic nowego tak już mamy my zdradzani. Jedno jest ważne by nie godzić się na nie, wstawać i wybaczać co dzień od nowa.
Pogody ducha

Anonymous - 2012-12-15, 12:29

Jarku
Tak jak napisałam wcześniej, wybaczyłam mu już dawno i on o tym doskonale wie. Gdyby rozpadł się jego nowy związek, ma się gdzie podziać, wróci do swojej matki, tam jest zameldowany i tam ma wsparcie. W trakcie całej tej mojej życiowej rewolucji, kiedy chwaliłam teściową za wsparcie, okazało się, że to jednak nie było szczere z jej strony. Cały czas wątpiła w winę syna, wątpiła w jego długi. Pewnego dnia usłyszałam od niej takie słowa. Nie wiem co mu takiego strasznego zrobiłaś, że musiał cię zdradzić. Dziś jestem w jej oczach osobą, która doprowadziła go do zdrady, to ja ponoć mieszkam z kochankiem, którego co chwilę wymieniam na nowego. Trudno, lubi, niech więc sobie tak gada, ja jestem ponad to. Tak jak powiedziałam wcześniej, wybaczyłam, ale nie jest to jednoznaczne z ponownym przyjęciem go do domu.

Andrzej - 2012-12-15, 12:35
Temat postu: Prawdziwe nawrócenie
Olgucha42 napisał/a:
Nie mam zamiaru w imię miłości oddać swojego życia, tylko dlatego, że on wróci i zacznie się znów dla mnie czas cierpienia i kolejnych chorób.


Miałem na myśli prawdziwe nawrócenie Twojego męża, jego całkowitą przemianę w myśleniu, mówieniu i działaniu, którego może dokonać tylko Bóg swoją mocą, o ile Twój mąż całkowicie się na Niego otworzy. A tego nigdy i nikt wykluczyć nie może. Nie takie nawrócenia w historii ludzkości miały miejsce...
Na pewno warto modlić się o nawrócenie... i wierzyć Bogu, że On nigdy Twojego męża nie opuści i zrobi wszystko, aby mu pomóc przemienić się w NOWEGO człowieka. A gdy taki cud przemiany się dokona, nie będzie miejsca na to, o czym piszesz:

Olgucha42 napisał/a:
Nie mam zamiaru w imię miłości oddać swojego życia, tylko dlatego, że on wróci i zacznie się znów dla mnie czas cierpienia i kolejnych chorób.

Anonymous - 2012-12-15, 12:43

Andrzeju
Szanuję Twoje poglądy, ale pozwól mi mieć moje własne. Jego zdradę, wykrywanie kolejnych chorób, którymi mnie zaraził, spłacania długów i parę innych życiowych atrakcji przypłaciłam zawałem. Mam świadomie narazić siebie na kolejny zawał? Wybacz, mam zbyt wiele jeszcze w życiu do zrobienia, zbyt wielu ludzi czeka na moja pomoc(praca w fundacji). Może być moim kolega, znajomym, może nawet przyjacielem, ale nigdy nie będzie już moim mężem w dosłownym tego słowa znaczeniu, nigdy nie zamieszka ze mną bo ja tego nie chcę i mam do tego prawo.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group