Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak ratowac malzenstwo mieszkajac u tesciow?

Anonymous - 2012-11-17, 08:50
Temat postu: Jak ratowac malzenstwo mieszkajac u tesciow?
Witam wszystkich :-) Jestem tu nowa a o istnieniu tego forum i takiej strony dowiedzialam sie z ulotki pozostawionej w Kosciele. Pomyslalam,ze tu znajde pomoc w formie porady czy oceny mojej sytuacji. Jestem juz wykonczona i zagubiona do tego stopnia ze stracilam juz orientacje co jest zle a co jest tylko moim wymyslem a to dlatego ,ze moj maz uwaza ze jestem panikara i wszystko wyolbrzymiam co powoduje ze mam ogromne poczucie winy. Z gory przepraszam za bledy bo pisze w duzych emocjach. Problem polega moj na tym ze mieszkam u rodzicow meza i nie czuje,ze tworze z nim odrebna rodzine,nie mamy wlasnych spraw,wlasnego zycia. Opisze teraz moja historie. Jestesmy malzenstwem od 3 lat. Przed slubem,w okresie narzeczenstwa zaszlam w ciaze, wzielismy slub a na prezent dostalismy od moich rodzicow niewielkie mieszkanko w tej samej miejscowosci,na ktore moi rodzice wzieli kredyt i po 5 latach mieli na nas przepisac. Bylam bardzo szczesliwa,ze mamy mozliwosc zamieszkac osobno. MOj tato podarowal nam rowniez 10.000 zl,ktore postanowilismy zlozyc na lokate. Moj maz przed slubem zaciagnal kredyt o ktorym mnie poinformowal przed slubem. GDy powiedzielismy o tym prezencie rodzicom meza to byli oni jacys zniesmaczeni i powiedzieli ze nie uwazaja zeby byl to dobry pomysl.Moj maz rowniez nie cieszyl sie z tego prezentu,przyjal go bo powiedzial, ze darowanemu koniu w zeby sie nie zaglada, ale przed znajomymi chwalil sie ze tescie mu kupili mieszkaniei ze dostal 10.000 tys bo takiej gotowki to on nigdy w reku nie trzymal. Po kilku dniach brat meza poprosil bysmy mu pozyczyli 1000 zl. Pozyczylismy. 2000 wydalismy na nasze potrzeby.7000 postanowilismy ze zlozymy na lokate. Zamieszkalismy w koncu razem, po miesiacu urodził sie nasz synek. Ja cierpialam na depresje poporodowa, nie mialam pokarmu. Wszystko robilam sama, maz po pracy wiekszosc czasu spedzal u swojego brata. Moze ze 2 razy pomogl mi wykapac synka. W nocy nigdy, przenigdy nie wstal do dziecka, a jak szedl spac mowil mi "dobrej nocki" tak z sarkazmem. Zaczelo brakowac pieniedzy, maz bral w sklepie na zeszyt(mieszkamy w malenkiej miejscowosci)Byla zima wiec przychodzily duze rachunki za gaz. zapomnialam dodac ze pracuje tylko maz.Poprosilam meza, zeby wziac te pieniadze z konta i dopiero wtedy okazalo sie ze tych pieniedzy juz nie ma. zniknelo 7000 tys, okazalo sie ze maz zaciagnal przed slubem nie jeden kredyt a wiecej jakis pozyczek, kredytow, takze cala jego pensja szla na to by oddac w sklepie, by znowu moc brac na zeszyt.Gdy zakupy robil maz, bylo w nich wiele zbednych rzeczy,np.12 piw, napoje gazowane,takie bez ktorych mozna byloby sie obejsc. Zapytalam meza gdzie te pieniadze, nic mi nie odpowiadal tylko wychodzil, zrobil awanture ze on tego mieszkania nie chcial i po co go na sile uszczesliwiaja moi rodzice.calymi dniami go nie bylo. jak byl to spal. bylam z dzieckiem sama. Za gaz placili nam moi rodzice bo przychodzily upomnienia,ale ja balam sie powiedziec rodzicom o tym ze pieniedzy juz nie ma. potem okazalo sie ze maz oszukal mnie jeszcze w jednej sprawie. Przyniosl becikowego tylko 1000 zl i powiedzial, ze 2000 sie nam nie nalezy. Po pol roku w gminie dowiedzialam sie ze dostalismy 2000 tys. widzialam podpis meza. Powiedzial ze mial rate do splacenia.Moja tesciowa bronila synka, ze te pieniazki byly mu poprostu potrzebne. za nasza sytuacje winila moich rodzicow,bo ona uwaza ze po slubie powinnismy mieszkac u niej. spokojnie byslmy wszysto spalcili itd. Gdy synek mial 8 miesiecy, wyprowadzilam sie do miasta do moich rodzicow,dodam ze to mieszkanie w miescie jest tez moje bo rodzice podarowali mi w darowiznie, ale moj maz powiedzial ze nie chce mieszkac w miescie, a kiedys sie je sprzeda. Powiedzialam ze nigdy. Wyprowadzajac sie mialam cicha nadzieje ze maz za mna przyjdzie, ze cos zrozumie. Oszukal mnie bardzo. Ale on i jego rodzina po wyprowadzce stwierdzila, ze ja rozbijam rodzine, ze nie mysle o dziecku, ale ja nie chcialam od niego odejsc tylko dac mu tym do zrozumienia,ze zona i dziecko powinni byc najwazniejsi, ze teraz to my jestesmy jego rodzina. tesciowa zawsze mowila ze moj maz i jego rodzenstwo jest bardzo zzyte i zawsze sobie pomagaja. POdejrzewam ze te pieniadze moj maz porozdawal po swojej rodzinie, albo zostaly przeznaczone na wesele brata blizniaka, ktory ozenil sie z bogata dziewczyna a tesci nie bylo stac na kosztowne weselicho. Do dnia dzisiejszego nie wiem co stalo sie z tymi pieniedzmi, a wymowka mojej tesciowej, ze to wszystko wina mojej matki i ojca, bo nie uszczesliwia sie na sile.U rodzicow moich mieszkalam 3 miesiace, maz wydzwanial i blagal bym wrocila, ale do jego matki do mieszkania, ze krzywdze dziecko, ze jego mama placze nocami ze ja zabralam mu dziecko czego nie zrobilam bo mogl przyjechac do mnie.. Od tamtej pory nasze rodziny sa sklucone. Po namowach meza wrocilam, bo czulam sie winna, az obsesyjnie myslalam, ze krzywdze dziecko.Maz obiecal, ze posplacamy dlugi, ze tesciowa nie bedzie palila przy dziecku, bo robila to gdy bylam w ciazy a gdy zwrocilam jej uwage to powiedziala ze jest u siebie w domu i ja nie bede mowila jej co ma robic a poza tym jej wszystkie dzieci i wnuki wychowaly sie przy papierosach a lekarze panikuja. Wrocilam do meza i tesciow. Nawet przeprosilam, ze przezemnie plakali. Tesciowa nie palila tylko przez tydzien, potem powiedziala, ze jestem przewrazliwiona. Maz znowu nabral w sklepie na zeszyt, na pensje wszedl komornik,ale nic z tego maz sobie nie robi, bo mamusia ugotuje, zaplaci wszystko. Teraz jestem na utrzymaniu tesciow, maz co miesiac ma nowy telefon, a o komorniku mowi, ze po 10 latach dlugi same sie uniewazniaja. Tesciwa jedynie w tym sie ze mna zgadza ze maz nic nie robi by sytuacja sie poprawila. Nie mamy swojego zycia. Tesciowa we wszystko sie wtraca,nawet kanapki mezowi robie pod jej nadzorem. Mowi mi jak moj maz lubi, ze to bedzie za malo itp. niewidze wogole przyszlosci mieszkajac u tesciow. Motto tesciowej to"zyje sie po to by jesc"Wiekszosc pieniedzy idzie na jedzenie. Tesciowa jest wierzaca, ale nie praktykujaca, codziennie odmawia rozaniec i koronke. Cigle powtarza ze jacy to ludzie dla niej sa zli, ze Bozia jakos jej dopomoze. Najgorzej przezywam teraz to ze pali przy moim dziecku i nic sobie z tego nie robi, codziennie z rana przychodzi jej siostra,z corka, tez pala we trzy, rozmawiaja po cichu tak zebym ja nie slyszala, bo lubia obgadac moja mame. Ja jestem taka osoba ze nie umiem sie bronic czy cos powiedziec jak mnie o cos atakuja. prosilam meza by porozmawial ze swoja mama by nie palila przy malym, ale on powiedzial ze my jestesmy u niej i nie mozemy zmieniac jej przyzwyczajen. Jestem z tym calkiem sama. Przyznam tez ze oddalilam sie od Boga ,rzadko sie modle. Nie wiem co sie ze mna dzieje, czasem czuje sie tak jakby nic nie zalezalo ode mnie, cala swoja uwage skupiam na dziecku, ale nadopiekunczoscia tez wiele nie zdzialam w wychowaniu. Tesciowa nie chce zbytnio zostawac z malym bo ciagle zle sie czuje, nie mam jak pojsc do pracy. caly czas daja mi do zrozumienia ze ofiara w tym wszystkim jest moj maz a katami moi rodzice i ja. JUz nie wiem jaka jest prawda, jak to wszytko wyglada w oczach Boga. Wiem, ze popelnilam, blad ze nie zachowalam czystosci do slubu, ze zabraklo modlitwy i Boga w naszym zwiazku,wiem!!!!!! Nie daje juz sobie rady, ciagle poczucie jakiejs winy nie daje mi spokoju. Przykro mi jak w mojej obecnosci krytykuje sie moja rodzine, a ja nie umiem sie sprzeciwic bo ich jest wiecej i zaraz na mnie naskakuja. Czy nie mialam prawa zamieszkac z mezem oddzielnie i jakos sobie pomalu radzic,wiecej oszczedzac, nie kupowac zbednych rzeczy jak to robil moj maz. Drugiemu synowi tesciowa co ranek kupuje pieczywo, jescze innemu synowi robi pierogi itd czy nam tez nie mogla tak pomagac. Co zlego zrobili moi rodzice?. Wiem ze moze to brzmiec troszke materialnie ale nie o to mi chodzi, bo nie sa najwazniejsze dla mnie pieniadze, ale mysle ze zdrowiej dla mlodego malzenstwa jest mieszkac oddzielnie. Przed slubem widzialam jak jest u meza w domu, dlatego chcialam zamieszkac osobno, jedynie nie zauwazylam tego jego przywiazania do rodziny. W jego rodzinie sa same dlugi, jego rodzice tez maja ogromne dlugi i pozyczaja od ludzi, oczerniaja moich rodzicow ze to przez nich ich syn tak ma jak ma, ale ludzie widza jak jest naprawde, bo niektorzy mnie zaczepiaja i mowia co wyprawiala moja tesciowa, niby taka swieta i modlaca. Moi rodzice chcieli rozmawiac z mezem, chcieli nam jakos pomoc, bylebysmy wrocili do tego naszego mieszkania, ale maz powiedzial ze on tam nie wroci nigdy i moi rodzice zostali zmuszeni do sprzedania tego mieszkania, co tez jest teraz powodem plotkowania o moich rodzicach. Prosze jak mam spojrzec na ta sprawe. Wiem ze modlitwa jest pomocna, wiem, ze powinnam zawierzyc wszystko Bogu. Prosze poradzcie mi cos, czy myslec o rozwodzie??
Anonymous - 2012-11-17, 12:50

Patti witaj na forum

Patti napisał/a:
czy myslec o rozwodzie??


zdecydowanie odradzam, sama tego doświadczyłam, to niesie większe zniszczenie niż można sobie po ludzku wyobrazić.

Dla chrześcijanina jest jeszcze opcja separacji w skrajnych przypadkach

Czytaj to forum, to niezłą kopalnia wiedzy.

przemianę i naprawę małżeństwa zaczyna się od siebie, bo tylko na siebie mamy wpływ.

polecam film Ognioodporny
http://pl.gloria.tv/?media=297261

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-11-17, 13:30

Patti nie wiem skąd jesteś, ale skoro znalazłaś ulotkę w kościele to może przyda ci się pójść na spotkanie ogniska sychar, spotkać "nas" w realu, porozmawiać.
Anonymous - 2012-11-23, 20:25

Patti świetnie Cię rozumiem. Moja sytuacja jest i podobna do Twojej i inna. Tzn my również jesteśmy 3 lata po ślubie, ale nie mamy dzieci. Mieszkaliśmy we dwoje w moim mieszkaniu. Rok po ślubie moj mąż stracił pracę i od tego momentu moi teściowie już wcale nie kryli się z wtrącaniem, krytyką mnie, nie pozwolili mu podjąć byle jakiej pracy-bo to ujma na honorze, itd... Doprowadzili do tego, że rozstaliśmy się. Moj mąż mieszka z nimi, żyje jak emeryt na ich koszt i dotrzymuje swojej bardzo wierzącej oraz praktykującej mamie i jej siostrze towarzystwa. Nasze małżeństwo nie istnieje. Niestety osobne mieszkanie nie gwarantuje udanego małżeństwa. Ja się zgadzam z Tobą, że młodzi powinni żyć oddzielnie od rodziców. (Patrząc na swoje małżeństwo to myślę, że powinni też mieszkać na drugim końcu świata). Ja już wiem, że mój mąż się nie zmieni, że nadal będzie pozwalał matce i ciotce nas niszczyć. Patti, niewiele możesz zrobić. To ON musi chcieć być odpowiedzialny za siebie, za Ciebie, za Wasze dziecko. Zadbaj o siebie i o dziecko. Może znajdziesz wsparcie psychologa i odnajdziesz swoją drogę, może "porozmawiasz" sama ze sobą o tym co dla Ciebie i dziecka najlepsze. Ja Ciebie absolutnie nie namawiam do rozwodu, to musi być tylko Twoją decyzją. Ja na ten moment sama nie wiem co robić dalej, my już od 6 miesięcy nie jesteśmy razem... Może te nasze podobne doświadczenie pomogą i Tobie i mnie jakoś wybrnąć z sytuacji.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group