Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Problem A

Anonymous - 2012-11-10, 00:41
Temat postu: Problem A
Witam was kochani. Zapoznałam się z niektórymi wątkami, trochę to pocieszające, że nie tylko ja mam problemy, że istnieją czasem rozwiązania, że można niektóre sprawy wytłumaczyć, że happyendy się zdarzają...
Ale jakże ciężko jest do tego happyendu dotrwać :-(
Znajduję się aktualnie w głębokim kryzysie małżeńskim. Ale może zacznę od początku (a właściwie to chyba od początku końca).
Kłótnie i pretensje (głównie ze strony męża) wykańczały mnie fizycznie i psychicznie. Nie pomagały rozmowy ani z teściową, ani z moim tatą, ani z moją siostrą - mąż jakby dostał klapek na oczach i wszelkie zło umiejscowił sobie w mojej osobie.
Przerażona tym jak bardzo to się zapędza namówiłam męża na pójście do psychologa. Zgodził się i od razu zadzwoniłam, żeby nas umówić na terapię małżeńską. Na początku pani psycholog chciała się z nami zapoznać (mąż oczywiście chciał po pierwszej wizycie otrzymać receptę i uzdrowienie w związku, więc nie bardzo był zadowolony z przebiegu spotkania). Na szczęście jedna ważna sprawa nie mogła umknąć pani psycholog... rozmowa zeszła na sprawy alkoholu... później spotkaliśmy się z terapeutką osobno. Mąż zrobił z nią testy - wynik to choroba alkoholowa! :-(
Nie mam pojęcia jak to się stało, że ja tego nie widziałam wcześniej!
Mąż zawsze był podporą rodziny - to on zarabiał, na tyle dużo, że ja mogłam zajmować się dziećmi. To on zawsze umiał wszystko załatwić, wszystkim pomóc, był taki wesoły, zawsze żartował. :cry:
Teraz zmienił się nie do poznania :cry: chodzi za mną, chociaż mówię mu żeby tego nie robił, i nie zważając na dzieci wygaduje mi głupstwa, że ja się wcale tymi dziećmi nie zajmuję, że nie zarabiam (chociaż prowadzę teraz własny mały handel przez internet - nie idzie mi najlepiej, ale jak się tak nasłucham od męża "pochwał" to wcale mi się nie chce tego ciągnąć w górę). Jest jak opętany (ja tak sobie to tłumaczę, że pluje jadem we mnie) bo ja mam jakichś tam znajomych- to mu już nie odpowiada, że ja zaglądam do internetu, że ja byłam tam, albo tam, i tych zarzutów mogłabym pisać tysiące. Już nie mogę tego wytrzymać :cry:
Chodzę raz w tygodniu na terapię dla współuzależnionych i jak stamtąd wyjdę to jest mi lepiej, ale pomiędzy spotkaniami to już nie bardzo. Psycholog tłumaczy mi wiele rzeczy, dzięki niej przynajmniej wiem z czym mam doczynienia. Z kolei ja sama wiem, że terapia mężowi nie wystarczy, że musi się też do Boga zbliżyć... ale ile to będzie trwało? Nie mam już siły wysłuchiwać tych głupot od niego, nie wiem czy kiedyś mu to wybaczę :cry:

Anonymous - 2012-11-10, 00:50

witaj
U mnie podobnie,dokuczanie, wysmiewanie i wszystkie te gierki nie maja konca, ale nie ma tez zgody na terapie, i kosciol daleko... jestem wysmiewana z mojej wiary.. Trudno to wytrzymac, mysle, ze moze pomoc terapia bo spotykasz sie z ludzmi sluchasz... pozdrawiam!!!

Anonymous - 2012-11-10, 01:12

A czy ty Buniu jesteś na terapii - sama?
Mi pani psycholog bardzo pomaga - bez niej ciągle bym myślała, że to ja jestem zła i że jestem stroną w tym konflikcie - a nie jestem! Jestem tylko powodem do picia... lub usprawiedliwieniem, dlaczego mój mąż pije.
On chodzi na terapię (jak już zaczął to chyba mu głupio przestać - chociaż pewności nie mam, bo jakby wcale poprawy po nim nie widać - ale może to za wcześnie jeszcze na efekty...)
Kupiłam dla niego i dla mnie różańce na rękę, i nawet nosi go, ale też mi dogaduje, że jakoś psycholog mi nie pomaga i że jak ja się mogę modlić jak jestem taka zła.
Uwierz mi, że jak tak patrzy na mnie ze złością to normalnie szatana w nim widzę
:evil:
pluje jadem. We własnym domu mam dosłownie szatana :evil:

Zapomniałam jeszcze dodać, że dziećmi zajmuję się tylko ja, a on ma czelność powiedzieć, że wcale się nimi nie zajmuję, bo one bajki oglądają albo na komputerze grają. Jakby sam dzieckiem nigdy nie był! To co one mają robić? Stać pod ścianą przez pół dnia na baczność?
Gdziekolwiek chcę wyjść muszę opieki do dzieci szukać, a nie jest to łatwe, bo nie mieszkam w swoim rodzinnym mieście tylko w męża. Za to wielmożny pan wychodzi gdzie chce i kiedy chce i nie pyta czy ja z dziećmi zostanę... ale to pewnie znacie i słyszycie nie raz :-(
Na przykład dzisiaj nawymyślał, że ja nieodpowiedzialna jestem i jak trzeba decyzję poważną podjąć to się chowam. Jakby nie wiedział, że nie podejmowanie działania to też podjęcie decyzji, ale z nim się nie da rozmawiać i nie ma co mu tłumaczyć.
Oczywiście zabrał się i poszedł gdzieś - pewnie pić! Zostawił mnie samą, zdenerwowaną, podminowaną, zrozpaczoną! Czuję się jakby sobie mną buty wytarł i wyszedł.
Mówiłam mu żeby sobie opieki do dzieci poszukał skoro wychodzi, ale tylko rzucił, że łaski nie robię :cry:

[ Dodano: 2012-11-10, 01:35 ]
W sumie to dobrze, że poszedł. Przynajmniej na razie jest spokój w domu, nie śmierdzi papierosami - bo mąż pali jak lokomotywa i ja i dzieci wdychać to musimy - obrzydlistwo! Dzisiaj znowu mu powiedziałam, żeby wychodził z tym papierosem na zewnątrz, no to przecież jemu wolno tu palić, bo to on za mieszkanie zapłacił i za papierosy też a wogóle to moja mama też pali w domu (jakby to miało jakiś związek - ona mieszka kilkadziesiąt kilometrów od nas)
Doprowadza mnie do ostateczności i czuję jak te zło na mnie przechodzi - mówię mu, że go nienawidzę, ostatnio nawet obrączką w niego rzuciłam... ale jak to na spokojnie przemyślałam to strasznie to głupie było i jak mogłam mu pozwolić żeby mną tak zmanipulował - przecież obrączka była poświęcona (już ją noszę normalnie i nie zdejmę)
Coraz częściej myślę o rozwodzie, albo przynajmniej separacji - też wpływ szatana :evil: ale jak się ma szatana w domu to jak się nie dać?

Anonymous - 2012-11-10, 01:39

Jestem na terapii, ale bardzo rzadko, mam problem wlasnie z opieka dla dzieci, moj maz oprocz wyzwisk, wysmiewania, itp, wscieka sie jak ja chce gdzies isc, a sam chodzi gdzie chce i wraca do domu o ktorej chce... Dziecmi zajmuje sie ja, ale dzieci sa za nim bardzo.

Jest to wszystko bardzo trudne, bo strach i niepokoj czesto sa we mnie, po prostu boje sie, gdy wchodzi do domu i zaczyna te swoje gierki, przed godzina oddal mi np. obraczke...
Przeszlam juz sporo, wyprowadzki z domu, starszenie, szantazowanie ...
pozostaje na razie tylko terapia wlasna, stawianie granic, modlitwa o uzdrowienie

pozdrawiam

Anonymous - 2012-11-10, 01:40

RóżaR napisał/a:
We własnym domu mam dosłownie szatana
- jak używasz takich porównań to niczego dobrego nie wróży,tym określeniem przekreśliąłś już męża,oceniłąś :-( a człowiek nie podlega ocenia ale tylko jego czyny.zamiast tego zufnością zwróc się do Boga bo wnim ogromna nadzieja.dobrze ,ze chodzisz na terapię bo moze tam oprócz oceny obecnej sytuacji nauczysz ,zyc się i robić cos ze sobą-czyli praca nad sobą.Choroba alkoholowa tez od razu nie spadła z nieba,najwyrażniej proces trwa juz dłużej za długo ,ze doszło do tej sytuacji wktórej się znajdujecie.
RóżaR napisał/a:
patrzy na mnie ze złością to normalnie szatana w nim widzę
- a moze spróbowałabyś spojrzec na męża z miłościa (trudne pewnie) bo pamietaj zło -dobrem zwycieżaj.jesteście teraz w takim miejscu ,że czas zastanowic się nad przyczyną tego głębokiego kryzysu ,wspólnych żalów i pretensji. a przede wszystkim czas odnalezienia Boga w was i waszym zyciu. czy masz gdzies w pobliżu SYCHAR ?
RóżaR napisał/a:
Mówiłam mu żeby sobie opieki do dzieci poszukał skoro wychodzi,
- czy ciebie w domu nie było jak wychodził,dlaczego miał szukać tej opieki?
RóżaR napisał/a:
nie wiem czy kiedyś mu to wybaczę
- a to nie wróży nic dobrego- brak checi wybaczenia to uciecha do tego :evil: zaciera ręce,że już tu cię ma,jak mozna chcieć aby było lepiej bez podstawy jakim jest wybaczenie.

Róza czy pani terapeutka jest osoba wierzaca?

Anonymous - 2012-11-10, 02:06

gogol napisał/a:
RóżaR napisał/a:
We własnym domu mam dosłownie szatana
- jak używasz takich porównań to niczego dobrego nie wróży,tym określeniem przekreśliąłś już męża,oceniłąś :-( a człowiek nie podlega ocenia ale tylko jego czyny
może źle mnie zrozumiałaś chodziło mi o to, że w mężu widzę szatana - to znaczy, że widzę jakby to nie był mój mąż tylko osoba opętana przez szatana
gogol napisał/a:
Mówiłam mu żeby sobie opieki do dzieci poszukał skoro wychodzi, - czy ciebie w domu nie było jak wychodził,dlaczego miał szukać tej opieki?
dlatego, że jego nigdy nie ma jak ja chcę wyjść i to bynajmniej nie na picie :-( jestem w gorszej sytuacji od niego, ponieważ całą rodzinę zostawiłam kilkadziesiąt kilometrów od miejsca gdzie teraz mieszkamy i nie zgadzam się na to żeby nie czuł odpowiedzialności za własne dzieci, a nie czuje - ostatnio zostawiłam go z dziećmi na dwie godziny to półtorej sobie przespał - dzieci same siebie pilnowały :cry: To co mam mu ułatwiać wychodzenie na picie, bo akurat jestem w domu? Czy może wogóle wyjechać dla świętego spokoju z dziećmi do rodziców, żeby zupełnie już miał wolną chatę?

gogol napisał/a:
czy pani terapeutka jest osoba wierzaca?

Nie wiem, nie pytałam jej. Rozmawiamy o alkoholiźmie i współuzależnieniu.
W mojej okolicy nie ma wspólnoty sychar.

Anonymous - 2012-11-10, 08:53

Witaj, Różo, na forum :-)

Piszesz, że z p. psycholog zajmujecie się problemem alkoholizmu i współuzależnienia. I bardzo dobrze! Ja bym jednak jeszcze gdzieś w międzyczasie wplotła temat komunikacji, możesz też sama poczytać, jest sporo książek na ten temat. Chodzi o różne postrzeganie świata przez kobietę i mężczyznę, i różne sposoby przekazywania tego widzenia.
Dwa przykłady:
- mąż pali papierosy, na Twoje zarzuty odpowiada że Twoja mama też pali, Ty uważasz że to nie ma ze sobą nic wspólnego. Wg niego ma - jak jesteś w swoim domu rodzinnym to zapewne nie każesz mamie (najbliższa osoba w domu pierwotnym) wychodzić na zewnątrz, kiedy pali, każesz mężowi czyli najważniejszej osobie w Twoim obecnym domu. Wniosek dla niego - on nie czuje się tą najważniejszą osobą, taki odbiera komunikat. Nie mówię że palenie, zwłaszcza przy dzieciach, jest dobre. Mówię, o sposobie komunikowania tego stanowiska.
- opisałaś zdarzenie kiedy mąż miał pilnować dzieci, a większość czasu przespał. A co - miał na baczność stać pod ścianą i patrzeć jak się bawią? ;-) On się zajął nimi typowo "po męsku" - skoro jest spokój, nic się nie dzieje, to mogę iść spać, jak coś się dziać będzie, to się obudzę i zrobię co należy. Sądzę że takie było u niego myślenie.
Nawiasem mówiąc wpisuje się to w przykład, który często podaje p. Pulikowski, kiedy żona zgłasza mu problem, że mąż jest nieodpowiedzialny. A co pani mu powierza? Nic, jest przecież nieodpowiedzialny.
No właśnie - ale w ten sposób nigdy odpowiedzialności się nie nauczy....

Różo - piszę to po to, abyś częściej zauważała, że coś co mąż robi i mówi wynika może z jego odmiennego postrzegania świata, a nie ze złośliwości. Będzie wtedy w Tobie mniej frustracji.
A druga sprawa - o tym p. psycholog na pewno gdzieś wspomniała - człowiek na terapii może być męczący, bo walą mu się sposoby, mury, które do tej pory go chroniły, tu - alkohol. Dobrze, że się walą bo były chore. Ale zanim wypracuje zdrowe - musi minąć trochę czasu. A w tym czasie funkcjonują bardzo atawistyczne mechanizmy obronne, w przypadku mężczyzn często jest to właśnie agresja.

Pozdrawiam, Różo, zostań z nami, a ogniska Sycharu szukaj w najbliższym większym mieście, może uda Ci się tam zawitać :-)

Anonymous - 2012-11-10, 10:53

A czy da się normalnie komunikować z alkoholikiem?
Ja mu mówię, że śmierdzi od niego alkoholem, a on na to, że ode mnie gorzej śmierdzi :-(
Ja go pytam, czy coś pił a on mi na to, że to nie moja sprawa.
Ja mu mówię, że czuć od niego alkohol i żeby w takim stanie nie zabierał dziecka na spacer, a on mi na to, że przecież w tym domu nikt go nie zabierze jak nie on...
Żal.
Dzisiaj już wrócił z pracy i już jest pod wpływem...
Nie wiem naprawdę jak mu pomóc :-/
Ostatnie trzy miesiące to bardzo gwałtowne pogorszenie jego choroby :cry:

[ Dodano: 2012-11-10, 11:00 ]
Chciałam jeszcze dodać, że o ile mężczyzna inaczej rozumie tą samą rzecz, o tyle ta rzecz przez to nie staje się inna...
Przykład: jest w zlewie sterta naczyń do zmywania...
Kobieta myśli: szybko zmyję te garki, bo zaraz zaschną i nie dam rady ich odszorować, a za chwilę będzie mi potrzebny zlew, bo trzeba kolację szykować.
Mężczyzna pomyśli: gdzie ta żona? czemu nie zmyła tych naczyń? ciekawe co będzie na kolację?
Nie zmienia to faktu, że naczynia trzeba zmyć...
Kto w tym przypadku powinien nauczyć się komunikacji i prawdłowego "odbioru" zlewu zapchanego brudnymi naczyniami?

Anonymous - 2012-11-10, 12:14

Różo, a kto jest na forum i szuka pomocy, Ty czy mąż?

Chodzi o to, że w przypadku kryzysu ktoś musi zacząć pierwszy naprawiać, jak się będzie czekało na drugiego - można się nie doczekać. Naprawiać zaczynamy od siebie, bo tylko na to mamy wpływ, na nikogo więcej.

Różo, masz prawo czuć się tak jak się czujesz. Ale to co do tej pory robiłaś - nie sprawdziło się, więc pora zacząć robić INACZEJ, stopniowo emocje pójdą za tym "inaczej" :-)

P.S.
Ja w tym przykładzie ze zlewem nie widzę w męskim myśleniu niczego złego. To jest tylko i wyłącznie inne, ale niekoniecznie gorsze.

Anonymous - 2012-11-10, 12:49

RóżaR napisał/a:
Kto w tym przypadku powinien nauczyć się komunikacji i prawdłowego "odbioru" zlewu zapchanego brudnymi naczyniami?
- różo nie wiem czy to był przykłąd o twoim mężu z tymi naczyniami- jeżeli tak to ja już dziś ,kiedy doświadczyłam dobra tego forum i wspólnoty SYCHAR powiem tak.Biorąc pod uwagę wasze problemy to problem ze zlewem i naczyniami nie ejst problemem.
ja dziś jestem szcześliwa bo tez kiedyś jak ty ważne dla mnie były przyziemne sytuacje typu sprzatanie- dziś zobaczyłąm ,że zaburzona komunikacja niszczy wszystko a to u was\ciebie widać jasno jak róznie patrzycie na problem.Rózo dalej pisząc o sobie dziś wiem ,że najczęściej coś dzieje się po coś-ja w moim kryzysie małzeńskim tez nie widziałąm siebie tylko meża , asama mam dużo nabrojone i śmiem twierdzić ,że kazdy znas podobnie tak mam ,nic nie dzieje się ot tak ...jak grom z jasnego nieba. Różo problem alkocholu tez nie powstaje z dnia na dzień- jak było kiedyś ? kiedy problemu nie było,czy zastanawiałaś się nad tym co się u was dzieje ,czy próbowałas rozmawiać z mężem podkreślając twoje obawy i jak się z tym czujesz? czy tylko dajesz takie zwroty jak te
RóżaR napisał/a:
Ja mu mówię, że śmierdzi od niego alkoholem,


pytasz
RóżaR napisał/a:
A czy da się normalnie komunikować z alkoholikiem?
- pewnie jest trudno ale pamietaj ,ze agresja równiez ta słowa wywołuje tylko agresję.
Jeżeli jesteś tu u nas to trafiłas w dobre miejsce znajdziesz na tym forum dużo pożytecznych informacji rad,przejrzyj dużo tu tematów dotyczących problemu alkocholu w rodzinie i nie tylko .pozdrawiam i życzę owocnego czytania. :-D

a na koniec zadam pytanie bo zdajesz sobie sprawę ,że trafiłas na forum osób przede wszystkim rozwiązujących swoje problemy w oparciu wiarę i relację z Bogiem.Różo a więc n ajakim miejscu w waszym małzeństwie jest Bóg. :?:

Anonymous - 2012-11-10, 14:16

gogol napisał/a:
,nic nie dzieje się ot tak ...jak grom z jasnego nieba. Różo problem alkocholu tez nie powstaje z dnia na dzień- jak było kiedyś ? kiedy problemu nie było,czy zastanawiałaś się nad tym co się u was dzieje ,czy próbowałas rozmawiać z mężem podkreślając twoje obawy i jak się z tym czujesz? czy tylko dajesz takie zwroty jak te
RóżaR napisał/a:
Ja mu mówię, że śmierdzi od niego alkoholem,



a na koniec zadam pytanie bo zdajesz sobie sprawę ,że trafiłas na forum osób przede wszystkim rozwiązujących swoje problemy w oparciu wiarę i relację z Bogiem.Różo a więc n ajakim miejscu w waszym małżeństwie jest Bóg. :?:


Serdecznie witam Różo!

Jak gogol podkreśla najważniejsza jest relacja z Bogiem...
Rzeczywiście temat alkoholizmu jest bardzo złożony i trudny...Twoje komunikaty Różo wynikają z lęku i podświadomości braku kontroli nad sytuacją...Czyli dopóki mąż nie pije Ty jesteś bez napięcia, a mąż w napięciu i odwrotnie zależnie od sytuacji...Jest to do przerobienia i nieustannego ćwiczenia z prośbą do Boga o łaskę i siłę do pokonywania samego siebie ...bo przecież ta złość i niezgoda z tym co doświadczasz gdzieś albo się gromadzi albo pojawia w komunikatach....doskonale Cię rozumiem... I oczywiście nie jest tak ,ze Twoją winą jest to ,że Twój mąż pije...TAK NIE JEST...Ja tez nie jestem odporna na trudności , na stres , na mnóstwo przeciwności i nie pije...i nie zawsze przecież było tak ,że zawsze mnie rozumiano i moje potrzeby były spełniane. To jest kwestia wychowania do odpowiedzialności...za siebie i tych których Bóg mi powierzył.
Polecam Ci fil o św Ricie...
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Ona zastanawiała się jak kochać morderce...a my zastanawiamy się jak kochać alkoholików...i samych siebie stawiając granice...Widzisz...to jest bardzo ważne...Pan Jezus pokazuje nam jak kochać siebie najpierw , a potem jak kochać bliźniego...

Zdanie , które postawiło mnie do pionu w tym filmie to słowa matki od św Rity , mówiła o miłości żony do męża..."najpierw zechciej zrozumieć swojego męża..". i powiem Ci ,że nie traci to zdanie na aktualności....Rita żyła zupełnie w innych czasach, a w tych czasach Matka Teresa z Kalkuty również wspomina o głodzie miłości rozumiejącej...
Nie zrozumiesz męża dopóki sama nie zajrzysz w głąb siebie z Panem Bogiem i dopóki sama nie będziesz zmagała się ze swoimi słabościami...I najlepsze co możesz zrobić to zacząć od spowiedzi...i zgłoś się na terapie dla współuzależnionych. I żaden terapeuta i żaden człowiek nie wleje w Ciebie łaski WIARY W BOŻĄ MIŁOŚĆ...bo to jest łaską...( na którą się człowiek otworzy , albo na którą człowiek się zamyka),jedynie może dać świadectwo...
Jezus nauczy Cię wszystkiego jeśli tylko zechcesz i będzie Ci towarzyszył w zmaganiu z umieraniem tego co jest w Tobie i nie pochodzi od Boga...po to byś była wolna...
W Piśmie sw przez Ozeasza mówi Pan..."Pośrodku Ciebie stoję JA - ŚWIĘTY , nie przychodzę po to aby zatracać..." To wszystko jest trudne, ale nie jest trudniejsze od tego czego właśnie doświadczasz...

Módl się do Jezusa Miłosiernego w Duchu sw
http://www.youtube.com/wa...750E78192E9706B

Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim...

Anonymous - 2012-11-10, 15:25

Czy możecie mi wytłumaczyć o co chodzi w tych 12 krokach?
Podobno, można je przejść przez internet, ale nie rozumiem do końca czy one są dla osób uzależnionych tylko, czy np dla mnie też?

Anonymous - 2012-11-10, 17:21

Dla wszystkich ! :mrgreen:
Dla uzaleznionych , nieuzaleznionych , wspoluzaleznionych....
dla wszystkich ktorzy chca , lub czuja ze tego potrzebuja.....
Ja polecam ! :-D

Anonymous - 2012-11-14, 22:52

RóżaR napisał/a:
Nie mam już siły wysłuchiwać tych głupot od niego, nie wiem czy kiedyś mu to wybaczę

Witam
Mam na imię Andrzej i jestem alkoholikiem.
Ostatnie lata 3 swojego picia były prawdopodobnie takim samym zjawiskiem dla mojej żony... ciągłe wyrzuty, złość, pretensje, kłótnie... Bo żona po prostu razem z dziećmi przeszkadzali mi w piciu. Ponieważ byłem nie do wytrzymania na rok żona sie wyprowadziłą. Zmiękłem, ale wtedy jeszcze nie było mowy o alkoholu (pomimo tego, że piwo było na porządku dziennym). Spróbowaliśmy jeszcze raz, ale ja sobie wyhodowałem urazę i żal za to, że mnie zostawiła i zrobiła ze mnie potwora.
Piłem coraz więcej i ostatecznie pewnego dnia moja żona powiedziała mi że to przez alkohol nie możemy się dogadać.... Do szału mnie tym doprowadziła. Okazało sie że w Al- Anon się szkoliłą :)W skrócie powiem, że postanowiłem jej udowodnić, że potrafię nie pić i wytrzymałem 20 dni :) Pochlałem, detoks, odwyk, zapicie psychotropów, szpital psychiatryczny (to mnie przekonało o mojej bezsilności do alkoholu i zaczałem poważnie traktować swój problem), kolejny odwyk, terapia podstawowa, pogłębiona, równolegle mityngi AA, do tej pory terapia indywidualna....Na chwilę obecną mieszkam sam, bo żona sie wyprowadziłą z dziećmi.... No cóż... Zająłem się sobą, bo tyle mogę zrobić- pracować nad sobą.
Wytrwałości i wiary życzę. I dobrych wyborów...

[ Dodano: 2012-11-14, 22:55 ]
RóżaR napisał/a:
Czy możecie mi wytłumaczyć o co chodzi w tych 12 krokach?

W AA brzmią tak:
http://www.aa.org.pl/aa_12K.html
I chodzi o to, żeby zacząć żyć jak Bóg przykazał... najoględniej :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group