Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak walczyc o zonę

Anonymous - 2012-11-07, 15:39
Temat postu: Jak walczyc o zonę
Witam wszystkich.
Proszę Was o wsparcie żona wyprowadziła się na poczatku tego roku po 8-miu latach małżeństwa mamy dwie córeczki.
Nie bylismy idealnym małzenstwem najbardziej brakowało mi bliskości, caly czas byl z tym problem zona czesto mi odmawiala mowila ze tylko o ty mysle tego pragne o tym tylko mozna ze mna pogadac .
A gdy dzieci sie urodzily czulem sie odrzucony. Zona czesto wychodzila sama do kolezanek pogadac, a ja czesto zostawalem z dziecmi i mialem tego dosc. Nikt z nas nie potrafil tego zmienic kazdy czekal na tego drugiego. Poznej pojawila sie zazdrość z mojej strony gdy zona zaczęła rozmawiac z jej pierwszym chłopakiem.
Na poczatku tłumaczyla ze to tylko kumpel przyjaciej a ja nie wierzę w przyjazn miedzy facetem a kobietą.
Zaczeła do niego dzwonic rozmawiac coraz czesciej widzieli sie tez w przedszkolu bo dzieci chodzily do tego samego przedszkola. Bylem zazdrosny zaczalem ja sprawdzac na kazdym kroku (zazdrosc jest okropna) zamiast zaczac dzialac walczyc o nia coraz bardziej ja ograniczalem. W koncu odkrylem ze to jest co wiecej widzialem na jej komorce smsy do niego ktore wyslali to wystarczylo (zona tlumaczyla sie ze nie doszło do niczego miedzy nimi ale ja nie mam pewnosci). Ja tez w sumie ja zdradziłem przeglądając strony erotyczne żona o tym wiedziala.
Ciezko mi o tym pisac rozmyslalem o naszym malzenstwie codziennie co bylo nie tak robieralem na czynniki pierwsze. Teraz juz wiem ze bylem tez egoistą, miałem klapki na oczach, nie słuchałem żony, nie chciało mi sie ale tak sie dzieje jak człowiek robi cos bez Boga.
Załamalem sie troche pogubilem przez ten rok prawie bez zony, co tydzien dzieci sa u mnie jestem sam zona tez. Pozytywne jest to ze sie nawrociłem po wielu latach bez kosciola i modlitwy zblizylem sie do dzieci one teraz sa moim skarbem moim ratunkiem kiedy przychodza mysli by odejsc... zawsze mowie ze nie moge dla nich mam zyc...one mnie potrzebują...
Chodze co czwartek na spotkania modlitewne modle sie duzo rozancem za zone

A ja chce wytrwac w wiernosci co jest dla mnie bardzo trudne ale chce..
Jak w tym wszystkim zaufać Bogu zawierzyc???
Jak sie odnaleźć???

Anonymous - 2012-11-07, 20:56

slavosl witaj, pierwsze co mnie ujęło w Twojej wypowiedzi to to ze przyznajesz sie do błędów i wiesz co zle robiles w Waszym związku, hm..moge Ci tyle doradzić abys byl wytrwały mówię to tak bo kiedyś ja tez odeszlam od swojego męża i nie mieszkaliśmy prawie rok tylko u mnie troszke byla inna sytuacja, i po roku wrocilam fakt teraz tego żałuję bo nic go to nie zmieniło.. Samo to ze zalezy Ci na dzieciach i okazujesz to jest juz dużym plusem ja patrze to z mojej perspektywy bo moj to chyba jeszcze nie dorósł do bycia ojcem a tez mamy dwoje dzieci. Ze spokojem podchodz do tego, tylko pytanie czy rozmawiałes ze swoją małżonka o tym ze zalezy Ci na niej, ze brakuje i chcesz aby wróciła? Co ona na to? Piszesz ze wyslala Ci sms z wiadomością Abys sobie zycie ułożył na nowo, uważaj moze to być pretekst do tego aby ona miala poczucie całkowitej Twojej winy bo tak na prawde sam nie wiesz czy ona nie ma kogoś.. A moze ma tak dobre serce i faktycznie chce tego bo i ona moze myśli o nowym związku? Nie wiem.. Ja pisze to tak jak widze.. Modlitwa na pewno Cie wzmocni bo sama staram ostatnio sie modlić choc jest ciężko bo nie widze efektu ale podobno wiara czyni cuda wiec warto sprobowac i jeszcze raz duzo wytrwałości
Ci zycze:) pozdrawiam

Anonymous - 2012-11-07, 22:55

dzieki za odpowiedz

Na początku bylem zły na nia nie potrafiłem przebaczyć zrozumiec dlaczego odeszła bo ja miałem większy powód żeby odejść. Póżniej jednak otworzyły mi się oczy i zobaczyłem co robiłem źle i że moje zachowanie doprowadziło do tego że ona szukała pocieszenia gdzies po za nami. Zona kiedy odchodziła powiedziała że jestem dzieckiem ze prawidziwy mężczyzna nigdy nie płacze ze nie mam ambicji, jaj, brak mi ikry.
Zawsze bylem spokojnym człowiekiem miałem nagle byc inny. Gdy juz odeszła kazdego dnia załowałem straconych szans ze zniszczyłem miłośc, ze sie nie starałem żona kilka lat przed odejsciem mowiła mi ze juz nic nie czuje do mnie ja jednak to zignorowałem pożniej nasza młodsza córka zdiagnozowano u niej autyzm zajelismy sie nia a nasze sprawy zostały w martwym punkcie i tak jakos do teraz. Wszyscy mi mowia ze sie obwiniam za wszystko a przecież ona tez nie była idealna ale ja juz nie chce oskarzac jej skupiam sie na tym aby pracowac nad soba nad tym co nie grało w naszym zwiazku ale czy to nie jest za pozno.
Chciałbym znowu ja przytulic wziąć za reke, o ile bym dał żeby zrobic jej masaz taki jak lubiała (a mi czasami sie nie chciało), rozmawiac ze soba.
Mówiłem jej ze sie zmieniłem ale ona mi nie ufa wiem ze nie wystarcza słowa potrzebne jest dzialanie, ale widzi sama ze mam dobry kontakt z dziecmi jak sa u mnie to caly czas poswiecam im czytam im bajki na dobranoc itp.
Kiedys powiedziala mi ze zbyt ja naciskam ze zrozumialem juz ze sie zmienilem ale to tak nie działa...
Musze pracować nad soba ale czy starczy mi sił bo tak po ludzku sprawa jest przegrana ale dla boga nie ma nic niemożliwego próbuje zaufac oddac to Jezusowi Matce Boskiej i modle sie...

Anonymous - 2012-11-07, 23:23

dziunia napisał/a:
ja tez odeszlam od swojego męża i nie mieszkaliśmy prawie rok tylko u mnie troszke byla inna sytuacja, i po roku wrocilam fakt teraz tego żałuję bo nic go to nie zmieniło.. Samo to ze zalezy Ci na dzieciach i okazujesz to jest juz dużym plusem ja patrze to z mojej perspektywy bo moj to chyba jeszcze nie dorósł do bycia ojcem


wysłuchaj tego jak to kobiety sa najlepszymi nauczycielkami nawet dla swoich niedorosłych mężów
http://raul1989.wrzuta.pl...sci_raz_jeszcze

chciałas zmian u meża? , a sama zmieniłas sie? tak tylko pytam nie mówisz mi odpowiadac tylko sobie

Anonymous - 2012-11-08, 07:38

marynia..odpowiem Ci tak próbowałam sie zmienic ale i tak nic z tego, moj mąż jest alkoholikiem i z tym nałogiem nie mam juz sił walczyć, dlatego napisalam ze żałuję tego powrotu bo nic to nie zmieniło bo dalej pije, a jak bylam u rodziców to jak przyjezdzal wtedy do dziecka to wydawało sie ze faktycznie sie zmienił bo nie widzialam co tu sie w domu wyprawiało.. Podobno nieźle libacje, od powrotu minęło juz ponad trzy lata to to ze dalej z Nim jestem to tylko zasługa Boga bo czasem szkoda mi tego człowieka, lata lecą a on sie nie zmienia.. Przepraszam ze tak sie rozpisałam nie w swoim temacie.
Anonymous - 2012-11-08, 23:52

nie wiem czy powinienem to robić

przez cały tydzień nie rozmawiamy ze soba tylko gdy kiedy ma przyjechac po dzieci gdy sa u mnie

raz na jakiś czas wysyłam do niej sms np myśle o Tobie
staram jej pomoc jesli jest taka potrzeba i jesli tej pomocy chce

albo lepiej tego nie robic tylko milczeć i modlić się

może utwierdzam ja w tym ze dobrze zrobila ze ja bylem winny ze nie jestem jej potrzebny...?

próbuje ją namówic aby poszła na spotkanie modlitwne i modlitwe o uzdrowienie proszę modlcie się aby chciała tydzień temu prawie sie udalo...

Jezu ufam Tobie

Anonymous - 2012-11-09, 00:07

Sławek...
Jeśli mogę Ci coś doradzić, to zainteresuj się tym:
1. Film "Ognoodporny"
2. Film "Spotkanie"
Oba znajdziesz na Youtube.

Posłuchaj też sobie kazań i wykładów ks. Pawlukiewicza i Jacka Pulikowskiego.
I na koniec zajrzyj do wątku TB77 na listę 34 kroków. Może one dadzą Ci coś do myślenia.

Wspieram modlitwą.

Anonymous - 2012-11-09, 09:04

Jeśli o tym samym "Sekrecie" myślimy - będę polemizować.

To już któreś polecenie tego materiału tutaj, o ile pamiętam. Powstrzymywałam się z reakcją, bo nie wiedziałam, czy moją polemiką nie wprawię kogoś w jeszcze gorszy zamęt.
Zaznaczę przy tym, że cenię ludzkie sumienie i wewnętrzną dojrzałość ludzi (chodzi mi o 'indeksy materiałów zakazanych' co bywa przydatne ludziom niedojrzałym, ale jakie mamy prawo innych za takich uważać ;). Rozumiem aż zanadto zjawisko synchronizacji z autopsji (a może to taka kobieca intuicja ;) Sporo o tym pisał, Jung jeden z oficjalnych 'ojców psychologii' i twórca jednej z klasycznych, żeby nie powiedzieć pokrytych patyną czasu, teorii osobowości. Dodam, że znajomość Junga płynie z podstaw uniwersyteckich, bo zaraz ktoś odnajdzie link świadczący, że New Age korzystał z Junga. Nada mu 'etykietkę', i tym, nieświadomie erystycznym, sposobem wsadzi na listę lektur zakazanych ;) Żyjąc wg ww filmu można być potwornie destrukcyjnym dla otoczenia zachowując przy tym wysoki poziom samozadowolenia. Ale zamiast podporządkowywać sobie rzeczywistość sacrum- swoim pragnieniom, chcę szukać woli Boga i jego zamysłu. Moje pragnienia nie są aż tak uporządkowane. Tzn. są uporządkowane na tyle, na ile zmierzam do świętości. Jednak choć chcę zjednoczenia z Bogiem i zatopienia się w jego istocie, nie jestem Bogiem. Dla mnie odpowiedzią na ten film były m. in. słowa Jezusa w Ogrójcu. I to była odpowiedź z głębi mojego serca. Cofnęło mnie. Nie dlatego, że ktoś powiedział, że 'to złe i nie godzi się na takim forum' itd. Dlatego, że moja istota to odrzuca. Gdyby mi ktoś zakazał, mogłoby się wydawać, że zabiera mi jakieś dobro. A ja chcę iść jeszcze lepszą drogą, chcę większego dobra. Chcę wszystkiego. Chcę samego Boga takim jaki jest. A On jest Święty, jest tajemnicą dla mnie, nie wiem jak spotka mnie jutro. On daje mi dobro ponad wszystko czego mogłabym sama z siebie pragnąć, ponad każde wyobrażenie jakie mogłabym sama z siebie mieć. Daje mi radość, ponad radość jaką moje emocje umieją wyprodukować. Szukając jego woli najpełniej przeżyję moje życie, najowocniej, najbardziej "na całego". Im bardziej się do niego zbliżam tym bardziej czuję smak życia. Nie iluzorycznego.
Modlę się też modlitwą Jabesa "Obyś mi skutecznie błogosławił..." BTW: Ciekawe dlaczego ludzie wschodu dążą tak wyraźnie do wyzbycia z pożądań? Może wiedzą, używając nomenklatury tego filmu, jeżeli już trzeba, co 'przyciągną' w swoim wewnętrznym nieuporządkowaniu..To jeszcze jedna z luźnych myśli (niekoniecznie uczesanych) dla wielbicieli ww materiału. Powiem też że przy pewnym stopniu znajomości filozofii, religioznawstwa (jak do tego tematu odnosiły największe systemy religijne) i psychologii można uznać ten materiał za niezbyt odkrywczy i wyrafinowany.Jeżeli coś z tego co napisałam w kimś wrażliwym miałoby spowodować jakikolwiek zamęt, niech mnie nie słucha, tylko trzyma się, choćby najprostszym sercem pojmowanej, wiary w Boga. Lepiej na tym wyjdzie. Moje przemyślenia, to tylko moje przemyślenia, ułomne i nieuczesane, na mojej własnej drodze.

Sławku - przepraszam za tak długą dygresję w Twoim wątku, w ogóle Tobie nie pomocną. Zebrało mi się. Mogą to moderatorzy gdzieś przenieść :)


Walcz o żonę (nie mam uczulenia na słowo 'walka' chyba, że za często w czyimś słowniku się pojawia). Może zauroczysz ją na nowo :)

Wzmacniasz się w modlitwie i szukasz wsparcia - super. Bo jak tu pięknie mówią - ratownik musi stać na skale, aby kogokolwiek innego podnieść.

Warto mieć świadomość, że zmieniasz się dla siebie. Ty dojrzalszy i żyjący pełniej. To samo w sobie jest ważne. A czy żona zauważy? Czy kiedykolwiek zachce, choćby przed sobą, przyznać że się zmieniłeś, to inna sprawa. I nie powinna, moim zdaniem, rzutować na Twoje samopoczucie.
Rób to co uważasz za słuszne (tzn. dbaj o rodzinę i swoją kobietę, bo Ty tak chcesz, bo taka Twoja rola). Nie będziesz zawiedziony, jeśli to zostanie odrzucone. To zupełnie nie istotne jak zareaguje żona. Rób swoje.
Podam Ci przykład domowy- banalny, ale oddający, o czym myślę. Jeżeli druga strona jest permanentnym brudasem - możesz za nią sprzątać i ciągle mieć żal, że ta druga osoba się nie odwdzięcza i czasem go wyrażać w sporadycznych awanturach. (Możesz oczywiście nie sprzątać wcale lub wynająć pomoc domową, co też jest czasem dobrą opcją).
Możesz też powiedzieć sobie - zrobiłam już wszystko, aby przekonać brudasa do porządku. I nie mam na niego wpływu. On/ona nie chce. Nie obchodzi go to co dla mnie ważne. Trudno. To na ile sprzątam u siebie, to moja sprawa. Robię tylko tyle, ile chcę ja sama i niczego nie oczekuję w zamian. To mój dom i działam wg mojego pojęcia tego co uważam za słuszne. Np. odgarnę sobie o ten kawałek dla siebie i dzieci. I nie myślę co na to mąż/ żona. W każdym razie wykonując czynności domowe działam na podstawie mojej decyzji, nie pielęgnując w sobie żalu, że ten drugi w tym czasie odpoczywa. Na nic nie czekam. Oczywiście nie jestem zwolennikiem wyręczania swojej drugiej połówki we wszystkim lub dogadzania, kiedy potrzeba twardej miłości. Zupełnie nie o to mi chodzi, ale pewnie rozumiesz. W każdym razie kiedy odczuwam żal z powodu 'braku wdzięczności' to sygnał, że ciągle jestem 'zewnątrzsterowna' za bardzo, a to mnie zawstydza, może to taka pycha ;)
Oczywiście to tylko analogia.

Ciesz się w Bogu. On sam Cię podtrzyma. Dlaczego Twoje uczucia miałyby być tak uzależnione od drugiej osoby? Kto nam odda choćby jeden dzień zgryzoty? Czy Pan Bóg kazał mi się zamartwiać reakcją męża/żony?
Czy szukać ich dobra- tak, aby i oni byli bardziej zdolni do miłości?

Życzę Wam powodzenia i odnowienia Waszej miłości.

Anonymous - 2012-11-09, 13:06

dzięki za odpowiedz

to co napisałem poprzednio to doradził mi ksiądz który mnie dobrze zna i to on mi zasugerował taka postawe
ze powinienem zaczac o nia walczyć delikatnie dawac jej do zrozumienia ze mi zalezy a drugi ksiadz u ktorego bylem na spowiedzi z calego zycia podsunał mi taki temat 5 jezyków miłości.
Dzieci nas łącza one wciaz powtarzaja ze chciały zebysmy byli razem...
Mam jeszcze inny problem jestem za miekki chcialbym byc twardszy
Zona na odchodne powiedziała mi ze jestem dzieckiem ze prawdziwy mężczyzna nie płacze jest twardy jak skała. U mnie trudno jest z podejmowaniem decyzji, za dużo myśle o ty wszystkim mam spowolnione ruchy i cieżkie myślenie, mówią mi często "sie zawieszam" w pracy.
Przeciez miałem prawo sie załamac gdy wszystko sie tak potoczyło.
Ona miała trudne dziecinstwo i ja tez u mnie tata od szkoły średniej ma depresje az do teraz. Jest juz ciezka depresja nie chce mu sie wstac z lóżka cokolwiek zrobic i wiem ze depresja jest dziedziczna. Jak czytałem artykuł o tym jaki powinien byc mężczyzna to daleko mi do wzoru...
Ona chce kogos kto bedzie ja wspierał sluchał na poczatku gdy odeszła bylem skupiony na swoim cierpieniu i to ja sam potrzebowałem wsparcia.. ale potem na modlitwie o uzdrowienie usłyszałem słowa przestan juz płakac zostaw przeszłość zaufaj mi ja wyprostuje wszystkie twoje drogi od tego czasu staram sie zawierzyc wszystko Bogu i ten proces trwa.

Wiem jedno i tego jestem pewien że kocham ją i nasze dzieci.

Anonymous - 2012-11-09, 15:41

Pewnie warto popracować z terapeutą.
Moim zdaniem warto odróżnić depresję, którą warto leczyć, od temperamentu, który warto w sobie pokochać. Widziałam bardzo silne osobowości introwertyczne, flegmatyczne. Nie znam Cię oczywiście. I nie jestem facetem, żeby definiować wizję męskości. Ale jakiś stopień samoakceptacji jest w przypadku każdej płci pociągający. Ty możesz być bardziej i pełniej sobą.

Tymczasem powtarzasz sobie coś na kształt: "nie jestem taki jak oczekuje żona", "jestem słaby", "wpadam w depresję", "nie mam siły się stać takim jakim ona chce", " no to sprawa beznadziejna". Trochę masz przekichane z taką narracją w głowie :)
Od strony poznawczej takie myśli sobie warto przeciąć.

Część facetów pewnie poddała by Ci sposoby jak potraktować 'po męsku' żonę i nosić maskę silnego faceta. Może nawet by zadziałało. Ale maski spadają, dopóki nie zrastają się z nami na dobre. To jest ta powierzchowna strona.

Jeżeli 'zainwestujesz' w faktyczną zmianę od wewnątrz, z Bogiem, na całego - z czasem ta zmiana będzie promieniowała na zewnątrz. Tylko, że to już nie będzie Cię aż tak obchodziło ;) Zresztą siłę (wiary) dostajemy od Boga często dla innych, tylko po to aby ktoś został wzmocniony. Pan Bóg ma najbardziej prawdziwą wizję Ciebie, tego kim możesz się stać, jakie jest Twoje przeznaczenie. Trzeba czasem lat na zmianę. Ta droga jest realna, jest możliwa.

Pewnie znajdziesz swoje własne, sposoby zauroczenia na nowo swojej żony :)

Anonymous - 2012-11-12, 12:07

mam nadzieje
dzieki

[ Dodano: 2012-11-18, 17:02 ]
Stało się najgorsze z możliwych w końcu żona kogoś ma sąsiad ktory mieszka obok jej mieszkania i od ktorego odeszła żona z dwójką małych dzieci.
Nie spałem tej nocy mam w sobie wszystkie najgorsze uczucia juz chyba jej nie kocham juz nie mam siły czemu mam byc dalej wierny a ta druga strona sobie używa.
Dla niej seks nie byl wazny a tu prosze mydliła mi oczy ze juz nie potrzebuje facetow a ja potrafilem wytrwać rok czasu i codziennie sie modlilem poscilem ile jeszcze trzeba. Mam tego dosc wszytko we mnie umarlo nic nie czuje oprocz złości i bólu...

Dlaczego nie moge byc szczesliwy jestem tylko czlowiekiem...

[ Dodano: 2012-11-19, 00:11 ]
teraz mi go chciała przedstawić a ja na zeby do mnie nie podchodzil
Jak ona mogla dopiero co sie dowiedzialem a juz mam podac mu reke jakas porazka

Pozniej do niej zadzwonilem i rozmawialismy wreszcie ze soba tak jak dawniej...
Dowiedzialem sie ze zona odszedla od niego bo byl za dobry ???
Wreszcie znalazla kogos kto jej pauje pod kazdym wzgledem.

Nie mam juz szans u niej. Zastanawiam sie czy wogole ja ją kochałem ona nie czula sie kochana nie bylem dla niej partnerem nie słuchalem ja nie rozmawialem.

To juz koniec...

Ale jak ja mam dalej życ po co na nia czekac ...

Anonymous - 2012-11-19, 09:44

slavosl napisał/a:

Wiem jedno i tego jestem pewien że kocham ją i nasze dzieci.


I tego się trzymaj.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group