Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co robić?

Anonymous - 2012-11-08, 16:13

Moja żona twierdzi, że już z nim nie będzie. Że albo sama, albo ze mną ale musi mieć czas na podjęcie decyzji. Niby boi się, że już mnie tak nie pokocha jak 10 lat temu. Pewnie to tylko głupia wymówka. Z kochankiem jednak cały czas ma kontakt w pracy i wydaje mi się, że ściemnia, że nie bierze go więcej pod uwagę. Do zerwania z nim próbowali nakłonić ją chyba wszyscy, którzy o tym wiedzą, jej mama, ja, jej przyjaciółka. Dla wszystkich to już jest absurdem, że jeszcze się z niego nie otrząsnęła. To już jest brak szacunku dla samej siebie. Śmieje się z jej żony, która wybacza mu wszystkie upokorzenia, które przez niego przeżyła, a nie zdaje sobie sprawy że sama może za chwilę podzielić jej los.

Po raz kolejny zdaję sobie sprawę z tego jak jestem bezradny. Mogę zmieniać tylko siebie, a na nią nie mam żadnego wpływu. Ten mój dramat trwa już prawie 3 miesiące i odbija się na moim zdrowiu, pewnie powinienem się pogodzić z tym że już nie mam żony i zająć się tylko sobą. Ale jak to zrobić?

[ Dodano: 2012-11-08, 21:16 ]
Przy okazji czy ktoś mógłby napisać jak wygląda taka terapia po zdradzie w poradni rodzinnej? Czego się spodziewać?

Anonymous - 2012-11-09, 12:36

Skoro Twoja żona rozpoznaje postawę kochanka jako niszczącą - to tylko wystarczy konsekwentnie wyciągnąć wnioski ze swojego rozpoznania. I iść za tym rozpoznaniem nawet jeśli to trudne. Możliwe, że żona naprawdę szczerze chce próbować z Tobą. Ale jak to możliwe bez definitywnego zerwania kontaktu z tym człowiekiem, tego nie rozumiem. Wychodzenie z tego potwornego 'zakręcenia' to jest proces. To trwa i jeszcze przez jakiś czas jest się zwichrowanym i opowiada się głupoty. Ale na dobre naprawianie rozpoczyna się po zerwaniu kontaktu - całkowicie i bezapelacyjnie. Nic Ci nie będę radzić. Raczej dzielę się tym co dane mi było zrozumieć. [O sobie unikam pisania - nie za względu na siebie, ale ze względu na moich bliskich. No ale znalazłam pomoc fachowców w realu :)]

Co do terapii - to zależy z jakiej korzystasz. Są różne szkoły, różne podejścia. W każdym razie nie szczędź czasu na szukanie kogoś kto jest dobry. Kto szanuje Twoje wartości. Terapia jest mniej dyrektywna od poradnictwa. Raczej daje szansę na zmianę, pomaga postawić sobie pytania, zidentyfikować schematy, w które wchodzimy, być bardziej świadomym siebie i relacji, czasem całego systemu rodzinnego. W terapii raczej nie uzyskamy porad co robić - to byłoby poradnictwo. Czas interwencyjnej krótkiej terapii w takiej sytuacji potrafi być dość burzliwy. Warto wtedy nie podejmować żadnych decyzji gwałtownie.

Anonymous - 2012-12-27, 11:58

Wracam po dluzszej przerwie i prosze Was o wsparcie w modlitwie.

Wydawalo mi sie, ze wszystko w moim malzenstwie powoli zaczyna nabierac wlasciwego kierunku. Mialem taka nadzieje. Podjelismy z zona wspolna terapie, jestesmy po dwoch takich spotkaniach, ktore daly nadzieje na odbudowanie zwiazku.

Poltora tygodnia temu obiecalem na terapii zonie, ze nie bedziemy wracac do przeszlosci. Bedziemy zyc tu i teraz, normalnie, tak jak chciala. Trzymalem sie w tym postanowieniu, bylem radosny, staralem sie aby kazda chwila spedzona razem byla mila. Zona nawet to docenila.

W dzien wigilii zaczalem wyczuwac, ze zona mimo wszystko znowu ode mnie sie oddala. Do tego przy kolacji lamiac sie oplatkiem zyczyla mi szczescia w milosci co dalo mi do myslenia. Staralem sie nadal trzymac obietnicy i nie wracac do rozmow na trudne tematy. Nastepnego dnia bylismy nawet razem w kosciele. Zona w kosciele plakala i modlila sie o rozum.

Po powrocie z mszy zaczelismy rozmawiac i zona przyznala sie, ze oddala sie ode mnie bo jakos tego nie czuje, zeby mogla odwzajemnic mi uczucia. Ze traktuje mnie bardziej jak przyjaciela niz partnera. Przyznala, ze nie potrafi definitywnie skonczyc z kochankiem, bo trudno jest zrezygnowac z kogos kogo sie kocha :(

To mnie dobilo. Liczylem na to, ze razem wykonamy krok w przod jak radzil terapeuta i przetniemy bledne kolo. Ja nie bede nawracal do przeszlosci, ani wypytywal o niego, a zona definitywnie zakonczy z nim kontakty.

Nie wiem juz jak mam rozmawiac z zona, zadne argumenty nie dzialaja, ani dotyczace wiary, ani tego ze cena ich zwiazku bedzie krzywda obu rodzin. Ani ryzyko jakie za tym idzie. Przeciez 3 razy kochanek jej uciekl kiedy ona czekala na niego, az przyjedzie po nia i po jej rzeczy. Czwartym razem miala wiecej rozumu i wycofala sie sama. Teraz ma pokuse podjecia piatej proby. Kochas nadal mieszka z zona i nie ma odwagi wyjsc z domu pierwszy. Namawia moja zone zeby odeszli razem w tej samej chwili. Czy tu mozna mowic o jego milosci do niej? Nie wiem jak ona moza tego nie widziec i wszystko w nim wybielac.

Prosze pomodlcie sie za nas. Ja ciagle sie modle o nawrocenie zony.

Anonymous - 2012-12-27, 19:11

Cytat:
Nie zrezygnowali nawet z imprezy firmowej pod koniec tygodnia, a na poprzedniej uprawiali seks. Wszystkie 3 próby zakończenia romansu to była jego decyzja. Dopiero po 3 razie przeprosiła mnie, pytała jak mogła być tak naiwna, cieszyła się że nie zdążyła się wyprowadzić z domu z dzieckiem, a nawet zapytała mnie czy możemy być jeszcze małżeństwem. Wystarczył dzień czy dwa, a ona dalej zaczęła za nim tęsknić i powróciły kontakty. Zaczęliśmy w tym czasie próbować coś razem, mówiła że na pewno więcej do niego nie wróci, że już jest spalony. W ciągu ostatnich paru dni już ta pewność jej minęła.


Wydaje mi się jak to czytam, że twoja żona przede wszystkim potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Nie chce zostać sama. Związek z kochankiem to ryzyko, może się nie udać, tym bardziej, że 3 razy zrywał. W razie "w" ma ciebie, gdzie wraca gdy z kochankiem jej nie wychodzi. Widać to po powyższym wpisie, to kochanek zrywał, a gdy zrywał to wracała do ciebie i przepraszała. Dla mnie to chora sytuacja. Chyba nie jest z tobą z miłości, tylko ze słabości i strachu przed samotnością. Nie wiem jak możesz się na to godzić, uprawiali seks?!... wielu mężczyzn po takiej informacji nie wpuściłoby żony do domu. Mam wrażenie że ona tobą manipuluje a ty wierzysz w jej kłamstwa i sam okłamujesz siebie...

Anonymous - 2012-12-27, 22:47

Tak uprawiali seks i wiem, ze wielu mezczyzn odprawiloby zone z walizkami. Zauwaz jednak, ze w Sycharze sa osoby, ktore maja dzieci pochodzace z takich pobocznych romansow, a mimo wszystko zdecydowaly sie wybaczyc i podjac probe odbudowy malzenstwa.

Zona wykonala jak dotad jeden powrot do mnie, i nie po ich 3. rozstaniu tylko jak sama mowi po 4. ktory nastapil z jej strony. Podobno docenila wtedy moja przemiane i zaczela miec wyrzuty sumienie, poczula ze jakos mnie tam jeszcze kocha. Czy tak bylo naprawde nie wiem, musialbym przeprowadzic sledztwo, albo wypytac jej kochasia, ale nie chce tego robic. Wiem, ze walka z zona i probami obnazania jej ewentualnych klamstw niczego nie osiagne poza zniszczeniem tego co jeszcze miedzy nami jest.

Teraz mimo, ze jestesmy razem to zona nie bardzo wierzy w to, ze jej uczucia do mnie moga sie zmienic skoro zakochana jest kims innym. Dalismy sobie czas do konca roku na to, zeby podjela decyzje, w ktorym zwiazku chce byc, definitywnie konczac jeden z nich.

Modle sie nadal do Pana Jezusa, aby przemowil do mojej zony, chociaz z kazda chwila moja wiara w ocalenie naszego malzenstwa maleje. Byc moze Pan Bog ma dla mnie inny plan niz bycie mezem.

Andrzej - 2012-12-28, 01:30

TB77 napisał/a:
Teraz mimo, ze jestesmy razem to zona nie bardzo wierzy w to, ze jej uczucia do mnie moga sie zmienic skoro zakochana jest kims innym.


Z całego serca życzę Ci, abyś uważnie przesłuchał nagranie pt. "Czym miłość nie jest" ks. Marka Dziewieckiego, gdzie pokazane jest sedno sprawy - http://youtu.be/uFeDm4oW-u4 .

Po drugie, wysłuchał ostatnich rekolekcji ks. Marka, które dostępne są na stronie - http://www.skaryszewska.pl :
1. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
2. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
3. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3
4. dzień – https://www.dropbox.com/s...xDziewiecki.mp3

I po trzecie (a może nawet po pierwsze), nagranie "Kapitanie, dokąd płyniecie?" ks. Piotra Pawlukiewicza - http://archive.org/details/xpiotr .

Od siebie dodam, że aby zrozumieć i zaakceptować prawdę, że uczucie nie jest miłością, potrzeba czasu...

Anonymous - 2012-12-28, 14:21

Dzieki Andrzeju. Ja to wszystko juz pewien czas temu dobrze zrozumialem. O roznicy miedzy uczuciem a miloscia zona tez slyszala z ust terapeutki.

Niestety, widocznie nie potrafi sie wysilic zeby to zrozumiec. Mowi, ze chcialaby sama miec ochote sie do mnie chocby przytulic a tego nie ma, bo kocha kogos innego i do niego chce sie przytulac, calowac, kochac i realizowac ich wspolne marzenia. Jestem bardziej niz przekonany, ze tam milosci nie ma. Jest raczej egoizm, ktory jest wrecz zaprzeczeniem milosci. Wiem, ze milosci nie da sie zbudowac potajemnymi spotkaniami, rozmowami na FB czy seksem w krzakach lub na tylnym siedzeniu samochodu.

Ze swojej strony wyglosilem juz zonie wiele kazan, podsuwalem do przeczytania lub wysluchania pewne rzeczy. Obejrzelismy razem Spotkanie i Ognioodpornego. Zmienilem sie, aby zachecic i ja do pracy nad soba. Niestety, zauroczenie kochankiem jest tak silne, ze na wszystkie inne argumenty i sygnaly jest glucha. Ma tylko jakby jakies momenty opamietania, ale sa one tylko chwilowe.

Mysle, ze zrobilem co w mojej mocy, aby uratowac to malzenstwo. Reszte zawierzam Panu Jezusowi. Chyba w chwili obecnej powinienem przede wszystkim skupic sie na dziecku i uchronic je przed katastrofa, bo zona zawsze chciala zabrac dziecko ze soba.
I to nie dlatego, ze tak bedzie lepiej dla dziecka, a dlatego ze tak bedzie lepiej dla niej.

Ona chyba faktycznie potrzebuje sama spasc na samo dno, aby zrozumiec cos wiecej.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group