Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - odszedł ode mnie mąż...

Anonymous - 2012-10-28, 10:34

Dapchny piszesz :
Cytat:
W żadnym wypadku nie szukam dla siebie usprawiedliwienia. Bo to co zrobiłam jest okrutne. Zdaję sobie z tego sprawę. Zdawałam już dużo wcześniej.


Nie napisałem , że TY szukasz usprawiedliwienia , a już na pewno nie teraz .
Zdrada jest moralnym złem i każdy podświadomie nawet czuje ,
że "ZROBI coś nie tak" ( czas jeszcze przed zdradą )
a jednak ciągnie go
więc szuka argumentów że w gruncie rzeczy NIE ZROBI nic złego ,
tak naprawdę oszukuje sam siebie .
( tak np. małżonek taki niedobry , a przezież każdy potrzebuje czułości ,
a ta biedna ona , on - tacy skrzywdzeni przez swoich )
Można się zakochać , zauroczyć ( nawet w spowiedniku )
ale chyba nie trzeba od razu iść z nim ( z nią ) do łóżka ?
Miłość ( TA PRAWDZIWA , dojrzała ) stawia tu wg. mnie BARIERĘ ( wrota prawdy ) .
Jeżeli naprawdę kocham i właśnie DLATEGO że kocham , nie pójdę z Tobą do łóżka .
............... no chyba , że coś ze mną nie tak :roll: ..... :mrgreen:

Tolek , za modlitwę dziękuję . ;-)
Nowego wątku nie będę zakładał, bo sporo już na forum o zdradzie ,
ale jak chcesz załóż Ty , w końcu nigdy dość wiedzy .

Daphne piszesz :
Cytat:
Ale ciężko mi jest pojąć to, że dopiero po dwóch latach mąż stwierdził, że tak na prawdę nigdy o tym nie zapomniał.

Wydaje mi się , że mylisz zapomnienie z przebaczeniem .
Zdarzył się pewien FAKT , nie da się zapomnieć , zresetować pamięci ( pomijam eksperymenty ) .
Wybaczenie to jedna z najtrudniejszych rzeczy na świecie ,
można "wybaczać" na różnych poziomach świadomości .
........ np. tylko powiedzieć słowo - wybaczam , tak najpłycej
Super wybaczać to potrafi chyba tylko sam Bóg ,
.......... ALE !!!!!!!!!!!!!!
Zaraz , zaraz ......................... przecież Ty sama nie wierzysz :mrgreen:
że nawet Bóg potrafi zapomnieć i wybaczyć ( Twoje winy )
.......... a jednocześnie wymagasz tego od męża . :mrgreen:
............................ TAK , ja rozumiem
mąż nie powinien "wiecznie" szantażować cię i wyciągać tej zdrady , tu zgoda .

Daphny piszesz :
Cytat:
Planował dziecko, wakacje i inne rzeczy? Patrzył w oczy, mówił, że kocha a na następny dzień stwierdził, że jednak do siebie nie pasujemy? Bo to nie działo się stopniowo. W niedzielę było ok, w poniedziałek rano odwiózł mnie do pracy a wieczorem już nie wrócił do domu.


Jeżeli istotnie "tak z dnia na dzień"
to ta zdrada
nie wydaje mi się przyczyną ( przynajmniej bezpośrednią )
jego odejścia .

P.s.
Nawiasem , wspomniałaś , że mąż nie był bierzmowany .
Czy jest to wymóg KONIECZNY ważności małżeństwa ?
( takie pytanie do wszystkich )

Anonymous - 2012-10-28, 11:48

A co, jeśli on również ma coś na sumieniu? Boi się przyznać i zwalając całą winę na mnie w jakimś sensie się usprawiedliwia?
Od początku twierdził, że nikogo nie ma. Że chce być teraz sam... Po jakimś czasie jednak dowiedziałam się od naszych wspólnych znajomych, że już od maja utrzymywał bliższe stosunki z naszą koleżanką... Owszem, często ze sobą rozmawiali, bo ona pracuje w tym samym budynku co on. Mąż jednak nigdy tego nie ukrywał. Mówił mi że prawie codziennie do niego przychodzi w czasie przerwy i żali się (zostawił ją chłopak po 4 latach związku- de facto, nasz wspólny kolega). Nigdy nie uważałam jej za zagrożenia - ma 22 lata, nie studiuje, nie jest zbyt "bystra". Przepraszam za takie stwierdzenie, ale rzadko kiedy można było z nią porozmawiać na jakiś sensowny temat. Pewnego dnia dowiedziałam się, że całe męskie towarzystwo zerwało z nim kontakt. Nie chciał mi jednak powiedzieć dlaczego... Dowiedziałam się, że powodem było właśnie to, że kręcił z nią. Dostałam smsa od kolegi, w którym napisał, że z "frajerem" nie będą się zadawać a ja kiedyś wszystkiego się dowiem... Zaczęło mnie to męczyć i zrobiłam rzecz straszną. Nigdy wcześniej w żaden sposób go nie sprawdzałam, ufałam mu. Wtedy jednak sytuacja była wyjątkowa. Weszłam na jego skrzynkę mailową, bo nie zmienił hasła. I zamarłam. 15 sierpnia, czyli 2 tygodnie po odejściu ode mnie, wysłał zdjęcie tej dziewczyny do swojej matki... Teraz wiem, że powinnam zachować to dla siebie, ale wtedy emocje wzięły górę i zadzwoniłam do niego... Wyparł się oczywiście wszystkiego. Stwierdził, że ktoś widocznie zaplanował to sobie z premedytacją, wkradł się na jego skrzynkę i wysłał to zdjęcie. Poza tym wcale by się nie zdziwił, gdybym to ja zrobiła, skoro znam hasło... Spotkałam się również z tą dziewczyną. Oczywiście wyparła się, że coś ich łączy. Wiedziała o tych plotkach, ale jak stwierdziła, nie dementowała ich, bo było jej to na rękę. Mogła tym samym wbić szpilkę byłemu...
Także ta cała sytuacja nie jest wcale taka oczywista jakby się mogło wydawać. Teraz zauważam pewne sygnały jeszcze sprzed rozstania, które mogą świadczyć o tym, że on również wdał się w romans... Zdarzało mu się kilka razy wracać do domu w środku tygodnia późno w nocy. Nie odbierał wtedy telefonów, bo twierdził, że był na degustacji i nie miał możliwości... (pracuje w branży winiarskiej). Już pierwszego dnia, kiedy odszedł, zdjął obrączkę. Zmienił totalnie styl ubierania się, fryzurę, perfumy, zrobił sobie nowy tatuaż... Więc co, jeśli to ciągłe wypominanie mojej zdrady to tylko usprawiedliwienie dla siebie? Może sam nie jest w stosunku do mnie w porządku? Może myśli sobie, że ma do tego prawo, bo ja też go skrzywdziłam... Nie chcę go śledzić, sprawdzać. Ale wiem, że każdy weekend spędza w klubach na mieście. Co może robić z nowymi kolegami, którzy też w większości są singlami? Myślę, że sam się w tym wszystkim pogubił. Powiedział mi jakiś czas temu, że gdyby do mnie wrócił straciłby do siebie resztki szacunku. Że duma i honor mu na to nie pozwalają. Co, jeśli się boi? Wstydzi tego, co możliwe, że zrobił? A ranienie mnie i odrzucanie jest tylko sposobem na radzenie sobie z tym?

Anonymous - 2012-10-28, 11:48

Cytat:
A ja nie sprzeciwiłam się. I sama się oddaliłam od Boga i Kościoła. Jest mi teraz strasznie wstyd... Bo w sytuacji, gdy moje życie wywróciło się do góry nogami zwracam się do Niego... Jak można przyjąć kogoś, kto Cię odrzucił? Co zmieni moje postępowanie, jeżeli mąż jawnie twierdzi, że jest ateistą... Nie zaciągnę go przecież siłą do kościoła... Modlę się o niego cały czas. Modlę się, żeby się nawrócił. Uwierzył. Zaufał...


przypowieść o zaginionej owcy : "Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nch, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie szuka tej zaginionej, aż ją znajdzie? A kiedy ją znajdzie, bierze ją z radości ana ramiona. Po powrocie do domu, zwołuje przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłęm moją zaginiona owcę" . Mówię wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika. który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. "

ja tez tak myslałam i czasem też myślę że kim ja jestem takim nędznym robakiem , dlaczego ktos tak wielki jak Bóg miałby sie zainteresowac własnie mna jeżeli wokoł jest tylu dobrych ludzi, tez mi wstyd że proszę i dostaje a nie odwdzięczam sie że obiecuję a nie dotrzymuję słowa a jednak On jes ciagle obok mnie i podnosi kiedy ja ciągle upadam
piszesz oddaliłam sie od Boga i kościoła , sprobuj na nowo sie zbliżyć to nie sprawi że nagle wszystko ułozy sie po twojej mysli ale osiągniesz tak potrzebny ci w tej chwili spokój a wtedy trzezwo i z dystansem spojrzysz na swoja sytuację :->

Anonymous - 2012-10-28, 13:20

Daphny ,
nie myślałaś o pisaniu powieści ? :mrgreen:
.......... każdy następny Twój post sprawia , że "napięcie" narasta
a historia pełna intrygujących zwrotów akcji
( a przecież tak naprawdę - to zwyczajna klasyczna historia :shock: )

....... no trochę sobie pożartowałem , a teraz na serio

Cytat:
A co, jeśli on również ma coś na sumieniu? Boi się przyznać i zwalając całą winę na mnie w jakimś sensie się usprawiedliwia?

......... cóż , podałaś pewne fakty , sama wyciągnęłaś jakieś wnioski

Przyszło mi do głowy - zatem wybacz mu , powiedz mu "wybaczam"
ale w tym momencie
to chyba zły pomysł .
To byłoby powiedzenie - ok , miałeś do tego prawo , po tym co ja zrobiłam .

Oczywiście , na podstawie jednego postu , Twojego
ja nie zawyrokowałbym - zdradził , ale "poszlaki" jakieś są ........... niestety

ZATEM - macie oboje sporo do zrobienia .
Chyba Ty jesteś "bardziej uprzywilejowana" ,
bo zdązyłaś już przetrawić problem zdrady ,
a co najważniejsze - załapałaś kontakt z Bogiem
................. i utrzymój tą łączność ( zwiększaj transfer )

Anonymous - 2012-10-29, 11:47

mare1966 napisał/a:
Daphny ,
nie myślałaś o pisaniu powieści ? :mrgreen:
.......... każdy następny Twój post sprawia , że "napięcie" narasta
a historia pełna intrygujących zwrotów akcji
( a przecież tak naprawdę - to zwyczajna klasyczna historia :shock: )
[/b]



Jak chcesz Mare pomóc takimi tekstami?

Historia każdego kto pisze wyjątkowa, jest tej osoby niepowtarzalnym życiem.

I czy to ta osoba i ten etap (?) aby snuć wywody o draństwie zdrady (gwoli odpowiedzialności za wszystkich którzy tu kiedykolwiek wejdą (?) To jest ta konkretna osoba, którą warto zrozumieć

Anonymous - 2012-10-29, 13:16

Po raz kolejny napiszę, że zdaje sobie sprawę z tego, co zrobiłam. To nie jest świeża sprawa, rozmyślałam nad tym bardzo długo i powtórzę, że mąż mi to wybaczył (przynajmniej tak twierdził do czasu...).
Tego, co teraz potrzebuję to rady, być może od kogoś, kto przechodził przez to samo. A komu udało się uzdrowić małżeństwo.
Od soboty chodzę do kościoła. Niestety, spowiedź dopiero w piątek, więc póki co uczestniczę tylko we mszy. Czuję się spokojniejsza. Nie odczuwam już tak silnej potrzeby przebywania z mężem, dzwonienia do niego, pisania i błagania, żeby przyjechał. W modlitwie zawierzyłam całą siebie Bogu. Siebie, męża, Jego rodzinę, bo przyznał się, że powiedział o wszystkim mamie. Miałam z teściową bardzo dobry kontakt, który teraz się urwał... Stanęła po Jego stronie. Nie dziwni mnie to wcale... Dlatego prosiłam Boga o dar przebaczenia dla siebie od męża, teściowej i innych... Prosiłam Go o jakąś wskazówkę... Co dalej robić, jak postępować... I nie wiem, czy to wskazówka od Niego, czy sama do tego doszłam, ale postanowiłam już nie nalegać i nie narzucać się. Spróbować żyć dla siebie, dla Boga. I całą resztę zostawić w Jego rękach. Błagam Go cały czas o nawrócenie męża. O to, by zechciał walczyć, ratować nasze małżeństwo. Postanowiłam odczekać miesiąc. 30.11 zapisałam nas wstępnie na rekolekcje dla małżeństw w kryzysie. Chcę poprosić męża, żeby pojechał ze mną. Ale porozmawiam z nim dopiero na kilka dni przed planowanym wyjazdem. Czuję, że tak właśnie powinnam postąpić. Wszystko w rękach Boga. Głęboko wierzę, że ma dla nas jakiś plan. Nie wiem, czy uda nam się to odbudować, stworzyć nowe, solidne fundamenty. Ale ciągle mam nadzieję....

Anonymous - 2012-10-29, 16:10

daphny27 napisał/a:
I nie wiem, czy to wskazówka od Niego, czy sama do tego doszłam, ale postanowiłam już nie nalegać i nie narzucać się. Spróbować żyć dla siebie, dla Boga. I całą resztę zostawić w Jego rękach.
Daphny zrobiłaś najlepiej jak mogłaś w tej chwili teraz tylko pozwól Bogu działać. Nie musisz czekać do piątku ze spowiedzią ale możesz poprosić kapłana o spowiedź modlę się o odwagę w czasie spowiedzi dla Ciebie i nie przejmuj się tymi wywodami o zdradzie ważne, że już sama wiesz jak wielką pustkę zrobiła w Twoim życiu a reszta niech mówi co chce.

Pogody Ducha Daphne

[ Dodano: 2012-10-29, 16:12 ]
Jeszcze jedno powinnaś najpierw sama sobie wybaczyć ten nieszczęśliwy błąd a później wybaczy mąż tak w pełni. Z tym, że wybaczyć nie oznacza zapomnieć.

Anonymous - 2012-10-29, 19:48

On mi nie wybaczy... Obawiam się, że to już na prawdę koniec. Dzisiaj rano (bo wczoraj został na noc) powiedziałam mu, że nie będę już więcej dzwonić, pisać i prosić, żeby przyjeżdżał. Powiedział, żebym "nie ryła mu bani" od samego rana. Powiedziałam jeszcze, że chcę, żeby wiedział, że będę na niego czekać. I wyszłam do pracy. Nie pisałam ani nie dzwoniłam do niego przez cały dzień. I mam nadzieję w tym wytrwać, chociaż serce pęka mi z bólu :(
Anonymous - 2012-10-29, 20:44

Pomodlę się dzisiaj za Ciebie. Rozumiem, że to bardzo bolesny czas...
Dobrze, że zachowałaś większy spokój wobec męża.
Spowiedzi za długo nie odkładaj. Pan Jezus już na pewno bardzo czeka na Ciebie. Pan daje wielką moc płynącą z wiary
:)
K

Anonymous - 2012-10-29, 21:25

K_ , w oryginale jest tak :
Cytat:
Daphny ,
nie myślałaś o pisaniu powieści ?
.......... każdy następny Twój post sprawia , że "napięcie" narasta
a historia pełna intrygujących zwrotów akcji
( a przecież tak naprawdę - to zwyczajna klasyczna historia )

....... no trochę sobie pożartowałem , a teraz na serio


Każdy następny post Daphny ( patrz pierwsze 4 zdaje się )
dodawał coś , co zupełnie zmieniało obraz sytuacji
jaką mozna było sobie wyobrazić wcześniej .
K_ , przecież tu nie ma żadnego ataku , czy nabijania się ,
wręcz przeciwnie - opisała sytuację jak nikt dotąd .

Daphny ,
nie musisz potwierdzać , że zdajesz sobie sprawę ,
.......... bo ja to doskonale widzę , już w pierwszym poście zdaje się .

Zgłębianie tematu zdrady przeze mnie ,
było głównie polemiką , a może tylko lub aż
zwróceniem uwagi ,
na moim zdaniem niezbyt fortunne słowa Tolka ( np. określenie zdrady terminem "błąd"
, no i najważniejsze , że zdrada jest jakoby naturalną konsekwencją tego co działo się w małżeństwie - tak wynikało z tego wywodu )

Daphny , robisz już dużo ,
może tylko jedna malutka uwaga - .......... jasne , chciała byś szybko zobaczyć efekty ,
a tak się to chyba nie da , ......... niestety .

Anonymous - 2012-10-29, 21:36

To niesamowite jak wielki spokój odzyskałam w ciągu zaledwie czterech dni... Przez trzy miesiące tylko użalałam się nad sobą. Każdy dzień zaczynałam od myśli, że męża już nie ma... I tą samą myślą go kończyłam. Problemy ze snem, z porannym wstawaniem do pracy i z funkcjonowaniem w ciągu dnia. Ciągle tylko jedna myśl - czy wróci na noc do domu? A kiedy pisał, że zostaje u znajomych wpadałam w rozpacz. Krzyki, płacz, błaganie, które jeszcze bardziej go irytowały... Nie potrafiłam bez niego funkcjonować. Spotykałam się ze znajomymi, wychodziłam z domu a jednak cały czas myślałam tylko o tym, że wrócę do pustego mieszkania... Że będę musiała zasypiać i budzić się w samotności.
Pierwsza zmiana zaszła już w sobotę, kiedy poszłam na mszę... Niesamowity spokój, ulga, wzruszenie. Nie wiem jak to nazwać i opisać. Kiedy pomimo obietnicy męża, że wróci do domu nie zrobił tego, nie było już płaczu i błagania... Napisałam mu smsa, że dam sobie radę. Żeby się o mnie nie martwił, że obejrzę sobie jakiś film i pójdę spać. Życzyłam mu miłego wieczoru, odpoczynku. I napisałam, że kocham go całym serduszkiem... Przez całą niedzielę nie odzywałam się do niego i wieczorem przyjechał... Został na noc. Dzisiaj rano obudziłam się przy nim... Dzisiaj również się z nim ie kontaktowałam. Jestem teraz sama w domu, ale czuję wewnętrzny spokój... To czas dla mnie na przemyślenia, na pobycie tylko z samą sobą... Nie boję się już zasnąć, nie myślę o jutrzejszym dniu jak o najgorszym koszmarze. Przeglądam to forum, czytam świadectwa osób, którym udało się uratować małżeństwa i nie mogę się doczekać tego, co przyniesie przyszłość :)
Bo głęboko wierzę, że jaka by ona nie była - z mężem czy bez, będzie dobrze. Dzisiaj po pracy również wstąpiłam na chwilę do kościoła, pomodliłam się w samotności i przez przypadek zauważyłam ogłoszenie, że we wtorki prowadzone są spotkania dla DDA oparte na programie "12 kroków". Niesamowity przypadek... W momencie, w którym tak potrzebuję pomocy i wsparcia Pan wyciąga do mnie swoją pomocną dłoń... Daje mi znak, że nie jestem sama. Jutro zamierzam iść na to spotkanie.
Już się nie boję. Ulga, którą odczułam, gdy wypowiedziałam słowa "zawierzam Tobie Boże całe swoje życie" była nieporównywalna z niczym innym, czego do tej pory w życiu doznałam. Jestem silna Bogiem. I w Nim pokładam całą swoją nadzieję. Nadzieję, że za jakiś czas to ja napiszę na forum świadectwo naszego uzdrowienia.

Anonymous - 2012-10-29, 21:47

mare1966 napisał/a:
Tolka ( np. określenie zdrady terminem "błąd"
, no i najważniejsze , że zdrada jest jakoby naturalną konsekwencją tego co działo się w małżeństwie - tak wynikało z tego wywodu )
Marku zrozumiałeś to co chciałeś a tak na marginesie użyłem słowa "epizod". No cóż każdy widzi co jego sercu najbliższe. Wyobraź sobie pokusiłem się i przeczytałem Twoje posty we wszystkich jest tylko moralizowanie zero o Tobie i tak jest od pierwszego postu. Nie wydaje się Tobie to takie bardzo faryzejskie?
Anonymous - 2012-10-29, 22:26

Napisałaś :
Cytat:
Bo głęboko wierzę, że jaka by ona nie była - z mężem czy bez, będzie dobrze.


No i chyba o to w tym wszystkim chodzi . :->

Anonymous - 2012-10-30, 08:23

Daphny - brawo, skupiłaś się na sobie, na zgłębianiu swojej wiary, a nie na wyczekiwaniu na męża. Pan Bóg wyciąga do Ciebie pomocną dłoń. Głęboko wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group