Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Uczę się miłości...już po rozwodzie

Anonymous - 2012-10-13, 09:17
Temat postu: Uczę się miłości...już po rozwodzie
Wiele się wydarzyło od czasu kiedy trafiłam na stronę Sycharu. Poznałam wiele osób i z tego miejsca dziękuję Im za wsparcie, za obecność mimo, że nie czułam się nigdy godna tego by mówić o sobie w kategoriach skrzywdzona... Jestem skrzywdzona ale jest to wynik mojego własnego złego życia.

Dziś po 10 latach związku, po rozwodzie, po nieudanej próbie odbudowy małżeństwa obudziłam się w wynajmowanym pokoju, z 15 kartonami książek i dwoma ulubionymi kubkami... Mam też wszystkie wspólne zdjęcia, te ze ślubu również. Zabrałam je wszystkie bo jeśli "Ona" - nowa kobieta w życiu męża tam zamieszka nie chce aby je oglądała, a wiem że mąż nie zabezpieczył by ich. Być może razem urządzili by sobie wieczór naśmiewania się z kogoś kto w tak żałosny sposób odszedł, "bez honoru", w strachu przed poznaniem nowej miłości męża. Bo dostałam taką szanse...w ostatnią noc przed oddaniem kluczy miałam możliwość jej poznania. Nie skorzystałam... w przeciwieństwie do nowej wybranki...skorzystała z wszystkiego.... z łóżka również...
Piszę tutaj o tym bo w moim sercu się już to nie mieści... nie mieści się we mnie już miłość, nienawiść, złość, lęk, pragnienie.
Po ludzku jesteśmy po rozwodzie...mąż ma prawo układania sobie życia po swojemu... jest młody ma przyszłość przed sobą...tak jak i Ja. Jego nowa wybranka to też boża kobieta.... ma prawo kochać i być kochaną... Ma prawo zamieszkać w moim mieszkaniu bo zajmie tam miejsce przy mężczyźnie którego wybrała.
A ja muszę to przyjąć, czy mi się to podoba czy nie....
Mam ogromne pragnienie naprawy, odbudowy, bycia w pełni kobietą, żoną...ale dziś brak mi sił, brak mi wiary, nadziei, miłości pewnie też... Bo czy kocham swojego męża? Czy to tylko może strach przed samotnością.
Pisząc na forum liczę się z różnymi opiniami, odpowiedziami, odczuciami. Dziś już nie boję się słów krytyki i oskarżania mnie o obłudę.
Wylałam tu dziś poranny smutek, rozpacz. Żywię ogromną nadzieję że nikogo tym nie uraziłam.
Staram się chodzić po Świecie w ostatnich dniach na paluszkach....żeby nikogo nie zdenerwować... żeby nikomu nie przeszkadzać, przypuszczam, że gdybym zniknęła to było by Światu lżej.
Wszystko co mogłam skomplikowałam... był rozwód, orzeczenie sądu, oświadczenie męża - nie kocham Cię i nie chce niczego budować na nowo - a ja jak kret - wryłam się w najciemniejszy tunel... za późno na lament.

M

Anonymous - 2012-10-13, 13:46

M. czy za późno?.................Nie wiem.................rozumiem twój ból, chęc zaszycia sie w mysiej dziurze............echhhhhh.............teraz sama nie wiesz co dalej a przyszłość to wielka niewiadoma..................tak wiem i czuję nawet.............

Na dziś tak po ludzku strasznie, ALE tylko po ludzku i na dziś............zostaw za soba to, co sie zadziało, nic nie zmienisz na teraz .................pomyśl o sobie, o swoim wnetrzu, duchu zapros Boga do serca.................On koi kazdy ból.................zobaczysz jak to dalej sie potoczy ALE pamietaj , ze ciebie Bóg nadal kocha i pragnie cię uszczesliwiac mimo wszystko.

I wywalaj swoje smutki i mysli, zale i ból, oczyszczaj serce..............myślę że znajdziesz tu wiele wsparcia, bo my podobni do ciebie, po przejsciach, ale już niekoniecznie obolali wiec kolejnym poranionym podajemy pomocna dłoń..................

Modlitwa zawsze i wszedzie niech z tobą bedzie......................trzymaj się kochana

Anonymous - 2012-10-13, 14:26

cola...
Ja sądzę, że tak ...tak jest już za późno...
Dwa lata temu mąż przyszedł i oznajmił że się rozwodzimy, że to nie ma sensu. Ja na to przystałam, bo sama kilkakrotnie mówiłam o rozwodzie... dopiero po tygodniu kiedy zobaczyłam, ze to nie taka sama gra słów jak moja...zrozumiałam, że nie ma odwrotu. Mąż postanowił i tak zrobił. Nie było rozmów. Dopiero kilka miesięcy później próbował powiedzieć mi co go bolało.
Rozwód, wyprowadzka,powrót i teraz to... Oddałam samochód, mieszkanie, wszystko co stworzyłam przez 10 lat związku a nie usłyszałam nawet do widzenia, jedynie ok - niech Ci się wiedzie i to nie wprost a przez sms.
Kocha kogoś nowego, kto ma zamiar zamieszkać w domu w którym zostawiłam wszystkie swoje marzenia i pragnienia.
Być może da się dalej żyć i wiem że się tego nauczę, generalnie sobie życiowo radzę, wiele potrafię...poza jednym... nie potrafię sobie wybaczyć.

Dziękuje cola za odpowiedź

Pozdrawiam

Anonymous - 2012-10-16, 13:42

M. wiesz , tak naprawde wszystko zależy od planów Pana Boga, dla ciebie, dla męża, dla was.....................

Wiem, ze budowałaś i zostawiłaś wszystko.....................to wybory męża , ze inna kobieta, ze rozwód.

Jak ci bardzo cięzko szukaj wsparcia, grupy modlitewnej, tu pisz więcej i buduj na nowo .......siebie i swoje życie................

Choc wiem, ze trudne to...................i daj czas czasowi...............

Pogody Ducha mimo wszystko i pomyśl o tym co masz i tym się ciesz

Anonymous - 2012-10-16, 15:16

Dziś już nie znajduje sensu...
Wszystko co mogłam zniszczyłam...co dostałam zdeptałam.

I nie ma odwrotu.
Wierze w jedno...jest mu lepiej beze mnie.

M.

Anonymous - 2012-10-16, 15:43

nieprawda ,

zawsze jest nadzieja , na odmianę swojego życia , cokolwiek później się stanie
Ja dopiero 2,5 roku po rozwodzie zrozumiałam co się stało ,
i jak miało być , a nie było .
Zwróciłam cała swoja nadzieje do Boga , Jemu zaufałam , i prowadzi mnie przez niesamowite zdarzenia , , poznaję fantastycznych ludzi , moje życie to wielka przygoda.
Nauczył mnie i nadal uczy KOCHAĆ jak On ,pomimo i za nic, wbrew wszystkiemu . :mrgreen:

I dzieję się prawdziwe cuda

Pogody Ducha

nie daj się temu kto Ci wciska takie myśli do głowy
Polecam Eldredga "Podróż pragnień" i "Światy romans "

Anonymous - 2012-10-16, 16:59

nasgul napisał/a:
Dziś już nie znajduje sensu...
Wszystko co mogłam zniszczyłam...co dostałam zdeptałam.

I nie ma odwrotu.


To tak pesymistycznie na dziś.............10-letni związek, młoda jesteś............życie przed tobą, choć dzis ciężko...................Ale jesteś, oddychasz , wiec..............masz życ i być szczęśliwa pomimo tego co sie stało.

BO NA TO ZASŁUGUJESZ , BO BÓG CIĘ KOCHA MIMO BŁEDÓW I WAD.

I poczytaj forum i ksiązki zaproponowane powyzej................bierz się za siebie i ŻYJ !

Polecam dużo modlitwy. PD

Anonymous - 2012-10-16, 17:00

Mirakulum
Przed momentem na moje pytanie - czy spełniły się jego marzenia..mąż odpowiedział mi że tak.
On jedyne czego żałuje to tego że tak długo zwlekał z zamknięciem rozdziału pt "Żona"
Teraz jest szczęśliwy i nie mam prawa tego szcześcia burzyć i sądzić że lepiej było by mu obok mnie.
Tylko dlatego, ze całą sobą czuje że tak będzie dla niego lepiej...tylko dlatego odpuszczam.
A o ironio nigdy wcześniej nie czułam tego jak bardzo Go kocham.
Ciesze się szcześciem ludzi którzy wierzyli i otrzymali...Twoim również...
Takie cuda niestety nie dotykają takich jak ja... Kiedyś Ci to już tłumaczyłam.

Dla mnie ta bajka się już skończyła

M

[ Dodano: 2012-10-16, 17:12 ]
p.s.
Bóg chce dla nas jak najlepiej bo nas kocha...
Dla mojego męża wybrał życie beze mnie - z kimś lepszym bo ja już się nie zmienię...
A jeśli nawet jakimś cudem...
Bóg chciał dla mojego męża w końcu spokoju, spełnienia i prawdziwej miłości...dostał to wszystko bo na to zasłużył.

Anonymous - 2012-10-16, 17:14

Proponuje przesłuchaj Jacka Pulikowskiego

http://www.youtube.com/watch?v=bVL7Snu--Uo

twój mąż , nazywa to co ma szczęściem , obiektywnie to nie jest szczęście , jest jak ptak w złotej klatce , spoko zacznie rdzewieć.

Anonymous - 2012-10-16, 17:18

Podziwiam za upór i wiarę, szczerze mnie wzruszasz...
Ale nie znasz całej historii...tego jak złym człowiekiem byłam i pewnie wciąż jestem i żadne DDA, AAA czy inna cholera tego nie tłumaczy...
Mój mąż nie jest w klatce...bo właśnie się z niej uwolnił...

Anonymous - 2012-10-16, 17:46

NO nie uwierzę że Twoja odpowiedzialność to 100% , bo to jest niemożliwe.

a nawet jak teraz tak widzisz , to

Iz 1:18 Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! -
mówi Pan.
Choćby wasze grzechy były jak szkarłat,
jak śnieg wybieleją;
choćby czerwone jak purpura,
staną się jak wełna.
19 Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni,
dóbr ziemskich będziecie zażywać.
20 Ale jeśli się zatniecie w oporze,
miecz was wytępi».

Nie zatnij się w uporze - uwierz - dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych :mrgreen:
Pokłóć się twórczo w Bogiem .

Pamiętam w modlitwie

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-10-16, 18:07

Przykro mi, ale nie potrafię uwierzyć w to, że moje małżeństwo da się jeszcze uratować, że Bóg błogosławiąc nam w dniu Ślubu, błogosławi nam też dziś...

Miałam swoją szansę...przepadło.
Mój mąż jest tak zatwardziały, że przekonał mnie...nigdy przenigdy do mnie nie przyjdzie. Zresztą nie dziwie się...facet chce mieć spokój...a ja mu go nie dałam.
Teraz ma kobiete której pragnie która jest piękna... i młoda. Zdrowa...

M

[ Dodano: 2012-10-16, 18:31 ]
P.S.
p. Pulikowski, którego słucham - zgodnie z zaleceniem...
Mężczyzna postępuje logicznie, jeśli przestawi myślenie...może jednego dnia zmienić całe swoje życie.
I tak było w przypadku T... Postanowił, zmienił dane i zmienił całe swoje życie. Nie ma odwrotu.
Niech mi wybaczy każdy kto tutaj na forum szuka, szuka nadziei, wiary...
Dziękuje, za możliwość wylania swojego bólu... choć zrobiłam to nieśmiało...bo wiem jak bardzo to ja krzywdziłam...

Ja ją straciłam ale z całego swojego serca Wam kochani życzę wszystkiego co dobre,

Pozdrawiam
M

Anonymous - 2012-10-16, 19:35

nasgul napisał/a:
Teraz ma kobiete której pragnie która jest piękna... i młoda. Zdrowa...


Ty tez taka bylas

za kryzys nie odpowiada wylacznie jedna osoba, wiec nie obwiniaj wylacznie siebie
jakby maz byl w porzadku nie szukalby kochanki, tylko pomocy w terapii ewentualnie w wyprowadzce na jakis czas np do rodzicow czy pomieszkalby sam aby podkreslic wage problemu

nasgul napisał/a:
przekonał mnie...nigdy przenigdy do mnie nie przyjdzie

kiedys w dniu slubu slubowal Ci milosc i wiernosc do konca zycia, nie dotrzymal tej obetnicy
wiec skad pewnoc ze teraz mowi na powaznie ?
dzis tak mowi, za jakis czas moze powiedziec co innego

kochana nie poddawaj sie zniecheceniu, szatan tylko czeka az przekreslisz Wasze malzenstwo
nie daj mu tej satysfakcji

Anonymous - 2012-10-16, 20:11

Szatan nie ma z tym nic wspólnego...
To co się stało to po pierwsze konsekwencja a po drugie spełnienie przepowiedni...ktoś kiedyś mi powiedział, że zasłużę sobie na to, że choćbym nie wiem co robiła to i tak Ci którzy mówili, że kochają... opuszczą...

Nie mieszajmy do tego szatana. Nie dam szatanowi satysfakcji i nie będę go o to oskarżać... nie ma takich zasług.

Nie wiem czy to naturalne..ale im jestem dalej od T... tym bardziej odczuwam jego emocje i wszystko mnie boli jeszcze bardziej... choć z każdą chwilą myślę że to już koniec.
Proszę więc jego Ducha żeby ode mnie odszedł, dał mi spokój. Niech mnie nie odwiedza w snach, niech odejdzie z moich myśli.
Nie dam rady...
Nie chce przesadzać...ale to już w ciągu ostatnich dwóch lat ostatni próg mojej wytrzymałości...
Więc się poddaję....
T...kiedyś powtarzał...Kocham Cię - nigdy o tym nie zapominaj... dość - ja już chce zapomnieć.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group