Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Z życia wspólnoty - ŚWIADECTWO REKOLEKCJI MOKRZESZÓW 2012

Anonymous - 2012-10-10, 06:19

Nie wiem jak dalej będzie kochani. Stoję przed bardzo trudnymi decyzjami, które muszę podjąć. Wiem, że Jesteście przy mnie , zawsze gotowi do pomocy , ale wyboru muszę dokonać sama. Niektórzy moi Przyjaciele z 12 kroków ( i nie tylko) znają doskonale mój problem i moją sytuację. Wiem, że muszę trwać. Po prostu tak czuję. Widocznie ta moja choroba, to całe cierpienie było potrzebne do mojej przemiany. Tak twardo stałam przy swoim, tak się obwarowałam murem, że potrzeba było aż takiego wstrząsu, musiałam odczuć nieludzki wręcz ból fizyczny , abym mogła zrozumieć. I to nie ważne czy ta zmiana potrwa chwilę, czy zostanie na dłużej. Bóg poprzez Nasze doświadczenia dał nam szansę. A jak my ją odczytamy i wykorzystamy zależy tylko od nas. Ja w swoim życiu doznałam niewiele miłości , słowo ,, niewiele,, i tak napisałam na wyrost. Całe moje dzieciństwo i dorosłe życie walczyłam o miłość. O odrobinę ludzkich uczuć. Chociażby szacunek, tolerancję czy akceptację. Nie wiem czy potraficie mnie zrozumieć. Zawsze bardzo kochałam ludzi , a doznałam od nich tyle zła.
Buntowałam się , odpłacałam tym samym. Próbowałam zrozumiec ich zachowanie. To wszystko było niepotrzebne. Wystarczyło trochę tolerancji i zaakceptowania. Mieli prawo tak postępować i tak myśleć. Jak każdy z nas. Złość na nich była kompletnie nie na miejscu. Pewnie mieli swoje powody , argumenty, przekonania - jakiekolwiek one były. Nawet jeżeli ich opinie i zachowanie bardzo bolało to najważniejsze było i jest przebaczenie... To był i jeszcze jest kochani mój największy problem, ale już pracuję nad tym. Usilnie i bardzo mocno :-) . Złość, nienawiść, zazdrość i zawiść do czego nas zaprowadzą ? Odpowiedzcie sobie proszę sami. Mnie zniszczyły jako człowieka i kobietę. Te destrukcyjne uczucia i zachowania powodowały barierę do ujrzenia prawdy, nieraz bardzo bolesnej dla mnie. Powodowały blokadę i zamknięcie się wszystkich innych uczuć, tych ludzkich, tych pozytywnych i dobrych. A co dalej za tym idzie zniszczenia więzi z innymi , odtrącenie ich, skrzywdzenie pewnie i sprawienie im bólu. I co mi to dało ? Czy sprawiło,że poczułam się lepiej, że poczułam satysfakcjię z pewnego rodzaju zemsty ? Może tylko przez chwilę. Poźniej przychodził wstyd i uświadomienie sobie swojej głupoty i dziecinnego wręcz zachowania ( nie obrażając. dzieci). Tyle kochani życia , jakże cennego zmarnowałam na takie zachowanie. Ale cieszę się , że było mi jeszcze dane to zrozumieć i choć w małej części naprawić. Naprawić poprzez słowo przepraszam, poprzez gest , modlitwę i moje zachowanie. Poprzez odmianę mojego myślenia i otwarcie serca - tak na oścież. :-)

Anonymous - 2012-10-10, 07:13

Haniu, kciuki trzymam i w modlitwie pamiętam.
Dobrego dnia. ;-)

Anonymous - 2012-10-10, 08:48

Czy obserwowaliście kiedyś dzieci ? Jak wszystko przyjmują z pokorą .... Uwaga - nie mówię o nastolatkach ;-) ..... Tak jak dla nas Bóg jest wzorem i ideałem do naśladowania , tak dla naszych dzieci My nimi jesteśmy. Różnica jest jednak taka, że One nie dyskutują, nie buntują się, nie kombinują... Dla dzieci wystarczy jedno nasze słowo ( no dobrze, czasem kilka...już się nie śmiejcie - realnie kilkaset) aby zrobiły jak powiedzieliśmy. My musimy dostać mocno w głowę i doznać wstrząsu , aby dotarła do nas prawda... Podam Wam przykład moich obserwacji ze szpitala. Wiem , jestem monotematyczna , ale właśnie tam widać prawdziwe życie, jego sens , jego całe piękno i cud... Leżałam wtedy w szpitalu. Pewnego wieczoru zrobił się nagle gwar i zamiesznie. Pielęgniarki biegały po pokojach i pytały czy ktoś ma coca colę. To było dawno temu i napój ten był raczej rarytasem. Zapytałam o co chodzi ? Pielęgniarka powiedziała,że pewien chłopiec umiera .Jego ostatnim życzeniem i wiekim pragnieniem jest napić się coca coli. Niestety nie mogłam pomóc, ale wiem,że jakoś zdobyli to dla Niego... Poszłam pod jego boks ( bo takie były przeszklone i otwarte). Modliłam się ... Chłopak miał może 13- 14 lat. Po godzinie umarł.... Widziałam Jego spokój i pogodzenie się z losem. Właściwie to pełną akceptację losu. Nie miał żalu, pretensji. Nie krzyczał , nie płakał. Nie obwiniał innych. Uśmiechał się delikatnie i głaskał swoich Rodziców po rękach i twarzach. Nie powiedział tych słów , ale wiedziałam ,że chce im przekazać ,, jest dobrze, nie martwcie się ,, .... Tak reagują dzieci. Z OGROMNĄ pokorą i spokojem przyjmują to co jest im pisane.... Gdy umierał mój maleńki synek , też widziałam na Jego buźce spokój. Trzymał mnie mocno Swoją rączką za palec. Nie płakał , nie miał nawet grymasu na twarzy ... spokój ... Gdy umarł wyglądał jakby zasnął... Może dlatego,że dostałam w tamtym momencie siłę od Pana . Utuliłam Go w swoich ramionach, zaśpiewałam kołysankę. Czuł tą moją miłość......... Kochani spróbujmy być czasem takimi dziećmi. Bez roszczeń, bez złości , bez pretensji, bez gdybania, wymyślonych przez nas scenariuszy, bez nakręcania się przyjmujmy nasz los , nasze traumatyczne i cięzkie przeżycia jako sygnał od Boga. Sygnał , aby coś zmienić . Nie za jakis czas , nie za chwilę . TERAZ i TU .... Obyśmy nie zdali sobie potem sprawy ,że mamy zbyt mało czasu. Aby coś naprawić, pogodzić się z kimś, przebaczyć , aby siebie zmienić, wzbogacić... Wszystkiego nie da się tak od razu. Ja wybrałam sobie jedną rzecz i na razie wystarczy. Jeżeli Pan Bóg da mi szansę i czas to zrobię drugi krok, a może i następny .... i następny..... :-)
Anonymous - 2012-10-10, 09:06

Haniu ALE MOCNE TWE SŁOWA I BARDZO PRAWDZIWE--szkoda ,że nie było mi dane poznac ciebie bliżej :-( ale nie tracę nadziei :lol:
Anonymous - 2012-10-10, 10:12

Haniu ,piękne świadectwo.

Haniu , tak niewiele moge Ci pomóc , a tak wiele moge od Ciebie dostać . Pamiętaj o tym .

Anonymous - 2012-10-10, 17:16

Życzę Ci dużo siły, ale ...........przecież Ty jesteś silną kobietą.
Pozdrawiam. :-D

Anonymous - 2012-10-10, 17:43

Haniast napisał/a:
Czy obserwowaliście kiedyś dzieci ? Jak wszystko przyjmują z pokorą ....


Pracuje z nimi, z tymi najmniejszymi i ucze sie od nich prostoty, zwyczajnosci.............tak znaczy tak.................nie znaczy nie.....................Haniu mam wiele podobnych wspomnień..............Moc w słabosci sie doskonali............pozdrawiam :-) :-)

Anonymous - 2012-10-10, 17:54

Haniu nie jestem w stanie wyrazic słowami tego co czuje.....niech Ci Pan Bóg błogosławi
Anonymous - 2012-10-10, 18:09

http://www.youtube.com/watch?v=YmxAFAvdqhs :-)
Anonymous - 2012-10-10, 21:15

Haniu nie bylam na rekolekcjach, nie moglam .....tak bardzo zalujé , jestes wspaniala ,Silna Kobieta,mam nadzieje ze kiedys bede mogla jechac na rekolekcje i poznac Ciebie i innych sycharkow. Twoje slowa wyciskaja lzy, ale sa prawdziwe i daja duzo do myslenia. Dziekuje z calego serca. Przytulam i pamietam o Tobie w modlitwie. Dziekuje.
Anonymous - 2012-10-10, 22:54

Ife napisał/a:
Twoje slowa wyciskaja lzy,
Tak to prawda .......
Piękne jest to co napisałaś, a jeszcze piękniejsze to co chcesz przekazać,..........dziękuję Ci Haniu............. ;-)

Pozdrawiam

Anonymous - 2012-10-11, 01:25

Haniu, poruszyłaś pozytywnie wiele osób swoją obecnością w Mokrzeszowie, a mnie na pewno.
Piszesz pięknie i prawdziwie o rzeczach nieraz trudnych. Jeszcze raz dzięki za wszystko.
Tak jak piszesz, prawdą jest że czasem żyjemy jakby w letargu i dopiero musimy dostać kopa od życia żeby docenić nawet najprostsze rzeczy. Choć dla mnie prostota jest istotą geniuszu. Dzieci są proste, one nie udają i nie grają. Tak samo my, Sycharki dopiero uczymy się jak to jest być sobą, nie grać i być autentycznym. Pan Jezus też coś wspominał o dzieciach i o stawaniu się nimi, jako o warunku na wejście do nieba. To jest moje odkrycie i chyba zrozumienie wreszcie słów Jezusa. Dzięki za twą myśl, bo chyba dopiero dotarło do mnie to co On wtedy o dzieciach powiedział. Pozdrawiam.

A tu też coś prostego i genialnego jak dla mnie, próbka ludzkiego głosu:
http://www.youtube.com/watch?v=yjbpwlqp5Qw

Dobrounoc a na shledanou. Papaki.

Anonymous - 2012-10-11, 06:15

To prawda. Dzieci są w swojej prostocie bardzo prawdziwe. Naturalność to ich cecha główna. Nie udają przed nikim, nie starają się na pokaz. Nie myślą przed wypowiadaniem swoich uczuć i myśli -czy wypada ? czy można ? po co ?... Przyjmują wszystko pozytywnie , bo uznają,że tak ma być. Mam na mysli tu np.ludzi i dzieci niepełnosprawne, kalectwo . One nie zastanawiają sie czy podać takiej osobie rękę , czy porozmawiać, pobawić się. Są otwarte na wszystko i wszystkich. Otwarte póki ich nasz świat, świat dorosłych nie zmieni i nie zabrudzi ich czystości. Dopóki nie zaczniemy ,, uświadamiać,, nie podawaj ręki bo możesz się zarazić, nie podchodź niech ktoś inny podejdzie, a najlepiej to wogóle odwróć się i udawaj ,że nie widzisz... Czy nie jest tak ?....
Teraz troszeczkę inaczej . Opowiem Wam kochani dwie sytuacjie, które właśnie w swojej naturalności i prostocie były zabawne.... dla tych , którzy nie byli na rekolekcjach powiem, aby mogli zrozumieć śmieszność sytuacji , że jestem w trakcie leczenia ciężką chemią , a skutkiem ubocznym jest to ,że wypadły mi wszystkie włosy, oj- po prostu jestem kompetnie łysa i tyle :-) ... odrosną...
Pierwasza sytuacja to pobyt na rekolekcjach. Sobota- pod prysznicem , pewna Pani ( którą bardzo pozdrawiam i ściskam) po kąpieli zapytała mnie czy nie mam przypadkiem suszarki. Powiedziałam, że niestety nie zabrałam, a Ona że też zapomniała. I do końca nie zorientowała się o co chodzi :-D ...
Druga sytuacjia to w autobusie. Siedziałam naprzeciw małej dziewczynki, która uważnie i dość długo mi się przyglądała po czym powiedziała na cały głos ,, ... widzisz Mamusiu tej pani trwała ondulacja też nie wyszła ,, ... Śmiechu było co nie miara :lol: . Szkoda tylko ,że mama tej dziewczynki zamiast jej wytłumaczyć okrzyczała ją :-( ... Kochani samo życie ...

Anonymous - 2012-10-11, 07:36

Dobre zwłaszcza z tą ondulacją , czy mogę sprzedać?

Ostatnio słyszałem taki dowcip: Biega Pan Jezus po jeziorze i krzyczy, Tato , Taatooooo... daj popływać.
Dobrego dnia. ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group