Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy jestem w stanie uratować swoje małżeństwo?

Anonymous - 2012-09-25, 09:40

Cześć

Bardzo dziękuje za wasze opinie.
HHHmmm czy jestem uzależniona od męża ?
Myślę, że nie. Uzależniona to złe słowo. My znamy się bardzo długo. Brakuje mi go, naszych rozmów, czułych słów itd ...

To natomiast, że moje samopoczucie zależy od zachowania męża. Tak to prawda i nad tym pracuję.
Nie wiem już zupełnie co mam myśleć.
Bardzo trudne to jest teraz dla mnie. Widzimy się już coraz częsciej. Rano przed pójsciem do pracy (pn-czw) mój mąż kąpie się, pije kawe, je śniadanie. Jak wracam udaje nam się nawet porozmawiać ... częściej jednak to ja próbuje nawiązać konwersacje. Są i wspólne popołudnia obiad, zabawa, oglądanie TV (wt oraz czw). Ale cały czas się zastanawiam czy to nas do czegoś prowadzi ???

Kurczę nie potrafię się tak odciąć i żyć swoim życiem. Ja mimo wszystko do niego smsuje w ciągu dnia bo nie potrafię inaczej .... Ale on teraz juz coraz czesciej odpisuje ...
Dziękuje Bogu za to co jest - bo jest lepiej już jest jakaś namiastka domu ...
Bo to o ten dom chodzi ...
Dla mnie rozwód to jest coś strasznego (w mojej rodzinie nie ma rozwodów) a tyle wkoło się słyszy ...
I jeszcze do tego moje Dzieciątko, które potrzebuje TATY:)

Bardzo się cieszę, że jadę w niedziele na nocne czuwanie na Jasną Górę.
Jadę podziękować za to co dostałam już i prosić o więcej ...
Ale mam problem z tym ''niech będzie wola Twoja'' Tak bardzo bym chciała, aby Pan Bóg dał nam ostatnią szansę : dla mnie, dla Tymonka i dla mojego męża ...

Ja nie potrafię NIE pokazywać mojemu mężowi, że chcę, żeby wrócił ...
I jakoś tak sama zaczynam mieć huśtawkę nastrojów: raz się cieszę, że osiągneliśmy już az tyle, a raz się panicznie boje, że tyle sobie obiecuje z może z tego nic nie będzie ...

Pozdrawiam Was serdecznie
DominikaS

Anonymous - 2012-09-25, 11:23

Dominika, czy mi się zdaje, czy tak trochę pomijasz milczeniem to co Ci Katarzyna pisze o Twojej relacji z mamą?
Anonymous - 2012-09-25, 13:33

Nie nie, przepraszam, że nie odpowiedziałam.

Moje relacje z Mamą były zdecydowanie niezdrowe. Zawsze byłyśmy bardzo blisko. Ona zawsze była moją najlepszą przyjaciółką. Tak przyznaje się absolutnie stawiałam zawsze moją Mamę na pierwszym miejscu. Ale ja też często rozmawiałam z mężem na ten temat (on również bardzo blisko jest ze swoją Mamą) i twierdził, że mu to nie przeszkadza.
Dopiero w tym mailu, który od niego dostałam w marcu napisał : Musimy całkowicie odciąć się od Rodziców. Nasza Rodzina to : Ja, Tymon i Ty. No, ale już niestety było za pożno ....
Popełniłam wiele błędów : jak się kłociliśmy to dzwoniłam do Mamy i się żaliłam. Ona niejednokrotnie go broniła. Dużo czasu spędzałam z Rodzicami - zbyt dużo. Zawsze ich zdanie było bardzo ważne. Czasem ważniejesze od zdania i opinii męża.
Ale cały czas nad tym pracuję i myślę, ze od marca calkiem dobrze mi idzie - odcięłam pępowine.

Pozdrawiam,
DominikaS

Anonymous - 2012-09-25, 17:51

DominikaS napisał/a:
Dopiero w tym mailu, który od niego dostałam w marcu napisał : Musimy całkowicie odciąć się od Rodziców. Nasza Rodzina to : Ja, Tymon i Ty. No, ale już niestety było za pożno ....
Popełniłam wiele błędów : jak się kłociliśmy to dzwoniłam do Mamy i się żaliłam. Ona niejednokrotnie go broniła. Dużo czasu spędzałam z Rodzicami - zbyt dużo. Zawsze ich zdanie było bardzo ważne. Czasem ważniejesze od zdania i opinii męża.
Ale cały czas nad tym pracuję i myślę, ze od marca calkiem dobrze mi idzie - odcięłam pępowine.


No i zuch dziewczyna.

A męża masz naprawdę mądrego.

Myślę, że nie musisz udawać chłodu i obojętności, jeśli w sercu czujesz emocje, tęsknotę itd. Nie o to chodzi, by kisić w sobie prawdziwe uczucia. Ważne jest tylko, by zachowac umiar (w koncu jesteś osobą dorosłą) i szanować granice drugiej osoby i jej wytrzymałość na nieustanny gejzer tych emocji. Rozumiesz - z taktem i delikatnością, by nie przesadzić, nie stłamsić, dać chwilę oddechu, nie doprowadzać wciąż i wciąż do konfrontacji. Czy nie lepiej poczekać na spontanicznego esemsa, kiedy on sam zatęskni, kiedy jemu samemu zacznie brakować kontaktu z Tobą - niż takie wybłagane niemal wiadomości?

Wiesz, co? W wolnej chwili odwiedzaj kościół. Tam siedząc w ławce możesz śmiało Bogu mówić, jak kochasz swojego męża i czego pragniesz - tyle, ile razy chcesz i potrzebujesz, bo Bogu akurat nigdy to nie będzie przeszkadzało. :D Natomiast z człowiekiem...no cóż. Trzeba brać pod uwagę także jego potrzeby, w tym tę - by nie stawiać go wciąż w sytuacji, kiedy wymaga się od niego deklaracji, określania się.
Wiem, że to dziwnie brzmi - w końcu jest po ślubie i w kościele x lat temu, już się ZDEKLAROWAŁ na zawsze.
Ale wszysyc wiemy jak to jest.
Człowiek często miewa wątpliwości, błądzi - nie nasza tutaj rola, by go za to potępiać czy oceniać. Jest jak jest i teraz trzeba jakoś sobie z tym radzić....

Zwłaszcza, że mężczyźni nie lubią ględzić, analizować, zwierzać się z uczuć.

Myślę, że Twój mąż już wie, że chcesz, aby był z Wami. I jakoś myślę, że bardziej go przekona Twój do niego szacunek (dla mężczyzny coś najcenniejszego na świecie), prawidłowe ustawienie hierarchii Waszej rodziny (znormalizowanie Twoich relacji z mamą), niż tysiąc słów i zapewnień. :)

Nie pisz "za późno", skąd to możesz wiedzieć? :)
To Bóg ustawił granicę czasową dla małżeństwa - śmierć jednego z małżonków. Koniec i kropka. A w czasie "do śmierci", wszystko się może zdarzyć. :)

Z Panem Bogiem. :)

Anonymous - 2012-09-26, 00:02

Uzależniona nie, mówisz :) Ok, powiem: przywiązana...
Tak, jak człowiek powinien być przywiązany do Boga, nikogo innego.

DominikaS napisał/a:
Kurczę nie potrafię się tak odciąć i żyć swoim życiem. Ja mimo wszystko do niego smsuje w ciągu dnia bo nie potrafię inaczej .... Ale on teraz juz coraz czesciej odpisuje ...
Dziękuje Bogu za to co jest - bo jest lepiej już jest jakaś namiastka domu ...
Bo to o ten dom chodzi ...
Dla mnie rozwód to jest coś strasznego (w mojej rodzinie nie ma rozwodów) a tyle wkoło się słyszy ...
I jeszcze do tego moje Dzieciątko, które potrzebuje TATY:)DominikaS

No właśnie... szukasz namiastki... to ci wystarczy [ale na chwilę, bo jak coś mu się nie spodoba to znów sie odsunie]
O dom chodzi? Chodzi wasze zbawienie, o wasze zdrowe i święte małżeństwo i rodzinę - a nie o "pozory normalności".....
Rozwód to coś strasznego - Usłyszałaś od męża słowa rozwód - i nie potrafisz sobie z tym poradzić. Moim zdaniem mąż nieźle manipuluje.
Dziecko potrzebuje - jak napisałaś - TATY - przez wielkie T, a nie człowieka, który straszy żonę i "trzyma w szachu" rozwodem (nie pisałaś nic, że odwołał to, ze przeprosił za to, że cokolwiek zrozumiał z tego co mówi... z tego czym jest małż. i rodzina), ucieka od problemu zamiast go rozwiązać i bawi się w pseudo-dom, tworzy jakąś dziwną sytuację - zamiast stanąć z Tobą w prawdzie; folguje niezdrowym popędom itp.

Nie dąż na siłę do tej namiastki... do tych pozorów... podejmij duchową drogę - by słowa "Bądź wola Twoja" nie stanowiły dla Ciebie żadnego problemu!! Byś mogła je powiedzieć z całym przekonaniem.

Anonymous - 2012-09-26, 10:18

Adrianie masz rację przywiązana :)
A to, że mój mąż jest manipulantem to też prawda :)

Wiecie co ja chyba muszę zrezygnować !!! Już nie mam siły walczyć.

Mój mąż był wczoraj u nas do 21.00. Chłopaki świetnie się bawili, zjedliśmy kolację, wypiliśmy nawet razem lampkę wina. Wieczorem tradycyjny sms Dobranoc i jak mu napisałam, że uwielbiam na nich patrzeć jak się wspólnie bawią i że będę walczyła o nasze małżeństwo. To dostałam odpowiedź: Dominika chcę, żeby było jasne. Jeśli przyprzesz mnie do muru złoże papiery rozwodowe !!! Jest mi przykro z Twojego powodu. Kocham tego dzieciaka najbardziej na świecie !!!

Ja już nic nie jestem w stanie zrobić :(
Dobrocią nic nie zdziałałam.

Rano przyjechał i się położył spać z Timciem. Następnie wstał zjadł śniadanie (które ja zrobiłam dla nas wszystkich) i pojechał :(:(:( Mój mąż jest egoistą.
Myślałam, że jak zobaczy ciepły, spokojny dom. Dziecko roześmiane. Uśmiechnięto i zadbaną żonę zatęskni ...

Chyba nie dam rady tak tego ciągnąć !!!!
Minęło już 7 miesięcy a on dalej tkwi przy swoim.

Nie wiem czy nie powinnam zaprzestać tak częstych kontaktów.
Błagam Boga o siłe !!!

Kurcze dzisiaj jakiś totalny dół i załamka :(
Jakby ktoś z jednej strony mi powtarzał: Daj sobie już spokój. Tyle zrobiłaś i to nie przynosi żadnego rezultatu.
A z drugiej strony: Spokojnie małymi krokami. Nie zważaj nato co on mówi. Rób swoje. Jeszcze jest Dziecko i liczy się też jego dobro. A on potrzebuje częstych kontaktów z Tatą itd.


Wiecie co u mnie o tyle sytuacja jest poważna, że nie ma żadnej kobiety. A on tak zdecydowanie mówi: rozwód !!!!

Ciągle tutaj wchodzę i nieukrywam, że czekam na Wasze ciepłe słowa :)

Anonymous - 2012-09-26, 17:56

To dobrze, że nie ma kobiety! - a nie tak poważna sytuacja :))

no więc to jest ta Jezusowa droga i śmierć krzyżowa...
ona wyzwala
Człowiek, który został zraniony przez drugiego, nie powinien pisać ciepłych smsów, dając znać, że nic sie nie stało - nie daje mu szansy na zmianę.
Trzymaj się Dominiko, jesteśmy z Tobą, trzymamy kciuki i modlimy się :)

Anonymous - 2012-09-26, 18:42

DominikaS napisał/a:
Wiecie co ja chyba muszę zrezygnować !!! Już nie mam siły walczyć.


tak masz zrezygnować z walki ,

ratować , jak ?

miłością

Naucz się prawdziwie kochać , najpierw Boga , siebie a potem drugiego

Polecam książkę " Kobieta kapłaństwo serca " Jo Croissant

i zapraszam codziennie wieczorem na skypa
Pogody Ducha

Anonymous - 2012-09-27, 12:26

Dziękuje Wam bardzo za modlitwę i ciepłe słowa:)

Mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą jak na wariatkę bo nikt już nie wierzy w moje małżeństwo.
Wszyscy do około powtarzają : Zakończ już to. Jesteś młoda poznasz kogoś - nie ma się co łudzić.
Boże, to jest okropne !!!
Bartek nie chcę już wrócić. Zrobiłaś tyle dobrego a on nic ???

Jest mi bardzo ciężko nie ukrywam. Dziwne bo jakoś dotychczas nie miałam nawet cienia wątpliwości, że zrobię wszystko żebyśmy byli razem. Ale teraz po tych 7 miesiącach zaczynam się wachać.

Bartek jest dla mnie miły, ale nie ma zamiaru wracać. I nie wiem czy to nie boli bardziej. Fajnie bo mamy ze sobą kontakt, ale z drugiej strony boję się ....że już nigdy nie będziemy razem.

DominikaS

Anonymous - 2012-09-27, 15:33

DominikaS napisał/a:
Mam wrażenie, że wszyscy


to tylko wrażenie , no i nie wszyscy - bo sycharki myślą inaczej :mrgreen:

nie bój się - wierz tylko , że Pan ma dla ciebie super plan , plan na życie o jakim marzysz , tylko mu zaufaj daj się poprowadzić
"...Mam plany pełne pokoju wobec Ciebie, a nie plany zguby, po to aby obdarzyć Ciebie przyszłością pełną nadziei ( por Jer 29,11)
http://mezczyzni.net/main...:rone&Itemid=41

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-09-27, 20:59

Dominiko, jeśli przychodzi chwila, gdy wątpisz w Twoje małżeństwo, w Twoją postawę - spójrz na Jezusa, powierz Mu to - pytaj na modlitwie, jak masz się zachować - albo po prostu Bądź z Nim. 3maj się :)

@Mirakulum: piękny ten tekst w linku i ta odpowiedź.. Zobrazowana Ewangelia

Anonymous - 2012-09-30, 18:11

Kochani ja już po Nocnym czuwaniu na Jasnej Górze. Olbrzymie wrażenie po raz drugi :)
Podczas modlitwy uzdrawiającej tak się roczuliłam, że bałam się, że nie wstanę.
Tym kapelaną, którzy modlili się nade mną tak trzęły się ręcę, że aż się przeraziłam.

W tym czasie mój mąż został na noc z małym. Bardzo mnie wypytywał, gdzie jadę, po co ? W pewnym momencie zadzwonił i powiedział do mnie: Nie podoba mi się, źe jedziesz ? W nocy będziesz sama ?
To jest zły pomysł.

Dzisiaj rano jak wróciłam powiedział, że mam iść się położyć bo on o 10.00 musi wyjechać z domu.
Zaprosiliśmy go na obiad, ale powiedział, że nie da rady. Niestety Tymon się rozpłakał, że Tatuś ma przyjechać i koniec bo inaczej się na niego pogniewa. Więc napisałam smsa i przyjechał, ale wyobraźcie sobie, że noga zaczęła mi od rana sinieć i pojechaliśmy na pogotowie bo Bartek spanikował, że to coś poważnego. Ale w drodze z pogotowia zaczął: jezdzisz po jakiś Częstochowach a tutaj ci nawet Matka Boska nie pomoże:( wszystko bagatelizujesz, zaczął wypytywać o finanse (niestety straciłam pracę) a interesuje mnie to bo Ty jesteś matką mojego dziecka. Wiem, że to tylko słowa, że mi pomaga , ale zabolało - jestem już TYLKO matką jego dziecka !!!! Boli.
Przepraszam bo opisuję dosyć szczegółowo a wiem, że większość z Was ma większe problemy ...
Ale nawet nie mam komu się wygadać ...

Pamiętałam wczoraj również o modlitwie za Was

Dominika S

[ Dodano: 2012-10-01, 12:33 ]
Słuchajcie strasznie się boję. Wszystkie myśli krążą wokół mojego męża ...
Nie ma żadnego postępu ...
Jak nauczyć się być cierpliwym ??? Ile można czekać ???
Wydaje mi się, że czas działa na naszą niekorzysc. Oddalamy się od siebie. Jak się spotykamy to ja ciągle próbuje nawiązać rozmowę a mój mąż tylko zadaje pytania: Co z pracą ? Czy wszystko masz popłacone ?

Wiecie co wiem, że to bardzo dziecinne, ale mam ochotę mu powiedzieć: Guzik mnie to obchodzi. Wali mi się świat. Tęsknie. Nie potrafię żyć bez Ciebie !!!

Zastanawiam się gdzie popełniam błąd; Może ja nie potrafię się modlić ??? U większości z Was sytuacja nabiera tempa: w jedną badz drugą stronę. A u mnie nic się nie dzieje. Jestem już strasznie zmęczona. Nie wiem co mam o tym wszystkim myślec?
Raz chcę mi się płakać i myślę sobie, że muszę się z tym pogodzić bo nie można nikogo zmusić do powrotu do domu a potem NIE nie poddam się bo to jest człowiek, którego kocham i nie chcę być z nikim innym.
I ciągle boję się tego, że tak mocno wierzę a może już nic z tego nie będzie ...

Dominika S

Anonymous - 2012-10-01, 23:09

DominikaS napisał/a:
U większości z Was sytuacja nabiera tempa: w jedną badz drugą stronę. A u mnie nic się nie dzieje.


Część z nas:

- poszła do psychologa
- czyta lektury i.... wdraża wskazówki napisane przez mądrych ludzi. ;) Samym czytaniem jeszcze nikt się nie uzdrowił. W jednej z lektur jest np. jak wół napisane, że mężczyzn męczy ględzenie o uczuciach, związku, przyszłości - bo nie lezy to w jego naturze. On żyje "dzisiaj" - jeśli chodzi o emocje. Myślenie o przyszłości swoich uczuć jest przynależne do kobiety, to kobieta poznając mężczyznę widzi go jako swojego męża. Mężczyźni nie wybiegają tak daleko w przyszłość myślami. ;) Na dzisiaj Twój mąż ma rozterki, dylematy, złe myśli, może złe podpowiedzi. Rozmowy "o Was", zamęczanie go Twoją osobą jest działaniem szkodliwym. Owszem - też działaniem naturalnym dla kobiety - ale jednak szkodliwym i odnoszacym przeciwne skutki. Czasami trzeba postawić się samemu sobie i zrozumieć te przeszkody, a potem je omijać.
- uczy się komunikacji
- działa na zasadzie: teraz jest czas dla mnie - i odbudowuje swoją wartość poprzez pogłebianie relacji z Bogiem, rozwijanie pasji, nowe zainteresowania, budowanie głebokiej więzi z dzieckiem, odnawia kontakty z przyjaciółmi - a jeśli nie ma przyjaciół, pasji, zainteresowań - to się zastanawia - co jest ze mną nie tak, że nie potrafię się rozwijać, nie potrafię budować więzi z ludźmi. Czy to wina "wszystkich", czy to ze mną trudno żyć?

Odnoszę wrażenie, że trochę "czarodziejsko" traktujesz modlitwy.
Po pierwsze w strachu i lęku przed przyszłością, więc bez wiary w to, że Bóg chce Twojego dobra, więc czego tu się bać?
Po drugie - w swojej pysze - dajesz Bogu termin. Pytasz: jak długo czekać?
W dniu ślubu zgodziłaś się na termin "do śmierci"....A aneksu do umowy nie ma. ;)

Odpowiedź jest jedna. Jeśli skupiasz swoje wszystkie siły i oczekiwania na drugim człowieku - to już od razu możesz dać sobie spokój z czekaniem.
Bo ten lęk, strach, niepewność, zazdrość, smutek będziesz czuć już ZAWSZE. Nawet jesli mąż wróci i będzie sielanka. Ten podszyty strachem czas będzie Ci już towarzyszył zawsze. Czemu? No bo człowiek jest z natury rzeczy istotą niestabilną.
Może zachorować (także psychicznie)
Starzeje się, dziwaczeje
Ulega wpływom ludzi, mody, chorych skłonności
Zmienia zdanie
Potrafi krzywdzić.

Ktoś, kto swój spokój i szczęście uzależnia od człowieka jest biedny. Życie w stresie i lęku.

Jest na tym świecie Ktoś, na kim zawsze warto się oprzeć i który się nie zmienia. Ani Jego miłość nie maleje, ani Jego zasady się nie zmieniają. Ktoś, kto się opiera na Bogu - nie ma strachów. Nie boi się ani śmierci, nie boi się samotności (bo nigdy nie jest sam) itd itd.

Może potrzebujesz więcej czasu.
A może po prostu bez terapii dalej nie ujedziesz.


Dominiko - czy przeczytałaś coś z lektur, które tu na forum sa polecane?
Czy rozważałaś rozmowę ze specjalistą na Twój temat i temat Twojego uzależenienia emocjonalnego?
Czy coś robisz konstruktywnego?

Jeśli nie - dziwne, że oczekujesz zmian.
Jeśli tak - może warto te działania z kimś skonsultować - czy na pewno one są poprawne.

I jeszcze jedno - te działania, o których piszę, wcale nie muszą kończyć się wspaniałym pojednaniem z mężem i życiem jak w bajce potem. Tego nikt Ci nie zagwarantuje, bo to pojednanie i życie bajkowe zależy także od innej osoby - a więc musiałby Ci to obiecać jakiś właściciel duszy Twojego męża. ;)

Ale nie o to chodzi. Chodzi o uzyskanie godności Dziecka Bożego, który ma siłę na przejście naprawdę mocnych i trudnych spraw, co bardzo często (nie zawsze, ale często) wiąże się też z pokonaniem kryzysu w małżeństwie.

Anonymous - 2012-10-04, 10:10

Kasiu bardzo dziękuje za Twojego posta. Przeczytałam go kilkakrotnie.
Masz rację, że trochę traktuje Boga jak "czarodzieja' ,ale chyba każdy z nas tutaj ma nadzieje. Traktuje Boga jak przyjaciela, on chcę dla naszego dobra - wiem - dla mnie, naszego synusia i mojego męża. I wiem, że chociaż to trudne może to oznaczac, że powinniśmy być osobno.

Nie korzystam teraz z porad psychologa bo nie ukrywam, że po tych ostatnich doświadczeniach straciłam zaufanie do Psychologów.

Dużo czytam o relacjach damsko-męskich. Zastanawiam się nawet nad wizytą u seksuloga bo może powinnam wiedzieć więcej na temat dewiacji u mojego męża. Borykam się teraz z zazdrością - mimo iż nie powinnam, nie mam prawa - jestem zazdrosna. Mąż twierdzi, że absolutnie z nikim się nie spotyka, nie ma na to ochoty itd ale jakoś trudno mi uwierzyć w to, że mężczyzna, który mieszka z kolegą od 7 miesięcy nie miał kontaktów seksualnych z żadną inną kobietą.

Jeśli chodzi o nasze kontakty nic się nie zmieniło. Mąż przychodząc zachwala wszystko co ugotuje po pięć razy, sam deklaruje chęć przygotowania czegoś dla nas, ale mało mówi, mało ze mną rozmawia. Jeśli chodzi o nasz związek żaden z nas nie podejmuje tematu i tkwimy w takim dziwnym układzie.
Teraz Bartek dość dużo pracuje z czego bardzo się cieszę :)
Często rano bierze kąpiel u nas w domu, zdarza mu się jeszcze popracować ...
Ale ja nie wiem czy to jest dobre dla naszego dziecka ? Taka namiastka domu ...

Moja modlitwa teraz to głównie rozmowa z Bogiem
20 pazdziernika w moim mieście jest msza uzdrawiająca na którą się wybieram :)
Wiem, że nie powinnam się bać, ale nie wiem do czego to wszystko prowadzi. Nie wiem czy potrafię się TYLKO przyjaznić z moim mężem. Staram się teraz żyć z dnia na dzień nie myśląc co będzie.

Czekam na wasze słowa bo każde są bardzo cenne i dają do myślenia


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group