Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy jestem w stanie uratować swoje małżeństwo?

Anonymous - 2012-09-19, 11:29
Temat postu: Czy jestem w stanie uratować swoje małżeństwo?
Witam wszystkich serdecznie

Nie ukrywam, że od dłuższego czasu podglądam wasze forum, ale dopiero dzisiaj odważyłam również opisać historię mojego małżeństwa.
Jesteśmy z Bartkiem po ślubie 5 lat. Mamy przecudownego 4 letniego synusia, którego obydwoje szalenie kochamy. Sześć miesięcy temu mój mąż się wyprowadził ...

Z moim mężem znamy się szmat czasu - 14 lat. Jesteśmy typowym ''włoskim małżeństwem''
czyli zawsze było glośno, zabawnie i bardzo uroczo. Obydwoje jesteśmy bardzo uparci, więc wydaję mi się, że każdy walczył o swoje. Wydaje mi się, że bardzo się kochaliśmy ...

Problemy chyba powolutku zaczęły się jak urodził się Timcio. Ja bardzo byłam skupiona na dziecku. Mąż w tym czasie zakładał swoją firmę, która pochłonęła go całkowicie.
Zaczęliśmy żyć w ciągłym biegu ...

Zaczęłam zauważać, że mąż się oddala. Unikał kontaktów seksualnych. Coraz więcej czasu spędzał w pracy. Mąż jest osobą bardzo ciepłą, otwartą - ma mnóstwo znajomych.

W grudniu do naszego domu przyszła paczka, którą otworzyłam a w której ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam stare kobiece papcie. Ja wiedziałam, że mąż jest fetyszytą (wiedziałam tylko tyle, że tak jak innych mężczyzn podniecają pośladki, piersi itd. mojego męża podniecają stopy). Oczywiście zrobiłam karczemną awanturę: kazałam mu się wyprowadzić z domu, posądziłam go o to, że ma kochankę; On przeprosił, przyjechał z bukietem kwiatów, płakał, że to nic nie znaczy, że kiedyś zamówił na allegro, będąc po alkoholu itd.
Przebaczyłam ...

Potem Święta, Śylwester i imprezy karnawałowe ...
W lutym ze znajomy wybraliśmy się na imprezę Bolywood było cudownie
Trzy dni po imprezie awantura, telefony kolegów i ja wyrzuciłam : wyprowadzaj się z domu !!!
Na nieszczęście mój mąż był w tym czasie na telefonie ze swoim kolegom, który rozstał się z dziewczyną (olbrzymie problemy, alkohol, psychiatra, chłopak targnął się na swoje życie itd). I oczywiście przeprowadził się do niego.

Po całym wydarzeniu dowiaduję się, że przyszła kolejna paczka z butami tym razem do mojej mamy (na nasze stare mieszkanie) Moja mama rozmawia z mężem - proponuje rozmowę z Seksuologiem.

Marzec - Piękny mail od męża, że nie wie co z nami będzie, że całe życie o mnie walczył, że za bardzo jestem zżyta z Rodzicami, że moim zdaniem on wszystko robi źle, że go skrzywdziłam, zabiłam jego osobowość ...

Pierwsze 4 miesiące rozstania koszmar - zero kontaktu męża z dzieckiem, wieczne imprezy, alkohol, podejrzewam, że marihuana itd.

Następnie próba - terapia małżeńska. I klapa. Mam wrażenie, że Pani Psycholog zamiast pomóc rozbiła nasze małżeństwo. Stwierdziła, że jeżeli mąż nie dojrzeje to nic z tego nie będzie. Po 3 spotkaniu mąż rezygnuję - wpada do domu - mówi, że nic do mnie nie czuje, że nawet Pani Psycholog mówiła, że nic z tego nie będzie, że mnie NIE KOCHA.
SZOK !!!!

Ja jednak nie daję za wygraną - mail za mailem, próba kontaktu itd

Słuchajcie i moje nawrócenie. Kościół to miejsce gdzie - płaczę, modlę się, spowiedź. Spotkanie z księdzem Paulinem na Jasnej Górze, księdzem mojej Parafii, Nocne Czuwanie itd ...

Od 2 miesięcy mąż przychodzi do domu do dziecka. We wtorki, czwartki oraz niedziele jemy wspólnie obiady, oglądamy TV, śmieje się i udajemy "rodzinę"
Mąż w teraz utrzymuje, że mnie kocha, ale jak MAMĘ, że nie chcę ze mną być ... Że go skrzywdziłam, że go zabiłam, że nasze życie to ciągła walka, że chcę się przyjaźnić.

Wyobraźcie sobie był nawet na moich urodzinach 14 września i świetnie się bawił. Ale gdy w tańcu próbowałam się do niego przytulić odsunął się ...

Niestety moja wiara słabnie - wiara w uzdrowienie naszego małżeństwa.
Bardzo proszę o wsparcie.
Pogubiłam się ...

Od tygodnia pracuję na 6.15 (od pn-czw) więc mąż przyjeżdża o 5 nad ranem i jest z Małym, odprowadza go do przedszkola.

I żyjemy - bez rozwodu, bez separacji (chociaż mąż twierdzi, że chce się rozwieść )

Przepraszam mój mail jest może chaotyczny, ale nie jest łatwo opisać to wszystko w jednym mailu.

Pozdrawiam Was serdecznie

DominikaS

Anonymous - 2012-09-19, 13:20

DominikaS napisał/a:
Mąż powiedział mi, że mnie kocha, ale jak MAMĘ, że nie chcę ze mną być ... Że go skrzywdziłam, że go zabiłam, że nasze życie to ciągła walka, ale chcę się przyjaźnić.

Dominiko twój mąż jest niedojrzały, a na dodatek probuje manipulować Twoim poczuciem winy....nieważne co teraz w jego głowie, ważne, co Ty z tym zrobisz. Wydajesię, że mąż potrzebuje uzasadnienia, że "ma prawo", bo to Ty wszystkiemu winna. A tak naprawdę to potrzebna tu stanowcza miłość, która stawia granice niedojrzałym i krzywdzącym zachowaniom.
Dobrze, że tu jesteś Czytaj, ucz się i pisz. Na pewno znajdą się ludzie, którzy wesprą i będą dla Ciebie "lustrem".Jedno, czego Ci nie wolno to stracić nadzieję. Czas kryzysu dobrze przeżyty może być czasem rozwoju i wzrostu, a na pewno szansą zbliżenie do Boga!
Spokojnie kochana! A na codzień modlitwa o Pogodę Ducha!

Anonymous - 2012-09-19, 13:53

Dziękuje bardzo. To, że mój mąż jest niedojrzałym mężczyzną słyszę od wszystkich wkoło. Mam wrażenie, że on jest typowym Piotrusiem Panem.

Niestety jest to wynikiem jego dzieciństwa. Jego Tata odszedł od Mamy jak Mąż miał 4 latka (więc historia się powtarza). Jego Mama wyszła za mąż ponownie. Mąż miał relacje z Ojczymem niezbyt przyjazne i wieku 16 lat wyprowadził się do swojej Babci. Wyobraźcie sobie, że on opiekował się Babcia chorą na alzheimera do końca jej dni. Jego Mama od grudnia jest z ojczymem w separacji - wyprowadziła się z domu. Ja odnoszę wrażenie, że on zwątpił w instytucję małżeństwa. Porównuje mnie do swojego ojczyma. Mówi, że Mama po raz drugi zmarnowała swój czas a teraz ma 55 lat i już nikogo nie pozna. I on nie chcę, aby z nami było to samo. Teraz ciągle powtarza, że on z nikim nie ma ochoty się wiązać !!!
Jest to bardzo wrażliwy facet i do tego artysta (skończył grafikę na ASP).

Ja oczywiście go nie usprawiedliwiam. Jak wygląda ta stanowcza miłość ?

Dominika S

Anonymous - 2012-09-19, 16:46

Tutaj jest początek książki Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości":
http://www.opoka.org.pl/b...rzebuje_01.html

Anonymous - 2012-09-19, 17:26

DominikaS napisał/a:
Oczywiście zrobiłam karczemną awanturę: kazałam mu się wyprowadzić z domu, posądziłam go o to, że ma kochankę;

DominikaS napisał/a:
Trzy dni po imprezie awantura, telefony kolegów i ja wyrzuciłam : wyprowadzaj się z domu !!!

No moja żona mnie nie wyrzucała z domu...może dlatego, że nie był jej własnością :(
AWS napisał/a:
Dominiko twój mąż jest niedojrzały, a na dodatek probuje manipulować Twoim poczuciem winy....

Ja nie potrafiłem sie odnaleźć gdy moja żona zrobiła ze mnie "gnoja i kurwiarza".... bo jej koleżanka naopowiadała o mnie niestworzonych rzeczy.... brak zaufania to coś co mnie bardzo odsunęło od żony.
Pomijam ciągłe negowanie wszystkiego, narzekanie i niezadowolenie.
Też jestem niedojrzały- nie potrafiłem tego znieść z lekkim sercem :)

Anonymous - 2012-09-19, 20:07

Ale co ja teraz moge zrobic ? To nie chodzilo o brak zaufania. Jesli chodzi o narzekanie i negowanie - przyznalam sie i przeprosilam. Ale czy to jest powod do rozwodu ??? Cos w tym jest? ! Dzisiaj z nim rozmawialam i powiedzial ze nie jest moja wlasnoscia i ze teraz ma swoje zycie osobiste
Anonymous - 2012-09-19, 23:40

DominikaS napisał/a:
...Ale czy to jest powód do rozwodu ??? Cos w tym jest? ! Dzisiaj z nim rozmawialam i powiedzial ze nie jest moja wlasnoscia i ze teraz ma swoje zycie osobiste

Dla mnie to nie jest powód do rozwodu. Ale PRETEKST do urazy.... Ja staram się wyzbyć z urazy, z egoizmu i egocentryzmu.... staram się wyzbyć projekcji wyobraźni i interpretacji tendencyjnych moim zdaniem zachowań mojej żony..... staram się przebaczyć .... ALE TO TRUDNE BARDZO.... bo nawet sobie nie potrafię przebaczyć.
Tekst, że "nie jestem Twoją własnością" jest mi bardzo bliski. Bo ja nie chciałem się oddać bezwarunkowo mojej żonie. Bo ja wychodziłem z założenia, że robię wszystko co należy, a wychodziło z tego z reguły źle..... bo nie komunikowałem sie z żoną, a ona nie chciała tego co ja chciałem.... bo ona chciała tego, czego ja nie chciałem, więc rodził się bunt i złość... i frustracja...
Więc staram się zmienić SAMEGO SIEBIE, bo tylko tyle mogę zrobić. Wiem, że żony NIE ZMIENIĘ (w domyśle vice versa)..... próbowałem tego na różne sposoby 10 lat.... na tą chwilę mieszkamy po raz drugi osobno.

Anonymous - 2012-09-20, 08:45

Dziękuje Tobie bardzo za odpowiedz.

Chyba sama się już w tym wszystkim pogubiłam. I najgorsze jest to poczucie winy.
Jak patrzę na naszego synusia, który każdego wieczoru mówi do mnie : Mamusiu napisz Tatusiowi słodkich snów.

Tracę już siły. Wieczorami padam i nie potrafię się już modlić tak jak wcześniej ...

Modlę się o powrót męża do domu, ale ciągle się zastanawiam, że skoro mąż jest teraz szczęśliwy to może nie powinnam go uszczęśliwiać na siłe ???

29 września jadę na Nocne Czuwanie na Jasną Górę chyba powinnam troszkę się wyciszyć i popracować nad sobą bo mam wrażenie, że teraz całe moje życie kręci się wokół mojego męża.

Może powinnam przestać walczyć o niego ?

Nie wiem czy śmiać się czy płakać ??

Przyjaźń z własnym mężem :)

Pozdrawiam
DominikaS

[ Dodano: 2012-09-20, 12:03 ]
Słuchajcie bardzo Was proszę o zdanie ?

Co mam robić ?

Czekać bez słowa ?

Niektórzy mówią, że mam wręczyć mężowi pozew !!! Że wtedy się otrząśnie !!!!

Ale mi przecież nie o to chodzi !!!

Czy aby na pewno dobrze robię, że ''udajemy'' rodzinę we wtorki, czwartki i niedzielę ???

Słuchajcie w te dni: mąż przychodzi po pracy, jemy razem obiad (czasem to on gotuje), potem siadamy na sofie z dzieciątkiem i oglądamy TV. Miedzy 20.00 - 21.00 on wychodzi.
O 5.30 nad ranem przychodzi bo ja mam zajęcia w firmie bardzo wcześniej rano zawozi Małego do przedszkola i jedzie do pracy.
W niedzielę byliśmy wspólnie w Parku i trzymając Tymcia za ręce bawiliśmy się razem z nim.

Ale czy to, aby na pewno jest dobre dla dziecka ?
Rozmawiałam z Panią Psycholog, która powiedziała, że mam zadbać o kontakty męża z dzieckiem.

Bardzo proszę o Wasze opinie :)

DominikaS

Anonymous - 2012-09-20, 14:22

DominikaS napisał/a:
Niektórzy mówią, że mam wręczyć mężowi pozew !!! Że wtedy się otrząśnie !!!!


Czasami trzeba dobrze i umiejętnie rozeznać się w tym, czyje rady i podszepty pochodzą od Boga.

Czym jest złożenie pozwu? Wyznaniem miłości? Czy słowami nienawiści: nie chcę cię już w moim życiu, wynoś się?

Tak więc, jak może wyraz niechęci, nienawiści zbudować coś dobrego?
Co najwyżej może jedynie utwierdzić małżonka w tym, że jego małżeństwo jest bezsensowne.

W naszej wierze nie ma czegoś takiego, jak cel uświęca środki. Jest to zakazane. Cel, choćby najlepszy (ratowanie rodziny), nie może być zdobywany nienawiścią, rozwodem, szantażami emocjonalnymi itd.

Bóg nienawidzi rozwodów, mówi nam o tym poprzez Pismo Święte.
„Nienawidzę bowiem rozwodów” (Ml 2,16 BP)

Punktem wyjścia jest więc postawienie sobie za zasadę główną: idę z Bogiem.

I nie odstępowanie z tej drogi. Korzystanie tylko z takich środków, które podobają się Bogu. Nie ma lepszej recepty, nie ma lepszego sposobu.

DominikaS napisał/a:
Modlę się o powrót męża do domu, ale ciągle się zastanawiam, że skoro mąż jest teraz szczęśliwy to może nie powinnam go uszczęśliwiać na siłe ???



Kiedy modlimy się, to - ja przynajmniej tak to rozumiem - oddajemy się w pełni woli Boga. Co to oznacza? Że nie podpowiadamy Bogu gotowych rozwiązań. Bóg przecież zna naszą duszę, wie wszystko, jest Mądrością i Dobrocią - przecież On sam wie najlepiej, KIEDY i JAK wysłucha naszych modlitw.

Modląc się: Bądź wola Twoja - to świadectwo naszej gotowości na faktyczne przyjęcie Jego woli, nawet jeśli się nam ona nie spodoba. I gotowość czekania na spełnienie modlitw nawet wiele lat - bo co, będziemy Bogu wyznaczać termin?

Modlisz się o powrót męża - to zrozumiałe.

Ale czy wiesz, jak będzie teraz wyglądać Wasze życie po tym powrocie?
Już wiecie, co złego zrobiliście, jakie błędy popełniliście, że się tak rozminęliście w Waszym małżeństwie?
Powiedzmy jutro mąż wróci - co będzie dalej? Już wiesz, jak nie popełniać błędów, co zrobić, by uniknąć konfliktów?
Czy to wszystko wie Twój mąż?

A zatem może "niepowrót" męża ma teraz głębokie uzasadnienie? Może nie czas na to?
Może Bóg chce powiedzieć, że samą modlitwą nie zmienisz siebie, świata, małżeństwa, a potrzeba coś jeszcze - działania. Np. terapii (jesli potrzebna), rozmów z psychologiem, lektur dotyczących komunikacji międzyludzkiej, lektur traktujących o małżeństwie, o różnicach wynikających z tego, że kobieta i mężczyzna nigdy tak samo nie będzie odbierało swiata. Może działanie winno się objawiać w zwalczaniu naszych wad (każdy je ma!)

Och tak, mąż na pewno jest niedojrzały (dojrzały mężczyzna nie opuszcza dziecka) itd itd - ale! SŁuchaj także tego, co mówi i co Tobie zarzuca.

Zaniepokoiło mnie to.

DominikaS napisał/a:
Marzec - Piękny mail od męża, że nie wie co z nami będzie, że całe życie o mnie walczył, że za bardzo jestem zżyta z Rodzicami, że moim zdaniem on wszystko robi źle, że go skrzywdziłam, zabiłam jego osobowość ...


DominikaS napisał/a:
Po całym wydarzeniu dowiaduję się, że przyszła kolejna paczka z butami tym razem do mojej mamy (na nasze stare mieszkanie) Moja mama rozmawia z mężem - proponuje rozmowę z Seksuologiem.



Ustalmy coś.

Paczka przyszła na adres i nazwisko Twojej mamy?
Zapewne nie - skoro wiecie, że to paczka do męża.
Zatem na jego nazwisko.
Dlaczego otwieracie - i Ty i Twoja mama - przesyłki zaadresowane do Twojego męża?
Dlaczego rozmowę o SEKSUOLOGU, czyli sprawach tak intymnych, prowadzi z mężem Twoja mama, a jego teściowa?
Co ma Wasza mama do Waszego małżeństwa?
Nic. Nic nie powinna mieć i nie powinna się wtrącać.

Jeśli się wtrąca w tak intymne i delikatne sprawy, w jakie jeszcze się wtrąca?

Koniecznie przeczytaj: "Co każdy mąż chciałby, aby jego żona wiedziała o mężczyznach". To bardzo interesująca lektura, która jak na widelcu pokazuje typowe błędy mężatek, młodych matek. Wskazuje nam kobietom parę spraw, o których mało która z nas miała pojęcie, a wraz z tą niewiedzą, szły błędy, błąd za błędem i nakręcanie się wzajemne kryzysu.
Za kryzys odpowiadają dwie strony.
Małżeństwo odbudowywać muszą chcieć dwie osoby.
Ale ktoś musi zacząć. Zazwyczaj jedna strona jest bardziej świadoma, bardziej dojrzała i na niej ciąży brzemię trudnego poczatku zmian (najpierw zmian w sobie), na niej ciąży brzemię tego bardziej pokornego przygięcia się: tak, ja też popełniałam/em błędy i biorę odpowiedzialność za swoją część kryzysu.

Piszesz, że oboje jesteście uparci.

Upór często przeszkadza nam w powiedzeniu komuś:

przepraszam, wybacz, to mój błąd
dziękuję
proszę o
miałeś/aś rację

Wykorzystaj swój upór w chęci odbudowania przynajmniej tej swojej części, która od Ciebie zależy, bez oglądania się na męża, kiedy to zauważy, czy w ogóle zauważy, czy dołączy, kiedy dołączy i co z tego będzie.

Cokolwiek będzie - będziesz wygrana.
Z silniejszym poczuciem własnej wartości, z odzyskaną godnością dziecka Bożego, z odzyskaną bliskością Boga (z którym wszystko jest możliwe), z większą świadomością i dojrzałością. To zawsze warto. :)

Z Panem Bogiem

Anonymous - 2012-09-21, 13:09

Bardzo dziękuje za odpowiedz.
Ja też jestem zdania, że należy zło zwalczać dobrem.

Jestem bardzo miła dla męża, ładnie wyglądam, jestem uśmiechnięta, w domu pachnie obiadem, ale jak wychodzi o 20.30 z domu to pytam sama siebie : Kurcze, czy to jeszcze ma sens ? Ja się tak staram a on tego nie zauważa ? Przepraszam, nie chcę się żalić, ale chyba jestem zmęczona tym wszystkim. Praca, dom, dziecko i jeszcze ciągłe nadskakiwanie mężowi.

Słuchajcie ja mam wrażenie, że wariuje: wczoraj mój mąż odebrał synusia z przedszkola, zrobił obiad, jak wróciłam z pracy zjedliśmy razem. Jasne rozmowy nasze teraz są głównie o pracy oraz o Tymonku.
Nasi wspólni przyjaciele zaprosili nas na urodziny w sobotę. I mój mąż się zgodził.
A ja zamiast się cieszyć to zaczynam się bać. Zaczyna mnie to przerastać ...
Że już teraz do końca życia będziemy się tylko przyjaźnić. Ze on wogole nie postrzega mnie już jako kobietę ?

Ale przepraszam bo odbiegłam od tematu ...

Już odpowiadam na pozostałe pytania:

Nie, nie wiem jak będzie wyglądało nasze życie po ewentualnym powrocie męża. Myślę, że dużo się nauczyłam, myślę, że nie popełnię już tych samych błędów a co najważniejsze teraz idę już z Bogiem, to on mnie prowadzi :)

Bardzo dużo czytam, myślę, że paradoksalnie ta sytuacja bardzo dużo mnie nauczyła. Przestałam być księżniczką, której wszystko się należy ...
Popatrzyłam na mojego męża zupełnie innymi oczami.

A jeśli chodzi o tą paczkę - trudno mi do końca odpowiedzieć na to pytanie. Powiem szczerze, że dowiedziałam się o tym niedawno. Moja mama powiedziała mężowi, że mi o tym nie powie. I tak też było do momentu kiedy chyba jej samej puściły nerwy.
Ja na początku zupełnie nie potrafiłam zrozumieć tego co się stało więc ciągle zadawałam pytania: dlaczego ???
Paczka przyszła na nasz stary adres a moja mama zawsze odbierała pocztę z poprzedniego mieszkania (pracuje obok, więc Pani z poczty jej przynosiła) Niestety to była duża koperta, która była otwarta. Dziwna sprawa. Moja mama nieświadoma niczego zadzwoniła do niego sądzac, że to pomyłka (duże damskie używane buty) I wtedy on przyjechał do niej i sam opowiedział o tym, że jest fetyszystą.
Wyobraźcie sobie, że dzień po imprezie (mąż odbierał dziecko od Rodziców) moja mama widziała zażenowanie męża i powiedziała do mojego Taty : że nie jest dobrze :(
A piszę o tym tak szczegółowo bo zastanawiam się na ile to mogło wpłynąć na decyzje o odejściu.

Bardzo dziękuje za opinie. A książkę dzisiaj mam zamiar sobie kupić:)

DominikaS

Anonymous - 2012-09-21, 15:36

:-|
Anonymous - 2012-09-21, 15:39

DominikaS napisał/a:
Paczka przyszła na nasz stary adres a moja mama zawsze odbierała pocztę z poprzedniego mieszkania (pracuje obok, więc Pani z poczty jej przynosiła) Niestety to była duża koperta, która była otwarta. Dziwna sprawa. Moja mama nieświadoma niczego zadzwoniła do niego sądzac, że to pomyłka (duże damskie używane buty) I wtedy on przyjechał do niej i sam opowiedział o tym, że jest fetyszystą.
Wyobraźcie sobie, że dzień po imprezie (mąż odbierał dziecko od Rodziców) moja mama widziała zażenowanie męża i powiedziała do mojego Taty : że nie jest dobrze :(
A piszę o tym tak szczegółowo bo zastanawiam się na ile to mogło wpłynąć na decyzje o odejściu.


To naturalne, że człowiek (choć mniej naturalne, jeśli to jest dorosły człowiek, zazwyczaj dotyczy to dzieci) wstydzi się przyłapania, nakrycia go na czynności wstydliwej przez osobę w jakiś sposób bliską, opiniotwórczą, która ma wpływ na osoby mu najbliższe - żonę, dziecko. Może pomyślał, że wszystko mu już jedno, bo mleko się wylało, już jest tym zaszufladkowanym, jako dewiant, zboczeniec, który rozwala rodzinę itd.

Mnie martwi to, że nie dostrzegasz ogromnego wpływu swojej mamy na relacje między Wami.

Najpierw weszła w posiadanie tajemnicy o Twoim mężu.
Zastanawia mnie, czemu mąż jej nie powiedział, że tak, to pomyłka.
Przyznanie się do tego teściowej wymagało bądź co bądź niejakiej odwagi...
Był wypytywany, czy nie chciał już ukrywać swoich skłonności?

Potem - mimo, że miała nie mówić Tobie (dlaczego się na to zgodziła? To Ty jesteś żoną, a nie ona) ostatecznie Ci i tak powiedziała, za plecami męża, piszesz: bo puściły jej nerwy.

Czemu tak mocno wnika w Wasze sprawy, że aż jej nerwy puszczają?

Czy nie jest to ciągła kontrola życia córki, usprawiedliwiana jej dobrem, szczęściem?
Tak się usprawiedliwiają zaborcze matki: bo ja chcę tylko, by córka/syn byli szczęśliwi.
I wtrącają się we wszystko, ustawiają po swojemu relacje między młodymi małżonkami itd., bo wiedzą lepiej, bo "stoją z boku", bo są obiektywne, bo kochają.
Otwarta koperta? Ale przezroczysta? ;)

Szczerze? Nie wierzę w tę otwartą kopertę, przykro mi. Nikt rozsądny nie przyjmuje otwartej przesyłki, bo jest to równoczesna zgoda na świadome przyjęcie wybrakowanej, okradzionej przesyłki, a wtedy nie ma szans na odszkodowanie.
Ta otwarta koperta to zasłona dymna mająca umniejszyć jej ciekawość i ingerencję - takie jest moje zdanie.
W związku z tym - Ty także - miast w jakiejś części stanąć po stronie męża, usprawiedliwiasz działania mamy, choć są niewłaściwe. Telefon do męża, jakieś rozmowy z nim za Twoimi plecami, tajemnice, a potem rozmowy o seksuologu, potem informowanie Ciebie itd itd.

Chciała dobrze, ale wyszło jak wyszło.

Aha - żeby było jasne.

Skłonności Twojego męża - to jedno, nie umniejszam tego, nie bagatelizuję.

Chcę tylko podkreślić, jak z mojego punktu widzenia wygląda udział Twojej mamy w tej całej sprawie.

Myślę, że powinnaś sobie kiedyś usiąść na spokojnie i zrewidować całą tę sytuację. Bez usprawiedliwiania, bez ściemniania, sprobować przypomnieć sobie rozmowy czy sytuacje i postawić się w roli męża - czy czułabyś się komfortowo, bezpiecznie, czy nie czułabyś, że przeciwko Tobie nie jest wiązana jakaś koalicja, wobec której Ty sama jesteś wrogiem i osobą obcą?

Rodzina to mąż i dziecko. Po złożeniu przysiegi małżeńskiej - mąż winien być ważniejszy od rodziców (co nie oznacza opuszczenia ich w potrzebie). Ale znane są przypadki, kiedy córka pierwsza informuje swoją matkę o ciąży (kuriozalne), gdzie mąż żyruje swojej matce kredyt bez wiedzy żony itd. Tak, jakby żona/mąż byli gdzieś na drugim miejscu, w myśl zasady - mąż/żona to nie rodzina.

W związku z tym - wszelkie działania, dyskusje, rozmowy dotyczace małżeństwa winny się odbywać tylko w małżeństwie. Nikogo to nie powinno obchodzić, nikogo z bliskich, w jakiś sposób zaangażowanych emocjonalnie osób nie powinno się w te sprawy angażować. Jedynie terapeuta rodzinny, ktoś, kto się po pierwsze na tym zna, a po drugie nie ma żadnego interesu w tym, by z jakiegoś powodu chronić tylko jedną stronę.

Mieliście pecha do tej "pożal się Boże" pani psycholog. To mała nauczka na przyszłość, by na drugi raz szukać pomocy u ludzi o podobnym światopoglądzie (chrześcijańskim).
Chrześcijański terapeuta nigdy nie powie, że nic nie będzie z małżeństwa.
Pomijam, że żaden dobry psycholog nie powie tego po jednym czy dwóch spotkaniach, to żałosne...

A teraz druga sprawa.

Piszesz o nadskakiwaniu mężowi.

Po co? W jakim celu?

Czytam o tym, jakbym czytała opis jakiejś roli, którą sobie przyjęłaś, a ponieważ musisz się na nią silić, jest Ci ciężko.

Gesty miłości są bezinteresowne, a więc nie wymagają wdzięczności, uwagi, dostrzeżenia. Kocham, więc daję, częstuję, pomagam, uśmiecham się, słucham, wybaczam. Bez dalszego ciągu.

Takie spojrzenie na sprawę odbierze Ci mnóstwo frustracji, jakiej masz nadmiar, z racji oczekiwań.


Myślę, że to jest czas dla Ciebie, by się zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytania.

Czy kocham męża?
Jak kocham męża? Czy umiem kochać?
Czy jeśli kocham nieudolnie, to czy chcę się nauczyć go kochać prawdziwie, tak jak mówi o tym Bóg? (Pieśń nad pieśniami)
Za co cenię mojego męża?
Czy potrafię zaakceptować jakieś wady męża? Które.
Czego nie potrafię zaakceptować, na co nigdy nie będzie mojej zgody i co zawsze będzie mnie w jego zachowaniu krzywdzić?
Czy będę potrafiła mężowi o tym umiejętnie zakomunikować?
Czy umiem się prawidłowo komunikować?
Jeśli nie - co mi przeszkadza? Brak wiedzy, czy moje wady?
Jeśli brak wiedzy - gdzie i jak mogę się tego nauczyć?
Jeśli wady - to jakie i jak nad nimi pracować?

I tak dalej i tak dalej.

W tym wszystkim też jesteś ważna. Ty, Twoje uczucia, emocje. Nie możesz teraz pozwalać deptać po sobie z desperacji czy strachu, że mąż odejdzie.
Czy nie boisz się życia z mężem takim, jak jest teraz?
Czy potrafisz żyć bez męża (problem z uzależnieniem od męża, nie mylić miłości z uzależnieniem).
Czy kochasz siebie? Bóg nakazuje nam kochać siebie, a bliźnich kochać tak samo, jak i siebie kochamy - w związku z tym, trzeba mądrze i mocno siebie kochać, by mądrze i mocno kochać innych (Bóg jest samą Mądrością, prawda? I najlepszym psychologiem, bo na terapii też byś o tym usłyszała)

Myślę, że na teraz potrzebujesz spokoju i ciszy w rozeznaniu się, co jest pragnieniem Twego serca, jak to realizować i gdzie tu na tym świecie jest miejsce dla Ciebie.
Potrzebujesz jasności umysłu - tutaj módl się do Ducha Świętego o wsparcie... bo widzisz, nikt z nas nie podpowie Ci, co masz dokładnie robić w małżeństwie, aby to się dobrze skończyło. Odpowiedź jest w Tobie, tylko czy umiesz teraz ją odczytać?


Jeśli finanse Ci na to pozwalają, skorzystaj z pomocy terapeuty, który pomoże Ci zrewidować Twoje dysfunkcje, pomoże Ci popracowąć nad sobą.

Wykorzystaj ten czas kryzysu na wzmocnienie siebie.

DominikaS napisał/a:
Słuchajcie ja mam wrażenie, że wariuje: wczoraj mój mąż odebrał synusia z przedszkola, zrobił obiad, jak wróciłam z pracy zjedliśmy razem. Jasne rozmowy nasze teraz są głównie o pracy oraz o Tymonku.
Nasi wspólni przyjaciele zaprosili nas na urodziny w sobotę. I mój mąż się zgodził.
A ja zamiast się cieszyć to zaczynam się bać. Zaczyna mnie to przerastać ...
Że już teraz do końca życia będziemy się tylko przyjaźnić. Ze on wogole nie postrzega mnie już jako kobietę ?


Tylko przyjaźnić? Dziewczyno - bez przyjaźni nie ma miłości i nie ma dobrego małżeństwa.
Przyjaźn to lojalność, uczciwość, życzliwość.
Jeśli tak jest między Wami, to tylko się cieszyć, bo to oznacza, że oboje jesteście cały czas dla siebie ważni. Uwierz mi - wiele pań z tego forum, i panów też, chciałoby mieć chociaż w połowie tak dobre relacje z małżonkiem. Wielu odchodzi bez słowa, nie kontaktuje się z dziećmi latami, a w sądzie wytacza najgorsze działa, nie mówiąc o okradaniu ze wspólnych oszczędności, przemocy fizycznej itd.
Ciesz się więc z drobiazgów, nie gdybaj, idzcie na te urodziny i bawcie się dobrze, nie pisząc czarnych scenariuszy. To Bóg scenariusze pisze.

Pozdrawiam. :)

Anonymous - 2012-09-23, 13:43

Dziękuje bardzo za Wasze uwagi i spostrzeżenia - są bardzo trafne.
Bardzo dużo pracuje nad sobą, staram się cieszyć każdym dniem i każdą chwilą.

Muszę trochę więcej uwagi poświęcić mojemu Synusiowi - bo z bardzo grzecznego dzieciątka robi się urwis :) Może to taki okres czterolatka ? ...

Słuchajcie byłam wczoraj na tych urodzinach i było OK. Najpierw jechaliśmy sobie samochodem słuchając muzyki (prawie wogole nie rozmawialiśmy)
Potem już na miejscu podzieliliśmy się na obozy (kobitki same, faceci same)
No i jak już zaczęła się impreza to mój mąż spadł ze schodów (moi znajomi mają nowe schody jeszcze bez balustrad). No i pojechali na pogotowie bo się trochę wszyscy wystraszyliśmy.
Ale na szczęscie to tylko stłuczenie.

No i złapałam doła - chciałam z nim jechać na to pogotowie - to powiedział, że nie dziękuje pojedzie z Sebastianem. Rano jak go budziłam (spaliśmy oczywiście osobno) dotknęłam lekko jego włosów a on od razu - Dominika, proszę ...
Słuchajcie mam wrażenie, że on się mnie brzydzi, boi się mojego dotyku. Czy to normalne ???
Chyba powoli tracę nadzieje ...
Znajomym opowiadał, że musi powoli pomysleć o przeprowadzce bo kolega z którym mieszka ma dziewczynę i jest mu niezręcznie. Znowu zaczął z żalem mówić, że miał takie fajne mieszkanie a teraz mieszka w takich spartańskich warunkach i tak dalej.
Czyli jednak wcale nie myśli o powrocie ???!!!
Słuchajcie czy ja mam jeszcze o co walczyć ????

Jadąc tym samochodem chciało mi sie płakac z jednej strony ze szczęscia a z jednej z bólu. Ze szczęsci, że jestem tak blisko a z bólu, że może to już wcale nie wróci ???
I może niepotrzebnie się katuje ??? Może lepiej uciąć ten kontakt i się pogodzić z utratą męża ???
Bo jeśli nie wróci to co ? Będziemy tak żyli - blisko siebie a jednak osobno ???
Minęlo już 7 miesięcy od czasu kiedy się wyprowadził i dalej tkwi w przekonaniu, że nie wróci :(

Anonymous - 2012-09-23, 22:46

DominikaS napisał/a:
Ale gdy w tańcu próbowałam się do niego przytulić odsunął się ...

No i złapałam doła - chciałam z nim jechać na to pogotowie - to powiedział, że nie dziękuje

Rano jak go budziłam, dotknęłam lekko jego włosów a on od razu - Dominika, proszę ...

Znowu zaczął z żalem mówić, że miał takie fajne mieszkanie a teraz mieszka w takich spartańskich warunkach i tak dalej.

Niestety moja wiara słabnie - wiara w uzdrowienie naszego małżeństwa.

Witaj, nie podobają mi się te sytuacje... pokazują, że czujesz się, że jesteś mocno uzależniona od męża, co więcej swoją wiarę i modlitwę opierasz na jego zachowaniach - jak się mąż uśmiechnie, to wierzysz, masz nadzieję, modlisz się łatwiej. Jak mąż się odsunie - łapiesz doła, piszesz zdania o rezygnacji, braku wiary itp.

A męża masz bardzo niedojrzałego i zagubionego - i sądzę, ze upłynie jeszcze wiele wody, zanim będzie dobrze. Ale Ty czekasz tyko na jego powrót, nieważne jaki, nieważne czy mąż cokolwiek zrozumiał - byle tylko wrócił... szykujesz sobie tym kolejny dramat.

No i wskazówka w tym:
DominikaS napisał/a:
29 września jadę na Nocne Czuwanie na Jasną Górę - chyba powinnam troszkę się wyciszyć i popracować nad sobą bo mam wrażenie, że teraz całe moje życie kręci się wokół mojego męża.

Może powinnam przestać walczyć o niego ?


Co ciekawe, wskazówka, którą sama sobie napisałaś! Na wszystko, o co tu pytasz - wielkie TAK. Zacznij od modlitwy, codziennej, na adoracji lub z Pismem Świętym, szukaj Pana Boga i kontaktu z Nim, szukaj Jego miłości... On tak hojnie nią obdarza. Jak pisała Kasia - męża zostaw i nie przejmuj się nim, nie pisz scenariuszy twojego małż. Zmień kurs (na ten w stronę Słońca), przewartościuj myślenie. Tobie samej będzie dużo łatwiej - ale przede wszystkim dasz miejsce Panu Bogu w swoim życiu na działanie, na pomoc sobie, potem na pomoc Twemu mężowi, której on bardzo potrzebuje... Ale Ty musisz stać się człowiekiem modlitwy, mocnym wewnętrznie.
Pa, będę pamiętał w modlitwie za Wasze małż. i rodzinę


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group