|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Życie duchowe - rzecz o autach
Anonymous - 2012-09-16, 16:27
W filmie o Billu W. jest taka scena, gdy Bill rozmawia z żoną już jakiś czas po istnieniu grup AA i mówi jej, że nie ma powrotu do dawnego życia zawodowego, gdy był maklerem, co miało swoje dobre strony. Żona jest zawiedziona, zaczyna go prowokować mówiąc: "aha, okazuje się, że to ja jestem winna twojemu alkoholizmowi".
Ludzie w ciągu życia zmieniają się pod wpływem różnych wydarzeń. To nie musi być zmiana siebie pod wpływem chęci wyjścia z nałogu takiego czy innego. Ludzie zmieniają się też np. pod wpływem śmierci bliskiej osoby, choroby, wypadku, rozwodu, itd. Takie wydarzenia też zmieniają ludzi i można po nich dojść do wniosku, że jestem inną osobą niż wtedy, gdy składałem przysięgę małżeńską.
Anonymous - 2012-09-16, 21:47
Jarek, ja się z tobą jak najbardziej zgadzam, że różne przeżycia mogą wpływac na zmiane naszego myślenia. To naturalny proces jaki zachodzi u człowieka pod wpływem doświadczeń. Kryzys własnie tym sie charakteryzuje, że zmienia często nawet całkowicie nasze dotychczasowe przekonania jest naturalnym motorem przemian. Czasem na dobre czasem na złe. To zalezy od samego człowieka.
Nie trzeba aż tak traumatycznych przeżyć jak śmierć, rozwód by doświadczyć co było przyczyna takiej zmiany, wyborów zyciowych podjętych kiedyś.
Prosty przykład z życia... dziewczyna wychowywana przez bardzo surowych rodziców zabraniających jej wszyustkiego, nie mogąca nic o sobie stanowić spotyka na swojej drodze chłopaka. Zakochuje sie, marzy o domu pełnym akceptacji, dzieci z ogrodem i kwiatami...Wybranek to jej daje, jest czuły, opiekuńczy, kocha ja taką jaka jest. Spęłnia jej dziecinne marzenia o byciu kochana taka jaka jest i akceptacji...
zachodzi w ciąże i czar pryska.
Z miłego chłopaka zmienia sie w despote takim jaki był ojciec, zabrania jej wszystkiego, kontroluje jeszcze mocniej niz rodzice. Jest zaborczy, zazdrosny. Zostaje sama z obowiązkami, na dodatek wciąz odczuwa wieczenie niezadowolenie z tego co robi, jaka jest matka i żoną. Nie spełnia jego oczekiwań, wciąz jest jak kiedys za mało dobra w tym co robi...
W końcu doznaje szoku jest myślenie dlaczego ja wyszłam za maż za tego człowieka, dlaczego tego nie widziałam...i doznaje olśnienia chciałam ucieć z domu a nie wyjść za mąż. Mąż był tylko kimś kto miał mi to umozliwić, tymczasem wpadłam z deszczu pod rynne... ciąza, presja otoczenia, slub wszystko jakby poza mna sie odbywało, raczej dla tak musi byc, jakoś to sie ułozy, kochamy sie przecież...
Dlatego nie wolno nikomu narzucać co ma robić. Unieważniać, czy nie... mówić co ma robić lub nie. To osobista decyzja każdej osoby. A jak każda historia jest rózna i rózne są motywy i dojrzałość człowieka w chwili podejmowanej tak ważnej decyzji jaką jest ślub w kościele...
Każdy człowiek ma też nie tylko psychike, ale też duchową sfere ona także stanowi nieodłączny element jego tożsamości. Dlatego też każdy przypadek własnie nie inaczej a własnie z tej racji rozpatrywany musi byc pojedyńczo, wglądowo kim był w momencie podejmowanej decyzji. Na ile świadomy swojej decyzji...
i jak w temacie Augustyna, na trzeźwo widzi się świat ludzi zupełnie inaczej...
Myślę też, ze tutaj o wiele większe ma znaczenie nie psychologiczny aspekt dojrzałości ale też duchowy. Osoba nawet po unieważnieniu jesli nie ma odpowiedniego wsparcia duchowego to może nie umieć korzystac z otrzymanej na nowo wolności i nadal trwać w zawieszeniu.
Nie umieć podjąc decyzji co dalej ze swoim zyciem robić, bowiem względy wiary zakorzenione w jej umyśle zabronią jej sie cieszyc. Będzie w koło myślenie czy nie popełniłam gdzieś błedu, czy nie zmanipulowałam siebie mylnie interpretując coś.
To ważne by osoby takie oprócz wsparcia psychicznego miały tez duchowe w postaci osoby do tego powołanej by móc na każdym etapie radzenia sobie z nową rzeczywiśtoscią przyjść ja z dobrem do niej samej w zgodzie z jej wiara.
Dopiero wtedy taka osoba będzie mogła na nowo uczyc sie cieszyc w pełni ze swojej swobody i tego co za tym idzie.... Lub mieć przekonanie o swoim slubie. Wazny, nie ważny, chce trwać w obietnicy złożonej, dla mnie bowiem ma wartość ważnie zawartej obietnicy...
Trudne dylematy...a samo uniewaznienie to dopiero początek drogi dla takich ludzi, zbyt pochopne czasem jest spojrzenie innych na ludzi takich, którzy taka wolnością mogą sie cieszyc...
Oni moga mięc więcej problemów po uniewaznieniu z samym soba niż kiedy byli formalnie względem Koscioła małzeństwem.
Dajmy tym ludziom możliwość na nowo odnalezienia sie w Kościele, i nasze wsparcie duchowe.
Jarek, filmu nie widziałam, jednak to bardzo klasyczny przypadek gdy trzeźwieje alkoholik to tak samo musi "trzeźwieć" cała rodzina. Dlatego terapia dla całej rodziny. Zmienia sie bliska nam osoba nawet gdy na lepsze budzi lęk, bo to zmiany, z którymi każdy musi sie na nowo uczyc zyc. Z zaradnej osoby, wszystko robiącej sama, decydującej o wszystkim sama nagle choćby musi nauczyć sie zdrowo umieć oddawać ster rządów po połowie męzowi. A to wcale nie jest takie proste i oczywiste jak sie całymi latami samej podejmowało decyzje bez konsultacji....
|
|