Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Życie duchowe - rzecz o autach

Anonymous - 2012-09-12, 12:29

Nirwanna napisał/a:
Alkoholizm to owszem choroba, i niestety, ale nie polega na braku silnej woli; to choroba dużo bardziej złożona.

Tak jest nazwana nirwano

Sorry człek nie rodzi się z ta choroba jeno nabywa dobrowolnie sobie ją sam.
Zatem po co bajdurzyc...czy alkoholok to ofiara choroby ..czy ofiara włąsnego wyboru ...

a ze ta zaleznośc jest żłożona???
hmmm...
każdy włąsny problem człowieka jest złozony..
ale sa tacy jacy pokonuja problemy i tacy jacy sobie z nimi nie radza..
a ci popadają w uzaleznienia..

a jakie moze byc lekarstwo??
zapewne jest -jak z niego wyjśc..(z uzaleznienia) i pokonac własne problemy...

i prosze nirwano nie spłycaj tematu do tłumaczen..to nie ja ..jeno moja choroba

bo tym sposobem dalej tacy ludzie tkwią we własnych błedach i przekonaniach.
zamieniajac czynne uzaleznienia ..na ofiare choroby...

pozdrawiam

[ Dodano: 2012-09-12, 13:01 ]

Alkoholizm jest często chorobą naszej cywilizacji. Wielu ludzi, niezależnie od ich wieku, popada w uzależnienie nie zdając sobie niekiedy z tego sprawy. Każdemu z nich pomoc w wyzdrowieniu jest potrzebna. Bardzo dużo zależy od formy tej pomocy. Ważne jest by dać szansę każdemu, kto jej potrzebuje, ale również chce takową otrzymać. Jeśli odpowiednio podana zostanie ręka osobie uzależnionej, opierając się na niej wyjdzie z tego. Wszystko co zostanie poczynione w tym kierunku jest w stanie uratować choćby jedną uzależnioną duszę. Bo alkoholizm to nie tylko choroba ciała, to również choroba psychiki.
Dlaczego ludzie popadają w uzależnienia?
Powodów jest wiele. Każdy alkoholik ma swoje własne powody, dla których sięgnął ?do butelki?. Najczęściej jest to brak pracy, czyli tak naprawdę brak środków do życia. Porzucenie przez bliską osobę, lub śmierć tejże osoby. Jakiś zawód życiowy, bądź samotność.
Każdy z tych powodów jest ?dobry? bo pomóc sobie zapomnieć o rzeczywistości. Tylko czemu środek do tego użyty musi prowadzić do zguby?
Do czego prowadzi nadużywanie alkoholu?
Tak samo jak powodów nadużywania alkoholu, tak samo i skutków jest nieliczenie wiele. M.in. wypadki samochodowe, pobicia, rozbite rodziny, złamane kariery zawodowe, samobójstwa, choroby. Występuje również szereg zaburzeń psychicznych, tu np.: utrata zainteresowań pozaalkoholowych, spadek precyzji myślenia, szybkie męczenie się pracą umysłową, osłabienie koncentracji uwagi, zaburzenia pamięci, zwiększona drażliwość, trudności w opanowaniu agresji, zmienność nastrojów. Ponadto następują takie zmiany jak: alkoholik sprawia wrażenie, tak jakby przestał się liczyć z opinia publiczną. Z coraz większym trudem potrafi być za coś odpowiedzialny. Bywa, że staje się nieuczciwy, nieobowiązkowy, a dla zdobycia alkoholu potrafi zaniedbać rodzinę. W miarę rozwoju choroby tego typu zaburzenia maja stałą tendencje nasilania się.
Jaki jest wpływ nadużywania alkoholu na zdrowie człowieka?
Nadużywanie alkoholu wpływa ujemnie na cały organizm - stwarza ryzyko nadciśnienia, miokardiopatii i zaburzeń rytmu serca. Konsekwencją właśnie tych zaburzeń jest wysokie ryzyko nagłego zgonu osób uzależnionych od alkoholu. Intensywne picie zwiększa również ryzyko udarów krwotocznych oraz zaburzeń krzepnięcia. Często uszkodzona przez alkohol bywa wątroba. Główne zmiany patologiczne to stłuszczenie, zapalenie i marskość. Ryzyko uszkodzenia wątroby przez alkohol zależy od jego ilości i rodzaju, sposobu odżywiania oraz czynników hormonalnych. Długotrwałe nadużywanie alkoholu hamuje funkcjonowanie układu immunologicznego, co powoduje zwiększenie podatności na choroby zakaźne i może być szczególnie niebezpieczne dla osób z uszkodzoną odpornością, na przykład nosicieli wirusa HIV. Niektóre badania wskazują na to, że alkohol może zwiększać podatność na zakażenie tym wirusem. Obserwuje się też silny związek pomiędzy nadużywaniem alkoholu a pewnymi rodzajami nowotworów.
Jak leczyć chorobę cywilizacyjną naszego wieku?
Zadanie trudne, ale nie jest nie do pokonania. Rozwój uzależnień oznacza zmiany w różnych obszarach życia człowieka. Proste wyeliminowanie alkoholu - abstynencja - może nie wystarczać do poprawy życia osoby uzależnionej. Osoba taka, mimo że nie będzie piła, może zachowywać się "jak pijana". Zdrowienie z uzależnienia jest możliwe tylko dzięki ciężkiej pracy nad zmianą swego funkcjonowania. Zaniedbanie tej pracy na ogół prędzej czy później prowadzi do powrotu do aktywnego picia.
Można powiedzieć, że leczenie z uzależnienia przebiega etapami. Pierwszy z nich nazywany jest ?życiem emocjonalnym?. W kolejnych podetapach uświadamianie jest uzależnionemu, że alkohol może być źródłem pozytywnych uczuć i że przy jego pomocy można na nie wpływać. Jak uzyskać sprawność w wywoływaniu pożądanych uczuć. Alkohol staje się głównym sposobem wywoływania uczuć. Przy jego pomocy eliminuje się przykre stany, przez co skala emocji staje się uboższa. Rezygnuje się z naturalnego przeżywania na rzecz sztucznego wywoływania uczuć za pomocą alkoholu. Pojawiają się problemy emocjonalne związane z piciem: wstyd, lęk, poczucie winy, huśtawka nastrojów. Ucieka się od nich w alkohol, "żeby nic nie czuć". Jednak coraz trudniej osiągnąć ukojenie. Przeżywa się wtedy głównie bezradność i lęk. Wahanie: pozwolić na przypływ naturalnych uczuć, czy nadal próbować zagłuszać je alkoholem ? Chwilowo zaprzestaje się używania alkoholu do wpływu na uczucia. Abstynencja co prawda zmusza do konfrontacji z przykrymi uczuciami, ale zaczyna też dawać ulgę i spokój, ponieważ przestaje przybywać problemów. Abstynencja staje się głównym źródłem pozytywnych uczuć, przynosi satysfakcję, zadowolenie, radość. Pozwala uczyć się rozpoznawania i przeżywania emocji.
Kolejnym etapem jest ?poczucie tożsamości?. Ważne pytanie ? ?kim jestem?? Tu pojawia się owy element samookreślenia: ja jako osoba pijąca. Po alkoholu zaczyna się uzyskiwać lepszy, lecz zafałszowany obraz samego siebie. W obrazie samego siebie coraz bardziej ważna staje się sprawność w piciu. Pojawia się pytanie, czy przypadkiem nie jestem alkoholikiem. Zaprzeczanie temu i uciekanie w picie staje się coraz ważniejsze. Ciągłe fałszowanie obrazu siebie powoduje trudności z określeniem, kim naprawdę jestem. Kiedy już nadużywający alkoholu uświadomi sobie kim naprawdę jest prawda o sobie jako alkoholiku staje się głównym źródłem samopoznania. "Trzeźwy alkoholik" to podstawowy wyznacznik poczucia tożsamości. Wreszcie następuje podetap rozwoju - poszukiwanie nowych źródeł i sposobów budowania obrazu własnej osoby. Przestaje się widzieć siebie wyłącznie jako niepijącego alkoholika, coraz większego znaczenia zaczynają nabierać inne cechy.
Następny etap to ?stosunki z ludźmi?. W bliskim otoczeniu pojawiają się pijący. Wspólne picie zaczyna być sposobem kontaktowania się z ludźmi. Trzeba więc unikać dalszych problemów i na jakiś czas porzucić kontakty ?alkoholowe?. Wybiera się wtedy wyłącznie kontakty na trzeźwo, z niepijącymi. Sprawa utrzymania abstynencji jest główną treścią tych kontaktów i podstawą satysfakcjonujących więzi. Poszukuje się nowych, wartościowych kontaktów opartych na innych podstawach niż tylko abstynencja. Wzbogaca się sposoby nawiązywania i utrzymywania związków z ludźmi.
Kiedy zakończy się ten etap następuje etap zwany ?Kontakty z rzeczywistością - zdolność do bycia tu i teraz?. W którym to alkoholik uczy się dystansowania od realnych sytuacji i kontaktowania się pod wpływem alkoholu z fałszywym obrazem rzeczywistości. W kryzysie całkowicie traci rozeznanie w swojej realnej sytuacji, a jednocześnie niezdolność do skonfrontowania się z nią bez alkoholu. Poszukuje więc aktywnie takich informacji o swojej sytuacji, które pomagają utrzymać abstynencję. Dzięki trzeźwieniu wzrasta koncentracja na bieżących sprawach. Coraz lepiej rozpoznaje się i eliminuje zafałszowania obrazu rzeczywistości, zwłaszcza związane z uzależnieniem. Następnie poszukuje się nowych sposobów, aby bardziej świadomie i pełniej odbierać rzeczywistość.
W kolejnym etapie alkoholik zastanawia się co tak naprawdę jest źródłem wewnętrznej mocy. Uczy się, że picie może dawać poczucie mocy i oparcia. Pojawia się wiara w możliwość łatwego osiągania takiego poczucia. Wreszcie pojawia się lęk przed dalszą utratą mocy spowodowaną piciem, a jednocześnie lęk przed bezsilnością, jeżeli się przestanie pić. Powstrzymywanie się od picia sprawia, że już nie traci się sił, a nawet zaczyna się je odzyskiwać. Wzrasta zaufanie do abstynencji jako szansy odzyskania mocy, również poprzez własny wysiłek i mobilizację. Głównym źródłem mocy staje się świadomość, że potrafię nie pić i połączyć własny wkład w utrzymanie abstynencji z pomocą i oparciem w sile większej od własnej: pochodzącej od innych ludzi, Boga, przyrody, wyższych wartości. Aż w końcu zaczyna korzystać z innych niż abstynencja źródeł mocy i poszukuje nowych.
Następny etap walki z alkoholizmem to ?organizacja życia?. Na początku ?chory? uczy się, że poświęcanie czasu na picie może mieć wartość. W planie dnia zaczynają się pojawiać nieprzewidziane sytuacje, gdy się pije. Po pewnym czasie pojawia się lęk przed dalszymi przykrymi zaskoczeniami, które zdarzają się w związku z piciem, a jednocześnie lęk przed koniecznością realistycznego nadrobienia wszystkiego, co się zaniedbało. Zaprzestanie picia stwarza możliwość zorganizowania czasu. Rosną możliwości zapanowania nad organizacją własnego życia. Najważniejsze staje się planowanie czasu i zajęć koniecznych do utrzymania abstynencji. Przestrzeganie porządku dnia i budowanie realistycznych planów umożliwia wykonywanie koniecznych zadań życiowych. Następuje wreszcie czas kiedy uzależniony rozwija w sobie coraz lepsza organizację życia, znajduje w nim miejsce na wartościowe czynności i zadania.
Ostatnim etapem jest ?zdrowie fizyczne?. Alkoholik musi się nauczyć, że środki odurzające tylko na początku dają poczucie wolności i nie pozwalają odczuwać bólu. Jednak po pewnym czasie prowadzą do wyniszczania organizmu. Kiedy taki uzależniony zda sobie z tego sprawę daje o sobie znać lęk przed dalszym rujnowaniem zdrowia przez alkohol, a jednocześnie lęk przed znoszeniem dolegliwości na trzeźwo i zobaczeniem rzeczywistych rozmiarów szkód zdrowotnych. Przerywa się picie, żeby trochę wydobrzeć, dolegliwości narastają. Ale po pewnym czasie abstynencja ułatwia poprawę zdrowia i kondycji fizycznej, zwłaszcza dzięki unikaniu szkodliwego wpływu alkoholu i zmianie dotychczasowego trybu życia. Wreszcie trzeźwy alkoholik zaczyna świadomie dbać o własne zdrowie, poszukiwać i zastosowywać nowe sposoby na osiąganie coraz lepszego stanu fizycznego.
Bardzo ważne podczas leczenia alkoholika jest, aby był przy nim ktoś, kto go kocha i będzie wspierał w trudnych momentach leczenia. Miłością można zdziałać niewiarygodnie dużo.
Warto się wiec zastanowić zanim się sięgnie po alkohol, czy oby na pewno jest to opłacalna inwestycja. Bo nie tylko można sobie zrujnować zdrowie fizyczne, ale również stracić wiele wartości, które maja dla nas znaczenie.

Anonymous - 2012-09-12, 14:24

Ważne, żeby "nie zagadać" tematu.

Skoro są alkoholicy, narkomani, seksoholicy i inni -holicy, którzy z nałogu wychodzą w takim sensie, że ten nałóg ich nie pokonuje, to znaczy, że po prostu możliwe jest poradzenie sobie z nałogiem. I czy to jest choroba, czy brak silnej woli - określenia te są drugorzędne. Chodzi o to, że jest taki lekarz, który sobie z tą chorobą może poradzić. I tym lekarzem jest Jezus.

A czy ten Lekarz trafi do ciebie w ten sposób, że poradzisz sobie z problemem poprzez mitingi AA (choćbyś chodził na nie całe życie), czy poprzez terapię psychologiczną czy w jeszcze inny sposób, to już "kwestia techniczna". Ważne byś się do Niego zwrócił i tę relację z Nim utrzymywał stale (modlitwa, Eucharystia, komunia, sakramenty...). Bo jak nie utrzymasz tej najważniejszej relacji, to po prostu polegniesz pod ciężarem własnych fałszywych myśli, przekonań, dążeń, emocji lub złego, który ci podrzuca te fałszywe myśli i "jeździ" po twoich emocjach.

Czyli można troszczyć się i niepokoić o wiele (choroba czy nie choroba, brak silnej woli czy nie chodzi o silną wolę, pijany "na sucho" czy trzeźwy, zapił bo nie zwentylował czy za słabo zwentylował, miał trudne dzieciństwo itd. itd.), a wystarczy tylko jednego: usiąść przy Panu i słuchać Go: Łk 10, 38-42.

Anonymous - 2012-09-12, 15:28

Jarek321 napisał/a:
Ważne, żeby "nie zagadać" tematu.

Popieram

Anonymous - 2012-09-12, 17:41

Augustyn napisał/a:

Moim zdaniem małzenstwo jest jak stół. Tak jak stól musi miec trzy nogi, aby dobrze stał, tak potrzeba trzech rzeczy, aby malzenstwo dobrze stało.
Są to:
1/ miłość
2/ wierność
3/ uczciwość malzeńska


Ja to stół kojarzę tylko z czterema nogami (choć pewnie są wyjątki :mrgreen: )
I tak, żeby stół = małżeństwo dobrze stał musi mieć, oprócz tych trzech wyżej wymienoinych nóg, jeszcze jedną:
4/Bóg postawiony na pierwszym miejscu przez obu małżonków

Ale to taka moja mała dygresja :lol:

Anonymous - 2012-09-12, 23:32

Witam,
czytam i czytam i tak mi się kojarzy, z tym co poruszył Jarek, ten tekst:

(4) [...]Tobiasz podniósł się z łóżka i powiedział do Sary: Wstań, siostro moja! Pomodlimy się razem do naszego Pana, żeby nam okazał swą łaskę i miał nas w swojej opiece.
(5) Gdy zaś ona wstała, zaczęli się modlić o Bożą opiekę. Modlili się tak: Błogosławiony jesteś, Boże ojców naszych, i błogosławione jest imię Twoje po wszystkie wieki wieków. Niech Cię błogosławią niebiosa i wszystkie stworzenia na wieki!
(6) To Ty stworzyłeś Adama i jego małżonkę, Ewę, aby była mu pomocą i wsparciem, i z tych dwojga powstał cały ludzki rodzaj. To Ty powiedziałeś: Niedobrze jest mężczyźnie być samemu, stwórzmy mu podobną do niego pomoc.
(7) I ja też biorę mą siostrę za żonę nie dla zaspokojenia żądz, lecz z czystej miłości. Miej litość nad nią i nade mną i pozwól nam pozostać razem aż do starości.
(8) I powiedzieli razem: Amen. Amen.
(Ks. Tobiasza (w) 8:4-8, Biblia Warszawsko-Praska)

Tak sobie myślę, że dla każdego człowieka proces uzdrawiania małzeństwa zaczyna się i kończy w innym miejscu i nie da się tego generalizować. Dla jednego to będzie uzdrowienie swojego spojżenia i stosunku do współmałżonka i stadła, dla drugiego dopiero 100% pojednanie i odbudowanie tego co zrujnowano w obojgu.
Zdanie się na Bożą Wolę jest niezbędne w drodze do uzdrowienia bo Jego jest Siła i Moc by nas uzdrowić. Nie wszyscy pytaliśmy Go o zgodę na konkretny związek małzeński, decydowalismy czasem z własnej woli i zupełnie nieodpowiednich pobudek :-D , a to , że nam pobłogosławił w Kościele nie znaczy, ze widzi ten związek tak jak my.
Myślę, że kryzysy są nam dopuszczone dla odrzucenia naszego chciejstwa wobec siebie i współmałzonka. Jednak mimo tego zawsze Bóg będzie dążył do uzdrowienia i odbudowania jedności ponieważ nasze duchowe małzeńskie ciało żyje dzięki Sercu Jezusa, które w nim bije.( To On podnióśł małżeństwo do rangi Sakramentu i w nim pozostaje czyniąc ten związek obrazem Trójcy Świętej.)
Jednakże nie będzie tego czynił na siłę. Gdy którakolwiek ze stron nie będzie gotowa na przeżywanie związku według bożego zamysłu ( planu czy uregulowań ) to po ludzku małżonkowie pozostaną rozdzieleni, gdy przyjdzie kryzys.
Jednakże to właśnie duchowe ciało, Jedność, gwarantuje nam szansę na podźwignięcie małzeństwa z każdego upadku, bo "dane " mu jest Zmartwychwstałe Serce Jezusa. Po ludzku czas tego uzdrowienia uzależniony jest od woli i dyspozycji współmałżonków co do przyjęcia tego Daru Miłości i tu się pojawia kwestia wolnej woli człowieka. Bóg nie wciśnie swojej Miłości do serca bez zgody jego właściciela. Ale poczeka ,a czekając będzie pobudzał serce i sumienie tego współmałżonka, który nie może lub nie chce przyjąć Daru Uzdrowienia. Przeciez obiecał szukać każdej zgubionej owcy. :mrgreen:

Takie jest moje rozumienie poruszanej kwestii. :-D

Anonymous - 2012-09-13, 01:40

Jarek,zapytales:

"Czy jeżeli ten alkoholizm wystąpił przed ślubem, to uzdrowienie chorego małżonka, by mógł on wypełnić swoje obowiązki jest niemożliwe?? Zwłaszcza, że - przypominam - mamy do czynienia z ważnym małżeństwem (bo nic innego nie zostało stwierdzone). Czy musi nastąpić stwierdzenie nieważności małżeństwa, by uzdrowienie tego człowieka było możliwe? Po co stawiać takie tamy, we własnej głowie, Jezusowi?"

Wiadomo, że nie wszyscy ludzie są powolywani przez Boga do malzenstwa, ktorzy akurat pojdą do kościola zlozyc przysięgę malzeńską.
Chodzi mi o problem niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej. czyli niezdolności do "prowadzenia mercedesa".
Moim zdaniem kluczowym jest moment zawierania malzenstwa czyli "wypisywania dowodu rejestracyjnego mercedesa", ktory albo jest wazny albo nie !

Trzymając się tej terminologii: W pewnych okolicznosciach wystarczy, że jedna strona jest zdolna do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich czyli ma prawo jazdy i siada za kierownicą.
Tak jest w przypadku skladania przysięgi tylko przez jednego z malzonków, a drugi jest na przyklad czlonkiem innego kosciola.

"Instrukcja Matrimonii sacramentum z 18.03.1966 r., która zachowuje do ważności formę kanoniczną zawierania małżeństw mieszanych, ale znosi obowiązek składania odpowiednich przyrzeczeń przez stronę niekatolicką. Odtąd rękojmię składa tylko strona katolicka."
http://mateusz.pl/rodzina/as-mm.htm

Norbert
proponuję, abyś sprawdzil czy alkoholizm jest w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób
http://pl.wikipedia.org/wiki/Alkoholizm

Aniołek 5,
napisalas:
„Ja to stół kojarzę tylko z czterema nogami (choć pewnie są wyjątki )
I tak, żeby stół = małżeństwo dobrze stał musi mieć, oprócz tych trzech wyżej wymienoinych nóg, jeszcze jedną:
4/Bóg postawiony na pierwszym miejscu przez obu małżonków”

A ja Boga porównalbym do okrągłego stolu, który łączy te trzy nogi ( milość, wierność i uczciwość)
Może dlatego, że św, Augustyn napisał kiedyś:
""Bóg jest jak koło, którego środek jest wszędzie, a obwód nigdzie"

Anonymous - 2012-09-13, 08:39

Augustyn napisał/a:
Norbert
proponuję, abyś sprawdzil czy alkoholizm jest w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób

Poniewaz Jarka prośba była nie zagadać tematu-to krótko:
1.a wikipedia jest jak najbardziej adekwatna do ustalania prawdy?(polecam sprawdzic co to wikipedia i jak powstała)

2.alkohol jak kazda substancja odurzająca pozostawia w organiżmie zmiany,między innymi także psychiki-dlatego klasyfikowana jest jako choroba

3.Z alkoholizmem nie rodzi się nikt ,jeno nabywa się go z własnego wyboru(choroba alkoholowa)

4.polecam sprawdzić w necie przyczyny doprowadzajace od sposobów odurzania się i dlaczego.

5.Nikotynizm to także uzaleznienie (z własnego wyboru)następstwem jego ma szanse byc choroba rak(dla przykładu).


Zatem :
alkoholizm jak każde inne uzaleznienie jest pod wpływem
WŁASNEGO WYBORU....
i zgadzam się- :-)
tak jak napisał Jarek uzdrowieniem ma sznse byc wiara w Boga...

a czemu??
chocby dlatego że dzieki Bogu uczymy sie w swoim zyciu prawidłowych wyborów ,zachowan -dla tych jacy w sobie nie posiadają wzorców, wiara staje się przykładem zycia.
Nie wiem w ilu procentach jest to na całym świecie? -ale czytałem że co drugi alkoholik odnajduje się w Bogu.
Z jednej strony (może) szkoda że tak pózno :-( - z drugiej pokładając moc w Bogu szczęście że w ogóle. :lol: :lol:
Choc to nieraz trudne Augustynie -wazne jest w tym tylko jedno,
świadomosc tego że sam zgotowałem sobie taki los...

wot-prawda o sobie :-P
jest takie ciekawe powiedzenie terapetów:
...skoro już Pani/Pan wie co było problemem w zyciu ,jak Pani/Pan zamierza to zmienic.....


pozdrawiam

p.s Jarku już nie zasmiecam tematu ;-) ;-)

Anonymous - 2012-09-13, 12:06

Augustynie... powiem tak... to Twój wybór czy będziesz racjonalizował, że jakakolwiek niezdolność człowieka jest nie do pokonania przez Boga. Ja uważam, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Tylko tyle i aż tyle. To, że niekatolik nie składa odpowiedniej przysięgi nie ma nic do rzeczy w sprawie, o której mówimy.
Anonymous - 2012-09-14, 01:11

Norbert,
jak wikipedia niedobra to proponuję:
"Współczesne klasyfikacje choroby alkoholowej według ICD i DSM"
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=36

Najkrocej rzecz ujmując alkoholizm jest to fizyczna alergia na alkohol plus psychiczna obsesja alkoholu ( tak określa alkoholizm Bill W. w ksiązce 12 Krokow i 12 Tradycji AA)
Jest takie pojęcie "alkoholik instant' (jak kawa instant): wlewasz do czlowieka alkohol i masz alkoholika

Podatność na uzaleznienie od alkoholu jest przekazywana genetycznie zwlaszcza w linii męskiej "Szacuje się, że w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej 5-10% kobiet
i 25% mężczyzn spokrewnionych z alkoholikiem popadnie w uzależnienie od alkoholu"
http://www.icap.org/LinkC...wIU%3D&tabid=75

napisaleś: "alkoholizm jak każde inne uzaleznienie jest pod wpływem WŁASNEGO WYBORU"
Uzaleznienie to PUŁAPKA w którą czlowiek wpada jak w bagno, chociaz nikt tego nie chce.
Obrazuje to trafne powiedzonko:
"GDY JESZCZE MOZESZ PRZESTAĆ, TO NIE CHCESZ
A GDY CHESZ PRZESTAĆ, TO JUZ NIE MOŻESZ"

Alkoholik nie ma wyboru: pić czy nie pić, bo gdyby go miał, to by nie potrzebował Boga i ludzi do pomocy
Alkoholik ma wybór: leczyc się lub nie leczyć się

Jarek,
Jak myslisz dlaczego alkoholizm jest uznawany przez kościól katolicki jako przyczyna stwierdzenia niewazności malzenstwa czyli ze alkoholik na mercedesa nie ma co liczyc ?

napisaleś:
"To, że niekatolik nie składa odpowiedniej przysięgi nie ma nic do rzeczy w sprawie, o której mówimy."

Ale mi chodziło wlasnie o katolika, który sam w kosciele sklada przyrzeczenie malzenskie w obecnosci swojego ukochanego niekatolika.
"Odtąd rękojmię składa tylko strona katolicka."
http://mateusz.pl/rodzina/as-mm.htm

Ten fakt wskazuje, że nie potrzeba zlozenia przyrzeczenia przez drugą stronę, zeby sakrament malzenstwa byl wazny - zeby dostac od Jezusa meredesa :)

Anonymous - 2012-09-14, 09:11

Augustynie bez rozciagania i wywodów...
Gdy wiem że w rodzinie był problem alkoholu(jak napisałes w genach)-uczulam sie na ten problem.

Gdy słysze otoczenie mówiące o mnie prawde -wierze a nie zaprzeczam.

A skoro odrzucam wszystko i ulegam złu a z nim idacemu uzaleznieniu.

To kowalem swego losu jestem sam...
bez tłumaczen i przecucan win na CHOROBĘ....
Najgorsza zdolnoscia każdego uzaleznionego, jest tłumaczenie całemu światu....

to nie moja wina....
pozdrawiam

Anonymous - 2012-09-14, 13:55

Augustyn napisał/a:
Jak myslisz dlaczego alkoholizm jest uznawany przez kościól katolicki jako przyczyna stwierdzenia niewazności malzenstwa czyli ze alkoholik na mercedesa nie ma co liczyc ?


Małżeństwo cieszy się przychylnością prawa, dlatego w wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego.

Sobór Watykański II stwierdził, że nie można rozdzielać od siebie strony charyzmatycznej Kościoła od strony oficjalnej, formalnej.

Jezus powiedział:
Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». Mt 16, 18-19.

Augustynie, Ty jakby unikasz odniesienia się do tego, o czym piszę. Wchodzisz w kwestie "techniczne"- alkoholizm, seksoholizm, jakieś statystyki i inne rzeczy świadczące o tym, że małżeństwo nie zostało ważnie zawarte. Ja piszę zupełnie o czymś innym. Twierdzę, zgodnie z Ewangelią, że Jezus może człowieka uzdrowić, uzdolnić również w tym zakresie, który może być przyczyną stwierdzenia nieważności małżeństwa. I tyle.

Jak ktoś chce stwierdzać nieważność małżeństwa - niech sobie stwierdza, jak ktoś nie chce iść do sądu biskupiego, niech sobie trwa w sakramencie. I w jednym, i w drugim przypadku Jezus może człowieka uzdrowić, również z alkoholizmu, również z seksoholizmu i z innych zniewoleń. Może nie będzie to uzdrowienie tak spektakularne jak wskrzeszenie czy zniknięcie nowotworu, może będzie związane z wysiłkiem polegającym na ciągłej pracy nad sobą (np. mitingi AA). Ale jest to możliwe, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego.

Nikt nie ma obowiązku, by stwierdzać nieważność małżeństwa i nikt nie ma obowiązku trwania w małżeństwie, które uważa za nieważne. Kościół mówi tylko jakie przesłanki są istotne, by nieważność została stwierdzona, a co istotne nie jest. A jeżeli ktoś, mimo swoich głębokich wątpliwości co do ważności małżeństwa trwa w tym małżeństwie i czyni to w imię swoich przekonań/chęci bycia "w porządku"/z innych względów to po prostu jego sprawa, jego decyzja. Być może jest to jego droga, którą wskazał mu Pan. A być może drogą kogoś innego, którą poprowadził go Pan będzie życiowe doświadczenie nieważnego małżeństwa.

Augustynie, nikt Tobie ani nikomu nie broni iść do sądu biskupiego ze sprawą o stwierdzenie nieważności małżeństwa, a Jezus może człowieka uzdrowić bez względu na to czy zostanie stwierdzona nieważność czy nie.

Anonymous - 2012-09-15, 18:09

Jarek321 napisał/a:
Rozumiem to krótkie przedstawienie prawa kanonicznego.

Piszesz, że liczy się czas - moment, kiedy alkoholizm u małżonka wystąpił - przed ślubem czy już po zawarciu małżeństwa.

Piszesz też: "jezeli choroba np. alkoholowa wystapi w czasie trwania malzenstwa , to mimo iz chory jest niezdolny do wykonywania istotnych obowiązków malzenskich malzenstwo nadal trwa. Wtedy ratunkiem jest jedynie uzdrowienie chorego malzonka, aby mogl on wypelnić swoje obowiązki."

Mam jednak takie pytanie:

Czy jeżeli ten alkoholizm wystąpił przed ślubem, to uzdrowienie chorego małżonka, by mógł on wypełnić swoje obowiązki jest niemożliwe?? Zwłaszcza, że - przypominam - mamy do czynienia z ważnym małżeństwem (bo nic innego nie zostało stwierdzone). Czy musi nastąpić stwierdzenie nieważności małżeństwa, by uzdrowienie tego człowieka było możliwe? Po co stawiać takie tamy, we własnej głowie, Jezusowi?



Jarek, to bardzo wazne czy uzaleznienie było przed zawarciem małżeństwa czy do niego doszło po zawarciu małzeństwa.
O ile w drugim przypadku zakładać mozna, że osoba wybiera w miare świadomie za partnera współmałżonka bo jego świadomość psychiczna jest wolna od jakkichkolwiek używek zaburzających poczytalność rzeczywistości.
O tyle w pierwszym przypadku uzaleznienia juz o takie założenie trudno zakładać.

Teraz...
jeśli do uzdrowienia z moca boska dojdzie u pierwszego...bo zakładamy Bóg jest wszechmogący to wychodzi, że osoba taka może jak najbardziej umieć odtąd spełniac obowiązki wobec swojego współmałżonka tylko...
no właśnie wraz z tą inną zdrowa, wolna od używek świadomością mogę stwierdzić, iż osobę jaką wybrałem na współmałżonka była złym wyborem.
Szukac wtedy mogłem szukać i wybrać nie partnera o podobnych cechach charakteru, wspólnych celach, pasjach a jedynie opiekuna i ratownika chcącego mi matkować, wypełniac za mnie moje obowiązki, osobe która miała za mnie przezyc życie.

W drugim przypadku... wchodzę w związek małżeński w miare dojrzale, wolny od uzależnień bo przecież nikt z nas nie jest idealny i doskonały, potrafie sie uczyc tą relację tworzyc.
Owszem mogę będąc niedojrzałym w pełni na jakims etapie swojego zycia w nałóg popaść bo słabość psychiki człowieka może mi podpowiadać łatwiejsze drogi radzenia sobie z problemami.
Ale...
ale gdy poradzę sobie z tym uzależnieniem z pomocą Boga, za jego sprawą, czy za sprawą człowieka innego, terapii to przy boku jednak mam nadal osobę, która w momencie zawierania ślubu chciałem i kochałem.

Alkoholik, inna osoba uzależniona bo o takich mowa tu, jednak może mieć wraz z ta "inna", uzdrowioną juz rzeczywistością tego kim jestem dzis a kim byłem wczoraj za dotknięciem "Bożego palca" widzieć jednak w tym wyborze swoim kiedys współmałżonka właśnie bład poznawczy.

Będąc uzaleznionym nie mogłem mieć. A nie mogłem mieć bo alkohol był przyczyna zaburzonego spojrzenia nie tylko na to co sie dzieje wokół mnie ale tez na to z kim się wiąże, jakie osoby wybieram za osoby mi bliskie, znajome....
Poza tym osoba taka zazwyczaj to młoda osoba, która przez alkohol nie wyrobiłą swojego charakteru, nie ukształtowała sie jako samodzielna jednostka wiedząca czego chce, jakie ma zinteresowania, pasje, potrzeby. Zazwyczaj to osoba wychowana w patologicznej rodzinie, środowisku gdzie alkohol był motorem zycia. Takie młode jednostki wychodzącego z takiego środowiska do samodzielnego zycia są niezaradne, szukaja oczywiście jak każdy człowiek swojego sposobu na zycie, ale jednak brak dobrych wzorców plus przyzwolenie na pewne rzeczy sprawia, że żyją podobnie jak inni w ich środowisku.
Wyzwolenie sie z tego, poznanie siebie to naprawde sprawia czasem, że taka młoda osoba przeżywa swoje dorastanie dopiero w późnym wieku czyli dopiero jak jest trzeźwa. Dopiero wtedy może świadomie wiedzieć czego chce od życia, kim chce byc i z kim chce być.


Więc może byc tak, że moge wypełniac odtąd obowiązki małżeńskie, Bóg uwolnił mnie od nałogu, ale niestety małzonka sie nie zmieni już. Wyboru dokonanego nie jest sie w stanie zmienic.
Dlaczego? Tamten wybór był z poziomu wiedzy zupełnie innej wiedzy osoby....

Tu owszem znów Bóg jest wszechmogący i może i to sprawic, że pokocham tą osobe..ale to kolejny cud, najpierw cud uzdrowienia z nałogu, później pokochania tej osoby, którą nieświadomie będąc uzależnionym poślubiłem... Duzo tych cudów...choć dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych...

Anonymous - 2012-09-15, 18:53

W jednym przypadku tak....
W drugim przypadku siak...
Rzecz o autach....
Rzecz o stole z trzema nogami...
Rzecz o alkoholu, który na Wikipedii tak, na innej stronie inaczej...

Chciałbym być z Wami i dłużej tak sobie mędrkować i filozofować swawolnie, ale coś czuję, że to temat dla ludzi, którzy mają dalece więcej wolnego czasu niż ja.
Ja mam swoje zadania do wykonania.
Życzę Wam, abyście się wzajemnie rozumieli, szanowali i miłowali, wierzę, że akurat tutaj "to se vrati".
Światła Ducha Świętego dla wszystkich :-D

Anonymous - 2012-09-16, 11:26

Stanislaw,
jak nie chcesz "mędrkować i filozofować swawolnie" to Twoja sprawa ...
Ja mam zamiar poznać prawdę na temat istoty malzenstwa, a zwłaszcza tego czym jest moje małżeństwo
Żylem w nieświadomości ćwierć wieku i nie mam zamiaru robic tego dalej..

A wracając do dyskusji:
Norbert,
napisaleś:
"To kowalem swego losu jestem sam...
bez tłumaczen i przecucan win na CHOROBĘ....
Najgorsza zdolnoscia każdego uzaleznionego, jest tłumaczenie całemu światu....
to nie moja wina.... "

polecam Twojej uwadze słowa Billa W.
"Niektórzy ludzie usilnie oponują przeciw temu, że AA traktuje alkoholizm jako chorobę. Ich zdaniem, takie podejście zdejmuje z alkoholika ciężar odpowiedzialności moralnej. Jak dobrze wiedzą wszyscy aowcy, jest to dalekie od prawdy. Nie wykorzystujemy koncepcji choroby do tego, by „rozgrzeszyć” naszych uczestników i uwolnić ich od odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie: pojęciem choroby i to potencjalnie śmiertelnej, posługujemy się tak, by na barki cierpiącej na nią osoby złożyć olbrzymią odpowiedzialność – moralną powinność korzystania z Dwunastu Kroków AA w celu wyzdrowienia - („Jak to widzi Bill”).
bywalec,
napisales slowa, ktore sa mi bliskie jako zdrowiejącemu seksoholikowi:
"Wyzwolenie sie z tego, poznanie siebie to naprawde sprawia czasem, że taka młoda osoba przeżywa swoje dorastanie dopiero w późnym wieku czyli dopiero jak jest trzeźwa. Dopiero wtedy może świadomie wiedzieć czego chce od życia, kim chce byc i z kim chce być."

Obecnie rozwazam tę część przysięgi malzenskiej, która brzmi: "Że cię nie opuszczę aż do śmierci"
Poniżej pytanie i wyjasnienie, ktore temu służy:

"Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
Drugie pytanie ma na celu uświadomić narzeczonym, że w życiu mogą ich spotykać różne okoliczności i sytuacje. Słowa „w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli” skłaniają do refleksji: czy z osobą, którą wybraliście chcecie przechodzić przez radosne i trudne chwile? A jeśli „zła dola” oznaczać będzie, że to ta ukochana będzie dla ciebie przyczyna trudności, czy wtedy nie odmówisz jej swojej miłości? Może będzie chora, może ujawni trudne dla ciebie cechy charakteru?"

http://www.nspjtomaszow.zam-lub.pl/malzenstwo.htm


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group