Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jak uratowac takie małżeństwo?

Anonymous - 2012-07-30, 16:18

bywalec napisał/a:
najpierw musisz sama wiedziec co odczuwasz, potem umiec o tym porozmawiac i przekazac tak by druga strona cie rozumiała co do niej mówisz, czego od niej chcesz....

Moja rozmowa z nim była ostatnio taka: Słuchaj, ja i Ola też cię potrzebujemy. Mamy tak mało czasu dla siebie, ja nie zabraniam Ci z nimi kontaktu wogóle, ale jestem zła, kiedy im poswięcasz wiecej czasu niz mnie. Poza tym jesteśmy małżeństwem, nie ma osobnych towarzystw. Są towarzystwa wspóolne( to było po tym, jak wyskoczył do mnie z pretensjami, czego to ja chcę od jego towarzystwa. Ze mam umówic się ze swoim, a nie z jego) Wydaje mi się, że jasniej i spokojniej nie było można.
Poza tym mam naprawdę dośc kolejnych młodszych koleżanek. Nie wiem, może on naprawdę ma problem z wiekiem? To nie jest normalne, żeby z laską młodszą o 12 lat sidziec o 1 w nocy, kiedy żona jest w domu, prawda?
Ale z tym odczuwaniem to jednak prawda. W ciągu sekundy odczuwam tyle emocji, że mozna byłoby o tym książkę napisac. Może macie jakieś rady, jak emocje kontrolowac? ja wiem, że kobiety tak już mają, ale to jest naprawdę trudne. Tak ciężko byc kobietą....

Anonymous - 2012-07-31, 02:05

Witaj, zapytałaś mnie czy to może problem w Tobie - odpowiem, że po części tak.
Ciągle wspominasz o tej 18stolatce, o swoich uczuciach, szukasz, denerwujesz się - wyobrażam sobie że przy mężu też tego nie potrafisz ukryć - i jest napięta sytuacja, mąż szuka ucieczki od takiej atmosfery w domu.

Radzę, to co radziłem - musisz złożyć swe zaufanie w Bogu i oprzeć życie na NIm. Nie na mężu. Ciągle podejrzewasz, bo mąż już romansował - tym rozbijasz resztki dobrej atmosfery i zrażasz męża do Ciebie, a więc osiągasz odwrotny efekt, niż twój pożądany - maż wyraźnie ucieka z domu i w towarzystwie szuka odpoczynku. A ono całe jest młodsze, więc o 12 lat młodsza dziewczyna nie jest tu niczym dziwnym. To nie kryzys wieku średniego, ale forma odpoczynku psychicznego po ciężkiej pracy - mężczyzna musi coś takiego mieć - a w domu takiego odpoczynku psychicznego widocznie nie ma. A ty chodzisz cała podminowana.

Jak tego nie opanujesz - wiarą, modlitwą, zaufaniem Bogu, radością z życia, które daje wiara - to mąż będzie od Ciebie uciekał i dalej będzie się śmiał z Twoje wiary: bo nie dajesz świadectwa o jej mocy!! Chodzisz do kościoła (mąż to widzi albo słyszy od Ciebie) a ciągle chodzisz podminowana, smutna i robisz awantury. To nie jest dobre świadectwo.

Chcesz - jak piszesz - pomóc mu, obudzić w nim odpowiedzialność itd. Pomóż sobie Moniko, bo nie radzisz sobie z własnymi emocjami i podejrzeniami. Tracisz siły - jak piszesz - na próbowanie zmieniania go. Zapamiętaj: mężczyznę można zdopingować tylko pozytywnie (nie ja to wymyśliłem) - pochwalić go, nagrodzić jakoś gdy zrobił cos dobrego - a nie zrzędzić czy wypominać, bo straci motywację i się podda, pójdzie w swój świat.. bez Ciebie..

Trzymaj sie, powodzenia

Anonymous - 2012-07-31, 11:48

e tam, żaden syndrom wieku średniego…zwykły problem pod tytułem proza życia. Gdzie ma znaleźć jak nie u małolatów czas na piwko i nocne pogaduchy. Już doszliśmy do stwierdzenia żony kolegów postawiły ultimatum, więc oni za bardzo nie mogą wyjść na piwko i nocne pogaduchy, grozi cichymi dniami.)))
Ty Moniko, nauczona doświadczeniem teraz boisz co robi mąż, z kim jest bo to wywołuje zazdrość i lęk o zdrade. Ale kontrola męża i nakazywanie niewiele się zda by twój problem przepracowac.

Mąż ma wiele energii, chce po pracy jakoś mimo zmęczenia rozładować, ale przecież jest dom, rodzina, problemy finansowe więc za dużo pomysłów na życie nie ma. Zadawala się więc chwila stania pod blokiem z tymi co mogą sobie na to pozwolić.

Piszesz przecież delikatniej już nie idzie…a w tym co opisałaś była cała masa wyrzutów, nie zaś dialog. Mąż znalazł sposób na nude, ty Moniko oczekujesz, że będzie spędzał tak jak ty czas po pracy. Razem z tobą, z dzieckiem….rzeczywiście spędza ten czas tylko z towarzystwem czy jednak z toba i dzieckiem też?

Problem większy jak spędza czas z towarzystwem jest
- w tym, że dla ciebie go brakuje
- czy więcej chodzi o tą zazdrość jaką czujesz i lęk, znów zauroczy się w jakiejś
Wydaje mi się, że głównym powodem jednak jest ten lęk o ponowne zauroczenie, romanse mężą. Uwikłałaś się w tym mysleniu i to zabrania ci przestac kontrolowac, cieszyć się życiem i wciąż tylko dokonujesz porównywania siebie z tymi młodymi dziewczynami.
A porównanie prawie zawsze wychodzi na gorsze, spada poczucie wartości i samoocena lega w gruzach. Z takim już nastawieniem to jak tu nie myśleć, że ta czy inna młoda dziewczyna, wolna, piękna nie zauroczy mężą.

Doszukujesz się problemów u męża, ale u siebie nie.
Odzyskaj swój dobry nastrój, by piszesz, że umiesz radzić sobie z nudą, z czasem wolnym ale jak? Ten czas i nude ma wypełniać mąż. Jak go nie ma jest zazdrość co robi w tym czasie.
Dlatego mąż ci wyskoczył z pretensjami umów się z twoim towarzystwem. Masz je? Umiesz zorganizowac tak swój czas by troche odreagowac ? Ja rozumię praca, dziecko, dom ale w takim układzie gdy proza życia zagląda do naszych domów trzeba w jakiś sposób jednak ustalić pewne zasady, pewne reguły kto, kiedy z kim.
Piszesz, że mąż nie jest ostatnim skończonym egoista, potrafi jednak dostosowac się to może omówicie pewne kwestie tego jego przebywania pod blokiem z towarzystwem tak by zadawało was oboje.

Pewne etapy trzeba przejść, przechodzicie etap w którym jest małe dziecko, dom, rodzina i za nim znów będzie więcej wolności dla siebie i dla was wspólnie minie troche czasu. By ten czas ,minął o wy nadal byliście jeszcze razem to pewne rzeczy trzeba sobie odpuścić , z pewnych zrezygnować, pewne zmodyfikować. Ale potrzeba jest wola dwojga i dialog.
Bez niego, są tylko właśnie te pretensje – „To nie jest normalne, żeby z laską młodszą o 12 lat sidziec o 1 w nocy, kiedy żona jest w domu, prawda?”
Masz pomysł na rozwiązania tego, na rozmowę, na jakiś kompromis.
Czy to normalne takie siedzenie?
Wiesz jak to się zdarza sporadycznie, to i ja lubie posiedzieć z kimś, i nie mam pretensji o to samo do drugiej osoby…ale jak to się dzieje nagminnie, kosztem rodziny, to pozostaje tylko ultimatum…

No i jeszcze z ta normalnością… jak nie ma w nas tego odczucia zazdrości, woli posiedzieć z kim innym niż ze mną bo jest ładniejsza, ciekawsza pełna życia i radości… Inaczej każdy kontakt będzie wywoływał taka reakcję w tobie i emocje.
Moniko czy jak posiedzisz z kimś pod klatką, wypijesz niewinnie piwko, wrócisz do domku do zrobisz cos złego?
Owszem jak zacznie to być sposób na życie, nude i spędzanie czasu wolnego. Ustal w końcu jakieś granice w twoim związku, jak się da wygrasz.
Jak się nie da, mąż nie będzie chciał pojsc na kompromis wtedy to już oznacza egoistyczne nastawienie mnie się należy. Wtedy granice tym bardziej sa potrzebne do wytyczenia.

A emocje sa jak znaki na drodze, bez ich umiejętnego interpretowania jazda staje się niebezpieczna.
Tak samo z emocjami są potrzebne by wiedziec co czujesz, jakie potrzeby kryja się za ich odczuwaniem i bez właściwego odczytywania ich to jak na ulicy poruszanie staje się niebezpieczne i można dojechac nie tam gdzie chcesz….

Anonymous - 2012-07-31, 14:56

Ostatnio doszłam do wniosku, że chyba najwiekszym problemem jest moja zazdrosc i dosyc niska samoocena. Wiecie, po ciąży pozostały mi rozstepy na całym ciele, nie tylko na brzuchu, dużo przytyłam, a jak zaczęłam brac tabletki anty, to roztyłam się do 120 kilo. Już nie mówiąc o fatalnym samopoczuciu i ciągłych chimerach. Dlatego teraz wiem, że tabletki anty to jedno z najgorszych wyjsc. Odstawiłam je już pół roku temu. i pochwalę się. W marcu ważyłam 120 kilo. teraz 96. Wzięłam się za siebie. jest duzo lepiej niz było.
Mąż też mi nie ułatwiał sprawy. tak często słyszałam, że jestem gruba i wredna, że az w to uwierzyłam i pomyslałam, że tak musi byc. teraz jest inaczej.
Ale nadal mam problem z moją zazdrością. Próbuję wtedy się modlic, kiedy nachodzą mnie takie bzdurne mysli. A jest ich wiele. dzisiaj też... Ale opanowałam się. Może to niewiele, ale udało się. To taki mały krok i mam do Was prosbę... ja już nie chcę zadreczac męża i siebie zazdrością. jak tego dokonac? jak zmienic to, co jest takie trudne....

[ Dodano: 2012-07-31, 15:58 ]
Cytat:
Wiesz jak to się zdarza sporadycznie, to i ja lubie posiedzieć z kimś, i nie mam pretensji o to samo do

tak jak pisałam Bywalec, nawet 5 razy w tygodniu z nimi tam przestaje. I codziennie pije, a to już jest trudne. Nie upija się, ale 2- 3 piwa muszą byc.

Anonymous - 2012-07-31, 17:28

MonikaMaria3 napisał/a:
Ale nadal mam problem z moją zazdrością. Próbuję wtedy się modlic, kiedy nachodzą mnie takie bzdurne mysli. A jest ich wiele. dzisiaj też... Ale opanowałam się. Może to niewiele, ale udało się. To taki mały krok i mam do Was prosbę... ja już nie chcę zadreczac męża i siebie zazdrością. jak tego dokonac? jak zmienic to, co jest takie trudne....


Moniko zazdrość jest wynikiem a nie powodem twoich problemów.
Które przekonanie jest dla ciebie logiczniejsze
- wyzbędę się zazdrości, będę wtedy szczęsliwa bo zażegnam przez to kłotnie z mężem i kryzys w małżeństwie minie
Czy
- popracuje nad swoją samooceną, dowartościuje siebie przez co poczuję się szczęsliwa, atrakcyjna i zadowolona z zycia jakie mam?

Anonymous - 2012-07-31, 18:14

Moniko,
nie chcemy bronić Twego męża, bo jego przesiadywanie z młodszymi codziennie jest niedojrzałe i nierodzinne. Ale Ty musisz wykazać odrobinę zrozumienia, postarać się o lepszą atmosferę (o to zawsze jakoś bardziej dba kobieta) - i nie chodzi tu o Twój wygląd fizyczny (gratuluję schudnięcia), ale o to jaka jesteś, jak siebie postrzegasz i jaką atmosferę dajesz w domu - na tym się skup, tu jest praca :) Człowiek jest piękny taki, jaki jest, piękno wypływa z duszy, osobowości, wypracowanych pięknych cech ;)
Jesteśmy z Tobą.

Anonymous - 2012-08-03, 18:30

Chcoałabym podzielic się z Wami wiadomoscia" dziś postawię mężowi ultimatum. Albo naprawdę chce nasze małżeństwo ratowac, albo niech odejdzie. Co nie do tego skłoniło? Na pewno nie błahostka. jak wspominałam wcześniej, mąż chciał się zwolnic z poczty. Ale zrobił to najgłupiej jak się dało. Przestał chodzic do pracy. od tygodnia nie zjawił się na poczcie. Nie odbiera od nich telefonów, ani nie był u kierowniczki. próbowałam mu to wyperswadowac. jeżeli chce się zwolnic, niech pisze podanie do kadr, niech to zrobi jak należy. On wybrał najłatwiejszą drogę, taką jaką najlepiej lubi, bo ode mnie też nie odbiera telefonów jak coś przeskrobie. Czy tak zachowuje się mężczyzna mający 30 lat i chcący ratowac małżeństwo? O olewającym stosunku do mnie nie wspomne. Znowu zaczął robic to samo. Nie pisze z tamta... Chyba, bo przyłapałam go w dwuznacznych sytuacjach, ale próbowałam mu zaufac i nie sprawdzałam telefonu.
mam dośc takiego zycia. Ja naprawdę chciałam to ratowac, ale tak chyba nie da się. On chyba na to nie zasługuje... Próbowałam go wspierac ze wszystkich sił, ale jak mozna wspierac kogoś, kto sam się pogrąża. Zaufałam mu. Uwierzyłam, że załatwi to zwolnienie jek nalezy, bo tak mi obiecał. Ale zrobił to, co zwykle. Czyli uciekł i zaszył się. Milczał, z nikim nie rozmawiał. Ignoruje wszytko. Czy tak mamy zyc? On ma 30 lat, nie pozwala sobie pomóc. za nasz kryzys obwinia mnie. Usłyszłam, że nie wspierałam go jak miał problemy z rodzicami, ale czy on wspierał mnie, kiedy przez 3 lata spałam po 2 godziny, pracowałam po 10-12 godzin, zajmowałam się Olą w dzień i w nocy a także robiłąm wszytko w domu, kiedy on siedział z piwem? Wierzę w Boga, ale nie mogę byc z kimś, kto całkowiecie Go ignoruje. Który zmusza ,mnie do seksu analnego, a ostatnio chciał, bysmy poszli na tzw. trójkącik... ja nie chcę tak życ. Chcę kochac i byc kochana, dawac i brac, czuc, że jestem traktowana jak kobieta, nie przedmiot.
Byłam dzisiaj u spowiedzi, ale nie pomogła mi. Nie pomogła mi... nie wiem, czy coś może mi pomóc. ja nie chcę takiego małżeństwa, w którym ciągle daję, a on bierze.... Chcę miec normalną rodzine.

Anonymous - 2012-08-04, 00:37

Witaj Moniko, tylko spokojnie :)

To co zrobił mąż z pracą świadczy rzeczywiście, że on żyje w jakimś swoim świecie i najprostsze rzeczy sprawiają mu problem. A to co napisałaś później świadczy że ma on bardzo duży problem. Taka sytuacja uprawnia Cie do postawienia mu ultimatum - I MUSISZ TO ZROBIĆ JAK NAJSZYBCIEJ - ale dlaczego nagle wszystko porzucasz? Skąd u Ciebie taka myśl - że jak postawisz ultimatum, to już nie walczysz o małż., albo że już nie żyjesz wiarą, przeciwstawiasz to Bogu? Skąd takie myśli:
ja naprawdę chciałam to ratować, ale tak chyba nie da się. On chyba na to nie zasługuje...
Wierzę w Boga, ale nie mogę być z kimś, kto całkowicie Go ignoruje.


Czy myślisz, że postawienie ultimatum jest sprzeczne z wiarą? Jest rezygnacją z walki o małż.? Że Bóg chce żebyś trwała w takim układzie? ODWROTNIE. Jest czasem koniecznością, separacja, rozstanie jest czasem jedyną możliwością, by małżonek się opamiętał.

Czy tak mamy zyc?

Nie tak nie macie życ, nie możesz tak żyć i dawać się tak poniżać mężowi. Dlatego działaj radykalnie i jak najprędzej - ale nie porzucaj wiary i nie rezygnuj z walki - bo właśnie to co robisz (ultimatum) to piękna walka. Tutaj bardzo wiele u męża musi się zmienić, ale jeśli podejmie zmianę, musisz mu pomóc, on jest bardzo uwikłany...

Ps. formy seksu, które proponował Ci mąż to nie tylko nieczystość, grzech ciężki, ale też zwyrodnienie. Zaślepienie w złu, zniewolenie seksem. To co pisałaś wcześniej, o przesiadywaniu z kolegami na piwie, to się okazuje nie problem, ale jeden ze skutków wiele głębszego problemu.

Przygotuj się dobrze do tej rozmowy i postaw zdecydowane ultimatum, rozważ wszystkie kwestie z tym związane, różne rozwiązania. I nie poddawaj się, to dobra droga, którą postanowiłaś - trzymaj się blisko Pana Boga.

I nie pisz już nigdy, ze wierzysz w Boga, ale nie możesz być z mężem - to brzmi, jakbyś wierzyła, ze Bóg zmusza Cię do trwania w patologiczym związku i cieszy się z gwałcenia twej godności. Monika...

Mów tak: wierzę w Boga i właśnie dlatego nie pozwolę na takie traktowanie siebie. Wierzę w sakrament małżeństwa i właśnie dlatego muszę podjąć bardzo radykalne kroki.

Anonymous - 2012-08-04, 14:35

Cytat:
I nie pisz już nigdy, ze wierzysz w Boga, ale nie możesz być z mężem - to brzmi, jakbyś wierzyła, ze Bóg zmusza Cię do trwania w patologiczym związku i cieszy się z gwałcenia twej godności. Monika...

Faktycznie chyba tak to zabrzmiało...
Naprawdę jestem w dziwnym zawieszeniu. Z jednej strony pamietam, jak wspaniałym był człowiekiem, z drugiej strony widzę go jako opetanego.... naprawdę czasami się tak zachowywał. najgorsze jest to, że on nie pozwala sobie pomóc. nie chce isc na terapie, ani do psychologa, ani z nikim nie rozmawiac na ten temat.
Co do jego zniewolenia seksem... Chyba to prawda, bo prawie cały cza siediał na stronkach wiadomego typu, szczególnie wtedy, kiedy nie było mnie, ani dziecka, lub dziecko spało.
Nie wiem, jak mu pomóc. Z naszej rozmowy niewiele wyszło, bo był w pracy. Ale jasno mu dałam do zrozumienia, że musimy porozmawiac.
Dla mnie jest obcym człowiekiem. Bardzo zapatrzonym w siebie, przekonanym o własnej nieomylnosci i doskonałosci. O tym, że wszytko mu wolno. jak mam mu pomóc?

Anonymous - 2012-08-04, 19:50

Modlitwą
modlitwa żony ma moc.

Twój mąż jest chory na chorobę grzechową , bardzo chory, potrzeba Twojej wiary , nadziei i miłości.

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-08-04, 20:43

Cytat:
Twój mąż jest chory na chorobę grzechową , bardzo chory, potrzeba Twojej wiary , nadziei i miłości.

Czy moja modlitwa naprawdę ma taka moc? Przecież sama jestem grzeszna... Sama czasami nie wiem, co mam robic, a jak robię, to często robię źle. Trudno pomóc komus, kto chce byc sam ze soba, bo to jego najlepszy towarzysz. On jest przy nas, ale nie z nami. A wszystko skumulowało się przez tę kobietę. Nigdy nie widziałam go takim, tak na wskroś złym. Tak, jak pisałam, jakby coś go opętało. I do tej pory jej ciągle broni, a to boli... Bo widzi w niej anioła. A jak aniołem może byc ktoś, kto dla własnego zadowolenia wdał się w romans z mężczyzną mającym żonę i dziecko. Bo jej było smutno, bo mąż nie poświęcał jej czasu? Nie pomyslała o tym jak wiele zła zrobiła... I dalej robi, bo choc mąż teoretycznie z nią nie pisze, to ciągle ją idealizuje. I ona ciągle jest w jego myslach. MOże dlatego, by jej nie widziec, tak zrobił w swojej pracy?
Nie umiem... Nie potrafię mu poimóc, chociaż bardzo chcę. Módlcie się za nas... Proszę.'

Anonymous - 2012-08-04, 21:23

Moniko - dla mnie sprawa jest bardzo jasna, wobec tego co napisałaś - ja bym postawił bardzo radykalne ultimatum - całkowita zmiana jego zachowań (sama najlepiej wiesz jakich), terapia koniecznie!! rekolekcje małż. - a jeśli on nie zechce wejść na drogę uzdrowienia siebie i waszego małż. - bym się wyprowadził z dziećmi. Być może to jedyny sposób, by mu w takim stanie pomóc - Twój maż jest chory, zastanów się tylko nad aspektem czystości: pornografia, z która nawet się nie kryje, zdrada, romans, z którego nie potrafi się wyplątać, zmuszanie do seksu (!) i to analnego, proponowanie trójkąta... To jest ciężkie zniewolenie!!! Inne zachowania, jak to z pracą, są aspołeczne i całkowicie arodzinne (jak to przesiadywanie z nastolatkami przy alkoholu). Twój mąż potrzebuje terapii, nawrócenia - a on robi co chce, poniża Cię i wykorzystuje sytuację, bo mu jest dobrze, bo nie postawiłaś w odpowiednim momencie granic (stanowcza miłość). Dlatego Ty też potrzebujesz pomocy (Boga i ludzi), bo nie radzisz sobie z jego zachowaniem. Proponuję radykalne kroki zgodne z wymogami stanowczej miłości, nie bój się postawić wszystko na jedną kartę - ratowania męża i waszego małż. - za każdą cenę - bo jak tak dalej będzie trwać, to mąż się jeszcze bardziej "stoczy", być może popadnie w jeszcze gorsze sprawki, a ty nie wytrzymasz nerwowo.
Będę szczególnie pamiętał w modlitwie o Tobie - o łaskę dobrych decyzji dla Ciebie.

MonikaMaria3 napisał/a:
Czy moja modlitwa naprawdę ma taka moc? Przecież sama jestem grzeszna...
Twoja modlitwa za męża ma taką moc, jakiej nie ma największy święty - bo jesteście złączeni więzami. Módl sie za męża - i za siebie.
Anonymous - 2012-08-05, 13:26

MonikaMaria3 napisał/a:
Nie wiem, jak mu pomóc.


Moniko piszesz...-Nie wiem, jak mu pomóc- a w zestawieniu
-jak uratowac takie małzeństwo-
wiele mówi o samym twoim podejściu do problemu.
Chcesz zmieniać męża bo to by sprawiło uratowanie małżeństwo. Ja mam pytanie
- jak chcesz tego dokonać skoro mąż sam nie widzi w tym co robi nic złego? Myslisz, że są takie słowa, rozmowa, która sprawi że jego moralne podjeście do pewnych rzeczy sie zmieni? Czy można czyjeś zasady, poglądy zmienić jak ta osoba uważa je za właściwe, normalne?

Teraz zastanów się ile energii tracisz na coś na co nie masz wpływu, potem dlaczego to robisz skoro z góry jestes na przegranej pozycji. Może inne rozwiązania skłaniające samą osobe do własnych przemyśleń o sobie, swoich zasadach i moralności....

To co może taką osobe zreflektować, spowodować zastanowenie nad tymi zasadami to własne cierpienie na skutek sprzeciwu osób innych na zachowania jego. Ty jednak boisz się stawiać samo ultimatum co dopiero wdrożyć je potem w życie. Jak zatem mąż ma odczuć skutki swoich zachowań i doświadczyć refleksji?
Sama musisz wiedzieć i być przekonana o słuszności swojej racji i potem coś od siebie dla nich poświęcić. Niestety tak to już jest że sami ponosimy tez konsekwencje niefajne stawiania naszych granic, czytaj ultimatum. A tymi konsekwencjami jest czasem i separacja, i samotne wychowywanie i borykanie sie z problemami finansowymi. Tylko niestety czasem inaczej nie idzie rozwiązać problemów, a czasem... nawet separacja, stawianie ultimatum tez niczego nie uczy ta osobe.

Tylko w tym wszystkim tak naprawde chodzi o ciebie, nie męża.
Nie czy to ultimatum czegoś go nauczy, ale one są dla ciebie odpowiedzią jak bardzo szanujesz siebie i kochasz a te niefajne konsekwencje ponoszone przez ciebie tylko racjonalną odpowiedzią inaczej nie mogę, inaczej nie idzie w takiej sytuacji się samemu zachowywać by coś zmieniać dla siebie i dzieci może dla męża....

Smutna prawda czasem o tym jakich sami wspólmażonków wybralismy za partnerów, i to też nam wiele mówi o nas samych, o naszej dojrzałości do związku kiedys a dziś tylko ponosimy konsekwencje wyborów z przeszłości.

Anonymous - 2012-08-05, 21:35

Cytat:
Smutna prawda czasem o tym jakich sami wspólmażonków wybralismy za partnerów, i to też nam wiele mówi o nas samych, o naszej dojrzałości do związku kiedys a dziś tylko ponosimy konsekwencje wyborów z przeszłości.

Co do wyboru... Ja byłam słusznie przekonana. Facet 21 lat. bardzo odpowiedzialny. Nie palił, nie pił, był nad wyraz uprzejmy i czuły... sam potrafił wyremontowac mieszkanie, podłączyc wode, prąd... Z wielkim szacunkiem odnosił się do matki. Z wielkim szacunkiem traktował mnie. Potrafił codziennie jechac autobusem godzine, bym wracając z popołudniówki nie musiała wracac sama. Nalegał na codzienne spotkania, spedzaliśmy po kilkanascie godzin dziennie. Troszczył się o moje samopoczucie, duzo rozmawialiśmy był wręcz idealny... nawet chciał pracowac jako wolontariusz. Moi znajomi go uwielbiali. I to trwało dwa lata, nie jeden tydzień.
Teraz to zupełnie inny człowiek. Przekonany o tym, że jest doskonały. Zamiast wyremontowac mieszkanie, woli pic piwo. Nie obchodzi go jak się czuje. Już nie mówiąc o tym, że nawet w sytuacji, kiedy byłam zagrozona napadem totalnie mnie olał twierdząc, że wymyslam. Wyzywa i rani, o matce mówi "moja stara", nie widzi nic złego w tym, co ze mną i mnie robi... czy po takim ideale mozna byłoby się spodziewac, że tak się zmieni? gdybym to wiedziała.... I tak bym za niego wyszła. Nie żałuję decyzji o ślubie. Jedyne to, czego żałuję, to fakt, że w tym wszystkim gdzieś się zgubilismy. I chcę to odzyskac, ale nie za cenę swojej godności.
Dlatego Wasze rady są dla mnie niezwykle cenne. jestem gotowa, by postawic warunki. I chcę ich dotrzymac... Nie tylko dla niego, by dalej się nie pogrążył, ale też dla dziecka i siebie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group