Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - ....... CZY WALCZYĆ ??? CO DALEJ ???? CZY TO SEKSOHOLIZM ???

Anonymous - 2012-05-14, 16:15
Temat postu: ....... CZY WALCZYĆ ??? CO DALEJ ???? CZY TO SEKSOHOLIZM ???
Witam

Jestem tutaj pierwszy raz,czytam forum.

Sama postanowiłam napisać o swojej sytuacji.

Mam 57 lat,jestem 36 lat w związku małżeńskim.Od dwóch lat moje życie się posypało.

Od roku czasu ja mieszkam w naszym mieszkaniu,mąż w wynajętym.


Dwa lata temu,mąż zakochał się w koleżance z pracy 20 lat młodszej.


Chciałabym zaznaczyć,że mąż od ponad 20 lat leczy się na chorobę afektywną dwubiegunową.

Mąż obecnie jeździ do psychologa,żeby pomógł mu się "odkochać" mówi,że chciałby wrócić do mnie.

Pomimo wielu wizyt u psychologa,cały czas "tkwi" w tym uczuciu do koleżanki.

Koleżanka go nie chce.

Na skutek tego zakochania,mąż wpadł w alkoholizm,obecnie mówi,że już nie pije.

Na dodatek,podczas nadużywania alkoholu,wyszło także na jaw,że mąż ma problemy seksualne.

Przyznał się,że od około 10 lat korzystał z usług prostytutek,nawet w jednej się zakochał i romans trwał dwa lata.

Potem chodził na masaże erotyczne.

Odkryłam pelno pism erotycznych,był także uczestnikiem na portalach randkowych,umieszczał tam swoje anonse.

Pare lat temu miał nawet byc zwolniony z pracy,dlatego,że odwiedzał w godz.pracy strony erotyczne.


Obecnie jest "zakochany" w koleżance z pracy.


Moim zdaniem,mąż jest seksoholikiem,uzależnionym od seksu i miłości.


Obecnie mąż mówi,że nie chodzi na masaże,nie korzysta z usług prostytutek,że skończył z tym.


Jego problemem jest uwolnienie się od tej miłości do koleżanki.


Wizyty u psychologa nie dają żadnych efektów.


Moim zdaniem to nie jest uczucie,tylko choroba,obsesja na jej punkcie.



Ja sama chodzę do psychologa,nie umiem odnaleźć się w tej sytuacji.

Próbuje żyć dla siebie i odnaleźć siebie.

Zawsze żyłam dla rodziny, teraz nie umiem żyć.

Sama się leczę,chodzę do psychiatry,biorę leki na depresje.

Czy jeszcze będę szczęśliwa ???



Nie umiem podjąć ostatecznej decyzji, czy rozejść się z mężem na stałe ????



Czy jest dla nas jakaś szansa ????

Czy to co mąż robi,to choroba,uzależnienie od seksu i miłości ?????

Czy jest jakaś nadzieja dla naszego związku ????

Warto ratować nasz związek ????

Obecnie,czuje się niepotrzebna,poniżona,upokorzona,bez sensu do życia,bez marzeń.




Będe wdzięczna za każdą odpowiedź.

Pozdrawiam serdecznie.

Anonymous - 2012-05-14, 16:39

Witaj na forum.

A co podpowiada Ci sumienie, Duch sw gdy się modlisz?
Sama przezywam górki i dołki...ale moją decyzją jest być żoną mojego męza i byc mimo wszystko.
Czy kochasz męza? Czy jesteś wytrwała?
Dodam ze milosc do wspolmalzonka i cierpliwosc w trudnej sytuacji nie jest niczyją zasługą ale owocem trwania przy Bogu, relacji z Bogiem, przez modlitwie, Sakramenty sw, przez kontakt ze wspolnotą.
Moze warto odswiezyc kontakt z Panem Bogiem...poszukac ludzi ktorzy Cie zrozumieją...( ogniska sychar sa w calej Polsce)

zycie z osoba uzalezniona nie jest łatwe....ale ktoz z nas jest łatwy w codziennym zyciu, palce w górę.
ja na pewno nie ;-)

Swiatelkiem nadziei jest to ze mąż chce wrocic, chce sie leczyć, chodzi do psychologa.
Sa tez grupy SLAA dla osob uzaleznionych od seksu i chorej milosci.

Cytat:
Obecnie,czuje się niepotrzebna,poniżona,upokorzona,bez sensu do życia,bez marzeń.

Rozumiem ze tak sie czujesz....ale czy jakby maz był chory na cos innego np zapalenie pluc to tez bys sie tak czuła
to dysfunkcja, rodzaj "choroby".....uzaleznienia....niezaleznie od Ciebie....to nie Twoja wina
mozesz dbac o swoje zdrowie...przyjaznie....pasje...kontakt z Bogiem...i tak poczekac na męża....
w koncy slubujemy nie tylko byc razem w zdrowiu ale i w chorobie
( pisze to tez troche do siebie bo mi tez trudno wytrwac....ale z Bogiem jest to do zrobienia :-D )

Pogody Ducha

Anonymous - 2012-05-14, 17:04

Make napisał/a:
Warto ratować nasz związek ????

w odpowiedzi może pamiętasz przysięgę małżeńską"
i Fragment Hymnu o miłości z 1 l.Koryntian:

Zamiast słowa MIŁOŚĆ wstaw swoje imię……………


Taki świetny pomysł, że pomyślałem, że warto się w ten sposób wspomagać na co dzień.



MIŁOŚĆ cierpliwa jest,
MIŁOŚĆ łaskawa jest.
MIŁOŚĆ nie zazdrości,
MIŁOŚĆ nie szuka poklasku,
MIŁOŚĆ nie unosi się pychą;
MIŁOŚĆ nie dopuszcza się bezwstydu,
MIŁOŚĆ nie szuka swego,
MIŁOŚĆ nie unosi się gniewem,
MIŁOŚĆ nie pamięta złego;
MIŁOŚĆ nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
MIŁOŚĆ wszystko znosi,
MIŁOŚĆ wszystkiemu wierzy,
MIŁOŚĆ we wszystkim pokłada nadzieję,
MIŁOŚĆ wszystko przetrzyma.

Anonymous - 2012-05-14, 17:19

Danka 9 napisał/a:
Witaj na forum.

A co podpowiada Ci sumienie, Duch sw gdy się modlisz?
Sama przezywam górki i dołki...ale moją decyzją jest być żoną mojego męza i byc mimo wszystko.
Czy kochasz męza? Czy jesteś wytrwała?
Dodam ze milosc do wspolmalzonka i cierpliwosc w trudnej sytuacji nie jest niczyją zasługą ale owocem trwania przy Bogu, relacji z Bogiem, przez modlitwie, Sakramenty sw, przez kontakt ze wspolnotą.
Moze warto odswiezyc kontakt z Panem Bogiem...poszukac ludzi ktorzy Cie zrozumieją...( ogniska sychar sa w calej Polsce)

zycie z osoba uzalezniona nie jest łatwe....ale ktoz z nas jest łatwy w codziennym zyciu, palce w górę.
ja na pewno nie ;-)

Swiatelkiem nadziei jest to ze mąż chce wrocic, chce sie leczyć, chodzi do psychologa.
Sa tez grupy SLAA dla osob uzaleznionych od seksu i chorej milosci.

Cytat:
Obecnie,czuje się niepotrzebna,poniżona,upokorzona,bez sensu do życia,bez marzeń.

Rozumiem ze tak sie czujesz....ale czy jakby maz był chory na cos innego np zapalenie pluc to tez bys sie tak czuła
to dysfunkcja, rodzaj "choroby".....uzaleznienia....niezaleznie od Ciebie....to nie Twoja wina
mozesz dbac o swoje zdrowie...przyjaznie....pasje...kontakt z Bogiem...i tak poczekac na męża....
w koncy slubujemy nie tylko byc razem w zdrowiu ale i w chorobie
( pisze to tez troche do siebie bo mi tez trudno wytrwac....ale z Bogiem jest to do zrobienia :-D )

Pogody Ducha





Dziękuje za odpowiedź.

Mąz parę razy był na spotkaniach SLAA,ale mówi,ze jego problem seksualny już się skończył.że przestał już chodzić do prostytutek i na masaże.

Ja tłumacze i mówie,żeby nadal chodził,bo to jest UZALEZNIENIE TAKŻE OD MIŁOŚCI.

On chodzi do psychologa,która mówi do niego....Pan jest zakochany..... i terapia polega na tym,że mąż opowiada jej o swoim uczuciu do koleżanki.Żadnych rad,żadnej pomocy.

Moim zdaniem problem jest wiekszy,bo to uzależnienie i obsesja na punkcie koleżanki.

Mąż mówi,że świat poza koleżanka nie widzi,że zasłoniła mu cały świat.

Moim zdaniem mąż rozpacza,że ona go nie chce.

Ja to odbieram w ten sposób,że dlatego,ze ona go nie chce,to mąż chce wrócić do mnie tylko po to ,zeby nie był sam.

Bo gdyby kolezanka go chciała,pewnie by odszedł ode mnie i był z nia w związku.


Pozdrawiam.

[ Dodano: 2012-05-14, 17:21 ]
nałóg napisał/a:
Make napisał/a:
Warto ratować nasz związek ????

w odpowiedzi może pamiętasz przysięgę małżeńską"
i Fragment Hymnu o miłości z 1 l.Koryntian:

Zamiast słowa MIŁOŚĆ wstaw swoje imię……………


Taki świetny pomysł, że pomyślałem, że warto się w ten sposób wspomagać na co dzień.



MIŁOŚĆ cierpliwa jest,
MIŁOŚĆ łaskawa jest.
MIŁOŚĆ nie zazdrości,
MIŁOŚĆ nie szuka poklasku,
MIŁOŚĆ nie unosi się pychą;
MIŁOŚĆ nie dopuszcza się bezwstydu,
MIŁOŚĆ nie szuka swego,
MIŁOŚĆ nie unosi się gniewem,
MIŁOŚĆ nie pamięta złego;
MIŁOŚĆ nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
MIŁOŚĆ wszystko znosi,
MIŁOŚĆ wszystkiemu wierzy,
MIŁOŚĆ we wszystkim pokłada nadzieję,
MIŁOŚĆ wszystko przetrzyma.



Dziękuję.

Będę próbowała tak mówić.

Pozdrawiam.

Anonymous - 2012-05-14, 19:43

Make Dobrze że Twój mąż otwarty jest na psychologów i terapie i że walczy z tym to już naprawdę dużo i to że sobie poradził z tym co robił wcześniej a zauroczenie koleżanką no cóż myślę że z tym też da radę coś zrobić, nie trać wiary:)

Mój mąż korzysta z pomocy psychoterapeuty z Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich w Warszawie jeśli mieszkasz nie daleko myślę ze można tam spróbować, konkretni, doradzają, wysłuchają.

Myślę że nie masz co rozmyślać co on myśli i co chce ja tak robiłam, pisałam scenariusze, snułam domysły i nic z tego dobrego nie wyszło same nerwy, gniew i złość.
Zajmuję się teraz sobą, staram się wyciszyć i uspokoić i przede wszystkim nie myśleć o tym co mój mąż myśli;)

[ Dodano: 2012-05-14, 19:49 ]
I tak się zastanawiam czy nie lepiej by było gdyby mąż wrócił do domu i żebyście oboje może skorzystali z jakieś terapii dla małżonków która pomogła by mężowi na nowo odgrzebać stare uczucie do żony, zakochać się ponownie, zająć myśli czymś innym niż koleżanka, wypełnić mężowi czas by nie miał czasu rozmyślać o koleżance, w samotności i samemu, bez zajęcia zajmującego całą uwagę wydaje mi się że ciężko odgonić myśli i pokusy. Tak radził też mojemu mężowi psychoterapeuta by zajął się czymś co lubi,co wypełnia mu czas, albo zmęczyć się by nie mieć siły a moja rola jest taka że mam nie przypominać, nie poniżać, nie wyrzucać ale starać się być dobrą żoną. Ale to co Wy powinniście zrobić myślę że warto omówić z psychoterapeutą lub inną osobą do tego uprawnioną.

Anonymous - 2012-05-14, 20:45

Regino

Nie wiem,czy sobie poradził z tym co wcześniej robił.Czy to prawda co mówi.Wcześniej tez mówił,że skończył z wizytami na masażu erotycznym,a potem okazało sie,że prawda jest inna.


Niestety nie mieszkam w Warszawie.Mieszkam w wielkopolsce.Najbliżej mam Kalisz,Konin,Poznan.

Ja też staram sie mysleć i zajmowac soba,tak jak mi radzi psycholog,ale nie bardzo mi to wychodzi,bo zawsze zyłam dla innych dla rodziny.Nie umiem zyć sama dla siebie.

Cały czas mam przed oczami,to jak chodził do prostytutek,na te masaże itd...nie moge sie od tych obrazów uwolnic w dodatku siedzę sama w czterech scianach i cały czas myśle o tym wszystkim.

Ja proponowałam terapie małżeńska wspólna,ale jego psycholog tłumaczy,że musi być jedna terapia skończona,że mąż musi uwolnić sie od tego "uczucia" do koleżanki.Bo to nie będzie uczciwe,tkwiąc w uczuciu do koleżanki i chodzic na terapię odnośnie powrotu do zony.

Ja czuje sie bardzo zraniona.Z uwagi na depresje w jaka wpadłam otrzymałam rente.

W lipcu mam termin w ośrodku leczenia depresji.Byłam tam w ubiegłym roku trzy tygodnie,na miejscu mialam psychoterapię.

Najchetniej skończyłabym z soba,bo nie widze sensu zycia,ani przyszłości.

Anonymous - 2012-05-14, 21:17

Make napisał/a:
Najchetniej skończyłabym z soba,bo nie widze sensu zycia,ani przyszłości

Make jako pierwsze wyleczyć depresje

a potem dopiero reszta....
depresja to cichy zabójca( jak sie o niej mawia)

w trakcie jej trwania pietrza sie problemy i kazda sprawa wyglada jak olbrzymia góra
do zdobycia i najczęściej wydaje sie to niemozliwym


gdy depresja zaczyna odpusczac okazuje sie że każda sprawa da sie pozytywnie rozwiązac


zajmij sie na poczatek sobą

pozdrawiam

Anonymous - 2012-05-14, 21:20

Cytat:
Mąz parę razy był na spotkaniach SLAA,ale mówi,ze jego problem seksualny już się skończył.że przestał już chodzić do prostytutek i na masaże.


osoby w nalogach zaklamują swoja sytuację....
to co mozesz zrobic to wychodzic ze wspoluzaleznienia, nadmiernego skupienia na mezu...a przeniesienia uwagi na siebie i Pana Boga
jak pisze Regina 22


Cytat:
Zajmuję się teraz sobą, staram się wyciszyć i uspokoić i przede wszystkim nie myśleć o tym co mój mąż myśli;)

trudne ale z Bożą pomocą możliwe...

Jak z Twoją relacją z Panem Bogiem? Polecam z serca Msze o uzdrowienie, Adoracje Pana Jezusa i Eucharystie jak najczesciej.
W Poznaniu jest ognisko sycharowskie...tam znajdziesz bratnie dusze.

Z modlitwą

Anonymous - 2012-05-14, 21:46

Norbert1

Ja leczę się od początku całej tej sytuacji.Od dwóch lat.

Jestem pod opieka psychiatry i psychologa.

Cały czas nie mogę w to uwierzyć,że osoba którą kochałam,okazała się inną osoba.

Wszystko się zawaliło, nie umiem sie odnaleźć w tej sytuacji.

Myślałam,że będziemy razem się starzeć,ja zawsze byłam wierna i uczciwa ,zawsze byłam przy mężu.

Nie wiem,czy kiedyś jeszcze będę szczęśliwa,czy będę potrafiła normalnie funkcjonować.

Nigdy nie zapomnę jego zdrad emocjonalnych i fizycznych,ale czy będę umiała z tym żyć ????

Ciagle zadaje sobie pytanie DLACZEGO MNIE TO SPOTKAŁO ????

Cały czas czuję i przeżywam ogromny ból,i najlepiej teraz to umiem tylko płakać.

Patrząc na męża widze go w objeciach prostytutek,to jest okropne,ja nie umiem wymazać tego z pamieci.

A może to nie choroba ??? Tylko NORMALNA WIELOLETNIA ZDRADA ????????

Sama juz nie wiem.



Pozdrawiam.

[ Dodano: 2012-05-14, 21:57 ]
Danka 9

Tak wiem,że jestem osoba współuzalezniona.Byłam na paru takich mitingach S Anon w Poznaniu.Były tam wspaniale osoby.Jak jadę do córki do Poznania,wtedy idę na takie spotkanie.

piszesz...W Poznaniu jest ognisko sycharowskie...tam znajdziesz bratnie dusze.

Poszukam w internecie,jak będę w Poznaniu,postaram sie tam iśc.

Własnie moim problemem jest to,że nie potrafię skupic sie na sobie i uwagi przenieśc na siebie,bo zawsze zyłam dla innych.

Mało sie modle,troche sie odsunęlam. Teraz zaczęłam ponownie chodzic do kosciola ,szukać ukojenia.

Może tam odnajde spokój.

Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za wsparcie.

Anonymous - 2012-05-14, 23:05

Make
Najchetniej skończyłabym z soba,bo nie widze sensu zycia,ani przyszłości.

Wiesz dlaczego tak jest? Mi zajęło to bardzo dużo czasu uświadomienie sobie że moje życie nie zależy od męża, dzieci czy innych moje życie zależy ode mnie samej. Czasami wydaje nam się musimy być dobrymi żonami, wspaniałymi matkami, super pracownikami, przyjaciółkami tak się w to wciągamy że zaczynamy żyć zależni od innych.
Nie dawno spowiadałam się z jednego grzechu z tego że mój mąż był na pierwszym miejscu, on był najważniejszy, jego problemy, jego myśli, zachowania czułam że on beze mnie nic nie może i ja sama nie byłam w stanie zrobić nic dla siebie. Czułam że się poświęcam a nic nie dostaję w zamian tylko ciągłe kłamstwa, oszustwa. Też zadawałam sobie wiele pytań jak Ty dziś ale teraz widzę że nie ma po co je sobie zadawać, nie ma sensu się zadręczać.
Przychodzi czas że trzeba zająć się sobą, stanąć na nogi, wziąć się w garść, wtedy dopiero można silnym, pełnym życia i nadziei zająć się innymi.

Choć jeszcze wiele razy się upadnie, przyjdą pokusy, zwątpienie pamiętaj że
Bóg czuwa nad Tobą i chce dobrze mi osobiście bardzo pomogła Nowenna Pompejańska, czytanie pisma. Kiedy tylko trochę sobie "poluzuję" w modlitwie to zaraz jakieś czarne wizje mi się malują ale wystarczy westchnąć sobie do Boga i od razu raźniej. Życzę odnalezienia spokoju ducha i wiary a wtedy wszystko co wydaje się nie możliwe nagle zaczyna być możliwe.

Anonymous - 2012-05-14, 23:18

Regino

Piszesz,tak jak ja postepowałam.Wszystko dla innych,nie myslalam nigdy o sobie o swoich potrzebach.Tylko,żeby sie poświecic dla innych.

Problemy innych były dla mnie najwazniejsze,

Nie umiałam i nie umiem,zyc tylko dla siebie.

Zawsze,mąż,rodzina,była dla mnie najważniejsza.

Bezgranicznie,ufałam,wierzyłam męzowi.

Martwiłam sie o jego zdrowie,wspierałam,zawsze służyłam radą i pomoca.

A gdzie w tym wszystkim byłam JA ?????
Kod:

piszesz.....Przychodzi czas że trzeba zająć się sobą, stanąć na nogi, wziąć się w garść, wtedy dopiero można silnym, pełnym życia i nadziei zająć się innymi.


Masz rację,bardzo mądre to co piszesz,tylko ja musze sie tego nauczyć !!!!!!!!!

Dziękuje za słowa otuchy.

Anonymous - 2012-05-15, 01:46

Witaj Make.

Wiem co czujesz i rozumię Cię.
Wiem,bo przechodziłam to samo.
Martwi mnie jednak brak efektów terapii i leczenia.

Depresj to paskudna choroba,ale przy odpowiednim leczeniu i psychoterapii uleczalna.
Seksocholizm,alkocholizm,hazard i tym podobne uzależnienia to równiez choroba........uleczalna.
Grypa,angina,zapalenie oskrzeli,czy płuc...tez choroby......uleczalne.

W dzisiejszym świecie,przy ogromnym postępie medycyny wyleczyć można....na szczęście.... wiekszość chorób.
więc.....
masz ogromne szanse,Ty i Twoj mąz na bycie zdrowymi.
Mozesz normalnie funkcjonowac i być szczęśliwą.
Twój mąż,może być mężczyzną jednej kobiety,wiernym,lojalnym i szczęśliwym mężem.
Jednak....są choroby,gdzie nie wystarczy łyknąć garśc pigułek i przejdzie jak ręką odjął.
Lekarstwa,leżenie pod pierzyną, dieta itp zalecenia nic nie pomogą.......od Was (przepraszam za wyrażenie) "chorych inaczej" wymaga sie nieco więcej.....intensywnej pracy nad sobą.

Leki + ciężka, bo wymagająca terapia.
Czasem,wbrew pozorom wystarczą niewielkie zmiany,ale bywa,że konieczny jest totalny przewrót,bo.....ktoś,kiedyś zaniedbał, nie dał właściwych wskazówek/przykładu,nie nauczył,bądź nauczył źle.
Tak mogło być,tak często bywa,ale dziś jesteśmy dorośli,dojrzali,a co za tym idzie,swój rozum mamy, sami decydujemy i odpowiadamy za swoje życie.
Więc....albo zwalamy wine na "złe dzieciństwo",na brak wzorców,problemy ...... w efekcie na uzależnienie,czy też na męża/żone który zdradzał i spierniczył nam życie.......w efekcie na depresje i żyjemy jak dotąd tak naprawdę nie zyjąc,albo......wybieramy prawdziwe życie.....prawdziwe = radosne i szczęśliwe.

Teoria,mądrzenie się....przychodzi na myśl......ale jak tego dokonac,jak zacząć,kiedy sił i pomysłów brak?
Zwyczajnie...

Najprostrze co możemy zrobić...... przestać się gniewać ,paść na kolana,przeprosić i poprosić......Boże pomóż,poprowadź.

Dalej....może być juz tylko lepiej.

Cytat:
Make napisał/a:
Nie wiem,czy kiedyś jeszcze będę szczęśliwa,czy będę potrafiła normalnie funkcjonować.

Nigdy nie zapomnę jego zdrad emocjonalnych i fizycznych,ale czy będę umiała z tym żyć ????

Ciagle zadaje sobie pytanie DLACZEGO MNIE TO SPOTKAŁO ????

Cały czas czuję i przeżywam ogromny ból,i najlepiej teraz to umiem tylko płakać.

Patrząc na męża widze go w objeciach prostytutek,to jest okropne,ja nie umiem wymazać tego z pamieci.


Make.....a czy Ty chcesz być szczęśliwa?
Chcesz normalnie żyć,bez bólu i płaczu,bez rozpamiętywania i ciągłego pytania dlaczego?
Czy chcesz być zdrowa?

Pewnie tak....więc....
Przestań pytać,bo w stanie w jakim jesteś, w tym chaosie myśli i tak właściwej odpowiedzi nie usłyszysz.....co najwyżej......bo drań,bo nigdy nie kochał,bo taki i owaki..... bezsensowne dołowanie sie i przysparzanie sobie bólu.....dzis to wiem.

Zapomnieć nie zapomnisz,bo się nie da (chyba tak byc musi) ,ale zyc jak najbardziej można, piękniej,szczęsliwiej.....chośby jak ja.

Obrazy....paskudne,obrzydliwe,bolesne.....prześladowały mnie chyba ze trzy lata.....widzisz....już nawet nie pamiętam,czyli przechodzi,można się od tego uwolnić.
Czasem...coś tam, chwilowo się zdarza,ale potrafie już przegonić,zastapic czymś innym,przyjemnym.
Przejdzie i Tobie.


Make.....dzis nie chce Ci sie żyć,jesteś zrezygnowana,rozgoryczona,obolała i bezsilna,ale...... nie bezradna.
Masz wiele do zrobienia,do naprawy......choćby to,i przede wszystkim to......

Cytat:
Make napisał/a:
Wszystko dla innych,nie myslalam nigdy o sobie o swoich potrzebach.Tylko,żeby sie poświecic dla innych.

Problemy innych były dla mnie najwazniejsze,

Nie umiałam i nie umiem,zyc tylko dla siebie.

Zawsze,mąż,rodzina,była dla mnie najważniejsza.

Bezgranicznie,ufałam,wierzyłam męzowi.

Martwiłam sie o jego zdrowie,wspierałam,zawsze służyłam radą i pomoca.

A gdzie w tym wszystkim byłam JA ?????


To najprowdopodobniej Twój udział w kryzysie,Twoja wina i Twój problem.
Męża nie zmienisz,ale to możesz.
Z Bożym wsparciem i odpowiednim psychologiem dasz rade.

Zajmij sie sobą i tylko sobą!!!
Leczenie i naprawę męża zostaw jemu samemu!!!
Może w miarę zdrowienia będziesz w stanie mu pomóc,wesprzec,ale napewno nie dziś!!!.

Anonymous - 2012-05-15, 09:06

Witaj! Przyszło mi na myśl, ze skoro zawsze żyłaś dla innych, dla rodziny i nie umiesz inaczej, to moze rozejrzysz się dokoła i zobaczysz osoby, ktore chętnie przyjmą Twoją pomoc. Pomoże Ci to zdystansować się do męża i problemów, zorganizujesz sobie czas, będzie go mniej na rozpamiętywania i rozmyślania, będziesz czuła się potrzebna, nawiążesz nowe znajomości. Poczujesz radość dawania.
Anonymous - 2012-05-15, 09:24

Make napisał/a:
Ja leczę się od początku całej tej sytuacji.Od dwóch lat.

Jestem pod opieka psychiatry i psychologa.

zatem mizerne efekty...
i chyba powtórzę się za Lena :-) :-)

najwięcej w tym leczeniu zalezy od naszej woli
znaczy sie :
czy chcemy z tego wyjśc ???
czy nie chcemy????

make ....
od kiedy pamiętam swoją depreche-to dzis patrze na to inaczej...

choć wtedy ani mi było do śmiechu..ani mi było do zycia....ani mi było bezpiecznie

a mój stan potęgował promieniami .
-na mnie
i oczywiście na całą rodzinę...

zachowania były irracjonalne,dziwne,niezrozumiałe,na wskros emocjonalne

baaaa
nawet nie potrafiłem oceniac spokojnie,nie widziałem pozytywnych rozwiązań...
a wsio jawiło sie wisielczo...
na zasadzie KONIEC ŚWIATA

po czasie dowiedziałem się że depresje sa dwojakie:
jedna apatyczna -gdzie człowiek prawie kładzie się na tory i czeka

w jego pojęciuna domniemane zbawienie-szybki koniec

druga depresja wzbudzeniowa to stany coś w stylu jak bączek...(kręcenie)

od wzburzen aktywnych do stanów apatycznych

-ja akurat załapałem tego drugiego wirusa :mrgreen: :mrgreen:

i długooooooooo z tym świństwem toczyłem walki....
do momentu aż....spotęgowała się własna wola...

POMÓC SOBIE....
nie wspomnę już o idiotyzmach jakie nawyczyniałem w tym czasie
zatem
aby pomóc drugiemu najpierw trza pomóc sobie....
Make napisał/a:
Ciagle zadaje sobie pytanie DLACZEGO MNIE TO SPOTKAŁO ????

Make a jaki jest sens w takich pytaniach dlaczego....
skoro to juz mnie spotkało.....
to co spotkało to doświadczenie...

a to doświadczenie gdym zdrowy potęguje do szukania sposobów na rozwiązanie problemu..

a depresja działa tak że wciąz przytłacza i zostawia nas w świecie

-dlaczego..nie dam rady..to się nie da załatwic...to juz koniec

zawsze mawiam moim synom(od momentu gdy sam się nauczyłem :lol: )

myślenie pozytywne to 50% sukcesu

pozdrawiam i nie daj sie pożreć przez deprechę do końca :mrgreen: :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group